Breaking
Bad po polsku, czyli jak spokojny naukowiec z Kielc stal się stawny od Wiednia
po Nottingham jako król amfetaminy.
WOJCIECH CIEŚLA
To
był zabawny news. W marcu na chwilę ożywił kolumny lokalnych brytyjskich
gazet: w Grantham, miasteczku położonym między Birmingham a Nottingham, sąd
skazał 6l-letniego mężczyznę z Polski, dyplomowanego chemika. Wpadł razem z
laboratorium do produkcji amfetaminy. „Polish Breaking Bad” - skojarzyły gazety. Amerykański serial „Breaking Bad” opowiada historię chorego na raka nauczyciela chemii,
którego nie stać na kurację, więc produkuje amfetaminę na dużą skalę.
Historia Ryszarda Jakubczyka jest
znacznie barwniejsza: to opowieść o miłośniku Bacha i Telemanna, który sprzedał
talent bandytom. Opowieść pełna przemocy, brudnych interesów i trupów.
Uprzejmie
donoszę do CBS
Do dziś nie wiadomo, kto go wsypał
po raz pierwszy. Jest 12 grudnia 2000 r., wtorek, zapada zmrok. Nadkomisarz
Mirosław Kowalski z XIII Wydziału CBŚ w Kielcach myślami jest już w domu, ale
przed wyjściem z pracy odbiera telefon. Następnego dnia rano pisze pospieszną
notatkę: „Otrzymałem wiadomość przekazaną przez mężczyznę - z wypowiedzi
wynikało, iż był to głos młodego człowieka - z której wynika, że Ryszard
Jakubczyk, zwany też Profesorem, zajmuje się produkcją i rozprowadzaniem
narkotyków. W nocy z 12 na 13 grudnia będzie wytwarzał amfetaminę”.
Anonim podaje trzy adresy, pod
którymi „Profesor” produkuje narkotyki.
Kilka godzin przed rozmową nadkomisarza
z anonimem inny funkcjonariusz CBS dostaje podobny telefon: młody mężczyzna
dorzuca informacje o wspólnikach „Profesora” braciach Winiarskich.
„Informujący nie wymienił miejscowości.
w której odbywa się produkcja,
mimo mojej dociekliwości” - notuje z żalem oficer.
13 grudnia w CBS w Kielcach ma
więc dwa donosy. Nazwiska i miejsca. Rzadka gratka.
Narkotyki pod
krzyżykiem
Agenci CBŚ po całych Kielcach i
okolicy szukają Ryszarda Jakubczyka. Na razie bez skutku. Odnajdują za to jego
wielkiego pick-upa, chevroleta
suburbana. Policyjny pies dostaje kręćka, gdy
znajduje na pace ślady narkotyków.
Policjanci z informacji od
sąsiadów i policyjnych kapusiów układają obraz człowieka, którego szukają:
47-letni inteligent, miłośnik szachów, Bacha i Telemanna. Wykładowca chemii,
który zerwał z Wyższą Szkołą Pedagogiczną. Ma mistrzowskie tytuły w brydżu. Na
czarno-białym zdjęciu jest w okularach w grubych oprawkach, ma brodę i lekko
przetłuszczone włosy.
Zdjęcie to pozostałość po sprawie
karnej. Wyrok z połowy lat 80. już jest zatarty, ale agentom zapalają się
lampki alarmowe. Ruszają do wsi Bliżyn, 40 kilometrów od Kielc, do wspólników
„Profesora”, braci Winiarskich.
Dom jest parterowy i szpetny. Na
zabłoconym podwórzu szopa, wewnątrz laboratorium do produkcji amfetaminy i ecstasy: beczki z chemikaliami, wagi, mikroskop. Sprzęt mocno
używany, ale sprawny. W domu, w pokoju z drewnianym krzyżykiem na ścianie,
pryzma rurek i kolb.
Eugeniusz Winiarski (brat przebywa
akurat poza domem) jest zaskoczony akcją. Na chemii się nie zna, ma za sobą jedynie
podstawówkę. Laboratorium należy do brata. Z tym że ostatnio brat podnajmował
je jakiemuś Michałowi, który tylko przywoził kanistry i wywoził.
Meskalina? Dowidzenia
Agenci tego samego dnia odnajdują
„Profesora” w kawalerce w jednym z bloków. W ciasnej szafie stoi maszyna do
produkcji tabletek. „Profesor”, szpakowaty, w niebieskiej koszuli, z
kajdankami na przegubach, spokojnie obserwuje rewizję. Odmawia zeznań. Nie ma
przy sobie narkotyków.
Policjanci są w kropce. Mówi jeden
z kieleckich prokuratorów: - To były rozsypane klocki. „Profesor” wie, że nic
na niego nie mamy. Milczy. Mamy sprzęt, ale nie wiemy, czego się chwycić.
CBS ustala, że w latach 70., gdy
„Profesor” był asystentem na uczelni, interesował się wytwarzaniem meskaliny,
substancji odurzającej. Uważał, że można ją uzyskiwać taniej, niż robił to
uczony Ernst Spath w 1919 roku. Na uczelni usłyszał, że o takich eksperymentach
w PRL może zapomnieć. Odszedł, kiedy zwierzchnicy zabronili mu robić doktorat
na UJ. Miał opinię niewiarygodnie zdolnego.
W latach 80. odzyskiwał
chałupniczą metodą srebro z blach przemysłowych. Wpadł. Dostał dwa lata,
wyszedł w roku 1986 na mocy amnestii. W wolnej Polsce zajął się biznesem.
Oficjalnie administruje placem w Kielcach i handluje chemią.
- Kiedy „Profesor” zdecydował się
przejść na ciemną stronę mocy? I dlaczego? - zastanawia się kielecki śledczy.
- Podobno chciał zapewnić dobry
start dziecku. Chłopak w latach 90. dostał się na SGH, zdolny jak ojciec, robił
dwa fakultety. Jakubczyk wszedł wtedy w półświatek.
Wśród znajomych z poprzedniego
życia „Profesor” uważanyjest za spokojnego naukowca: „Alkoholu nie nadużywa.
Posiada opinię pozytywną w otoczeniu sąsiedzkim”. Najbliżsi przyjaciele i
wspólnicy „Profesora” to też chemicy. Lubiani. Zdolni.
Radomsko-kielecka inteligencja. Z
Robertem Winiarskim, byłym chemikiem z Polskiej Akademii Nauk, spędzają czas
na słuchaniu muzyki. Obaj namiętnie grają w szachy. Michał S., kolejny znajomy, wykłada chemię na politechnice. To on
jest tajemniczym człowiekiem, który po zajęciach na uczelni do fabryki amfetaminy
w szopie przywozi i wywozi kanistry.
CBS zdobywa dowody, że z fabryką
amfetaminy związana jest cała trójka: „Profesor”, Winiarski i Michał S. W
laboratorium zachowały się odciski dwóch pierwszych.
Mocny dowód. Odcisków trzeciego,
Michała S., nie ma. A może są, ale nie ma ich z czym porównać, bo
właściciel odcisków od kilku miesięcy nie żyje.
Kielecki prokurator: - Dla bezpieczeństwa
i higieny pracy któryś z policjantów sprawdził, jednak umarł. A umarł, by tak
rzec, ciekawie. W eksplozji.
Pompa jak bomba
- Tamara, Otwórz!
W marcu 1999 r., wieczorem Tamara
S. słyszy walenie do drzwi. Otwiera. „Profesor” z jakimś mężczyzną wnoszą jej
męża, Michała, kładą na tapczanie. - Wyglądał strasznie, praktycznie nie miał
twarzy - opowie kobieta w prokuraturze. -
Jedna krwawa masa. Jakubczyk mówi, że zdarzył się wypadek. S. umiera w
szpitalu. Do dziś nie wiadomo, co właściwie się stało.
Oficjalnie wykładowca politechniki
w Radomiu dorabiał w prywatnej firmie, miał do czynienia z chemikaliami. A
więc wypadek w pracy? Sęk w tym, że Tamara wie, że rodzina utrzymuje się
dzięki zleceniom od „Profesora”. - Mąż od 1998 r. dostawał zwitki banknotów -
opowie na procesie.
- Kombinowali razem. Raz to 3
tysięcy dolarów, raz 7 tysięcy. Mnóstwo pieniędzy.
Kobieta zapamięta, że mąż boi się
pompy próżniowej, którą zainstalował mu „Profesor”: - Mówił, że jest źle
zamontowana.
„Profesor” ma inną wersję: - Był
nieostrożny. Przydarzały mu się małe wybuchy.
Śledczy z Kielc: - Jest niemal
pewne, że S. zginął z powodu wybuchu w fabryczce amfetaminy „Profesora”. Ale
nie ma na to dowodów. „Profesor” zapewnia, że nic nie wie o wypadku. A rannego
S. przywiózł, bo ktoś go o to poprosił. CBS zatrzymuje Roberta Winiarskiego.
Ten rozkłada ręce: amfetaminę zna jedynie z książek i telewizji. Laboratorium?
To był interes S.
Policjanci znajdują akta starej
sprawy. Wynika z niej, że wokół „Profesora” od dawna ściele się trup i że zna
się z szefem gangu z Pruszkowa.
Na początku lat 90. „Profesor”
robi interesy z Wojciechem D., byłym kabareciarzem. Bandyci z Radomia
proponują im, żeby przerzucili z Rosji na Zachód 300 kg rogów suhaka,
azjatyckiego zwierzęcia, którego poroże uważane jest za afrodyzjak. Towar
jest wzięty w komis, ale nie udaje się go sprzedać. Po jakimś czasie bandyci zaczynają
się domagać pieniędzy - 10 tys. doi. D. z „Profesorem” próbują się wykpić ofertą:
w ramach barteru wyprodukują amfetaminę.
W knajpie w Radomiu spotykają się
z ówczesnym bossem mafii z Pruszkowa, „Barabaszem”. Z rozmowy nic nie wynika.
„Profesor” wykręca się od płacenia. Jego wspólnik Wojciech D. pewnego dnia nad
ranem dzwoni do znajomego: - Wiedziałeś, że życie ludzkie warte jest 10 tys.
doi.? Nie mam już swojego Wojtusia, Kubusia ani Marysi.
Ktoś w nocy podpalił jego
mieszkanie. W płomieniach zginęli żona i synowie.
W areszcie „Profesor” jest
spokojny. To będzie prosty i szybki proces. Dwa, góra trzy lata w zawieszeniu.
Ale ma pecha. W grudniu 2000 r.,
kiedy CBS dostaje donosy na „Profesora” w Wiedniu policja robi kontrolowany zakup
30 tys. tabletek ecstasy.
Za kratki wędrują sprzedawcy i pośrednicy,
wśród nich 6l-letni rezydent austriacki Wojciech Papina i 68-letni Bogdan Szpicmacher.
Papina, były wspólnik Jeremiasza Barańskiego, ps. Baranina, bossa mafii w Wiedniu,
zeznaje chętnie: tabledd wyprodukował jego znajomy z Polski, niejaki
„Profesor”. Znają się od czterech lat, spotykali się w Wiedniu i w Rumunii.
„Profesor” doradzał, jak z legalnego środka, safrolu, wyprodukować ecstasy. Papina zorganizował mu przerzut z Rumunii odczynników do
produkcji amfetaminy i ecstasy. Produkcja ruszyła w 1999 r.
Prokurator z Kielc: - Daty się
zgadzały. W czasie, o którym opowiada Papina, Jakubczyk rozkręcił interes w
szopie. Musiał mieć odczynniki i pieniądze. Miał je od wiedeńskiej mafii,
która czerpała korzyści z handlu narkotykami. Papina był zafascynowany jego
wiedzą. „Profesor” na oko potrafił ocenić jakość próbek BMK [komponent amfetaminy
- przyp. red.].
Emigrant zarobkowy
Na procesie żaden z oskarżonych
nie przyznaje się do winy. „Profesor” utrzymuje, że nie bywał w szopie
(policyjny pies odnajdzie jego zapach na krześle, a technicy - odciski palców na naczyniach).
Podobnie Winiarski. Na sali wywiązuje się naukowa dyskusja: czy piperonal i
izosafrol są niezbędne do syntezy metamfetaminy? Czy syntezę amfetaminy
przeprowadza się metodą Leuckarta? Wyrok: dziewięć lat dla „Profesora”, sześć
dla Winiarskiego.
„Profesor” wyszedł kilka lat temu.
Wyjechał do Anglii. Jego związek się rozpadł. Syn mieszka w Warszawie,
wykłada na SGH. Sprawa fabryki amfetaminy powędrowała do archiwum.
Zimą 2012 roku o dokumenty w
sprawie „Profesora” proszą śledczy w Wielkiej Brytanii. Zatrzymują go i paru
jego polskich współpracowników. W nowym laboratorium produkował nawet 40 kg amfetaminy w dwa dni.
Towar wart jakieś 4 min funtów, amfetamina najlepszej jakości. Nie wiadomo,
kto zbudował laboratorium, pewne jest, że „Profesor” nie mógł tego zrobić sam.
W Wielkiej Brytanii policja
zaczęła go śledzić na podstawie anonimowego donosu. W marcu został skazany na
dziewięć lat.
Nigdy nie odpowiedział za to, że
dzięki jego zdolnościom bandyci mogli uruchomić w całej Europie sieć
laboratoriów produkujących ecstasy i tabletki UFO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz