poniedziałek, 27 lipca 2015

Brzeszcze niespokojne



Kandydatka na premiera robi podobną karierę jak Kazimierz Marcinkie­wicz - jej dawny kolega partyjny i szef rządu w okresie je­sień 2005 - lato 2006. Oboje zostali wyciągnięci z kapelusza przez ilu­zjonistę Jarosława Kaczyńskie­go. Oboje są mistrzami populizmu.
Łączy ich ciche wsparcie me­diów, które pomijają niewygod­ne fakty z życiorysów. W przypad­ku „Kaza” Marcinkiewicza była to przeprowadzona na początku lat 90. XX w. dzika dekomunizacja dyrekcji przedszkoli i szkól z terenu dawne­go województwa gorzowskiego. Ope­racja nielegalna i zwyczajnie głupia, motywowana m.in. klerykalnymi za­pędami podrywacza Marcinkiewi­cza. Skończyła się licznymi protesta­mi społecznymi - w tym największą manifestacją w Gorzowie Wielkopol­skim od czasu stanu wojennego.
Prawicowe media, opisując kan­dydatkę PiS na premiera, starannie unikają głębszej analizy jej siedmio­letniego burmistrzowania w Brzesz­czach. Zwracają uwagę, że w 1998 r., kiedy obejmowała ten urząd, była najmłodszym włodarzem gminy w Małopolsce. Dodają do tego, że była pierwszą kobietą burmistrzem górniczych Brzeszcz. Ale jej rządy nie należały do udanych. Potwierdza to lektura dokumentów.

Wolnoamerykanka przetargowa
Kandydatka PiS na premiera w 2013 r. domagała się szczegóło­wych wyjaśnień dotyczących przetar­gów na informatyzację administracji. Interesowało ją, czy pieniądze są wy­dawane rzetelnie, w sposób przejrzy­sty, a reguły konkursów są uczciwe. Rok później dopytywała premier Ewę Kopacz o szczegóły budzących powszechne wątpliwości zamówień ZUS na kolejne moduły systemu komputerowego. Niejasności doty­czyły między innymi powiązań jego pracowników ze zwycięskimi firma­mi. Sprawy rzeczywiście poważne i wymagające wyjaśnienia.
Zabawne jednak, że pytała o to osoba, która w samorządzie kom­pletnie nie radziła sobie z zamówie­niami publicznymi. Dowodzą tego dwa wystąpienia pokontrolne Regio­nalnej Izby Obrachunkowej w Kra­kowie z 2000 i 2004 roku.
W pierwszym z nich czytamy, że „nie udokumentowano, czy zlecenie o wartości 6500 złotych dotyczące wy­konania projektu sieci gazowej oraz wykonywanie obowiązków inspektora nadzoru jej budowy było następstwem zamówienia publicznego A po pol­sku: władze Brzeszcz wydały pieniądze podatnika, nie mając ku temu żadnych podstaw. Nie zawarto formalnie od­powiedniej umowy, nie zorganizowa­no przetargu czy konkursu ofert. Nie był to jedyny tego typu przypadek. Bez wymaganych papierów władze miasta innym wykonawcom gazociągu prze­kazały kolejne 2877 złotych. Była to w tym czasie jedna z najważniejszych inwestycji w tej miejscowości.
RIO zwracała także uwagę na pomijanie przez władze Brzeszcz istotnego elementu przetargów, czy­li ich publicznego ogłaszania. Okaza­ło się, że komunikaty o przyjmowa­niu ofert na remont na ulicy Bocznej utknęły w biurkach urzędników.
I nie zostały nigdzie opublikowane. Oferenci dowiedzieli się o przetargu z plotek. Nie były to jedyne dziwne zachowania urzędników z Brzesz­cz. Organizując konkurs na sprząta­nie ulic tego miasta, zapomnieli po­wiedzieć, ile na to mają pieniędzy. Utrudniało to firmom skalkulowanie cen i sporządzenie oferty. Z narusze­niem ustawowych reguł urząd kiero­wany przez panią Szydło zlecił także wywóz śmieci oraz organizację lo­kalnej komunikacji. W tym ostatnim przypadku wygasłą umowę potrakto­wano jako obowiązującą i dodawano do niej aktualizacyjne aneksy.
W 2004 roku Regionalna Izba Obrachunkowa po raz kolejny zwró­ciła uwagę na niepublikowanie ogło­szeń o przetargach. Dotyczyło to tak­że sporych zamówień na ponad 90 tys. zł na sprzątanie miejskich ulic. W przypadku zamówień na zna­ki drogowe i malowanie pasów na ulicach urzędnicy na wykonawcę wybrali firmy wyłączone z mocy prawa. Zgodnie z kolejnymi usta­wami o zamówieniach publicznych nie wolno dawać państwowych lub samorządowych zleceń osobom, które mają długi podatkowe lub wo­bec ZUS albo zostały skazane za nie­które przestępstwa. Na przykład za korupcję, niewypłacanie w terminie
pensji pracownikom, zatrudnianie na czarno cudzoziemców, łamanie reguł ochrony środowiska czy fałszowanie dokumentów.
Burmistrz Beata Szydło nie ra­dziła sobie także z prawidłowym wy­znaczeniem wadium pobieranego od oferentów startujących w prze­targach, choćby na odwodnienie ulic Popiełuszki i Kusocińskiego w nale­żącej do Brzeszcz miejscowości Ja­wiszowice. Zdaniem RIO jej decyzje naruszały ustawę o zamówieniach publicznych. Nie były to jedyne nie­prawidłowości, jakie odkryli w urzę­dzie miasta i gminy Brzeszcze kon­trolerzy z RIO.

Raj dla wybranych
Beata Szydło obiecuje, że pod jej rządami wszyscy podatnicy będą równi wobec prawa. Skończą się cza­sy, że część z nich uiszcza sumiennie wszystkie należności, a inni ignoru­ją zobowiązania wobec państwa. Tej drugiej grupie przewodzą polskie fi­lie zagranicznych koncernów. Jed­nym z podatków, którego się uni­ka, jest podatek od nieruchomości. Pani Szydło w czasie swojego burmi­strzowania zupełnie nie radziła so­bie z jego poborem i egzekucją zale­głości. Nikt w urzędzie nie wiedział, czy podatnicy w terminie składają stosowne oświadczenia dotyczące powierzchni i sposobu wykorzysta­nia budynków. Po prostu w więk­szości przypadków w księgach urzę­du brakowało adnotacji, kiedy ów dokument wpłynął. Takie postępo­wanie uniemożliwiało namierzenie spóźnialskich i wyegzekwowanie od nich należności wraz z odsetka­mi. Na łaskawość urzędników mo­gła także liczyć część osób, których deklaracje oznaczono datownikiem. Egzekucję należności prowadzono bowiem z bardzo dużym opóźnie­niem i w sposób wybiórczy.
Inkasenci pobierający w imieniu gminy opłatę targową, podatek od nieruchomości oraz od posiadania psa mogli się rozliczać z pieniędzy, kiedy chcieli i jak chcieli. Tak samo zresztą jak dzierżawcy samorządowych nieru­chomości. Nikt od nich nie wymagał terminowości wnoszenia opłat za wie­czyste użytkowanie gruntów. W więk­szości gmin stanowią one znaczący wpływ do budżetu. W Brzeszczach przez lata było inaczej.
Jednym z powodów było zani­żanie wartości działek oraz niewpisywanie do ksiąg rachunkowych da­nych dotyczących należności. W 2002 roku (piąty rok burmistrzowania) Be­ata Szydło zdaniem RIO zapomnia­ła odnotować faktu zawarcia sześciu (!) aktów notarialnych o oddaniu w użytkowanie wieczyste miejskich działek. Podobnie wyglądały rejestry mieszkań komunalnych. Wysłannicy RIO znaleźli w nich kopie umów naj­mu niepodpisanych ani przez lokato­rów, ani przez administrację. Według urzędników dawały one jednak prawo do wykupu miejskiego lokum za uła­mek jego wartości...

Wielkie sprzątanie
Ze skutkami wieloletniej anar­chii w dokumentach boryka się teraz burmistrz Cecylia Ślusarczyk zwią­zana z PO. W 2013 r. okazało się, że Brzeszcze muszą oddać Kompanii Węglowej 4 miliony złotych nadpłaty z tytułu źle wyliczonego w 1996 roku podatku od wyrobisk górniczych. Szydło, która rządziła miastem w la­tach 1998-2005, o sprawie wiedziała, ale nie uwzględniła tego zobowiąza­nia w księgach rachunkowych w po­staci rezerwy na ten cel. Pod rządami Beaty Szydło ukryto (nie wykaza­no) w budżecie dotacje dla Kościoła katolickiego.
Kandydatka na premiera słusznie bardzo surowo ocenia zadłużających Polskę na potęgę kolejnych dwóch mi­nistrów finansów w rządach PO-PSL - Jacka Rostowskiego i Mateu­sza Szczurka. Kierowane przez nią Brzeszcze robiły jednak to samo: za­ciągały pożyczki na spłatę poprzednio pobranych. Jej obrońcy wskazują, że w latach 2001-2002 budżet Brzeszcz odnotował nadwyżkę. Ale była ona wynikiem jednorazowej spłaty zale­głości podatkowych przez kopalnię. Owe nadzwyczajne wpływy nie zmie­niły w sposób trwały kondycji finanso­wej gminy. Świadczy o tym choćby to, że już w roku 2003 Brzeszcze, aby zbi­lansować budżet, musiały wziąć ponad 4-milionowy kredyt. W roku następ­nym były to dwa miliony, a w kolejnym - dodatkowe 2 miliony 600 tysięcy.
Czy dawne nawyki dadzą o sobie znać, gdy Szydło dostanie stołek pre­miera? Takiej Polski chyba byśmy nie chcieli...

MICHAŁ POWOLNY PIOTR CZERWIŃSKI

W Sejmie PiS od lat lansuje Beatę Szydło r jako partyjną specjalistkę od finansów publicznych. Wielokrotnie okazywało się jednak, że brakuje jej elementarnej wie­dzy ekonomicznej. Z wykształcenia etnografka myliła wskaźniki inflacji, bezrobo­cia i PKB. Kiedy mówiła, że za rządów PO ceny w sklepach szaleją, sama nie wie­działa, ile kosztuje cukier. Ponadto głoso­wała przeciwko in vitro, za to za ustano­wieniem roku 2015 rokiem JPII, za fi­nansowaniem z budżetu państwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie oraz za przekazaniem Świątyni Opatrzności Bożej 16 min zł z państwo­wej kasy. Z prezydentem Dudą będą tworzyć święty duet. 
ASz

ŹRÓDŁO

1 komentarz: