piątek, 21 kwietnia 2017

Wychowanie i klękanie



Jan Duda zawsze pilnował, żeby jego dzieci miały piątki z religii i z polskiego. I żeby Andrzej raz w miesiącu się spowiadał. Dziś przestrzega przed „lewactwem i libertynizmem”

Renata Grochal

Rodzice prezydenta? Niech mnie pani nie wy­pytuje, chcę mieć święty spokój - wielu roz­mówców w Krakowie tak reaguje na pytania o rodziców prezydenta Andrzeja Dudy. Mó­wią, że odkąd wygrał wybory, rodzice zrobili się bardzo wrażliwi na punkcie tego, kto i co o nich mówi. Część osób, oczywiście anoni­mowo, tłumaczy, że państwo Dudowie to ludzie bogobojni, a libe­ralne media robią z nich katolickich talibów.

OJCZE NASZ RAZY PIĘĆ
Rodzice prezydenta mieszkają w czteropiętrowym gierkow­skim bloku z wielkiej płyty na krakowskim Prądniku Białym. Dla części moich rozmówców to był szok, gdy Dudowie opo­wiedzieli Milenie Kindziuk w wywiadzie rzece pt. „Rodzice prezydenta" o tym, jak w tym mieszkaniu przez lata modlili się wraz z trój­ką dzieci. Cała piątka klękała i zaczynała odma­wiać „Ojcze nasz".
   Mama prezydenta opowiedziała w wywia­dzie rzece, że mąż zrobił z tych codziennych modłów rytuał.
   - Zanim doszliśmy do pacierza, zaczynali­śmy ze sobą swobodnie rozmawiać, klęcząc lub siedząc na podłodze. Każde z naszej piąt­ki opowiadało, jak spędziło dzień, co ważne­go się wydarzyło w przedszkolu, szkole, pracy. I tak niepostrzeżenie upływała cała godzina.
Dopiero potem zaczynaliśmy się już napraw­dę modlić - wspominała. Dudowie odprawiali razem z dziećmi w domu drogę krzyżową, klę­cząc i rozważając kolejne stacje męki Pańskiej.
- Przez cały adwent budziliśmy dzieci o świcie i o 6.30 rano byli­śmy już w kościele na roratach. Codziennie - podkreślała Janina Milewska-Duda. - Chcieliśmy, żeby nasze dzieci traktowały ży­cie religijne poważnie. Jaś był tu zresztą bardzo rygorystyczny.

JAK ŚWIĘTY JÓZEF
„Jan Tadeusz Duda, mąż od 47 lat, ojciec trójki dzieci, pra­cownik Wydziału Zarządzania Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie”. Tak swego prelegenta reklamowało w internecie stowarzyszenie Mężczyźni św. Józefa. Ta ultrakatolicka grupa sama siebie nazywa „siecią mężczyzn, którzy w swoim życiu du­chowym pragną czegoś więcej”.
   - Wiara jest wartością nadrzędną, bo spaja wszystkie warto­ści w jeden system. Bez wiary wyznawanie wartości staje się ka­prysem - mówił do zgromadzonych prof. Duda. Jego wykład daje wyobrażenie, w jakiej rodzinie wychował się prezydent RP.
- Gdy zostałem ojcem, zastanawiałem się, jak św. Józef to zrobił, że wychował człowieka tej klasy co Jezus - zwierzył się profesor. Dodał, że chłopcy powinni być zmuszani do spowiedzi w każdy pierwszy piątek miesiąca. - Nie ma lepszego kursu na chłopca niż częsta spowiedź, on tam musi wyznać swoje winy dziecięce - mówił ojciec prezydenta.
   Wartości religijne były w domu Dudów na pierwszym miej­scu. Profesor Jan Duda zawsze dbał o to, żeby jego dzieci miały piątki z dwóch przedmiotów: religii i języka polskiego. - Religia to zbiór wartości, które wyznaczają w życiu kierunek. To wstyd, żeby uczeń wierzący nie miał wiedzy religijnej i piątki z reli­gii na świadectwie. A język polski to przedmiot fundamentalny dla wprowadzania człowieka w życie. Dobra znajomość języka ojczystego, polskiej kultury, dziedzictwa narodowego to pod­stawowa wiedza, którą trzeba wynieść ze szkoły - mówił w wy­wiadzie rzece.

OD TISCHNERA DO WOJTYŁY
Profesor Duda wychował się w Starym Sączu w rodzinie kuśnierza. Znajomy Dudów opowiada, że do dziś w Wigilię Bo­żego Narodzenia cała rodzina zasiada przy wspólnym stole i z jednej miski je świątecz­ną potrawę. To dla podkreślenia chłopskich korzeni. W dzieciństwie prof. Duda był mini­strantem, tak jak jego ojciec Alojzy. Andrzej po­szedł w ślady dziadka i ojca. Jan Duda z dumą opowiada, że syn najpierw był ministrantem, a później - do końca liceum - lektorem. On sam jako miody chłopak służył do mszy odprawia­nych przez księdza Józefa Tischnera, gdy ten odwiedzał Stary Sącz. - Już wtedy, gdy byłem chłopcem, mówiło się z wielkim namaszcze­niem: ksiądz profesor przyjechał - wspomina. - I on potrafił powiedzieć piękne i mądre kaza­nie - mądre od strony teologiczno-filozoficz­nej, ale zrozumiałe dla każdego. Dlatego mogę powiedzieć, że od mojej młodości ks. Tischner był dla mnie autorytetem.
   W czasie studiów w Krakowie Jan Duda zaczął chodzić na kazania Karola Wojtyły. One także przemawiały do jego serca, a najbardziej, gdy Wojtyła, już jako Jan Paweł II, przyjeżdżał do Polski.

CHŁOPCY LUBIĄ TWARDE, DZIEWCZYNKI - MIĘKKIE
Dudowie mają troje dzieci. Andrzej jest najstarszy, później jest osiem lat młodsza Anna i adoptowana Dominika, młodsza od prezydenta o 16 lat. Gdy urodziła się Anna, Andrzej przeszedł pod skrzydła ojca, bo - jak mówi jego matka - mężczyzna wy­chowa syna po męsku, żeby nie był maminsynkiem. Prof. Duda nie roztkliwiał się nad synem, bo chłopak musi być samodziel­ny. Część moich rozmówców, znających rodzinę Dudów, uwa­ża, że Andrzej był zdominowany przez patriarchalnego ojca i to dlatego dziś nie potrafi przeciwstawić się Jarosławowi Kaczyń­skiemu. Podczas zaprzysiężenia rządu sam z siebie złożył hołd Kaczyńskiemu, wychwalał go jako wielkiego polityka, wielkiego stratega i wielkiego człowieka.
   Profesor Duda popiera tradycyjny podział ról w rodzinie. W małżeństwie mężczyzna pracuje, bo musi, bo on odpowiada za stronę materialną. Natomiast kobieta pracuje dlatego, żeby się lepiej czuć - mówił na spotkaniu z Mężczyznami św. Józe­fa. Nie zabrakło też wtedy seksistowskich uwag na temat różnic między mężczyznami i kobietami.
   - Chłopcy lubią się bawić rzeczami twardymi, które trzeba poskładać albo rozebrać, a dziewczynki lubią się bawić rzeczami miękkimi, które trzeba przytulić. I to jest tak oczywista różnica. Mężczyzna w ogóle został tak ewolucyjnie ukształtowany, żeby zajmował się sprawami strategicznymi - mówił prof. Duda. Do­dał, że mężczyźni dużo racjonalniej myślą i to nie jest dyskrymi­nujące, tak po prostu jest.
   W internecie zawrzało. Użytkownicy Twittera pytali, co mają powiedzieć samotne matki, które muszą utrzymać rodzinę? Pi­sali, że ojciec prezydenta mógłby sobie podać ręce z europosłem Januszem Korwin-Mikkem, który ostatnio dowodził, że kobiety powinny mniej zarabiać, bo są mniej inteligentne od mężczyzn.
   - To jest wykład z dziedziny gender studies na poziomie zło­tych myśli psa Fafika, chociaż tamte były zabawniejsze. Jak so­bie mały Jasio wyobraża, czym się różni jedna płeć od drugiej. To są banialuki niepoparte żadnymi dowodami i szerzenie ste­reotypów. On się spotyka w przykościelnym kółku i tak plecie - oburza się Kazimiera Szczuka, feministka i działaczka Kon­gresu Kobiet.
   Po tym wykładzie urzędnicy Kancelarii Prezydenta wpadli w popłoch.
   - To jest bardzo zacny, dobry człowiek. Tyle pani mogę po­wiedzieć - ucina pytania prezydencki minister Wojciech Kolar­ski. dobry znajomy rodziny Dudów z Krakowa. Ale nieoficjalnie współpracownicy prezydenta przyznają, że wypowiedzi profe­sora są problemem wizerunkowym dla głowy państwa. Tyle że Andrzej Duda nie ma odwagi prosić ojca. żeby przestał publicz­nie dzielić się swoimi przemyśleniami.
Po ostatnim wykładzie telefon komórkowy Jana Dudy za­milkł. Nie udaje mi się z nim porozmawiać.

SKARBONKA DLA PIĘCIORACZKÓW
w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, gdzie pracują rodzice prezydenta, wykład prof. Dudy dla mężczyzn zrobił duże wrażenie.
   - Czytałem te wywody ze szkółki parafialnej. Nieźle się uśmia­łem, bo to było średniowiecze - mówi. oczywiście anonimowo, jeden z profesorów. Dodaje, że na Wydziale Zarządzania, gdzie pracuje Jan Duda, nie wszystkim podobają się jego publicz­ne wystąpienia, ale kierownictwo dla świętego spokoju przy­myka na to oko. Duda jest profesorem nauk technicznych, automatykiem informatykiem. Inny rozmówca opowiada, że na posiedzeniach rady wydziału profesorowi zdarza się nawią­zywać do swojej wiary albo poparcia dla ekipy PiS. Część kadry myśli zresztą tak samo jak on. - Najważniejsze, że nie przeno­si swoich poglądów na zajęcia ze studentami. Nigdy nikt się nie skarżył na indoktrynację - podkreśla inny pracownik wydziału.
   O matce Andrzeja Dudy. profesor nauk chemicznych, zrobiło się głośno w czasie kampanii prezydenckiej, gdy namawiała stu­dentów do poparcia kandydatury syna. Władze AGH jej zacho­wanie uznały za nieetyczne.
   - Mama Andrzeja jest mu bardzo od­dana. ale politycznie jest naiwna jak dzie­cko. Wiadomo było. że będzie z tego afera, ale jej się wydawało, że nie robi nic złego - opowiada znajomy rodziny.
   Janina Milewska-Duda przez trzy ka­dencje była dziekanem Wydziału Energe­tyki i Paliw, na którym pracuje do dziś.
   - To taka ciocia Klocia, zawsze wszyst­kim pomaga - mówi jedna ze studen­tek. Dr hab. Andrzej Strugała zna matkę prezydenta od 40 lat. Opowiada, że gdy jej byłemu studentowi urodziły się cho­re pięcioraczki, chodziła po wydziale ze skarbonką i zbierała pieniądze, żeby im pomóc.

LEWACKIE WSTECZNICTWO NIESIE ROZKŁAD
Ostatnio prof. Duda dużo mówi o kryzysie rodziny. Zaangażował się nawet w kampanię prze­ciwko małżeństwom homoseksualnym. W spocie zachęcającym do podpisania petycji, która zostanie skierowana do Komisji Europejskiej, Jan Duda mówi, że dokument powinni podpisać wszyscy, którym jest droga „przyszłość Polski, naszych dzieci, wnuków i prawnuków”.
   - Jestem radnym w sejmiku, mówię cały czas: ludzie, czy będą ścieżki rowerowe, czy nie będą, to jest kompletnie nieważne, chodzi o to, żeby ratować rodziny - wzywał ojciec prezydenta w radiomaryjnym „Naszym Dzienniku”.
   Profesor jest głęboko przekonany, że gender jest zagrożeniem dla polskiej rodziny. - Oczywiście cel jest jasny: depopulacja Eu­ropejczyków i zniszczenie rodziny - przestrzegał. Jego zdaniem dziś mamy władze, które starają się pobudzić energię narodu: - Natomiast to lewackie i libertyńskie wstecznictwo niesie tyl­ko rozkład, szczególnie moralny. Musimy być czujni - apelował.

OJCIEC W ZSP
Rodzice prezydenta w czasach PRL nie angażowali się w dzia­łalność opozycyjną. Jan Duda na studiach należał do Zrzeszenia Studentów' Polskich, bo „widział tę organizację jako neutralną światopoglądowo szkołę obywatelskiego wychowania”. Ale od­szedł w 1970 r., bo - jak sam przyznaje - pozbawiono go ważnej funkcji w organizacji.
   W środowisku krakowskiej inteligencji ani prof. Duda. ani jego żona nie są dobrze znani. Gdy pytam o nich ważnych kra­kowskich polityków, mówią, że państwo Dudowie nie udzielają się w życiu publicznym. Nawet fakt, że Jan Duda został w 2014 r. radnym sejmiku województwa małopolskiego, niewiele zmienił. Rozmówcy w sejmiku opowiadają, że po trzech latach kadencji Duda. który zajmuje się innowacjami, wciąż nie może zapamię­tać, że większość tego typu inwestycji finansuje się z unijnych funduszy, a nie z budżetu województwa. W krajową politykę an­gażować się nie chciał. Lokalne władze PiS namawiały go. żeby kandydował w 2015 r. do Senatu, bo dzięki znanemu nazwisku pociągnąłby listę. Nie chciał jednak wyjeżdżać do Warszawy.
   - To jest poczciwina, ale z XIX-wiecznymi poglądami - mówi Grzegorz Lipiec, członek zarządu województwa małopol­skiego (PO).
   Jan Duda jest zwolennikiem spisko­wych teorii smoleńskich. Brał udział w konferencjach organizowanych przez ekspertów Antoniego Macierewicza. Bar­dzo się zdenerwował, gdy jego synowa Agata Kornhauser-Duda zamiast pójść z mężem na premierę filmu „Smoleńsk”, oglądała z córką komedię Woody’ego Allena.

PO RATUNEK DO CHRYSTUSA
Państwo Dudowie wspierali inicjaty­wą ogłoszenia Chrystusa królem Polski. Bo według profesora Dudy jedyną obroną przed „otwartą wojną z naszą religią prowadzoną przez antyreligię” może być „uwal­nianie energii ducha przez takie akty jak Wielka Pokuta i Jubile­uszowy Akt Przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana”.
   Oficjalna uroczystość intronizacji Chrystusa na króla Polski odbyła się w listopadzie 2016 r. w Krakowie-Łagiewnikach. Pre­zydentowi, zamiast żony. towarzyszyła na niej matka. Stali obok siebie w pierwszym rządzie, pani profesor w odświętnym czar­nym płaszczu obszytym brązowym futerkiem. W ręku trzymała książeczkę z ukrzyżowanym Chrystusem na okładce. - Akt od­dania się Chrystusowi Królowi powinien być w Polsce przyjęty. Przecież były Śluby Jasnogórskie, oddaliśmy się w opiekę Ma­ryi. Dlaczego więc mamy nie uznać Chrystusa za Króla? - pyta­ła w wywiadach.
   Zgodnie z wolą rodziców prezydent religię traktuje poważnie. Sam wybrał sobie kapelana. Został nim ksiądz Zbigniew Kras, były proboszcz parafii w Lipnicy Murowanej koło Tarnowa, po­chodzący z rodzinnych stron głowy państwa. Dudzie zaimpo­nowała jego zaradność, bo wyremontował dwa kościoły. Ksiądz Kras codziennie odprawia mszę dla pracowników Kancelarii Prezydenta. Andrzej Duda nie zawsze może w niej uczestniczyć, ale niedzielnej mszy nie opuszcza nigdy.

1 komentarz: