Za czasów
poprzedniego przewodniczącego Solidarności, Janusza Śniadka, ważne było, czy w
hotelu „Bałtyk” są związki i w jaki sposób zatrudniani są pracownicy. Nie było też takiego
rozpasania - mówi były dyrektor hotelu.
Rozmawiają WOJCIECH CIEŚLA MICHAŁ KRZYMOWSKI
NEWSWEEK: Kto płacił za pobyty Piotra Dudy w luksusowym
penthousie w „Bałtyku"?
MARCIN ZDUNEK: Nikt.
Te pobyty szły na konto firmy, płacił za nie „Bałtyk”. Mówię to z całkowitą
pewnością. Przewodniczący Duda przyjeżdżał do uzdrowiska regularnie - dwa,
trzy razy do roku. Prywatnie i służbowo. Czasem pojawiał się z żoną, córką,
zięciem, czasem ze znajomymi. Mieszkał po parę dni. Na pewno pamiętam jego
prywatne pobyty na przełomie kwietnia i maja zeszłego roku i w maju tego roku.
Kilka razy gościł też jako członek Komisji Krajowej Solidarności. Odbierałem
go jako miłego i uprzejmego człowieka, szczególnie gdy przedstawiał mnie
rodzinie.
Ile Piotr Duda musiałby zapłacić za swój ostatni pobyt w
„Bałtyku"?
- Policzmy: na jego nazwisko
zarezerwowano dwa luksusowe apartamenty na siódmym piętrze: 1708 i 1706.Piotr
Duda wypoczywał w tych pokojach razem z rodziną.
Jeśli dobrze pamiętam, były to
cztery doby, czyli wartość pobytu powinna wynieść 5160 zł za pokój 1708 i 3960
zł za pokój 1706. W sumie daje to 9120 zł. Gdyby sprzedać te pokoje na rynku,
spółka zarobiłaby całkiem pokaźne kwoty.
W systemie meldunkowym „Bałtyku” jest blisko 30 pozycji na
nazwisko przewodniczącego Solidarności.
- Część z nich to osobiste pobyty
pana Dudy, reszta - znajomi, rodzina i pracownicy związku, ale nie znam ich nazwisk.
Wiedzieliśmy, że są od pana Dudy i to wystarczało.
Kto za nich płacił? Weźmy ostatni pobyt, z maja tego roku.
Według naszych informacji Piotr Duda gościł w „Bałtyku” z żoną oraz rodziną
zięcia.
- Z tego, co pamiętam, nikt. Pobyt
został nieopłacony.
Ile płaciły pozostałe osoby, które przyjeżdżały na
nazwisko przewodniczącego?
- Rozliczały się z „Bałtykiem” na
zasadzie pobytów służbowych, czyli 85 zł za dobę. Tych gości z polecenia
przewodniczącego traktowano inaczej niż klientów komercyjnych.
To znaczy?
- Dostawali pełne barki alkoholi,
owoców i słodyczy. To nie powinno mieć miejsca.
Jak księgowano zabiegi odnowy biologicznej i spa dla takich
gości?
- Jeśli chodzi o spa, to salon
wystawiał fakturę, za którą płacił „Bałtyk”. Tu liderem była pani Kosecka,
żona wiceprezesa, ale osoby towarzyszące Piotrowi Dudzie także mogły na koszt
Dekomu korzystać ze spa. Trzeba było później podpinać to pod innych klientów,
rozpisywać tak, jakby ktoś inny z tego korzystał. Odnowa biologiczna, z której
korzystali Piotr Duda i jego goście, w ogóle nie była opłacana.
Czy darmowe pobyty Piotra Dudy i jego znajomych były zgodne
z prawem?
- Sanatorium powinno wystawić każdemu
takiemu gościowi druk PTT-8C.
Bałtyk poniósł koszt, a ktoś przyjął korzyść. Przecież te pobyty, alkohole
można było sprzedać na rynku. „Bałtyk” tego nie robił, bo gościł pana Dudę.
Ani goście przewodniczącego, ani on sam nie dostali z „Bałtvku” żadnych
PIT-ów.
Jak robiono rezerwacje dla szefa Solidarności?
- Zarząd Dekomu dzwonił lub pisał
do dyrekcji sanatorium. W systemie w recepcji w wielu miejscach można znaleźć
adnotację „VIP od...” i tu nazwisko. VIP od Dudy, VIP od prezesa. Zawsze zarząd dostawał wpis w formie
elektronicznej: co jest zarezerwowane i co z tego jest za darmo.
Kto może dostać się na siódme piętro do apartamentu 1708?
Jeżeli jest pan szeregowym
związkowcem, to nie ma pan szans na siódme piętro. Na niższe - tak. Za siódme
piętro musiałby pan zapłacić 100 procent, czyli 1300 zł za noc, więc pana nie
stać. Chyba że jest pan czyimś znajomym i ma rezerwację zrobioną przez zarząd
spółki. Wtedy zapłaci pan 85 zł za dobę od osoby. Nawet w sezonie wysokim, w
pięciogwiazdkowym apartamencie za półtora tysiąca.
Pracownicy Dekomu mogą spać w sanatorium
na niższych piętrach, jeśli zostali oddelegowani przez spółkę. Płacą około 40
zł za noc i mogą przyjechać tylko poza sezonem. Za gabinet odnowy biologicznej,
basen i spa płacą dodatkowo. Szeregowi członkowie związku, którzy nie są
pracownikami Dekomu, nie mają możliwości korzystania z preferencyjnych stawek
w „Bałtyku”.
W jaki sposób goszczono szefa
Solidarności?
- Od otwarcia siódmego piętra
meldowaliśmy przewodniczącego przeważnie w 1708. Czyli tym narożnym, z widokiem
na morze, wcześniej przyjeżdżał do pokoju na niższych piętrach. Apartament
zawsze podczas jego pobytów był wyposażony w luksusowe wstawki: alkohole,
owoce i słodycze. Zaznaczam, że wstawki w pokojach były realizowane wyłącznie
na zamówienie i jasne polecenie zarządu. Taka usługa to coś ekstra. Nie ma jej
w cenniku i według mojej wiedzy nikt z gości VIP nie był za nią
obciążany - ani pan Duda, ani jego znajomi, ani ludzie rekomendowani przez
zarząd.
W przypadku gości, którzy wykupują
apartament 1708 komercyjnie, jest tylko pusta lodówka. No i woda mineralna. To
wszystko. Na polecenie zarządu szykowano też na odjazd przewodniczącego prowiant,
pakunki z rybami.
To pan kazał wyszywać
ręczniczki dla psa Dudy?
- Nie, było to polecenie zarządu,
który, co ciekawe, koniecznie kazał zrobić zdjęcia tym ręcznikom i przesłać je
na swoje adresy e-mailowe. Jeszcze na głowę nie upadłem, żeby z własnej
inicjatywy wyszywać coś dla psa. Mogę dać do pokoju kwiaty, alkohol lub
prostytutkę, jak mnie ktoś poprosi, bo to się niestety w hotelu zdarza. Dla
psa robiłem coś pierwszy raz w życiu.
Kto najczęściej korzystał z
atrakcji „Bałtyku”?
- Zona wiceprezesa, pani Kosecka,
bardzo długo korzystała ze spa i odnowy - tych wszystkich kąpieli, solanek,
hydrojetów i masaży za darmo. Jeżeli ma jakiś paragon po stawce związkowej, to
jedynie za pobyt. Za żadne usługi dodatkowe nie płaciła. Zdarzało się, że z
usług salonu urody korzystali też goście pani Koseckiej. Za nich także płaciła
firma.
Czy Solidarność organizowała w
„Bałtyku” jakieś imprezy?
- Tak. Pamiętam dwie, trzy takie
imprezy. Na mniej więcej sto osób, przez trzy dni. Płaciła za to Komisja
Krajowa - stawkę jak za szkolenia, którą ustalał zarząd. Wtedy siódme piętro
było zajęte w całości.
Ilu ludzi pracuje w
„Bałtyku" na śmieciówkach?
- Kilkanaście osób. Ratownicy -
zatrudnia ich firma zewnętrzna. Zmywak, kelnerki - outsourcing i umowy śmieciowe. Baza zabiegowa - to samo. Jeżeli za
kryterium przyjąć wyłącznie świadczenie pracy na rzecz Dekomu i klientów
„Bałtyku”, to 40 proc. załogi - oczywiście mówimy tu także - firmach
zewnętrznych - pracuje na umowach śmieciowych. Outsourcing był
sposobem na odzwiązkowienie firmy. Czasem słyszę argument, że śmieciówki są
dla pracowników sezonowych. Ale w „Bałtyku" nie występuje sezonowość,
obiekt jest obłożony przez cały rok w ponad 90 procentach i nie potrzebuje
sezonowych pracowników. Słuchając pana Piotra Dudy podczas konferencji
prasowej, miałem wrażenie, że nie wie o wielu aspektach działalności spółki.
Warto też wiedzieć, że w
przeszłości sytuacja wyglądała inaczej. Za czasów poprzedniego
przewodniczącego Solidarności, pana Janusza Śniadka, bacznie zwracano uwagę na
firmy podwykonawcze. Ważne było, czy są tam związki - w jaki sposób zatrudniani są pracownicy. Pamiętam, że
niechętnie prowadzono outsourcing usług. Za czasów Śniadka
zresztą w ogóle inaczej traktowano szeregowych pracowników. Nie było też takiego
rozpasania.
Rozpasania?
- Chodzi mi o sposób, w jaki zarząd
traktuje majątek spółki. Podam drobny, ale znamienny przykład. Prezes Dekomu
jest znany ze swojego zamiłowania do gry na gitarze. Proszę teraz zgadnąć, co
kupił „Bałtyk” jako wyposażenie apartamentu 1702? Gitarę.
Wróćmy do umów śmieciowych.
Kiedy w 2013 r. wybuchła afera wokół śmieciówek w
„Bałtyku”, Piotr Duda twierdził, że zarzuty są fałszywe, a człowiek, który je
podnosi, nie istnieje.
- Ratownik z basenu, który poszedł
ze sprawą śmieciówek do mediów, istnieje. Tyle że opowiedział o wszystkim pod
zmyślonym nazwiskiem. Bardzo chciał dostać etat w „Bałtyku”; kiedy się nie
udało, opowiedział o wszystkim dziennikarzom.
Czy osoby mające umowy o pracę
i te ze
śmieciówkami mają w „Bałtyku” te same obowiązki?
- Tak. Powód, dla którego w
„Bałtyku” są pracownicy na śmieciówkach, jest tylko jeden - to rachunek
ekonomiczny. Chodzi o to, żeby spółka nie musiała ponosić kosztów pakietu
socjalnego, płacić za nadgodziny, urlopy, noce. Nie przyjmuję też
argumentacji, że śmieciówki mają związek z sezonowością, bo sanatorium jest
obłożone w 95 proc. w skali całego roku, więc jest zawsze pełne. Czasem się
zastanawiam, czy którykolwiek z członków Komisji Krajowej podczas posiedzeń
przeciągających się do drugiej, trzeciej w nocy zadawał sobie pytanie, czy
osoba pracująca przy jego obsłudze ma umowę o pracę; czy dostanie dodatek za
pracę w godzinach nocnych lub za nadgodziny?
Kto z obsługi „Bałtyku” jest
traktowany najgorzej?
- Moim zdaniem najciężej mają
pracownicy ochrony. Pracują bez przerwy 24 godziny i dostają za to około 108
złotych brutto. Jeden z pracowników był zatrudniany na umowie o pracę na czas
określony trzy razy, za każdym razem na rok. Gdy miał otrzymać czwarty
kontrakt, zarząd zdecydował o rozwiązaniu umowy. Dlaczego? To był człowiek w
wieku przedemerytalnym, a spółka nie chciała wypłacić mu odprawy emerytalnej.
Ostatecznie zmuszono go do założenia działalności gospodarczej.
Czy Piotr Duda mógł nie
wiedzieć o śmieciówkach w „Bałtyku”?
- Nie oszukujmy się. Każdy z
decydentów Dekomu o tym wiedział i latami to tolerował.
ŹRÓDŁO
Postaw na www.cromadex.pl. Bardzo szeroki wybór! Polecam.
OdpowiedzUsuń