poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Gra na Jarosława



Adam Bielan ceni słowną precyzję. Jeśli mówi: Jarek, to wiadomo, że ma na myśli Gowina. Jeżeli Jarosław, to - Kaczyńskiego. Bo Jarosław jest tylko jeden

Michał Krzymowski

Byłego spin doktora PiS trapią różne obsesje. Rozmawia tylko przez ko­munikatory, bo uważa, że jego telefon podsłuchuje Zbigniew Ziobro. W plecaku nosi żel antybakteryjny, bo boi się wirusów. Na nad­garstku ma przyrząd do liczenia kroków, żeby nie przytyć. Ma manię dotyczącą dat, godzin i terminarzy - choć sam czę­sto się spóźnia, to musi mieć wszystko zaplanowane.

OGRÓD W MESEBERGU
Człowiek z Polski Razem, do której nadal należy Adam Bielan: - Środo­wisko PiS jest specyficzne. Wewnętrz­ne układy, konflikty, dziwne ścieżki dostępu. Żeby być skutecznym, trzeba je znać. Adam był dla nas nieocenio­ny, bo dał nam mapę, był naszą busolą. Uczył, jak załatwiać sprawy, pokazywał drogi na skróty. Przecież on zjadł zęby na PiS-owskich rozgrywkach!
   Adam Bielan powtarza w prywatnych rozmowach, że jego znaczenie w otocze­niu szefa PiS jest niewielkie, że w hie­rarchii doradców na pewno znajduje się poza pierwszą dziesiątką. To oczywiście blef - Bielan jest członkiem wąskiego kręgu politycznych doradców Jarosła­wa Kaczyńskiego. Wystarczy uważnie prześledzić polityczną aktywność pre­zesa PiS z ostatnich dziewięciu miesięcy, by zrozumieć, jaki wpływ na jego decyzje ma Bielan.
   W lipcu zeszłego roku Jarosław Ka­czyński jedzie do zamku Meseberg w Brandenburgii, gdzie potajemnie spotyka się z kanclerz Angelą Merkel. Rozmowa o kryzysie migracyjnym, brexicie, Ukrainie i Donaldzie Tusku trwa ponad pięć godzin. Prezesowi PiS towa­rzyszy trzech doradców: Bielan i europosłowie Ryszard Legutko i Zdzisław Krasnodębski.
   - Adam organizował tę wizytę. Spoty­kał się w tej sprawie z doradcami Mer­kel, przyjechał do Mesebergu wcześniej, żeby wszystkiego dopilnować - opowia­da znający przebieg wyjazdu człowiek z Nowogrodzkiej.
   - Czy szef MSZ Witold Waszczykowski wiedział o tej wizycie?
   - Mógł nie wiedzieć. A nawet je­śli się dowiedział, to raczej przypad­kiem. Jego ludzie nie brali udziału w przygotowaniach.
   - Dlaczego spotkanie odbyło się w Mesebergu?
   - Niemcy byli otwarci na wszyst­kie opcje, przyjęcie Kaczyńskiego w Berlinie, przyjazd do Warsza­wy, ale uznaliśmy, że Meseberg daje możliwość najdłuższej i najbardziej nieformalnej roz­mowy. Prezes był z tego wybo­ru zadowolony. Najpierw był z Merkel na spacerze w ogrodzie, a później rozmawiali podczas długiej, wielodaniowej ko­lacji przy winie.
   - Bielan był przy tych rozmowach?
   - Tak, uczestniczył w kolacji.
   W grudniu Kaczyński spotyka się z kolei w Warszawie z byłym burmi­strzem Nowego Jorku Rudolphem Giulianim, współpracownikiem Do­nalda Trumpa i członkiem zespołu przygotowującego przejęcie wła­dzy przez nową administrację. W rozmowie znowu uczestni­czy Bielan.
   Ponownie objawia się u boku prezesa kilkanaście dni później, podczas sejmowego protestu. Dora­dza podjęcie negocjacji z opozycją, dzięki którym udaje się skłócić szefa Nowoczes­nej Ryszarda Petru z przewodniczącym Platformy Grzegorzem Schetyną.

PARANOJA ADAMA
Marzec 2016 r., prezes PiS leci do Londynu na spotkanie z premier Wielkiej Brytanii Theresą May. I tym razem wizytę organizuje Bielan; towa­rzyszy też Kaczyńskiemu w rozmowie. Tymczasem - pod nieobecność Kaczyń­skiego - w Warszawie dochodzi do prze­wrotu w PZU, w którym posadę prezesa giełdowej spółki traci zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry Michał Krupiński.
   Operacja jest dobrze przygotowa­na - termin rady nadzorczej, która ma dokonać zmiany, idealnie pokrywa się z godziną planowanego spotkania przy Downing Street. Tym sposobem wice­premier Mateusz Morawiecki, pomysło­dawca przewrotu w największej polskiej firmie ubezpieczeniowej, chce odciąć tak zwanej grupie krakowskiej dostęp do Kaczyńskiego i uniemożliwić jej zablo­kowanie zmian.
   - Morawiecki nie ma dostępu do kalen­darza prezesa Prawa i Sprawiedliwości. To Bielan musiał mu powiedzieć o termi­nie rozmowy z May. Miał w tym interes, bo boleśnie uderzył w Ziobrę - twier­dzi jeden z rozmówców „Newsweeka”. A inny dodaje: - Adam uważa Zbyszka za swojego prześladowcę. Od kiedy rządzi­my, praktycznie nie korzysta z tradycyj­nych połączeń telefonicznych. Boi się, że Ziobro może go podsłuchiwać, rozmawia tylko przez komunikatory: Viber, Signal, WhatsApp, FaceTime Audio.
   Znajomy: - Nie sądzę, żeby Bielan miał coś na sumieniu, błyskotki nigdy nie robiły na nim wrażenia. Pieniądze ma, zarobił je w europarlamencie, zby­tek też go raczej nie interesuje. Mimo że jest wicemarszałkiem Senatu, to do par­lamentu przyjeżdża rowerem. Jego sła­bością jest władza. Po prostu lubi mieć wpływ na decyzje, ale też we wszystkim doszukuje się spisków. Ma paranoję, że Ziobro przejrzy jego intrygi i wykorzysta to przeciw niemu.
   Jak ustalił „Newsweek”, Bielan jest też autorem koncepcji powrotu w euro­parlamencie Prawa i Sprawiedliwości do chadeckiej Europejskiej Partii Ludo­wej. Kaczyński poważnie taką możliwość rozważa. W kuluarowych rozmowach spin doktor uzasadnia ją w ten sposób: pozostając w grupie Europejskich Kon­serwatystów i Reformatorów, po opusz­czeniu jej przez brytyjskich torysów, PiS osiądzie na politycznej mieliźnie - jedy­nie w towarzystwie czeskiej ODS i bez li­czących się sojuszników z Zachodu. Po drugie, wchodząc do EPL, rząd Beaty Szydło zyska polityczny immunitet po­dobny do tego, jaki ma premier Węgier Viktor Orban. Trudniej go będzie ata­kować - przynajmniej chadekom, czyli największej i najbardziej wpływowej ro­dzinie politycznej w Europie.
   - Nic nie jest tu jeszcze przesądzone. Ruchy w tej sprawie zaczną się w 2019 r., być może PiS spróbuje powołać nową grupę, ale może też przyłączyć się do EPL. Jarosław sygnalizował Merkel taką możliwość i reakcja była pozytywna - twierdzi źródło „Newsweeka”.
   Polityk PiS: - Jeśli dojdzie do dymisji Waszczykowskiego, a przecież w końcu do niej dojdzie, to Adam będzie jednym z kandydatów na nowego szefa MSZ. Na pewno miałby większe szanse niż obec­ny wiceminister Konrad Szymański, bo nie jest związany z Szydło i częściej bywa na Nowogrodzkiej.
   Sęk w tym, że Bielan, przynajmniej formalnie, nie jest człowiekiem Jarosła­wa, tylko Jarka. Nie należy do PiS, za to sprawuje funkcję wiceprezesa Polski Ra­zem, partii, którą Jarosław Gowin zało­żył po odejściu z Platformy. Jak to godzi?
Wobec kogo jest lojalny? Czy chodząc na Nowogrodzką, opowiada o naradach w partii Gowina (a Bielan uczestniczy we wszystkich posiedzeniach władz PR)? Czy może - na odwrót - jest kretem Go­wina na Nowogrodzkiej? - W dyplomacji jest coś takiego jak kanał komunikacji. Nawet jeśli dwa państwa mają trudne re­lacje, to zawsze jest ktoś pomiędzy, kto podtrzymuje kontakt i pomaga wypra­cować kompromis. Adam odgrywa taką rolę między nami a Nowogrodzką. Ma z Kaczyńskim regularny, roboczy kon­takt i to dobrze. Nie odbieramy tego jako zdrady - zapewnia polityk Polski Razem.

MURZYN ZROBIŁ SWOJE
Choć Bielan jest dziś blisko Ka­czyńskiego, to jego perypetie z pre­zesem układały się jak telenowela: od zaufania, przez frustrację, chłód, do po­wtórnego zbliżenia.
Bielan opuszcza PiS w listopadzie 2010 roku. Odchodzi razem z drugim spin doktorem ugrupowania Micha­łem Kamińskim, ale sprawia wrażenie rozdartego. Już w dniu pożegnania za­prasza ówczesnego europosła Tadeu­sza Cymańskiego na kolację, podczas której wspomina lata spędzone w par­tii i płacze. Mimo to decyzja zapada - w grudniu razem z Kamińskim, Jo­anną Kluzik-Rostkowską i Elżbietą Ja­kubiak zakłada stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza.
   Po czterech miesiącach zostaje wy­rzucony. Kluzik-Rostkowska i Jakubiak twierdzą, że od początku psuł atmosfe­rę i był koniem trojańskim PiS. Padają groteskowe oskarżenia o kradzież ko­dów do strony internetowej. Rozstanie pozostawia fatalne wrażenie - PJN led­wo powstała, a już się rozpada. Politycy PiS mają z Bielana ubaw, w prywatnych rozmowach sugerują, że były spin dok­tor naprawdę został oddelegowany do partii Kluzik-Rostkowskiej, żeby roz­walić ją od środka. - Murzyn zrobił swo­je, Murzyn może odejść - kpi w Brukseli zbliżony do Kaczyńskiego europoseł To­masz Poręba.
   Czy to możliwe, że Bielan uprawiał dy­wersję? - To nie był makiaweliczny plan ułożony w dniu powstania ugrupowania.
Adam zaczął po prostu dostrzegać, że to projekt skazany na porażkę. Na pewno cały czas był w kontakcie z Ryszardem Czarneckim i Tomaszem Porębą z PiS - opowiada znajomy Bielana.
   Choć droga powrotu okaże się dłu­ga i wyboista, to początek wygląda obie­cująco. Wiosną 2011 roku, kilka tygodni po rozstaniu z PJN, Bielan pojawia się u Czarneckiego na wspólnej kolacji z Ja­rosławem Kaczyńskim. Odnawia kon­takty z sekretarzem generalnym PiS Joachimem Brudzińskim i posłem Mar­kiem Suskim, spotyka się z krewnymi prezesa Martą Kaczyńską i Janem Marią Tomaszewskim. A także po cichu zatrud­nia w swoim biurze europoselskim dzia­łaczy Prawa i Sprawiedliwości i dokłada się do uroczystości związanych z odsło­nięciem pomnika pary prezydenckiej w Radomiu.
   W kwietniu 2012 roku plany niespo­dziewanie krzyżuje mu publikacja wy­wiadu, którego jeszcze w czasach PJN udzielił Teresie Torańskiej. Rozmowa ukazuje się w „Newsweeku”, Bielan opo­wiada w niej o Lechu Kaczyńskim. Wspo­mina go bardzo ciepło, ale podkreśla, że prezydent, jak każdy człowiek, miał sła­bości. Z Nowogrodzkiej nagle zaczyna wiać chłodem. Ustają spotkania z pre­zesem, nawet życzliwy mu Marek Suski mówi, że Bielan musi jeszcze skruszeć.

NA DOBREJ DRODZE
Kampania parlamentarna w 2015 roku. Mimo że Adam Bielan, startują­cy do Senatu z ziemi radomskiej, jest kandydatem Polski Razem Jarosława Gowina, to mości się na tle niebieskiej ścianki ze znakiem PiS. Za chwilę Ka­czyński udzieli mu poparcia.
   - To jest, panie prezesie, kamera Go-Pro, a to jest selfie stick, bo będziemy kręcić selfie spot. Czyli sami kręcimy spot.
   - Co to jest selfie, to wiem, bo ciągle selfie mam, ale to? - duma Jarosław Ka­czyński. - Pierwszy raz coś takiego wi­dzę. Widzę, że pan jest w czołówce.
   Selfie spot poskutkuje. Bielan do­stanie 78 tys. głosów i zdobędzie man­dat senatora. Decyzją prezesa zostanie też wicemarszałkiem.
   Poseł PiS: - Adam nie dostał tej funkcji z puli przynależnej Polsce Razem. To zasłu­ga jego osobistych relacji z prezesem, efekt indywidualnych zabiegów.
   Na czym polegały te zabiegi? Jak Bielanowi udało się wrócić do łask prezesa? I czy musiał się ukorzyć za wywiad o prezyden­cie? Jarosław Kaczyński łatwo nie puszcza takich rzeczy w niepamięć. Lubi, gdy daw­no niewidziany towarzysz stanie przed jego obliczem i ugnie kark. Tak jak były rzecznik PiS Adam Hofman, który podczas wieczo­ru wyborczego w 2015 r. zaprotestował, gdy prezes nazwał go synem marnotrawnym: - Byłem wierny ojcu i nie dostałem utuczo­nego cielaka.
   Inny z byłych współpracowników, Stani­sław Kostrzewski, mimo że został bez po­wodu zwolniony, od dwóch i pół roku jest w partyjnej zamrażarce. - Staszek nie chciał przyjść na Nowogrodzką w worku pokut­nym. Prezes na to czekał, parę razy dopy­tywał o niego. Gdyby tylko Kostrzewski się ukorzył, jakaś rada nadzorcza na pewno by się dla niego znalazła - twierdzi współpra­cownik prezesa PiS.
   Bielan przeżywał swoją Canossę bez świadków, ale znajomi szybko dostrzegli przemianę. Poseł: - Jeszcze przed wybora­mi w 2015 roku mówił o Kaczyńskim chłod­no. Zdarzało się, że lekko go skrytykował czy zadrwił z niego. Gdy dziś z nim rozma­wiam, zastanawiam się, czy nie robi sobie jaj. Kilka miesięcy temu usłyszałem od nie­go, że prezes czasem podejmuje decyzje, które nam mogą wydawać się błędne, ale po latach okazuje się, że był to przebłysk po­litycznego geniuszu. Do dziś nie wiem, czy mnie nie podpuszczał.
   Znajomy europoseł: - Gdy zapytałem go, jak odbudował swoje relacje z Kaczyńskim, odparł z uśmiechem, że dobrze zna prezesa i umie do niego trafić. W sprawie relacji z pre­zesem Adam zrobił się bardzo oszczędny.
   Współpracownik: - Bielan twierdzi, że jego odejście z PiS było podyktowane emo­cjami. Mówi, że kampania prezydencka w 2010 r. go wykończyła, prosto z pogrze­bów przyjaciół chodziło się na narady szta­bu. Po wyborach adrenalina opadła i on się zagubił. Dziś wrócił na dobrą drogę. I stawia na Jarosława.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz