wtorek, 30 stycznia 2018

Polityczka na pół gwizdka



Barbara Nowacka ośmieszyła PO i Nowoczesną przy okazji debaty na temat aborcji.
Ale zamiast wykorzystać to politycznie, pojechała na urlop. Nie pierwszy raz

Renata Grochal

Dyskusja w Sejmie na temat projektu libe­ralizacji ustawy antyaborcyjnej, pod któ­rym podpisało się ponad 400 tysięcy osób. Barbara Nowacka, liderka komitetu Ra­tujmy Kobiety 2017, inicjatorka projektu, mówi do prawie pustych ław. W sali jest 12 posłów PiS i około 30 z opozycji. No­wacka przekonuje, że trzeba umożliwić kobietom decydowa­nie o własnym ciele. Projekt przepada w pierwszym czytaniu, bo część posłów PO i Nowoczesnej zagłosowała przeciwko skiero­waniu go do komisji, a część wyjęła karty do głosowania.
   To największy blamaż opozycji od pamiętnej wpadki Ryszarda Petru z wyjazdem do Lizbony w szczycie kryzysu parlamentar­nego. Nowacka, która zbierała podpisy pod projektem od czerw­ca, zamiast wykorzystać sytuację, tuż po debacie wyjeżdża za granicę na ferie z rodziną.
   - Baśka nie ma determinacji. Jeśli chce budować partię, trzeba było kuć żelazo póki gorące. A ona nie zrobiła nawet ma­nifestacji przed Sejmem w dniu debaty.
Od samego chodzenia po telewizjach nie powstała jeszcze żadna partia. To jest gi­gantyczny wysiłek, godziny spędzone na jeździe po kraju. A gdzie jest Nowacka?
Szusuje na nartach? - mówi osoba zaan­gażowana w zbiórkę podpisów.
   Pod nieobecność liderki komitetu Ra­tujmy Kobiety na manifestacjach prze­ciwko PiS - które skierowało do komisji drugi projekt zaostrzający dostęp do abor­cji - promował się lider Partii Razem Adrian Zandberg.
   Nowacka tłumaczy „Newsweekowi”, że urlop był wcześniej zaplanowany i nie mogła go odwołać.

POLITYKIEM SIĘ BYWA
Sztabowcy Zjednoczonej Lewicy wspominają, że tak samo było w 2015 roku., gdy SLD i Twój Ruch startowały w koalicji w wyborach parlamentarnych. Nowacka, współprzewodniczą­ca Twojego Ruchu, była kandydatką na premiera. W lipcu, gdy trwały negocjacje w sprawie list wyborczych, nieoczekiwanie obwieściła Leszkowi Millerowi i Januszowi Palikotowi, że wy­jeżdża na dwutygodniowy urlop. A to ona była twarzą kampanii.
   - Mieliśmy kompletnie rozgrzebane listy. Było ustalone tylko, kto bierze ile miejsc. Ale nie było wiadomo, kto z którego miejsca kandyduje, a przecież to jest najważniejsze. W Sojuszu oczywi­ście zacierali ręce, bo to oznaczało, że oni przejmują pisanie list - opowiada jeden z moich rozmówców.
   Nowacka pytana o ten urlop i o to, ile jest w stanie poświęcić dla polityki, odpowiada, że dla niej najważniejsza jest rodzina.
   - Rodzinę się ma, a politykiem się bywa - argumentuje. Ra­zem z partnerem wychowuje 10-letniego syna Jakuba i 7-letnią córkę Zofię.
   Gdy pytam Nowacką o porażkę Zjednoczonej Lewicy, obarcza winą Millera i Palikota.
   - Gdyby kilka osób pociągnęło listy, a nie je położyło, to Zjed­noczona Lewica weszłaby do Sejmu. Tak samo, gdybyśmy zmusi­li Millera i Palikota, żeby nie występowali publicznie. Ale wtedy młodzi byli za słabi, a teraz nie są - podkreśla.
Ryszard Kalisz, były polityk SLD, który zna Nowacką od lat, uważa, że ona nie może się zdecydować, czy wejść w politykę na całego. A bez tego nic nie zbuduje.
   - Barbara jest bardzo dynamiczną feministką, ale z drugiej strony ma w sobie bardzo silny inteligencki rys. Ma wiele rozte­rek, czy w ogóle wchodzić w politykę, czy to jest odpowiedni mo­ment, czy z tymi ludźmi - mówi mi Kalisz.
   Nowacka na co dzień prowadzi z ojcem, prof. Jerzym Nowa­ckim, Polsko-Japońską Akademię Technik Komputerowych. On jest rektorem, ona kanclerzem, odpowiada za sprawy organizacyjno-administracyjne. W tej samej szkole do ubiegłego roku wykła­dał zresztą Zandberg. Jednak gdy zaanga­żował się w politykę, musiał zrezygnować.

BEZWZGLĘDNA BLONDYNKA
Jest jesień 2015 roku. Dzień przed konwencją inaugurującą kampanię Zjednoczonej Lewicy Miller, Palikot i No­wacka spotykają się, żeby ustalić szczegó­ły. Panowie upierają się, że to oni wygłoszą przemówienie otwierające zjazd. Nowa­cka protestuje. Mówi, że skoro koalicja ma pokazać nową jakość, to muszą wystą­pić młodzi, czyli ona i Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD.
   - Baśka była twarda. Pokazała, że ma jaja, i postawiła na swoim - opowiada polityk zaangażowany w kampanię. Inny rozmów­ca dodaje, że Nowacka, pomimo wizerunku sympatycznej blondynki, potrafi być bez­względna. Gdy Zjednoczona Lewica odsłania swoje logo w stoli­cy, a po imprezie jej kandydaci mają busami wyjechać w Polskę, do busika Nowackiej pakuje się Włodzimierz Czarzasty, szef sztabu wyborczego, którego nazwisko pojawiało się przy aferze Rywina.
   - Czarzasty chciał być tam, gdzie kamery. Ale Nowacka pogo­niła go, uważając za obciążenie - opowiada jeden z rozmówców.

DEBATA Z BYŁYM CHŁOPAKIEM
Nowacka jest pełna skrajności. Z jeden strony nie boi się po­stawić Millerowi, Palikotowi ani wyrzucić z autobusu Czarzastego, a z drugiej - podczas debaty liderów przed wyborami w 2015 roku nie potrafiła odgryźć się Adrianowi Zandbergowi, li­derowi Partii Razem, swojemu byłemu chłopakowi. Działali ra­zem w młodzieżówce Unii Pracy. Zandberg co chwila podczas dyskusji robił kąśliwe uwagi, sugerował, że Nowacka jest tyl­ko parawanem, za którym chowają się Miller i Palikot, a ona nie potrafiła być równie bezwzględna.
   - Zandberg uderzał poniżej pasa. Baśka mogła mu powiedzieć, że byli kiedyś razem, ale to nie upoważnia go do tego, żeby zacho­wywać się jak cham. To by go wytrąciło z równowagi. A tak Zand­berg stał się objawieniem tej debaty, z kolei Baśka wypadła blado - mówi sztabowiec SLD.
   W Sojuszu wielu uważa, że przez debatę liderów Zjednoczona Lewica przegrała wybory, a SLD i Twój Ruch nie weszły do parla­mentu. A tym samym lewica utorowała drogę do samodzielnych rządów PiS.
   - Sztabowcy namawiali Baśkę, żeby do końca kampanii jeź­dziła po kraju, a to był błąd. Debata była sto razy ważniejsza niż te wszystkie wyjazdy. Baśka wróciła do Warszawy dzień przed debatą i nie miała czasu się przygotować. Zabrakło jej świeżości i polotu - mówi polityk zaangażowany w kampanię.

JEDEN TEMAT
Do polityki wciągnął ją Palikot, który w 2014 roku zapro­ponował jej pierwsze miejsce na liście Europa Plus Twój Ruch w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Lublinie. Dostała ponad 10 tysięcy głosów, jednak koalicja nie przekroczyła progu wyborczego. Miała też propozycję startu z SLD, ale odmówiła, bo zaproponowano jej okręg słupsko-gdyński, skąd posłanką była jej matka Izabela Jaruga-Nowacka, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.   Barbara uznała, że to była próba wykorzystania tra­gedii do polityki. Jaruga-Nowacka była jedną z najbardziej zna­nych polskich feministek, posłanką Unii Pracy, wicepremierem w rządzie Marka Belki.
   Barbara od wczesnych lat działała w młodzieżówce Unii Pra­cy, w organizacjach kobiecych. Kalisz wspomina, że pod ko­niec lat 90., kiedy był szefem kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, w czasie zjazdu młodzieżówki socjalistycznej przyszła do pałacu z Federicą Mogherini, dziś wysoką przed­stawicielką UE ds. polityki zagranicznej. Jeszcze kilka lat temu miały ze sobą kontakt.
   Według Kalisza słabością Nowackiej jest to, że jest polityczką jednego tematu - praw kobiet, a to za mało, żeby zostać lider­ką partii.
   Jednak Zandberg uważa to za jej zaletę.
   - Znam Barbarę ponad 20 lat, jest bardzo konsekwentna. Sprawa prawa do aborcji nie dawała łatwej popularności. Nie ot­wierała drogi do programów w ogólnopolskich telewizjach. To wymagało odwagi, żeby w latach 90. powiedzieć: „nie podoba mi się status quo” - mówi mi Zandberg.
   Prof. Magdalena Środa, z którą Barbara Nowacka współpracu­je w Kongresie Kobiet, uważa, że ona ciągle się uczy. - Widzę, jak rośnie w siłę, nabiera nowych kompetencji, choćby dotyczących UE czy kwestii społecznych. Nie jest rozedrgana ambicjami. Bar­dzo konsekwentnie robi swoje i ja w nią wierzę - podkreśla Środa.

LEWICOWE ANTYPATIE
Nowacka, próbując nadrobić wpadkę z urlopem, zwołała na 28 stycznia duże spotkanie lewicy. Dzień wcześniej wróci z fe­rii z rodziną. Wśród zaproszonych są wszystkie organizacje, któ­re brały udział w zbiórce podpisów pod projektem komitetu Ratujmy Kobiety 2017, m.in. Strajk Ko­biet, Zieloni, Razem, SLD, Dziewuchy Dziewuchom.
   Czy z tego może powstać nowa par­tia lewicowa? Chociaż oficjalnie wszyscy powtarzają, że są otwarci na współpracę, to mało prawdopodobne, by udało się to skleić. Nowacka nie cierpi szefa SLD Wło­dzimierza Czarzastego. I jest to antypa­tia odwzajemniona. Czarzasty nie może zapomnieć Nowackiej, że w 2015 roku musiał jej ustąpić pierwsze miejsce na warszawskiej liście Sojuszu. Leszek Mil­ler wiele tygodni przekonywał go, że niezgrana kobieca twarz daje większe szanse na poszerzenie elektoratu.
   Z kolei Nowacka pamięta Czarzastemu, jak w kampanii odwołał billboardy zarezerwowane dla niej i jej ludzi i przeniósł je do regionów, w których kandydowali jego ko­ledzy. Czarzastego uważa za cynika. - Ja nie wiem, o co panu Cza­rzastemu chodzi w polityce, jakie ma poglądy - mówi Nowacka.
   Problem jest też z innymi organizacjami. Z SLD stanowczo współpracy odmawia Partia Razem.
   Dla mnie kluczowym słowem jest „wiarygodność”. A jak i mielibyśmy przekonać do siebie połowę społeczeństwa, tę, która nie chodzi na wybory, idąc z Sojuszem? Oni są przecież za-przeczeniem wiarygodności - mówi mi Zandberg. Przypomina, że w 2001 roku SLD szedł do wyborów z obietnicą złagodzenia i ustawy antyaborcyjnej i utopił ją tak jak dziś PO i Nowoczesna. - To im zawdzięczamy dziury w systemie podatkowym i eksmisje na bruk - wylicza Zandberg. SLD i Razem pójdą do wyborów samorządowych oddzielnie.
   Były prezydent Aleksander Kwaśniewski uważa, że Nowacka ma potencjał, ale braku­je jej siły, by to wokół niej jednoczyła się le­wica. - Bardziej wspólnotowym politykiem jest Robert Biedroń - mówi Kwaśniewski.

PARTIA Z BIEDRONIEM?
Na razie Nowacka stoi na czele stowarzy­szenia Inicjatywa Polska. Jak twierdzi, skupia ono kilkaset osób w całym kra­ju. Jednak jak dotąd jego jedynym głoś­niejszym pomysłem była inicjatywa, żeby gminy wprowadzały darmowe bilety na ko­munikację miejską dla dzieci jadących do szkół. Takie bilety są w Warszawie.
   W nieoficjalnych rozmowach współpra­cownicy Nowackiej mówią, że chce ona za­łożyć zupełnie nową centrolewicową partię przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wspólnie z Robertem Biedroniem. Przygotowują już nawet dla niej program.
   - Jest w Polsce przestrzeń na partię, która będzie lewicowo-liberalna, a nie konserwatywna. Żeby głosy tych wyborców się nie zmarnowały - mówi mi Nowacka. Liczy, że SLD i Razem skompromitują się słabym wynikiem w wyborach samorządo­wych i nowa lewicowa partia przejmie ich wyborców.
   Nowacka, którą wymieniano jako kandydatkę na prezyden­ta Warszawy, startować nie zamierza. Jak mówi, bój rozegra się między PiS a PO i nie ma sensu wystawiać się na pewną porażkę. Bo gdyby przegrała, to - po eurowyborach i kampanii Zjedno­czonej Lewicy - byłaby to już jej trzecia porażka.
ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz