Jarosław Gowin jest
już jedną nogą w PiS. Rok temu Jarosław Kaczyński oferował mu stanowisko
wiceprezesa partii, a dziś chce go wystawić w wyborach na prezydenta Krakowa.
Michał Krzymowski
Do PiS chętnie wróciłby Zbigniew Ziobro,
ale nikt tam na niego nie czeka. Współpracownik Kaczyńskiego: - Ziobry nie
chcemy, bo był nielojalny. Najpierw doprowadził do rozłamu, a potem na nas
pluł. Gowin co prawda też zdradził, ale nie PiS, tylko Platformę. Wobec nas
nie nagrzeszył. Dlaczego mielibyśmy go nie wziąć, skoro już czeka pod naszymi
drzwiami?
Na doczepkę
Poniedziałek, dzień po wyborach do
europarlamentu. Zbigniew Ziobro zaprosił Jarosława Gowina na spotkanie jeszcze
przed ogłoszeniem oficjalnych wyników głosowania. Nie było to trudne, bo biura
obu polityków mieszczą się w tej samej kamienicy przy ul. Pięknej, naprzeciwko
amerykańskiej ambasady.
Rozmowa miała wiele mówiący przebieg.
Ziobro na wstępie zaznaczył, że jego osobisty rezultat - ponad 60 tys. głosów
w okręgu małopolsko-świętokrzyskim (dla porównania Andrzej Duda z PiS dostał 97
tys.) - jest sukcesem, ale po chwili był już gotów oddać wszystko, co miał.
Zaproponował stworzenie wspólnego klubu parlamentarnego, na czele którego
miałby stanąć Gowin. Zaoferował mu pomoc w zorganizowaniu kampanii na prezydenta
Krakowa, a potem także i Polski. Chciał też oddać mu pierwsze miejsce na
krakowskiej liście w przyszłorocznych wyborach do Sejmu. Kalkulacja Ziobry
była oczywista: Gowin ma otwarte drzwi do PiS, więc warto się do niego przykleić
i przystąpić wspólnie do rozmów z Kaczyńskim. Odpowiedź była wymijająca: -
Propozycja jest do rozważenia, ale proszę się nie spodziewać szybkiej decyzji.
Gowin nie odrzucił oferty, żeby
móc zachować porozumienie z Solidarną Polską jako rozwiązanie rezerwowe. Ale
nie powiedział też „tak”, bo wiedział, że biorąc Ziobrę na doczepkę, utrudni sobie sojusz z PiS, A to A ono jest jego głównym
celem. Pierwsze rozmowy o transferze
Gowina do PiS odbyły się zaraz po wyborach. Z na- szych informacji wynika, że
doszło do nich w Szczecinie, gdzie spotkali się Ar- - M tur Balazs reprezentujący
szefa Polski Razem i Joachim Brudziński, jeden z najbliższych współpracowników
Kaczyńskiego.
Mówi osoba znająca przebieg tych
spotkań: - Balazs i Brudziński są zaprzyjaźnieni i rozmawiali ze sobą po
wyborach już kilkakrotnie. Joachim zadeklarował, że współpraca PiS z Gowinem
jest możliwa. Przekazał w imieniu prezesa, że jej warunki zostaną uzgodnione
bez pośredników, w osobistej rozmowie Kaczyński - Gowin.
Prezes nie chce ogonów
- To, jak tę współpracę wyobraża
sobie Jarosław Kaczyński, jest jasne. Pierwszą propozycję Gowin otrzymał od
niego ponad rok temu, gdy był jeszcze ministrem sprawiedliwości w rządzie
Donalda Tuska. Prezes spotkał się z nim w Warszawie i zaproponował wstąpienie
do PiS. Oferta brzmiała atrakcyjnie - Gowin mógł liczyć na funkcję wiceprezesa
partii. Dziś cena byłego ministra jest już znacznie niższa i na transfer na
tamtych warunkach nie ma szans, ale jedno pozostało niezmienne. Kaczyński
najchętniej wziąłby Gowina w pojedynkę, bez ogona współpracowników i
działaczy Polski Razem.
Taka oferta zresztą już się
pojawiła. Przedstawił ją socjolog dr Tomasz Żukowski, wpływowy doradca prezesa
PiS, który już po wyborach podczas przypadkowego spotkania w jednej z
telewizji powiedział Gowinowi wprost: - Niech pan wystąpi do PiS.
Do transferu może dojść już niedługo,
bo Kaczyński rozważa wystawienie Gowina w wyborach na prezydenta Krakowa.
Warunki są ku temu sprzyjające. Andrzej Duda, który cztery lata temu
kandydował na to stanowisko z ramienia PiS, właśnie zdobył mandat eurodeputowanego
i jest mało prawdopodobne, by miał teraz stawać do kolejnej kampanii. Wśród
polityków PiS mogących wystartować przeciwko prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu
jest jeszcze prof. Ryszard Legutko, ale on także wiąże swoją przyszłość z
Brukselą. Nic nie wskazuje też na to, by w Krakowie miał pojawić się jakiś
niezależny kandydat, którego PiS mogłoby poprzeć. W tej sytuacji start byłego
ministra sprawiedliwości wydaje się rozwiązaniem idealnym.
- Będzie pan kandydować na prezydenta
Krakowa? - pytam Gowina.
- Możliwe, że tak.
- Z poparciem PiS?
- To możliwie. Testujemy możliwość
budowy szerszej koalicji, która mogłaby poprzeć moją kandydaturę.
- Wstąpi pan do PiS?
- Wejście do partii mnie nie
interesuje, zależy mi na współpracy między partiami. Nie wytrzymałbym w PiS
tak samo, jak nie wytrzymałem w Platformie.
- Ale kandydata PiS na prezydenta
Polski w zamian pan poprze? Gdyby na przykład na start zdecydował się Jarosław
Kaczyński.
Nie wykluczam tego. Wszystko
zależy od formuły naszej współpracy.
Szpital w Międzylesiu
Na razie rozmowy dotyczące transferu
Gowina uniemożliwiają problemy zdrowotne Kaczyńskiego. Polityk, który w
powyborczym tygodniu był w biurze przy Nowogrodzkiej, twierdzi, że prezes już
wtedy wyglądał źle. Byl przemęczony, rozkojarzony.
- Nieobecność podczas wizyty
Baracka Obamy nie była podobno chorobą dyplomatyczną. Kaczyński początkowo miał
sądzić, że dopadła go alergia, w przeszłości dostawał już ciężkich ataków,
które wyłączały go z pracy Sprawa okazała się jednak poważniej sza. Z miejsca
położono go do szpitala, co chyba o czymś świadczy - twierdzi jeden z
polityków PiS. Gdy pytam go o szczegóły, odpowiada, że Kaczyński jeszcze w piątek
przebywał w jednej z klinik w warszawskim Międzylesiu.
- Chodzi o szpital kolejowy czy
Instytut Kardiologii w pobliskim Aninie? - Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Tak czy inaczej z powodu nieobecności
Kaczyńskiego decyzje w PiS zostały chwilowo zawieszone. Wszyscy czekają, aż
prezes wróci do pracy i powie, co dalej. Oznajmi, czy wynik wyborów był sukcesem,
czy porażką, czyje wpływy po tej kampanii się zwiększyły, a czyje zmalały. I
zdecyduje, jak długo trzymać Gowina na wycieraczce.
Do tej pory Kaczyński nie wykonał
żadnego ruchu. Nie zwołał komitetu politycznego PiS, nie przedstawił też podsumowania
kampanii. Jedyne polityczne wystąpienie dotyczące wyborów wygłosił na razie na
posiedzeniu klubu parlamentarnego, gdzie odniósł się do postulatu powołania
wokół PiS czegoś na kształt AWS bis. - Chcą nas uszczęśliwić na siłę. W
pojedynkę osiągnęliśmy bardzo dobry wynik, a wmawia się nam, że potrzebujemy
tych, którzy nawet nie przetrwali - ironizował.
- Przecież to kpina. Nawet jeśli na początku dałoby to nam premię za
pojednanie, to ostatecznie musiałoby zakończyć się klęską. Dobrze pamiętam,
czym była AWS.
Trudno jednak dopatrywać się w
tych słowach jakiejś realnej wskazówki. To, że stworzenie AWS bis nie wchodzi w
grę, jest oczywiste, ale wcale nie musi oznaczać, że Kaczyński wyklucza nowe
otwarcie. Jak tłumaczy mi jeden z jego doradców, jest dokładnie odwrotnie, a
posiedzenie klubu po prostu nie było odpowiednim miejscem, by o tym mówić.
- Z rozmowy, którą odbyłem z
Kaczyńskim już po wyborach, wywnioskowałem, że coś się wydarzy. Prezes dał do
zrozumienia, że jest gotów na więcej, niż mogłoby się wydawać wszystkim Hofmanom
i Czarneckim - twierdzi mój rozmówca. Czy to oznacza, że wrócić będzie mógł
także Ziobro? - Nie wiem. Jego nazwisko w tej rozmowie nie padło.
W otoczeniu Kaczyńskiego transfer
Gowina ma zarówno zwolenników - wśród nich jest m.in. Brudziński - jak i
przeciwników, takich jak rzecznik prasowy PiS Adam Hofman. Brudziński liczy, że
razem z liderem Polski Razem do PiS mógłby wrócić Adam Bielan. Ma nadzieję,
że dawny spin doktor mógłby zrównoważyć wpływy Hofmana, z którym Brudziński
rywalizuje o dostęp do prezesa. Poziom niechęci między tymi politykami ostatnio
ujawnił się przy okazji niedyspozycji Kaczyńskiego. Mówi polityk PiS: - Ich
relacje są tak złe, że nie byli nawet w stanie ustalić jednego komunikatu.
Brudziński przekazał dziennikarzom, że prezes dostał alergii, a Hofman to
zdementował. W normalnej sytuacji powinni się zdzwonić i przyjąć jedną wersję.
A nie zrobili tego, bo ze sobą nie rozmawiają!
Jeśli Gowin pojawi się w PiS razem
z Bielanem, ten konflikt zapewne da o sobie znać ze zdwojoną mocą.
Drugie okno
transferowe
Politycy PiS pytani o nowe
otwarcie zapewniają, że prezes nie jest na musiku. Partia wskoczyła na wysoką
falę i właściwie to mogłaby się obejść bez transferów. To nie do końca prawda,
bo przecież za rok są wybory prezydenckie, najpoważniejsze wyzwanie PiS.
Sam Kaczyński nie chce w nich startować,
bo wie, że przegrałby z Bronisławem Komorowskim, być może nawet już w
pierwszej turze. Oficjalnie PiS ma więc wystawić prof. Piotra
Glińskiego. - Mówiąc o nim, prezes podkreśla, że to nasz kandydat na dziś, co
oznacza, że jego start wcale nie jest pewny - opowiada jeden ze
współpracowników Kaczyńskiego. Głównym problemem Glińskiego jest jednak mała
rozpoznawalność i niechęć środowisk skrajnie prawicowych na czele z Radiem
Maryja. W ostatnich tygodniach na giełdzie kandydatów pojawiało się jeszcze
kilka innych nazwisk: była wicepremier Zyta Gilowska, która jesienią zeszłego
roku zrezygnowała z pracy w Radzie Polityki Pieniężnej, nowo wybrani
europosłowie Marek Jurek, prof. Zdzisław Krasnodębski czy Andrzej
Duda. Tyle że żadna z tych potencjalnych
kandydatur nie jest dobra. Poza
tym Gilowska ma problemy zdrowotne, Jurek ze swoimi poglądami mógłby liczyć
tylko na najtwardszy elektorat, a Krasnodębski jest jeszcze mniej znany niż
Gliński, poza tym brakuje mu politycznego doświadczenia. Z kolei wystawienie
Dudy mogłoby zostać odebrane jako namaszczenie spadkobiercy i w ślad za nim
zapewne pojawiłyby się pytania o termin przekazania spadku.
Jak słychać w otoczeniu o.
Tadeusza Rydzyka, start rozważa także jego pupil, eurodeputowany PiS prof. Mirosław Piotrkowski. Gdy pytam, czy to prawda, profesor
nie sprawia wrażenia zaskoczonego. Wręcz przeciwnie, jest zadowolony. Najpierw
wybucha gromkim śmiechem, a potem udziela niejednoznacznej odpowiedzi: - W tej
chwili skupiam się na pracy w Parlamencie Europejskim. W 2005 r. środowiska
prawicowe już raz proponowały mi start w wyborach prezydenckich, ale wolałem
łączyć, niż dzielić, chciałem, żeby nasz obóz wystawił wspólnego kandydata. Do
dziś moje podejście się nie zmieniło. Zależy mi na jednym kandydacie. Na pewno
będę go wspierać.
Jeżeli Kaczyński nie dokona nowego
otwarcia, będzie miał dwa dodatkowe problemy w postaci konkurencyjnych
kandydatur Gowina i Ziobry. Szczególnie groźny może być ten drugi. Jego
współpracownicy już dziś deklarują, że jeśli do wiosny PiS nie rozbierze
Solidarnej Polski do szczętu i partia będzie w stanie zebrać podpisy, to
Ziobro wystartuje. - Dla Zbyszka to jedyna szansa na powrót do PiS. Jeśli
będzie w stanie się zarejestrować, to Kaczyński może mu coś zaproponować. Może
start do Senatu z Krakowa? - spekuluje jeden z posłów PiS. Dla Gowina byłoby to
już drugie okienko transferowe.
Wszystkie kłopoty rozwiązałby oczywiście
start samego Kaczyńskiego. Prezes na razie wzbrania się przed tym, jak może. Jeden
z jego współpracowników przyznaje: - Jarosław wie, że PiS nie ma innego
kandydata, który mógłby powalczyć z Komorowskim i jednocześnie nakryć czapką
Ziobrę z Gowinem, ale na razie górę bierze jego strach przed kolejną porażką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz