czwartek, 14 czerwca 2018

Kłamcie bez nas!



Czy politycy opozycji powinni przychodzić do zagarniętych przez PiS mediów, w których przedstawiani są jako opozycja totalna i siła antyustrojowa, a nawet złodzieje i obrońcy zboczeń, czerpiący zyski z nierządu?

Spór wybuchł po tym. jak dziennikarz TVP Info Mi­chał Rachoń w prowadzonym przez siebie programie bru­talnie zaatakował siedzącego w areszcie wydobywczym sekretarza ge­neralnego PO Stanisława Gawłowskiego. Odmówił jednocześnie komentowania jakichkolwiek wydarzeń niewygodnych dla partii, która dała mu pracę. Politycy opozycji - z PO, Nowoczesnej i PSL - so­lidarnie wyszli ze studia, a potem ogłosili bojkot programów Rachonia.
   Jarosławowi Kaczyńskiemu i Jackowi Kurskiemu zależy tylko na jednym - aby media pomagały wyizolować „plemię PiS” od reszty społeczeństwa i zacho­wać nad nim pełną kontrolę. Zadaniem państwowej telewizji i radia nie jest za­tem informowanie czy przedstawianie różnych opinii, ale propaganda mówią­
ca o sukcesach władzy, czarny PR wyce­lowany w opozycję, a także ataki na ludzi niezaangażowanych w politykę partyj­ną, ale w oczach prawicy uosabiających wrogie ideologie - pisarzy, aktorów, przedsiębiorców, działaczy społecznych, postacie takie jak Janina Ochojska czy Jerzy Owsiak.
   Przejęte przez PiS media publiczne realizują w len sposób ważną obietnicę wyborczą partii Kaczyńskiego, jaką było upokorzenie autentycznych społecz­nych elit. Oglądanie, jak niszczony jest ktoś. kogo się nie lubi. jest często waż­niejsze niż poprawa własnej pozycji czy sytuacji życiowej. W każdym razie do lu­dzi w ten sposób myślących adresuje się dziś Jarosław Kaczyński i do tego są mu potrzebne „narodowe media”. Tak więc groteskowe „paski grozy” w TVP Info czy kompromitujące zachowania Rachonia.
Ziemkiewicza, Wolskiego, Cejrowskiego na antenie państwowej telewizji i radia - to wszystko nie jest jakimś przypad­kowym błędem przy pracy, ale realizacją podstawowego politycznego celu obec­nej władzy. A celem tym jest zbudowanie w odbiorcy przekonania o absolutnej sile rządzących i bezsilności „wrogów”.
   Przy czym Wojciechowi Cejrow­skiemu czy Rafałowi Ziemkiewiczowi pozwala się nawet na krytykowanie nie­których działań Kaczyńskiego czy PiS (miękkość wobec Żydów, zbyt mały za­pał w utwardzaniu ustawy antyabor­cyjnej), bo ich autentyczna nienawiść i nieskrępowana pogarda wobec opozy­cji. KOD, Unii Europejskiej i tak dalej ułatwia PiS odgrywanie roli umiarkowa­nego centrum politycznego.
   Tuż po kompromitacji, jaką nawet dla części prawicy było nazwanie protestu­jących przeciw nowelizacji ustawy o I PN środowisk żydowskich „głupimi, chci­wymi parchami”, Ziemkiewicz zostaje zatem w państwowych mediach nagro­dzony. Będzie teraz - jako główny fe­lietonista „Lata z Radiem” - dzielić się z milionami Polaków swoimi przemyśle­niami na temat opozycji czy stosunków polsko-żydowskich.

CZEMU WŁAŚNIE TERAZ
Tyle że państwowa telewizja i radio są. jakie są, już od ponad dwóch lat. Dla­czego więc opozycja zdecydowała się na bojkot dopiero teraz?
   Po pierwsze - zadecydował przypa­dek. Prowadzący pasma publicystyczne TVP Info Michał Rachoń jest wyjątkowo brutalny i dyspozycyjny - nawet na tle innych pracowników pionu PiS-owskiej propagandy. Dostał posadę w państwo­wych mediach nie z uwagi na jakiekol­wiek dziennikarskie kwalifikacje, ale dlatego, że wcześniej był rzecznikiem struktur PiS w Sopocie i już tam zasłynął jako człowiek bez jakichkolwiek hamul­ców. Przekonanie o absolutnej bezkar­ności musiało kogoś takiego prędzej czy później doprowadzić do detonacji.
   Po drugie - poszło o Stanisława Ga­włowskiego. sekretarza generalnego PO. Został on przez władzę zamknię­ty w areszcie wydobywczym, a teraz ma zostać wizerunkowo zniszczony, tak to się robi z politykami opozycji w każdym autorytarnym kraju. Wystarczy przy­pomnieć puszczane w PRL-owskiej te­lewizji sfabrykowane rozmowy Wałęsy z bratem, które miały skompromitować w oczach Polaków internowanego w sta­nie wojennym lidera NSZZ Solidarność. Nic dziwnego, że Andrzej Halicki, któ­ry był w gronie wychodzących ze studia „Woronicza” polityków opozycji, mówi:
- Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy znów w PRL i puszcza się nam bezpośrednio z telewizyjnej reżyserki uzyskane z pod­słuchów materiały służb, które są częścią prowadzonego śledztwa i w normalnym państwie nic mogłyby być upubliczniać, w dodatku w kompletnie zmanipulo­wanej wersji.
   Michał Rachoń staje się przekaźni­kiem „do ludu” nie tylko stanowiska rządzącej partii, ale także prokuratury i służb. Podobnie w okresie pierwszych rządów PiS zatrudniona wówczas w TVP Anita Gargas miała stały kontakt z An­tonim Macierewiczem - wówczas wi­ceministrem MON i zwierzchnikiem wojskowego kontrwywiadu, dysponują­cym materiałami tajnych wojskowych służb. Współdziałała z nim w najważ­niejszych akcjach medialnych nisz­czenia ludzi, których ówczesna władza uważała za wrogów.
   Choć rozpala się dyskusja - podsycana przez propagandystów PiS. ale podjęta też przez niektórych naiwnych „symetrystów” z mediów liberalnych - czy opo­zycja robi dobrze, „rezygnując z szansy prezentowania Polakom swojego pro­gramu w państwowej telewizji i radiu”, faktyczny bojkot jest zakrojony znacz­nie skromniej. Jest za to akcją dobrze skoordynowaną - przynajmniej w gro­nie PO. Nowoczesnej i PSL. Dziś dotyczy on wyłącznie Rachonia i prowadzonych przez niego programów. W przyszło­ści może być powtórzony wobec progra­mów innych PiS-owskich dziennikarzy. Konieczność zerwania przez TVP Info ramówki i znacznego opóźnienia emisji kolejnego programu Michała Rachonia była dowodem na to, że akcja może być skuteczna. Jak przyznaje Malicki: - Do najważniejszych programów państwo­wej telewizji czy radia politycy PiS i opo­zycji i tak są zapraszani w proporcji 30:1, więc nie mamy wrażenia, że podejmuje­my jakieś wyjątkowe ryzyko.
   Najwięcej ryzykuje PSL, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych. Są bowiem wsie, małe miasteczka, całe obszary polskiej pro­wincji, gdzie telewizja Jacka Kurskiego czy państwowe radio konkurują wyłącz­nie z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Nowoczesna i Platforma mają elekto­rat w miastach, ich politycy są częściej niż ludowcy zapraszani do mediów pry­watnych. W dodatku ludowcy boją się. że PiS zacznie zapraszać do mediów polity­ków PSL z frakcji konkurencyjnej wobec obecnego kierownictwa partii - bardziej przestraszonych i skłonnych do podpo­rządkowania się władzy. To mogłoby gro­zić rozbiciem partii i dobieraniem sobie przez PiS bardziej spolegliwych ludow­ców przy budowaniu koalicji w sejmikach po wyborach samorządowych.
   Jednak mający silną pozycję w PSL Adam Struzik przed paroma tygodnia­mi jako pierwszy opuścił studio pro­gramu „Woronicza 17”. Został przy tej okazji przez Rachonia obrażony osobi­ście, a dziś atakują go i mieszają z błotem wszystkie PiS-owskie media. I to jego nieprzejednane stanowisko przesądziło o tym. że PSL nadal utrzymuje wspólny front z Nowoczesną i PO.

SOLIDARNOŚĆ I CYNIZM
Największym zagrożeniem jest brak solidarności ze strony innych po­lityków i partii. W ostatnim - zbojko­towanym przez opozycję - programie „Woronicza 17” Michał Rachoń czekał ponad pół godziny, aby do studia mógł „w zastępstwie” przyjechać polityk SLD Jerzy Wenderlich. Gdy nawet wyborcy Sojuszu zaczęli za służalczość Wender­licha krytykować kierownictwo partii, szef SLD Włodzimierz Czarzasty zaata­kował... opozycję. Groził, że jeśli będzie krytykować jego medialną współpracę z PiS. to storpeduje wspólny front opo­zycji w wyborach samorządowych.
   Na razie „frakcja narodowa” w SLD chętnie przychodzi na miejsca oczysz­czone z opozycji bardziej liberalnej. Czasami kontaktować się z politykami Sojuszu pomaga dawna kandydatka tego ugrupowania w wyborach prezyden­ckich Magdalena Ogórek. Także przed­stawiciele Partii Razem (podobnie jak Jan Spiewak z ruchów miejskich) chęt­nie przyjmują zaproszenia do PiS-owskich mediów, bijąc tam jak w bęben w „złych liberałów”.
   Chętnie w roli opozycji promują się także - i są tak prezentowani przez prowadzących - politycy Kukiz’15, narodowcy, ludzie Marka Jurka. W zboj­kotowanym przez opozycję programie „Woronicza 17” można było zobaczyć optymalny z punktu widzenia władzy pejzaż nowego pluralizmu w Polsce. Pro­gram prowadził nieformalny rzecznik
PiS Michał Rachoń, wśród gości przed­stawicieli PiS było dwóch (jeden z parla­mentu. drugi z pałacu prezydenckiego), a opozycję reprezentowało dwóch ludzi z partii Kukiza - w tym jeden przetrans­ferowany do koła poselskiego Kornela Morawieckiego. I wreszcie Jerzy Wen­derlich. który karnie przyłączył się do krytyki PO.

WARTO SIĘ POSTAWIĆ
Politycy i propagandyści rządzącej prawicy publicznie na razie cieszą się, że „totalna opozycja wymiksowała się z mediów i w ogóle wyparuje z Pol­ski”. W ogóle to nie opozycja wzywa do totalnego bojkotu mediów państwo­wych, ale PiS-owscy prezesi państwowe­go radia i telewizji „w akcie solidarności z Rachoniem” wycofują zaproszenia dla
polityków PO. Nowoczesnej i PSL do ko­lejnych programów publicystycznych.
   Jak jednak przypomina poseł Adam Szłapka (koordynuje bojkot PiS-owskich mediów ze strony Nowoczesnej):
- Już przy okazji najbliższych wyborów do Polski przyjadą misje obserwacyjne UE, OBWE. Rady Europy. Zachowanie państwowych mediów będzie jednym z ważnych kryteriów uznania wyborów za uczciwe. A ono akurat zbliża państwo PiS do standardów putinowskiej Ro­sji. gdzie użycie państwowych mediów przeciw' opozycji oficjalnie nazwano „środkami administracyjnymi służący­mi utrzymaniu władzy”.
   Poseł Stefan Niesiołowski, który od dawna wzywa do bojkotu wszystkich państwowych mediów przejętych przez PiS, przypomniał ostatnio w „Gaze­cie Wyborczej”, że występowanie w sta­nie wojennym w mediach reżimowych nikomu nie pomagało, raczej niszczy­ło wizerunek publiczny kolaborantów. Przy narastającej temperaturze kon­fliktu dzisiaj podobnie zaczyna być w Polsce. Rzecznik PO Jan Grabiec mówi „Newsweekowi”: - W badaniach CBOS już rok temu tylko 10 procent wyborców Platformy uważało przejęte przez PiS telewizję i radio za źródło informacji, przez ostatni rok ta liczba musiała spaść w okolice zera.
   Swoją drogą warto pamiętać, że bibu­ła czy zachodnie rozgłośnie miały w sta­nie wojennym nieporównanie mniejszy zasięg, niż mają dziś internet i media prywatne.
   Liderów opozycji zaprasza się do pań­stwowych mediów wyłącznie po to. by byli tam ostentacyjnie obrażani przez propagandystów najniższego szczebla. Sami ludzie PiS na prawicowych porta­lach nazywają to z satysfakcją „praniem ich po pysku”. Ma to przedstawiać opozycję - jak w Rosji Putina - jako forma­cję zupełnie bezsilną.
   W tej sytuacji bojkot, o ile będzie so­lidarny, może zbudować szacunek dla polityków opozycji i wzmocnić ich szan­se wyborcze. Za godność warto zapłacić odrobiną „medialnego zasięgu”.
Cezary Michalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz