Marcin Wójcik
- Jasienica była jedną z bardziej urobionych parafii. Dopóki
nie przyszedł Lemański. Wydaje mi się, że on jest opętany. Gdyby wziąć
kropidło, to będzie uciekał, aż nogi połamie - mówi ksiądz dziekan Władysław
Trojanowski z Tłuszcza
Ten dom ma salon z oknami na
dwie strony świata. Tam, gdzie stoi telewizor - widać bloki w Tłuszczu. Tam,
gdzie błyszczy fikus - widać łąki w Jasienicy. Pośrodku, przy stole, siedzą
oni, i z Tłuszcza i z Jasienicy.
Karolina: - Niech arcybiskup Hoser zabierze stąd dziekana. Nie chcemy księdza, który nam mówi: "Zajmijcie się lepiej gównem niż sprawami Kościoła".
Budowniczy
Ksiądz Władysław Trojanowski, zanim przyszedł do Tłuszcza, był proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Ząbkach. Pamiętają tam, że za Trojanowskiego stała przed ołtarzem armia ministrantów w komżach i czerwonych pelerynach, i że furtki na plebanię pilnował rottweiler. Pokazywał kły, ale wystarczyło, że proboszcz krzyknął, i zmieniał się w kociaka.
W Tłuszczu rottweilera nie ma. Jest Mycha - krzyżówka yorka z kundlem. Ksiądz Trojanowski został tutaj nie tylko proboszczem, ale także dziekanem dekanatu tłuszczańskiego. Dziekan jest łącznikiem na linii biskup - księża. Ma być doradcą i przykładem dla księży.
Sporo już zrobił w kościele: założył centralne ogrzewanie, osuszył mury, położył marmur, zmienił drzwi wejściowe na dębowe. W tygodniku "Stacja Tłuszcz" napisali o nim artykuł pt. "Ksiądz, który buduje". To wyliczanka remontów i budów, których podjął się na terenie diecezji.
Są parafianie, którzy lubią jego kazania, bo nie przebiera w słowach. Kiedy krytykowano arcybiskupa Henryka Hosera za to, że księdzu z wyrokiem za pedofilię pozwolił być proboszczem - on oskarżał z ambony media o zaplanowaną akcję niszczenia Kościoła. Kiedy wytykano arcybiskupowi Józefowi Michalikowi, że powiedział, iż dzieci same proszą się, by je molestować - również oskarżał media o zaplanowaną akcję niszczenia Kościoła. Każe wiernym słuchać Radia Maryja, bo tylko tam usłyszą prawdę.
Nauczycielską misję wypełnia nie tylko z ambony. W tygodniku "Fakty" mówił o ojcowiźnie: "Ojcowizna (...) daje poczucie bezpieczeństwa rodzinie, gdyż jest źródłem pozyskiwania zasobów, jakie ziemia rodzi". Na pytanie dziennikarza o skutki zaniedbywania ojcowizny odpowiedział: "Brak własnych fruktów pociąga konieczność kupowania żywności od innych narodów".
Jest "Aniołem Stróżem Ziemi Wołomińskiej". Kapituła przyznała mu ten tytuł za krzewienie patriotyzmu. Jest "Aniołem", jak Antoni Macierewicz, Jan Pietrzak, arcybiskup Leszek Sławoj Głódź czy prezes SKOK Wołomin Mariusz Gazda.
Karolina: - Niech arcybiskup Hoser zabierze stąd dziekana. Nie chcemy księdza, który nam mówi: "Zajmijcie się lepiej gównem niż sprawami Kościoła".
Budowniczy
Ksiądz Władysław Trojanowski, zanim przyszedł do Tłuszcza, był proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Ząbkach. Pamiętają tam, że za Trojanowskiego stała przed ołtarzem armia ministrantów w komżach i czerwonych pelerynach, i że furtki na plebanię pilnował rottweiler. Pokazywał kły, ale wystarczyło, że proboszcz krzyknął, i zmieniał się w kociaka.
W Tłuszczu rottweilera nie ma. Jest Mycha - krzyżówka yorka z kundlem. Ksiądz Trojanowski został tutaj nie tylko proboszczem, ale także dziekanem dekanatu tłuszczańskiego. Dziekan jest łącznikiem na linii biskup - księża. Ma być doradcą i przykładem dla księży.
Sporo już zrobił w kościele: założył centralne ogrzewanie, osuszył mury, położył marmur, zmienił drzwi wejściowe na dębowe. W tygodniku "Stacja Tłuszcz" napisali o nim artykuł pt. "Ksiądz, który buduje". To wyliczanka remontów i budów, których podjął się na terenie diecezji.
Są parafianie, którzy lubią jego kazania, bo nie przebiera w słowach. Kiedy krytykowano arcybiskupa Henryka Hosera za to, że księdzu z wyrokiem za pedofilię pozwolił być proboszczem - on oskarżał z ambony media o zaplanowaną akcję niszczenia Kościoła. Kiedy wytykano arcybiskupowi Józefowi Michalikowi, że powiedział, iż dzieci same proszą się, by je molestować - również oskarżał media o zaplanowaną akcję niszczenia Kościoła. Każe wiernym słuchać Radia Maryja, bo tylko tam usłyszą prawdę.
Nauczycielską misję wypełnia nie tylko z ambony. W tygodniku "Fakty" mówił o ojcowiźnie: "Ojcowizna (...) daje poczucie bezpieczeństwa rodzinie, gdyż jest źródłem pozyskiwania zasobów, jakie ziemia rodzi". Na pytanie dziennikarza o skutki zaniedbywania ojcowizny odpowiedział: "Brak własnych fruktów pociąga konieczność kupowania żywności od innych narodów".
Jest "Aniołem Stróżem Ziemi Wołomińskiej". Kapituła przyznała mu ten tytuł za krzewienie patriotyzmu. Jest "Aniołem", jak Antoni Macierewicz, Jan Pietrzak, arcybiskup Leszek Sławoj Głódź czy prezes SKOK Wołomin Mariusz Gazda.
Masło
Przez Tłuszcz przetoczyła się dyskusja. W domach, sklepach, na przystankach dyskutowano o tym, ile powinna kosztować msza niedzielna. A było to po tym, gdy babcia Stefania poszła do dziekana Trojanowskiego zamówić mszę na rocznicę śmierci męża. Zależało jej, żeby to była niedziela, bo tylko wtedy dzieci mogły przyjechać z Warszawy.
Wyjęła z portmonetki 50 złotych, położyła przed dziekanem. Krew mu uderzyła w policzki: "Co pani mi tu daje!? Mam masła nie jeść, bo pani chce mieć dzieci na niedzielnej mszy?! Za niedzielę 70 złotych poproszę".
- Poruszałyśmy ten temat na kółku różańcowym. Część kobiet poparła dziekana. Te, które miały inne zdanie, bały się odezwać - mówi Alicja, która zna babcię Stefanię. - Niedługo później widziałam w telewizji rzecznika episkopatu księdza Klocha, który śmiał się do kamery i mówił, że w Kościele nie ma stawek.
Przez Tłuszcz przetoczyła się jeszcze jedna dyskusja. W domach, sklepach, na przystankach dyskutowano o tym, ile powinno kosztować miejsce na cmentarzu. Bo gmina dała ziemię pod cmentarz za symboliczną złotówkę, a dziekan każe słono płacić za spoczynek.
Andrzej: - U nas trzeba zostawić na parafii 2 tysiące złotych za pogrzeb, nie słyszałem, żeby gdzieś tyle brano. Dziekan słono liczy nie tylko za mszę pogrzebową, ale nawet za wywóz suchych wieńców. A przecież wszyscy widzimy, że część śmieci palona jest na cmentarzu, pod liniami wysokiego napięcia. Czy burmistrz i jego władze tego nie widzą? Mimo wyżyłowanych stawek za pogrzeby dziekanowi ciągle mało. Dzwoni do co bogatszych parafian i pożycza - od 6 do 10 tysięcy złotych. Na co wydaje? Parafianie mówią, że gra w wirtualnego pokera. Gra się wirtualnie, traci rzeczywiście.
Biesiady
Dekanat tłuszczański składa się z sześciu parafii. Księża spotykają się przy okazji odpustów, imienin. Duszą towarzystwa jest dziekan. Proboszcz z Jasienicy ksiądz Wojciech Lemański nie śmiał się z jego kawałów, nie pił whisky, nie palił papierosów, nie plotkował. Zaczął przyjeżdżać tylko na msze odpustowe, ale do stołu nie zasiadał. Powiedział kiedyś, że nie chce budować wspólnoty kapłańskiej przy kieliszku.
Dziekan napisał list do arcybiskupa Henryka Hosera. W nim zarzuty:
Ksiądz Lemański rozbija wspólnotę kapłańską, bo nie zasiada z księżmi do stołu, gdy organizują biesiadne spotkania.
W mieszanym towarzystwie najpierw wita się ze świeckimi, potem z duchownymi.
Pomaga księdzu uwikłanemu w chorobę alkoholową, a nawet się
z nim przyjaźni.
Arcybiskup Hoser dostał też drugi list, od kolegi dziekana. Ów kolega zauważył, że na plebanii w Jasienicy leży niebezpieczna literatura. Były to książki o dialogu chrześcijaństwa z judaizmem, w tym kilka książek Jana Pawła II.
Arcybiskup Hoser dostał też drugi list, od kolegi dziekana. Ów kolega zauważył, że na plebanii w Jasienicy leży niebezpieczna literatura. Były to książki o dialogu chrześcijaństwa z judaizmem, w tym kilka książek Jana Pawła II.
Skatepark
Trzeci list do arcybiskupa Hosera wysłała dyrektorka Zespołu Szkół w Jasienicy Elżbieta Sobiesiak, która nie lubi, jak ktoś się jej sprzeciwia. Podczas spotkania rady sołeckiej sprzeciwił się jej ksiądz Lemański. Ona chciała, żeby pieniądze przeznaczyć na budowę placu zabaw przed szkołą - on, żeby zbudować skatepark, bo dzieci mają gdzie się bawić, a młodzież nie ma. Wygrała koncepcja proboszcza.
Sobiesiak napisała do arcybiskupa Hosera list, w którym zarzuciła Lemańskiemu, że dyskredytuje ją w oczach nauczycieli, że próbuje przejąć szkołę, bo do rady parafialnej wybiera członków rady rodziców. Pod listem podpisało się kilkudziesięciu nauczycieli.
Arcybiskup Hoser, nie rozmawiając z Lemańskim, odebrał mu prawo nauczania religii. Z kolei Lemański wytoczył dyrektorce proces o zniesławienie. W międzyczasie przegrała ona konkurs na dyrektora. Zdenerwowało to jej męża, który w odwecie zdemolował samochód wiceburmistrza Tłuszcza i zaatakował policjantów, o czym donosiła lokalna prasa.
Sprawa księdza Lemańskiego przeciwko dyrektorce toczy się w Wołominie. Część nauczycieli przyznała, że do podpisu zmusiła ich swoim autorytetem dyrektorka.
Z kolei dziekan Trojanowski, który jest wzywany na rozprawy jako świadek dyrektorki, powiedział, że to on zasugerował jej, aby napisała list.
Maria: - Wszystko wskazuje na to, że dyrektorka przegra proces. Z prawomocnym wyrokiem nie będzie mogła uczyć w szkole. Żal mi jej. Jest nauczycielką polskiego, do emerytury ma daleko. Czy dziekan z arcybiskupem pomogą jej znaleźć nową pracę?
Karolina: - Dla nas przykre jest to, że arcybiskup Hoser usunął Lemańskiego z Jasienicy na podstawie fałszywych listów inspirowanych przez dziekana.
Delegacja
Kiedy jeszcze proboszczem był Lemański, parafianie z Jasienicy wysłali list do księdza Trojanowskiego: "Księże dziekanie, my prości, niewykształceni i niedouczeni komuniści (wedle słów użytych przez księdza podczas jednego ze spotkań z delegacją naszej parafii) nadal szukamy przyczyny, dla której jesteśmy - my i nasz proboszcz w ten sposób traktowani przez księdza i przez podległych kapłanów. Nie wiemy, dlaczego z ambon kościołów dekanatu w czasie niedzielnych mszy publicznie jesteś-my obrażani i szykanowani. Czy posługa dziekana nie polega na tworzeniu dobrej współpracy między parafiami dekanatu? (...)
Dziekan ma obowiązek wizytować raz w roku parafię i nieść pomoc proboszczom w ich pracy duszpasterskiej. (...) Dziekan jest także, a może przede wszystkim, łącznikiem pomiędzy ordynariuszem, kurią i parafią. Czy rola łącznika polega na przekazywaniu nieprawdziwych, oczerniających informacji o parafianach i ich kapłanie?".
Dorota: - Wysłaliśmy ten list również do arcybiskupa Hosera. Nie odpisał. Nidy nie dostaliśmy odpowiedzi na nasze listy, a było ich wiele. Dla arcybiskupa słowo dziekana jest słowem ostatecznym. Po kwietniowej pikiecie przed kurią - kiedy protestowaliśmy, gdy Lemańskiemu zabronili odprawiać mszy w Jasienicy, arcybiskup zaczął z nami rozmawiać. Było już kilka rozmów. Często przerywa nam i mówi: "A przecież ksiądz dziekan powiedział...".
Trzeci list do arcybiskupa Hosera wysłała dyrektorka Zespołu Szkół w Jasienicy Elżbieta Sobiesiak, która nie lubi, jak ktoś się jej sprzeciwia. Podczas spotkania rady sołeckiej sprzeciwił się jej ksiądz Lemański. Ona chciała, żeby pieniądze przeznaczyć na budowę placu zabaw przed szkołą - on, żeby zbudować skatepark, bo dzieci mają gdzie się bawić, a młodzież nie ma. Wygrała koncepcja proboszcza.
Sobiesiak napisała do arcybiskupa Hosera list, w którym zarzuciła Lemańskiemu, że dyskredytuje ją w oczach nauczycieli, że próbuje przejąć szkołę, bo do rady parafialnej wybiera członków rady rodziców. Pod listem podpisało się kilkudziesięciu nauczycieli.
Arcybiskup Hoser, nie rozmawiając z Lemańskim, odebrał mu prawo nauczania religii. Z kolei Lemański wytoczył dyrektorce proces o zniesławienie. W międzyczasie przegrała ona konkurs na dyrektora. Zdenerwowało to jej męża, który w odwecie zdemolował samochód wiceburmistrza Tłuszcza i zaatakował policjantów, o czym donosiła lokalna prasa.
Sprawa księdza Lemańskiego przeciwko dyrektorce toczy się w Wołominie. Część nauczycieli przyznała, że do podpisu zmusiła ich swoim autorytetem dyrektorka.
Z kolei dziekan Trojanowski, który jest wzywany na rozprawy jako świadek dyrektorki, powiedział, że to on zasugerował jej, aby napisała list.
Maria: - Wszystko wskazuje na to, że dyrektorka przegra proces. Z prawomocnym wyrokiem nie będzie mogła uczyć w szkole. Żal mi jej. Jest nauczycielką polskiego, do emerytury ma daleko. Czy dziekan z arcybiskupem pomogą jej znaleźć nową pracę?
Karolina: - Dla nas przykre jest to, że arcybiskup Hoser usunął Lemańskiego z Jasienicy na podstawie fałszywych listów inspirowanych przez dziekana.
Delegacja
Kiedy jeszcze proboszczem był Lemański, parafianie z Jasienicy wysłali list do księdza Trojanowskiego: "Księże dziekanie, my prości, niewykształceni i niedouczeni komuniści (wedle słów użytych przez księdza podczas jednego ze spotkań z delegacją naszej parafii) nadal szukamy przyczyny, dla której jesteśmy - my i nasz proboszcz w ten sposób traktowani przez księdza i przez podległych kapłanów. Nie wiemy, dlaczego z ambon kościołów dekanatu w czasie niedzielnych mszy publicznie jesteś-my obrażani i szykanowani. Czy posługa dziekana nie polega na tworzeniu dobrej współpracy między parafiami dekanatu? (...)
Dziekan ma obowiązek wizytować raz w roku parafię i nieść pomoc proboszczom w ich pracy duszpasterskiej. (...) Dziekan jest także, a może przede wszystkim, łącznikiem pomiędzy ordynariuszem, kurią i parafią. Czy rola łącznika polega na przekazywaniu nieprawdziwych, oczerniających informacji o parafianach i ich kapłanie?".
Dorota: - Wysłaliśmy ten list również do arcybiskupa Hosera. Nie odpisał. Nidy nie dostaliśmy odpowiedzi na nasze listy, a było ich wiele. Dla arcybiskupa słowo dziekana jest słowem ostatecznym. Po kwietniowej pikiecie przed kurią - kiedy protestowaliśmy, gdy Lemańskiemu zabronili odprawiać mszy w Jasienicy, arcybiskup zaczął z nami rozmawiać. Było już kilka rozmów. Często przerywa nam i mówi: "A przecież ksiądz dziekan powiedział...".
Kartoteka
Teresa: - Mieszkam w Tłuszczu, ale jeździłam na msze do Jasienicy. Lemański nie grzmiał o polityce, nie kazał nam słuchać Radia Maryja, nie straszył diabłem, tylko mówił o Bogu i kościół pękał w szwach. Dziekan był zazdrosny, wiedział, że Tłuszcz jeździ do Jasienicy. Parafianom podejrzanym o sympatię do Lemańskiego zaznaczył kartoteki na czerwono. W czasie kolędy pytał: "A jak się okaże, że Watykan odrzuci odwołanie Lemańskiego, to co pani/pan wybierze - Lemańskiego czy Kościół katolicki?".
Karolina: - Robił, co mógł, żeby odpędzić ludzi od Lemańskiego. Na niedzielnych kazaniach grzmiał, że w Jasienicy diabeł zapędza ogonem na msze. Prztyczki kierował nie tylko w stronę proboszcza, ale i w stronę mieszkańców. Powiedział, że w Jasienicy mieszkają ubecy.
Teresa: - Mieszkam w Tłuszczu, ale jeździłam na msze do Jasienicy. Lemański nie grzmiał o polityce, nie kazał nam słuchać Radia Maryja, nie straszył diabłem, tylko mówił o Bogu i kościół pękał w szwach. Dziekan był zazdrosny, wiedział, że Tłuszcz jeździ do Jasienicy. Parafianom podejrzanym o sympatię do Lemańskiego zaznaczył kartoteki na czerwono. W czasie kolędy pytał: "A jak się okaże, że Watykan odrzuci odwołanie Lemańskiego, to co pani/pan wybierze - Lemańskiego czy Kościół katolicki?".
Karolina: - Robił, co mógł, żeby odpędzić ludzi od Lemańskiego. Na niedzielnych kazaniach grzmiał, że w Jasienicy diabeł zapędza ogonem na msze. Prztyczki kierował nie tylko w stronę proboszcza, ale i w stronę mieszkańców. Powiedział, że w Jasienicy mieszkają ubecy.
Po Wielkanocy rozeszło się po Tłuszczu, że dziekan
zaatakował Sołtysa Jasienicy Mirosława Szczotkę.
Sołtys: - Spotkał mnie kiedyś w urzędzie gminy i powiedział przy świadkach: "Panie Szczotka, niech pan weźmie szczotkę do rąk i zamiata ulice, a nie wtrąca się w sprawy Kościoła".
Po Wielkanocy rozeszło się też, że dziekan zaatakował Mariusza Dembińskiego - lidera obrońców księdza Lemańskiego. Było koło północy, Dembiński siedział jeszcze nad papierami, roboty ma sporo, jest dyrektorem Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Tłuszczu. Ciągle coś wyskakuje, jak nie sprawy mieszkaniowe, to woda i ścieki. Zadzwonił telefon. Dembiński zdziwił się, że dziekan dzwoni o tej porze. I zdziwił się, gdy usłyszał: "Zajmij się pan gównem i wodą, a nie sprawami Kościoła. Powiem burmistrzowi, żeby pana zwolnił dyscyplinarnie".
Starosta
Dziekana w walce o porządek w Jasienicy wspiera nie tylko burmistrz Tłuszcza - który jeździł z dziekanem do arcybiskupa Hosera - ale i starosta wołomiński Piotr Uściński. Przed Wielkanocą starosta napisał apel do mieszkańców Jasienicy: "W związku z (...) nagonką medialną na Jego Ekscelencję Księdza Arcybiskupa Henryka Hosera pragnę wyrazić swoje poparcie dla wszystkich decyzji podjętych przez ordynariusza warszawsko-praskiego w sprawie parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy".
Pokojowy apel starosty wywołał burzę. Na stronie internetowej "Wieści Podwarszawskich" ukazał się tekst: "Staroście nie tylko pomyliły się odgrywane role, ale znacznie przewartościował swoje możliwości. (...) Całkowicie mija się z powołaniem, a przede wszystkim z przysługującymi mu uprawnieniami. Łamie tym samym konstytucyjne zapisy o rozdzielności władzy świeckiej i kościelnej, wypisując odezwy na stronach starostwa".
Piotr Uściński jest członkiem PiS. Wcześniej wprowadził w 20 szkołach program "Szkoła przyjazna rodzinie", któremu patronuje arcybiskup Hoser. Organizatorom chodzi o "ochronę szkoły przed wrogimi ideologiami, między innymi gender". Gdy krytykowano starostę za to, że zmusza nauczycieli do wojny ideologicznej, bronił go dziekan Trojanowski.
Dorota: - W naszym powiecie jest sojusz PiS-u z Kościołem; żadne wydarzenie państwowe nie obejdzie się bez kropidła. PiS układa się z Kościołem, bo Kościół daje mu głosy.
Adam: - Startowałem kiedyś na radnego gminnego z ramienia PiS. Gdy stanąłem w obronie księdza Lemańskiego, usłyszałem od kolegów partyjnych: "Przynosisz wstyd Prawu i Sprawiedliwość".
Sołtys: - Spotkał mnie kiedyś w urzędzie gminy i powiedział przy świadkach: "Panie Szczotka, niech pan weźmie szczotkę do rąk i zamiata ulice, a nie wtrąca się w sprawy Kościoła".
Po Wielkanocy rozeszło się też, że dziekan zaatakował Mariusza Dembińskiego - lidera obrońców księdza Lemańskiego. Było koło północy, Dembiński siedział jeszcze nad papierami, roboty ma sporo, jest dyrektorem Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Tłuszczu. Ciągle coś wyskakuje, jak nie sprawy mieszkaniowe, to woda i ścieki. Zadzwonił telefon. Dembiński zdziwił się, że dziekan dzwoni o tej porze. I zdziwił się, gdy usłyszał: "Zajmij się pan gównem i wodą, a nie sprawami Kościoła. Powiem burmistrzowi, żeby pana zwolnił dyscyplinarnie".
Starosta
Dziekana w walce o porządek w Jasienicy wspiera nie tylko burmistrz Tłuszcza - który jeździł z dziekanem do arcybiskupa Hosera - ale i starosta wołomiński Piotr Uściński. Przed Wielkanocą starosta napisał apel do mieszkańców Jasienicy: "W związku z (...) nagonką medialną na Jego Ekscelencję Księdza Arcybiskupa Henryka Hosera pragnę wyrazić swoje poparcie dla wszystkich decyzji podjętych przez ordynariusza warszawsko-praskiego w sprawie parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy".
Pokojowy apel starosty wywołał burzę. Na stronie internetowej "Wieści Podwarszawskich" ukazał się tekst: "Staroście nie tylko pomyliły się odgrywane role, ale znacznie przewartościował swoje możliwości. (...) Całkowicie mija się z powołaniem, a przede wszystkim z przysługującymi mu uprawnieniami. Łamie tym samym konstytucyjne zapisy o rozdzielności władzy świeckiej i kościelnej, wypisując odezwy na stronach starostwa".
Piotr Uściński jest członkiem PiS. Wcześniej wprowadził w 20 szkołach program "Szkoła przyjazna rodzinie", któremu patronuje arcybiskup Hoser. Organizatorom chodzi o "ochronę szkoły przed wrogimi ideologiami, między innymi gender". Gdy krytykowano starostę za to, że zmusza nauczycieli do wojny ideologicznej, bronił go dziekan Trojanowski.
Dorota: - W naszym powiecie jest sojusz PiS-u z Kościołem; żadne wydarzenie państwowe nie obejdzie się bez kropidła. PiS układa się z Kościołem, bo Kościół daje mu głosy.
Adam: - Startowałem kiedyś na radnego gminnego z ramienia PiS. Gdy stanąłem w obronie księdza Lemańskiego, usłyszałem od kolegów partyjnych: "Przynosisz wstyd Prawu i Sprawiedliwość".
Suspensa
Choć ksiądz Lemański już nie był proboszczem Jasienicy, arcybiskup zgodził się, żeby w niedzielę odprawiał tutaj mszę o ósmej. Ale w Niedzielę Palmową, tuż przed mszą, dziekan wręczył Lemańskiemu suspensę od arcybiskupa. To częściowa suspensa, zakazująca odprawiania mszy tylko na terenie Jasienicy.
Sołtys: - Ludzi to zdenerwowało i wyszli przed kościół. Część chciała dorwać dziekana, żeby się wytłumaczył. Uciekł do zakrystii. Przyjechała policja, w jej obstawie wszedł do samochodu. Dzień później kuria wydała decyzję o zamknięciu kościoła. Dziekan kazał zmienić zamki w kościele. Nie wiem po co. Że niby mielibyśmy sprofanować Najświętszy Sakrament? Ludzie, którzy w nerwach szli do zakrystii, żeby porozmawiać z dziekanem, nie myśleli o profanacji. Oni przecież przyklękali na jedno kolano przed tabernakulum.
Karolina: - Nas boli, że kuria nie rusza pewnego proboszcza, który przyjeżdża do parafii jak do pracy, a mieszka z kobietą w Warszawie. Nie rusza pewnego proboszcza z prawomocnym wyrokiem, który wkładał ministrantom język w ucho. Nie rusza pewnego proboszcza, który jeździ po pijaku i rzadko kiedy jest trzeźwy. Nie rusza pewnego wikarego, który ma dziecko z licealistką. A księdza, którego szanujemy - rusza.
Maria: - Proszę pana, nie byłoby sprawy Lemański - Hoser, gdybyśmy mieli innego dziekana. On jest głównym mącicielem. Lemański był dla niego wyrzutem, bo nie krakał jak reszta.
Opętany
Ten dom ma salon z widokiem na kościół. Stół długi jak korytarz, na ścianie krzyż. Siedzimy przy stole, między nami biega Mycha.
- Księże dziekanie, jestem dziennikarzem, chciałbym porozmawiać o Jasienicy.
- Bez zgody kurii nie mogę się wypowiadać. Proszę załatwić pozwolenie.
- Dobrze, zadzwonię do kurii. Niech mi ksiądz tylko szybko powie, co będzie z Jasienicą?
Choć ksiądz Lemański już nie był proboszczem Jasienicy, arcybiskup zgodził się, żeby w niedzielę odprawiał tutaj mszę o ósmej. Ale w Niedzielę Palmową, tuż przed mszą, dziekan wręczył Lemańskiemu suspensę od arcybiskupa. To częściowa suspensa, zakazująca odprawiania mszy tylko na terenie Jasienicy.
Sołtys: - Ludzi to zdenerwowało i wyszli przed kościół. Część chciała dorwać dziekana, żeby się wytłumaczył. Uciekł do zakrystii. Przyjechała policja, w jej obstawie wszedł do samochodu. Dzień później kuria wydała decyzję o zamknięciu kościoła. Dziekan kazał zmienić zamki w kościele. Nie wiem po co. Że niby mielibyśmy sprofanować Najświętszy Sakrament? Ludzie, którzy w nerwach szli do zakrystii, żeby porozmawiać z dziekanem, nie myśleli o profanacji. Oni przecież przyklękali na jedno kolano przed tabernakulum.
Karolina: - Nas boli, że kuria nie rusza pewnego proboszcza, który przyjeżdża do parafii jak do pracy, a mieszka z kobietą w Warszawie. Nie rusza pewnego proboszcza z prawomocnym wyrokiem, który wkładał ministrantom język w ucho. Nie rusza pewnego proboszcza, który jeździ po pijaku i rzadko kiedy jest trzeźwy. Nie rusza pewnego wikarego, który ma dziecko z licealistką. A księdza, którego szanujemy - rusza.
Maria: - Proszę pana, nie byłoby sprawy Lemański - Hoser, gdybyśmy mieli innego dziekana. On jest głównym mącicielem. Lemański był dla niego wyrzutem, bo nie krakał jak reszta.
Opętany
Ten dom ma salon z widokiem na kościół. Stół długi jak korytarz, na ścianie krzyż. Siedzimy przy stole, między nami biega Mycha.
- Księże dziekanie, jestem dziennikarzem, chciałbym porozmawiać o Jasienicy.
- Bez zgody kurii nie mogę się wypowiadać. Proszę załatwić pozwolenie.
- Dobrze, zadzwonię do kurii. Niech mi ksiądz tylko szybko powie, co będzie z Jasienicą?
- No co ma być, ciężko dziś cokolwiek powiedzieć. Jasienica
to uparta wieś. Tam się ludzie budowali bez pozwoleń, dlatego ulice są wąskie,
dom przy domu stoi. Społeczność krnąbrna. Poprzedni proboszcz mówił, że z nimi
należy stanowczo. I trzeba przyznać, że się udało, że to była jedna z bardziej
urobionych parafii. Dopóki nie przyszedł Lemański. Jego zwolennicy nie są
większością, ale krzykliwi. Zdominowali resztę. Dzieci w szkole boją się
przyznać, że nie są za Lemańskim. Rodziny są podzielone. Za moment będą
święcenia kapłańskie diakona z tej wsi. Jego ojciec jest przeciw Lemańskiemu,
matka z siostrami za.
- A może jednak Lemański jest prorokiem, a jak wiemy, proroków się krzyżuje.
- Kościół jest tam, gdzie biskup, a Lemański występuje przeciw biskupowi. Jest ryzyko, że on i jego zwolennicy zbudują własny Kościół. Śmiejemy się, że będzie to Kościół "grykokatolicki" - od gryki, którą uprawiano w Jasienicy.
- Gdzie teraz mieszka Lemański?
- Już nie mieszka w Tłuszczu u księdza emeryta, który ma problem alkoholowy. Wyprowadził się stamtąd. Zwolennicy szykują mu lokum w Jasienicy. Ma mieszkać w ruderze przy głównej drodze, w której kiedyś przetrzymywane były Rumunki i Bułgarki, a gospodarz umarł na jakiegoś syfa. Pomieszkuje u jednej ze zwolenniczek.
- Ktoś z księży, dawnych kolegów, daje księdzu Lemańskiemu pieniądze na życie?
- Lemański świetnie sobie radzi bez pomocy kolegów, skoro ufundował okna zakonnicom w Chotomowie. Skąd miał pieniądze? Płacą mu media głównego nurtu, dla których się wypowiada.
- Rozmawiałem z nim kilka razy. Nie zasugerował, że powinienem mu zapłacić.
- Dobrze, dziękuję już. Proszę załatwić pozwolenie z kurii, to będziemy rozmawiali.
- Niech mi ksiądz jeszcze tylko szybko powie, dlaczego Lemański krytykuje biskupów, księży. Skąd w nim taka zaciekłość?
- Wydaje mi się, że on jest opętany.
- Opętany?
- Tak, wiele razy rozmawiałem o tym z arcybiskupem. Gdyby wziąć kropidło i pobiec za nim, to będzie uciekał, aż nogi połamie. Zresztą ma objawy człowieka opętanego.
- Co to za objawy?
- Gdy jakiś ksiądz podejdzie do niego zbyt blisko, to on się wzdryga, odsuwa, jest dziwnie przelękniony.
***
Ksiądz Lemański nadal mieszka w Tłuszczu u księdza emeryta i na razie nie zamierza się wyprowadzać. Od decyzji arcybiskupa Hosera odwołał się do Watykanu. Czeka na rozstrzygnięcie. W Jasienicy nie przygotowują dla niego domu.
Ksiądz Lemański codziennie odprawia msze w Tłuszczu - w pokoju przerobionym na kaplicę - i bez żadnych obaw macza opuszki palców w wodzie święconej, gdy wchodzi do kaplicy.
W Jasienicy nie zamierzają tworzyć Kościoła "grykokatolickiego". Chcą żyć i umierać w Kościele katolickim.
Kuria warszawsko-praska nie wyraziła zgody na rozmowę z dziekanem. "Bo trzeba pozwolić, żeby do Jasienicy wróciła normalność".
- A może jednak Lemański jest prorokiem, a jak wiemy, proroków się krzyżuje.
- Kościół jest tam, gdzie biskup, a Lemański występuje przeciw biskupowi. Jest ryzyko, że on i jego zwolennicy zbudują własny Kościół. Śmiejemy się, że będzie to Kościół "grykokatolicki" - od gryki, którą uprawiano w Jasienicy.
- Gdzie teraz mieszka Lemański?
- Już nie mieszka w Tłuszczu u księdza emeryta, który ma problem alkoholowy. Wyprowadził się stamtąd. Zwolennicy szykują mu lokum w Jasienicy. Ma mieszkać w ruderze przy głównej drodze, w której kiedyś przetrzymywane były Rumunki i Bułgarki, a gospodarz umarł na jakiegoś syfa. Pomieszkuje u jednej ze zwolenniczek.
- Ktoś z księży, dawnych kolegów, daje księdzu Lemańskiemu pieniądze na życie?
- Lemański świetnie sobie radzi bez pomocy kolegów, skoro ufundował okna zakonnicom w Chotomowie. Skąd miał pieniądze? Płacą mu media głównego nurtu, dla których się wypowiada.
- Rozmawiałem z nim kilka razy. Nie zasugerował, że powinienem mu zapłacić.
- Dobrze, dziękuję już. Proszę załatwić pozwolenie z kurii, to będziemy rozmawiali.
- Niech mi ksiądz jeszcze tylko szybko powie, dlaczego Lemański krytykuje biskupów, księży. Skąd w nim taka zaciekłość?
- Wydaje mi się, że on jest opętany.
- Opętany?
- Tak, wiele razy rozmawiałem o tym z arcybiskupem. Gdyby wziąć kropidło i pobiec za nim, to będzie uciekał, aż nogi połamie. Zresztą ma objawy człowieka opętanego.
- Co to za objawy?
- Gdy jakiś ksiądz podejdzie do niego zbyt blisko, to on się wzdryga, odsuwa, jest dziwnie przelękniony.
***
Ksiądz Lemański nadal mieszka w Tłuszczu u księdza emeryta i na razie nie zamierza się wyprowadzać. Od decyzji arcybiskupa Hosera odwołał się do Watykanu. Czeka na rozstrzygnięcie. W Jasienicy nie przygotowują dla niego domu.
Ksiądz Lemański codziennie odprawia msze w Tłuszczu - w pokoju przerobionym na kaplicę - i bez żadnych obaw macza opuszki palców w wodzie święconej, gdy wchodzi do kaplicy.
W Jasienicy nie zamierzają tworzyć Kościoła "grykokatolickiego". Chcą żyć i umierać w Kościele katolickim.
Kuria warszawsko-praska nie wyraziła zgody na rozmowę z dziekanem. "Bo trzeba pozwolić, żeby do Jasienicy wróciła normalność".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz