czwartek, 15 października 2015

Wieści z matecznika



Co kandydaci PiS obiecują, kiedy sądzą, że słuchają ich tylko ci, którzy na nich zagłosują?

Anna Dąbrowska

W pierwszą niedzielę października sympatycy i działa­cze PiS zostali zwiezieni do sanktuarium w Strachocinie, do miejsca narodzin św. Andrzeja Boboli, patrona Polski. 2 maja przyjechali tu pierwszy raz, by modlić się o wybór Andrzeja Dudy na prezydenta. I został wybrany-po­twierdzał moc modlitwy proboszcz Józef Niżnik, który serdecz­nie powitał Jarosława Kaczyńskiego, życząc mu, „by z pomocą św. Boboli znosił z godnością to, co gotują panu niektórzy ludzie w naszej ojczyźnie. Obyto pana nie załamało".
   W mszalnych czytaniach było to o stworzeniu kobiety z żebra Adama, co niektórzy odczytali jako znak. - Pani Beata jest taką kobietą z żebra pana prezesa - mówiła uczestnicząca we mszy kobieta. Mówił też proboszcz o tym, że posłem i senatorem zostaje się nie tylko z woli ludzi, ale też z woli Boga. - Nadejdzie czas, kiedy sam Bóg rozliczy każdego parlamentarzystę. (...) Z tego, jak szanowaliście prawo Boże w swoim życiu, jak żeście głosowali, kto był w Sejmie ważniejszy: Bóg czy człowiek - ostrzegał.
   Na Podkarpaciu wszyscy kandydaci Zjednoczonej Prawicy wiedzą, że nad prawem świeckim powinno stać to Boże. Andrzej Głaz, kandydat z Mielca, mówił nawet, że właśnie ze względu na to przywiązanie do wartości chrześcijańskich „oni chcą zniszczyć województwo podkarpackie”: - To ziemia karana za to, że ma wartości chrześcijańskie i patriotyczne i trzeba je zniszczyć, trzeba zniszczyć Kościół, bo wtedy nie będzie już au­torytetów. Na tym samym spotkaniu w Sali Królewskiej Szkoły Muzycznej w Mielcu w niedzielny wieczór Ewa Kantor (kiedyś posłanka LPR, dziś związana z ziobrystami, kandydatka z list PiS) wołała, że Polska musi być katolicka, „bo inaczej Polski nie będzie”, i nawoływała do nieustającej modlitwy o zwycię­stwo w wyborach, „abyśmy mogli rządzić w tym kraju po bo­żemu”. Powinni w tym pomóc księża, ale nie wszyscy garną się do współpracy. W Izabelinie prowadząca wyborcze spotkanie z Jackiem Sasinem i Magdaleną Mertą (kandydaci podwarszaw­scy) żaliła się, że spotkanie było słabo rozreklamowane. Przy­szło 25 osób. Kiedyś była tu taka praktyka, że ksiądz zapraszał na te wiece z ambony, ale obecny nie chce pomagać.

   Na polu odnowy moralnej prezydent Duda już zaczął sprzątać, bo przecież zawetował ustawę o zmianie płci. - Każdy mógłby zmieniać płeć wielokrotnie. Środowiska homoseksualne mogłyby tak znaleźć drogę do adopcji dzieci - mówił w Zagnańsku do kil­kunastu osób zebranych w gospodarstwie agroturystycznym Zbi­gniew Ziobro. Jego rywalka na kieleckiej liście PiS Anna Krupka, której prezes, na złość Ziobrze, dał pierwsze miejsce na liście, a jemu ostatnie, obiecywała, że nie sprzeniewierzy się wartościom chrześcijańskim: -Rodzina to mąż i żona. Żadne parytety, żadne gender. I oczywiście żadnych związków partnerskich, nie mó­wiąc już o uznaniu jakichkolwiek praw osób homoseksualnych. - Te chore osoby, bo dwóch facetów, dwie baby, chcą ze sobą być i jeszcze mówić, że one są małżonkami jakimiś, to związek jałowy, bo z tego życia nie ma. Co najwyżej choroba zakaźna, śmiertelna, nie oszukujmy się- wtórowała jej w Siedlcach Krystyna Pawłowicz.
Zaznaczyła przy tym wyraźnie, że mówi energicznie i barwnie, ale nikogo nie obraża. Ma przecież prawo powiedzieć, że ktoś ma twarz boksera (jak kiedyś o Annie Grodzkiej), bo ma!

Obsadzić swoimi
   Kandydaci na posłów pojechali w teren również z dobrą no­winą o tym, że Beata Szydło ma patent na to, by wreszcie żyło się dostatniej. Każdy powtarzał jej i prezydenta Dudy obietni­ce o przywróceniu wieku emerytalnego i tych 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko, a dla uboższych rodzin już na pierwsze. Pieniądze się znajdą, wystarczy tylko, „by rząd polski myślał propolsko i nie kradł tych pieniędzy”, jak mówiła kandydatka PiS w Mielcu.
   Trzeba też wprowadzić podatek dla banków od obrotów, bo ten, który płacą dziś, tylko od zysków, to wielkie pole do nad­użyć i wyprowadzania pieniędzy Polaków. Banki te - to dalej przekaz PiS - będą chciały podnieść koszty kredytów, bo będą musiały odbić sobie te straty, które im zgotuje PiS. Ale żeby mogły to zrobić, nie mogą mieć konkurencji, jaką stanowią dla nich SKOK. - PO robi więc wszystko, aby wykończyć konkurentów dużych banków i Tylko temu służy dziś walka ze SKOK- objaśniał Jacek Sasin. Kandydatka z jedynki w Kielcach nie owijała w ba­wełnę, że gospodarcze pomysły partii będą okupione jakimiś wyrzeczeniami, ale prowadzący spotkanie działacz PiS uspoka­jał, że będą dotyczyły tych, „co się najedli u Sowy i Przyjaciół”.
   Działacze sami podsuwali pomysły, skąd jeszcze można wziąć pieniądze. Na przykład, że 60 min rocznie da się zaoszczędzić na pensjach w zarządach spółek, które biorą „synowie Mille­ra, Wałęsy i Tuska". Właściwie nikt nie ma wątpliwości, że da­leko nam do tej mitycznej już drugiej Irlandii, ale tylko przez te wszystkie „chore powiązania, układy i koneksje, które trzeba po wyborach rozwalić".- Popatrzmy na pana Zembalę (...) dzięki rządom PO stał się multimilionerem. Razem z kolegami założył spółkę, która co roku dostawała dotację ok. 50 min zł na tzw. kar­diologię interwencyjną. Tych środków nie dostawały publiczne szpitale, które podupadały - mówił Zbigniew Ziobro. I dodał, że przecież już Beata Sawicka mówiła, że „oni na służbie zdro­wia będą kręcić lody”. - Kręcą lody i to jakie, to my możemy sobie tylko wyobrazić.
   Zapowiedział też, że po wyborach poważnie trzeba się przyj­rzeć wszystkim tzw. prywatyzacjom realizowanym za rządów PO. Mówił, że przygotowane są zmiany, które pozwolą przejmo­wać od aferzystów majątek, jaki rozkradli przy dużych kontrak­tach państwowych, przy budowie drogi autostrad. W2005 r. się nie udało, choć „rząd PiS to był pierwszy rząd, który chciał się zabrać za tych, którzy byli ponad prawem i okradali to państwo na miliardy”. Nie udało się przez ten najazd medialny, za któ­rym stali ci wielcy: - Bo oni mają pieni adze, oni się przestraszyli, Krauze, miliarderzy itd. I rozpoczęli wielką akcję medialną, aby nastraszyć ludzi, aby nas demokratycznie wysadzić w powietrze - ciągnął rozemocjonowany Ziobro.
   Na każdym z tych otwartych spotkań już czuć zwycięstwo, ale wiadomo, że najlepiej będzie smakowało to pełne, z większością konstytucyjną. Szansą na to ma być Zjednoczona Prawica, ale żeby było jasne - jak wyłożyła Anna Krupka- „to prezes Kaczyń­ski jest wielkim liderem, bo to PiS zagospodarowało na swoich listach Solidarną Polskę Ziobry i Polskę Razem Gowina”. Au­dytorium wyrażało obawy, że ta koalicja może się okazać nie­trwała. 80-letni żołnierz AK na spotkaniu w Mielcu podzielił się nawet informacją „zdobytą przez tajny wywiad, który nigdy nie zawiódł, że PiS ma 80 proc. szans na samodzielne rządy, ale zachodzi obawa powtórki rozpadu rządu, jak to było z LPR i Samoobroną”. - Reformy reformami, ale ważne, abyśmy swoimi ludźmi wszystko obsadzili - zachęcał.
   Dziś przez tę koalicję z prawicową drobnicą niektórzy musieli się posunąć na listach, ale Krystyna Pawłowicz ujęła problem prosto: - Mamy teraz tzw. koalicję partii prawicowych i te partie też chciały mieć ludzi na pierwszych miejscach. 1 może nam się to nie podobać, ale prezes Kaczyński takąż nimi zawarł umo­wę-wyjaśniała w Siedlcach, a słuchało jej około 30 osób. Ona się na to zesłanie na liście sama zgodziła, ba, nawet je preze­sowi zaproponowała w specjalnym liście: Panie prezesie, pro­szę mnie na dowolne miejsce przesunąć. TVN mi taką mordę przyprawiło, że i tak mnie pół Polski rozpoznaje.
   Niektórzy chcieliby jeszcze szerszej koalicji, jak sympatyczka PiS, która w Chęcinach pytała Annę Krupkę, czy dla takich lu­dzi jak Krzysztof Bosak, bo oni są bliscy światopoglądowo, jest miejsce w PiS? Krupka na to, że partia jest otwarta, ale na Bo­saka to już niekoniecznie: - On komentował w sposób bardzo krzywdzący skazanie Mariusza Kamińskiego za tzw. aferę grun­tową. A tale naprawdę wyrzucenie Leppera z rządu świadczyło o naszych najwyższych standardach.

Zrobić coś z mediami
   Ważną składową przemysłu pogardy, o którym tak często mó­wią politycy PiS, są według nich tzw. media głównego nurtu. Pawłowicz w Siedlcach uświadamiała słuchaczom, że „ludzie są kręceni, zwłaszcza przez dziennikarzy, którzy kłamią”. Ona już nawet nie ogląda telewizji i nie słucha radia, z wyjątkiem Telewizji Trwam i Radia Maryja.
   Nad stanem polskich mediów pochylił się też Zbigniew Ziobro: - Ostatnio oglądałem „Fakty" TVN i pomyślałem sobie, że musimy coś z tym zrobić. Bo kreują emocje przez podświadome przeka­zy, pokazując Kaczyńskiego wśród ludzi o zaciśniętych ustach, którzy chcą się rzucić, a Ewę Kopacz taką miłą i sympatyczną wśród uśmiechniętych Polaków. - To gra interesów wynikła z roz­lokowania pewnych działań tych, którzy rządzą w Polsce mediami na przestrzeni ostatnich lat. Ale też wynik zaniechali w czasie rzą­dów 2005-07, gdzie nie zrobiliśmy pewnych zmian, tak by zrów­noważyć rynek medialny- ciągnął Ziobro.
    Na spotkaniu w podwarszawskim Iza­belinie ktoś zapytał: Jeśli wygramy wybo­ry, to czy można to ruszyć, aby prezesem TVP został ktoś z naszych? Jacek Sasin zapewniał, że w partyjnych szufladach leży projekt, który naprawi ten stan rze­czy. Chodzi o plan, który pozwoli jednym ruchem wymienić władze TVP i Polskiego Radia: - To będzie fundamentalna zmiana. Będzie inna forma organizacyjna i będzie się tym zajmował minister kultury, i on będzie organizował kon­kursy. A PiS oddeleguje do tego resortu Jarosława Sellina (byłego członka KRRiT). Ten kilka dni temu w wywiadzie dla „Gościa Nie­dzielnego” zapowiedział już natychmiastowe wyrzucenie z TVP Tomasza lisa.
   W PiS wiedzą, że trzeba będzie sobie też poradzić z mediami prywatnymi i na to też jest już konkretny plan. W Chicago, pod­czas słynnego już występu, Marcin Gugulski, były rzecznik rządu Jana Olszewskiego (razem z Macierewiczem likwidował WSI i pisał raport o „zamachu smoleńskim”), rozprawiał, co zrobić z pracow­nikami mediów prywatnych: „Trzeba się zastanowić nad tym, czy taka procedura lustrowania dziennikarzy mediów prywatnych jest w jakiś sposób do wmontowania w polski system prawny”. Kiedyś Jarosław Kaczyński, zapytany o media, odparł: „To byłby proces podobny do upadku przedsiębiorstw powołanych w opar­ciu o dawne komunistyczne centrale handlu zagranicznego. Wystarczyło, że (...) przestano je zasilać z budżetu i one zaczęły usychać”. To zapowiedź przekierowania budżetów reklamowych publicznych spółek i rządowych ogłoszeń do mediów tworzonych dziś przez dziennikarzy, którzy sami siebie nazywają niepokorny­mi. Jacek Sasin wymienił je z nazwy w Izabelinie: „Gazeta Polska”, „Nasz Dziennik”, TV Republika, Radio Maryja. I dalej Sasin: -Po­tentatem tych zleceń rządowych jest „Gazeta Wyborcza” i TVN. Z naszych informacji wynika, że gdyby państwowe instytucje nie dawały „Gazecie” pieniędzy, toby zbankrutowała. (I dobrze - przyklasnął ktoś z widowni). - Są metody ze strony państwa, żeby od­powiednio sterować tym rynkiem. PiS chce, by media finansowane były w co najmniej 75 proc. ze środków publicznych i to oczywiste, do kogo popłyną najszerszym strumieniem.
   Obok Sasina siedziała Magdalena Merta (usprawiedliwiała się, że jej mąż, który zginął pod Smoleńskiem, został po rządach PiS w rządzie Tuska, ale z błogosławieństwem Kaczyńskiego) i wtórowała mu, że PiS dużo nauczył się od Viktora Orbana: - On wie, że nie da się rządzić przeciwko mediom, więc ma dziś własne media. PiS też już ma, ale dopiero po wyborach przyjdzie czas, aby je wzmocnić, a te wrogie osłabić, a najlepiej doprowadzić do ich bankructwa.
   W mediach, żeby nie było wątpliwości, wreszcie zostanie podana prawdziwa historia Polski. Zbigniew Ziobro widzi to tak, że państwo musi zrobić wszystko, aby „pieniądze wy­dawać na sztukę, kulturę i informację, które będą propago­wać nasze piękne bohaterskie postawy w czasie drugiej wojny światowej, a nie »Idę« czy »Pokłosie«”. Dodał, że IPN należy nadać uprawnienia, tak by mógł wytaczać procesy. Tak samo patrzy na to europoseł Tomasz Poręba, który w Mielcu za­pewnił, że PiS „nie dopuści do kręcenia hańbiących filmów o Polsce, które dyskredytują! Obarczają za winy, których nigdy nie popełniliśmy”.

Poprawić te skandaliczne wyroki
   PiS zamierza też przeprowadzić kilka innych istotnych zmian. Sympatykom mówi się chętnie o tych dotyczących wymiaru sprawiedliwości, bo uznający się za pokrzywdzonych przez sądy słuchacze tych właśnie najbardziej wyczekują (i najlepiej przyjmują). - Zacznijmy od połączenia stanowisk prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, żeby nie było tak, jak jest dziś, że prokuratura mówi, że przed nikim nie odpowiada.
Robią, co chcą, i to w zasadzie jest takie państwo w państwie - mówił Mariusz Błaszczak. I dalej, że sędziami to powinni być ci prawnicy, którzy mają doświadcze­nie „takie życiowe". Powtórzył też, że PiS chce powołać Wyższą Izbę Sądu Najwyż­szego, który miałby rewidować wyroki, te „krzywdzące dla ludzi”.
   Prawniczka Krystyna Pawłowicz bez ogródek mówiła o poprawie „tych skan­dalicznych orzeczeń, w których sądy ni­gdy nie przyznają racji komuś z opozycji”. Eksperci tłumaczą wprost, że chodziłoby o nadzór władzy wykonawczej nad sę­dziami i prokuratorami. Zbigniew Ziobro nie powtórzył tego, co padło na jego katowickim panelu programowym (o badaniu sędziów wariografem i badaniu ich próbek moczu), ale obiecał przywrócenie mocy prawnej nielegalnie zabranym dowodom przestępstwa, które będą mogły być argumentem w sali sądo­wej. Bo kogo chroni dziś to prawo? - pytał zebranych. I sam odpowiedział: - Przestępców i złodziei.
   Kandydaci partii Kaczyńskiego pełnią też misję edukacyj­ną, dostarczając zwolennikom argumenty do dyskusji z tymi, którzy straszą PiS-em. Najbardziej emocjonalnie opowiedział o tym Tadeusz Cymański w Zagnańsku. - Spytajcie sami siebie, w pracy, rodziny, znajomych: kto się bał nad ranem? Bali się ci, którzy mieli nieczyste sumienia, kombinowali, sprzeniewierzali, handlowali, sprzedawali majątek, skorumpowani. Zasada jest prosta - jeśli boisz się, że wybory wygra PiS, to znaczy, że masz coś na sumieniu.
   Cymański tłumaczył, że do Ziobry jak ulał pasują biblijne sło­wa: „Gorliwość o dom Twój pożera mnie”, bo jest zaangażowany aż do bólu. -Dziś oni się boją, bo jak wróci Zbigniew Ziobro, to będzie czas apokalipsy, i tego trzeba, bo dziś znowu są na wolności cwaniacy, złodzieje i kombinatorzy-wyjaśniał. A kto konkretnie? Tego wszyscy dowiedzą się po wyborach.
Anna Dąbrowska, współpraca Agata Szczerbiak
ŹRÓDŁO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz