Z peresem Pis rozmawiała Anna Gilewska
PiS wygrał, czyli przegrał. Z
PSL.
Te wyniki, które zostały już
ogłoszone, są całkowicie niewiarygodne. To oznacza, że mamy już nowy ustrój,
który nie jest demokratyczny. Bo jeżeli nie ma wiarygodnego liczenia wyników
wyborów, to znaczy, że nie ma systemu demokratycznego. Wtedy władza może
rządzić w nieskończoność. Procedury wyborcze niby są, ale nic nie znaczą. Są
całkowicie puste. Demokracja jest tam, gdzie opozycja może w drodze uczciwych
wyborów przejąć władzę. A jeśli opozycja faktycznie nie może przejąć władzy,
tam demokracji nie ma. Obserwujemy coś, czego pewnie duża część społeczeństwa
jeszcze w pełni nie zauważa, ale co jest zupełnym przełomem, skądinąd dla nas
nie takim bardzo zaskakującym, bo od dawna charakter tej władzy wydawał nam się
odległy od wymogów demokracji.
Jeśli PiS uważa, że te wybory
są niewiarygodne, to czemu gra dalej, nawołuje do wzięcia udziału w drugiej
turze?
Bo nie chcemy dawać prezentu
drugiej stronie. Wzywamy, żeby we wszystkich miejscach, gdzie to jest możliwe,
przeciwstawiać się kandydatom PSL i PO, nawet tam, gdzie ich kontrkandydatami
są ludzie bardzo nam odlegli, których dotąd w sposób uzasadniony
krytykowaliśmy. Wszystko lepsze od tego, co się w tej chwili Polsce stało.
Będziecie zaskarżać wyniki
wyborów?
Tak, podejmiemy działania także w
tych formach, które są przewidziane przez Kodeks wyborczy, czyli zaskarżania
wyników.
We wszystkich okręgach?
W województwach. Czy we wszystkich
powiatach, to jeszcze się zastanawiamy. Następnie podejmiemy prace
legislacyjne. Niewykluczone, że również akcję zbierania podpisów w sprawie
zmiany ordynacji wyborczej, tak żeby to była inicjatywa społeczna. Planujemy
też w Warszawie demonstrację, ale dobrze przygotowaną, nie na łapu-capu. Być
może uda nam się zorganizować stały nacisk społeczny, jak to było w przypadku
Telewizji Trwam.
Wyprowadzicie ludzi na ulice?
Przed drugą turą czy po?
Po drugiej turze. PiS będzie
korzystać z prawa do demonstracji, ale nie w sposób chaotyczny. Ta sprawa
będzie nieustannie żyła, bo chcemy żyć w demokratycznym państwie, być
obywatelami, a nie poddanymi. Tam, gdzie się fałszuje wybory i władza jest
oderwana od społeczeństwa, obywatel jest poddanym. Zaczynamy od procedur
przewidzianych przez ustawę. Później będzie akcja w parlamencie. Będzie też
akcja międzynarodowa w OBWE i Parlamencie Europejskim.
Na czym ma ta akcja
międzynarodowa polegać?
Będziemy tam stawiać sprawę tego,
że Polska przestała być państwem, które spełnia wymogi związane z
członkostwem. Bo demokracja jest wymogiem członkostwa w Unii Europejskiej.
Będziemy chcieli kontroli kolejnych wyborów, np. przez OBWE.
To gdzie był korpus ochrony
wyborów PiS, mężowie zaufania?
W tych wyborach niestety z różnych
względów funkcjonował słabiej niż w poprzednich, a i wtedy nie do końca się
sprawdził.
Z jakich względów?
Jedna przyczyna była taka, że
ogromna część naszych aktywistów była kandydatami, startowała w wyborach, więc
nie mogli być mężami zaufania. Był więc zasadniczy kłopot, żeby zdobyć
odpowiednią liczbę ludzi, którzy by pilnowali tego w sposób asertywny. A i
przedtem z tą asertywnością były problemy.
No, bardzo asertywni zawsze
byli na przykład Solidarni 2010.
To nie jest duża grupa ludzi i
często, mając nawet dobre intencje, reagują zbyt emocjonalnie.
Wdzierając się do PKW na
przykład.
Nie na tym polega skuteczna
polityka. Nie jesteśmy zwolennikami
okupacji. Chociaż wiemy, że ci sami, którzy dzisiaj są oburzeni, byli za, kiedy
okupowano kancelarię premiera. Wspierali białe miasteczko. Mamy tu do
czynienia z zasadą, że mają rządzić ci, którzy stanowią establishment albo są
przez niego zmanipulowani, a cała reszta nie ma nic do powiedzenia. Tusk
powiedział to już w słynnym przemówieniu o moherowych beretach: jeśli kogoś
poparły moherowe berety, to nie ma żadnych praw politycznych, nawet jak wygrał
wybory.
PiS odciął się od akcji w PKW
pismem rzecznika. Ale tam byli politycy PiS: senator Mieczysław Gil, posłanka
Anna Sikora. To co oni tam robili?
To był wynik ich nierozsądku i to
zostanie im odpowiednio wytknięte. Jakie będą konsekwencje dyscyplinarne,
jeszcze nie wiem. To była czysto indywidualna inicjatywa, o której nie miałem pojęcia. Dowiedziałem się rano następnego
dnia. Natomiast zgadzam się z panią Stankiewicz, że gorsza od tego, co się
stało, mogłaby być tylko wojna. Ale sposób reakcji musi się mieścić w ramach
prawa, być przemyślany i skuteczny. A to były metody nieprzemyślane, nieskuteczne
i nie takie, jakie powinny być.
Premier Ewa Kopacz, od której
oczekiwał pan zabrania głosu, obarcza odpowiedzialnością za tę akcję właśnie
PiS i SLD. Powiedziała w Radiu Zet: „Jeśli te
słowa mogą w jakikolwiek sposób zasugerować, sprowokować tego rodzaju
zachowania, to dzisiaj nie wystarczy tylko i wyłącznie odcięcie się od tych
słów”.
Czyli pani premier Ewa Kopacz
odmawia opozycji prawa do krytykowania przebiegu liczenia głosów. Z jej strony
to zrozumiałe, ale tu słychać Urbana.
Rozumiem, że zaproszenie Ewy
Kopacz na posiedzenie klubu PiS jest już nieaktualne?
Musimy się nad tym zastanowić, bo
poziom hipokryzji i cynizmu ze strony pani premier jest taki, że jest pytanie,
czy to jest osoba, z którą w ogóle warto rozmawiać. Z Urbanem w spódnicy.
Jednak szefowa rządu to PiS
zarzuca destabilizację państwa: „Partia, która arytmetycznie wygrała te
wybory, dzisiaj nie jest w stanie rządzić w tych sejmikach i stworzyć koalicji.
I frustracje wewnętrzne partii są przekładane na to, aby opowiadać legendy pod
tytułem: to państwo nie działa, nie ma demokracji”. Niestety mam już sporo lat i przez całe lata słyszałem, że
ci, którzy protestują przeciwko stanowi wojennemu, to są terroryści. Jeśli ktoś
wydawał gazetkę, to też był terrorystą. Na demokrację powoływali się ci, którzy
wsadzali półślepego bezbronnego maturzystę do jednej celi z kryminalistami.
Wielki błąd po 1989 r. polegał na tym, że nie ukarano tych, którzy dopuścili
się w ciągu kilkudziesięciu lat komunizmu zbrodni, że nie wyeliminowano ich
trwale z życia publicznego. I to nie na zasadzie kar symbolicznych, tylko
ciężkich kar, łącznie z dożywociem, choć pamiętajmy, że wtedy kara śmierci
istniała w kodeksie.
Czyli wyeliminować fizycznie?
Dożywocie to w pewnym sensie taka
eliminacja.
A tych, co wydawali rozkazy?
Tych, co mordowali zza biurka,
też. Oni może nawet zasłużyli na najwyższe kary. Pobłażliwość wobec komunistów
ma właśnie takie skutki: niesłychany cynizm, bezczelność, wiarę, że władzę
utrzymamy w każdej sytuacji. Jeśli nie wystarczy propaganda, to innymi
metodami.
Czyja dobrze rozumiem: pana
zdaniem teraz premier Ewa Kopacz kontynuuje narrację PRL?
Dokładnie. I wiem, o co mnie pani
teraz zapyta. O Millera.
I PiSolew.
Jest takie powiedzenie rosyjskie:
na wojnie każdy bagnet dobry. W tej sprawie, gdy chodzi o fundamentalne
interesy kraju, przyszłość, godność i honor - przyjmujemy wszystkich sojuszników. Trzeba
bronić polskiej demokracji i szukać takich możliwości, jakie są. To nie jest
żaden sojusz polityczny, jesteśmy z SLD na antypodach politycznych. Ale jeśli
będą w tej sprawie szli w tym samym kierunku, to w porządku. Jak Tusk zapraszał
wszystkich w sprawie Ukrainy, nas też, to też zawierał z nami jakiś sojusz.
Zresztą my też zaprosiliśmy wszystkich, a oni przyszli.
Janusza Palikota też?
Nie. Palikot jest poniżej
wszelkich możliwych norm.
Czyli PiSolew uznaje pan za
konstrukcję publicystyczną, nie polityczną?
Nie, to nawet nie jest konstrukcja
publicystyczna, tylko konstrukcja agresywnej, żeby nie powiedzieć
goebbelsowskiej, propagandy. To jest śmieszne, przecież to ludzie PO musieli
się w 2007 r. zobowiązywać, że poprą sojusz z SLD, że będzie rząd wszystkich
przeciw PiS. I ci sami ludzie się tak dzisiaj oburzają na nas.
Brak zdolności koalicyjnej to
jednak kluczowy problem PiS.
To jest zawsze decyzja
społeczeństwa. My ją szanujemy i walczymy o to, żeby mieć samodzielną
większość, jakkolwiek może to dziś brzmieć fantastycznie. W sondażach już
mieliśmy takie wyniki i to jest nasz cel. Sojuszników rzeczywiście dziś nie
widzę.
Które miasto to największe
rozczarowanie? Łódź?
Nie ukrywam, że liczyliśmy na
drugą turę. Ale stało się inaczej, tak się zdarza w wyborach.
Nawet tam, gdzie wygraliście w
wyborach samorządowych, nie jesteście w stanie stworzyć koalicji.
Przynajmniej w czterech-pięciu
województwach moglibyśmy rządzić. Poza tym na poziomie województw nie
wykluczaliśmy koalicji, to PO i PSL podjęły decyzję, że za żadną cenę z nami.
Natomiast my chcemy przebudować Polskę, znieść system klientystyczny,
doprowadzić do lepszego kształtu rynku, choć zdajemy sobie sprawę, że prędko
drugiej Danii nie zrobimy.
Dla PiS przykład Danii nie jest
zbyt ryzykowny obyczajowo?
Nie mówię o sprawach obyczajowych.
On nie jest ryzykowny, tylko odrażający, tam się w gruncie rzeczy legalizuje
pedofilię. Co nie zmienia faktu, że we
wszystkich rankingach dotyczących na przykład walki z korupcją jest na
pierwszym miejscu. Nawet jeśli porównać różne siły państwowe małej Danii i
Polski, to oni pod niejednym względem są silniejsi.
Ma razie chcecie unieważnić
wybory ustawą, skracając kadencję samorządów. Prawnicy krytykują tę propozycję
jako nielogiczną, konstytucjonaliści zgodnie wskazują, że nie ma do tego
żadnych podstaw prawnych.
W Polsce front podtrzymywania
obecnej władzy składa się także z prawników. To mnie nie zaskakuje, choć
martwi. Ale z prawnikami też bywa różnie. Jeden z profesorów prawa
konstytucyjnego zastanawia się nad możliwością, by PKW ogłosiła nie ponowne
wybory (czyli rejestrację list itd.), tylko ponowne głosowanie. Ale tu nie ma
wyjścia, bo w ustawie jest błąd i nie ma możliwości unieważnienia wyborów w
ogóle. Jak w 199 8 r. przedłużono kadencję samorządów, nikt nie twierdził, że
to jest sprzeczne z konstytucją.
To była inna sytuacja. W1998 r.
po reformie administracyjnej wydłużono przerwę między kadencjami, by odbyły
się razem wybory do sejmików i rad gmin. Trybunał
Konstytucyjny tego nie zakwestionował.
Normalna reguła, która każe
zakończyć po czterech latach kadencję, została tam podważona. Tym bardziej
można kadencję skrócić, skracano wcześniej kadencję Sejmu w trybie
przewidzianym przez konstytucję w 20 07 r., przedtem skrócono w innym trybie
kadencję w roku 1993, kadencję prezydencką Jaruzelskiego. Naprawdę nie ma tu
żadnych przeszkód prawnych. To jest kwestia woli politycznej. Ale jest w Polsce
grupa, która czuje się skrajnie zagrożona tym, że my byśmy przejęli władzę.
Wszystkie te afery, które zostały niewyjaśnione, zaczęłyby być wyjaśniane. Z
aferą taśmową na czele. Gdyby to od nas zależało, to ujawnilibyśmy wszystkie
taśmy, wiele spraw zostałoby w Polsce pokazanych.
Pan Karapyta na pewno nie
chodziłby na wolności z licznymi zarzutami, podczas gdy pensjonariusz domu
opieki, który nie zwrócił pieniędzy z pożyczki za telewizor, siedzi w
więzieniu. Takich historii jest w Polsce wiele.
Tylko czy zasadniczy problem
tych wyborów to liczba nieważnych głosów, konstrukcja książeczki, czy
niedziałający system informatyczny?
Każdy z tych problemów, ale do
tego jeszcze bardzo prymitywne oszustwa wyborcze. Pani, która ma zdjęcia z
dwóch obwodowych komisji, gdzie dostała łącznie 60 głosów, dowiaduje się, że w
całym okręgu ma 15. Żeby było jasne, osoba z antypodów po - litycznych. I to
nie jest jedyny przypadek. Znajdowanie w śmietniku głosów na nas... Cały ten
system jest całkowicie do zmiany, począwszy od personaliów - cała komisja,
także komisje wojewódzkie. My już dawno złożyliśmy w tej sprawie dziesięć
poprawek do Kodeksu wyborczego. Wszystkie zostały odrzucone. Jakie było
uzasadnienie tego odrzucenia? Można sobie wyobrazić tylko jedno - chęć
fałszowania wyborów. Jeśliby nie było takiej chęci, każda normalna władza by
się na nie zgodziła.
A dopuszcza pan możliwość, że
to po prostu efekt chaosu, skrajnego bałaganu? Cofnijmy się do poprzednich wyborów na Mazowszu, ile tam
było głosów nieważnych. Zawsze tam, gdzie był bardzo wpływowy polityk PSL. To
wskazuje tropy, one wskazują także na profitenta, którym jest niewątpliwie PSL.
Zdarza się czasem, że jakaś partia bardzo szybko awansuje w czasie wyborów,
jak ostatnio Jaceniuka na Ukrainie. Ale to jednak zawsze jakoś widać w sondażach.
PSL w exit polls miał dużo, ale jednak do przewidzenia. A potem nagle taka
sytuacja. Mamy przykład: gmina Rybno, gdzie my zdecydowanie wygraliśmy w exit polls, a potem się okazuje, że jest wielka ilość głosów nieważnych
i wygrywa PSL. A jeszcze przewodniczący PKW jest jawnie związany z PSL.
Były. Podał się do dymisji,
podobnie jak szef Krajowego Biura Wyborczego.
To dobra wiadomość, krytyka
zaczyna oddziaływać. Jednocześnie to kompromitacja prezydenta, który
twierdził, że wszystko jest w porządku. PKW była wcześniej ostrzegana, że
system jest dziurawy. To mogłaby zbadać komisja śledcza. Ale wiemy, że nie
zostanie powołana. W tej chwili kluczowe jest to, żeby nie sfałszowano
kolejnych wyborów, nieważne, czy z bałaganu, czy w sposób intencjonalny.
Stan prawny się raczej nie
zmieni przed kolejnymi wyborami. Czy poprzecie dofinansowanie PKW przy
kolejnym przetargu informatycznym?
Żadnych przetargów, całość musi
być w PKW, serwer, komputery, ludzie. Jakaś firma musi to zainstalować, ale
system musi być wewnątrz. Tyle że obecna sytuacja pozwala podtrzymać
skompromitowany system władzy, więc pewnie się
nie zmieni. To wszystko ma przecież także bardzo wyraźny aspekt
międzynarodowy.
Co ma pan na myśli? Aspekt
wizerunkowy?
Nie tylko. W Polsce jest tylko
jedna partia od lat konsekwentnie prorosyjska. ZSL, czyli PSL.
Co pan chce przez to
powiedzieć?
SLD kiedyś dokonało w tej sprawie
zasadniczego zwrotu. Nie wiem, jakie zajmuje w tej chwili stanowisko, ale
wiadomo, jakie Miller zajął stanowisko np. w sprawie Iraku. Jest jedna partia,
która zawierała korzystne kontrakty dla Rosjan i ta partia jest dzisiaj
forsowana. Ja sobie to skojarzyłem w poniedziałek rano po wyborach. Polska wyruszyła
w drogę na wschód i trzeba ją z tej drogi zawrócić.
Leszek Miller chce, żeby
wszyscy spotkali się u prezydenta. Pójdzie pan albo ktoś z PiS?
Nie wiem. Bronisław Komorowski prezentuje
stanowisko czysto partyjne, więc o czym tu
mówić? Zobaczymy.
Uczynienie głównym adresatem
krytyki PiS właśnie Bronisława Komorowskiego to już początek kampanii
prezydenckiej?
Ale kogo mieliśmy krytykować? Pani
Kopacz wiele dni nic nie mówiła. A Komorowski stwierdził, że mówienie o
nadużyciach to jakieś szaleństwo, nie mając ku temu żadnych podstaw. Nie
wytłumaczył, dlaczego jest taka różnica, tyle głosów nieważnych, nie działa
system komputerowy. Nic nie wyjaśnił, tylko stwierdził z góry, że to
niemożliwe, że były nadużycia. Jak się prezydentowi Komorowskiemu tak wszystko
podoba, to ma prawo o tym mówić, ale my mamy prawo go krytykować. Tym bardziej
że mamy dużo lepszego kandydata na prezydenta, pod każdym względem.
Nie brakuje Andrzejowi Dudzie
charyzmy?
Jeszcze się państwo możecie
zdziwić. A jaką charyzmę ma Bronisław Komorowski? Nie chcę tu cytować pewnego
skrajnego polityka brytyjskiego, ale zawsze sobie jego słowa przypominam przy
takich pytaniach.
Może charyzma Komorowskiego
wyraża się w 80 proc. poparcia, jakim się cieszy. Także wśród elektoratu PiS.
Będziemy pracować nad tym, żeby
ludzie zdali sobie sprawę, jak to naprawdę wygląda. To jest prezydentura w
najwyższym stopniu dyskretna, bywa rzeczywiście dobrze oceniana, ale tu jest
wielkie nieporozumienie, które pozwoliło mu wygrać. Jest to polityk skrajnej
lewicy, choćby obyczajowej. Akceptuje rzeczy, których nikt o poglądach konserwatywnych nie mógłby zaakceptować. Niektóre
jego znajomości, przyjaźnie, na przykład
Palikot. No jaki człowiek nie tylko konserwatywny, ale po prostu przyzwoity w
ogóle może mu rękę podać?
Przymierze Rodzin, Klub
Inteligencji Katolickiej.
Proszę mnie nie prowokować, żebym
omawiał dzieje KIK. Byłem kandydatem na członka tego klubu, ale i poprzez
opozycję trochę ich znałem. Ich poglądy w różnych dziedzinach, ale i praktyka
niespecjalnie miały związek z konserwatyzmem. Nie przeczę, że prezydent Komorowski
jest związany z różnymi środowiskami, także odwołującymi się do katolicyzmu,
ale z pewnością nie jest człowiekiem konserwatywnym. Jest za takiego uznawany
na zasadzie, że ma pięcioro dzieci, miał wąsy i woła „ho, ho, ho!”. Posługuje
się językiem, który ja znam, charakterystycznym dla ludzi starszego niż
Komorowski pokolenia.
Inaugurację kampanii Dudy uważa
pan za udaną? Przykryły ją race z Marszu Niepodległości.
Mimo wszystko uważam, że to był
dobry moment. Zgłoszenie tego rodzaju kandydata powinno nastąpić w odpowiednim
dniu, a takich dni wiele nie ma. 3 maja byłby zdecydowanie za późno.
PiS planował to ogłoszenie
wcześniej czy próbował przykryć aferę madrycką? Nie, to było planowane znacznie wcześniej i nie miało
żadnego związku z tymi wydarzeniami, z tą kampanią i naszymi reakcjami na
zachowanie Adama Hofmana.
Dawid Jackiewicz chciałby, żeby
koledzy mogli kiedyś wrócić do PiS.
To jest ich przyjaciel, więc ja go
rozumiem. Ale nie widzę takiej możliwości.
Żal panu Hofmana?
To chyba nie jest wywiad do
Pudelka?
Nie, ale to PiS przyjął uchwałę
o godnym zachowaniu posła po poprzednich wybrykach Hofmana. Chyba był ostrzegany,
że może źle skończyć?
Był i dlatego się skończyło tak,
jak się skończyło.
Nie obawia się pan, że w
wyborach prezydenckich wystartuje prof. Mirosław
Piotrowski popierany przez o. Rydzyka i odbierze głosy Dudzie?
Z tego, co wiem i o czym mnie
zapewniano, nie będzie kandydować. Jeśli będzie, wtedy pani odpowiem na to
pytanie.
Zyta Gilowska się nie zgodziła?
Nie, to jest inna historia. Ale
Andrzej Duda przecież nie został wybrany arbitralnie, tylko po badaniach.
W których wyprzedzali go
podobno Janusz Wojciechowski i Ryszard Czarnecki.
Te osoby, o które pani pyta, nie
tylko szanuję, ale i bardzo lubię. Ale nie były w ogóle badane.
A co się stało z prof. Piotrem Glińskim?
Na pewno byłby znakomitym
prezydentem, ale jest pytanie, czy można by wokół niego zbudować, jak to się
dzisiaj mówi, opowieść, która byłaby dla ludzi wystarczająco przekonująca.
Wskazując Dudę, wskazuje pan
jednocześnie delfina PiS?
Losy delfinów w polityce bywają
różne. Nie, to nie jest wskazanie delfina, tylko kandydata na prezydenta.
Partia rozstrzygnie, kto będzie po mnie, ale na emeryturę się nie wybieram.
Czytał pan raport KNF dotyczący
SKOK-ów i Grzegorza Biereckiego?
To nie jest sprawa, którą muszę
się zajmować przed innymi. A teraz są wybory.
Pan mówił we „Wprost” dwa lata
temu, że SKOK-ów trzeba bronić, bo to polski kapitał i sól w oku Platformy.
I z tym się w dalszym ciągu
zgadzam.
I że nie należy obejmować ich
nadzorem KNF. Jednak po tym, jak komisja weszła do SKOK-ów, powstał raport, w
którym czytamy m.in., że Grzegorz Bierecki zasiada w zarządach pięciu podmiotów
oplatających SKOK-i i w kilkunastu radach nadzorczych. A pieniądze z tych
wszystkich spółek omijają Polskę i płyną do Luksemburga.
Ta sprawa musiałaby być dokładnie
przeanalizowana. Nie wiem, jaki ma majątek Grzegorz Bierecki, którego znam od
bardzo dawna. Ale wiem jedno, że w Polsce jest wielu miliarderów, którzy nie
wiadomo dlaczego są miliarderami, choć niczego nie zdziałali. On na pewno nie
jest miliarderem, a stworzył jednak potężną instytucję, nie przejmował przy tym
żadnych państwowych majątków, tak jak inni. Wiem tylko, że jest atakowany za
SKOK Wołomin. A z tym akurat nie miał nic wspólnego.
Czyli te wnioski pana nie
niepokoją.
Te wnioski są do zanalizowania.
Tylko w tej chwili niestety nie mam na to czasu, zajmę się tym, jak przyjdą
lżejsze czasy. Przydałby się dar bilokacji, ale go nie posiadam.
A niektórzy w polskim Sejmie
mają.
Niektórzy mają, ja do nich nie
należę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz