poniedziałek, 16 czerwca 2014

Na wycieraczce prezesa



Jarosław Gowin jest już jedną nogą w PiS. Rok temu Jarosław Kaczyński oferował mu stanowisko wiceprezesa partii, a dziś chce go wystawić w wyborach na prezydenta Krakowa.

Michał Krzymowski

Do PiS chętnie wróciłby Zbi­gniew Ziobro, ale nikt tam na niego nie czeka. Współpracownik Kaczyńskiego: - Ziobry nie chcemy, bo był nielojal­ny. Najpierw doprowadził do rozłamu, a potem na nas pluł. Gowin co praw­da też zdradził, ale nie PiS, tylko Platformę. Wobec nas nie nagrzeszył. Dlaczego mielibyśmy go nie wziąć, skoro już czeka pod naszymi drzwiami?

Na doczepkę
Poniedziałek, dzień po wyborach do europarlamentu. Zbigniew Zio­bro zaprosił Jarosława Gowina na spotkanie jeszcze przed ogło­szeniem oficjalnych wyników głosowania. Nie było to trudne, bo biura obu polityków miesz­czą się w tej samej kamienicy przy ul. Pięknej, naprzeciwko amerykańskiej ambasady.
Rozmowa miała wiele mówiący prze­bieg. Ziobro na wstępie zaznaczył, że jego osobisty rezultat - ponad 60 tys. gło­sów w okręgu małopolsko-świętokrzyskim (dla porównania Andrzej Duda z PiS dostał 97 tys.) - jest sukce­sem, ale po chwili był już gotów oddać wszystko, co miał. Zapro­ponował stworzenie wspólnego klubu parlamentarnego, na cze­le którego miałby stanąć Gowin. Zaoferował mu pomoc w zorga­nizowaniu kampanii na prezyden­ta Krakowa, a potem także i Polski. Chciał też oddać mu pierwsze miejsce na krakowskiej liście w przyszłorocz­nych wyborach do Sejmu. Kalkulacja Ziobry była oczywista: Gowin ma ot­warte drzwi do PiS, więc warto się do niego przy­kleić i przystąpić wspólnie do rozmów z Kaczyńskim. Odpo­wiedź była wymijająca: - Propozycja jest do roz­ważenia, ale proszę się nie spodziewać szybkiej decyzji.
Gowin nie odrzucił oferty, żeby móc zachować porozumienie z Solidar­ną Polską jako rozwiązanie rezerwo­we. Ale nie powiedział też „tak”, bo wiedział, że biorąc Ziobrę na doczepkę, utrudni sobie sojusz z PiS, A to A ono jest jego głównym celem.  Pierwsze rozmowy o transferze Gowina do PiS odbyły się zaraz po wyborach. Z na- szych informacji wynika, że doszło do nich w Szczecinie, gdzie spotkali się Ar- - M tur Balazs reprezentujący szefa Polski Razem i Joachim Brudziński, jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego.
Mówi osoba znająca przebieg tych spotkań: - Balazs i Brudziń­ski są zaprzyjaźnieni i rozmawia­li ze sobą po wyborach już kilkakrotnie. Joachim zadeklarował, że współpraca PiS z Gowinem jest możliwa. Przekazał w imieniu prezesa, że jej warunki zosta­ną uzgodnione bez pośredników, w oso­bistej rozmowie Kaczyński - Gowin.


Prezes nie chce ogonów
- To, jak tę współpracę wyobraża sobie Ja­rosław Kaczyński, jest jasne. Pierwszą propozycję Gowin otrzymał od niego po­nad rok temu, gdy był jeszcze ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tu­ska. Prezes spotkał się z nim w Warsza­wie i zaproponował wstąpienie do PiS. Oferta brzmiała atrakcyjnie - Gowin mógł liczyć na funkcję wiceprezesa par­tii. Dziś cena byłego ministra jest już znacznie niższa i na transfer na tamtych warunkach nie ma szans, ale jedno pozo­stało niezmienne. Kaczyński najchętniej wziąłby Gowina w pojedynkę, bez ogona współpracowników i działaczy Polski Razem.
Taka oferta zresztą już się pojawiła. Przedstawił ją socjolog dr Tomasz Żu­kowski, wpływowy doradca prezesa PiS, który już po wyborach podczas przypad­kowego spotkania w jednej z telewizji po­wiedział Gowinowi wprost: - Niech pan wystąpi do PiS.
Do transferu może dojść już niedłu­go, bo Kaczyński rozważa wystawienie Gowina w wyborach na prezydenta Kra­kowa. Warunki są ku temu sprzyjają­ce. Andrzej Duda, który cztery lata temu kandydował na to stanowisko z ramienia PiS, właśnie zdobył mandat eurodeputowanego i jest mało prawdopodobne, by miał teraz stawać do kolejnej kampanii. Wśród polityków PiS mogących wystar­tować przeciwko prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu jest jeszcze prof. Ry­szard Legutko, ale on także wiąże swoją przyszłość z Brukselą. Nic nie wskazuje też na to, by w Krakowie miał pojawić się jakiś niezależny kandydat, którego PiS mogłoby poprzeć. W tej sytuacji start byłego ministra sprawiedliwości wydaje się rozwiązaniem idealnym.
- Będzie pan kandydować na prezy­denta Krakowa? - pytam Gowina.
- Możliwe, że tak.
- Z poparciem PiS?
- To możliwie. Testujemy możliwość budowy szerszej koalicji, która mogłaby poprzeć moją kandydaturę.
- Wstąpi pan do PiS?
- Wejście do partii mnie nie interesuje, zależy mi na współpracy między partia­mi. Nie wytrzymałbym w PiS tak samo, jak nie wytrzymałem w Platformie.
- Ale kandydata PiS na prezydenta Polski w zamian pan poprze? Gdyby na przykład na start zdecydował się Jarosław Kaczyński.
Nie wykluczam tego. Wszystko zależy od formuły naszej współpracy.

Szpital w Międzylesiu
Na razie rozmowy dotyczące transfe­ru Gowina uniemożliwiają proble­my zdrowotne Kaczyńskiego. Polityk, który w powyborczym tygodniu był w biurze przy Nowogrodzkiej, twier­dzi, że prezes już wtedy wyglądał źle. Byl przemęczony, rozkojarzony.
- Nieobecność podczas wizyty Baracka Obamy nie była podobno chorobą dyplomatyczną. Kaczyński początkowo miał sądzić, że dopadła go alergia, w przeszło­ści dostawał już ciężkich ataków, które wyłączały go z pracy Sprawa okazała się jednak poważniej sza. Z miejsca położono go do szpitala, co chyba o czymś świad­czy - twierdzi jeden z polityków PiS. Gdy pytam go o szczegóły, odpowiada, że Ka­czyński jeszcze w piątek przebywał w jednej z klinik w warszawskim Międzylesiu.
- Chodzi o szpital kolejowy czy Instytut Kardiologii w pobliskim Aninie? - Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Tak czy inaczej z powodu nieobecno­ści Kaczyńskiego decyzje w PiS zostały chwilowo zawieszone. Wszyscy czekają, aż prezes wróci do pracy i powie, co da­lej. Oznajmi, czy wynik wyborów był suk­cesem, czy porażką, czyje wpływy po tej kampanii się zwiększyły, a czyje zmala­ły. I zdecyduje, jak długo trzymać Gowi­na na wycieraczce.
Do tej pory Kaczyński nie wykonał żadnego ruchu. Nie zwołał komitetu po­litycznego PiS, nie przedstawił też pod­sumowania kampanii. Jedyne polityczne wystąpienie dotyczące wyborów wygłosił na razie na posiedzeniu klubu parlamentarnego, gdzie odniósł się do postulatu powołania wokół PiS czegoś na kształt AWS bis. - Chcą nas uszczęśliwić na siłę. W pojedynkę osiągnęliśmy bardzo dobry wynik, a wmawia się nam, że potrzebu­jemy tych, którzy nawet nie przetrwali - ironizował. - Przecież to kpina. Nawet jeśli na początku dałoby to nam premię za pojednanie, to ostatecznie musiałoby zakończyć się klęską. Dobrze pamiętam, czym była AWS.
Trudno jednak dopatrywać się w tych słowach jakiejś realnej wskazówki. To, że stworzenie AWS bis nie wchodzi w grę, jest oczywiste, ale wcale nie musi ozna­czać, że Kaczyński wyklucza nowe ot­warcie. Jak tłumaczy mi jeden z jego doradców, jest dokładnie odwrotnie, a posiedzenie klubu po prostu nie było odpowiednim miejscem, by o tym mówić.
- Z rozmowy, którą odbyłem z Kaczyń­skim już po wyborach, wywnioskowa­łem, że coś się wydarzy. Prezes dał do zrozumienia, że jest gotów na więcej, niż mogłoby się wydawać wszystkim Hofmanom i Czarneckim - twierdzi mój roz­mówca. Czy to oznacza, że wrócić będzie mógł także Ziobro? - Nie wiem. Jego na­zwisko w tej rozmowie nie padło.
W otoczeniu Kaczyńskiego transfer Gowina ma zarówno zwolenników - wśród nich jest m.in. Brudziński - jak i przeciwników, takich jak rzecznik prasowy PiS Adam Hofman. Brudziński liczy, że ra­zem z liderem Polski Razem do PiS móg­łby wrócić Adam Bielan. Ma nadzieję, że dawny spin doktor mógłby zrównoważyć wpływy Hofmana, z którym Brudziński rywalizuje o dostęp do prezesa. Poziom niechęci między tymi politykami ostatnio ujawnił się przy okazji niedyspozycji Ka­czyńskiego. Mówi polityk PiS: - Ich rela­cje są tak złe, że nie byli nawet w stanie ustalić jednego komunikatu. Brudziński przekazał dziennikarzom, że prezes do­stał alergii, a Hofman to zdementował. W normalnej sytuacji powinni się zdzwonić i przyjąć jedną wersję. A nie zrobili tego, bo ze sobą nie rozmawiają!
Jeśli Gowin pojawi się w PiS razem z Bielanem, ten konflikt zapewne da o so­bie znać ze zdwojoną mocą.

Drugie okno transferowe
Politycy PiS pytani o nowe otwarcie za­pewniają, że prezes nie jest na musiku. Partia wskoczyła na wysoką falę i właści­wie to mogłaby się obejść bez transferów. To nie do końca prawda, bo przecież za rok są wybory prezydenckie, najpoważ­niejsze wyzwanie PiS.
Sam Kaczyński nie chce w nich star­tować, bo wie, że przegrałby z Bronisła­wem Komorowskim, być może nawet już w pierwszej turze. Oficjalnie PiS ma więc wystawić prof. Piotra Glińskiego. - Mó­wiąc o nim, prezes podkreśla, że to nasz kandydat na dziś, co oznacza, że jego start wcale nie jest pewny - opowiada je­den ze współpracowników Kaczyńskie­go. Głównym problemem Glińskiego jest jednak mała rozpoznawalność i niechęć środowisk skrajnie prawicowych na cze­le z Radiem Maryja. W ostatnich tygo­dniach na giełdzie kandydatów pojawiało się jeszcze kilka innych nazwisk: była wi­cepremier Zyta Gilowska, która jesienią zeszłego roku zrezygnowała z pracy w Radzie Polityki Pieniężnej, nowo wy­brani europosłowie Marek Jurek, prof. Zdzisław Krasnodębski czy Andrzej Duda. Tyle że żadna z tych potencjalnych
kandydatur nie jest dobra. Poza tym Gi­lowska ma problemy zdrowotne, Jurek ze swoimi poglądami mógłby liczyć tylko na najtwardszy elektorat, a Krasnodębski jest jeszcze mniej znany niż Gliński, poza tym brakuje mu politycznego doświad­czenia. Z kolei wystawienie Dudy mogło­by zostać odebrane jako namaszczenie spadkobiercy i w ślad za nim zapewne pojawiłyby się pytania o termin przeka­zania spadku.
Jak słychać w otoczeniu o. Tadeusza Rydzyka, start rozważa także jego pu­pil, eurodeputowany PiS prof. Mirosław Piotrkowski. Gdy pytam, czy to prawda, profesor nie sprawia wrażenia zaskoczo­nego. Wręcz przeciwnie, jest zadowolony. Najpierw wybucha gromkim śmiechem, a potem udziela niejednoznacznej od­powiedzi: - W tej chwili skupiam się na pracy w Parlamencie Europejskim. W 2005 r. środowiska prawicowe już raz proponowały mi start w wyborach pre­zydenckich, ale wolałem łączyć, niż dzie­lić, chciałem, żeby nasz obóz wystawił wspólnego kandydata. Do dziś moje po­dejście się nie zmieniło. Zależy mi na jednym kandydacie. Na pewno będę go wspierać.
Jeżeli Kaczyński nie dokona nowego ot­warcia, będzie miał dwa dodatkowe proble­my w postaci konkurencyjnych kandydatur Gowina i Ziobry. Szczególnie groźny może być ten drugi. Jego współpracownicy już dziś deklarują, że jeśli do wiosny PiS nie rozbierze Solidarnej Polski do szczętu i par­tia będzie w stanie zebrać podpisy, to Ziobro wystartuje. - Dla Zbyszka to jedyna szan­sa na powrót do PiS. Jeśli będzie w stanie się zarejestrować, to Kaczyński może mu coś zaproponować. Może start do Senatu z Krakowa? - spekuluje jeden z posłów PiS. Dla Gowina byłoby to już drugie okienko transferowe.
Wszystkie kłopoty rozwiązałby oczy­wiście start samego Kaczyńskiego. Pre­zes na razie wzbrania się przed tym, jak może. Jeden z jego współpracowników przyznaje: - Jarosław wie, że PiS nie ma innego kandydata, który mógłby powal­czyć z Komorowskim i jednocześnie na­kryć czapką Ziobrę z Gowinem, ale na razie górę bierze jego strach przed kolej­ną porażką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz