poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Jarosław Kuźniar: Kiedy dopada cię "hejt", czujesz się tak, jakbyś zabił. A to ciebie zabijają



Joanna Miziołek

Uodporniliśmy się na polityków. Oni nie są już dla nas klasą wyżej. Ich chamstwo nie jest już naszym chamstwem. To już tak nie działa. To dwa różne światy - mówi Jarosław Kuźniar, aktywny na Twitterze dziennikarz TVN 24.

"Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity za mord smoleński. Ty bezrobotna dziwko też zostaniesz zabita i cała wasza rodzina. Ścierwo ryżego kundla musi być wytępione do pięciu pokoleń" - esemes do córki premiera. Skąd ta spirala nienawiści do polityków?
Politycy nie są grupą wyróżnioną, choć najbardziej widoczną. To problem wszystkich, których zawód polega na publicznym dawaniu gęby. Ja zgłosiłem kilka spraw. Za ostatnim razem jakiś gnom napisał w mejlu, że już "jedzie do moich kobiet i zaraz go poczują". Pani prokurator zadzwoniła z wiadomością: znaleźliśmy go, przeprasza, miał zły dzień. Za innym razem, kiedy czytałem, że zginę, wychodząc z pracy, okazało się, że autor mejla jest chory psychicznie, "może zamknijmy tę sprawę". Idioci nie potrzebują inspiracji na konferencji Tuska czy Kaczyńskiego. Oni mają swoje wodospady jadu i zła i z nich czerpią niezależnie od wszystkiego.

A słyszą: "Wszyscy w Polsce traktowali PiS jak dzieci specjalnej troski". Podoba Ci się to sformułowanie?
Są gorsze stwierdzenia. I tak nie ma już granic.

"Naczelny grabarz, który szuka kolejnych trumien" - Stefan Niesiołowski o Jarosławie Kaczyńskim, "Przydupas Tuska" - Joachim Brudziński o Kazimierzu Marcinkiewiczu. Te słowa robią większe wrażenie?
Pytasz mnie, gdzie jest granica?

Tak.
Przy Brudzińskim. Jeśli mamy się czepiać tych wszystkich wypowiedzi, to on wielokrotnie narusza granicę słowa. Hofman robi to z wdziękiem przystojnego cynika, na skrajne bon moty Palikota przestaliśmy już zwracać uwagę, a Stefanowi Niesiołowskiemu wyrywa się tak wiele tak ostrego, że zaczyna mnie bawić. Wszyscy są siebie warci.

Przykład idzie z góry. Gdyby liderzy nie obrażali się wzajemnie, to niżsi w hierarchii politycy nie posuwaliby się tak daleko.
Nie wiem, czy tak jest. To jest ten sam argument, którego używa się w stosunku do widzów. Mówi się, że to oni są nieodpowiedzialni, bo telewizja jest nieodpowiedzialna. Oglądają coś, co jest marnej jakości dlatego, że telewizja im to daje. Ja wierzę w widza i wyborcę mądrego. Coraz więcej ich. Czy my mówimy marnym językiem dlatego, że Tusk mówi marnym językiem. Myślę, że każdy powinien pilnować sam siebie. Niezależnie od tego, co powie Tusk o Kaczyńskim czy Brudziński o Marcinkiewiczu. Będziemy mówili tak, jak nas wychowano w domu, nauczono w szkole. Uodporniliśmy się na polityków. Oni nie są już dla nas klasą wyżej. Ich chamstwo nie jest już naszym chamstwem. To już tak nie działa. To dwa różne światy.

Chamstwo to ich gra?
Kiedy widzę przed sobą polityka Twojego Ruchu z żółtą karteczką pełną cytatów gotowych do użycia w czasie programu, to rozumiem, że przekaz dnia zaczyna działać. Chwilę wcześniej jego szef przesuwa granicę, mówiąc o wariacie Sikorskim, wiadomo już, że będą szli w zaparte. Politycy nie są ludźmi, którym to się wyrywa. Są świetnie przygotowani. Jak Adam Hofman chodzący od telewizji do radia, mówiący, że Michał Kamiński to "eksport obciachu do Brukseli". Wie, że to fajnie zabrzmi, zagra. To ich zabawa, która nie powinna mieć na obywateli wpływu. Od dziennikarzy zależy, czy to się uda.

Nawet wtedy, gdy Donald Tusk zaczyna przyrównywać Jarosława Kaczyńskiego do Putina? Brudziński Tuska do Goebbelsa?
Są przecież politycy, którzy porównywali Putina do Hitlera i do tego, co się działo w III Rzeszy. Ten świat tak ma.

To może zwyczajnie Tusk z Kaczyńskim powinni się ustawić na solo, ale dosłownie?
Z przyjemnością bym to zobaczył. Zresztą oni próbują się umówić na solo w debacie telewizyjnej. Ale brakuje im cojones. A przynajmniej jednemu.

Pytałam o polityków dlatego, że przeciwnicy polityczni nakręcają wzajemnie na siebie nienawistników. A ci potem przelewają pokłady nienawiści.
Nakręcali, aż pękła. Nawet trudno już ustalić, kto zaczął. Teraz wywoływanie emocji ostatecznych jest bardzo trudne. Proszę zobaczyć, jak wyglądał teraz 10 kwietnia. Zła emocja porywa najwierniejszych.

Przy Jarosławie Kaczyńskim było dużo ludzi.
Chyba w ich kamerze. Kadr z wysoka pokazywał, gdzie się w rzeczywistości kończy pochód. Kamera PiS przyjmie wszystko. Do czasu.

Ale podczas zgromadzenia nadal można było zobaczyć napisy i hasła o zamachu, morderca, zdrajca...
Były. Ale w tych słowach już nie ma żadnych emocji. To już nie działa. Na większość.

Myślisz, że te słowa nie działają na zebranych na Krakowskim Przedmieściu ludzi, że w nich nie ma emocji?
Dla nich większe znaczenie ma to, co usłyszeli od księdza, który tam był. Zaraz po marszu w "Gazecie Polskiej Codziennie" mogliśmy przeczytać: "Wara od księdza, dobrze powiedział". Na tych ludzi działa bardziej ksiądz niż Kaczyński. Choć podejrzewam, że dla nich prezes Jarosław jest jak członek Kościoła, jak ich biskup. U wyznawców Tuska podobnie, tylko symbole inne.

"Ksiądz wynajęty przez PiS działa według logiki najpierw błoto, potem modlitwa. Telewizyjna realizacja opłacana przez PiS godna Kremla". Chyba przesadziłeś.
Rozłóżmy to na czynniki pierwsze. Przychodzi ksiądz, który zachowuje się jak polityk. Mówi wszystko to, co wcześniej albo później powie Jarosław Kaczyński. Kończy i zaczyna się modlitwa. O to mi chodzi. Od jednego do drugiego świata jest bardzo blisko. To zakłamanie. Jak widzę realizację, którą przygotowało PiS, kamerę, która jedzie po fladze. Drugą kamerę, najazd na prezesa, do krzyża, do hasła. Oni są świetnie, profesjonalnie przygotowani. To wygląda dokładnie tak jak Putin wychodzi na swój tron. Dziesiątki kamer i realizacja taka, że X-Factor w Wielkiej Brytanii by się zawstydził.

Najpierw premier, a teraz Ty porównujesz Kaczyńskiego do Putina.
(śmiech) Porównuję ich profesjonalizm. Mają świadomość, że proste środki to za mało, żeby wywołać mocne emocje. Propaganda 2.0 zaczyna działać także w Polsce.

"Katolicy z »Gazety Polskiej Codziennie« dziś zarabiają na plakacie, a za tydzień na medaliku z Janem Pawłem II. Nie, to nie hienizm" - kolejny Twój tweet. Nazywasz dziennikarzy hienami? A ci z "Gazety Polskiej Codziennie" Ciebie dziennikarzem prorządowym. Dlaczego mocniej atakujesz opozycję niż rząd?
Przecież piszę, że to nie hienizm (śmiech). Otwierasz gazetę, a tu plakat, gdzie Tusk ma ściśnięte kciuki. No zdrajca, cham i prostak. A na następnej stronie reklama, że za tydzień będzie dla ciebie niespodzianka. I to już nie będzie zdjęcie Tuska z Putinem sugerujące mord, tylko Jan Paweł II. Najpierw opluj, a później się pomódl. To o to chodzi. A co doprorządowości, to wyraźnie ktoś nie ogląda mojego programu dokładnie. Ostatnio w sprawie ZUS i OFE wyzłośliwiałem się na premierze nie mniej niż na Kaczyńskim. Tylko temat inny. Ważniejszy nawet. Opozycja zachowuje się jak równoległy rząd, którym pewnie niedługo się stanie, więc każdy ma według zasług.

Ta hipokryzja po prawej stronie tak Cię boli?
Wk…rza mnie, mówiąc czule.

Też jesteś "hejterem".
Jeśli założymy, że wkurzanie prawicowych trolli to "hejterstwo", to nim jestem.

Przyczyniasz się do mowy nienawiści, pisząc na TT w taki sposób o prawicy. Dlaczego tylko o niej?
Bo wywołują we mnie największe emocje.

Politycy wywołują w Tobie takie emocje? Przecież to dla nich czysta gra, czysta polityka.
Polityk też może być trollem. Kto ich uprawnia do pisania w obraźliwy sposób o mnie? Skoro atakują, muszę odpowiadać. Nie przyrównując, jak na Ukrainie - panowie z giwerami kradną kolejne tereny, a Kijów patrzy i mówi: "Panowie, nie w ten sposób". Nie można być grzecznym, kiedy ktoś cię obraża. Czasem trzeba otworzyć słownik przeciwnika.

Czujesz się obrażany przez polityków?
Oni nie są w stanie mnie bardziej obrazić niż ich zwolennicy w sieci. Czasem dochodzą do kolan, ale nigdy do serca.

Kiedyś napisałeś o Joachimie Brudzińskim, że już niżej dna nie można zejść. Jesteś dziennikarzem, on politykiem. Nie czujesz, że wychodzisz z roli?
Czytasz go? On jeszcze to robi z uśmiechem. Komuś jest w stanie napisać komplement, czasem cytuje kazanie, a za chwilę miesza cię z łajnem i wraca do swojego świata. Ten typ tak ma. Bywa za to wielbiony.

Kto Twoim zdaniem jest politycznym "hejterem"?
Wszyscy, choć mistrzów jest kilku: Hofman się profesjonalizuje. Brudziński bywa czasem jak Messi "hejtu", trudno jest zapomnieć o Palikocie, o Kurskim, o Kempie, Niesiołowskim.

A z Platformy?
Radek Sikorski bywa "hejterem". Dyplomacja ma dziś wiele imion. Granice się przesuwają. Emocje są coraz większe. A na Twitterze szybciej wychodzą na jaw.

Może nie powinni używać portali społecznościowych?
Muszą ich używać. Nie wyobrażam sobie polityka w XXI wieku, którego na nich nie ma. Tylko niech się nie obrażają, że używa się w stosunku do nich takiego samego języka, jakiego oni używają, kiedy odpowiada się na ich atak.

Boli Cię ich krytyka? Trochę mnie to dziwi. Przecież jesteś celebrytą, powinieneś być przyzwyczajony.
Jestem facetem, który daje gębę w telewizji. To jest bilet do świata, w którym każdy myśli, że ma prawo cię dotknąć, czasem wymazać gównem. Coraz mniej mnie to boli. Szczególnie po tym ostatnim mejlu, który zacytowałem. Mam wrażenie, jakbym wyjął korek z szamba i to po prostu spłynęło. Teraz jest cisza.

Publikacja danych osoby, która pisała do Ciebie mejle, zastopowała "hejterstwo"?
Tak. Teraz każdy, kto chciałby do mnie wysłać podobnego mejla, dwa razy pomyśli, zanim to zrobi.

Dlaczego ujawniłeś imię i nazwisko osoby, która pisała do Ciebie mejle? To niezgodne z prawem.
Spuściłem szambo. To byłoby szaleństwo, jeżeli miałbym odpowiadać za to, że ujawniłem imię i nazwisko faceta, który wydaje się, że jest anonimowy, a śle do mnie wyzwiska. On napisał do mnie jeszcze jednego mejla i kolejnego. W pewnym momencie nawet zaprosiłem go do dalszej korespondencji. Gdybym miał stosik tego dziadostwa, byłoby mi łatwiej z policją.

Jesteś przeciwny anonimowości w sieci?
Tak. Chcesz mnie obrażać, to zróbmy to tylko na gołą klatę, pod imieniem i nazwiskiem.

To zaraz odezwą się internauci, którzy powiedzą, że chcesz im zabrać wolność.
Nazywanie mnie debilem to ma być ich wolność? Gdzie widzisz granicę?

Nie ma jej w momencie, gdy nazywają Cię "debilem". W ramach swojej "wolności" w internecie zgodnie z prawem mogą. Granica jest tam, gdzie są groźby karalne.
O "hejterstwie" i "paparazzich" można słyszeć każdego dnia, ale macha się na to ręką, jak nas to nie dotyczy. Kiedy dopada cię to bezpośrednio, zaczynają ci drżeć ręce, serce wyskakuje z ciała. Jakbyś zabił, a to ciebie zabijają. Ci ludzie, którzy tego doświadczyli, powinni mówić głośno, żeby uświadamiać innych. Sikorski porywa się z Giertychem na walkę z anonimowością w sieci. Wybrał sobie złego doradcę, ale idea jest dobra. Dlaczego redakcja, która zarabia na reklamach między komentarzami, pozwala na to, żeby jakiś kretyn na ciebie na ich forum pluł. Mam gdzieś taką wolność. Szef portalu daje im okazję. Jeśli nie potrafi nad tym zapanować, niech kasuje komentarze albo płaci. Czy kasjerkę, która oszukała mnie na złotówkę, mam pobić? Szanuję jej zawód i ryzyko błędu. Dlaczego ja tylko dlatego, że mówię szczerze w telewizji, mam się bać wychodzić z pracy?

Dziennikarz - zawód zwiększonego ryzyka.
Błagam, nie kpij.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz