wtorek, 15 września 2015

Wystarczyło, że są od pana przewodniczącego



Za czasów poprzedniego przewodniczącego Solidarności, Janusza Śniadka, ważne było, czy w hotelu „Bałtyk” są związki i w jaki sposób zatrudniani są pracownicy. Nie było też takiego rozpasania - mówi były dyrektor hotelu.

Rozmawiają WOJCIECH CIEŚLA MICHAŁ KRZYMOWSKI

NEWSWEEK: Kto płacił za pobyty Piotra Dudy w luksusowym penthousie w „Bałtyku"?
MARCIN ZDUNEK: Nikt. Te pobyty szły na konto firmy, płacił za nie „Bałtyk”. Mówię to z całkowitą pewnością. Przewodniczą­cy Duda przyjeżdżał do uzdrowiska regu­larnie - dwa, trzy razy do roku. Prywatnie i służbowo. Czasem pojawiał się z żoną, córką, zięciem, czasem ze znajomymi. Mieszkał po parę dni. Na pewno pamię­tam jego prywatne pobyty na przełomie kwietnia i maja zeszłego roku i w maju tego roku. Kilka razy gościł też jako czło­nek Komisji Krajowej Solidarności. Od­bierałem go jako miłego i uprzejmego człowieka, szczególnie gdy przedstawiał mnie rodzinie.

Ile Piotr Duda musiałby zapłacić za swój ostatni pobyt w „Bałtyku"?
- Policzmy: na jego nazwisko zarezerwowano dwa luksusowe apartamenty na siódmym piętrze: 1708 i 1706.Piotr Duda wypoczywał w tych pokojach razem z rodziną.
Jeśli dobrze pamiętam, były to czte­ry doby, czyli wartość pobytu powinna wynieść 5160 zł za pokój 1708 i 3960 zł za pokój 1706. W sumie daje to 9120 zł. Gdy­by sprzedać te pokoje na rynku, spółka za­robiłaby całkiem pokaźne kwoty.

W systemie meldunkowym „Bałtyku” jest blisko 30 pozycji na nazwisko przewodniczącego Solidarności.
- Część z nich to osobiste pobyty pana Dudy, reszta - znajomi, rodzina i pra­cownicy związku, ale nie znam ich na­zwisk. Wiedzieliśmy, że są od pana Dudy i to wystarczało.

Kto za nich płacił? Weźmy ostatni pobyt, z maja tego roku. Według naszych informacji Piotr Duda gościł w „Bałtyku” z żoną oraz rodziną zięcia.
- Z tego, co pamiętam, nikt. Pobyt został nieopłacony.

Ile płaciły pozostałe osoby, które przyjeż­dżały na nazwisko przewodniczącego?
- Rozliczały się z „Bałtykiem” na zasa­dzie pobytów służbowych, czyli 85 zł za dobę. Tych gości z polecenia przewodni­czącego traktowano inaczej niż klientów komercyjnych.

To znaczy?
- Dostawali pełne barki alkoholi, owoców i słodyczy. To nie powinno mieć miejsca.

Jak księgowano zabiegi odnowy biologicznej i spa dla takich gości?
- Jeśli chodzi o spa, to salon wystawiał fak­turę, za którą płacił „Bałtyk”. Tu liderem była pani Kosecka, żona wiceprezesa, ale osoby towarzyszące Piotrowi Dudzie także mogły na koszt Dekomu korzystać ze spa. Trzeba było później podpinać to pod in­nych klientów, rozpisywać tak, jakby ktoś inny z tego korzystał. Odnowa biologicz­na, z której korzystali Piotr Duda i jego go­ście, w ogóle nie była opłacana.

Czy darmowe pobyty Piotra Dudy i jego znajomych były zgodne z prawem?
- Sanatorium powinno wystawić każde­mu takiemu gościowi druk PTT-8C. Bał­tyk poniósł koszt, a ktoś przyjął korzyść. Przecież te pobyty, alkohole można było sprzedać na rynku. „Bałtyk” tego nie ro­bił, bo gościł pana Dudę. Ani goście prze­wodniczącego, ani on sam nie dostali z „Bałtvku” żadnych PIT-ów.

Jak robiono rezerwacje dla szefa Solidarności?
- Zarząd Dekomu dzwonił lub pisał do dyrekcji sanatorium. W systemie w re­cepcji w wielu miejscach można znaleźć adnotację „VIP od...” i tu nazwisko. VIP od Dudy, VIP od prezesa. Zawsze zarząd dostawał wpis w formie elektronicznej: co jest zarezerwowane i co z tego jest za darmo.

Kto może dostać się na siódme piętro do apartamentu 1708?
Jeżeli jest pan szeregowym związkow­cem, to nie ma pan szans na siódme pię­tro. Na niższe - tak. Za siódme piętro musiałby pan zapłacić 100 procent, czy­li 1300 zł za noc, więc pana nie stać. Chy­ba że jest pan czyimś znajomym i ma rezerwację zrobioną przez zarząd spół­ki. Wtedy zapłaci pan 85 zł za dobę od osoby. Nawet w sezonie wysokim, w pięciogwiazdkowym apartamencie za półto­ra tysiąca.
Pracownicy Dekomu mogą spać w sana­torium na niższych piętrach, jeśli zosta­li oddelegowani przez spółkę. Płacą około 40 zł za noc i mogą przyjechać tylko poza sezonem. Za gabinet odnowy biologicz­nej, basen i spa płacą dodatkowo. Szere­gowi członkowie związku, którzy nie są pracownikami Dekomu, nie mają możli­wości korzystania z preferencyjnych sta­wek w „Bałtyku”.

W jaki sposób goszczono szefa Solidarności?
- Od otwarcia siódmego piętra meldo­waliśmy przewodniczącego przeważnie w 1708. Czyli tym narożnym, z wido­kiem na morze, wcześniej przyjeżdżał do pokoju na niższych piętrach. Aparta­ment zawsze podczas jego pobytów był wyposażony w luksusowe wstawki: al­kohole, owoce i słodycze. Zaznaczam, że wstawki w pokojach były realizowa­ne wyłącznie na zamówienie i jasne pole­cenie zarządu. Taka usługa to coś ekstra. Nie ma jej w cenniku i według mojej wie­dzy nikt z gości VIP nie był za nią obcią­żany - ani pan Duda, ani jego znajomi, ani ludzie rekomendowani przez zarząd.
W przypadku gości, którzy wykupują apartament 1708 komercyjnie, jest tylko pusta lodówka. No i woda mineralna. To wszystko. Na polecenie zarządu szykowa­no też na odjazd przewodniczącego pro­wiant, pakunki z rybami.

To pan kazał wyszywać ręczniczki dla psa Dudy?
- Nie, było to polecenie zarządu, który, co ciekawe, koniecznie kazał zrobić zdjęcia tym ręcznikom i przesłać je na swoje adre­sy e-mailowe. Jeszcze na głowę nie upad­łem, żeby z własnej inicjatywy wyszywać coś dla psa. Mogę dać do pokoju kwiaty, alkohol lub prostytutkę, jak mnie ktoś po­prosi, bo to się niestety w hotelu zdarza. Dla psa robiłem coś pierwszy raz w życiu.

Kto najczęściej korzystał z atrakcji „Bałtyku”?
- Zona wiceprezesa, pani Kosecka, bar­dzo długo korzystała ze spa i odnowy - tych wszystkich kąpieli, solanek, hydrojetów i masaży za darmo. Jeżeli ma jakiś paragon po stawce związkowej, to jedy­nie za pobyt. Za żadne usługi dodatkowe nie płaciła. Zdarzało się, że z usług salo­nu urody korzystali też goście pani Koseckiej. Za nich także płaciła firma.

Czy Solidarność organizowała w „Bałtyku” jakieś imprezy?
- Tak. Pamiętam dwie, trzy takie im­prezy. Na mniej więcej sto osób, przez trzy dni. Płaciła za to Komisja Krajowa - stawkę jak za szkolenia, którą ustalał zarząd. Wtedy siódme piętro było zajęte w całości.

Ilu ludzi pracuje w „Bałtyku" na śmieciówkach?
- Kilkanaście osób. Ratownicy - zatrudnia ich firma zewnętrzna. Zmywak, kelnerki - outsourcing i umowy śmieciowe. Baza zabiegowa - to samo. Jeżeli za kryterium przyjąć wyłącznie świadczenie pracy na rzecz Dekomu i klientów „Bałtyku”, to 40 proc. załogi - oczywiście mówimy tu także - firmach zewnętrznych - pracuje na umo­wach śmieciowych. Outsourcing był spo­sobem na odzwiązkowienie firmy. Czasem słyszę argument, że śmieciówki są dla pracowników sezonowych. Ale w „Bałty­ku" nie występuje sezonowość, obiekt jest obłożony przez cały rok w ponad 90 pro­centach i nie potrzebuje sezonowych pra­cowników. Słuchając pana Piotra Dudy podczas konferencji prasowej, miałem wrażenie, że nie wie o wielu aspektach działalności spółki.
Warto też wiedzieć, że w przeszłości sy­tuacja wyglądała inaczej. Za czasów poprzedniego przewodniczącego Soli­darności, pana Janusza Śniadka, bacznie zwracano uwagę na firmy podwykonaw­cze. Ważne było, czy są tam związki - w jaki sposób zatrudniani są pracowni­cy. Pamiętam, że niechętnie prowadzo­no outsourcing usług. Za czasów Śniadka zresztą w ogóle inaczej traktowano szere­gowych pracowników. Nie było też takie­go rozpasania.

Rozpasania?
- Chodzi mi o sposób, w jaki zarząd trak­tuje majątek spółki. Podam drobny, ale znamienny przykład. Prezes Dekomu jest znany ze swojego zamiłowania do gry na gitarze. Proszę teraz zgadnąć, co kupił „Bałtyk” jako wyposażenie apartamentu 1702? Gitarę.

Wróćmy do umów śmieciowych. Kiedy w 2013 r. wybuchła afera wokół śmieciówek w „Bałtyku”, Piotr Duda twierdził, że zarzuty są fałszywe, a człowiek, który je podnosi, nie istnieje.
- Ratownik z basenu, który poszedł ze sprawą śmieciówek do mediów, istnie­je. Tyle że opowiedział o wszystkim pod zmyślonym nazwiskiem. Bardzo chciał dostać etat w „Bałtyku”; kiedy się nie udało, opowiedział o wszystkim dzienni­karzom.

Czy osoby mające umowy o pracę i te ze śmieciówkami mają w „Bałtyku” te same obowiązki?
- Tak. Powód, dla którego w „Bałtyku” są pracownicy na śmieciówkach, jest tylko jeden - to rachunek ekonomiczny. Cho­dzi o to, żeby spółka nie musiała pono­sić kosztów pakietu socjalnego, płacić za nadgodziny, urlopy, noce. Nie przyj­muję też argumentacji, że śmieciówki mają związek z sezonowością, bo sana­torium jest obłożone w 95 proc. w skali całego roku, więc jest zawsze pełne. Cza­sem się zastanawiam, czy którykolwiek z członków Komisji Krajowej podczas posiedzeń przeciągających się do drugiej, trzeciej w nocy zadawał sobie pytanie, czy osoba pracująca przy jego obsłudze ma umowę o pracę; czy dostanie doda­tek za pracę w godzinach nocnych lub za nadgodziny?

Kto z obsługi „Bałtyku” jest traktowany najgorzej?
- Moim zdaniem najciężej mają pracow­nicy ochrony. Pracują bez przerwy 24 go­dziny i dostają za to około 108 złotych brutto. Jeden z pracowników był zatrud­niany na umowie o pracę na czas okre­ślony trzy razy, za każdym razem na rok. Gdy miał otrzymać czwarty kontrakt, za­rząd zdecydował o rozwiązaniu umo­wy. Dlaczego? To był człowiek w wieku przedemerytalnym, a spółka nie chciała wypłacić mu odprawy emerytalnej. Osta­tecznie zmuszono go do założenia dzia­łalności gospodarczej.

Czy Piotr Duda mógł nie wiedzieć o śmieciówkach w „Bałtyku”?
- Nie oszukujmy się. Każdy z decyden­tów Dekomu o tym wiedział i latami to tolerował.
ŹRÓDŁO

1 komentarz: