Motorniczy
Krzysztof od dekady randkuje z pedofilami, żeby ich wystawić policji. To było
najgorętsze operacyjnie lato.
Edyta Giętka
Zapoznany
dwa dni temu Konrado jest coraz śmielszy w esach. Już zacieśnili się z
Izką2003 na tyle, że podała mu numer, prosząc o memesa ze zdjęciem.
Biedaczyna. Wiążąc nadzieje z Izką, właśnie nadział się na Dymkowskiego
Krzysztofa, samozwańczego szeryfa internetu, który hobbystycznie strzeże przed
takimi gnojami nasze polskie dzieci.
Z zawodu motorniczy tramwajów wrocławskich z 22-letnim
stażem, od dekady w wolnych chwilach udaje chłopców i dziewczynki, wystawiając umówionych na randkę prosto na
policyjny radiowóz. Tego lata Dymkowski jest przepracowany operacyjnie jak jeszcze nigdy wcześniej. Od czerwca zadenuncjował
ponad 20 napalonych na jego osobę, kamuflującą się w różnych wariantach
wiekowo-płciowych. Dymkowski, niesamowicie przeciętny człowiek, nigdy nie miał
detektywistycznych inklinacji. Można powiedzieć: namaszczony splotem
okoliczności.
1
Pierwszy trafiony ceł miał
miejsce przypadkiem przed dziesięcioma laty. Znajoma kupiła komputer, zapraszając
utalentowanego informatycznie Dymkowskiego do siebie, żeby zrobił go na cito. W
domu kręciła się córeczka. Odebrał ją wówczas jako słodką śmiałą 6-latkę,
zaczepiającą: a wujku to, a tamto. Podrzucała piłeczki, próbując wciągnąć go
w zabawę, wręcz przeszkadzała w komputeryzacji. Minęły trzy lata. Znajoma znów
zaprasza, niech wpadnie, wyczyści system, bo nałapali wirusów. Widzi
Dymkowski, że ta córka, już w wieku komunijnym, jakby nie tamta. Siedzi skulona,
wsobna i milcząca. Pyta, czy ktoś jej krzywdy nie zrobił? To niemożliwe, przecież
znajoma z mężem wiedzieliby. Radzi zabrać dzieciaka do psychologa.
Ze zwykłej poradni kierują matkę
do policyjnego eksperta od tych rzeczy. Wychodzą spod kołdry zainteresowania
ojcowskie. Zaczął po trzecich urodzinach. Na wstępie niezdrowo głaskał,
rozbudzająco muskał. Potem macał coraz natarczywiej. On dostał 12-letni wyrok,
ona rozwód, a córka do dziś chowa się ze strachu przed światem za rąbek
matczynej spódnicy. Najbardziej brzydzi ją własna kobiecość. Dymkowski mówi:
wrak, nie dziewczyna.
To wtedy, akurat siostry miał w
stanie brzemiennym, pomyślał, że dziecko powinno być święte. Po czym wrócił
do własnych spraw kawalerskich, marnotrawił wolny od tramwajów czas na
czatroomach Interii. Tu ma miejsce następny epizod. Otóż wchodzi mu na priw
gość, przedstawiający się Paweł, doktorant KUL, i pyta, czy chce fajne widoczki?
Pierwsza myśl Dymkowskiego jest taka, że pewnie jakieś samochody, góry,
jeziora, pejzaże. Jak dekoracyjne w jego guście, to zechce i wstawi sobie na
tapetę. Ale obcy człowiek oferuje widokówki? Na wszelki wypadek zakłada
pierwszego operacyjnego maila. Nadesłane po kilku minutach widoczki wywołują w
nim odruchy wymiotne. Patrzą Dymkowskiemu w oczy te zwierzęta zabawiające się
z dziećmi jeszcze w wieku wózeczkowym. Gdy do domowego zacisza katolickiego
doktoranta weszli operacyjni z Lublina, nawet ci z 20-letnim pedofilskim stażem
zatykali usta z obrzydzenia. Oprócz niemych widoczków znaleźli 960 płyt DVD. Wtedy, zaproszony do Warszawy na przekazanie wyrazów
uznania, Dymkowski pierwszy raz leciał samolotem.
Od czasu doktoranta poczuł misję
do pedofilskiej kryminalistyki.
2
Od dekady Dymkowski obronił nasze
polskie dzieci przed całą armią dewiantów.
Ten z Wojcieszyc przedstawiał się
jako chłopiec 13-letni. W necie zaczepiał córę kolejnej znajomej. Prosiła, by
zapuścił śledcze oko w jej niepokojącą korespondencję na Gadu-Gadu. Chłopiec
bardzo domagał się spotkania, gotowy w każde miejsce dojechać autem. („A jeśli
cię mama nie puści, to na znak naszej miłości wyślij mi swoje zdjęcie nago”). I
już Dymkowski go ma. Od kiedy-każe znajomej pomyśleć logicznie - 13-lat- kom
dają prawo jazdy. W kwadrans rozpracował Piotra, lat 25, łącznie z numerem
posesji.
Ten z Grudziądza oferował odpłatną
orgię w hotelu. I ci z Rybnika, z Bydgoszczy, Lubartowa, Wrocławia,
Wałbrzycha, Krakowa, Poznania, Łodzi, Kielc, Koszalina, Wejherowa. Rzadko
dewianci w typie robotniczo-budowlanych. W 80 proc. garnitury, właściciele
aut ze skórzaną tapicerką i ojcowie poukładanych rodzinek, z dziećmi
realizującymi się w szkołach prywatnych.
Na własnych błędach Dymkowski
uczył się tajników taktyki zaczepiającej. Przede wszystkim język. Zawsze infantylny,
niechlujny, naćkany błędami wszelkiej maści. Nigdy nieprowokujący w stylu: „Tu
Kinga, mam 12 lat, zrobię, co zechcesz”. Żadnych esów o zabarwieniu
erotycznym. Kluczy naokoło w tonie oczekująco weryfikującym: „Czesc, tu Ada,
mam 14 lat, powarznie tak jak ja jestes z Wrocka?”; „Jestes Marcin, mam brata
Macina, hihii".
Dewianci lubią prewencyjnie zmieniać
terminy randek w ostatniej chwili. Zdarza się, że trzeba konwersację
spontanicznie przedłużać, by dać czas policji na zasadzkę. Wtedy Dymkowski musi
uruchomić pokłady stylistycznej wyobraźni: „Sorki na razie nie mogę, siora
weszła i kaze mi odkurzać, a mamy czterypokoje, makabra, ato suka; Na południe
nie dam rady dojechać, mami dupe truje, że mam pomoc jej z siatami
wTesco; Czekaj, stara woła najedzenie, potem muszę po bułki lecieć; To określ
się konkretnie kiedy, bo nie wiem, baje- rować siorę, czynie, hihihi; Sorki
właśnie z peskiem byłem, mam jorka, masz tez
pieska?” (z tego, co pamięta, pisząc esa o piesku, właśnie leciał na
komisariat).
Z oferującymi dziecku tysiąc PLN
za noc stara się nie wchodzić w zabarwione erotycznie pogaduchy. Grube pedofilskie
ryby wystawia policji ad hoc, niech robią go sami. Skoro
gościa - nauczył się na błędach - stać w jedną noc wyskoczyć z tysiąca, z
pewnością stać go również, by dać komuś 10 tys. za urwanie Dymkowskiemu łba.
3
Jego postawa obywatelska jest
przyczyną licznych losowych koincydencji. Tak się złożyło, że wypuszczenie po
trzech latach tego doktoranta katolika zbiegło się w czasie z podpaleniem
Dymkowskiemu samochodu.
Samochód rzecz nabyta. Ale ząb?
Przed kilkoma dniami stracił górną dwójkę podczas spoliczkowania, do którego doszło
na klatce schodowej, gdy wychodził z psem. Co z kolei zbiegło się w czasie z zatrzymaniem
dewianta bossa.
Miesiąc przed zębem stracił
kawałek kciuka. Jego obywatelska nadczynność nie spotyka się na forach z
sympatią. „Sponiewierałeś bydlaku - piszą - wielu niewinnych; tramwajowy
rycerz; włazi - dup; internetowy mózgopląs”. Dobrze się składa, że wśród
sąsiadów kibicujących mu w słusznej sprawie ma wielu więziennych absolwentów,
a oni są znani z tego, że choć wyrwą babci torebkę bez mrugnięcia okiem,
bardzo wzruszają się dziećmi. Mówią: Krzysiek, szacun, jakby co, gwiżdż na
palcach, załatwimy.
W 2009 r. obywatelska postawa Dymkowskiego
przysporzyła mu najwyższych osobistych kosztów. Na dywaniku u prezesa
usłyszał, że są skargi na jego niekoleżeństwo, wręcz kapusiostwo, w tym zadenuncjowanie
kolegi motorniczego, rzekomo też pedofila. Zresztą robi się - mówił prezes -
wokół niego jakiś niezdrowy szum.
Żeby zniknął kolegom z pola
widzenia, przeniesiono go na wozownię jako przeglądacza technicznego, choć
tłumaczył, że nie ma pojęcia o ślusarce. Niestety, musiał opuścić wozownię z
powodu kontuzji kolana, skutkującej półrocznym zwolnieniem. Po powrocie
zastała go redukcja etatów.
Ciągle spełniony w prywatnej
dochodzeniówce przerzucił się na kierowcę 10-paletowego busa w transporcie
europejskim. Gdy zrezygnował z towarów na rzecz osobowego transportu do Holandii,
zmuszony został zjechać do kraju z powodu choroby ojca, wymagającego już
całodobowej opieki.
4
Więc to jest pracowite operacyjnie
lato. Od czerwca ustrzelił ponad 20 szukających na www.ogłaszamy.24 kwaśnych
jabłuszek. Bronił m.in. przed: Tym z Piły. Zapraszał suczki od
dwunastu wzwyż do wymiany fotek w bieliźnie i nago. Bez twarzy, jak i z
twarzą. Odwdzięczy się swoimi. „Ile dostanie, tyle odda”. Na oko Dymkowskiego
to sprawa rozwojowa. Z wpisów dewianta wynika, że jest skupującym fotki na
zlecenie słupem.
Ten z Namysłowa rozglądał się za
chłopcem do lat 13 na pierwszy raz. Nalegał na zapoznawczą focię
z kąpieli. Operacyjnie trudny, jako że były wojskowy jednostki
poszukiwawczo-ratowniczej. O mało Dymkowski nie zaliczył wpadki, bo gość
wywęszył, że dostał foto z neta jakiegoś modela firmy odzieżowej. „Mącisz, co
tu jest grane, mam obawy, za dużo do stracenia; Nie gniewaj się na mnie, ale
trochę trudno mi uwierzyć, że ktoś występujący w reklamach idzie na takie
rzeczy; Wiesz, że to, co chcemy robić, jest karalne, a taki w więzieniu nie ma
lekkiego życia; Boję się, że to może być podpucha, mam kuzynów w policji”.
Sporo operacyjnego sprytu kosztowało Dymkowskiego, by nie spalić celu. Obraził
się teatralnie w słowach, co udobruchało gościa („OK, przyjadę”). Cwany,
oczekując na chłopca, chował się w przydworcowych krzakach.
Ten spod Zielonej Góry szukał małoletniej
potrzebującej wsparcia. „Możesz zamieszkać u mnie w spokojnej okolicy, mam 33
lata, firmę i stabilną sytuację”.
Ten z Włocławka chciał się tylko
pieścić, własne lokum, pełna dyskrecja i satysfakcja.
Ten z Krasnegostawu, właściciel
mazdy, chciał zabrać dziewczynkę na ubocze. Nieludzko napalony, miał w bagażniku
sekszabawki.
Ten ze Świdnicy, szukający wydepilowanej.
Ostrożny, nie zrewanżował się zdjęciem. Miał przechwycić ją do białego busika
na stacji benzynowej za miastem. Niech ona dojdzie dwupasmówką. W reklamówce
miał dla niej dwa piwa, dla siebie wyrafinowane prezerwatywy z najwyższej
półki. Brzuchaty. Długo mył ręce w toalecie, szukając jej wzrokiem. Uciekając,
chciał zjeść erotyczne esy z Dymkowskim, zapisane na karcie SIM.
Ten z Poznania chciał tylko z
uczennicą. Da od 100 do 1 tys. zł. Nie muszą meldować się w hotelu, gdyż
przyjedzie kamperem na kółkach.
Ten spod Wrocławia, aparycja dyrektora.
Gotowy od razu podjechać szarym BMW. Zapewniał, że padnie przed młodą na
kolana, jeśli ubierze szpilki. Zatrzymany miał strach w oczach. Widać go u
takich, co wiedzą, ile grzechów więcej mają na laptopach, które za moment
obejrzy policja.
Aktualnie Dymkowski finalizuje mundurowego.
Po powiększeniu nadesłanej przez niego fotki (na pierwszym planie kształt
falliczny) widać leżącą na regale policyjną czapkę.
5
Na niskiej gierkowskiej ławie z
wyleniałym fotelem do kompletu operacyjne stanowisko - stary laptop plus
myszka. (W opinii policji Dymkowski to człowiek przydatny. Na umówione z nim
tete-a-tete jadą już z prokuratorskim nakazem). Być może to lato jest
dochodzeniowo tak gorące z racji dwumiesięcznego zwolnienia, które dostał
Dymkowski w związku z polipami na piątym płacie wątroby.
Buszując w sieci, prócz pedofilów
odławia internetowych rasistów, czym odkupuje niechlubny epizod. Otóż swego
czasu w rozmowie na czatroomie mieszkający w Szwecji Rom zaczął obrażać matkę
Dymkowskiego (kilka dni po jej śmierci), siostrę oraz prezydenta. Nie mogąc go
spoliczkować, bluzgnął, że „wszyscy Cyganie to k.. .y”, za co został skazany w zawieszeniu.
Miał też nadgorliwe obywatelskie wpadki. W2006 r., stając w obronie
prezydenckiej czci, doniósł prokuraturze na emeryta z Elbląga, który rozsyłał
mailem foto kaczek z dziobami w wodzie z dopiskiem: „A teraz, kochani
wyborcy... pocałujcie nas w kupry!”. Mieszkanie i komputery emeryta
przeszukano. Byłby pierwszym w wolnej Polsce więźniem politycznym, ale śledztwo
umorzono.
Wracając do tego lata. Stary
laptop Dymkowskiego piszczy, alarmując o braku pamięci na dalszą archiwizację
dewiantów. Laptop muli się. Musi usuwać tych już pozamykanych w folderach,
robiąc miejsce następnym. Gdyby nie wieszał się nagle przy akcjach, byłby
Dymkowski dochodzeniowo skuteczniejszy. Dokumentowałby każdego gada w
pamięci, słałby szybciej zapisy rozmów policji, robiłby zrzuty rozmów z
ekranów. Ale - choć podejmuje się różnorodnych prac dorywczych, a sporadycznie
policjanci wyskoczą z drobną kwotą za postawę honorową - to obecnie niemożliwe.
Dymkowski, aktualnie zatrudniony w telesprzedaży, ledwo wiąże koniec z
końcem, z powodów czynszowych musiał nawet zmienić mieszkanie na malutkie. Choć
bardzo perswazyjny, posiada nawet certyfikat lidera. Mówią, że przekonuje
najskuteczniej z grupy, a już w trakcie słuchania człowieka ma gotową
odpowiedź. Kiedy żył tato, sybirak z piękną rentą, był finansowo
elastyczniejszy. Tymczasem, w związku z gorącym operacyjnie latem, przytłaczają
Dymkowskiego same telefoniczne rachunki za tysiące wysyłanych esów.
Czerwiec - 180 zł. Lipiec - 315 zł. Sierpień zapowiada się jeszcze gorętszy.
Usprawniłby mu inwigilację również drugi telefon. Koresponduje z dewiantami z
prywatnego, na abonament. Łatwo zaliczyć wpadkę. Ale nigdy się nie skarży. W
końcu to jego prywatne ruszenie.
Ostatnio ponownie zaoferował się
jako motorniczy. Żaden tramwaj - mówił w kadrach - nie ma dla niego tajemnic.
Jeśli chcą, wróci na Wrocław.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz