czwartek, 17 kwietnia 2014

Polowanie na Janickiego



Centralne Biuro Antykorupcyjne przy okazji badania rzekomej korupcji przy przetargach na odzież dla służb mundurowych inwigilowało szefa BOR.

PIOTR NISZTOR

Ta sprawa miała być spekta­kularnym sukcesem organów ścigania. W sidła prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego mieli wpaść wysocy rangą oficerowie służb mundurowych. Głównym celem był gen. Marian Janicki, ówczesny szef Biura Ochrony Rządu, a pretekstem - informacje o rzekomych nieprawidłowościach przy zamówieniach na specjalistyczną odzież dla funkcjonariuszy BOR. Ostatecznie okazało się jednak, że generał ma czyste ręce, i prokuratura musiała umorzyć śledztwo. „Wprost” ujawnia kulisy tej kontrowersyjnej operacji.

IMPREZY I PAKIET VIP
Na przełomie 2010 i 2011 r. do Żandarmerii Wojskowej i CBA zaczęły napływać infor­macje o rzekomo nieuczciwych praktykach stosowanych przez Jerzego K., przedstawi­ciela w Polsce amerykańskiego koncernu Gore, producenta chroniącej przed deszczem i wiatrem tkaniny Gore-Tex. - Wpłynęły do nas pisma, z których wynikało, że kontrakty zawierane przez tę firmę lub inne współpra­cujące z nią podmioty mogą mieć podłoże korupcyjne - mówi osoba znająca kulisy sprawy. W służbach mundurowych Gore-Tex był niemal standardem. Wiatach 2008-2012 firmy korzystające z tkanin koncernu Gore podpisały z wojskiem kontrakty na dostawę kurtek i spodni opiewające w sumie na kwotę ok. 170 min zł.
Sprawą zajęła się krakowska delegatura CBA. Zaczęła się przyglądać przetargom wygrywanym przez firmy oferujące odzież uszytą z tkaniny Gore-Tex. Jerzemu K. za­łożono podsłuch telefoniczny. CBA odkryło, że utrzymuje on przyjacielskie kontakty z wysokimi rangą oficerami służb mun­durowych - od policji, przez wojsko, straż pożarną, straż graniczną, po BOR i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wszyscy byli zapraszani na organizowane przez niego imprezy. CBA szczególnie zainteresowała ta, która odbyła się w kwietniu 2011 r. w hotelu przy ul. Parkowej w Warszawie. Wśród kilkudziesięciu zaproszonych gości przeważali oficerowie zajmujący kierownicze stanowiska w służbach mundurowych. Nie wiedzieli, że bawią się pod czujnym okiem agentów CBA.
Agenci ustalili również, że bywalcy spotkań organizowanych przez Jerzego K. otrzymywali gadżety firmowe - T-shirty, smycze, długopisy czy pendrive'y. Dla naj­ważniejszych gości przewidziano zestawy VIP zawierające dodatkowo kamizelki i kurtki. W sklepie ich cena wynosiła nawet kilka tysięcy złotych.


GENERAŁ NA PODSŁUCHU?
Z ustaleń „Wprost” wynika, że CBA naj­bardziej zainteresowały kontakty Jerzego K. z gen. Marianem Janickim, ówczesnym szefem BOR. Znali się od wielu lat, bo K. przed rozpoczęciem pracy dla Gore był oficerem BOR, przez jakiś czas nawet za­stępcą Janickiego w oddziale transportu. Ostatecznie odszedł ze służby w 1998 r. Kontakty Jerzego K. z gen. Janickim były głównie towarzyskie. - Znali się rodzinnie - mówi nasz informator.
CBA przy tej okazji zaczęło prześwietlać generała. Podejrzewano, że K. może go wspierać finansowo (np. fundować wyjaz­dy czy zatrudniać u siebie członków jego rodziny), a także w formie prezentów przekazywać odzież Gore. W efekcie - jak wy­nika z naszych informacji - szef BOR przez kilkadziesiąt dni miał być podsłuchiwany. W tym czasie do gen. Janickiego dzwonili najważniejsi polscy urzędnicy, członkowie rządu Donalda Tuska, a także ministrowie z kancelarii premiera. - Agenci CBA doszli do wniosku, że dzięki gen. Janickiemu mogą odkryć korupcyjne układy na szczytach władzy. Materiał był bardzo obiecujący, bo dzwoniący rozmawiali z generałem o wielu sprawach, korzystali też ze sprzętu należą­cego do BOR - mówi nasz informator.
Agenci CBA zaczęli więc sprawdzać, czy odzież z goreteksu nie trafiła do niektórych członków rządu Donalda Tuska ochrania­nych przez BOR. - Badali, czy nie ubierali się oni w kurtki Gore na przykład podczas wyjazdów w teren przy okazji powodzi - mówi nasz rozmówca.
Sprawa wydawała się na tyle poważna, że w połowie 2012 r. CBA złożyło zawiado­mienie do prokuratury, a 24 sierpnia Pro­kuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo. - Sprawa dotyczyła udzielania korzyści majątkowej w postaci m.in. odzieży specjalistycznej osobom pełniącym funkcje publiczne w BOR, SG i innych instytucjach państwowych w związku z pełnieniem przez te osoby funkcji publicznych w okresie od sierpnia 2011 r. do maja 2012 r. - mówi pro­kurator Przemysław Nowak z warszawskiej prokuratury okręgowej.

PRACA W BOR? NIE ZDAŁ TESTÓW
Prokuratura zaczęła przesłuchiwać oficerów służb mundurowych, z którymi miał kontakt Jerzy K. Sprawdzała też, jaką funkcję pełnili oni w przetargach wygrywanych potem przez firmy szyjące odzież z tkaniny Gore-Tex. Po kilku miesiącach śledztwa okazało się, że znajomość Jerzego K. z gen. Janickim nie ma żadnego podtekstu korupcyjnego. Prokuratura stwierdziła również, że szef BOR nie wpływał na przetargi związane z zakupem odzieży dla funkcjonariuszy podległej mu służby. Za zamówienia w BOR odpowiadał i firmował wszystko podpisem jego zastępca gen. Jerzy Matusik, który nigdy nie został przesłuchany w śledztwie ani przez CBA, ani prokuraturę. Zresztą służba kierowana przez Janickiego w sumie kupiła w ostatnich latach zaledwie kilkaset zestawów odzieży z goreteksu. Koszt? Kilkaset tysięcy złotych. Sam Janicki został przesłuchany w śledz­twie w charakterze świadka.
Przy okazji prowadzonego postępowania ujawniono jednak coś, co spowodowało ostateczne zawalenie się tezy stawianej przez CBA. Jerzy K. próbował pomóc dostać się do BOR swojemu znajomemu, który oblał testy wstępne. W tym celu zadzwonił do gen. Janickiego, prosząc go o pomoc. Szef BOR - w czasie rozmowy zarejestrowanej przez CBA - powiedział, że nie może nic zrobić.

CENA PRODUKCJI CZY RYNKOWA?
W trakcie śledztwa okazało się, że K. fun­dował niektórym z oficerów na przykład wyjazdy urlopowe czy pobyt w hotelu. Prokuratura ustaliła też, że przekazywał im produkty Gore - kamizelki czy kurtki.
Jerzy K. podczas przesłuchania tłumaczył jednak, że były to zwykłe zabiegi marketin­gowe, a wartość wręczanych „gadżetów” nie przekraczała kwoty kilkudziesięciu euro. Na dowód załączył nawet ich wycenę. - Była to cena produkcji, a nie rynkowa, dlatego była tak niska - mówi osoba zbliżona do śledztwa.
Ostatecznie 10 marca 2014 r. prokurator postanowił umorzyć śledztwo. Jednocześ­nie prokuratura poinformowała sześciu właścicieli telefonów o wykorzystaniu w śledztwie wykazu ich połączeń. Numerów tych używali przede wszystkim oficerowie odpowiedzialni w poszczególnych służbach za przetargi na odzież ochronną, ale wśród nich znalazł się też numer gen. Janickiego.
Z dokumentu wynika, że prokuratura i CBA sprawdzały billingi szefa BOR w okresie od grudnia 2011 r. do lipca 2012 r. Prokuratura nie chce jednak się wypowiadać na temat podsłuchu generała. - Ewentu­alne stosowanie tzw. podsłuchu, zarówno procesowego, jak i operacyjnego, objęte jest klauzulą niejawności, nie mogę więc na to pytanie odpowiedzieć - oświadczył prokurator Przemysław Nowak.
Gen. Janicki odmówił komentarza w tej sprawie. Podobnie jak Jerzy K., który dziś już nie pracuje w Gore.

ZAŻALENIE CBA
Decyzja warszawskiej prokuratury o umo­rzeniu śledztwa nie jest prawomocna. CBA złożyło zażalenie na to postanowienie. Dlaczego? Jacek Dobrzyński, rzecznik Biura, nie chciał ujawniać żadnych szczegółów. Tymczasem z ustaleń „Wprost” wynika, że Centralne Biuro Antykorupcyjne kwe­stionuje m.in. sposób wyceny „gadżetów” przekazywanych przez Jerzego K. żołnierzom wysokiego szczebla. Według CBA pod uwagę powinna być brana cena rynkowa.
Z nieoficjalnych informacji wynika również, że biuro krytykuje prokuraturę za przesłanie osobom rozpracowywanym informacji o wykorzystaniu ich billingów telefonicznych. - Zostało to zrobione zbyt wcześnie - twierdzi osoba związana z CBA.
Prokurator Nowak broni jednak wydanej decyzji: - Prokurator może, ale nie musi odroczyć doręczenia postanowienia o uzy­skaniu wykazu połączeń. Może również doręczyć takie postanowienie bezpośred­nio po jego wydaniu, jeżeli uzna, że dobro postępowania nie wymaga zarządzenia odroczenia.
Tak właśnie uznał prokurator w tej sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz