Dziwiszowi informacje
na temat molestowania seksualnego z prośbą o przekazanie ich papieżowi. Nie
było żadnej reakcji - mówi watykanista John Thavis, autor „Dziennika
watykańskiego”.
Rozmawiała MAGDALENA
RIGAMONTI
Jest Bóg w Watykanie?
Jest. Choć czasami to walka między
Bogiem a ludzką słabością. Tam pracuje wielu bardzo dobrych ludzi, niestety, nie
na najwyższych stanowiskach. To osoby, które - łagodnie mówiąc - nie podążają
za Ewangelią. Papież Franciszek zdaje sobie z tego sprawę, zwalnia ich po
kolei, przesuwa, odsyła ich do swoich krajów.
Robi porządki po Janie Pawle li
i Benedykcie XVI.
Można tak powiedzieć. Poprzedni
dwaj papieże tolerowali nadużycia hierarchów bądź o nich nie wiedzieli.
Tolerowali karierowiczostwo, budowanie silnych pozycji, władzę. Wie pani,
Watykan to państwo, w którym informacje ciężko przepływają, za to łatwo wypływają,
co dla nas, dziennikarzy, jest bardzo ważne. Jeśli się tam jest, to w zasadzie
każdy pracownik, od odźwiernego do kardynała, ma coś ciekawego do
powiedzenia. Wiele osób myśli, że Watykan to zamknięta twierdza, a tak naprawdę
ta twierdza mocno przecieka.
Pan chce być jak Dan Brown.
Dan Brown to fikcja. A moje
książki o Watykanie to fakty. Nic, co pani w nich przeczytała, nie jest
wymyślone. Same prawdziwe sytuacje, same prawdziwe nazwiska i osobowości,
które stoją za Watykanem.
Takie jak ks. kard. Stanisław
Dziwisz. Mówi pan o nim: „drugi
papież”, „cerber”. Również w kontekście skandali seksualnych i pedofilskich w
Kościele.
On był oddanym sługą papieża. Ale
tak - ks. Dziwisz, nazywany Don Stanislao, chronił Jana Pawła II,
decydował, kto go ujrzy, jakie raporty spłyną na papieskie biurko. W miarę jak
choroba papieża postępowała, grono osób podejmujących decyzje bardzo się
zawężało. To był też czas, kiedy różni ludzie z Kurii Rzymskiej czuli się coraz
silniejsi.
Ksiądz Dziwisz wiedział o
skandalach seksualnych w Legionie Chrystusa? O
molestowaniu
seminarzystów przez założyciela Legionu, ks. Maciela?
W Watykanie było wiadomo, że ks.
Dziwisz był w bliskich stosunkach z ks. Marcialem Macielem Degollado,
założycielem Legionu Chrystusa. W1998 r. papież wyświęcił ks. Dziwisza na
biskupa i nowo wyświęcony biskup wydał uroczysty obiad na 600 osób na uczelni
prowadzonej właśnie przez legionistów Chrystusa.
W tym czasie eksseminarzyści i
legioniści oskarżający Maciela o molestowanie i wykorzystywanie seksualne
przekazali Dziwiszowi informacje na temat Maciela z prośbą o przekazanie ich papieżowi. Wiem to od nich, wiem też, że nie
było żadnej reakcji. Sugerowali, że ks. Dziwisz te informacje blokuje.
Przekazali je bezpośrednio ks.
Dziwiszowi?
Tak, tak twierdzą. I nie ma
podstaw, żeby im nie wierzyć. Różnymi sposobami próbowali poinformować Watykan
o tym, co się dzieje w Legionie Chrystusa, w jaki sposób działał Maciel. A ten
wybierał sobie młodego seminarzystę, mówił, że jest chory, nakazywał, by
wybranek zajął się nim w jego pokoju, twierdził, że masowanie brzucha mu po -
może... Proszę pamiętać, że młodzi chłopcy składali śluby, że nie będą nikomu
mówić, co się dzieje w Legionie, zobowiązani byli też do spowiadania się tylko
u księży legionistów. Kiedy już sprawę opisałem, kard. Dziwisz powiedział mi,
że ofiary ks. Maciela nie przekazały tych informacji do właściwych osób.
Czyli do kogo?
Prawdopodobnie miał na myśli
siebie. Twierdził, że jemu nikt nic na temat Maciela nie mówił, że ktoś inny z
Kurii Rzymskiej musiał blokować informacje.
Zamknięte koło.
Taki jest Watykan. Pracuję tam od
ponad 30 lat i tak jak już mówiłem, z jednej strony wyciekają z niego różne
informacje, nic się w Watykanie nie ukryje, wszyscy plotkują, a z drugiej są
blokady.
Wierzy pan kard. Dziwiszowi? O
molestowaniu seminarzystów przez Maciela głośno już było pod koniec lat 70.
Pyta mnie pani, czy wierzę, kiedy
kard. Dziwisz mówi, że Jan Paweł II nic nie wiedział o skandalach seksualnych? Trzeba pamiętać, że i Jan Paweł II,
i Dziwisz przyszli do Watykanu z komunistycznej Polski, gdzie miały miejsce
szeroko zakrojone akcje antykościelne skierowane przeciwko konkretnym księżom,
więc mogli traktować oskarżenia legionistów jako próbę zniszczenia Macieja
i całego zakonu.
Komunizm upadł w 1989 r., a
pontyfikat papieża trwał do 2002 r. Przez te lata do Watykanu zgłaszały się
nowe ofiary.
Nie wiem, jakie informacje kard.
Dziwisz przekazywał papieżowi. Wiem tylko, że po śmierci Jana Pawła II
powiedział, że błędem było wspieranie Maciela przez papieża.
Niektórzy mówią, że kanonizacja
Jana Pawła II odbyła się tak szybko po to, by przykryć medialnie skandale
seksualne w Kościele.
Według mnie Jan Paweł II jest
święty. Jednak nie uważam, że był idealnym papieżem i idealnym człowiekiem.
Uświęcanie, uczenie i rządzenie - to są trzy
zadania każdego papieża. Wojtyła był doskonały w uświęcaniu i uczeniu, natomiast rządzenie było jego słabością. De facto
nie rządził, robili to za niego inni. Nie potrafił też uporać się ze skandalami
seksualnymi w Kościele. Jest święty, czyli jest w niebie, ale popełniał błędy.
Wszystko w porządku, bo Watykan uznał, że święty może popełniać błędy. Proszę
pamiętać, że Benedykt XVI pomimo głośnych protestów ofiar nadużyć seksualnych
nie hamował procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Choć wiadomo skądinąd, że
Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych miała wątpliwości dotyczące cudu, czyli
uzdrowienia z choroby Parkinsona siostry Marie Simon-Pierre Normand z zakonu
Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego. W 2010 r. na biurko Benedykta XVI
trafił raport dotyczący cudu, a w styczniu 2011 r. papież podpisał dekret o
cudzie. Gdyby tego nie zrobił, gdyby zawiesił proces beatyfikacyjny...
Co by się stało?
Mogłoby być tak, że pontyfikat
Jana Pawła II naznaczony byłby piętnem skandalu seksualnego. Historii Legionów
Chrystusa Maciela oczywiście nie da się zakopać, ale...
Ale udało się przykryć. Słyszał
pan, że Józef Wesołowski, były nuncjusz apostolski na Dominikanie
wykorzystujący seksualnie dzieci, spaceruje po Watykanie? Może pan go widział?
Nie, nie widziałem. Wesołowski był
bardzo wysokim rangą dyplomatą watykańskim, przenoszonym z jednego kraju do
drugiego za czasów Jana Pawła II. Jaki był powód tych przenosin, możemy się
tylko domyślać. Ludzie w Sekretariacie Stanu musieli znać powody. Nie wiem,
czy wiedział o nich ks. Dziwisz ani czy wiedział o nich Jan Paweł II. Nie ma na
to dowodów. Na pewno jeśli pani spyta o to kard. Dziwisza, zaprzeczy. Tak jak
zaprzeczał, że wie o seksualnych nadużyciach Maciela. Pracuję w Watykanie
wiele lat i wiem, że to bardzo dziwne miejsce,
pełne zależności, podziałów, zwykłej walki o władzę i wpływy. To miejsce, w
którym ścierają się różne kultury, zwyczaje, zachowania, bo przecież są tam
ludzie z całego świata.
W książce opisuję działania kard.
Edmunda Szoki, gubernatora Watykanu, któremu w
1990 r. Jan Paweł II powierzył zajmowanie się budżetem tego państwa. Watykan to
jest właśnie taki bałagan, taki chaos.
I nad tym chaosem nie zapanował
Benedykt XVI.
Nie zapanował. Pamiętam, jak
leciałem z Benedyktem XVI do Ameryki Południowej. Ktoś zadał pytanie, czy
zgadza się z ekskomuniką nałożoną na meksykańskich ustawodawców, którzy
zatwierdzili prawo do aborcji. Papież najpierw nie odpowiedział, a zapytany
jeszcze raz oznajmił, że jest za i w świat poszła informacja: papież jest za
ekskomunikowaniem polityków opowiadających się za aborcją. Po czym pojawił się
rzecznik Lombardi i próbował wszystko odkręcić.
Na ilu pielgrzymkach był pan z
Janem Pawłem II?
Nie wiem, w pewnym momencie
straciłem rachubę, na pewno na ponad 40, może 50. Również w Polsce. Pierwszy
raz chyba w 1987 r. Pamiętam też dobrze te ostatnie podróże papieża Polaka,
kiedy wszyscy dziennikarze i osoby z otoczenia Ojca Świętego zastanawiali się,
czy Jan Paweł II wciąż kieruje Watykanem. Dwa tygodnie po ataku na WTC papież
był cztery dni w Kazachstanie i trzy dni w Armenii. Miał 81 lat. Był
podtrzymywany przez pracowników, ręce mu się trzęsły, opadał na fotel. Joaquin Navarro-Vails, rzecznik Watykanu, oświadczył wtedy, że papież i Watykan
okażą zrozumie - nie, jeśli USA będą tropić terrorystów, a my zadawaliśmy sobie
pytanie, czy papież wie, co mówi jego rzecznik. Navarro-Valls chyba
się zorientował, że coś jest nie tak, bo powiedział do dziennikarzy:
„Gdybyście tylko mogli go zobaczyć z bliska, zrozumielibyście, że nie stracił
nic ze swej przenikliwości”. I tak wszystko zorganizował, że w Armenii każdy z
dziennikarzy miał okazję spróbować porozmawiać z papieżem.
Jak to wyglądało?
Czekaliśmy na Jana Pawła II w
samolocie. Było bardzo gorąco, personel nie chciał nam dać nawet szklanki wody
- taki miał podobno przykaz. Stewardesa powiedziała, że woda czeka na
załadunek, że na razie załadowano alkohol, i przyniosła nam wódkę. Za jakiś
czas zjawił się rzecznik i okazało się, że każdy dziennikarz może usiąść obok
papieża i po - rozmawiać, aby się przekonać o jego jasnym umyśle. No i każdy
siadał, mówił coś od serca (alkohol spotęgował szczerość), a papież patrzył
szklanymi oczami, uśmiechał się i nic nie mówił.
Pana zdaniem był świadomy?
Chcę wierzyć, że go nudziliśmy.
Proszę pamiętać, że był naprawdę chory i naprawdę
wyczerpany. Ideą całej tej
pielgrzymki było pokazanie, że papież nadal jest w stanie rządzić Kościołem
katolickim, że jego umysł jest bystry, że da radę przeprowadzić krótką rozmowę.
Okazało się jednak, że nie jest. Że nie kontaktuje, że nie ma siły.
Rozmawiałam z szefem ochrony
podczas papieskich pielgrzymek do Polski. Mówił o zastrzykach podawanych
papieżowi, które miały go pobudzać, stymulować.
Nigdy nie byłem świadkiem
podawania takich zastrzyków, jednak pamiętam pielgrzymki, podczas których
papież nagle był zabierany do innego pokoju, w którym prawdopodobnie otrzymywał
jakiś środek pobudzający, bo kiedy wracał, był ożywiony. Pamięta pani, jak w
Krakowie odwołano mszę papieską z powodu złego samopoczucia papieża? A przecież
następnego dnia papież był już absolutnie pobudzony, wszystko pamiętał, tryskał
energią i humorem. Żartowaliśmy wtedy, że to, co on dostaje, i nam by się
przydało.
Ma pan jakąś relikwię?
Tylko taką jak tysiące ludzi:
maleńki kawałek papieskiej szaty. A tak naprawdę to mam wiele dobrych
wspomnień. Pamiętam, jak w 2002 r. poprosił dziennikarzy, żeby napisali
medytacje do drogi krzyżowej. Ja
miałem napisać pierwszą. Wszystko dobrze poszło. On wierzył w duchowość ludzi spoza
hieraichii. A co do relikwii, to piszę właśnie książkę o relikwiach i opisuję w
niej historię, jak ks. Dziwisz poprosił lekarza o krew papieża. To była krew do
badania. To też pokazuje, jak Watykan funkcjonuje. Zdaję sobie sprawę, że kard.
Dziwisz to postać kontrowersyjna, ale na pewno był oddanym sługą Jana Pawła II.
Wielu biskupów, szczególnie ci,
którzy pracowali z Janem Pawłem II, nie ma o Franciszku zbyt dobrego zdania.
Abp Mieczysław Mokrzycki mówił mi na przykład: „Co z tego, że papież mieszka w
Domu św. Marty, skoro to hotel, za który trzeba płacić”.
Wielu hierarchom kościelnym nie
podoba się to, co robi papież Franciszek. Sprawę wyprowadzki z apartamentów
papieskich uważają za gest stricte promocyjny. Jednak tak naprawdę niewygodne
dla nich jest to, co papież mówi o doktrynie, o ekonomii, roli Kościoła, o
dialogu, elastyczności. Poza tym oni są przyzwyczajeni do luksusów, do życia w
pałacach, w bogactwie, a papież to przeciwnik takiego funkcjonowania.
Dla Jana Pawła II i Benedykta XVI
ważny był katechizm, zasady, katolicka tożsamość. Nie zwracali uwagi na ten
bałagan, który toczy Watykan. Franciszek został wybrany, bo powiedział
kardynałom, że poradzi sobie z Kurią Rzymską - i robi to, co obiecał.
Wprowadził w życie reformy finansowe, powołał do życia komisje, które patrzą watykańskim
urzędnikom na ręce. Myślę, że za rok dokona wielkiej reformy. Już wprowadza do
Kurii swoich ludzi, uszczupla ją, rezygnuje z tych, którzy panoszyli się tam
od lat. Wiem, że tam się wszyscy trzęsą, boją się po prostu o swoją robotę.
Powyrzuca ich z Kurii i wyśle,
dajmy na to, na Dominikanę?
Proszę nie żartować. Są już
przykłady takich wyrzuconych watykańskich dyplomatów. Franciszek ma w zwyczaju
kierować ich do swoich krajów ojczystych, gdzie są biskupami, proboszczami,
księżmi i zajmują się codzienną pracą. Dzięki temu może w Watykanie będzie
więcej Boga.
Zastanawiam się tylko czy to była koka czy marycha ?A może amfa:))
OdpowiedzUsuń