Choć było ich
czterech, to zawsze rządził ten najmłodszy. Dlaczego? Bo miał najmniej
skrupułów.
MICHAŁ KRZYMOWSKI
Zaczęło
się od głupstwa. „Fakt” opisał drugorzędny
incydent w samolocie tanich linii Ryanair. Czwórka młodych polityków PiS
z żonami poleciała do Madrytu. Podczas lotu pili własny alkohol i posprzeczali
się ze stewardesami.
Po paru dniach historia zaczęła
jednak żyć własnym życiem. Im głębiej dziennikarze do niej sięgali, tym więcej
kompromitujących faktów wychodziło na jaw. Okazało się, że dla trzech posłów -
Adama Hofmana, Mariusza Kamińskiego i Adama Rogackiego - był to wyjazd
służbowy. Najpierw kupili bilety na lot Ryanairem, a potem pobrali w Sejmie
zaliczkę na znacznie kosztowniejszą podróż samochodami. Gdy się okazało, że są
sejmowymi rekordzistami - według deklaracji mieli zjeździć pół Europy, od
Rzymu po Londyn - ktoś sprawdził, że Kamiński
i Rogacki w swoich oświadczeniach majątkowych nawet nie wykazują samochodów.
Pojawiło się też pytanie: jak to możliwe, że Hofman był w Londynie i
Strasburgu, skoro w tym samym czasie głosował w Sejmie i występował w radiu?
Polityk PiS, który do tej pory
zwalczał Hofmana: - Od lat zabiegałem o ukrócenie jego wpływów. Robiłem
wszystko, żeby odsunąć go od prezesa i pozbawić funkcji rzecznika prasowego,
ale dziś jest mi go żal. "Jakiego końca kariery mu nie życzyłem.
Ciuchy,
restauracje, samochody
W PiS mówiono o nich różnie: hofmanowcy,
frakcja bankietowa, młodzi. Jest, a właściwie było ich czterech.
Najstarszy z nich to Dawid
Jackiewicz, 41-letni europoseł, który jako jedyny poleciał do Madrytu za
swoje. W partii mówią, że razem z żoną świętował tam rocznicę ślubu (sam
Jackiewicz nie odpowiedział na nasze pytanie w tej sprawie). Ma polityczne
doświadczenie, był wiceprezydentem Wrocławia i wiceministrem skarbu. Mimo że
cała awantura zaczęła się od jego żony, która najgłośniej gardłowała w
Ryanairze, to nie bronił zbytnio kolegów. W głosowaniu nad wyrzuceniem ich z
PiS nie wziął udziału. Poprosił tylko, by pamiętać o ich zasługach dla partii i
nie dołączać się do medialnego linczu, bo „paparazzi i tak
stoją już pod przedszkolami ich dzieci”.
W Sejmie dał się poznać jako poseł
rzeczowy i pracowity, ale niezbyt przebojowy.
Jak przystało na syna dżudoki jest
postawny i budzi szacunek. Na czole ma szpecącą bliznę. Nad jego karierą
ciąży tragiczna historia sprzed lat: na przystanku autobusowym pchnął pijanego
mężczyznę, który zaczepiał jego żonę i synka. Człowiek uderzył głową w
krawężnik i zmarł.
Adam Rogacki, 38 lat. Zanim został posłem, prowadził
kancelarię brokerską. Jest prawnikiem, więc koniec posłowania nie byłby dla
niego życiową tragedią. Wielkiej kariery pewnie i tak by nie zrobił. Cichy,
skromny i gapowaty, zawsze krok za kolegami. Najmniej znany z całej grupy. Syn
byłego wojewody kujawsko-pomorskiego z czasów AWS, ma troje dzieci. W Sejmie
zajmował się cyfryzacją.
Mariusz Kamiński. W poprzedniej kadencji
był rzecznikiem prasowym klubu PiS, a dziś aktywnie się udziela w komisji
obrony narodowej. Od niedawna jest doktorem nauk prawnych. Kiedyś opowiadał w tabloidzie,
że jego ciężarnej żonie odeszły wody, a dwa lata temu wziął rozwód i związał
się z byłą pracownicą klubu PiS Iloną Klejnowską. Oboje przeszli podobną
drogę. On przyjechał do Warszawy z Białegostoku i w przeszłości należał do
Młodzieży Wszechpolskiej, ZChN i Przymierza Prawicy. Ona pochodzi z Żuromina,
a do pracy w Sejmie przyszła jako studentka Wyższej Szkoły Kultury Społecznej
i Medialnej ojca Tadeusza Rydzyka. Posłowie wspominają, że była wystraszona i
wyglądała jak szara myszka. W stolicy szybko wsiąkła w nowe otoczenie,
imponował jej warszawski styl życia. W ciągu kilku lat płochliwa studentka z
Żuromina zmieniła się w dziewczynę z plakatu - została wytypowana do kampanii
billbordowej z udziałem „aniołków Kaczyńskiego”. Dziś prowadzi blog o modzie.
To z nią Kamiński poleciał do Madrytu. Jak twierdzą posłowie z delegacji do
Rady Europy, nie był to pierwszy wspólny wypad tej pary.
Adam Hofman, 34 lata, w tej
kadencji tylko raz przemawiał z mównicy sejmowej. Ma opinię lenia i cynika,
ale z talentami. Komu oddać przysługę, z kim wypić, a kogo kopnąć w kostkę - w
tych sprawach mylił się rzadko. W partii odgrywał rolę złego policjanta i mówił
to, czego prezesowi powiedzieć nie wypadało. Robił to z przyjemnością, ale też
dostarczał tym rozrywki Kaczyńskiemu. Był przydatny, lecz i tak miał pójść w
odstawkę. W partii mówią, że zlecenie na niego dostał jego następca i były
uczeń Marcin Mastalerek. Dowodzi tego nominacja dla Andrzeja Dudy na kandydata
do prezydentury, którą planowano od tygodni. Hofman nie trawił Dudy i nie
mógłby kierować jego kampanią.
Były rzecznik PiS jako dziecko
zbierał puszki po zagranicznych piwach, które tata, zawodowy kierowca,
przywoził mu z Zachodu. Dziś gustuje w dobrych winach, cygarach i dobrym
espresso. W PiS od lat się głowiono, skąd Adam ma na to wszystko: drogie
ciuchy, restauracje, samochody. Jego styl raził partyjnych kolegów i
zaciekawiał warszawski światek. Wśród stołecznych biznesmenów znana jest
historia, jak jeden z przedsiębiorców - człowiek
zamożny, ale oszczędny - wybrał się do salonu Burberry na pl.
Trzech Krzyży. Podczas gdy jego żona nieśmiało oglądała apaszki i szaliki, do
sklepu wpadł młody mężczyzna i kazał sobie podawać płaszcze - każdy za ponad
sześć tysięcy złotych. Po kilku minutach przymierzania zdecydował się na model
w kolorze brązowym. Zapłacił i pognał dalej. Tym człowiekiem był Hofman.
Szedł na
chama
Adam Hofman jest najmłodszy z
całej czwórki, a jednak to on zawsze uchodził za lidera grupy. Choć Jackiewicz
górował nad nim dorobkiem politycznym (Hofman kiedyś był nawet jego
asystentem), Rogacki - biznesowym, a Kamiński - naukowym. Co sprawiło, że
starsi i bardziej utytułowani koledzy tak łatwo mu się podporządkowali ?
Znajomy: - Hofman ma predyspozycje
przywódcze. Nie boi się podejmować szybkich decyzji i ma silną psychikę. Jeśli
ktoś myśli, że Adam siedzi teraz w domu i pije z rozpaczy albo popada w stany
depresyjne jak Zbigniew Chlebowski po aferze hazardowej, to jest w błędzie.
Nie, on nie pęka.
Polityk PiS: - Adam jest władczy.
Jako rzecznik PiS zakazywał chodzić do mediów tym, których nie lubi. Robił to
w upokarzający sposób. Członkowi komitetu politycznego w wieku swojego ojca
potrafił zakazać występu w Superstacji. Kiedy ktoś miał do niego pretensje,
mówił wprost: „Nie będziesz chodził do telewizji, bo jak raz cię puściłem, to
nawet mnie nie broniłeś”.
Członek władz partii: - Poza tym z
całej trójki był najbliżej prezesa i stąd wynikała jego siła. Szedł na chama,
wpychał się na spotkania, przynosił pomysły. Inni nie mieli tej siły przebicia.
Były współpracownik: - Przywództwo
w tej grupie ukształtowało się w sposób naturalny. Maniek [Kamiński - przyp.
red.] ma najsłabszy charakter z całej czwórki. Łatwo się załamuje i ma skłonność
do znikania, gdy pojawiają się kłopoty. Hofman jako samiec alfa szybko to
wyczuł i traktował go na zasadzie „podaj, przynieś, pozamiataj”. Rogacki od
zawsze był zapatrzony w Hofmana. Dawid to siła spokoju, ale na lidera się nie nadawał.
Potrafił tygodniami nie odbierać telefonu, brakowało mu pewności siebie. On
też puścił Adama przodem.
Główny problem? Brak poglądów
Jako lider grupy znajomych czy
małej frakcji Hofman się sprawdzał, ale jako polityk miał też oczywiste braki.
Tym największym był brak poglądów. Dla niego polityka zawsze była grą o
władzę. Jeden z działaczy wrocławskiej Platformy opowiada, że w 2003 r.
Hofman, wówczas początkujący działacz PiS, sondował u niego swoje szanse na
przejście do PO. Nie chodziło mu o kwestie programowe, ale o możliwość
zrobienia kariery. Hofman miał się wówczas skarżyć, że PiS jest partią zdominowaną
przez starszych działaczy, w której młodym trudno się przebić. Transfer
ostatecznie nie doszedł do skutku, bo Platforma nie wyraziła zainteresowania
obiecującym studentem politologii.
O tym, że Hofman nie ma rozeznania
w sprawach programowych, kilka lat później przekonał się też ówczesny poseł
PiS Paweł Poncyljusz, który w 2008 r. wpadł na desperacki pomysł. Wymyślił, że
przejdzie się po co rozsądniejszych posłach PiS i każdemu zada jedno pytanie:
„Gdybyś miał czarodziejską różdżkę i mógł przeprowadzić przez Sejm jedną
ustawę, to co byś wybrał?”. Potem zbierze wszystkie pomysły i zaniesie je na
Nowogrodzką. Jeśli prezes da zielone światło, to będzie można rozpocząć prace
nad całym pakietem projektów.
Poncyljusz wytypował kilkunastu posłów
do swojej ankiety. Rozmowy na początku szły dobrze. Posłanki Elżbieta Rafalska
i Joanna Kluzik-Rostkowska wybrały sobie kwestie z dziedziny spraw społecznych, była wicepremier Grażyna Gęsicka chciała się
zająć funduszami unijnymi, a Jackiewicz planował uporządkowanie sektora spółek
skarbu państwa. Pierwsza zaskakująca odpowiedź padła w rozmowie z młodym
Kamińskim, który zgłosił coś, czym do tej pory nigdy się nie zajmował. - Jesteś
pewien? Przecież to nie twoja działka - zdziwił się Poncyljusz. - No, tak, ale
z sondaży wynika, że to byłoby dobre - odparł Kamiński. - Ja nie pytam, co
wynika z sondaży, tylko co chciałbyś zrobić ty? - Tb przyjmijmy, że moja
propozycja jest właśnie taka.
Poncyljusz zanotował i poszedł do
Hofmana. Gdy wyjaśnił mu, w czym rzecz, dostał odpowiedź nieufną i obcesową:
- A po co ci to wiedzieć? Nic ci nie powiem. Jak będę miał jakiś pomysł, to sam
zgłoszę go prezesowi.
Znajomy Hofmana: - To cały Adam.
Jackiewicz i Kamiński może i mieli coś do zaoferowania, ale nie potrafili tego
wykorzystać, bo za darmo oddali Poncyljuszowi. A Hofman zawsze kierował się
polityczną kalkulacją.
Żyje ten, kto nie wierzy we
własną śmierć
Hofman zawsze myślał tymi
kategoriami. Był bezwzględny. Podczas gdy inni mieli skrupuły, on zwodził i
odwracał sojusze. I w sumie trzeba przyznać, że do niedawna ta taktyka
przynosiła mu korzyści. Kluczowy bylrok2010 -to wtedy grupa Hofmana osiągnęła
szczyt swoich możliwości.
Zaraz po przegranej kampanii prezydenckiej
Kaczyńskiego w partii doszło do rozłamu, w wyniku którego powstała PJN.
Secesjoniści od razu przystąpili do rozmów z hofmanowcami, w których widzieli
naturalnych sprzymierzeńców.
Jackiewicz postawił sprawę jasno. Powiedział, że zostaje, bo ma na utrzymaniu
rodzinę, i nie może ryzykować. Negocjacje w imieniu reszty przejął Hofman. Do
pierwszego spotkania doszło na kortach tenisowych Warszawianki. Hofman sprawiał
ważenie chętnego, ale poprosił o czas do namysłu. Obiecał, że da odpowiedź po
powrocie ze służbowego wyjazdu na Tajwan.
Rozstrzygające spotkanie odbyło
się tydzień później w mieszkaniu Hofmana na warszawskim Mokotowie - oprócz
pośrednika przysłanego przez PJN uczestniczył w nim jeszcze młody Kamiński.
Rozmowa się nie kleiła. Negocjator nie dostał odpowiedzi odmownej, ale miał
poczucie, że jest zwodzony - zamiast omawiać wspólne plany, gospodarz bawił
się pilotem i opowiadał o zielonej herbacie przywiezionej z delegacji. Spotkanie
ostatecznie zakończył serwis informacyjny TVN 24, w którym
podano, że grupa młodych posłów PiS - z kontekstu wynikało, że chodzi -
czwórkę hofmanowców - dzień wcześniej spotkała się z
prezesem Kaczyńskim - zadeklarowała lojalność.
Zszokowany człowiek z PJN wstał i wyszedł. Na od- chodne rzucił tylko: -
Panowie, trzeba było od razu powiedzieć, żebym włączył sobie telewizor, nie
marnowalibyśmy czasu.
Przeciągając celowo te rozmowy,
Hofman upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu. Znał wszystkie plany rozłamowców,
dzielił się nimi z Kaczyńskim i podbijał swoją cenę. A zostając w PiS, oczyścił
sobie przedpole, z którego w jednej chwili zniknęli mu dwaj główni rywale,
czyli Michał Kamiński i Adam Bielan. Ta taktyka przyniosła mu wymierną
korzyść: zaraz po rozłamie awansowano go na rzecznika partii.
Po aferze madryckiej Hofman spadł
ze szczytu na dno. Jeden z jego znajomych opowiada, że gdy w ostatnich latach w
kłopoty wpadali kolejni politycy Platformy, jak Mirosław Drzewiecki czy
Sławomir Nowak, Adam zawsze powtarzał: - W polityce naprawdę umiera tylko ten,
kto sam godzi się ze śmiercią.
Tym razem przekonanie o własnej
nieśmiertelności może nie wystarczyć. Po usunięciu z partii i wszczęciu
śledztwa przez prokuraturę hofmanowcom trudno będzie się podnieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz