Interwencja o.
Rydzyka, haki i posady dla rodziny tak wyglądają kulisy walki w rządzie.
Mateusz Morawiecki właśnie odwołał zaprzyjaźnionego ze Zbigniewem Ziobrą szefa
PZU. Za zgodą prezesa PiS i bez wiedzy pani premier. Za chwilę pracę w spółce
straci brat ministra
Michał Krzymowski
Szesnaście
miesięcy po przejęciu władzy przez PiS w rządzie trwa walka o wpływy. Siłują
się wicepremier z ministrem sprawiedliwości i prezes partii z szefową rządu -
wszyscy z jednego obozu. W ruch idą donosy i intrygi, a łupem padają posady w
państwowych spółkach. Padają też pierwsze ofiary. W marcu stanowisko stracił
związany z Ziobrą prezes PZU Michał Krupiński.
TORUŃSKIE UPOKORZENIE
Współpracownik
wicepremiera Morawieckiego: - Jarosław Kaczyński
wiedział, że prezes PZU zostanie odwołany. Mateusz poprosił o zgodę i ją
dostał.
- To prawda, że prezes wiedział? - sprawdzamy w otoczeniu prezesa PiS.
- Tak, dał zielone światło kilkanaście dni przed odwołaniem.
- Pani premier też została uprzedzona?
- Nie, ona o niczym nie wiedziała.
Odwołanie Krupińskiego zostaje starannie zaplanowane. Pierwszym etapem
jest przygotowanie pola. Na początku lutego wicepremier Morawiecki i zaprzyjaźniony
z nim szef PKO BP Zbigniew Jagiełło pojawiają się w toruńskiej uczelni o. Tadeusza
Rydzyka, na konferencji „Odpowiedzialność przedsiębiorców za Polskę”.
Organizatorem spotkania jest
kojarzony z redemptorystą i skłócony z Krupińskim wiceprezes PZU Andrzej
Jaworski.
Uczestnik imprezy: - Morawiecki wygłosił referat, odbył rozmowę z ojcem
Tadeuszem. Przyjęto go z honorami, czego nie można powiedzieć o Krupińskim,
który, jak mówią złośliwi, pojawił się na konferencji bez zaproszenia. Siedział
na widowni i obserwował, jak na scenie bryluje Jaworski, jego podwładny ze
spółki.
Kilka dni po toruńskiej konferencji dochodzi do przewrotu w radzie
nadzorczej PZU. To etap drugi. Do władz spółki wchodzi troje zaufanych
współpracowników wicepremiera: Agata Górnicka (szefowa gabinetu politycznego w
Ministerstwie Rozwoju, wcześniej była asystentką Morawieckiego w BZ WBK),
Łukasz Swierżewski (rzecznik Ministerstwa Finansów) i Paweł Górecki (prawnik
zasiadający we władzach spółek nadzorowanych przez resort rozwoju). Razem z
nimi w radzie pojawia się prof. Bogusław Banaszak, autor
ekspertyz wykorzystywanych przez PiS w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Ten
ostatni będzie reprezentować we władzach spółki Jarosława Kaczyńskiego. Od tej
pory tzw. grupa krakowska Zbigniewa Ziobry ma w radzie już tylko jednego
człowieka- to Maciej Zaborowski, jego były adwokat.
Po wprowadzeniu swoich ludzi Morawiecki czeka na sprzyjający moment.
Rada nadzorcza PZU ma się zebrać 22 marca, ale Krupiński
na razie się tym nie trapi. Trzy dni przed posiedzeniem udziela obszernego
wywiadu Polskiej Agencji Prasowej, w którym chwali się wynikami spółki (w
rzeczywistości ubezpieczyciel zanotował właśnie najniższy zysk od 10 lat) i
snuje plany na przyszłość.
Rada zbierze się o 16.30. Dokładnie o tej samej godzinie miało się
zacząć spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z premier Wielkiej Brytanii
(ostatecznie, ze względu na zamach, przełożono je o jeden dzień). Czy to przypadek? - Raczej tak, bo termin
rozmowy z Theresą May zmieniano dwukrotnie i trudno uwierzyć, by Morawiecki
był w stanie skoordynować obrady z godziną spotkania w Londynie. Poza tym radę
zwołuje się z dużym wyprzedzeniem. Chociaż z drugiej strony ta 16.30 była
wpisana do kalendarza prezesa od kilku dni, więc wszystko jest możliwe -
zapewnia rozmówca z PZU.
Tak czy inaczej, okazja wydaje się dogodna. Kaczyński jest w Londynie,
więc zanim Ziobro podejmie kontrakcję, Krupińskiego już nie będzie.
Zmiany w zarządzie to pierwszy punkt w porządku obrad. Trzy kwadranse i
jest po wszystkim. Jeden głos przeciw odwołaniu prezesa (najpewniej
Zaborowski), osiem za (w tym prof. Banaszak i Paweł Kaczmarek,
dyrektor departamentu skarbu w Kancelarii Premiera). Dla Krupińskiego to
szok. Dla Szydło też.
PREZES IDZIE NA L4
Polityk związany z
Kancelarią Premiera: - Beata
dowiedziała się o odwołaniu Krupińskiego z mediów. Była wściekła, że zrobiono
to bez jej wiedzy. Natychmiast wezwała do siebie ministra rozwoju.
Współpracownik Morawieckiego: - Pani premier miała pretensje, że
wszystko odbyło się za jej plecami. Ale jak Mateusz mógł ją uprzedzić?
Przecież Beata Szydło razem z Ziobrą od dawna gra przeciwko niemu. Gdyby znała
plan, próbowałaby to powstrzymać.
Po odwołaniu Krupińskiego członkowie rady nadzorczej wychodzą na
przerwę. Rozdzwaniają się telefony - do Ministerstwa Sprawiedliwości, resortu
rozwoju, Kancelarii Premiera i do Londynu. W tym czasie w siedzibie spółki
pojawia się ekonomista Rafał Antczak. To człowiek wicepremiera.
Źródło zbliżone do spółki: - Ludzie Ziobry twierdzą, że Morawiecki
szykował go na prezesa, ale to nieprawda. Przecież Komisja Nadzoru Finansowego
wcześniej całymi miesiącami nie chciała mu dać zgody na objęcie funkcji szefa
Giełdy Papierów Wartościowych. W wypadku PZU kryteria są takie same, więc
sytuacja by się powtórzyła. Morawiecki chciał tylko wstawić go do zarządu, na
co nie trzeba żadnej zgody.
Przerwa się przedłuża. Prezes odwołany, nie ma następcy, atmosfera w
gmachu spółki gęstnieje. Sojusznicy Krupińskiego twierdzą, że jeszcze nie
wszystko stracone: przecież szefa TVP Jacka Kurskiego też najpierw
zdymisjonowano, a potem - decyzją Kaczyńskiego
- przywrócono. Roznosi się pogłoska, że Krupiński wsiadł w powietrzną taksówkę
i poleciał do Londynu, błagać naczelnika państwa o jeszcze jedną szansę.
- To plotka. Co oczywiście nie oznacza, że Michał siedział bezczynnie.
Uruchomił Ziobrę, który do późnej nocy wydzwaniał do Londynu, do asystenta
Kaczyńskiego Radka Fogla. Gdy go wreszcie połączono, miał usłyszeć od
Jarosława, że decyzja jest nieodwracalna - twierdzi osoba zbliżona do PZU.
Wieczorem do wojny wmiesza się jeszcze portal wPolityce.pl, kontrolowany przez sympatyzującego z Ziobrą senatora PiS
Grzegorza Biereckiego. „Co by nie powiedzieć, potężna firma działała sprawnie,
nie było żadnych nieprawidłowości, realizowała ambitne cele, jest w trakcie
finalizacji zakupu Pekao SA. Za wiele jest takich obszarów w tym
rządzie? Za wielu takich prezesów?” - napisze współtwórca serwisu Michał
Karnowski. I uderzy w Antczaka: „Pojawił się za to podobno w siedzibie PZU pan
Rafał Antczak, krew z krwi i kość z kości środowisk bliskich Platformie Obywatelskiej,
znany z superliberalnych poglądów. Nic do niego nie mam, nie znam nawet
osobiście, ale czy na pewno na ten zestaw głosowali wyborcy PiS? Czy takie
poglądy na gospodarkę, misję społeczną biznesu i całokształt spraw wybierali?”.
To, jak na te zabiegi zareaguje Kaczyński, nie było wcale pewne, bo -
jak twierdzi rozmówca z Nowogrodzkiej - informacja o odwołaniu Krupińskiego do pewnego stopnia zaskoczyła także i jego. -
Morawiecki nie uprzedził prezesa, że do głosowania dojdzie akurat w czasie jego
wizyty w Londynie. Był z tego powodu zły, ale nie do tego stopnia, żeby kazać
wszystko odkręcać - mówi źródło „Newsweeka”.
Grupa krakowska
odnosi połowiczny sukces. Gdy po czterech
godzinach przerwy rada nadzorcza wznawia obrady, kandydatura Antczaka nawet się nie pojawia. Ale p.o. prezesem zostaje kojarzony z
Morawieckim Marcin Chludziński. Ziobro ostatecznie traci wpływ na jedną z
największych spółek skarbu państwa.
Sam Krupiński mimo utraty posady prawdopodobnie szybko nie rozstanie
się ze spółką. Jak ustalił „Newsweek”, zaraz po odwołaniu z funkcji prezesa
rozchorował się i poszedł na zwolnienie lekarskie (niezależnie od tego
przysługuje mu jeszcze sześciomiesięczna odprawa).
BRAT ZOSTAJE DORADCĄ
Michał Krupiński
kierował PZU 14 miesięcy. Był
skonfliktowany z radą nadzorczą, częścią własnego zarządu i byłym ministrem
skarbu Dawidem Jackiewiczem. Jednak - mimo że jednocześnie zwalczało go kilka
frakcji - trwał na stanowisku. Dlaczego odwołano go akurat teraz?
Poseł PiS: - Krupiński poczuł się dotknięty tym, jak potraktowano go w
Toruniu. Zaczął rozpowiadać, że wyrzuci Jaworskiego. Ale się przeliczył, bo za
Andrzejem wstawił się sam ojciec Tadeusz. Podobno osobiście interweniował u
naczelnika. Ale czy Jarosław uległby naciskom zakonnika?
Człowiek z Nowogrodzkiej: - PZU w ciągu tych kilkunastu miesięcy stał
się księstwem Ziobry. Pracę dostali tam jego bliscy, wataha znajomych,
współpracownicy.
Ale przeważyło zatrudnienie
Witolda, jego brata. Jarosław zawsze miał na niego alergię.
Za czasów Krupińskiego na dobrze płatne posady w spółkach grupy PZU
trafiają m.in. żona Ziobry Patrycja Kotecka (zajmuj e dyrektorskie stanowisko
w należącej do PZU spółce Link4) i szef jego dawnego stowarzyszenia Katon
Marcin Szuba.
Z kolei zarząd PZU Życie
niepostrzeżenie rozrasta się do 11 osób.
Znajdują w nim miejsce adwokat Ziobry Bartłomiej Litwińczuk i była dziennikarka
Dorota Macieja, prywatnie znajoma Koteckiej.
Od początku kadencji Krupińskiego szarą eminencją w spółce był też brat
ministra. Przesiadywał w gabinecie prezesa, pojawiał się na naradach z menedżerami.
Jak nieoficjalnie dowiedział się „Newsweek”, ostatecznie zatrudniono go na
stanowisku doradcy prezesa PZU Zycie. Kiedy dokładnie? Nie wiadomo, bo biuro
prasowe spółki przez ponad dwa tygodni nie było w stanie odpowiedzieć na to
pytanie.
Ale to, że jego obecność w spółce ostatecznie została sformalizowana,
jest pewne. Witold Ziobro dostał korporacyjny adres e-mailowy (wysłaliśmy na
ten adres prośbę o rozmowę; bez odzewu) i pojawił się na jednym z posiedzeń
zarządu PZU Życie. - Tradycyjnie całe obrady przesiedział w milczeniu. Tylko
się przysłuchiwał - opowiada jeden z menedżerów.
Posadę doradcy w PZU dostał też gdański radny PiS Jerzy Milewski,
kojarzony z byłym ministrem w Kancelarii Prezydenta Maciejem Łopińskim. - Ktoś
napisał donos do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, że człowiek rzadko pojawia
się w pracy. Zarząd spółki został poproszony o przygotowanie wyjaśnień w tej
sprawie - twierdzi członek władz PZU. Zapytane o Milewskiego biuro prasowe
ubezpieczyciela milczy.
FRANKOWA PUŁAPKA
Tego, co się stało w
PZU, nie sposób analizować bez kontekstu. Dwa miesiące temu odwołano prezes
warszawskiej giełdy Małgorzatę Zaleską, także kojarzoną z ministrem
sprawiedliwości. - Jarosław uznał, że Ziobro za bardzo urósł, i postanowił
przyciąć jego wpływy - można usłyszeć od polityków PiS.
Sytuacja PZU i GPW jest podobna z jeszcze jednego powodu. Kandydatem wicepremiera
na szefa Giełdy Papierów Wartościowych był Rafał Antczak, ale - tak jak teraz -
z nominacji nic nie wyszło. Formalnie wybór człowieka Morawieckiego
zablokowała Komisja Nadzoru Finansowego, ale nieoficjalnie wiadomo, że sprawa
ma drugie polityczne dno. - W Komisji rządzą ludzie szefa NBP Adama Glapińskiego,
który ma dobre relacje i z Zaleską, i z Krupińskim. W wojnie Morawieckiego z
Ziobrą zagrał po stronie tego drugiego - wyjaśnia jeden z posłów.
Zwolennik wicepremiera: - Liczymy się z odwetem. W otoczeniu Mateusza
panuje powszechne przekonanie, że jesteśmy podsłuchiwani. Każdy nasz błąd
zostanie wykorzystany. Ziobro tylko na to czeka.
Pułapka na Morawieckiego jest już zresztą gotowa. To śledztwo w sprawie
bankowych oszustw przy udzielaniu kredytów we frankach szwajcarskich. Prowadzi
je obsadzona przez ludzi Ziobry Prokuratura Regionalna w Szczecinie. Jednym z
banków, które zapewne znajdą się na celowniku śledczych, będzie BZ WBK, do
niedawna kierowany przez Morawieckiego. W portfelu tego banku w latach
2012-2015 było aż 13 proc. kredytów frankowych. Jeśli więc Ziobro będzie szukał
rewanżu, to ma doskonałą okazję. Przynajmniej do tego, żeby wezwać
Morawieckiego i gruntownie go przesłuchać.
A może było odwrotnie? Może to usunięcie Krupińskiego stanowiło reakcję
na wszczęcie śledztwa w sprawie kredytów? Przecież informacja o przekazaniu
postępowania do szczecińskiej prokuratury pojawiła się w mediach półtora
tygodnia przed radą nadzorczą, na której odwołano prezesa PZU.
W sumie to bez znaczenia. Dziś
istotne jest tylko to, że wojna w rządzie się rozpoczęła, i nic nie wskazuje
na to, by miała się szybko skończyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz