W oczekiwaniu na znak
od prezesa PiS Zbigniew Ziobro wciąż zamierza być prezydentem Polski, a Jacek
Kurski - Gdańska.
ANNA GIELEWSKA
Jeden
z sejmowych pokoi PiS dzielą od drzwi klubu Solidarnej Polski zaledwie trzy
metry. I ściana. O ten skrawek ziemi w ostatnich dniach toczyła się batalia. -
Już ja się postaram, żeby im to odebrać! - zapowiadał posłom PiS szef klubu
Mariusz Błaszczak. I nie chodzi tylko o metraż - sprawa jest honorowa. Bo kiedy
w Sejmie powstawał klub Solidarnej Polski, to właśnie PiS musiał ustąpić pola i
oddać nowej formacji jedno ze swoich pomieszczeń. Trzeba było nawet przesunąć
ścianę. Od tego momentu narady posłów Solidarnej Polski toczyły się ściszonym
głosem. Byli pewni, że ci z PiS przez ścianę ich podsłuchują.
Wtorkowy poranek, jeden z posłów
partii Jarosława Kaczyńskiego idzie korytarzem. Po drodze mija otwarte drzwi
klubu „SolPola” Wewnątrz były pracownik PiS energicznie wrzuca dokumenty do
niszczarki. - Tak źle? - pyta poseł. - Likwidacja! - rozkłada ręce pracownik
biura. - Nawet żal mi się go zrobiło - przyznaje poseł.
Ale to emocje w PiS odosobnione. Kiedy okazało się, że partia
Zbigniewa Ziobry nie przekroczyła progu w wyborach do europarlamentu,
współpracownicy prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie kryli satysfakcji. Na
sugestie o możliwych powrotach do partii matki reagowali najczęściej
prychnięciem: - A po co nam zdrajcy? Niech się wykrwawiają.
Najwięksi zdrajcy według PiS to
oczywiście sam Ziobro i Jacek Kurski.
KARTKA ZA CAŁOKSZTAŁT
Te wybory są dla nich jak kubeł
zimnej wody. Na wieczór wyborczy Jacek Kurski gna przez miasto swoim czarnym
samochodem, z telefonem przy uchu. Kiedy mija jedną z dziennikarek, z
uśmiechem unosi kciuk do góry. Chwilę później wpada do warszawskiej Piwnicy pod
Harendą, akurat gdy na ekranie wyświetlają się słupki z wynikami. Mina mu
rzednie, ale j wygłasza przemówienie. Wręcza bukiet słoneczników, który właśnie
dostał od jednej z działaczek, rzecznikowi ugrupowania Patrykowi Jakiemu.
Kiedy schodzi ze sceny, jest wściekły, bo okazuje się, że prezesa partii Zbigniewa
Ziobry ciągle nie ma. Jak to możliwe?
|W tym czasie Ziobro jedzie do
Warszawy | z żoną Patrycją Kotecką. Wraca z miejscowości Szczurowa, gdzie do
ostatniej chwili a starał się pozyskiwać sympatię gospodyń na festiwalu zespołów
ludowych. - Poseł Jaki spocony biegał w popłochu z telefonem przy uchu. Tłumaczył wszystkim, że Ziobro utknął w korkach - opisuje Michał Tracz z TVN 24, który był wtedy w Harendzie. Ziobro dotarł tam dopiero
na sam koniec wieczoru.
Wtedy jeszcze nie były znane
wyniki indywidualne. Kurski był pewny wysokiego poparcia. Jego współpracownicy
zaczęli nawet kwestionować przywództwo Ziobry w SP. - Popili trochę i poszło.
Że to Kura powinien być liderem, że to on robił kampanię, a Ziobro nie ma jaj -
opisuje jeden z polityków.
W środku nocy nastroje się na
moment poprawiły, bo cząstkowe wyniki PKW dawały Solidarnej Polsce powyżej
czterech procent.
O 5 nad ranem politycy gorączkowo
do siebie dzwonili: może jeszcze się uda - wzdychali. Ale szybko stracili nadzieję.
A kiedy się okazało, że Jacek Kurski uzyskał w Warszawie wyjątkowo słaby wynik
- raptem dziewięć tysięcy głosów, stronnicy Ziobry zaczęli kipieć. - To jego wina, gdyby nie wszystkie jego ekscesy
samochodowe, obyczajowe i megalomania,
mogliśmy wejść - zarzucali Kurskiemu w rozmowach w wąskim gronie.
Jeden z naszych rozmówców: - Na
kampanię wydał ogromne pieniądze, oplakatował całe miasto, brylował w mediach,
i co? Okazało się, że Kurski to obciążenie. Dostał czerwoną kartkę za
całokształt.
Wniosek? Według niektórych
polityków Solidarnej Polski Kurski powinien teraz ograniczyć swoją medialną
aktywność i zająć się... odbudową wizerunku.
KTO KOGO KOCHA
Sam Kurski może mieć jednak inne
plany. Zwłaszcza że zupełnie inaczej widzi przyczyny swojej porażki. - Wynik
byłby lepszy, gdyby nie kardynalne błędy popełnione w kampanii - przekonuje.
Jakie? - Inwestycja w Tomasza Adamka, za którego musieliśmy potem świecić
oczami, i nieszczęsne oświadczenie, że planujemy koalicję z PiS. Te błędy nas
dużo kosztowały - wylicza.
Na dowód Kurski opowiada mi o
swojej przygodzie z lokalu wyborczego. - Dwie starsze panie, które wychodziły,
rzuciły mi się na szyję, że mnie kochają. Ale głosowały na PiS, bo przecież
będzie koalicja - wzdycha rozżalony.
Jego diagnoza to wyraźny prztyczek
pod adresem Ziobry, który nieoczekiwanie kilka dni przed wyborami zaapelował do
PiS o wspólną listę w kolejnych wyborach. Dwaj liderzy złośliwości zresztą
sobie nie szczędzą.
Kurski: - Liczyliśmy na minimum
100 tys. głosów w Małopolsce, a było raptem 60 (to wyniku Ziobry).
A jak wynik Kurskiego ocenia
Ziobro?
Nie da się zaprzeczyć, że wynik
Jacka jest najgorszy ze wszystkich okręgów i to problem dla niego, i dla nas. Ale ja wyciągam rękę, trzeba pomóc mu
wyjść z tej sytuacji.
Co teraz? Politycy Solidarnej
Polski robią tęgie miny. Przekonują, że PiS powinien im złożyć poważną ofertę
szerokiej koalicji pod hasłem nowej AWS, która byłaby zdolna pokonać obóz
liberalno -lewicowy. Te podchody prezes PiS na powyborczym posiedzeniu swojego
klubu miał podsumować jednym zdaniem: - O żadnym AWS bis nie może być mowy.
Wszyscy pamiętamy, jak się skończył. Polityk PiS: - Te cztery procent to już
przeszłość. Ich wyborcy więcej nie zmarnują głosów. Temat pozamiatany. Za kilka
tygodni zapadnie cisza.
W grę wchodzi jedynie niszczenie
Solidarnej Polski metodą salami. - PiS przez całą kampanię zastawiał już
sieci, a to na Janka Ziobrę, a to na Boguckiego. Podchody, przekupstwa - żali
się jeden z polityków SP.
MARZENIA KURSKIEGO
Zbigniew Girzyński z PiS uważa, że
spośród wszystkich osób, które odeszły, Kurski to największa strata dla partii.
W poniedziałkowy wieczór oglądał jego występ w telewizji: Miał taką smutną minę. A ja go lubię, więc chciałem go trochę
pocieszyć. Może się spotkamy? Pytam. Ale on na to, że nie, bo już dzieci
przyjechały go pocieszać - opowiada Zbigniew Girzyński.
Inny poseł PiS: - Kura humor ma
kiepski. Marzy, żeby wrócić.
W rozmowach z dawnymi kolegami ma
nawet prosić ich o wsparcie. W rozmowach z politykami PiS Kurski już od dawna ma
powtarzać, że odejście od Jarosława Kaczyńskiego było wielkim błędem. Przede
wszystkim dlatego, że Ziobro okazał się Merem bez charyzmy.
Jest październik 2011 r., trwa już
cisza wyborcza przed wyborami do Sejmu. Kurski przyjeżdża do Girzyńskiego
namówić go, by został szefem nowego klubu. Girzyński odmawia i przestrzega: -
Ziobro to nie lider, nie ma charyzmy. - E tam,
da radę - przekonuje Kurski. Po kilku miesiącach przyznaje: Miałeś rację, trudno z tego cokolwiek wycisnąć.
Niemal wszyscy nasi rozmówcy z PiS
są przy tym zgodni: jeśli ktoś z nich dwóch miałby wrócić, to prędzej Kurski
niż Ziobro. Bo prezes zawsze miał do niego pewną słabość. A przy okazji mógłby
dobić Ziobrę. W PiS krążą plotki, że Kurski może przynieść prezesowi haki na
Ziobrę, które mogłyby się przydać w kampanii prezydenckiej.
Powrót Ziobry jest za to niemal
wykluczony. Możliwe, że oprócz „zdrady” chodzi o jeszcze inne powody. Od wielu miesięcy w otoczeniu prezesa
PiS można usłyszeć taką teorię: Jarosław Kaczyński jest przekonany, że Ziobro
podsłuchiwał jego i brata, w czasach gdy Jarosław był premierem, Lech
prezydentem, a Ziobro ministrem sprawiedliwości. Słyszeliśmy o tym od kilku
polityków z bliskiego otoczenia prezesa w ciągu ostatnich lat.
Rozmówca z PiS: - To jest jedna z
teorii odejścia Zbyszka. Jacek ją też zna.
Ziobro: - Bądźmy poważni. Jarosław
Kaczyński wie, że to nieprawda, bo nie jest naiwną ciocią klocią, której można
każdy kit wcisnąć. Jeżeli jacyś kryminaliści, którym jako minister nadepnąłem
na odcisk, mogą tworzyć niestworzone historie, to przecież nie znaczy, że to
można poważnie traktować.
Historie z czasów rządów PiS będą
jednak powracać wraz z końcem prac Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. A
jak przyznaje jej szef Andrzej Halicki z PO, zbliżają się one do finału. Czy
będzie nim postawienie Ziobry przed Trybunałem Stanu, na co wskazują nasze
informacje? - Wydanie opinii w tej sprawie przed nami, ale ostateczną decyzję
podejmuje Sejm - ucina Halicki.
Ziobrze może więc przybyć
problemów. On sam widzi jednak przyszłość w jasnych barwach. Przed kampanią
prezydencką zamierza objechać Polskę wzdłuż i wszerz. Na razie szuka nowego
samochodu, który by mało palił - jego subaru zepsuło się w czasie kampanii na
Podkarpaciu. Pociesza się przy tym,
przywołując przykłady spektakularnych powrotów z politycznego niebytu – Tuska
i Kaczyńskiego z lat 90. czy Leszka Millera po upadku
SLD. I zastanawia się, czy wystartować w wyborach samorządowych na prezydenta
Krakowa.
RAZEM Z KIM?
Na znak prezesa PiS czeka też
Polska Razem Jarosława Gowina. - Ale w przeciwieństwie do Solidarnej Polski nam
się nie spieszy - zapewnia nas jeden z polityków. Inny jest też stosunek
samego Kaczyńskiego - współpracy z Gowinem nikt dziś w PiS nie wyklucza. Obaj
politycy są już zresztą po słowie, jeszcze przed wyborami kilka razy
rozmawiali o możliwych scenariuszach. Z punktu widzenia PiS Gowin nie jest
„zdrajcą” poza tym współpraca z nim mogłaby być sygnałem dla centrowego
elektoratu, o którym Kaczyński musi myśleć przed kolejnymi wyborami. Tyle że w
eurowyborach Polska Razem wynik miała jeszcze gorszy niż formacja Ziobry. W
konsekwencji z partii i z polityki odszedł Marek Migalski. Reszta szuka
pomysłów na współpracę z kimś silniejszym przed wyborami samorządowymi. -
Scenariuszy jest kilka. Dostaliśmy ofertę z PSL, do połączenia sił od dawna
namawia Solidarna Polska, rozmawiamy też z Wiplerem i Korwinem i wylicza jeden z naszych rozmówców. Ale najpierw czekają na
deklarację ze strony PiS.
W Sejmie ruszył na dobre
powyborczy rynek transferowy. Z posłami Tomaszem Górskim i Jarosławem Jagiełłą
negocjuje PO, z Łukaszem Gibałą i innymi politykami Twojego Ruchu - Przemysław
Wipler. Zaś np. z senatorem Maciejem Klimą (kiedyś PiS, później SP, teraz
niezależny) - PSL.
Klimat w kuluarach zaczyna
przypominać nieco ten z czasów konwentu św. Katarzyny, kiedy to w latach 90.
prawicowe formacje miały ustalić wspólnego kandydata na prezydenta. Stanęło na
kilku.
Jacek Kurski widziałby się za to w
roli prezydenta Gdańska. Na razie nie ma czasu na dłuższe rozważania. - Urwanie
jaj - tłumaczy. Musi zlikwidować osiem swoich biur poselskich i mieszkanie w
Brukseli. Czy żałuje, że odszedł z PiS? - Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz