poniedziałek, 7 września 2015

HOTEL ROBOTNICZY



Wczasy w luksusowym apartamencie. Wyszywane ręczniki dla psa. Jedzenie i alkohol na koszt hotelu, a przy wyjeździe kartony z wędzonymi rybami w bagażniku. Darmowe zabiegi odnowy biologicznej. Tak wypoczywa Piotr Duda, szef Solidarności.

WOJCIECH CIEŚLA, MICHAŁ KRZYMOWSKI

Szef Solidarności często podkre­śla, że jest dumny z dziedzictwa związku, powołanego robotni­czym protestem 1980 roku. - Nie ma nic wspanialszego niż pomaganie polskim pra­cownikom - deklaruje.
Kilka dni temu w Szczecinie, podczas ob­chodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, Piotr Duda dużo mówił o biedzie, umowach śmieciowych, pracy na czarno, przedmiotowym traktowaniu pracowników i bezrobociu: - To wszystko boli, g bo to nie tak miało wyglądać.
„Newsweek” dowiedział się, jak przewodniczący Duda odpoczywa od zmagań z biedą i wyzyskiem pracowników: relaksuje się w Kołobrzegu w luksusowym apartamencie uzdrowiska „Bałtyk”, w którym noc kosztuje blisko 1300 zł. Według pracowni­ków „Bałtyku” Duda korzysta z apartamen­tu za darmo albo płaci 85 złotych - czyli tyle, ile za nocleg służbowy. Nie płaci za ekstra potrawy i alkohol, tak zwane wstawki, któ­re obsługa przywozi mu do pokoju. Nie płaci też za zabiegi odnowy biologicznej. Obsługa „Bałtyku” twierdzi, że gdy prze­wodniczący wyrusza do domu, pracownicy pakują mu do bagażnika kilka kilogramów świeżych ryb. Za nie też nie płaci.
Dotarliśmy do dziesięciorga świadków wizyt przewodniczącego w „Bałtyku”. Nasi rozmówcy - związkowcy, pracownicy fi­zyczni, kierownicy, kelnerzy, niższy per­sonel, pracownicy kuchni uzdrowiska - potwierdzili informacje o kulisach roz­liczeń za luksusowe wczasy szefa Soli­darności. Dysponujemy ich pisemnymi oświadczeniami: w razie procesu powtórzą w sądzie to, o czym nam opowiedzieli.

Klienci z NFZ patrzą na penthouse
Gmach „Bałtyku” góruje nad plażą - to największy, najbardziej okazały budynek w okolicach kołobrzeskiego deptaku i molo. Moloch na 650 miejsc noclegowych. Za turnusy gości płaci NFZ, pokoje wynajmo­wane są też komercyjnie („Bałtyk” upodo­bali sobie emeryci z Niemiec). Goście mają do dyspozycji gabinety rehabilitacji, spa i duży basen.
Od kilkunastu lat „Bałtykiem” zarządza gdańska spółka Dekom, należąca do NSZZ Solidarność. - Wcześniej hotel należał do OPZZ - opowiada jeden z pracowników z długim stażem. - Potem, w zamian za mienie odebrane Solidarności w stanie wo­jennym, NSZZ przejął majątek po OPZZ; dostali „Bałtyk”, budynek w Gdańsku, bu­dynki w Kielcach i Białymstoku. A że związek nie mógł prowadzić działalności gospodarczej, więc powołał spółkę Dekom. To firma, w której karty rozdaje zarząd So­lidarności. Nazwa spółki pochodzi od sło­wa „dekomunizacja”.
Jeszcze dwa lata temu „Bałtyk” miał sześć pięter. Mieszkańcy 46-tysięcznego Kołobrzegu pamiętają, że na dachu szóste­go piętra, na starym tarasie, odbywały się przedstawienia teatralne. W2013 r. w miejscu tarasu wyrosło kolejne, siódme piętro. Nie można się tu dostać zwykłymi win­dami - trzeba wjechać windą umieszczoną w osobnej klatce schodowej. Standard dziesięciu apartamentów odbiega od stan­dardu pozostałych pokojów.
Mówi X, jeden z menedżerów w „Bałty­ku”: - Obsługujemy klientów z NFZ, eko­nomicznie budowa luksusowej enklawy nie miała sensu. Na pozostałych piętrach jest po 35 pokoi, ceny od 170 do 400, 500 zł w lecie. Tymczasem nad nimi wyrosło nagle dziesięć superluksusowych penthouse’ow. Tylko jed­na noc w apartamencie na rogu, z widokiem na morze, kosztuje 1300 złotych.
- To niewiele mniej od pensji minimal­nej - śmieje się nasz rozmówca. - Czy penthouse’y się sprzedają? W maju zajęte były tylko w jednej trzeciej. Cała reszta ho­telu była niemal całkowicie zajęta.
Y, pracownik hotelu: - Od czasu do czasu zdarzają się imprezy związkowe. Pamiętam dwie, trzy duże. Wtedy Komisja Krajowa za to płaci, jakieś 100 osób mieszka tu przez trzy dni. Siódme piętro jest w całości zajęte.
Zdjęcia najbardziej luksusowego apar­tamentu, z najlepszym widokiem na mo­rze, zdobią foldery reklamowe „Bałtyku”. To chluba uzdrowiska, pokój numer 1708. Obsługa mówi o nim: „apartament Dudy”.

Na sofie za dziesięć tysięcy
Przewodniczący NSZZ Solidarność jest członkiem rady nadzorczej Dekomu.
W „Bałtyku” bywa regularnie - na służbo­wych zjazdach Komisji Krajowej Solidar­ności, szkoleniach i prywatnie. Od dwóch lat zatrzymuje się właśnie na siódmym piętrze.
- 1708? Pokój Dudy - potwierdza X, me­nedżer z „Bałtyku”. - W innym nie wolno nam go zameldować. Jeżeli przez przy­padek 1708 jest zajęty, dostaje inny, rów­nie luksusowy apartament na tym samym piętrze. Siódme piętro jest najlepsze, penthouse’y mają od 80 do 150 metrów. Standard pokojów z niższych pięter to przeciętnie trzy gwiazdki, może trzy plus. Siódme piętro ma ich pięć.
Według świadków, z którymi rozmawia­liśmy, w ciągu ostatnich dwóch lat Piotr Duda cztery, pięć razy przyjeżdżał do „Bał­tyku” prywatnie, także z żoną. Zostawał na kilka dni. I on, i jego bliscy korzystali z za­biegów. Według naszych rozmówców szef Solidarności nie płacił za noclegi i odnowę biologiczną. Potwierdza to karta zabiego­wa z maja tego roku, którą pokazują nam pracownicy. Wynika z niej, że za kuracje dla siebie i żony Duda zapłacił „0,00 złotych”.
Mówi X: - Zwykły związkowiec z Gliwic czy Radomia tu nie przyjedzie. Musiałby zapłacić 100 procent, więc go zwyczajnie nie stać.
Apartament 1708 jest luksusowy. Widać dbałość o drogie, designerskie materiały. W olbrzymiej łazience do wanny schodzi się poniżej poziomu podłogi, po kąpieli wy­począć można na wygodnej kanapie. Sau­na, dwie sypialnie, widok z dwóch stron na morze, olbrzymi balkon. W jednej sypialni - szklany sufit, przez który można w nocy patrzeć na gwiazdy. Telewizor na pół ściany i konsola do gier. Ekskluzywne lampy, dy­wany i meble - 150 metrów kwadratowych luksusu. Na balkonie plastikowa, odporna na deszcz i podświetlana sofa; jak wynika z faktur, które zdobył „Newsweek” koszto­wała 10 tys. zł.
X: - Żeby tu zamieszkać na preferencyj­nych warunkach, wystarczy być znajomym ludzi z zarządu Dekomu albo pana Dudy. Albo kogoś z władz Solidarności. W kom­puterowym systemie w recepcji jest dużo wpisów na nazwisko Dudy. O jego znajo­mych wśród pracowników mówiło się „VIP od Dudy”, „VIP od prezesa”. Przy obiekcie na 650 osób to ważna informacja.
W wydruku z systemu rezerwacji „Bał­tyku” nazwisko Dudy pojawia się 27 razy. Przy jednej z rezerwacji (z ostatniego poby­tu, między 18 a 22 maja) widnieje adnota­cja: „Jeśli Pan będzie pytał o opłatę - pobyt służbowy, 85 zł/doba za osobę”. Nad nią informacja: „C. brutto pok.: 0”, czyli cena brutto pokoju: 0. Co to znaczy?
X: - Adnotacja jest skierowana do pra­cownika recepcji. Jeśli pan Duda spy­ta o cenę apartamentu, to należy mu powiedzieć - 85 zł. Kto wymyślił tę stawkę? Zarząd. Ale to nie jest sformalizowane. Od­bywa się na słowo. Formalnie pracownik Dekomu może przyjechać tu ze skierowa­niem, z rodziną za te 85 złotych. Ale poza sezonem, bez wyżywienia albo tylko z kola­cją. Duda przyjeżdża w sezonie.
- Co, jeśli przewodniczący nie spyta o opłatę za pokój ?
- To nie płaci. A Duda nie pytał. Jego majowy pobyt kojarzę bardzo dobrze. Pa­miętam, że spotkaliśmy się przy windzie, przedstawiał mi swoją żonę i teściów.
Czytamy e-mail, który zarząd Dekomu wysyła do „Bałtyku” w maju tego roku. Do­tyczy zmiany terminu pobytu Dudy. Jest w nim też prośba o zamówienie kutra. X: - Kuter kosztuje dwa, dwa i pół tysiąca.
Czy Dudę stać na luksusy w „Bałtyku”? Jako szef związku zarabia prawie 12 tys. zł brutto, z tego utrzymuje siebie i niepra­cującą żonę. Przysługuje mu fundusz re­prezentacyjny. Korzysta ze służbowego mieszkania w Gdańsku, ma kierowcę i służ­bowego passata.


Jest właścicielem, to nie pytam
Co to są pobyty służbowe? Pracownicy wie­dzą tylko, że to specjalna stawka, ustalana przez zarząd Dekomu dla związkowców - na czas szkoleń i kursów.
Chcemy się dowiedzieć, komu przy­sługuje. Członkom Komisji Krajowej czy również szeregowym działaczom? Na ja­kich szkoleniach bywa w „Bałtyku” Piotr Duda?
NSZZ Solidarność nasz e-mail w tej sprawie zbywa milczeniem. Spotykamy się z wiceprezesem Dekomu Arkadiuszem Koseckim. Wąsaty, potężny mężczyzna koło pięćdziesiątki, odpowiada półsłówkami.
- Jak są rozliczane wizyty pana Piotra Dudy? - pytamy.
- Jak pobyty służbowe.
- Skąd wiadomo, kiedy przyjazd pana Dudy jest służbowy, a kiedy nie?
- Trudno, żebym pytał właściciela firmy o charakter przyjazdu.
- Pan Duda jest tu traktowany jak właściciel?
- No tak.
- Sprawdzi pan, ile było tych pobytów?
- Raczej nie. To sprawa relacji spółka - właściciel.
- Czasem przewodniczący przyjeż­dża z rodziną. Płaci wtedy pełną staw­kę? 1300 zł za apartament?
Kosecki potwierdza, ale nie chce po­kazać żadnych dowodów. Według niego to dokumenty wewnętrzne firmy. Pró­bujemy jeszcze raz: - Czy może pan po­kazać dowody zapłaty za pobyty pana Dudy?
- Musiałbym to skonsultować z szefem.
Umawiamy się z wiceprezesem, że za­damy mu pytania e-mailem. Wysyłamy mu też część dokumentów, które po­twierdzają relację pracowników.
Kosecki przysyła oświadczenie: zapo­wiada, że Dekom znajdzie tych, którzy przekazali nam dokumenty. Straszy odpo­wiedzialnością karną za ujawnianie danych osobowych. „Co do osoby mojej małżon­ki [piszemy o tym dalej - przyp. red.], jak i Pana Piotra Dudy, stanowczo oświad­czam, że osoby te zapłaciły za wszystkie usługi i zabiegi, które wskazane zostały w pytaniach Redakcji Newsweeka” - pisze. Daty pobytów? Tajemnica. Umowy między Dekomem a Solidarnością? Tajemnica.
Pokazujemy X pismo od wiceprezesa. X podtrzymuje to, co nam powiedział:
- Rodzina Dudy? Nic nie płacili. I jest na to niezbity dowód. Gdyby Dudowie płacili, to „Bałtyk” musiałby wpłacić za nich opła­tę uzdrowiskową do kasy urzędu miasta. A nic takiego nie miało miejsca.
Mówi jedna z kucharek: - Duda? Miły, sympatyczny, nie wywyższał się. Kiedy wy­jeżdżał, szykowaliśmy w kuchni paczki. Wędzona ryba, głównie węgorz. Po sześć, osiem kilogramów. Kierownik technicz­ny wkładał te ryby do bagażnika samocho­du Dudy. Za ryby płacił „Bałtyk”. Tak samo jak za paczki na święta do domów człon­ków zarządu.
Pracownicy pokazują nam fakturę z 22 maja (według wydruku z bazy danych „Bał­tyku” to dzień wymeldowania przewodni­czącego) na 473 zł za prawie 5 kilogramów wędzonego łososia, kilogram wędzonego węgorza, halibuta i polędwicy z wędzone­go tuńczyka. Twierdzą, że to faktura za ryby dla Dudy. Za fakturę zapłacił Dekom.

Wstawka z wódką
- Słyszeli panowie o psie, z którym do „Bałtyku” przyjeżdżał przewodniczący? – pyta jeden z kierowników sanatorium. - Był tak mały, że baliśmy się, żeby nie porwały go mewy. Musieliśmy traktować go jak pełnoprawnego gościa. Specjalnie dla niego    hotel zamówił legowisko, karmę, ręczniczki z wyhaftowanym imieniem zwierzęcia.
Chyba Kacper lub Kacperek. Wszystko na prośbę zarządu.
Docieramy do pracownicy, która zle­cała haftowanie ręczników dla psa Dudy:
- To było w 2014 roku. Napisy miały być na miskach, w złotym kolorze. I ręczniki haf­towane. I kojec dla psa. Pamiętam też spe­cjalną karmę dla psa. Wiem, że specjalną, bo sama ją kupowałam; eukanubę, spe­cjalną dla yorków. To jedzenie zostało wy­eksponowane w apartamencie. Stało przy czarnych sofach po prawej stronie. Za­pakowane w pięknym koszu, upominko­wym. Z ręcznikami specjalnie pojechałam pod Kołobrzeg do człowieka, który wyszy­wa różne rzeczy dla hotelu. Wyszył to na miejscu.
Pracownica daje nam pisemne oświad­czenie, że w razie konieczności potwierdzi tę historię w sądzie.
Mówi X: - Pamiętam tę akcję. Mogę goś­ciowi dać do pokoju kwiaty, alkohol lub za­mówić dziewczynę, jak mnie ktoś poprosi, to się w hotelu zdarza. Dla psa robiłem coś pierwszy raz w życiu.
Odnajdujemy dwie kobiety zatrudnio­ne w hotelowej gastronomii. - Cała kuch­nia się śmiała, że jak przyjeżdża Duda, to nawet pies jest na all-inclusive - opowiada jedna z nich.
Gdy pytamy o yorka, wiceprezes Kosecki lekko się ożywia.
- Pamięta go pan?
- Aha.
- Podobno zamówiono dla niego prezent z wyhaftowanym imieniem na prośbę za­rządu. To prawda?
Kosecki uśmiecha się pod wąsem: - Na prośbę zarządu? A była uchwała w tej spra­wie? Bo sobie nie przypominam.
Pracownicy „Bałtyku” twierdzą, że na przyjazdy przewodniczącego szykowa­li kosze upominkowe: owoce, słodycze, al­kohole. Mówi X: - Wieczorami obsługa dostarcza do pokoju 1708 jeszcze „wstaw­ki”, kolacje przywożone na wózkach. Zazwyczaj owoce morza i ryby, flaki z kal­marów, krewetki, roladki z łososia. I alko­hole: Metaxa, czarny Smirnoff, francuska Grey Goose, jedna z najlepszych wódek na świecie, ponad 200 złotych za butelkę. „Wstawki” według mnie były warte oko­ło 500-600 zł. Był sygnał od szefostwa do kuchni, wydrukowane menu i wiadomość, dla kogo robimy wstawkę.
W wywiadzie dla „Gazety Polskiej” z maja tego roku Piotr Duda tak komentu­je aferę taśmową i teksty minister z PO, że w Polsce za 6 tys. zł może pracować tylko złodziej bądź idiota: „Zupełne oderwanie od rzeczywistości. Ta władza jest zepsuta do szpiku kości. (...) Dzisiaj najniższa kra­jowa to 1280 zł na rękę. Za takie pieniądze nie da się godnie żyć. Te słowa wicepremier to pogarda dla ludzi pracy i większej części społeczeństwa”.

U związkowców na śmieciówce
W 2013 r. wybucha skandal, gdy jedna z gazet pisze, że w związkowym „Bałty­ku” ludzie pracują na śmieciówkach. Piotr Duda nie kryje oburzenia. - Sprawdzę, czy w NSZZ Solidarność zdarzają się przypad­ki zatrudniania pracowników na umowy śmieciowe. Jeśli tak, to naganne i będę to piętnował - mówi w radiu RMF FM. I od­bija piłeczkę: - Porządki należy zaczynać od siebie. Ja jako pracodawca zacznę od siebie, ale apeluję do ministrów z rządu Donalda Tuska o podobną kontrolę w instytucjach im podległych. Zobaczymy, w ilu instytu­cjach są zatrudnieni pracownicy na umo­wy śmieciowe.
Mówi X: - Po aferze z 2013 r. Dekom for­malnie nie ma problemu. Wyprowadził dziewczyny z umowami śmieciowymi do zewnętrznej firmy. Dziś część kelnerek ma umowy o pracę z Dekomem, a część śmieciówki w firmie zewnętrznej. Wszystkie obsługują gości „Bałtyku”.
Jedna z naszych rozmówczyń pokazuje nam grafik dyżurów: dwie tabelki, w jednej nazwiska kelnerek zatrudnionych na umo­wę o pracę, w drugiej - na umowę-zlecenie. Tych pierwszych jest 20, drugich - 10.
- Może te śmieciówki mają związek ze specyfiką biznesu? „Bałtykowi” pewnie nie opłaca się utrzymywać załogi na umowach o pracę cały rok, bo goście przyjeżdżają głównie latem - pytamy.
- „Bałtyk” to sanatorium, obłożone na 97 proc. przez cały rok - odpowiada. - Goście są tu i latem, i zimą. A sytuacja ze śmieciówkami jest patologiczna. Jedna z dziewczyn pracuje na umowie-zlecenie już piąty rok. W tym czasie kelnerki ani razu nie dosta­ły premii czy nagrody. Podwyżka była jed­na, w zeszłym roku. W zależności od liczby przepracowanych lat dostawało się od 20 do 70 zł. Wiecie, co mi zgrzyta? Szef związ­ku pławi się w luksusie, a obsługę kuchni przy wyjściu rewidują ochroniarze, czy ktoś nie wynosi jedzenia.
W lipcu Duda w Radiu Gdańsk mówi, że śmieciówki niszczą pokolenie młodych łudzi: - Politycy, którzy mówili, że umo­wy śmieciowe są dobre, zniszczyli jedno pokolenie młodych ludzi. To nie jest tyl­ko kwestia opłacenia składek emerytalno-rentowych, ale prawa do urlopu, prawa do płatnego L4, prawa do świadczeń socjal­nych, do urlopu macierzyńskiego. Ci ludzie są tego kompletnie pozbawieni.
Dzwonimy do przewodniczącego, chce­my porozmawiać o jego wczasach na siód­mym piętrze i o śmieciówkach. Piotr Duda jest nieprzyjemny: - Dlaczego zajmuje­cie się prywatną firmą?! Jak napiszecie, że w „Bałtyku” pracują ludzie na śmieciów­kach, to spotkamy się w sądzie i zedrę z was skórę. Zajmijcie się lepiej śmieciówkami w „Newsweeku”!
- Kto płacił za pobyt pana i pańskiej ro­dziny w „Bałtyku”?
- Ja nie będę z wami rozmawiać. Zarząd odpowie na wasze pytania. A o mnie może­cie nawet napisać, że byłem ostatnio z wy­cieczką na Księżycu.
Mówi Y: - Czy to możliwe, że Duda nie wie, co się dzieje w „Bałtyku”? Kontrolu­je ich jako członek rady nadzorczej, wie o wszystkim.
To prawda. Dysponujemy koresponden­cją z 29 lipca tego roku, w której asystent przewodniczącego Solidarności potwier­dza: „O wszystkich działaniach spółki De­kom (...) rada nadzorcza jest informowana na bieżąco, a decyzje podejmowane są po wcześniejszej konsultacji”.
Piotr Duda nie odpowiada na pytania. Przez rzecznika Solidarności przekazuje:
- Dostaliście wszystko z Dekomu. Do spra­wy odniesiemy się publicznie.

Dotknięci luksusem
Przeglądamy dokumentację centrum od­nowy biologicznej i salonu urody w „Bał­tyku”. W obu zbiorach co chwila pojawia się nazwisko Marii Koseckiej, żony wice­prezesa Dekomu i zarazem miejskiej rad­nej z Elbląga, wybranej z list Platformy Obywatelskiej.
Informator Y: - Pani Kosecka to stały re­zydent „Bałtyku”. Nie pamiętam, żeby pła­ciła za zabiegi.
Odnajdujemy 30 kart zabiegowych wy­stawionych na nazwisko prezesowej, na każdej po kilka, kilkanaście zabiegów: krioterapia, masaż boa, kąpiel ozonowa, laser, solanka, hydromasaż, zawiesina borowino­wa. Razem kilkaset zabiegów. Wszystkie karty noszą identyczne dopiski: „do zapła­ty 0,00 zł”.
- Kto za to płacił? - pytamy.
- Nikt - odpowiada człowiek zajmują­cy się odnową. - „Bałtyk” zgłaszał nam, że pani Kosecka przebywa w sanato­rium służbowo, i z tego tytułu domagał się dla niej darmowych zabiegów. Była to oczywiście fikcja, bo z jakiego tytułu żona wiceprezesa miałaby przyjeżdżać do uzdrowiska służbowo? Ale skoro formal­nie tak ją kwalifikowano, to odnowa nale­żała jej się za darmo.
- Liczył pan, ile były warte jej zabiegi?
- W ciągu ostatnich kilku lat uzbierało się tego w sumie na jakieś 30 tys. zł.
Salon spa w „Bałtyku” nazywa się „Cla­ra May Dotyk Luksusu”, prowadzi go ze­wnętrzna firma. W jego dokumentacji znajdujemy karty wystawione na nazwisko Koseckiej oraz żony szefa Dekomu. W cza­sie sylwestra obie prezesowe skorzysta­ły z kuracji za ok. 1500 zł. - Płacił Dekom - odpowiada pracownik sanatorium. - Pa­nie przychodziły, korzystały z zabiegów, a salon wystawiał faktury na spółkę prowa­dzącą „Bałtyk”.
Jak to możliwe, że prezesowe korzysta­ły z sanatoryjnych luksusów służbowo? Po­kazujemy wiceprezesowi nieopłacone karty zabiegowe jego żony z uzdrowiska i z salo­nu piękności. Kosecki: - To słowo przeciw­ko słowu.
- Ten dokument jest sfabrykowany?
- Trudno mi się odnieść. Wszystko było opłacane. Jeśli ktoś mówi, że moja żona ko­rzystała z zabiegów za darmo, to są to po­mówienia. Dysponuję rachunkami.
- Może je pan pokazać?
- Nie ma takiej potrzeby.

Kto poniósł koszt
Mówi X: - Na zdrowy rozum: fundując wczasy w luksusowym apartamencie, je­dzenie, rybki i spa, „Bałtyk” poniósł koszt. To znaczy, że ktoś przyjął korzyść. Przecież te pobyty, alkohole można było sprzedać po normalnej stawce na rynku. Nie robiliśmy tego, bo był u nas Duda.
Spotykamy się z jedną z osób, któ­re w „Bałtyku” obsługiwały Piotra Dudę. Jest związkowcem, tak jak wszyscy nasi rozmówcy chce zachować anonimo­wość. Rozmawiamy o ludziach zatrud­nionych na śmieciówkach i o wizytach Dudy: - Wczoraj oglądałem telewizję. Wi­działem, jak przemawiał w Szczecinie, że będzie nas bronił. Bardzo to było prze­konujące. A wie pan co? Patrzę na niego i wciąż mam w pamięci obrazek, jak kel­nerka pcha z windy wózek z flaszkami i je­dzeniem do tego penthouse’u.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz