wtorek, 5 czerwca 2018

"Brejza na celowniku" i "Schetyna jest fighterem"



Jak wojna na noże, to na noże. Nie odpuszczę mówi poseł Krzysztof Brejza, który od dwóch lat zadaje pytania kłopotliwe dla PiS. Ostatnio ktoś próbował podpalić dom, w którym mieszka z żoną i trójką dzieci.

Aleksandra Pawlicka

Przed domem posła Brejzy w centrum Ino­wrocławia stoi samochód TVP. Kamera skierowana prosto w jego okna. Dzienni­karka nadaje relację na żywo.
Od dawna jestem na celowniku, ale te­raz jest na nim również moja rodzina. TVP nazywa nas Brejzolandem - mówi poseł, nie kryjąc zdenerwowania. Dwa dni wcześniej na podwó­rzu jego kamienicy wybuchł w nocy pożar. Idziemy obejrzeć osmaloną ścianę. Płomienie sięgały okien pokoju, w któ­rym spały dzieci Brejzów. Po murze biegną rury gazowe, na szczęście - jak uważają budowlańcy remontujący kamienicę - rury starego typu, spawane, bo gdyby były skręcane, pew­nie uległyby rozszczelnieniu pod wpływem temperatury.
   Kamienica jest właśnie remontowana. Na podwórzu sto­sy łatwopalnego styropianu do ocieplenia murów. Spłonęła przenośna toaleta, która zajęła się - jak wynika z ustaleń po­licji - od niedopałka rzuconego przez jednego z mieszkańców.
   Ale w Inowrocławiu mało kto wierzy w taką wersję wydarzeń.
- Toi toi zapalił się od niedopałka? Ci Brejzowie mieli naprawdę dużo szczęścia” - mówią ludzie.

BREJZOLAND W KACZYSTANIE
Brejzowie to znana w Inowrocławiu rodzina. Ojciec posła - Ryszard - od czterech kadencji jest prezydentem miasta. Spo­tykamy się w parku solankowym, który został zrewitalizowany za jego prezydentury.
   - Boli pana określenie Brejzoland? - pytam.
   - Już nie. Ostatnio ktoś powiedział: „Wiesz, ten Brejzoland to chyba jedyna forteca broniąca się w Kaczystanie”. I muszę przy­znać, że to mi się spodobało. Ataki świadczą o wielkiej uwadze, jaką poświęca się niszczeniu nas. Trudno tylko stwierdzić, czy to zemsta za działalność syna, czy próba po­kazania, że jak się kogoś upokorzy, zmiesza z błotem tylko dlatego, że ma inne zdanie i sprzeciwia się bezprawiu, jakie dzieje się w Polsce od dwóch lat, to pozostali wystraszą się i uspokoją - odpowiada prezydent.
   Jego syn Krzysztof jest posłem trzecią ka­dencję. Właściwie miał politykę we krwi, bo od razu po maturze został asystentem spo­łecznym posła AWS Ryszarda Brejzy, czyli swojego ojca. Sam został posłem w 2007 r. z li­sty PO. Zrobiło się o nim głośno, dopiero gdy PiS przejęło władzę i powołało komisję śled­czą do zbadania afery Amber Gold, a pracujący w niej poseł Brejza zaczął zadawać niewygod­ne pytania. Wtedy do Inowrocławia zaczęły ściągać kolejne kontrole: Państwowej Inspek­cji Pracy, Najwyższej Izby Kontroli, Minister­stwa Obrony Narodowej, Centralnego Biura Antykorupcyjnego. I telewizja publiczna.
   - Odpalili wszystko, co było możliwe, łącz­nie z mediami publicznymi - mówi poseł Krzysztof Brejza. Oj­ciec dodaje: - Inowrocław stał się politycznym pępkiem Polski. Podjechałem ostatnio w weekend do urzędu i widzę na schodach ekipę TVP Info. Opozycyjny radny nagrywa szkalującą mnie wy­powiedź, po czym wszyscy odjeżdżają. Media publiczne regular­nie robią o mnie materiały, ale rzadko proszą o komentarz.
   W ostatnich tygodniach urząd zalewa lawina zapytań w trybie dostępu do informacji publicznej. Jeden z politycznych prze­ciwników Brejzy zażądał jednorazowo kilku tysięcy faktur. - Za­uważam obezwładniający strach wśród moich pracowników. Napięcie, co jeszcze może się wydarzyć? I oczekiwanie, żebym każdą decyzję podejmował sam - mówi prezydent.

ŚLEDCZY I ŻONA ADWOKAT
Politycznym celem powołanej przez PiS komisji śledczej ds. Amber Gold jest obciążenie Donalda Tuska odpowiedzial­nością za aferę. Tymczasem dzięki wnikliwości posła Brejzy oka­zało się, że zawiedli głównie prokuratorzy, i to ci, którzy zostali awansowani, gdy do władzy doszło PiS.
   Na przykład prokurator Marek Siemczonek, szef wydziału przestępczości gospodarczej w Gdańsku, nie miał czasu zapo­znać się z aktami Amber Gold, zrobił to dopiero po interwen­cji ABW. Siemczonek został przez ministra Ziobrę awansowany do Prokuratury Krajowej. Sprawująca wtedy nadzór nad sprawą prokurator Małgorzata Syguła otrzymała awans na zastępczynię prokuratora okręgowego. I podobnych przykładów jest więcej.
   - PiS próbuje ukarać płotki, podczas gdy grube ryby, które na­prawdę zawiniły, zostały przez tę władzę nagrodzone - mówi poseł Brejza.
   - Czym skończą się prace komisji? - pytam.
   - Wielkim spektaklem politycznym. Przewodnicząca Was­sermann przesunęła przesłuchanie Donalda Tuska na wrzesień, aby odpalić tym show własną kampanię samorządową - przeko­nuje Brejza.
   Poseł PO ujawnił też powiązania piramidy finansowej Amber Gold ze SKOK-ami (insty­tucją parabankową związaną z PiS). Wyto­czono mu z tego powodu już dwa procesy. Pierwszy wygrał w pierwszej instancji i cze­ka na apelację. Drugi właśnie się zaczyna. W obu pełnomocnikiem Brejzy jest jego żona Dorota.
   - Po co szukać adwokata na zewnątrz, sko­ro jest w domu - mówi Dorota Brejza. Wystę­puje nie tylko jako obrońca na procesach, ale pomaga też mężowi w tropieniu kolejnych kontrowersyjnych spraw.

DOŁADOWYWANIE LEWYCH PENSJI
Pod koniec ubiegłego roku Brejza posta­nowił zająć się sprawą nagród, które przyznał sobie rząd.
   - To nie są nagrody, to zawsze był ukryty system lewych pensji. Władza PiS robiła to
już w latach 2006-2007, gdy premierem był Jarosław Kaczyński i wszystkim ministrom oraz wojewodom przyznano stały doda­tek do pensji. Za naszych rządów ten proceder się skończył, ale błąd Platformy polegał na tym, że nie rozliczyliśmy poprzedni­ków - mówi poseł Brejza.
   Gdy PiS drugi raz zdobyło władzę, przygotowano ustawę gwa­rantującą podwyżki dla ministrów i parlamentarzystów. Jeden z jej zapisów pozwalał premierowi wnioskować o premie eks­tra, ale ustawa nie przeszła, jednak pieniądze na podwyżki i na­grody w budżecie pozostały. - Ktoś w kancelarii premier Szydło wpadł więc na pomysł, aby wrócić do praktyk z czasów rządu Ka­czyńskiego. Już w 2016 roku zaczęło się doładowywanie pensji świadczeniami nienależnymi i gdy okazało się, że opinia publicz­na nie reaguje, w 2017 roku kurek z pieniędzmi odkręcono moc­niej - mówi Krzysztof Brejza.
   To właśnie tego roku dotyczą ujawnione przez niego „na­grody”. Wiadomość wywołała polityczną burzę, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Do dziś Brejza próbuje ustalić, czy pieniądze zostały zwrócone i ile trafiło do budżetu państwa, a ile przekazano - zgodnie z nakazem prezesa PiS - do Caritasu. Do­maga się też danych za rok 2016.
   - I zadaję wciąż nowe pytania. Niepełnosprawni w czasie pro­testu poprosili, abym zapytał o „nagrody” dla rzecznika osób niepełnosprawnych pana Michałkiewicza. Otrzymałem odpo­wiedź, że „pytanie w swoim przedmiocie jest bezprzedmioto­we” - mówi poseł Brejza. Antoni Macierewicz z odpowiedzią dotyczącą wydatków MON na podkomisję smoleńską zwlekał 530 dni, choć zgodnie z prawem instytucje państwowe powinny odpowiadać na interpelację posła w trzy tygodnie.
   - Instrument interpelacji jest bardzo skuteczny, pod warun­kiem że wszyscy gracze szanują zasady demokracji. Gdy ktoś mówi: „Nie odpowiem”, zaczyna się zabawa w „mówił chłop do obrazu...” - tłumaczy Dorota Brejza i dodaje: - Dlatego uznali­śmy, że należy sięgnąć po ustawę o dostępie do informacji publicznej, która otwiera dro­gę sądową w przypadku braku odpowiedzi lub odpowiedzi wymijającej.

CIOS ZA CIOSEM
Wykorzystując te przepisy, Krzysztof Brej­za pyta o spółkę Solvere i TVP. Już wtedy, gdy wybuchła afera z kampanią szkalującą sądy i sędziów, zrobioną przez Solvere za 19 mln zł,
Brejza ujawnił, że spółka jest zarejestrowana w kancelarii zaufanego adwokata PiS, repre­zentującego partię w wielu sprawach. Gdy po­ruszył tę kwestię z mównicy sejmowej, prezes Kaczyński zdenerwowany opuścił salę obrad.
   Teraz Brejza chce się dowiedzieć, ile spółka Solvere zarobiła na współpracy z TVP. Prezes Jacek Kurski odmawia informacji, twierdząc, że są one tajne. Nie odpowiada także na pyta­nia dotyczące wypłat dla Joanny Klimek (to jego partnerka życiowa). Argumentuje, że nie jest ona osobą publiczną. - Dlatego w obu sprawach złożyliśmy zapytanie w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Jeśli sądy zadziałają bez zarzutu, odpowiedź powinna być znana najdalej za trzy, cztery miesiące - mówi Dorota Brejza.
   W kolejce czekają inne pytania: Czy wyjazd pani Klimek do Cannes odbył się na koszt TVP? Czy TVP ponosi koszt wynajmu drogiego apartamentu w Warszawie dla Jacka Kurskiego?
   Do ministerstw i agencji rządowych wysyłają pytania o wydat­ki na reklamę, audyt oraz doradztwo. - Chcemy sprawdzić, czy pieniądze z instytucji publicznych nie wypływają „do swoich”- mówi Krzysztof Brejza i przypomina niedawną sprawę Micha­ła Królikowskiego, zatrzymanego pod zarzutem wyłudzeń VAT.
- Wszyscy przypominali, że to były wiceminister sprawiedliwo­ści PO, aleja postanowiłem sprawdzić, czy nie ma przypadkiem podpisanych umów z obecnym rządem. I okazało się, że dora­dza Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego, otrzymując 10 tys. miesięcznie. Dlatego postanowiłem sprawdzić wszystkie instytucje publiczne - do kogo podłączone są rurki, którymi pły­ną z nich publiczne pieniądze.
   - Kiedyś pomagałam mężowi z doskoku, ale skoro staliśmy się obiektem permanentnej nagonki, to stwierdziłam, że pora ofi­cjalnie wkroczyć do gry. Zawsze jesteśmy w kontakcie, dużo roz­mawiamy, analizujemy i często piszemy razem pisma - mówi Dorota Brejza.
   Oboje stali się celem internetowego hejtu. Zniszczono ba- ner reklamowy kancelarii adwokackiej. Dostają pogróżki: „Zdechniesz w męczarniach”, „Kanalio zaczyna działać woooo doooo”, „Zobaczysz, jak będziesz chował ojca”. Ktoś zadał sobie trud przejrzenia kartoteki policyjnej rodziny Bejzów i znalazł informację o włamaniu do domku letniskowego rodziców po­sła sprzed 16 lat. Krzysztof Brejza był wtedy studentem prawa, ale nieznany internauta próbuje dziś wmówić, że jako polityk wpływał na tok śledztwa.
   - Nie mamy wyjścia: jak wojna na noże, to na noże, nie odpuszczę. Nawet jeśli to wojna Dawida z Goliatem - mówi Brejza.

SREBRNA I CZEKOLADA
Wśród spraw, które bada, jest także spółka Srebrna.
   - Ujawniam materiały z KRS, które są jaw­ne. Ujawniam podpisy Jarosława Kaczyń­skiego, które są jawne, ale zebrane w całość pokazują, że człowiek, którego zwykliśmy postrzegać jako wyautowanego z rzeczywi­stości, zbudował potężny układ finansowo- -polityczny. Spółka Srebrna kontrolowana przez sekretarkę i dwóch kierowców Kaczyń­skiego zarządza majątkiem ponad 100 mln zł - mówi Brejza.
   Pyta o działkę w centrum Warszawy należącą do Srebrnej wartą 7mln zł, o wynajmo­wanie w budynku Srebrnej pomieszczeń na biuro poselskie prezesa PiS, o rolę Piotra Po­gonowskiego i Ernesta Bejdy, dziś szefów AB W i CBA, wcześniej występujących jako pełnomocnicy spółki Srebrna.
   W tygodniu poprzedzającym pożar Krzysztof Brejza apelował o powołanie komisji śledczej w sprawie GetBacku, firmy windykacyjnej, której upadek może pozbawić inwestorów oszczędno­ści w wysokości 2,6 mld zł. W tej sprawie wysłał list z pytaniami do premiera Mateusza Morawieckiego.
   - Zadawanie pytań to chyba przeznaczenie mojego syna, jeśli ktoś wierzy w przeznaczenie - mówi prezydent Ryszard Brejza. Wspomina kampanię wyborczą w 1989 roku, sześcioletni wów­czas Krzysztof zawieruszył się podczas prezentacji kandydatów Solidarności w Inowrocławiu. - Byłem mężem zaufania, nag­le zorientowałem się, że nie widzę nigdzie syna. Wtedy z głoś­ników usłyszałem znajomy głos. To był czas zadawania pytań kandydatom. „Proszę pana - mówiło dziecko - czy jak wygra­cie, będzie można kupić prawdziwą czekoladę?”. Oniemiałem. To był Krzysztof.
ŹRÓDŁO


Schetyna jest fighterem

Trwa wojna. Każdy ma rozpisane swoje role i zadania, by ten pisowski walec powstrzymywać - mówi Krzysztof Brejza, poseł PO

Anna Gielewska

Został zatrzymany pana sąsiad. To on miał wzniecić pożar przy kamienicy, w której pan mieszka. Niedopałkiem papierosa.
Czekam na ostateczne wyniki tego dochodzenia. Doszło do pożaru, który objął instalację gazową na ścianie budynku, akurat pod sypialnią moich dzieci. Nie przesądzam, czy to był czyn chuligański, czy przypadkowy, czy jesz­cze inaczej motywowany. Pozostawiam to śledczym.

Zna pan tego sąsiada?
Jedynie z widzenia, nigdy z nim nie rozmawiałem, mówiliśmy sobie „dzień dobry”.

W pierwszych komentarzach pa­na partyjni koledzy od razu pytali, komu się pan naraził. Pan też nie wykluczał, że cała historia mogła mieć związek z pana działalnością polityczną. Złożył pan zawiadomie­nie o próbie zabójstwa.
Złożyłem taki wniosek za namową prawników, bo uważają, że podpalenie instalacji gazowej mogło doprowadzić do
bardzo intensywnego pożaru w sypialni moich dzieci.

A ma pan w ogóle poczucie za­grożenia w związku z działalnością polityczną?
Abstrahując od sprawy pożaru, to tak, mam. Co jakiś czas były niszczone skrzynki pocztowe w moim domu, zgłaszaliśmy to na policję, sprawcy nie ustalono. Mieliśmy przypadek zniszczenia szyldu kancelarii mojej żony, gdzie ktoś fizycznie wszedł na balkon, żeby to zrobić. Zgłosiliśmy na policję, nie ustalono sprawców. Dwa tygodnie temu pod naszymi oknami ktoś krzyczał w nocy: „chwała bohaterom, śmierć kurwom i lewakom'! Ale uznaję to za takie działanie, powiedzmy, chuligańskie, osób, które ulegają nastrojom radykalizacji.

Od kiedy ma pan takie poczucie?
To się zaczęło na przełomie lat 2015/2016, gdy zacząłem częściej po­jawiać się w mediach. Doszło wtedy do pierwszych zmian ustrojowych. Widzę od tego czasu nasilenie tych wszystkich komentarzy, hejtu. To wszystko jest już tak nakręcone, że końca nie widać.

W polityce trzeba jechać po bandzie?
Trzeba w polityce mówić prawdę, nie być koniunkturalistą. Moim zdaniem nie ma miejsca na postawę „schowam się w okopie i przeczekam, a niech inni się wystawiają”. Teraz trwa bitwa o Polskę, ustrojowa. Pomiędzy tym, czy będziemy przynależeć do cywilizacji zachodniej, czy wschodniej.

Mówi pan. że radykalizacja się nasila. Dzisiaj pana dotykają kpiny z toi toia. A pamięta pan. jak prezy­dent Bronisław Komorowski mówił: jaka wizyta, taki zamach?
Pamiętam, że po incydencie w Gruzji powstał raport, który pokazywał, do jak niebezpiecznej sytuacji wtedy doszło. Zostało zagrożone życie na skutek błędów strony gruzińskiej. Każde zagrożenie życia, zdrowia jest sprawą bardzo poważną i powinno być wyjaśnione bez względu na to, czy dotyczy to polityka jednego czy drugiego ugrupowania.

Prezydent pojechał wtedy po bandzie?
To była niefortunna wypowiedź, wiele razy już wypominana.

Zaskoczył pana szef MSW Joachim Brudziński?
Jestem wdzięczny za profesjonalne podejście wszystkich służb do mojej sprawy. Minister Brudziński poważnie do tego podszedł. Mimo tego głębokiego poli­tycznego podziału wykopanego przez PiS w 2005 r. warto pielęgnować postawy jakiegoś elementarnego szacunku w sytuacjach zagrożenia. Niestety, niektórzy politycy PiS podchodzili do tego lekceważąco. Po­słanka z Torunia wysłała kogoś, kto zrobił zdjęcie frontu mojej kamienicy, gdzie nie było pożaru - i zamieściła je na Twitterze z komentarzem, że nikt nic nie wie i nie było żadnego pożaru. Naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby coś takiego robić, gdyby to u niej był pożar. Nie wyobrażam sobie, że gdyby pod sypialnią dzieci polityka PiS doszło do pożaru instalacji gazowej, to ktoś z polityków PO wyśmiewałby się z tego.

Ma pan jakichś kolegów w PiS?
Miałem, a czy jeszcze mam? Na pewno zauważam daleko idący proces przerywania wszelkich więzi między posłami PO i PiS.

Obrazili się, że po pana interpela­cjach mają niższe pensje?
Nie zgadzam się na taką interpretację tego - jeśli będą mieli niższe pensje, to tylko dlatego, że są członkami populistycznej partii, która panicznie zareagowała na gwałtowny spadek sondażowy. Przypo­mnijmy, że ci sami politycy jeszcze dwa lata temu złożyli projekt ustawy podwyższa­jący pensje i zacięcie go bronili. Pytanie o ideowość partii PiS jest więc retoryczne. Zresztą posłowie PiS z tylnych szeregów byli rozgoryczeni, oni nie wiedzieli nic o tym, że ministrowie biorą sobie drugie pensje. Zdarzało się, że po cichu mówili pochlebnie o mojej interpelacji, zachęcali, żeby drążyć temat.

A w PO się na pana wkurzyli?
Nie, absolutnie. My się nie godzimy na szantaż emocjonalny i ekonomiczny, wiemy, że sytuacja jest wyjątkowa i to jest gra Jarosława Kaczyńskiego, który chce się z tej matni, którą stworzył, wyplątać. Ale udaje mu się średnio. Czytam sondaże: PiS spada, a PO wzrasta.

Schetyna był zadowolony? Powiedział: Krzysztof, pisz dalej te interpelacje?
Był zadowolony.

Sam pan je pisze?
Pomagają mi współpracownicy. Często jest tak, że siadam wieczorem, po pracy i coś przychodzi mi do głowy. Włączam wtedy system interpelacji czy interwencji i wpisuję. Albo nagrywam notatkę głosową na telefon i przesyłam do biura, a współpracownicy piszą. Dbam zawsze o formy grzecznościo­we w moich interpelacjach. Powiem pani ciekawostkę, że ze strony odpowiadających od roku trwa proces wygaszania tych form wobec mnie. Pierwszy był pan minister Jarosław Zieliński, pisał: „Szanowny panie pośle, odpowiadając na pytanie...”

A teraz?
Teraz już jest: „Odpowiadając na pana pytanie’! Tak samo w innych resortach: Zie­liński, Kempa, Jurgiel. Niedawno dostałem odpowiedź od minister Rafalskiej w sprawie nagród dla pełnomocnika rządu do spraw niepełnosprawnych. Też wyleciało „Panie pośle”. Mam wrażenie, że oni to traktują bardzo osobiście. To taki rodzaj odreago­wania. A przecież dopytywanie, ujawnianie informacji, kontrola władzy służą dobni państwa. Nie wiem, skąd tyle emocji po ich stronie. Korzystam z instrumentów, które mają posłowie.

Zbudował pan tym wizerunek młodego fightera PO.
Ale nie chciałbym być identyfikowany jednoznacznie jako poseł od śledztw czy interpelacji. Mamy jako posłowie instrumenty kontroli - interwencje, interpelacje, wystąpienia - i z tego należy korzystać.

Polityka to u pana dziedzina rodzinna - ojciec jest po­litykiem. od kilkunastu lat prezydentem Inowrocławia. Będzie znowu kandydować?
Tak.

Będzie mu pan pomagać w kampanii?
Nasze działalności publiczne są rozłączne. Choć on jest osobą bezpartyjną, ma swoje ugrupowanie, które wygrało w naszym mieście: Porozumienie Ryszarda Brejzy. My mamy Platformę Oby­watelską, zawiązaliśmy koalicję - przez lata to była szeroka koalicja z PiS, potem z Solidarną Polską. Jeszcze niedawno był wiceprezydent z PiS. Ja zresztą przez lata dostawałem za to po głowie w PO, że za rządów Platformy ta koalicja z PiS jest tak długo utrzymywana. Ale nigdy wpływu na to nie miałem, to była decyzja prezydenta.

Ale PO nie będzie mieć innego kandydata?
Nie, oczywiście poprzemy urzędującego prezydenta. Taka była deklaracja przewodniczącego Schetyny.

Toczycie spory z ojcem?
Teraz już nie. Po ogromnej nagonce TVP, która go od miesięcy spotyka, nie ma już wątpliwości, że jakakolwiek współpraca z PiS to droga donikąd. Zresztą to jest proces ogólnopolski - jest w samorządach takie poczucie, żeby z politykami PiS dużo ostrożniej wchodzić w jakąkolwiek współpracę. Po tym, jak PiS próbował ograniczyć drugą kadencję dla samorządowców, sam byłem świadkiem rozmów burmistrzów, wójtów popieranych przez PiS - ci ludzie czuli się ogromnie rozgoryczeni. A teraz jeszcze wycinka 20 proc. pensji za grzechy i pazerność ministrów PiS, doszukiwanie się spisków w samorządach - to moim zdaniem pomoże Koalicji Obywatelskiej w uzyskaniu wsparcia niezależnych samorządowców.

Niedawno TVP przyjrzała się nagrodom w ratuszu inowrocławskim. Pokazano przy okazji obdarte miasto.
To oczywiście odwet za moją działalność. Jeszcze parę lat temu politycy PiS tłumnie odwiedzali ratusz. Dzisiaj jeden były wiceprezydent jest szefem WFOŚ, były naczelnik kadr z urzędu miasta jest wiceszefem ARiMR, dyrektor sądu powołany przez Ziobrę jeszcze kilka miesięcy temu zajmował się gospodarką śmieciową w Urzędzie Miasta Inowrocławia. A sekretarka mojego ojca została wiceszefową ARiMR w powiecie. Z kolei Jacek Kurski sam jeszcze kilka lat temu zachwycał się Inowrocławiem, mówił, że Park Solankowy jest najpiękniejszym miejscem i chce wrócić do naszego miasta na wypoczynek.

Schetyna jest fighterem? Nie da przejąć władzy w PO?
Jest fighterem. Trwa wojna. Oddziały są rozlokowane na różnych odcinkach frontu i jest dowództwo. Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego w sytuacji, gdy trwają ciężkie walki i wszyscy jesteśmy zaangażowani, każdy ma rozpisane swoje role i zadania, by ten pisowski walec powstrzymywać, mielibyśmy wysadzać własny sztab.

Z tego samego powodu, z którego wysadziła się Nowo­czesna na przykład. Jest wróg, śmiertelny wróg i kolega z partii.
Ja tam trzymam kciuki za Nowoczesną. Chciałbym, żeby także Ryszard Petru uczestniczył w projekcie Koalicji Obywa­telskiej, nawet będąc poza Nowoczesną. To w założeniu szeroka formuła.

Zasiada pan w komisji do sprawy Amber Gold, ostatnio zajmuję się też aferą GetBack. Dlaczego po Amber Gold nie było żadnych wniosków, nie ma wciąż instytucji, które wyłapy­wałyby toksyczne mechanizmy na rynku finansowym?
Nie, to jest właśnie różnica. W sprawie Amber Gold to działania ABW zniszczyły tę piramidę finansową, to ABW ustaliła, że nie ma żadnego złota. To funkcjonariusze ABW wykłócali się z prokuratorami, by wchodzić do siedziby Amber Gold. Teraz okazuje się, że w sprawie GetBack żadna instytucja nie zrobiła nic, ABW też nie. Po prostu nic. Minister Kamiński skasował dużą część delegatur ABW, wyrzucił fachowców. A GetBack jest spółką, która funkcjonuje na giełdzie, w pełni nadzorowaną przez KNF. Zadałem pytania wszystkim instytucjom - ABW, CBA, KNF - co zrobiły w tej spra­wie. Dostałem odpowiedzi, że nie było żad­nej aktywności. Musimy ustalić, dlaczego, czy ktoś stworzył parasol ochronny. Tylko komisja śledcza może to wyjaśnić.

Pan zasiadał już w komisji ds. nacisków. Naprawdę wierzy pan jeszcze w komisje śledcze?
Przeszedł wtedy nasz raport końcowy potwierdzający naciski i nielegalne podsłu­chy w sprawie gruntowej. Nasze ustalenia pokrywały się z tym, co później stwierdził sąd w sprawie Mariusza Kamińskiego, Ma­cieja Wąsika i innych funkcjonariuszy. Sąd pierwszej instancji doszedł do wniosku, że nie powinni sprawować żadnych funkcji publicznych, ale prezydent złamał konstytucję i ułaskawił swoich kolegów z PiS.

Zaraz, zaraz, ale to przecież prze­wodniczący komisji Andrzej Czuma ogłosił, że nie było żadnych nacisków.
Andrzej Czuma napisał swój raport, a ja napisałem swój raport, z którego wynika­ło, że naciski były, i to właśnie mój raport przyjęła ostatecznie komisja.

Tamta komisja to była totalna porażka PO.
Powiedziałbym, że to była niewykorzysta­na komisja. Wyciągnęliśmy z tego wnioski.

Krzysztof Brejza
Rocznik 1983. od trzech kadencji poseł PO. doktor prawa. Minister sprawiedliwości w gabinecie cieni Platformy. Zasłynął wysyłaniem do rządu interpelacji, które ujawniają niewygodne dla PiS fakty. m.in. nagrody dla ministrów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz