czwartek, 28 czerwca 2018

Kto weźmie duże miasta



Kto weźmie duże miasta

Sejmiki i prezydentury największych miast to najważniejsze pola bitewne jesiennej kampanii samorządowej. Te wyniki zdecydują o społecznym odbiorze wyborów - czy wygrał Jarosław Kaczyński, czy Grzegorz Schetyna.

O ile sytuacja w sej­mikach będzie do pewnego stopnia odwzorowaniem obecnego układu sił w Sejmie, o tyle w miastach - z uwagi na wielu prezy­dentów niezależnych oraz relatywną słabość PiS - jest inaczej. Jesienią zoba­czymy klasyczne starcia PO z PiS (Łódź czy Poznań), lecz także bardziej skompli­kowane kombinacje - były kandydat PO przeciwko kandydatowi PO (Gdańsk), wieloletni prezydent niezależny przeciw debiutującej posłance PiS (Kraków), czy najbardziej zawikłaną bitwę wrocławską. Po rezygnacji Rafała Dutkiewicza walczą tam wszyscy ze wszystkimi, a poseł No­woczesnej nie ma wsparcia własnej partii. Najgłośniejszy już teraz jest jednak wy­ścig w stolicy.

Kto śni o Warszawie
Ursynów, 21 czerwca. Grubo po­nad sto osób przyszło na spotkanie z Rafałem Trzaskowskim w jego warszawskim mateczniku - kandydat Platfomy mieszka trzy stacje metra stąd. - Mieszkam przy ul. Nowo­czesnej i chciałbym, żeby właśnie taka była Warszawa - mówi Trzaskowski.
  Sala nagradza go brawami, gdy powołuje się na rozmowę z warszawia­kiem, który powiedział mu: „Niech pan nie dopuści do władzy prze­bierańca”. To o Patryku Jakim, który na użytek kampanii w li­beralnej stolicy przedzierz­gnął się w zwolennika in vitro i dopuszcza organizację Pa­rady Równości. Trzaskowski wydaje się rozluźniony, z we­rwą atakuje PiS: - Jakich inwestorów oni chcą ścią­gnąć? Amerykanów? Izra­elczyków? Francuzów, żeby ich uczyć, jak jeść widelcem?
Ze wszystkimi się skłócili.
   Trzaskowski obiecuje m.in. darmowe bilety komunikacji miejskiej dla lice­alistów, wsparcie miasta dla niepełno­sprawnych, nowe tramwaje. Na koniec spotkania długo pozuje do zdjęć ze zwo­lennikami. To był całkiem udany mityng.
Tego samego dnia internet - a w ślad za nim „Wiadomości” - żyje jednak wpadką    Trzaskowskiego z wcześniej­szego spotkania na Wilanowie. Wokół polityka pustawo, a na „ławce Rafała”, na którą mieli się przysiadać warsza­wiacy, by porozmawiać z kandydatem, Trzaskowski konwersuje z członkiem młodzieżówki PO. Były rzecznik polskiej prezydencji w Unii Konrad Niklewicz próbuje uniemożliwić nagrywanie tej sceny zwolennikowi Jakiego.
Trzaskowski jest bez wątpienia fawo­rytem. Wygraną Jakiego niby wyklucza najnowsza historia głosowań w stolicy. W 2015 r. mimo beznadziejnej kampanii Bronisław Komorowski wygrał tu w dru­giej turze z Andrzejem Dudą z wyni­kiem ponad 59 proc. głosów. W wybo­rach do Sejmu PiS miał niecałe 30 proc., a PO i Nowoczesna - popierające dzisiaj Trzaskowskiego - ponad 40 proc. Także bieżące sondaże przewidują zwycięstwo kandydata Platformy, choć jego przewa­ga nad Jakim maleje.
   - Ludzie Jakiego przychodzą na nasze spotkania, wszystko nagrywają i mon­tują. Wciąż mają przewagę na Twitterze - usłyszeliśmy na jednym ze spotkań z Trzaskowskim. Jakby Platforma w ogó­le nie odrobiła lekcji z 2015 r., gdy przy­pominała pospolite ruszenie w starciu ze zdyscyplinowaną armią Dudy i PiS. W  tej kampanii znowu widać dystans między partią a jej kandydatem - dwa tysiące członków PO w Warszawie wspie­ra Trzaskowskiego raczej bezobjawowo, Trzaskowski ze swojej strony również nie afiszuje się z logo Platformy.
   Osoby związane z kampanią zapew­niają, że to dopiero początek walki o stolicę, a pełny wachlarz możliwości zaprezentują dopiero po ogłoszeniu daty wyborów - czyli w wakacje. Ich zda­niem kameralne spotkania, przeciąganie na swoją stronę środowisk lewicowych, które mogły wesprzeć SLD, zniechęcenie do startu Roberta Biedronia, odcięcie się od Hanny Gronkiewicz-Waltz - zapro­centuje jesienią.
   Trzaskowskiemu sprzyja fakt, że nie objawił się dotąd żaden kandydat, który mógłby - jak Paweł Kukiz w 2015 r. - zmie­nić oblicze kampanii i naruszyć duopol PO-PiS. Szanse na trzecie miejsce w sto­licy ma działacz miejski, szef stowarzysze­nia Wolne Miasto Warszawa Jan Śpiewak. Mają go poprzeć Razem, Inicjatywa Pol­ska i Zieloni, które po mozolnych nego­cjacjach 12 czerwca ogłosiły wystawie­nie wspólnych list w wyborach w stolicy. Niepewność w szeregi koalicji wprowadza Barbara Nowacka, sugerując, że Śpiewak nie może być pewien jej poparcia.
   Sondaże dają Śpiewakowi kilka pro­cent. Także SLD nie odmieni raczej losów wyborów. Po kilku zwrotach akcji kandy­datem Sojuszu został Andrzej Celiński, były polityk UW  i SdPL. Kandydować nie chciały ani Katarzyna Piekarska, ani Małgorzata Szmajdzińska, Start do sej­miku zapowiedziała Monika Jaruzelska.
   Na prezydenta kandyduje też m.in. były zastępca Gronkiewicz-Waltz Jacek Wojciechowicz, zwolniony przez nią po wybuchu afery reprywatyza­cyjnej. Nie ma szans nawet na wejście do drugiej tury, ale Platformie zaszko­dzić może. Na lipiec planowane jest wydanie jego książki o kulisach funkcjono­wania ratusza za rządów PO.
   Jedynym groźnym rywalem Trzaskowskiego pozostaje Jaki, którego zwolennicy zalewają media społecznościowe filmikami ze spotkań wyborczych, chwaląc je za wysoką frekwencję. Też za­licza wpadki, ostatnio z wykorzystaniem mema ze zdjęciem z pogrzebu posła PO Sebastiana Karpiniuka (zginął w kata­strofie smoleńskiej) do ataku na Donal­da Tuska. Współpracownicy Trzaskow­skiego wydają się jednak mało skuteczni w wykorzystywaniu tych potknięć.
   Polityk Platformy pozostaje faworytem wyścigu o prezydenturę stolicy, ale ry­walizacja zanosi się na znacznie bardziej zaciętą, niż się wydawało.

W Poznaniu raczej bez zmian
„Zwycięża się w ciszy. Klęska kocha wrzawę,/śledź lubi cebulę, a pieniądz - milczenie”. To fragment piosenki Jac­ka Kaczmarskiego, w której uwiecznio­ny został Jacek Jaśkowiak, a zarazem motto założonej przez niego firmy do­radczo-księgowej. Prezydent Poznania często opowiada o swojej przyjaźni ze zmarłym w 2004 r. bardem, o któ­rym mówi, że „ocalił go jako człowieka” i pomógł zrozumieć, że pieniądze nie są najważniejsze. Jaśkowiak, biznesmen od początku lat 90., do polityki wszedł w2010r., gdy bez powodzenia ubiegał się o urząd prezydenta. Cztery lata później, już jako członek PO, pokonał rządzącego Poznaniem od 1998 r. Ryszarda Grobel­nego. W wyborach wystartuje jako kan­dydat Koalicji Obywatelskiej (PO plus Nowoczesna) i jest faworytem.
   Jaśkowiak ma jednak małe szanse na reelekcję w pierwszej turze, a w dru­giej najpewniej zmierzy się z Tadeuszem Zyskiem, popieranym przez PiS. Zysk w 2015 r. bez skutku ubiegał się o man­dat posła, rok później wydał książkę Ja­rosława Kaczyńskiego „Porozumienie przeciw mono władzy” o Porozumie­niu Centrum. Może skorzystać na akcji CBA, według którego władze Poznania zaniżyły wartość działki sprzedanej pry­watnemu inwestorowi. Trudno uznać za przypadek fakt, że agenci Biura we­szli do urzędu miasta akurat 23 kwietnia, gdy ogłaszano kandydaturę Jaśkowiaka.
   Szansę na wejście do drugiej tury ma też obecny wiceprezydent Tomasz Lewandowski z Inicjatywy Polskiej, od sierpnia 2016 r. wiceprezydent Po­znania. Oprócz IP Lewandowskiego popierają Razem i SLD, co czyni Poznań jedynym jak dotąd miastem, gdzie partie te współpracują.
   Jaśkowiak ma na prawicy wizerunek uczestniczącego w Marszach Równości rowerzysty. Nie lubią go kibice, którzy w październiku 2017 r. dali wyraz niechę­ci, wywieszając podczas meczu trans­parent „Stadion Lecha i kibole - ostatni bastion wolności w umęczonym lewacką paranoją Poznaniu”. Popularny wśród fanów piłkarskich jest za to Jarosław Pu­cek, były urzędnik popierany przez Ry­szarda Grobelnego. Nie ma jednak szans na drugą turę, a jego kandydatura tylko pomoże Jaśkowiakowi, rozpraszając głosy jego przeciwników.

Zdanowska (raczej) z własnym komitetem
W Łodzi faworytką jest obecna prezydent Hanna Zdanowska. Jej notowaniom nie zaszkodził wyrok sądu, który w mar­cu skazał ją na grzywnę za poświadcze­nie nieprawdy w dokumentach. Szefowa łódzkiej PO zaświadczyła, że otrzymała 50 tys, zł zaliczki za mieszkanie, które sprzedawała swojemu partnerowi. Na tej podstawie bank przyznał Włodzimierzo­wi G. kredyt na zakup lokalu. Okazało się jednak, że Zdanowska pieniędzy nie dostała, a z partnerem umówiła się, że za za­liczkę uznają kwotę wydaną przez niego na remont mieszkania. 5 maja obrońca Zdanowskiej poinformował o złożeniu apelacji, ale kara grzywny nie uniemożli­wia jej kandydowania. To rozczarowanie dla polityków PiS, którzy liczyli, że sąd wyeliminuje Zdanowską z polityki.
   Szans na wygraną niema bowiem kan­dydat PiS poseł Waldemar Buda, startu­jący po to, by wyrobić sobie nazwisko. Łódzką zagadką jest raczej jedynie to, czy dojdzie do drugiej tury. Jeśli PO po­rozumie się z SLD i Sojusz nie wystawi własnego kandydata, to reprezentantka PO ma szansę na reelekcję już w pierw­szej turze. Warunkiem lewicy jest jednak start Zdanowskiej w formule własnego komitetu, a nie pod sztandarem Platfor­my czy Koalicji Obywatelskiej.

Władza odpuszcza Białystok
Nie tylko Zdanowska może liczyć na zwycięstwo w pierwszej turze - taką nadzieję sondaże dają też Tadeuszowi Truskolaskiemu, startującemu pod szyl­dem Koalicji Obywatelskiej prezydento­wi Białegostoku. Truskolaski rządzi mia­stem od 12 lat, w obecnej kadencji jest w nieustannym konflikcie z radą miasta, w której większość ma PiS. 19 czerwca radni czwarty rok z rzędu nie udzielili prezydentowi absolutorium z wykonania budżetu, a w 2016 r. obniżyli mu pensję.
   O tym, że PiS zrezygnował z walki o Bia­łystok, świadczy wystawienie przeciw Truskolaskiemu Jacka Żalka. Poseł Poro­zumienia jest związany z Białymstokiem od początku kariery politycznej, jed­nak lokalni działacze PiS pamiętają mu przede wszystkim przejście do PO tuż przed przyspieszonymi wyborami do sej­miku w 2007 r. Żalek znany jest z częstych zmian barw partyjnych, z radykalnie kon­serwatywnych poglądów i nieprzemyśla­nych wypowiedzi. W 2012 r., jeszcze jako poseł PO, sugerował przywrócenie mo­narchii i osadzenie na tronie Bronisława Komorowskiego. Z kolei podczas protestu opiekunów osób z niepełnosprawnościami stwierdził, że wśród nich „mogą trafić się zwyrodnialcy”, czym ściągnął na siebie krytykę nawet ze strony kolegów z klubu.

PiS po cichu w Katowicach
Jedynym dużym miastem, w którym łatwe zwycięstwo może osiągnąć PiS, są Katowice. Ale tylko dzięki temu, że Ka­czyński poparł obecnego niezależnego prezydenta Marcina Krupę, który jest na tyle dobrze oceniany, że ma szansę na reelekcję już w pierwszej turze. Krupa poparcie PiS przyjął, ale się z nim nie ob­nosi. Na każdym kroku podkreśla swoją bezpartyjność i powtarza, że „jego partią są Katowice”; Dobre relacje z obozem rzą­dzącym tłumaczy pragmatyzmem i dzia­łaniem na rzecz miasta. Krupa w 2006 r. został radnym, cztery lata później - wi­ceprezydentem. W 2014 r. startował jako kandydat niezależny z poparciem dotych­czasowego prezydenta Piotra Uszoka, któ­ry nie ubiegał się o reelekcję. Życia Krupie nie chce najwyraźniej utrudniać Koalicja Obywatelska, która wystawiła Jarosława Makowskiego, szefa katowickich struktur PO, bez większego doświadczenia w kam­paniach wyborczych.

Wielkie zamieszanie we Wrocławiu i Gdańsku
W stolicy Dolnego Śląska sytuacja jest chyba najbardziej skomplikowana. Re­zygnacja Dutkiewicza otworzyła prze­strzeń dla innych kandydatów. Obecny prezydent popiera swojego urzędnika Jacka Sutryka, który prowadzi w czę­ści sondaży. Popierają go też SLD i No­woczesna, która nie weszła tu w sojusz z Platformą. Szansę na drugą turę ma też kandydatka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka, która w 2014 r. przegrała w drugiej rundzie z Dutkiewiczem. Trze­cim liczącym się kandydatem jest repre­zentant PO Kazimierz Ujazdowski, który prowadzi bardzo intensywną kampanię, ale jako przybysz z PiS budzi nieufność części liberalnych wyborców.
   W mieście krążą plotki, że Schetyna może jeszcze zmienić zdanie i wycofać Ujazdowskiego, ale kłopot w tym, że PO ma wprawdzie polityka, który byłby tu niemal pewny wygranej (Bogdana Zdro­jewskiego), ale on nie pali się do kandy­dowania. Mimo utraty poparcia No­woczesnej z walki o prezydenturę nie rezygnuje poseł tej partii Michał Jaros.
   Ktokolwiek z kandydatów niepisowskich wejdzie do drugiej tury, wygra ją, jeśli jego przeciwniczką będzie Stachowiak-Różecka. Elektorat negatywny PiS jest zbyt liczny, by partia Kaczyńskiego zwyciężyła we Wrocławiu.
   Bardzo ciekawie jest też w Gdańsku. PiS sięgnął tu po kandydaturę Kacpra Płażyńskiego (syn założyciela Platformy Macieja Płażyńskiego), ale bój o władzę nad najbardziej platformerskim z wiel­kich miast stoczą obecny prezydent Pa­weł Adamowicz i kandydat PO Jarosław Wałęsa. Adamowicz nie przejął się utratą poparcia PO i już parę miesięcy temu za­deklarował chęć startu.

W Krakowie pewnie po staremu
Wiosną Kraków żył plotką, że z polityki miejskiej wycofa się Jacek Majchrowski, rządzący tu od 2002 r. Kandydatem opo­zycji miał w tej sytuacji zostać szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Majchrowski ogłosił jednak, że będzie kandydował na piątą kadencję. Jego rywalką - jedyną z szansami na drugą turę - jest szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold Małgo­rzata Wassermann. Platforma żadnego dobrego kandydata nie ma, pojawiają się nawet doniesienia, że może poprzeć swojego byłego polityka Łukasza Gibałę, który walczy o prezydenturę z większym zapałem niż nadzieją.
   - Sądzę, że w Krakowie będzie jak zwy­kle. Majchrowski przechodził do drugiej tury z politykiem PiS lub PO i zgarniał w niej głosy swojego elektoratu oraz gło­sy przeciwników swojego rywala. Wygra i w tym roku - mówi Łukasz Pawłow­ski, specjalista od kampanii z porta­lu lokalnapolityka.pl i Instytutu Ba­dań Samorządowych.
   W 2014 r. „Gazeta Polska” dała na okładkę zdjęcia kilku polityków PiS z tytułem „PiS idzie na miasta”. Wszyscy przegrali. Wybory w miastach, zwłasz­cza tych większych, to ewidentnie nie jest ulubiona dyscyplina obecnej partii rządzącej. Także i teraz w większości du­żych miast najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym PiS będzie wystarczająco silny, by zapewnić swo­im zawodnikom drugą turę, oraz wystar­czająco nielubiany, by uniemożliwić im przejęcie władzy w ratuszach.
Ryszard Łuczyn, Wojciech Szacki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz