Proces o autorstwo
sylwetki małego powstańca obnażył wstydliwe kulisy patriotycznego hołdu.
HELENA KOWALIK
Proszę
panów biegłych o podejście do stołu. Prasa może również - mówi sędzia Sądu
Wojewódzkiego w Warszawie w październiku 1979 r. Na blacie stoją dwie figurki
znanego wielu Polakom „małego powstańca”. Większa jest z poszarzałego gipsu,
mniejsza z brązu.
- Proszę o wskazanie podobieństw i
różnic.
Biegły prof. Franciszek Duszeńko, rzeźbiarz Wyższej Szkoły Sztuk
Plastycznych w Gdańsku: - Obie figurki zbudowane są z koncepcją dysharmonii
form. Wielka bryła hełmu opadającego chłopcu na oczy oraz nienaturalnie duże
buty stanowią ostry kontrast w stosunku do drobnej sylwetki dziecka.
- Podobieństwo stwierdzam w
kształcie nakrycia głowy, ułożeniu rąk trzymających pistolet maszynowy i bluzie
panterce, w którą artysta przyodział małego powstańca. O ile w figurce gipsowej
widać swobodę ręki artysty, o tyle w wykonanej z brązu jedynie rzemieślniczą
staranność, bez zderzenia ekspresyjnego realizmu i liryki. W odlewie metalowym zmieniono
linię kręgosłupa postaci w stosunku do obojczyka. Wystarczyło tak drobne
odstępstwo od pierwowzoru, a statuetka została pozbawiona lekkości; stała się
przysadzista, krępa. Odnosi się wrażenie, że w rzeźbie z brązu szczegóły
wystroju są jakby dodawane jeden do drugiego, bez zachowania kompozycji.
Stwierdzam, że to kopia sylwetki
gipsowej.
Z opinią zgadza się drugi biegły, prof. Aleksander Wojciechowski, historyk sztuki: - Niemożliwe
jest, aby obie rzeźby powstały niezależnie od siebie. Ta z brązu sprawia
wrażenie potraktowania tematu schematycznie. O ile twarz chłopca w wersji
gipsowej wzrusza swą niewinnością, bezbronnością (co potęguje jeszcze
niesforny lok wymykający się spod ciężkiego hełmu), o tyle w figurce mniejszej
jest ona bez wyrazu.
NIE TA POETYKA
W toczącym się od dwóch lat
procesie cywilnym sąd ma rozstrzygnąć, kto jest twórcą jednej i drugiej figurki
i czy mniejsza statuetka to plagiat tej pierwszej. Spór o prawa autorskie toczy się między Jerzym Jarnuszkiewiczem a
Władysławem Miecznikiem.
Obaj panowie mają w swych życiorysach
zasługi dla kultury polskiej. Profesor Jarnuszkiewicz to znany twórca,
nauczyciel akademicki. Od 35 lat prowadzi w warszawskiej ASP pracownię rzeźby.
Jego dwie gipsowe płaskorzeźby („Razem w boju” „Razem w odbudowie”) zdobią
tunel schodów ruchomych przy warszawskiej Trasie W-Z. W latach 60. porzucił
konwencje socrealistyczne i tworzył geometryczne ażurowe rzeźby z metalu o
ogromnych rozmiarach, ustawiane w przestrzeni miejskiej. Następnie znów wrócił
do tradycyjnych rzeźb, jako współautor Międzynarodowego Pomnika Męczeństwa w
Oświęcimiu-Brzezince, a także pomnika Jana Pawła II odsłoniętego w 1983 r. na
dziedzińcu KUL w Lublinie.
Władysław Miecznik już w IIRP
odlewał rzeźby kameralne w brązie, np. „Dziki” na zamówienie kancelarii
prezydenta Mościckiego dla Hermanna Goringa. Po wojnie do jego pracowni
brązowniczo-grawerskiej przy ulicy Marszałkowskiej kierowano m.in. zamówienia
na miniatury kolumny Zygmunta III Wazy, które ozdabiały biurka najwyższych
urzędników w państwie. Władysław Miecznik współpracował głównie z rzeźbiarzem
Janem Małetą.
W odpowiedzi na pozew profesora zasłużony
właściciel pracowni odlewniczej wyjaśnił, że wykonał „małego powstańca” właśnie
według projektu nieżyjącego już artysty Małety.
Sąd nie ukrywa, że polega na
opinii biegłych - specjalistów z profesorskimi tytułami.
- Uważam za nieprawdopodobne - twierdzi
historyk sztuki Aleksander Wojciechowski - aby autorem wzorca statuetki z brązu
był rzeźbiarz Małeta. Stylistyczne cechy tej figurki odbiegają od wszystkiego, co
artysta tworzył na przestrzeni kilkudziesięciu lat. To nie jest poetyka tego
twórcy.
Na dowód biegły wyciąga fotografię
najbardziej znanego dzieła Małety na temat powstania warszawskiego, mianowicie
barokowej płaskorzeźby zatytułowanej przez autora „Ratuj, bo giniemy” Sędzia
widzi leżącego pod ceglanym murem powstańca, nad którym unosi się biały orzeł
z laurem. W tle kolumna króla Zygmunta (jeszcze nieroztrzaskana) i dziesiątki
rąk w błagalnym geście skierowanych do Chrystusa, który oderwał od krzyża rękę,
aby zasłonić sobie oczy. - Ktoś, kto gustuj e w baroku, nie wykonałby takiego
„małego powstańca” - twierdzi biegły.
Dla sądu nie jest to jednak
wystarczający dowód. Pozywający musi sam przedstawić historię słynnej rzeźby.
MAŁY POWSTANIEC W WITRYNIE
- W1946 r. byłem jeszcze studentem
ASP - zeznaje Jerzy Jarnuszkiewicz - gdy Związek Polskich Artystów Plastyków
ogłosił konkurs w salonie sztuki Nike na rzeźbę upamiętniającą powstanie warszawskie.
Po zajęciach na uczelni odgruzowywałem Starówkę jako wolontariusz Biura
Odbudowy Stolicy. To mnie inspirowało. Na konkurs ZPAP wysłałem gipsową rzeźbę
chłopca w powstańczym ekwipunku. Dostałem wyróżnienie.
Mija wiele lat. Zdolny student
zostaje profesorem, ma swoich uczniów, którzy admirują dorobek swego mistrza.
Pewnego dnia jeden ze studentów informuje go, że w witrynie firmy brązowniczej
Władysława Miecznika stoi wystawiona na sprzedaż statuetka z brązu, bardzo
podobna do „małego powstańca”.
- Może bym to puścił mimo uszu -
zeznaje Jarnuszkiewicz - ale właśnie zbliżał się 1 sierpnia, rocznica
powstania, i w wielu gazetach, m.in. w tygodniku „Stolica” ukazały się wywiady
z właścicielem tej znanej pracowni. Teksty były ilustrowane fotografią figurki
mojego powstańca, w niektórych pismach nazywanego Antkiem Rozpylaczem.
Profesor usiłował dochodzić swych
praw autorskich. Polubowne rozmowy z Miecznikiem nic nie dały, gdyż twierdził
on, że wykonał odlew rzeźby nieżyjącego już Małety (zmarł w 1962 r.), więc
Jarnuszkiewicz interweniował w sekcji rzeźby ZPAP, a także w sądzie cechowym.
Bez rezultatu. Pozostał tylko sąd powszechny.
Profesor ostatecznie złożył pozew,
gdy w 1978 r. przeczytał w „Życiu Warszawy” że mistrz Władysław Miecznik jest
fundatorem i wykonawcą pomnika
„Dziecko-bohater” dla Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. A właśnie taką
pierwotną nazwę nosiła w 1946 r. praca konkursowa Jerzego Jarnuszkiewicza
upamiętniająca powstanie warszawskie. Na zamieszczonej w dzienniku fotografii
daru donatora profesor zobaczył swojego „powstańca”.
PAMIĘCI SZWAGRA
Wersja Władysława Miecznika
zaprotokołowana przed sądem brzmi następująco: w powstaniu warszawskim zginął
jego niespełna 20 -letni szwagier. To była wielka rodzinna tragedia. Chciał ją
upamiętnić i zlecił Małecie wykonanie rzeźby symbolizującej okoliczności
śmierci młodego powstańca. Zaopatrzył go w fotografię szwagra.
Artysta nie wykorzystał zdjęcia,
bo jak tłumaczył, miał własną wizję dzieła. Przyniósł figurkę chłopaka w
panterce, z pistoletem maszynowym, którego dziecinność podkreślał opadający na
czoło zbyt duży hełm. Pierwsze odlewy zostały zrobione na początku 1946 r.
Wystawione w witrynie pracowni od razu znalazły chętnych nabywców.
Profesor nie może tego spokojnie
słuchać:
- Ależ to ja jestem autorem,
proszę wysokiego sądu - ripostuje. Nie mając swojego mieszkania, lepiłem z
gliny w pracowni BOS. Tam był duży ruch, wiele osób widziało mnie w trakcie
rzeźbienia. Dam ogłoszenie do prasy, że poszukuję świadków...
- Czy po ponad 30 latach można tak
dobrze zapamiętać drobne wydarzenie? - powątpiewa pozwany.
Na następną rozprawę rzeźbiarz
przynosi dwa pożółkłe wycinki prasowe z roku 1946. Ten z „Życia Warszawy”
informuje o rozstrzygnięciu konkursu o tematyce powstańczej w salonie Nike.
Wśród nagrodzonych - nazwisko Jerzego
Jarnuszkiewicza. Miesiąc później „Express Wieczorny” zamieścił notatkę o
wydaniu znaczka pocztowego z figurką małego powstańca. Ponieważ dziennikarz błędnie
przypisał autorstwo figurki twórcy znaczka, następnego dnia redakcja zamieściła sprostowanie,
że eksponowaną na znaczku rzeźbę wykonał Jerzy Jarnuszkiewicz.
Gdy sędzia zwraca się do
pozwanego, aby przedstawił dokumenty potwierdzające nabycie pierwowzoru od
Jana Małety, Władysław Miecznik bezradnie rozkłada ręce. Niestety, po 34 latach
model gdzieś przepadł. Ale gdyby nawet przypadkiem się odnalazł, prawdopodobnie
będzie bez podpisu; zaprzyjaźniony rzeźbiarz nie autoryzował przynoszonych do
pracowni prac. Wszyscy pracownicy go znali, nie mogło być mowy o pomyłce.
Sąd musi ponownie odwołać się do
wiedzy biegłych. Tym razem pytanie brzmi: - Czy podobieństwo obu rzeźb może być
wynikiem specyficznego tematu? Czy fakty historyczne mogły tak wpłynąć na artystów,
że niezależnie od siebie stworzyli postaci małego powstańca identyczne nawet w
szczegółach?
Profesor Wojciechowski daje
akademicki wykład: - Podobieństwo schematów ikonograficznych nigdy nie
prowadzi do powstania identycznych dzieł sztuki. Wskazują na to liczne
przykłady z różnych epok. Na przykład dwa włoskie renesansowe pomniki wodza
zwanego kondotierem. Jeden jest dziełem Verrocchia, a
drugi Donatella. W obu wypadkach wojownik siedzi na koniu, ma podobne
uzbrojenie. Oba dzieła są oparte na tym samym kanonie rzeźby rzymskiej. Oba
wyrażają te same idee wodzostwa - odwagę, dumę z dokonanych czynów wojennych.
Czyli pokrywa się wszystko: styl, epoka, kraj, temat, a nawet wymiary i rodzaj
tworzywa. Mimo to nikt nie stawia znaku równości między tymi pomnikami.
Wracając na polskie podwórko: jest
niemożliwością, aby sporne rzeźby powstały niezależnie od siebie. Ale wszelkie
wątpliwości co do autorstwa rzeźb rozproszyłaby analiza śladu dłuta twórcy.
Niestety, właściciel pracowni brązowniczej nie ma oryginału zlecenia. A odlew
może być wielokrotnie cyzelowany.
TRZEBA PRZEPROSIĆ
Profesor Jerzy Jarnuszkiewicz żąda
w powództwie, aby Władysław Miecznik zaprzestał dalszej eksploatacji rzeźby
znanej jako „mały powstaniec” „Antek Rozpylacz” czy „dziecko-bohater”. Wycofał
z obiegu istniejące odlewy, zniszczył niesprzedane egzemplarze. Ponadto pozwany
ma oświadczyć na łamach „Życia Warszawy”, „Kultury” i „Stolicy” że autorem
rzeźby przez niego odlewanej i rozpowszechnianej jest Jerzy Jarnuszkiewicz.
Oświadczeniu mają towarzyszyć wyrazy ubolewania z
powodu naruszenia praw autorskich twórcy rzeźby. Tytułem zwrotu bezprawnie
uzyskanych korzyści powód domaga się 200 tys. zł odszkodowania (w 1979 r.
średnia pensja wynosi 5327 zł).
Sąd wojewódzki potwierdza
naruszenie praw autorskich. Powództwo nie zostaje uwzględnione tylko w kwestii
sumy zadośćuczynienia, która zmalała do 6675 zł.
W wyniku apelacji wcześniejszy
wyrok jest rozszerzony o nakaz, aby wszystkie figurki odlane już przez
Miecznika zostały opatrzone napisem: „Według rzeźby Jerzego Jarnuszkiewicza”.
W ustnym uzasadnieniu wyroku
sędzia podkreśla, że zarówno powód, jak i pozwany zasługują na najwyższy
szacunek. Z jednej bowiem strony twórca dzieła broni swego prawa do autorstwa,
z drugiej mistrz sztuki odlewniczej w najlepszej wierze chroni pamięć zmarłego
rzeźbiarza, o którego autorstwie jest przekonany.
Żaden ze sprawozdawców sądowych,
których relacje z zakończenia procesu ukazują się w kilku tytułach, m.in. w
„Życiu Warszawy” „Prawie i Życiu” oraz w „Stolicy” nie komentuje tak
jednoznacznego opowiedzenia się sądu w kwestii intencji pozwanego.
TERAZ SIĘ WSTYDZĘ
Trzy lata później z inicjatywy
warszawskich harcerzy przy murze obronnym Starego Miasta ustawiono rzeźbę z
brązu przedstawiającą kilkuletniego chłopca w za dużych butach, opadającym na
czoło niemieckim stahlhelmie z orzełkiem i pistoletem maszynowym przewieszonym
przez ramię. Obok, na tablicy pamiątkowej z krzyżem harcerskim, wyryto fragment
popularnej powstańczej piosenki: „Warszawskie dzieci pójdziemy w bój/ za każdy
kamień Twój/ stolico damy krew” Upamiętniony na obelisku autor rzeź - by Jerzy
Jarnuszkiewicz wyznał w dodatku historycznym tygodnika „Polityka”: „Prowadzę
ze sobą samym spór o tę rzeźbę. Zaraz po wojnie uległem sentymentalnej potrzebie
spłacenia długu walczącym dzieciom, potem jednak zacząłem się wstydzić tej
rzeczy. Wyrzucałem sobie, że - choć nieświadomie - dokonałem manipulacji na
najbardziej intymnych uczuciach, zaniedbałem formę na rzecz treści, zrobiłem
knota”
W sierpniu 2010 r. do tego
wyznania nieżyjącego już artysty nawiązał aktor Marek Kondrat, który w
wywiadzie opublikowanym w „Polityce” stwierdził: „Zajęło mi parędziesiąt lat,
aby to sobie uświadomić. Gdy dziś widzę w telewizji jakieś afrykańskie małe
dziecko z karabinem na szyi, to myślę sobie: cóż
za zbrodniarz mu ten karabin założył. A myśmy taki emu dziecku postawili
pomnik”
Dyskusja na temat gloryfikacji
symbolu małego powstańca przeniosła się na inne łamy. Głosy wypowiadających się
były podzielone. Obrońcy idei twierdzili, że nie jest to pomnik bohatera, jak
uczą w szkołach, i przykład heroizmu. Jest to
antypomnik, ostrzeżenie, aby nie wciągać dzieci do wojny, nie dawać im
karabinu. A poza tym prawda historyczna jest taka, że w powstaniu dzieci do 14.
roku życia nie dostawały broni, mogły być tylko łącznikami lub roznosicielami
poczty polowej. I należy między bajki włożyć wieść gminną, jakoby pomnik
przedstawiał konkretnego chłopca, który poległ w obronie stolicy.
Przeciwnicy eksponowania rzeźby
nazywali pomnik wręcz hańbą dla społeczeństwa, które używa dziecka do
zabijania innego.
Maria Janion w wywiadzie rzece
udzielonym Kazimierze Szczuce w publikacji „Krytyki Politycznej” zarzuciła
Muzeum Powstania Warszawskiego - gdzie stoi replika pomnika małego powstańca -
że jest to przerażające: „Dla dzieci śmierć staje się rodzajem wielkiej
przygody. Tak oto konserwatyści mogą sobie podać rękę z producentami kultury
masowej ”
Oburzyło to prawicowego publicystę
Tomasza Terlikowskiego, który z dumą ogłosił, że chciałby wychować swoje dzieci
na powstańców. (Później wyjaśnił, że miał na myśli wychowanie w poczuciu chęci
obrony wyższych wartości). Natomiast Jan Ołdakowski, dyrektor muzeum,
odpowiedział prof. Marii Janion w Radiu ZET: „Pomnik małego powstańca jest
metaforą. To jest krzyk rozpaczy, nie wykład historyczny”
Dyskusje warszawiaków zakończył
nieoczekiwany happening: w czerwcu 2011 r. grupa młodzieży przystroiła chłopca
z pomnika balonami, a pod monumentem postawiła dziecięcy basenik z wodą i
zjeżdżalnię. W pobliżu pojawiło się też koło ratunkowe w kształcie żółwia i
wiaderko. Na stronie inicjatorów akcji można było przeczytać: „Przywróciliśmy
małemu bohaterowi dzieciństwo”.
Nikt z uczestników opisanego
procesu nie doczekał takiego finału. Władysław Miecznik zmarł w 1989 r., Jerzy
Jarnuszkiewicz w 2005 r. Ale jeszcze w 2008 r. na Allegro można było kupić
odlaną w brązie rzeźbę małego powstańca za 949 zł. Na kamiennej podstawce
statuetki widniała informacja: autor Jan Małeta, wytwórnia artystyczna
Władysław Miecznik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz