Kandydatka
na premiera robi podobną karierę jak Kazimierz Marcinkiewicz - jej
dawny kolega partyjny i szef rządu w okresie jesień 2005 - lato 2006. Oboje
zostali wyciągnięci z kapelusza przez iluzjonistę Jarosława Kaczyńskiego.
Oboje są mistrzami populizmu.
Łączy ich ciche wsparcie mediów,
które pomijają niewygodne fakty z życiorysów. W przypadku „Kaza”
Marcinkiewicza była to przeprowadzona na początku lat 90. XX w. dzika
dekomunizacja dyrekcji przedszkoli i szkól z terenu dawnego województwa
gorzowskiego. Operacja nielegalna i zwyczajnie głupia, motywowana m.in.
klerykalnymi zapędami podrywacza Marcinkiewicza. Skończyła się licznymi
protestami społecznymi - w tym największą manifestacją w Gorzowie Wielkopolskim
od czasu stanu wojennego.
Prawicowe media, opisując kandydatkę
PiS na premiera, starannie unikają głębszej analizy jej siedmioletniego
burmistrzowania w Brzeszczach. Zwracają uwagę, że w 1998 r., kiedy obejmowała
ten urząd, była najmłodszym włodarzem gminy w Małopolsce. Dodają do tego, że
była pierwszą kobietą burmistrzem górniczych Brzeszcz. Ale jej rządy nie
należały do udanych. Potwierdza to lektura dokumentów.
Wolnoamerykanka
przetargowa
Kandydatka PiS na premiera w 2013
r. domagała się szczegółowych wyjaśnień dotyczących przetargów na
informatyzację administracji. Interesowało ją, czy pieniądze są wydawane
rzetelnie, w sposób przejrzysty, a reguły konkursów są uczciwe. Rok później
dopytywała premier Ewę Kopacz o szczegóły budzących powszechne wątpliwości zamówień
ZUS na kolejne moduły systemu komputerowego. Niejasności dotyczyły między
innymi powiązań jego pracowników ze zwycięskimi firmami. Sprawy rzeczywiście
poważne i wymagające wyjaśnienia.
Zabawne jednak, że pytała o to
osoba, która w samorządzie kompletnie nie radziła sobie z zamówieniami
publicznymi. Dowodzą tego dwa wystąpienia pokontrolne Regionalnej Izby
Obrachunkowej w Krakowie z 2000 i 2004 roku.
W pierwszym z nich czytamy, że „nie
udokumentowano, czy zlecenie o wartości
6500 złotych dotyczące wykonania projektu sieci gazowej oraz wykonywanie
obowiązków inspektora nadzoru jej budowy było następstwem zamówienia
publicznego A po polsku: władze Brzeszcz
wydały pieniądze podatnika, nie mając ku temu żadnych podstaw. Nie zawarto
formalnie odpowiedniej umowy, nie zorganizowano przetargu czy konkursu ofert.
Nie był to jedyny tego typu przypadek. Bez wymaganych papierów władze miasta
innym wykonawcom gazociągu przekazały kolejne 2877 złotych. Była to w tym
czasie jedna z najważniejszych inwestycji w tej miejscowości.
RIO zwracała także uwagę na
pomijanie przez władze Brzeszcz istotnego
elementu przetargów, czyli ich publicznego ogłaszania. Okazało się, że
komunikaty o przyjmowaniu ofert na remont na ulicy Bocznej utknęły w biurkach
urzędników.
I nie zostały nigdzie
opublikowane. Oferenci dowiedzieli się o przetargu z plotek. Nie były to jedyne
dziwne zachowania urzędników z Brzeszcz. Organizując konkurs na sprzątanie
ulic tego miasta, zapomnieli powiedzieć, ile na to mają pieniędzy. Utrudniało
to firmom skalkulowanie cen i sporządzenie oferty. Z naruszeniem ustawowych
reguł urząd kierowany przez panią Szydło zlecił także wywóz śmieci oraz
organizację lokalnej komunikacji. W tym ostatnim przypadku wygasłą umowę
potraktowano jako obowiązującą i dodawano do niej aktualizacyjne aneksy.
W 2004 roku Regionalna Izba
Obrachunkowa po raz kolejny zwróciła uwagę na niepublikowanie ogłoszeń o
przetargach. Dotyczyło to także sporych zamówień na ponad 90 tys. zł na
sprzątanie miejskich ulic. W przypadku zamówień na znaki drogowe i
malowanie pasów na ulicach urzędnicy na
wykonawcę wybrali firmy wyłączone z mocy prawa. Zgodnie z kolejnymi ustawami o zamówieniach publicznych
nie wolno dawać państwowych lub samorządowych zleceń osobom, które mają długi
podatkowe lub wobec ZUS albo zostały skazane za niektóre przestępstwa. Na
przykład za korupcję, niewypłacanie w terminie
pensji pracownikom, zatrudnianie
na czarno cudzoziemców, łamanie reguł ochrony środowiska czy fałszowanie
dokumentów.
Burmistrz Beata Szydło nie radziła
sobie także z prawidłowym wyznaczeniem wadium pobieranego od oferentów
startujących w przetargach, choćby na odwodnienie ulic Popiełuszki i
Kusocińskiego w należącej do Brzeszcz miejscowości Jawiszowice. Zdaniem RIO
jej decyzje naruszały ustawę o zamówieniach publicznych. Nie były to jedyne nieprawidłowości,
jakie odkryli w urzędzie miasta i gminy Brzeszcze kontrolerzy z RIO.
Raj
dla wybranych
Beata Szydło obiecuje, że pod jej
rządami wszyscy podatnicy będą równi wobec prawa. Skończą się czasy, że część
z nich uiszcza sumiennie wszystkie należności, a inni ignorują zobowiązania
wobec państwa. Tej drugiej grupie przewodzą polskie filie zagranicznych
koncernów. Jednym z podatków, którego się unika, jest podatek od
nieruchomości. Pani Szydło w czasie swojego burmistrzowania zupełnie nie
radziła sobie z jego poborem i egzekucją zaległości. Nikt w urzędzie nie
wiedział, czy podatnicy w terminie składają stosowne oświadczenia dotyczące
powierzchni i sposobu wykorzystania budynków. Po prostu w większości
przypadków w księgach urzędu brakowało adnotacji, kiedy ów dokument wpłynął.
Takie postępowanie uniemożliwiało namierzenie spóźnialskich i wyegzekwowanie
od nich należności wraz z odsetkami. Na łaskawość urzędników mogła także
liczyć część osób, których deklaracje oznaczono datownikiem. Egzekucję
należności prowadzono bowiem z bardzo dużym opóźnieniem i w sposób wybiórczy.
Inkasenci pobierający w imieniu
gminy opłatę targową, podatek od nieruchomości oraz od posiadania psa mogli się
rozliczać z pieniędzy, kiedy chcieli i jak chcieli. Tak samo zresztą jak
dzierżawcy samorządowych nieruchomości. Nikt od nich nie wymagał terminowości
wnoszenia opłat za wieczyste użytkowanie gruntów. W większości gmin stanowią
one znaczący wpływ do budżetu. W Brzeszczach przez lata było inaczej.
Jednym z powodów było zaniżanie
wartości działek oraz niewpisywanie do ksiąg rachunkowych danych dotyczących
należności. W 2002 roku (piąty rok burmistrzowania) Beata Szydło zdaniem RIO
zapomniała odnotować faktu zawarcia sześciu (!) aktów notarialnych o oddaniu w
użytkowanie wieczyste miejskich działek. Podobnie wyglądały rejestry mieszkań
komunalnych. Wysłannicy RIO znaleźli w nich kopie umów najmu niepodpisanych
ani przez lokatorów, ani przez administrację. Według urzędników dawały one
jednak prawo do wykupu miejskiego lokum za ułamek jego wartości...
Wielkie sprzątanie
Ze skutkami wieloletniej anarchii
w dokumentach boryka się teraz burmistrz Cecylia Ślusarczyk związana z
PO. W 2013 r. okazało się, że Brzeszcze muszą oddać Kompanii Węglowej 4 miliony
złotych nadpłaty z tytułu źle wyliczonego w 1996 roku podatku od wyrobisk
górniczych. Szydło, która rządziła miastem w latach 1998-2005, o sprawie
wiedziała, ale nie uwzględniła tego zobowiązania w księgach rachunkowych w postaci
rezerwy na ten cel. Pod rządami Beaty Szydło ukryto (nie wykazano) w budżecie
dotacje dla Kościoła katolickiego.
Kandydatka na premiera słusznie
bardzo surowo ocenia zadłużających Polskę na potęgę kolejnych dwóch ministrów
finansów w rządach PO-PSL - Jacka
Rostowskiego i Mateusza Szczurka. Kierowane
przez nią Brzeszcze robiły jednak to samo: zaciągały pożyczki na spłatę
poprzednio pobranych. Jej obrońcy wskazują, że w latach 2001-2002 budżet
Brzeszcz odnotował nadwyżkę. Ale była ona wynikiem jednorazowej spłaty zaległości
podatkowych przez kopalnię. Owe nadzwyczajne wpływy nie zmieniły w sposób
trwały kondycji finansowej gminy. Świadczy o tym choćby to, że już w roku 2003
Brzeszcze, aby zbilansować budżet, musiały wziąć ponad 4-milionowy kredyt. W
roku następnym były to dwa miliony, a w kolejnym - dodatkowe 2 miliony 600 tysięcy.
Czy dawne nawyki dadzą o sobie
znać, gdy Szydło dostanie stołek premiera? Takiej Polski chyba byśmy nie
chcieli...
MICHAŁ POWOLNY PIOTR CZERWIŃSKI
W Sejmie PiS od lat lansuje Beatę Szydło r jako partyjną
specjalistkę od finansów publicznych. Wielokrotnie okazywało się jednak, że
brakuje jej elementarnej wiedzy ekonomicznej. Z wykształcenia etnografka
myliła wskaźniki inflacji, bezrobocia i PKB. Kiedy mówiła, że za rządów PO
ceny w sklepach szaleją, sama nie wiedziała, ile kosztuje cukier. Ponadto
głosowała przeciwko in vitro, za to za ustanowieniem roku 2015 rokiem JPII, za finansowaniem
z budżetu państwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu
Papieskiego w Krakowie oraz za przekazaniem Świątyni Opatrzności Bożej 16 min
zł z państwowej kasy. Z prezydentem Dudą będą tworzyć święty duet.
ASz
Przerażająca perspektywa...
OdpowiedzUsuń