środa, 6 czerwca 2018

Dyscyplinowanie sędziego Stępnia



Od blisko roku trwa w Trybunale Konstytucyjnym postępowanie dyscyplinarne byłego prezesa TK Jerzego Stępnia. Sąd zamienił się w prokuratora.

Sprawa Stępnia to pierwsze postępowanie dyscyplinar­ne w Trybunale Konstytucyj­nym od czasu jego powstania w 1986 r. Sędzia Stępień rok temu wystąpił na Marszu Wolności zor­ganizowanym przez PO i KOD.
   Jego przypadek prawdopodobnie prze­trze szlak do karania sędziów za udział w debacie publicznej. Po nim podob­ny „problem” może dotyczyć innych sędziów TK w stanie spoczynku, pu­blicznie i krytycznie wypowiadających się na temat zmian, jakie w Trybunale, sądach powszechnych i Sądzie Najwyż­szym wprowadza władza PiS. Za chwilę nowa Krajowa Rada Sądownictwa obsa­dzi spec-izbę dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym i problem sędziego Stęp­nia może dotknąć też Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf czy sędziów sądów powszechnych, któ­rzy uczestniczyli latem zeszłego roku w „łańcuchu światła” w obronie sądów. I każdego sędziego, który publicznie skrytykuje władzę.
   Udział sędziów w protestach mógłby być przyczynkiem do poważnej dysku­sji: czy i jakie są granice publicznego zaangażowania sędziego? Moglibyśmy porozmawiać o tym, czy sędziowie na­ruszają powagę swojego urzędu, uczest­nicząc w publicznych zgromadzeniach związanych z debatą o ważnych ustro­jowych kwestiach, jak konstytucja czy wymiar sprawiedliwości. Czy wypa­da im uczestniczyć w takich zgroma­dzeniach, jeśli współorganizatorami są politycy? Przemawiać, stojąc obok polityków?
   Moglibyśmy się też zastanowić, czy uczestnictwo w debacie publicznej na fundamentalne tematy ustrojowe i czynna obrona konstytucji nie są wręcz sędziowskim obowiązkiem? Wszak kon­stytucja w art. 82 stanowi: „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rze­czypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”. „Dobrem wspólnym”, do które­go poszanowania wzywa władze konsty­tucja, jest sama ustawa zasadnicza, bę­dąca umową pomiędzy społeczeństwem a władzą. Sędziowie więc mają prawo bronić konstytucji przynajmniej na równi z innymi obywatelami. A nawet bardziej, bo są obywatelami szczególnie świado­mymi i pełnią rolę strażników konstytucji (orzekają wszak w oparciu o konstytucję i ustawy).
   Europejska Sieć Rad Sądownictwa w 2010 r. przyjęła deklarację londyńską w sprawie etyki sędziowskiej. W roz­dziale „Wstrzemięźliwość i dyskrecja” zaleca się sędziom wstrzemięźliwość z udziałem w debacie publicznej. Jed­nak: „W sytuacji zagrożenia dla demo­kracji i podstawowych wolności obo­wiązek zachowania wstrzemięźliwości może ustąpić zobowiązaniu do wyra­żenia zaniepokojenia takim obrotem spraw”. Ale zamiast dyskusji mamy sprawę dyscyplinarną sędziego Stęp­nia, prowadzoną w dość podejrzanym trybie, w którym sąd dąży do skazania, wbrew „prokuratorowi”, którym w po­stępowaniach dyscyplinarnych jest rzecznik dyscyplinarny.

Sąd i prokurator w jednym
Jeśli z postępowania dyscyplinar­nego sędziego Jerzego Stępnia można coś wnioskować o tym, w jakim stylu PiS zamierza rozliczać się z sędziami, to widać, że preferowany będzie model „dwa w jednym”. „W jednym” będzie sąd i prokuratura - w tym wypadku wspomniany rzecznik dyscyplinarny. Po redefinicji przez PiS zasady trójpo­działu władzy (według PiS władza wy­konawcza ma zdominować sądowniczą) będzie redefinicja kolejna: tym razem zasady bezstronności sądu. Sąd będzie bowiem nie tylko od sądzenia, przejmie też rolę oskarżyciela.
   Sędziego w stanie spoczynku Je­rzego Stępnia przed trybunalski Sąd Dyscyplinarny usiłuje postawić dubler sędziego Mariusz Muszyński, pełnią­cy funkcję wiceprezesa TK. Uważa, że sędzia Stępień naruszył art. 33 ust. 1 i 2 ustawy o statusie sędziów TK. Mówi on, że „Sędzia Trybunału w stanie spo­czynku nie może (...) prowadzić działal­ności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i nie­zawisłości sędziów; zachowuje jednak prawo wypowiadania się w sprawach publicznych”. I że „postępuje zgodnie z Kodeksem Etycznym Sędziego Try­bunału Konstytucyjnego i dochowuje godności sędziego Trybunału w sta­nie spoczynku”.
   Odwołanie się we wniosku do Kodeksu Etycznego Sędziego TK jest kuriozalne, ponieważ w chwili, gdy Mariusz Mu­szyński kierował swój wniosek o postę­powanie dyscyplinarne, Kodeks Etyczny Sędziego TK nie istniał!
   Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK uchwaliło go 31 sierpnia, czyli ponad miesiąc po złożeniu przez Mariusza Muszyńskiego wniosku o postępowanie dyscyplinarne. W dodatku w szczegól­nym trybie: informacji o zwołaniu Zgromadzenia sędziom nie przekazano ani mailem, ani telefonicznie. Położono ją
na biurkach sędziów (okres był wakacyjny i Trybunał nie pracował) po południu w dzień poprzedzający Zgromadze­nie. Razem z gotowymi już projekta­mi Statutu, Regulaminu TK i Kodeksu Etycznego Sędziów TK. I z informacją, że nie będzie nad nimi dyskusji, tyl­ko głosowanie.
   Kodeks zawiera przepis, że sędzia „nie może uczestniczyć w debacie pu­blicznej”, która dotyczy „ spraw politycznych”. To przepis jak uszyty na sędziów TK w stanie spoczynku, by wyelimino­wać ich z grona komentatorów poczy­nań pisowskiej władzy. Bo wszystko można uznać za sprawę polityczną: reformę sądownictwa, wycinkę Pusz­czy Białowieskiej, zmianę prawa wy­borczego czy zasiłki rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.
   Kolejnym kuriozum jest to, że Kodek­su Etycznego Sędziego TK do dziś nie ujawniono publicznie. Nie opubliko­wano w żadnym urzędowym dzienni­ku ani nawet na stronie internetowej Trybunału. A ma być podstawą odpo­wiedzialności quasi-karnej, łącznie z wydaleniem z zawodu i pozbawieniem stanu spoczynku.
   Otrzymaliśmy Kodeks po kilkumie­sięcznym powołaniu się w TK na dostęp do informacji publicznej. Sędzia Stępień nie dostał go do dzisiaj.

Bo naruszył godność urzędu
We wniosku o postępowanie dyscy­plinarne Mariusz Muszyński napisał: „W okresie ostatnich miesięcy Pan Je­rzy Stępień - sędzia w stanie spoczynku, wielokrotnie naruszał (...) obowiązujący go zakaz dotrzymywania standardów niezależności sądów i niezawisłości sędziów oraz godności sędziego w sta­nie spoczynku. (...) Widać to w szeregu wystąpień publicznych i medialnych pana Stępnia, który wielokrotnie do­konywał recenzowania polskiej sceny politycznej i jednoznacznie opowiadał się przeciwko konkretnym partiom po­litycznym”. Dalej Mariusz Muszyński stawia tezę (której później nie dowo­dzi), że sędzia Stępień działał w poro­zumieniu z politykami. I pisze, że jego „ekspresja działania niejednokrotnie przekraczała standardy kulturalnego zachowania, godząc w godność insty­tucji państwowych lub osób” (pisze to człowiek, który w internecie po śmier­ci Władysława Bartoszewskiego napisał: „normalnie Bóg zaczyna uśmiechać się do Polaków”).
   Za „najbardziej jaskrawy przykład tej aktywności” uznał uczestnictwo sędziego Stępnia w Marszu Wolności zorganizowanym 6 czerwca 2017 r. pod hasłem „przywiązania do wartości euro­pejskich”. Mariusz Muszyński przytacza wygłoszoną podczas wiecu wypowiedź sędziego: „W Polsce w tej chwili toczy się wojna nie tylko o pozycję Trybuna­łu Konstytucyjnego czy służby cywil­nej, a także samorządu terytorialnego.
W Polsce toczy się w tej chwili wojna o wszystko! Rządzący zawiesili konstytu­cję na kołku, mocno nadwerężyli Trybu­nał. On nie jest jeszcze zwyciężony. Do­póki są tam przyzwoici sędziowie, a jest ich jeszcze kilku, tak długo Trybunał będzie się bronił. Zniszczyli na pewno media publiczne, zniszczyli służbę cy­wilną, ale nie zdołają zniszczyć samorzą­du terytorialnego”.
   Na poparcie tezy, że ta wypowiedź na­ruszyła godność sędziowskiego urzędu, Mariusz Muszyński przytacza garść wy­powiedzi tzw. doktryny, czyli teoretyków.
Że „godność zawodu sędziego oznacza nakaz postępowania zgodnie ze ślubo­waniem sędziowskim, utrzymywania nieskazitelnego charakteru, strzeżenia, w służbie i poza nią, powagi stanowiska sędziowskiego i unikania wszystkiego, co mogłoby przynieść ujmę wykonywa­nemu zawodowi albo narazić na szkodę interes państwa (jego organów) lub służ­by”. Że „ Sędzia powinien być wzorcowym obywatelem i podejmować szczególne starania, aby wzmacniać społeczne od­czucie obowiązku przestrzegania prawa”.
Że „obecność sędziego w sferze publicz­nej powinien cechować umiar. Ramy tej obecności powinna wyznaczać troska o wspólne dobro i dbałość o państwo”.
Że „Sędzia nie może swoim zachowa­niem stwarzać pozorów nierespektowania porządku prawnego”. „Sędzia musi być powściągliwy w wyrażaniu swoich emocji, szczególnie w sytuacji, gdy nie­uzasadniona ekspresja naraża inne osoby na poniżenie ich honoru i godności”.
   Cytaty kończy stwierdzeniem, że „Je­rzy Stępień, jako sędzia w stanie spo­czynku, swoim zachowaniem wielo­krotnie naruszył opisane wyżej reguły godności urzędu sędziego”. Szerzej tego nie uzasadnia, sądząc zapewne, że cyta­ty z doktryny mówią same za siebie.
   Dostawszy tak uzasadniony wniosek, sędzia Julia Przyłębska rozpoczęła procedurę dyscyplinarną: wylosowała trzy­osobowy skład orzekający Sądu Dyscy­plinarnego: przewodnicząca Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz (sędzia sprzed „dobrej zmiany”), sędziowie Grzegorz Jędrejek i Zbigniew Jędrzejewski. Jako rzecznik dyscyplinarny wylosowany został sędzia Stanisław Rymar (sprzed „dobrej zmiany”).
   Obrońca sędziego Stępnia adwokat Mikołaj Pietrzak złożył do rzecznika wniosek o odmowę wszczęcia postę­powania. Argumentuje:
   wniosek pochodzi od osoby nie­uprawnionej, bo w świetle wyroków TK z grudnia 2015 r. Mariusz Muszyński nie jest sędzią TK;
   „oskarżenie” opiera się na Kodeksie Etycznym Sędziego TK, którego w dacie składania wniosku przez Muszyńskiego, a także w dacie ewentualnego przewi­nienia dyscyplinarnego sędziego Stępnia nie było i nigdy nie został opublikowany, a kardynalna zasada prawa karnego mówi: „nie ma przestępstwa bez ustawy”;
   sędzia Stępień działał w granicach wolności słowa, ponieważ jego wypo­wiedzi „dotyczą najpoważniejszych kwestii, jakie obecnie zajmują polskie społeczeństwo i uczestników życia publicznego”. Mec. Pietrzak powołał się m.in. na orzecznictwo Trybunału w Strasburgu w sprawie Kudeshkina przeciwko Rosji, gdzie Trybunał uznał, iż wypowiedź sędziego, będąca publicz­ną krytyką zjawisk niekorzystnie wpły­wających na niezależność sądownictwa i niezawisłość sędziów, należy do waż­nych kwestii interesu publicznego, któ­re powinny być otwarte na swobodną debatę w demokratycznym społeczeń­stwie. I na orzeczenie w sprawie Baka (prezes węgierskiego Sądu Najwyższego) przeciwko Węgrom, w której Strasburg stwierdził, iż wyrażane przez sędzie­go krytyczne opinie w ramach debaty w sprawach o znaczeniu publicznym wymagają ochrony należnej udziałowi w debacie publicznej.
    „Wiedza i doświadczenie sędziów Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku oraz ich refleksje dotyczą­ce problematyki konstytucyjnej - siłą rzeczy odnoszącej się do funkcjono­wania państwa w wielu jego aspektach - mogą i stanowią niezwykle cenny wkład w debatę nad sprawami publicz­nymi i sprawami ważnymi dla całego społeczeństwa. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku powinni być postrzegani jako natural­ni uczestnicy dyskusji o najpoważniej­szych sprawach dotyczących ustroju państwa oraz praw i wolności wszyst­kich obywateli” - konkluduje mec. Mi­kołaj Pietrzak.

Wyrzucić, by oskarżyć
W październiku zeszłego roku wyzna­czony do tej sprawy rzecznik dyscypli­narny Stanisław Rymar umorzył sprawę, nie dopatrując się w działaniu sędziego Stępnia deliktu dyscyplinarnego.
Ale Sąd Dyscyplinarny uchylił to umorzenie, bo: „Rzecznik Dyscyplinarny nie odniósł się do zarzutu udziału sędziego Stępnia w wiecu politycznym zorgani­zowanym w Warszawie 6 maja 2016 r. Istnieje podejrzenie naruszenia przez sędziego Stępnia zasady apolityczno­ści sędziego”.
   W tej sytuacji nowe przepisy dyscypli­narne wymagają od rzecznika wszczęcia postępowania. Sędzia Rymar wszczął je zatem. Wysłuchał wyjaśnień sędziego Stępnia i zamówił ekspertyzę u etyka, księdza profesora Alfreda Wierzbic­kiego z KUL. Z konkluzji ekspertyzy wynika, że sędzia Stępień nie naruszył godności sędziego. 12 stycznia 2018 r. sędzia-rzecznik dyscyplinarny Stani­sław Rymar umorzył więc postępowa­nie dyscyplinarne.
   I wydawałoby się, że na tym koniec.
   Bynajmniej. Sąd Dyscyplinarny - przy zdaniu odrębnym sędzi Wronkowskiej-Jaśkiewicz - uchylił to umo­rzenie. I polecił zmienić rzecznika dys­cyplinarnego. Sąd, w osobach sędziów Jędrejka i Jędrzejewskiego, wszedł więc w rolę nadprokuratora: żąda postawie­nia podsądnego w stan oskarżenia, by go osądzić.
   Sąd powołał się na art. 24 ust. 4 usta­wy o statusie sędziów TK: „Po upływie terminu, o którym mowa w ust. 14 [dwa tygodnie m.in. na to, by obwiniany złożył wyjaśnienia i wnioski dowodo­we, a rzecznik je przeprowadził] (...) rzecznik dyscyplinarny składa wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej do sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji”. Zdaniem sędziów Jędrzejka i Jędrzejewskiego przepis wymusza na rzeczniku postawienie obwinianego przed sądem.
   Nie jest nawet wykluczone, że taka właśnie była intencja ustawodawcy, czyli PiS. Tyle że owa intencja jest sprzeczna z konstytucyjną rolą sądu: sąd ma być bezstronnym arbitrem, rozważać racje oskarżenia (w tym przypadku rzecznika dyscyplinarnego) i obwinionego. A jeśli sąd wymusza postawienie w stan oskar­żenia - to sam staje się stroną w sprawie. A konkretnie: prokuratorem.
   Ten argument podniósł mec. Pietrzak. Żąda tez „reasumpcji” postanowienia, bo nie wysłuchano sędziego Stępnia, naruszając równość broni procesowej.
I stwierdza, że polecenie zmiany rzecz­nika dyscyplinarnego nie ma żadnej podstawy w prawie.
   Z dotychczasowego przebiegu postę­powania można przewidywać, że Sąd Dyscyplinarny nie uwzględni tego od­wołania. Zostanie wylosowany nowy rzecznik dyscyplinarny. A gdyby i ten nie zechciał postawić sędziego Stęp­nia przed sądem - wylosowany będzie następny. I tak do skutku oczekiwane­go przez władze PiS. Ćwiczymy to już od ponad dwóch lat w prokuraturze. Z bardziej znanych spraw - w sprawie niepublikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego przez premier Beatę Szydło. By osiągnąć pożądaną przez PiS decyzję, czyli umorzenie sprawy, musia­ło się zmienić trzech prokuratorów.

Kusząca propozycja
Prowadzona w tym stylu sprawa sę­dziego Jerzego Stępnia może wyzna­czyć standard postępowania nie tylko w sprawach dyscyplinarnych przeciw sędziom, ale też prokuratorom, adwo­katom, radcom prawnym, notariuszom i komornikom. Nimi wszystkimi zaj­mie się Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym. Nowa Krajowa Rada Sądownictwa za chwilę rozpocznie do niej nabór.
   Stowarzyszenia sędziowskie i niektó­re Zgromadzenia sędziów apelują o bojkot tej izby tak, jak apelowały o bojkot nowej KRS. Jednak PiS się zabezpieczył: nowa ustawa o Sądzie Najwyższym pozwala zostać sędzią SN prokurato­rowi z dziesięcioletnim stażem. Więc PiS zrobi nabór wśród prokuratorów podległych ministrowi-prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. Propozycja jest kusząca: znacznie mniej pracy, a uposażenie o 40 proc. wyższe, niż mają pozostali sędziowie Sądu Najwyższego.
W ten sposób sędziami dyscyplinarny­mi zostaną prokuratorzy przyzwyczajeni do hierarchicznej podległości i wykony­wania poleceń przełożonych. I ukształ­tują sądownictwo dyscyplinarne dla wszystkich zawodów prawniczych. Na pierwszym posiedzeniu nowej KRS minister-prokurator Zbigniew Ziobro zaznaczył, że zadaniem KRS jest dopil­nować właściwego karania sędziów.
Ewa Siedlecka

2 komentarze: