Prokurator generalny
Andrzej Seremet o katastrofie smoleńskiej, innych głośnych śledztwach oraz
sporach z rządem
Janina Paradowska: - Oto mamy
czwartą rocznicę katastrofy smoleńskiej. To zarazem cztery lata
prokuratorskiego śledztwa. Czego jeszcze w tej sprawie nie wiemy, że nadal nie
ma ostatecznej decyzji prokuratury?
Andrzej Seremet: - Wiemy bardzo
dużo, ale nadal brak nam kilku elementów pozwalających zakończyć śledztwo.
Musimy mieć kompletny materiał, aby końcowa decyzja była nie do podważenia, bo
że zostanie zaskarżona, nie mam wątpliwości - o ile oczywiście postępowanie
zostanie umorzone.
Prokuratura dopuszcza możliwość
umorzenia?
Nie jest to wykluczone i jestem
przekonany, że w odwoławczym postępowaniu sądowym podniesiona zostanie każda,
nawet najbardziej marginalna sprawa, aby tę decyzję podważyć. Po ewentualnym
uchyleniu decyzji prokuratury przez sąd trzeba byłoby wiele rzeczy zaczynać od
początku i sprawa
znacznie się przedłuży. Lepiej
więc teraz zrobić więcej, nawet na zapas, niż narazić się na zarzut, że coś
zaniedbano, czegoś nie zbadano. Każde zdanie decyzji kończącej postępowanie
będzie dokładnie analizowane, odbędzie się wielka debata społeczna.
Rozumiem skrupulatność, ale
wielokrotnie zapewniano nas, że np. nagrania rejestratorów lotu są absolutnie
autentyczne i wiarygodne, a kilka tygodni temu znów słyszymy, że przegrywamy
je w Moskwie jeszcze raz, i znowu opinia publiczna ma wątpliwości, o co chodzi.
Nagrania są niewiarygodne?
nie mogli zlekceważyć. Skonsultowano
propozycję z biegłymi z Instytutu Ekspertyz Sądowych, którzy przyznali, że
jeśli jest w jakaś nowa metoda, to trzeba z niej skorzystać. Mieliśmy też sporo
okoliczności, których nie dało się przewidzieć, na przykład że opinia,
nazwijmy ją „wybuchową”, wydana przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne,
będzie miała pewne luki.
Chodzi o ten trotyl?
Tak, ale w tej kwestii mamy już
opinię końcową, przedstawioną zgodnie z zapowiedziami do końca marca, w której
wszystkie wątpliwości wyjaśniono.
Trotylu ani wybuchu nie było?
Żaden dowód, nawet w najmniejszym
stopniu, nie potwierdza ani trotylu, ani wybuchu.
Pojawił się jednak biegły,
powołany przez prokuraturę wojskową, który mówi, że bez wraku, którego ciągle
w Polsce nie ma, nie można wydać opinii o przyczynie katastrofy. Czyli nowy
kłopot?
Prokuratura wojskowa i ja nie
zmieniamy w tej kwestii zdania: opinię można wydać, jeżeli jest dostęp do
wraku, a on jest. Biegli nie mają żadnych utrudnień w dostępie do niego, a to,
gdzie się wrak znajduje, nie ma dla wydania opinii żadnego znaczenia. Żaden z
biegłych nie zrezygnował zresztą z prac, a więc mieliśmy do czynienia głównie z
szumem medialnym, który zwykle pojawia się w okolicach kolejnej rocznicy. Ponadto
ciągle oczekujemy na materiały z Rosji dotyczące zakresu obowiązków osób
obsługujących ten lot po stronie rosyjskiej, statusu lotniska oraz używanych
tam urządzeń. Ich brak wpływa na śledztwo hamująco.
Jeżeli nie dostaliśmy ich
dotychczas, to przecież teraz nie dostaniemy ich tym bardziej.
Rzeczywiście, nie spodziewam się
tu jakiegoś przełomu. Jeśli jednak dostaniemy zdecydowaną odmowę, to wówczas
rzeczą prokuratorów będzie rozważenie, czy jest możliwe podjęcie decyzji
końcowej w zakresie wszystkich wątków.
Skoro pan się nie spodziewa, to
może trzeba powiedzieć: kończymy.
Oczekujemy jednak, że Rosjanie,
jeśli rzeczywiście nie mogą spełnić naszych wniosków, wyraźnie napiszą: nie
możemy wam tego dostarczyć. Takie stanowisko prezentowałem już kilkakrotnie
stronie rosyjskiej. Na razie jednak nie ma w ogóle żadnej decyzji, czy nam
dadzą te materiały czy nie. Trwamy więc w stanie zawieszenia i nie możemy
uznać, że wyczerpaliśmy wszystkie możliwości.
Czy w takim razie mamy
możliwości, aby teraz, przy napiętych stosunkach, jeszcze raz przegrywać
zawartość rejestratorów?
Nie zauważyłem, aby obecna
sytuacja przekładała się na jakieś dodatkowe utrudnienia dla nas. Trzeba oddać
stronie rosyjskiej, że do wszystkich dowodów w każdej chwili nadal mamy
dostęp.
Właśnie śledztwo zostało
przedłużone o kolejne pół roku i zapewne nie będzie to ostatnie przedłużenie?
Jeżeli wreszcie Rosjanie dostarczą
nam te materiały czy zdecydowanie odmówią ich przesłania, to sądzę, że w
perspektywie roku, może kilkunastu miesięcy, możemy je zakończyć.
A co z innymi głośnymi
sprawami, np. Amber
Gold? Mieliśmy wielką aferę, poruszenie,
szukanie politycznego podłoża i nic. Była afera czy nie?
W tej sprawie prokuratura ma
jeszcze do przesłuchania 5 tys. pokrzywdzonych, a już przesłuchała 10 tys. Jest
już opinia, bardzo droga-zapłaciliśmy za nią 970 tys., ale mamy prawie
pewność, że nie będzie wymagała uzupełnień, co znów przedłużyłoby postępowanie.
Po przesłuchaniu tych osób zapewne zostanie wniesiony akt oskarżenia. I tyle.
15 tys. do przesłuchania? To jest
chore, przecież wiadomo, kto jest pokrzywdzony, macie na wszystko papiery,
chodzi o mechanizm oszustwa. Skończy się tak, że sprawa się
przedawni i zostaniemy z przekonaniem, że coś politycznie zamieciono pod dywan.
Rzeczywiście, wiemy prawie
wszystko, ale taka jest procedura i praktyka, że słucha się wszystkich
pokrzywdzonych, bo w przeciwnym przypadku sąd może zwrócić sprawę do
uzupełnienia. Zmieni to dopiero nowy Kodeks postępowania karnego. Nie jest to
zresztą rekord. Mamy sprawę Skarbca w Gdańsku, takiej kasy pożyczkowej, gdzie
należy przesłuchać 60 tys. pokrzywdzonych. W te przesłuchania zaangażowani są
prokuratorzy i policjanci w całej Polsce. Przesłuchali dopiero 6 tys. osób.
Trzy miesiące temu zwróciłem się
do ministra sprawiedliwości i przedstawiłem propozycję zmian w kpk, aby dopóki
nowego kodeksu nie ma, wprowadzić przepis umożliwiający pominięcie obowiązku
przesłuchiwania wszystkich pokrzywdzonych w takich sprawach, chyba że oni sami
tego chcą. Minister odrzucił ten pomysł, zasłaniając się właśnie bliskim wejściem
w życie noweli kodeksu. W sprawie Amber Gold mogę jednak powiedzieć, że
nic nie wskazuje, aby miała ona jakiś kontekst polityczny i aby było tam pranie
brudnych pieniędzy. Można jedynie trwać w zadziwieniu, jak człowiek ze średnim
wykształceniem ekonomicznym potrafił rozbujać taką machinę.
Czy czeka pan z niepokojem na to, co 20 maja powie sąd o
umorzeniu śledztwa w sprawie likwidacji WSI i roli Antoniego Macierewicza?
Nie, raczej jestem pewny, że nasza
argumentacja jest prawidłowa, choć rozumiem, że dla ludzi nieobeznanych z
prawem rzecz może wydawać się dziwna. Nie udało się nam całkowicie przełamać
takiego przekazu, że oto zlikwidowana została ważna służba, pokrzywdzeni
wygrywają procesy cywilne, a prokuratura mówi: Macierewicz nie był
funkcjonariuszem publicznym, a więc nie można przypisać mu odpowiedzialności.
Taka jednak jest konstrukcja prawna.
Macierewicz, likwidując WSI, nie
działał jako wiceminister obrony, ale szef komisji, a że tak ustawa go
ustawiła, to już zupełnie inna kwestia. My musimy obracać się w granicach
prawa.
A dlaczego Sławomir Nowak za niewpisanie zegarka ma
zarzuty, a Palikot za pominięcie w oświadczeniu majątkowym samolotu nie ma?
To są diametralnie różne sytuacje.
Pan Nowak świadomie nie wpisał zegarka, choć wielokrotnie zwracano mu uwagę, że
powinien był to uczynić. Zobowiązywał się nawet, że to zrobi, czyli można mu
przypisać działanie umyślne. Pan Palikot wyjaśnił, że polecił wpisanie osobie
wypełniającej oświadczenie i ona tego nie zrobiła, a więc nie ma tu świadomego
zatajenia przez Palikota, jest co najwyżej wina nieumyślna. A to przestępstwo
można popełnić wyłącznie umyślnie. I nie chodzi o to, czy ktoś coś ukrywał, ale
czy wypełnił obowiązek wpisu. To jest przestępstwo formalne, tak je
skonstruowano. Oznacza to, że wystarczy umyślnie nie wpisać wartościowych
przedmiotów do oświadczenia. Dla samej odpowiedzialności nie ma znaczenia, że
wszyscy wiedzą, iż ktoś dany przedmiot posiada.
Czyli Palikot lepiej się tłumaczył?
Można to tak ująć. Zresztą spraw o
ściganie z powodu złego wypełnienia oświadczeń jest bardzo mało, bo posłowie na
ogół naprawiają szybko błędy. Nie wiem, dlaczego pan Nowak tego nie zrobił.
Ale zarzuca się wam świadome działanie polityczne, tym
bardziej że kwestia pożyczek posła Hofmana została szybko umorzona.
Tu CBA niepotrzebnie wystrzeliło z
armaty. To były niewielkie darowizny, rozłożone w czasie, od których nie
zapłacono podatku, co można traktować jedynie jako wykroczenie skarbowe, które
po roku ulega przedawnieniu. Rzecz cała skończyła się w 2011 r., a więc nie
było żadnych podstaw do formułowania zarzutów. W tej sprawie nie ma nic więcej
poza przedawnionym 1 stycznia 2013 r. wykroczeniem.
Do przypisywania prokuraturze
motywów politycznych jestem zresztą już przyzwyczajony. Wiele mówi się o
Nowaku, ale słabo zauważono, że chcemy postawić zarzuty Mariuszowi Kamińskiemu
i Tomaszowi Kaczmarkowi. Osobiście czytam i podpisuję każdy wniosek o uchylenie
immunitetu i naprawdę paleta polityczna jest szeroka. Obejmuje także posłów
nie- zrzeszonych, jak choćby ostatnio posła Wiplera; o zasadności wniosku w
jego sprawie jestem wypełni przekonany.
Wydaje się, że może pan też być pierwszym i ostatnim
prokuratorem generalnym niezależnym od ministra sprawiedliwości.
Niezadowolenie z pracy prokuratury narasta, politycy uznają, że zmiany poszły
za daleko, że kontrola jest potrzebna. Premier nie przyjął pana sprawozdania,
projektu nowej ustawy ciągle w Sejmie nie ma, jest za to program PiS realnie
podporządkowujący prokuraturę politykom.
Kierowana przeze mnie prokuratura
nigdy nie będzie spełniać zamówień politycznych. Niezależnie od programu PiS,
także obecny układ rządzący nie ułatwia mi obrony niezależności prokuratury.
Premier, podzielając zastrzeżenia ministra sprawiedliwości, odrzucił moje
sprawozdanie. Z zastrzeżeniami się nie zgadzam, bo dotyczą takich elementów
pracy prokuratury, które nie są możliwe do szybkiej zmiany. Chodzi, mówiąc w
uproszczeniu, o to, że za mało prokuratorów jest na pierwszej linii, w
prokuraturach rejonowych, a za dużo w nadzorze czy przy innych czynnościach
administracyjnych. Ja mam bardzo ograniczone możliwości przesunięć etatowych,
strukturalnych, bo prokuratorzy otrzymują powołania na stanowiska w
konkretnych prokuraturach. A więc i w tym roku spodziewam się kłopotów z
przyjęciem sprawozdania.
Co jest dzisiaj główną osią sporu między panem a rządem,
jeśli chodzi o projekt nowej ustawy o prokuraturze?
Zgadzamy się w kwestii wzmocnienia
roli prokuratora generalnego w stosunku do wewnętrznych struktur prokuratury.
Jednak proponowane narzędzia są zbyt ubogie. Brakuje mi przede wszystkim
umieszczenia w ustawie, może w kpk, uprawnienia, aby prokurator generalny, a
także prokuratorzy nadrzędni w innych jednostkach mogli uchylić decyzję niższego
szczebla o umorzeniu albo o odmowie wszczęcia postępowania. Wtedy nie miałbym
takich sytuacji jak obecnie: widzę całkowicie niesłuszną decyzję o odmowie
wszczęcia postępowania w sprawie mowy czy symboli nienawiści, jak choćby
namalowania szubienicy i swastyki na grobie ojca Adama Michnika, i nie mogę jej
bezpośrednio uchylić. Muszę przesyłać pisma do niższych jednostek aż do
prokuratora okręgowego, który z kolei prosi prokuratora rejonowego, aby decyzję
zmienił. Powinienem móc ją zmienić natychmiast.
Minister sprawiedliwości twierdzi,
że to byłoby ograniczenie niezależności prokuratorów, ale ja pytam: czy
niezależność jest wartością samą w sobie? Po co tworzyć tak liczne zasieki,
utrudniające eliminowanie wadliwych decyzji, rzutujących zresztą na wizerunek
całej prokuratury? Przecież to ja, uchylając jawnie, a nie sięgając skrycie po
telefon, nietrafną, czasem skrajnie błędną decyzję, biorę na siebie całą
odpowiedzialność, a więc sprawa jest przejrzysta.
JANINA PARADOWSKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz