Centralne Biuro
Antykorupcyjne przy okazji badania rzekomej korupcji przy przetargach na odzież
dla służb mundurowych inwigilowało szefa BOR.
PIOTR NISZTOR
Ta
sprawa miała być spektakularnym sukcesem organów ścigania. W sidła prokuratury
i Centralnego Biura Antykorupcyjnego mieli wpaść wysocy rangą oficerowie służb
mundurowych. Głównym celem był gen. Marian Janicki, ówczesny szef Biura Ochrony
Rządu, a pretekstem - informacje o rzekomych nieprawidłowościach przy
zamówieniach na specjalistyczną odzież dla funkcjonariuszy BOR. Ostatecznie
okazało się jednak, że generał ma czyste ręce, i
prokuratura musiała umorzyć śledztwo. „Wprost” ujawnia kulisy tej
kontrowersyjnej operacji.
IMPREZY I PAKIET VIP
Na przełomie 2010 i 2011 r. do Żandarmerii
Wojskowej i CBA zaczęły napływać informacje o rzekomo nieuczciwych praktykach
stosowanych przez Jerzego K., przedstawiciela w Polsce amerykańskiego koncernu
Gore, producenta chroniącej przed deszczem i wiatrem tkaniny Gore-Tex. - Wpłynęły do nas pisma, z których wynikało, że kontrakty
zawierane przez tę firmę lub inne współpracujące z nią podmioty mogą mieć
podłoże korupcyjne - mówi osoba znająca kulisy sprawy. W służbach mundurowych
Gore-Tex był niemal standardem. Wiatach 2008-2012 firmy korzystające z tkanin
koncernu Gore podpisały z wojskiem kontrakty na dostawę kurtek i spodni
opiewające w sumie na kwotę ok. 170 min zł.
Sprawą zajęła się krakowska
delegatura CBA. Zaczęła się przyglądać przetargom wygrywanym przez firmy
oferujące odzież uszytą z tkaniny Gore-Tex. Jerzemu K.
założono podsłuch telefoniczny. CBA odkryło, że utrzymuje on przyjacielskie
kontakty z wysokimi rangą oficerami służb mundurowych - od policji, przez
wojsko, straż pożarną, straż graniczną, po BOR i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Wszyscy byli zapraszani na organizowane
przez niego imprezy. CBA szczególnie zainteresowała ta, która odbyła się w
kwietniu 2011 r. w hotelu przy ul. Parkowej w Warszawie. Wśród kilkudziesięciu
zaproszonych gości przeważali oficerowie zajmujący kierownicze stanowiska w
służbach mundurowych. Nie wiedzieli, że bawią się pod czujnym okiem agentów
CBA.
Agenci ustalili również, że
bywalcy spotkań organizowanych przez Jerzego K. otrzymywali gadżety firmowe -
T-shirty, smycze, długopisy czy pendrive'y. Dla
najważniejszych gości przewidziano zestawy VIP zawierające
dodatkowo kamizelki i kurtki. W sklepie ich cena wynosiła nawet kilka tysięcy
złotych.
GENERAŁ NA PODSŁUCHU?
Z ustaleń „Wprost” wynika, że CBA
najbardziej zainteresowały kontakty Jerzego K. z gen. Marianem Janickim,
ówczesnym szefem BOR. Znali się od wielu lat, bo K. przed rozpoczęciem pracy
dla Gore był oficerem BOR, przez jakiś czas nawet zastępcą Janickiego w
oddziale transportu. Ostatecznie odszedł ze służby w 1998 r. Kontakty Jerzego
K. z gen. Janickim były głównie towarzyskie. - Znali się rodzinnie - mówi nasz informator.
CBA przy tej okazji zaczęło
prześwietlać generała. Podejrzewano, że K. może go wspierać finansowo (np.
fundować wyjazdy czy zatrudniać u siebie członków jego rodziny), a także w
formie prezentów przekazywać odzież Gore. W efekcie - jak wynika z naszych
informacji - szef BOR przez kilkadziesiąt dni miał być podsłuchiwany. W tym
czasie do gen. Janickiego dzwonili najważniejsi polscy urzędnicy, członkowie
rządu Donalda Tuska, a także ministrowie z kancelarii premiera. - Agenci CBA
doszli do wniosku, że dzięki gen. Janickiemu mogą odkryć korupcyjne układy na
szczytach władzy. Materiał był bardzo obiecujący, bo dzwoniący rozmawiali z
generałem o wielu sprawach, korzystali też ze sprzętu należącego do BOR - mówi
nasz informator.
Agenci CBA zaczęli więc sprawdzać,
czy odzież z goreteksu nie trafiła do niektórych członków rządu Donalda Tuska
ochranianych przez BOR. - Badali, czy nie ubierali się oni w kurtki Gore na
przykład podczas wyjazdów w teren przy okazji powodzi - mówi nasz rozmówca.
Sprawa wydawała się na tyle
poważna, że w połowie 2012 r. CBA złożyło zawiadomienie do prokuratury, a 24
sierpnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo. - Sprawa
dotyczyła udzielania korzyści majątkowej w
postaci m.in. odzieży specjalistycznej osobom pełniącym funkcje publiczne w
BOR, SG i innych instytucjach państwowych w związku z pełnieniem przez te osoby
funkcji publicznych w okresie od sierpnia 2011 r. do maja 2012 r. - mówi prokurator
Przemysław Nowak z warszawskiej prokuratury okręgowej.
PRACA W BOR? NIE ZDAŁ TESTÓW
Prokuratura zaczęła przesłuchiwać
oficerów służb mundurowych, z którymi miał kontakt Jerzy K. Sprawdzała też,
jaką funkcję pełnili oni w przetargach wygrywanych potem przez firmy szyjące
odzież z tkaniny Gore-Tex. Po kilku miesiącach śledztwa okazało się, że
znajomość Jerzego K. z gen. Janickim nie ma żadnego podtekstu korupcyjnego.
Prokuratura stwierdziła również, że szef BOR nie wpływał na przetargi związane
z zakupem odzieży dla funkcjonariuszy podległej mu służby. Za zamówienia w BOR
odpowiadał i firmował wszystko podpisem jego zastępca gen. Jerzy Matusik, który
nigdy nie został przesłuchany w śledztwie ani przez CBA, ani prokuraturę.
Zresztą służba kierowana przez Janickiego w sumie kupiła w ostatnich latach
zaledwie kilkaset zestawów odzieży z goreteksu. Koszt? Kilkaset tysięcy
złotych. Sam Janicki został przesłuchany w
śledztwie w charakterze świadka.
Przy okazji prowadzonego
postępowania ujawniono jednak coś, co spowodowało ostateczne zawalenie się tezy
stawianej przez CBA. Jerzy K. próbował pomóc dostać się do BOR swojemu
znajomemu, który oblał testy wstępne. W tym celu zadzwonił do gen. Janickiego,
prosząc go o pomoc. Szef BOR - w czasie rozmowy zarejestrowanej przez CBA -
powiedział, że nie może nic zrobić.
CENA PRODUKCJI CZY RYNKOWA?
W trakcie śledztwa okazało się, że
K. fundował niektórym z oficerów na przykład wyjazdy urlopowe czy pobyt w
hotelu. Prokuratura ustaliła też, że przekazywał im produkty Gore - kamizelki
czy kurtki.
Jerzy K. podczas przesłuchania
tłumaczył jednak, że były to zwykłe zabiegi marketingowe, a wartość wręczanych
„gadżetów” nie przekraczała kwoty kilkudziesięciu euro. Na dowód załączył nawet
ich wycenę. - Była to cena produkcji, a nie rynkowa, dlatego była tak niska -
mówi osoba zbliżona do śledztwa.
Ostatecznie 10 marca 2014 r.
prokurator postanowił umorzyć śledztwo. Jednocześnie prokuratura poinformowała
sześciu właścicieli telefonów o wykorzystaniu w śledztwie wykazu ich połączeń.
Numerów tych używali przede wszystkim oficerowie odpowiedzialni w
poszczególnych służbach za przetargi na odzież ochronną, ale wśród nich znalazł
się też numer gen. Janickiego.
Z dokumentu wynika, że prokuratura
i CBA sprawdzały billingi szefa BOR w okresie od grudnia 2011 r. do lipca 2012
r. Prokuratura nie chce jednak się wypowiadać na temat podsłuchu generała. -
Ewentualne stosowanie tzw. podsłuchu, zarówno procesowego, jak i operacyjnego,
objęte jest klauzulą niejawności, nie mogę więc na to pytanie odpowiedzieć -
oświadczył prokurator Przemysław Nowak.
Gen. Janicki odmówił komentarza w
tej sprawie. Podobnie jak Jerzy K., który dziś już nie pracuje w Gore.
ZAŻALENIE CBA
Decyzja warszawskiej prokuratury o
umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna. CBA złożyło zażalenie na to
postanowienie. Dlaczego? Jacek Dobrzyński, rzecznik Biura, nie chciał ujawniać
żadnych szczegółów. Tymczasem z ustaleń „Wprost” wynika, że Centralne Biuro
Antykorupcyjne kwestionuje m.in. sposób wyceny „gadżetów” przekazywanych przez
Jerzego K. żołnierzom wysokiego szczebla. Według CBA pod uwagę powinna być
brana cena rynkowa.
Z nieoficjalnych informacji wynika
również, że biuro krytykuje prokuraturę za przesłanie osobom rozpracowywanym
informacji o wykorzystaniu ich billingów telefonicznych. - Zostało to zrobione
zbyt wcześnie - twierdzi osoba związana z CBA.
Prokurator Nowak broni jednak
wydanej decyzji: - Prokurator może, ale nie musi odroczyć doręczenia postanowienia
o uzyskaniu wykazu połączeń. Może również doręczyć takie postanowienie
bezpośrednio po jego wydaniu, jeżeli uzna, że dobro postępowania nie wymaga
zarządzenia odroczenia.
Tak właśnie uznał prokurator w tej
sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz