Z Forum Ekonomicznego
w Krynicy Jarosław Kaczyński wrócił z nagrodą dla Człowieka Roku, wielki biznes
z podkulonym ogonem, a obserwatorzy z poczuciem niesmaku i manipulacji. Polskie
Davos uznało, że PiS już wygrało wybory.
Joanna Solska
Najszybciej,
bo od razu po wręczeniu nagrody dla lidera PiS, zareagował Marek Sowa,
marszałek Małopolski. Oburzył się na Twitterze na słowa Jacka Karnowskiego,
redaktora propisowskiego pisma „wSieci”, który stwierdził, że nagrodę
przyznano jednogłośnie. - Kłamstwo krynickie - mówi marszałek Sowa. - Jarosław
Kaczyński dostał 9 głosów na 28 głosujących. 7 oddano na premiera Ukrainy
Arsenija Jaceniuka, po 6 na Herberta Wirtha, prezesa KGHM, oraz reprezentację
siatkarzy. Głosowanie było elektroniczne. W Krynicy jurorzy podnosili
rękę, przyjmując tylko do wiadomości wyniki głosowania. Marszałek Sowa ma
kłopot, ponieważ jego urząd wspiera corocznie Forum Ekonomiczne w Krynicy sporą
kwotą 1,2 min zł. Wychodzi na to, że platformiany samorząd wsparł pisowską
imprezę.
Karnowski, świeżo powołany członek
Rady Programowej, wygłosił w jej imieniu laudację. Uznał, że nagrodę wręczono
liderowi PiS jako menedżerowi wielkiej zmiany. Rada doceniła te cechy laureata,
które ceni świat biznesu: konsekwencję, wolę działania, zdolność podnoszenia
się po porażkach, umiejętność kreowania wizji. Obecnych zamurowało. Zdziwiony
był nawet laureat. Polskie Davos uhonorowało lidera partii, która
w kampanii wyborczej obiecuje rozdawnictwo publicznych pieniędzy, jakiego
jeszcze nie było.
- Gdyby nagrodę dostał Andrzej
Duda, nikt by się nie zdziwił. On naprawdę osiągnął sukces. Ale na Dudę, jak
się okazało, nie głosował nawet ten, kto go zgłosił. Dostał zero głosów-
dziwi się Stanisław Ciosek, także członek rady. W prywatnej rozmowie usłyszał
od Aleksandra Kwaśniewskiego, którego nie było na wręczeniu
nagrody, że „wchodzą PiS bez
wazeliny”. Trudno się nie zgodzić. Ciosek twierdzi, że sam zrobił unik i
głosował na siatkarzy.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski,
jako członek rady, także firmuje nagrodę swoim autorytetem. On też był jej
laureatem, podobnie jak Bronisław Komorowski i Donald Tusk. Wszystkich
uhonorowano, kiedy już było wiadomo za co. Jarosław Kaczyński po raz pierwszy
otrzymał nagrodę akonto. Przyznanie tytułu liderowi partii, która dopiero ma
zamiar przejąć władzę, może więc nieco Radę Programową ośmieszać. Zwłaszcza że
chodzi o „osiągnięcia w2014 r.”. Czyli jakie? Ciosek zażądał od Zygmunta
Berdychowskiego, szefa Rady Programowej, by oświadczył, jak było naprawdę. Bez
skutku. Davos się skończyło, poczucie niesmaku rosło.
Wykiwani czy
walkowerem?
Już po powrocie z Krynicy
zareagował inny juror - Aleksander Grad, były minister skarbu, obecnie
wiceprezes Tauronu. Mówiąc językiem marszałka Sowy, kłamstw krynickich mogło
być kilka. Więc Grad publicznie zwraca się do Zygmunta Berdychowskiego o
odpowiedź na kilka pytań. M.in. o to, kto brał udział w głosowaniu. A przede
wszystkim o to, by ujawnił, jakie osoby ostatnio zostały członkami Rady
Programowej i kiedy.
Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi
tu m.in. o Wojciecha Wróblewskiego (PZU) i Krzysztofa Gawkowskiego (SLD
zastąpił w tym gronie nieżyjącego Józefa Oleksego), który twierdzi, że głosował
na Wirtha, ale przede wszystkim o Jacka Karnowskiego, prof. Piotra Glińskiego (PiS), Macieja Łopińskiego (Kancelaria
Prezydenta) , Pawła Lisickiego (prawicowy tygodnik „Do Rzeczy) oraz Marka
Kuchcińskiego (PiS). O składzie Rady Programowej
decyduje jej przewodniczący. Nowi członkowie zostali zaprezentowani dopiero w
Krynicy. Nikt ze starych nie zaprotestował.
Cezary Grabarczyk, polityk PO,
były minister sprawiedliwości, zaprotestować nie mógł, ponieważ w Krynicy go
nie było. Nie mógł opuścić ważnego posiedzenia Sejmu. Elektronicznie głosował
na siatkarzy. - Ograli nas -
przyznaje. Prawdę mówiąc, oddali pojedynek walkowerem. Politycy koalicji,
będący w Radzie Programowej, glosowanie sobie odpuścili. Tak wynika z
nieoficjalnych doniesień. Zarówno Hanna Gronkiewicz-Waltz, jak i Jerzy Buzek,
Teresa Kamińska czy Jan Bury z PSL. Nie głosował też Jacek Majchrowski,
prezydent Krakowa, biskup Tadeusz Pieronek, biznesmen Grzegorz Hajdarowicz,
lokalny samorządowiec Dariusz Reśko.
Grabarczyk jeszcze nie wie, co
zrobi z tym fantem. Może zrezygnuje z rady? Nie rozumie, jak można nagradzać
kogoś, kto jest odpowiedzialny za to, co się działo w SKOK. Włodzimierz Cimoszewicz
(nie zasiada w radzie) już zapowiedział, że do Krynicy jeździć nie zamierza. Prof. Leszek Balcerowicz chętnie by poznał nazwiska wybitnych
ekonomistów, którzy głosowali na Jarosława Kaczyńskiego. Utarło się, że
Człowieka Roku wyłaniają wybitne postaci życia publicznego i wielki biznes.
Ekonomiczne forum polityczne
Bezsprzecznie należy do tego grona
Krzysztof Pawiński, współtwórca wielkiej firmy Maspex z Wadowic.
To jedyny polski koncern spożywczy, który powoli staje się globalny. Na razie
ma zasięg środkowoeuropejski. Pawiński nie mówi, na kogo głosował. I nie
zamierza protestować, ponieważ faktem jest, że nikt z nominowanych więcej od
Jarosława Kaczyńskiego głosów nie dostał. Na tematy polityczne wypowiadać się
nie chce. Filozoficznie stwierdza: - Nic się wczoraj nie zaczęło, nic się jutro nie skończy.
Maciej Owczarek, były szef energetycznej firmy ENEA, odsyła do Zygmunta
Berdychowskiego. Inni zapewniają, że głosowali na siatkarzy. Dziwne, że
siatkarze przegrali z Kaczyńskim.
Zygmunt Berdychowski jest twórcą i
animatorem Forum Ekonomicznego w Krynicy, bez niego ta impreza nie istnieje.
Były poseł AWS, do niedawna radny wojewódzki PO, na razie nadal jest członkiem
tej partii. Formalnie organizatorem jest Fundacja Instytut Studiów Wschodnich,
założona przez Berdychowskiego, z kapitałem 1,5 tys. zł. Jak wszystkie fundacje
podlega nadzorowi ministra kultury i nie płaci podatków, jeśli zyski wydaje na
cele statutowe. Czyli m.in. „Krzewienie edukacji społecznej i politycznej w
służbie demokratycznej przyszłości Rzeczypospolitej Polskiej i państw
położonych w Europie Środkowo-Wschodniej”. Berdychowski nawet nie jest jej
prezesem. Prowadzi własną działalność gospodarczą, fundacja jest jego
partnerem biznesowym.
Nagrodę Człowieka Roku przyznaje
od 25 lat. Można się więc zdziwić, że Aleksander Grad dopiero teraz pyta
publicznie, jaki jest regulamin jej przyznawania. Niemniej pytanie jest
zasadne. Bo kryteria wyglądają na mocno elastyczne. Ciosek pierwotnie chciał
nominować Angelę Merkel,
ale musiał zrezygnować. Laureatem może bowiem
zostać tylko osoba, która na imprezie w Krynicy będzie obecna. Ale nie musi.
Jan Paweł II nagrodę dostał, chociaż nie przyjechał. W jego imieniu odebrał ją
biskup Pieronek. Premier Ukrainy, Jaceniuk (7 głosów), także obecny nie był.
Nieczytelny jest także dobór
członków Rady Programowej. Oprócz osób, których obecność wydaje się oczywista,
są też takie, których dorobek biznesowy ani publiczny nie poraża. Choćby dokooptowani
ostatnio. Przychodzą i odchodzą z woli Berdychowskiego. Jeden z byłych
członków rady mówi: - Zygmunt
dobiera ludzi, dzięki którym ten biznes lepiej się kręci. Ja odszedłem, gdy
moje znaczenie polityczne zmalało.
A biznes kręci się świetnie. Forum
Ekonomiczne w Krynicy ma swoją markę, liczy się w regionie. Zdaniem marszałka
Sowy jego logo warte jest dziś ok. 10 min zł. Na tę wartość pracował nie tylko
Berdychowski, ale - przede wszystkim - kolejni premierzy i prezydenci.
Aleksander Kwaśniewski, Lech Wałęsa, Józef Oleksy, lecz także Donald Tusk czy
Bronisław Komorowski. Dzięki temu że bywali na
forum, ściągał tu również biznes. Zwłaszcza zarządy wielkich firm
kontrolowanych przez państwo. To politycy stali się kołem zamachowym forum.
Obecność znakomitych gości
przekłada się na pieniądze. - Za
obecność w Krynicy trzeba słono płacić - zwierza się prezes dużej
firmy. Akredytacja dla jednej osoby kosztuje 5-6 tys. zł, zapewnia hotel i
wyżywienie. Przyjeżdża ok. 2-3 tys. osób. Grono sponsorów nie ogranicza się do
urzędu marszałkowskiego Małopolski. Nakażdej imprezie sponsorów jest
kilkudziesięciu, nazywają się partnerami. Zaszczyt bycia partnerem kosztuje
firmę ok. 100 tys. zł. Sponsor musi mieć też stoisko, najlepiej jak najbliżej
głównego deptaka, to kolejne 20 tys. zł. Minimum, bo ceny i stawki negocjuje
się z Berdychowskim.
Strumień pieniędzy przestanie do
fundacji płynąć, jeśli politycy zawiodą. Trudno się dziwić Berdychowskiemu, że
zagospodarował przestrzeń, którą zlekceważyli jego koledzy partyjni.
Zapraszając tych, którzy po władzę idą. - Od pewnego czasu było już oczywiste, że impreza stanie się pisowska. Do
Krynicy przyjechał nie tylko prezydent Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński, ale
także Beata Szydło i wielu innych liderów tej partii. Biznes licznie skorzystał
z okazji, żeby się przyszłej władzy pokłonić. Zwłaszcza że nie było obecnej.
Platforma, która w natłoku
wielkich spraw forum zlekceważyła, teraz zobaczyła, że zrobił się problem.
Kłopot ma też Berdychowski. - Finansowo
forum się obroniło, ale wiarygodność i powaga imprezy zostały naruszone -
uważa polityk, „którego polityczne znaczenie zmalało”.
Biznes to
biznes
Biznes w obecności liderów PiS
pokazał zupełnie inną twarz. Zwłaszcza prezesi wielkich spółek kontrolowanych
przez państwo. Postanowili skorzystać z okazji, żeby zademonstrować zmianę poglądów
lub gotowość do zmian. Pokazać, że myślą już tak samo jak nowa władza. Może uda
się dłużej utrzymać intratne stanowisko?
Ci sami ludzie, którzy jeszcze
niedawno mieli za złe PO, że odeszła od liberalizmu, od rynkowych reform,
skręca w lewo, za wolno prywatyzuje, w Krynicy dali koncert pod hasłem „Duże
jest piękne”. Duże, czyli kontrolowane przez państwo. Jacek Krawiec, szef PKN
Orlen, w komunikacie PAP: „W tej chwili dominuje trend, z którym ja się
utożsamiam, że państwo nie może rezygnować z kontroli właścicielskiej nad
przedsiębiorstwami w obrębie gospodarki (...) Państwo nie powinno ograniczać
się do roli nocnego stróża”. Wtórowali mu pozostali prezesi.
Krawiec nie jest członkiem Rady
Programowej, wpływu na nagrodę dla Jarosława Kaczyńskiego nie miał. Ale Paweł
Olechnowicz, szef Lotosu, jak najbardziej. Ma wprawę w zabieganiu o poparcie
polityków, na fotelu prezesa przetrwał nawet rządy PiS. Teraz usłyszał, że
Beata Szydło zamierza wcielić wżycie pomysł Jana Kulczyka i połączyć Lotos z
Orlenem. Przynajmniej na razie zamierza.
Janusz Steinhoff (głos na
siatkarzy), były wicepremier, ciągle ma pretensje do obecnego rządu o
marginalizację OFE. I żałuje, że nikt w Krynicy nie mówi o konieczności
zamykania kopalń. Biznes jakoś nie korzysta z okazji, by podyskutować o tym z
przyszłą władzą. Bankowcy też już nie protestują przeciwko repolonizacji
banków, która jeszcze niedawno tak ich oburzała, a podatek bankowy uważają już
za oczywistość. Wielką radość z nadchodzącej zmiany demonstrował Michał
Machlejd, wręczając laureatowi nagrodę Człowieka Roku. Szefuje Dalkii, dawniej
SPEC. Reprezentuje też BCC, może prezes go zapamięta.
Herbert Wirth, prezes KGHM
(głosował na siebie), ma poczucie niesmaku, ale także nadzieję, że dla nowej
władzy będą liczyły się przede wszystkim kompetencje. Tak przecież liderzy PiS
deklarują. Nawet Zbigniew Niemczycki, który zapewnia, że interesów z państwem
nie robi, uważa, że trzeba nowej władzy dać szansę. Platformę krytykował za
arogancję. Zmiana nastrojów kłuje w oczy, ale łatwo ją wytłumaczyć. Liderów PO
zawsze można było głośno krytykować, zgłaszać pretensje. Odwaga była tania,
Platformy nikt się nie bał. Teraz zdrożała, lepiej podkulić ogon. Za dużo jest
do stracenia, bo z PiS raczej nie ma żartów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz