W PiS wyrzekającym
się rewolucji i stawiającym na wolny rynek Jarosław Gowin poczułby się jak u
siebie. Tylko skąd wziąć takie PiS?
RAFAŁ KALUKIN
Niektórzy
twierdzą, że właśnie przechodzi etap fascynacji Jarosławem Kaczyńskim. On sam
zaprzecza. Po prostu ceni u prezesa Prawa i Sprawiedliwości jego tradycyjny, inteligencki
etos. Owszem, z Tuskiem też zdarzało mu się prowadzić fascynujące rozmowy, ale
głównie o socjotechnice. Głębszymi problemami przywódca PO przeważnie się
nudził. A rozmowa z nim była jak intelektualna szermierka na błyskotliwe
riposty
- Z Kaczyńskim jest inaczej.
Możemy godzinami rozmawiać o sprawach programowych, aż do wyczerpania tematu.
Mam wrażenie, że prezes ceni moją samodzielność myślową - opowiada Gowin.
Po okresie medialnego wyciszenia
znów wszędzie go pełno. W ubiegłym tygodniu wzbudził polemiki, twierdząc, że
Polska nie powinna przyjmować muzułmańskich uchodźców. Potem lekceważąco-prześmiewczym
tonem krytykował Ewę Kopacz. Tak jak kiedyś w szeregach PO znów jest
ofensywnym skrzydłowym.
Tyle że dawniej przeważnie
strzelał do własnej bramki. W nowej koszulce wyraźnie czuje się lepiej.
Arka albo języczek
Jest elastyczny, gdy chodzi o
sojusze polityczne, ale swym poglądom stara się być wiemy. Mówi, że „reprezentuje
wrażliwość ko-librową”. Czyli konserwatywną w sferze wartości i liberalną
ekonomicznie. W krajach anglosaskich byłby w prawicowym mainstreamie, lecz w
Polsce podziały biegną inaczej. U nas taki zestaw był popularny tylko w
elitach. Próbowali przed Gowinem zbudować poważny konserwatywno-liberalny obóz
tak znaczący politycy jak Jan Rokita, Wiesław Walendziak, Aleksander Hall,
Kazimierz Ujazdowski, ostatnio Rafał Dutkiewicz. Tylko wyborców im brakowało,
bo polski tradycjonalizm zawsze szedł w parze z socjalną wrażliwością.
- Pozostają dwie strategie -
tłumaczy Gowin. - Skrajną reprezentuje Korwin-Mikke, można ją określić jako
Arkę Noego. Czyli odgradzamy się od świata zalewanego falami socjalizmu i
dumnie dzierżymy sztandar wolnego rynku. Ja wybieram strategię umiarkowaną,
która polega na byciu mniejszością w ramach większego obozu. Aby nasycać go
naszymi wartościami albo przy sprzyjających okolicznościach stać się języczkiem
u wagi.
Polityk prawicy o Gowinie: - Jest
w PiS ciałem obcym, ale akceptowanym. Dla wielu wręcz pożądanym, bo wrzuca
liberalny bajpas do socjalnego programu.
Podwładny Gowina w jego partii
Polska Razem: - Z badań wynika, że konserwatywno-liberalne poglądy ma 10
procent Polaków. Niestety, tylko niewielka część z nich byłaby skłonna
zagłosować na taką partię. Ale i tak dla Kaczyńskiego jesteśmy cenni, gdyż
biorąc nas na pokład, likwiduje opozycję na prawicy.
Dla Platformy szczególnie
kłopotliwe są medialne starcia z takimi politykami jak Ryszard Petru, dawnymi
zwolennikami, którzy zarzucają jej zdradę ideałów. To demobilizuje elektorat.
Oddając partiom Gowina i Ziobry kilka miejsc na listach wyborczych, Kaczyński
kupuje prawicowych dysydentów. I dobrze na tym wychodzi.
Oczywiście w szeregach
„przystawek” nie brakowało obaw, że to jedynie taktyczna zagrywka prezesa na
wybory prezydenckie. Długo wydawało się, że PiS nie ma dobrego kandydata. Dudę
mało kto kojarzył, więc popularny w pisowskim ludzie Ziobro mógł szantażować
Kaczyńskiego swoim startem. A gdyby jeszcze do rywalizacji włączył się Gowin,
wybory skończyłyby się katastrofą. Po zwycięstwie Dudy zagrożenie minęło, ale
nic nie wskazuje, aby Kaczyński zamierzał zerwać układ.
Choć porozumienie Zjednoczonej Prawicy
daje takie same prawda obu partiom sojuszniczym, to akcje gowinowców stoją o
niebo wyżej. Mimo że w odróżnieniu od ziobrystów zaznaczają swą programową
odrębność, a Gowin - podobnie jak Ziobro - też ma w życiorysie epizod Brutusa.
Panie prezesie, tkwię w bagnie!
Pierwsze podejście wykonał dawno
temu Kaczyński, W kampanii wyborczej 2007 roku, gdy po koalicji z Lepperem i
Giertychem pozostało wspomnienie, prezes szukał wzmocnienia dla PiS. Oferta obmyślona
na rozbicie Platformy była precyzyjna: Jan Rokita ma zostać premierem nowego
rządu, Jacek Saryusz-Wolski - szefem MSZ, a Gowin - ministrem edukacji.
Propozycja brzmiała poważnie, PiS prowadziło w sondażach i mało kto dawał
Tuskowi szanse w debacie z Kaczyńskim.
Ale platformerscy konserwatyści
odmówili. 'Rudno byłoby zresztą Gowinowi uzasadnić taką woltę. Dopiero co
krytykował: „Rządy PiS były bardzo kiepskie. (...) PiS chce zwiększyć
administrację, chce ponad możliwości budżetu rozdymać świadczenia socjalne...
A to, co dzieje się na styku Ministerstwa Sprawiedliwości i służb specjalnych,
stawia pod znakiem zapytania wiarygodność PiS jako partii przywiązanej do
państwa prawa. Nie widzę szans na współpracę z takim PiS, jakim ono się stało”.
Gdy przywołuję teraz te słowa,
Gowin zaperza się: - Do każdego polityka można strzelać takimi cytatami,
zwłaszcza jeśli padły w kampanii. Od tamtej pory w wielu sprawach zmieniłem
zdanie. Choć nadal bardzo mi się nie podoba to, co robiono wtedy z wymiarem
sprawiedliwości.
Doktrynalnym wrogiem PiS nigdy jednak
nie był. A w ideę IV RP gorąco wierzył. I nieraz powtarzał, że jego
największym politycznym rozczarowaniem był rozpad niedoszłej koalicji PO-PiS w
2005 r. Mówił w wywiadzie: „Wyobrażałem sobie taki scenariusz: koalicja
reformuje państwo, ma zagwarantowaną dobrą koniunkturę gospodarczą (...), a po
8 latach PiS i Platforma stanowią dwa skrzydła tej samej partii: PiS - skrzydło
socjalne, PO - skrzydło liberalne”.
Drugie podejście wykonał już sam
Gowin. W marcu 2012 roku, raptem kilka miesięcy po zaprzysiężeniu nowego rządu
'łuska, w którym on sam został ministrem sprawiedliwości, złożył Kaczyńskiemu
dyskretną wizytę i oświadczył, że zamierza zbudować partię, która w
przyszłości będzie koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości.
- Minister z rządu Tuska, który
przychodzi powiedzieć, że siedzi w bagnie i chce to rozpieprzyć? Kaczyński był
zaintrygowany - opowiada współpracownik Gowina.
Jeszcze latem 2013 roku Gowin
ciągle jest w Platformie. Nawet rzuca Tuskowi
rękawicę w partyjnych wyborach. Ale ze świadomością, że za chwilę pożegna się
z partią. Chodzi mu o to, aby pociągnąć za sobą jak najwięcej platformerskich
konserwatystów. Ostatecznie wyjdzie jednak tylko garstka.
O kulisach swej frondy nie chce mówić.
Pytam, kiedy stracił złudzenia do Tuska. Mówi: - Gdy jesienią 2011 r. zostałem
ministrem sprawiedliwości, już po kilkunastu tygodniach wiedziałem, że jego deklaracje
z expose to tylko uwodzicielska gra z wyborcami.
Ku jasnej stronie mocy
- Teraz jest pan po drugiej
stronie kulturowego sporu? - pytam.
Odpowiada: - W pewnym sensie tak.
Ale nawet będąc w PO, wiedziałem, że w wojnie kultur jestem po stronie PiS.
Wierzyłem, że uda mi się przeciągnąć Platformę na jasną stronę mocy. Tymczasem
byłem świadkiem jej przekształcania się w bez- ideowy obóz władzy. Miałem
narastające poczucie obcości. Moim wielkim rozczarowaniem było też to, że
wstępowałem do partii wolnorynkowej, a praktyka rządzenia stawała się coraz
bardziej etatystyczna.
- A PiS to niby królestwo wolnego
rynku?
- Nie. Ale z Jarosławem Kaczyńskim
paradoksalnie łatwiej jest mi się porozumieć. Zresztą jego rząd obniżał
podatki, a rząd Tuska przeważnie podnosił.
- Bo Kaczyński rządził w czasie
prosperity, a Tusk musiał walczyć z kryzysem.
- To prawda. Ale nie zmienia to
faktu, że dla Tuska liczyło się tylko utrzymanie władzy. Doskonale wiedział,
co robi, okradając emerytów z oszczędności w OFE. Zrobił to na zimno, kupując
sobie dwa lata spokoju.
- Akurat w tej sprawie miał pełne
poparcie ze strony PiS.
- Ale intencje były inne. Prezes po
prostu uznał likwidację OFE za słuszną.
- Co za różnica, skoro efekt
identyczny?
- Wolę się poróżnić z kimś
ideowym, niż być w jednym obozie z cynikiem.
Studzenie ortodoksji
W głównych politycznych obszarach
swych zainteresowań - sprawach światopoglądowych, wymiarze sprawiedliwości i
ekonomii - zbieżny jest z PiS tylko w tym pierwszym. Choć i tu bywały różnice,
skoro zawsze deklarował dystans do ludowego katolicyzmu, który jest paliwem
politycznym Kaczyńskiego. O sojuszu PiS z Radiem Maryja mówił przed laty, że to „ostentacyjne upolitycznienie
wizerunku Kościoła”. Dziś - a rozmawiamy dwa dni po jasnogórskiej manifestacji
tej symbiozy - po prostu chowa się za uwagą,
że do Radia Maryja nie chodzi.
O ujawnionych niedawno pomysłach
ziobrystów na sanację wymiaru sprawiedliwości (min. rozszerzenie możliwości
stosowania policyjnej prowokacji oraz kontrolowanie sędziów przez władzę polityczną)
mówi, że to w dzisiejszym PiS podziemie. Ale zarazem nie ukrywa, że jeśli
chodzi o stosunek do prawa, to więcej go z Kaczyńskim dzieli, niż łączy. Nie
podziela wiary prezesa PiS w represyjne prawo karne mające pełnić funkcję
odstraszającą. Za to Kaczyński nie zostawia suchej nitki na nowym kodeksie
postępowania karnego (będącym m.in. dziełem Gowina), który zdejmując z
sędziego obowiązek ustalenia prawdy, zapewne obniży liczbę wyroków skazujących.
Jednak Gowina najbardziej
interesuje ekonomia. - Zgadzamy się z PiS w kwestii deregulacji gospodarki,
reformy systemu podatkowego, ułatwień dla przedsiębiorców - wylicza.
Główny postulat PiS, czyli
obniżenie wieku emerytalnego ? Kaczyński od razu zastrzegł, że to nie podlega
kompromisom. Musiało to być kłopotliwe dla Gowina, który był apologetą jego
podwyższenia. Teraz ucieka w dialektykę: sprawa jest drugorzędna, bo system w
obecnym kształcie i tak nie ma przyszłości. - Wcześniej czy później wiek
emerytalny w ogóle trzeba będzie znieść. Już moje pokolenie będzie musiało
pracować jak najdłużej, by otrzymać emeryturę starczającą na więcej niż
wegetację.
Inne etatystyczne obietnice PiS -
takie jak finansowanie służby zdrowia z budżetu, zapowiadana obrona miejsc pracy w górnictwie - też stara się puszczać
mimo uszu. Gdy jednak uznaje, że jego wolnorynkowa wiarygodność jest zagrożona,
wtedy twardo zaznacza odrębność. Tak było z forsowaną przez PiS trzecią
stawką podatkową dla najbogatszych. Gowin przekonał Kaczyńskiego do rezygnacji
z tego postulatu, czemu zresztą wielu polityków PiS po cichu przyklasnęło. A
nazajutrz po kongresie programowym Zjednoczonej Prawicy, na którym Beata
Szydło przedstawiła grubymi nićmi szyte 'wyliczenia, rzekomo pozwalające
sfinansować kosztowne obietnice wyborcze, Gowin publicznie podważył ich
prawidłowość. - Uprzedził Kaczyńskiego, że to zrobi. Prezes nie był
zachwycony, ale przyjął to spokojnie - relacjonuje polityk Polski Razem.
Bardziej zirytowana była Szydło,
co zresztą nikogo nie zdziwiło. Między kandydatką na premiera a szefem Polski
Razem nie ma dobrej chemii.
- W rządzie Kaczyńskiego Gowin byłby
ważną osobą - słyszę w kuluarach Polski Razem. - Lecz jeśli Szydło będzie
miała wolną rękę w doborze ministrów, to Gowin nic nie dostanie. Podobnie
zresztą z innymi naszymi ludźmi - Anną Streżyńską, Pawłem Kowalem. Tyle że główny wpływ na obsadę rządu będzie
miał Kaczyński, więc sprawa jest otwarta.
Za to w Platformie budzi irytację.
Posłanka PO: - Na korytarzu
sejmowym zachowuje się jak typowy poseł PiS. Udaje, że nas nie poznaje.
W Sejmie nie grzeszy aktywnością.
W komisjach sejmowych przeważnie podpisuje listę obecności i znika. Na czas
prac nad ustawą o in
vitro zapisał się do komisji zdrowia. -
Zgłosił poprawkę przewidującą zastąpienie projektu rządowego projektem
opozycyjnym. Ale tryb legislacyjny nie przewiduje tego, więc poprawka nie została
nawet poddana pod głosowanie. Strzelił wtedy focha, że blokujemy działanie
opozycji - opowiada poseł Platformy.
Ironiczne uwagi budziły też umizgi
Gowina do Korwin-Mikkego, że cieszyłby się z takiego koalicjanta. Potem się z
tych słów wycofał. Tłumaczy, że wokół JKM jest sporo ideowych młodych ludzi,
którzy „dali się omamić szarlatanowi”. Ale warto o nich zabiegać.
Co innego Kukiz, którego Gowin
poznał już kilka lat temu i szczerze szanuje jako „szczerego i bezinteresownego
patriotę”.
Zwracam uwagę: - Podkreślał pan,
że dla konserwatysty ważny jest styl uprawiania polityki. A Kukiz jest
politycznym chuliganem. Gowin: - Nie odbieram tak tego. Ale może jestem
tendencyjny i sympatia dla człowieka przesłania mi jego wady.
Od współpracownika z Polski Razem
dowiem się, że ta sympatia jest autentyczna, lecz nie można też zapomnieć o
politycznym interesie. Z badań wynika, że typowy wyborca Kukiza, czyli młody,
wkurzony mężczyzna o poglądach wolnościowych, nie jest skłonny głosować na
kobiety. Rozczarowanych ostatnimi poczynaniami muzyka ma więc przyciągać do
PiS właśnie Gowin.
Nie roztopię się w PiS
„Po doświadczeniach z IV RP już
pewnie do końca życia nie odważę się mówić o przebudowie moralnej dokonywanej
przez polityków” - mówił w 2007 roku. I zdania nie zmienił.
Czy duch rewolucyjny już ulotnił
się z Pis? - Prezes głęboko przemyślał doświadczenie swych rządów -
zapewnia Gowin. - Zrozumiał, że nie należy otwierać zbyt wielu frontów naraz.
Zmiany powinny mieć charakter bardziej organiczny, choć należy wyraźnie
określić granicę, poza którą zaczyna się dryf. Trzeba uniknąć pułapki, w
którą wpadł Tusk.
Przekonuje, że zmieniło się
również otoczenie Kaczyńskiego. Młodzi radykałowie sprzed dekady dziś mają po
40 lat i lepiej rozumieją państwo oraz gospodarkę. Ma to dawać gwarancję, że IV
RP w rewolucyjnym kształcie nie powróci. Smoleńsk? - Może pan się zdziwi, ale
przegadałem z prezesem wiele godzin i tej sprawie poświęciliśmy raptem kilka
minut. Po prostu zgadzamy się, że należy umiędzynarodowić śledztwo i tyle.
Nadal zresztą uważam, że nie ma dowodów na zamach.
- Ale już go pan nie wyklucza, jak
dawniej - przypominam.
- Bo kiedyś nie widziałem w tym
interesu Rosjan. Teraz patrząc na politykę rosyjską, mógłbym już dostrzec
motyw.
Czy te modyfikacje poglądów
sprawią, że wysoka pozycja Gowina na polskiej prawicy się utrzyma? Odpowiedź
jest taka sama jak w każdym innym pytaniu o przyszłość po wyborach: to wie
tylko Jarosław Kaczyński . W „twardym” PiS przeważa opinia, że Gowin utrzyma
pozycję tylko pod jednym warunkiem - musi wyrzec się ambicji przewodzenia
spójnej frakcji w ramach wielkiego obozu. Po doświadczeniach z kolejnymi
frondami Kaczyński jest na to szczególnie uczulony. A to oznaczałoby, że wymarzona
„ko-librowa” formacja Gowina nadal jest mrzonką. Choć on sam zarzeka się, że
nie ma zamiaru roztapiać swej partii w PiS.
- Wierzę w strategiczną
współpracę, ale mam świadomość, że nie będzie bezkolizyjna - dodaje.
Zwłaszcza że piętna Brutusa
przecież nie zmył. Czy znajdzie więc nowego Cezara, który bez reszty mu zaufa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz