To cudowny przykład na to, że
Kościół jest różnorodny.
BŁAŻEJ STRZELCZYK: Jesteś jeszcze księdzem?
KS. KAZIMIERZ SOWA: No
jasne, że jestem. A nie politykiem?
W ogóle nie traktuję siebie w
kategoriach politycznych. Rozumianych jako działanie w jakiejś strukturze i po
którejś ze stron.
Ksiądz
powinien się angażować w kampanie prezydenckie?
Choćbyś nie wiem jak skrupulatnie
kontrolował to, co robię i mówię, nie znajdziesz ani jednego momentu, w którym
stojąc przy ołtarzu, zrobiłbym choć aluzję do tego, na kogo należy głosować i
jaki wybór polityczny jest lepszy, a jaki gorszy.
Księdzem
jesteś 24 godziny na dobę.
Jest różnica między słowami z
ambony i wpisami na Facebooku.
Ależ Ty
jesteś subtelny.
Życie składa się z subtelności.
Subtelnie
podczas kampanii publikowałeś zdjęcia z prezydentem.
No, OK. Nie ukrywałem tego, że
wspieram Komorowskiego.
Pisałeś, że
to najlepszy kandydat.
Byłem jego sympatykiem. Sekundowałem
mu.
To może
wystąpisz w reklamie PO?
Nie! Odmówiłem już kiedyś
pojawienia się w komitecie.
Boli Cię,
gdy księża wspierają PiS. Nie boli Cię, gdy sam wspierasz PO.
Boh, jeśli ci księża robią to z
ambony. Używają ołtarza. Wykorzystują do politycznej manifestacji cytatów
biblijnych.
Ty robisz
to samo.
Nie. To jest różnica. Zasadnicza.
Jeśli uważasz, że Andrzej Duda został prezydentem, bo wybory były w dzień
Zesłania Ducha Świętego, albo że z faktu obecności w Piśmie Świętym fragmentu
„Pan miłuje prawo i sprawiedliwość” wynika, że Andrzej Duda jest Mesjaszem, to
jest jakaś parodia.
I ołtarza
do wyrażenia poglądów politycznych nie wykorzystujesz?
Nie.
W takim
razie co robiliście w dniu inauguracji prezydentury Dudy w kościele Wizytek,
razem z ks. Seniukiem, ks. Lutrem i ks. Opielą?
Intencja zawierała się w tym, co
ks. Seniuk powiedział na początku: „dziękujemy za to, co dobrego stało się
podczas tej prezydentury, i z prośbą o błogosławieństwo dla rodziny państwa
Komorowskich”. Odprawiliśmy mszę w ich intencji.
A co
dobrego wydarzyło się podczas tej prezydentury?
Wiele rzeczy. Myślę, że to w ogóle
był dobry czas dla Polski. Spokoju i wyciszenia emocji, które pięć lat temu
zaprowadziły nas na skraj. Temperatura została obniżona.
Andrzej
Duda też mówi, że wyciszy emocje. A wydarzyło się coś złego przez ostatnie pięć
lat?
Generalnie uważam, że to była
dobra prezydentura.
Podpisanie
ustawy o in vitro to sukces?
To zła ustawa. Uchwalona w złym
czasie i w nie najlepszy sposób.
Nie powinna
zrewidować Twoich poglądów na temat Komorowskiego?
Rzeczywiście sprawa jest
delikatna, dotyczy fundamentów. Ochrony życia. Uważani, że ta ustawa jest zbyt
szeroka, bardzo liberalna, na dodatek niekoherentna z Konstytucją. Ale jednocześnie
coś zmienia. Coś, co dotychczas było pozbawione ram prawnych.
Jej
podpisanie nie rewiduje Twoich poglądów?
Oczywiście prezydent mógł jej nie
podpisać albo - co byłoby pewnie najszczęśliwszym rozwiązaniem - skierować ją
do Trybunału Konstytucyjnego. Ale zastanawiam się, czy ci, którzy krytykują
prezydenta, zrobili wszystko, żeby prawo było lepsze. Kościół musi uderzyć
się w piersi i powiedzieć, że gdy złożono propozycję Gowina, stawiać wszystko
na jedną kartę i bał się kompromisu.
Ja nie chcę apoteozować
Komorowskiego, bo uważam, że poniósł też jakiś rodzaj porażki. Nie umiał się
zdystansować od tego, co się działo w polityce państwowej. Od polityki obozu
rządzącego.
Kto
zorganizował mszę u wizytek?
Środowisko warszawskiej
inteligencji katolickiej. Jeśli chcemy patrzeć przez okulary partyjne, to
zażartowałbym, że ta msza była organizowana przez weteranów Unii Demokratycznej.
To byli ludzie, którzy poprosili księdza Seniuka o taką mszę.
Nie
zaprosili biskupa.
Sądzę, że nie chcieli czynić z
mszy manifestacji.
Biskup na mszy to manifestacja?
Jego obecność podnosi rangę
wydarzenia.
Chcieliście przeprosić Komorowskiego.
Wylane na niego pomyje są
przerażające.
Gdyby był tam biskup, wasze intencje
byłby wiarygodniejsze.
Dotykasz ważnego momentu, który został
w tej modlitwie zafałszowany. Ks. Seniuk powiedział: „nie jesteśmy episkop
ot \ ludzie zaczęli bić brawo. Ale ks. Seniuk od razu dodał: Jesteśmy presbiteroi.
Obawiam się, że wszyscy mnie źle zrozumieliście”. Chciał zaznaczyć, że jego
przeprosiny są osobiste, ale nie są stanowiskiem Kościoła. Gdyby był biskup,
mielibyśmy dystansowanie się od opinii, które płyną z ust innych hierarchów.
To by zostało zinterpretowane: „Kościół Komorowskiego i Kościół Dudy”.
Właśnie tak to jest komentowane.
Mam nadzieję, że paru biskupów,
którzy często mówili, iż cenią Komorowskiego i utrzymują z nim kontakty, kiedy
usłyszało różne brednie i widziało kubły pomyj wylewane na prezydenta, to
sięgnęło za telefon i powiedziało: „Jest mi przynajmniej głupio, że ktoś coś
takiego mówi”.
Byłeś na mszy po zaprzysiężeniu
Andrzeja Dudy?
Nie byłem. Nie byłem też 5 i 10
lat temu na mszach inauguracyjnych prezydenturę. Te liturgie są elementem
ceremoniału państwowego. I, żeby sprawa była jasna, mają swoje uzasadnienie i
kontekst.
Andrzej Duda jest Twoim prezydentem?
Tak, bo jest prezydentem mojego
kraju.
Jesteś z tego zadowolony?
Nie.
Dlaczego?
Uważam, że był lepszy kandydat.
Przegrałeś, bo przegrał Komorowski?
Jako wyborca, sympatyk, tak.
Odebrałem ten wynik ze smutkiem.
I co teraz? Czekasz na zmianę w fotelu
prezydenckim?
Absolutnie nie. „Przeczekiwanie”
jest absurdem. Państwo nie może tak funkcjonować. Gdy nie wygrywa mój
kandydat, nie mogę się obrażać i jak mały Dyzio odwracać na pięcie.
Godzinę przed Waszą mszą w intencji
prezydenta Komorowskiego w tym samym kościele odbyta się msza w intencji
Andrzeja Dudy. Byłeś na niej?
Byłem już wtedy w kościele.
Ale na mszy Cię nie było.
Nie byłem w koncelebrze.
Modlisz się w ogóle za Andrzeja Dudę?
Modliłem się w dniu, gdy
przyjmował urząd prezydencki, rano.
Nie na oficjalnej mszy.
No nie.
Dość selektywnie podchodzisz do tej
modlitwy za ojczyznę i prezydentów. Wiesz, co myślę? Dwóch prezydentów. Dwa
Kościoły. Dwa obozy, które stoją z dala od siebie. I próbujesz mnie przekonać,
że nie wykorzystujesz ołtarza do manifestacji politycznych poglądów.
Kościół podczas mszy w intencji
prezydenta Komorowskiego był otwarty dla wszystkich. Nikt z nas nie sprawdzał
legitymacji partyjnych. Myślę, że to cudowny przykład na to, że Kościół jest
różnorodny. Czasem, gdy widzę dwóch księży przy ołtarzu i wiem, że mają różne
poglądy polityczne, to myślę, że jest to też odzwierciedlenie tego, jak
rysują się różnice w społeczeństwie. Jeśli jeden i drugi nie wykorzystuje
ołtarza do tego, żeby przeciągnąć wiernych na swoją stronę, to nie widzę w tym
nic złego.
To społeczeństwo nie jest „poróżnione”,
to społeczeństwo jest „dramatycznie podzielone”.
Zadaniem Kościoła jest oczywiście
budowanie jedności. Ale na pierwszym poziomie jedności jest to, co się odnosi
do sfery duchowej i religijnej. Nie sądzę, żeby Kościół musiał wymagać
jedności poglądów politycznych, ekonomicznych.
Gdybyście, stojąc przy tym ołtarzu,
różnili się doświadczeniem duchowym, wrażliwością religijną, nie byłoby
problemów. A Wy w nosie macie doświadczenie wiary. Wolicie się naparzać na
gruncie polityki.
Czy można zmusić kogoś, żeby
stanął przy drugim, jeśli nie chce stać w tym samym szeregu?
Czyli tak już będzie zawsze? Oni swoje,
my swoje, a jedność to tylko bon mot?
Zarzucasz nam, że celebrowaliśmy
partyjną mszę. Nie zgadzam się z tym, choć, owszem, do kościoła przyszli
ludzie motywowani sympatią do Bronisława Komorowskiego. Sam miałem podczas
tej mszy moment krytyczny, uważam, że liturgia nie jest miejscem na oklaski.
Zapewniam jednocześnie, że ta msza była jak
najbardziej katolicka. Nie miała na celu krytykowania kogokolwiek.
Niewątpliwie obecność prezydenta ogniskowała na nim uwagę. Nie było jednak
sytuacji, by ktoś komuś złorzeczył. Poza tym mam wrażenie, że skazujesz sferę
polityczną na niebyt. Traktujesz politykę jako coś, co nie powinno nas
dotykać. Co jest skażone.
Bo ja nie potrzebuję wiedzieć, na kogo
głosujesz. Jesteś księdzem. Potrzebuję przyjść do Ciebie po rozgrzeszenie,
komunię, ewentualnie poradę duchową.
Zaraz, zaraz. Uważasz, że przez
to, że wiesz, na kogo głosuję, to cię nie rozgrzeszę?
Zrobisz to.
I to jest Twoje zadanie. A
nie to, żeby bawić się w polityka.
Nie widzę nic niestosownego w tym,
co robię. Nie musisz się spowiadać z poglądów politycznych. Oczywiście to, że
przed moim nazwiskiem jest „ks.”, powoduje skrajne emocje. Jedni myślą:
„dobrze, że można być księdzem i głosować na Platformę”. Inni odsądzają mnie
od czci i wiary.
Gdybyś przyszedł dziś rano na
mszę, którą odprawiałem, miałbyś inne wrażenie. Nie chcę, żeby to brzmiało jak
tanie usprawiedliwienie, ale naprawdę o relacjach między człowiekiem wierzącym
a Bogiem decyduje doświadczenie, jakie ma w parafii, a nie ksiądz występujący
w telewizji. Uważam, że granicy partyjnego zaangażowania nie przekraczam. Być
może jestem na jej obrzeżu, może nawet po niej chodzę. Ale wszystko po to, żeby
powiedzieć: przykro mi, PiS nie ma monopolu na reprezentowanie Kościoła.
Poglądy możesz mieć, ale potrzebujesz
do ich wyrazu partii politycznych? Widzisz, że to wprowadza podziały.
Oczywiście mój kręgosłup ideowy
jest poza obiegiem życia partyjnego. Ślubu z PO nie wziąłem. Nie ślubowałem
dozgonnego przywiązania. Jeszcze raz powtarzam: w moim przekonaniu jest to
najlepsza propozycja polityczna. I zgadzam się, że za politykę powinni być
odpowiedzialni świeccy. Ale ja też mogę mieć własne zdanie.
I to jest standard kapłaństwa?
Chcę, żeby określenie, kto jest mi
bliższy, a kto dalszy światopoglądowo, w ogóle nie miało znaczenia. Nie było
powodem do rozmowy, skądinąd miłej, takiej jak ta.
Jeśli ksiądz głosi coś z urzędu,
przemawia z ambony, ustawiając się w szeregu partyjnym, to to jest złe. Jeśli
mniej lub bardziej otwarcie przyznaje, na kogo głosuje - nie ma w tym nic
złego. Choć być może masz rację, że wiąże się z dużym ryzykiem.
Rozmawiał
BŁAŻEJ STRZELCZYK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz