poniedziałek, 7 maja 2018

Ministerstwo kultury wyklętej



Muzea tylko słuszne, filmy tylko narodowe, teatry wyłącznie patriotyczne. Ludzie kultury pytają, czy do rozmowy z ministrem Glińskim trzeba przywdziać mundur żołnierza wyklętego

Aleksandra Pawlicka

Chcą wykończyć Muzeum Histo­rii Żydów Polskich POLIN. Zażądali przekazania przy­znanych mu funduszy na two­rzone przez PiS Muzeum Getta Warszawskiego. I nie mówimy o jakiejś symbolicznej kwocie, tylko o czterech milionach euro z funduszy norweskich - mówi osoba zastrzegająca anonimowość.
   Inne źródło potwierdza: - Pierwsza propozycja Ministerstwa Kultury do­tyczyła całej kwoty grantu dla POLIN, czyli 10 min euro, ale gdy dyrektor placówki odmówił, żądanie zmniej­szono o przeszło połowę. Szef PO­LIN poprosił o potwierdzenie decyzji na piśmie, a wtedy resort nabrał wody w usta.
   Trzecie źródło twierdzi, że sprawie najprawdopodobniej ukręcił łeb Mateusz Morawiecki - wówczas jeszcze minister rozwoju. Uznał, że nie warto wojować z Norwegami o kilka milionów euro, ryzykując opóźnienia w negocjacjach.
Minister kultury Piotr Gliński i dyrek­tor muzeum POLIN Dariusz Stola nie chcą komentować sprawy.

NARODOWY SKOK NA KASĘ
Fundusze Norweskie i EOG (Euro­pejskiego Obszaru Gospodarczego) to pieniądze przyznawane przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię nowym człon­kom Unii Europejskiej. Polska jest ich największym beneficjentem, w aktualnej edycji dostanie 809,3 min euro.
   Gliński już wcześniej chciał przejąć kontrolę nad częścią funduszy z Norwe­gii. Chodziło o 37 min euro przeznaczone dla organizacji pozarządowych. Wcześ­niej pieniądze na ten program rozdziela­ła wybrana w konkursie i zaakceptowana przez Norwegów Fundacja im. Stefana Batorego. W 2010 r. rząd PiS domagał się, aby ich rozdzielanie oddać rządowemu Narodowemu Instytutowi Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa. Nor­wegowie nie chcieli się na to zgodzić. Ostatecznie Gliński dogadał się z nimi, że pieniędzmi przyznawanymi organiza­cjom pozarządowym zarządza wskazany przez fundatora podmiot, a dotacje przy­dzielane instytucjom publicznym prze­chodzą przez odpowiednie ministerstwa.
   Ministerstwu Kultury przypadło do rozdania w sumie 75 min euro. Z10 min dla POLIN jest jednak kłopot, bo Norwe­dzy wyraźnie zapowiedzieli, że ten grant nie podlega negocjacji. - Ministerstwo mogło naciskać na Norwegów, aby pod­pisali stosowny aneks, ale w sytuacji na­piętych stosunków polsko-izraelskich to była misja skazana na porażkę. Wybra­ło więc inną drogę - nacisku na POLIN, które teoretycznie mogłoby przekazać pieniądze na zbliżony tematycznie pro­jekt, czyli odegrać rolę „słupa”. Ale które muzeum zrzeknie się dobrowolnie ta­kiej kwoty? - tłumaczy jedno z naszych źródeł.
   Ślad tych podchodów zachował się w informacji na stronie internetowej Mi­nisterstwa Kultury i Dziedzictwa Naro­dowego. w zakładce z 13 marca tego roku „Działania MKiD w obszarze stosunków polsko-żydowskich”, gdzie czytamy o po­myśle powołania Muzeum Getta War­szawskiego „realizowanym przez POLIN we współpracy z Żydowskim Instytutem Historycznym i partnerami z Norwegii”.
- Nigdy o takiej współpracy nie było ofi­cjalnie mowy - zapewnia nasze źródło w muzeum POLIN.

MINISTER NIE MA NARZĘDZI
Dlaczego idea stworzenia Muzeum Getta Warszawskiego jest tak ważna dla PiS? Wicepremier Piotr Gliński po raz pierwszy informował o niej w połowie li­stopada ubiegłego roku podczas otwarcia wystawy w ŻIH. Wskazał wówczas sie­dzibę - budynki dawnego Szpitala Dzie­cięcego Bersohnów i Baumanów przy ul. Siennej. Są własnością samorządu Mazowsza, który próbował je bez powo­dzenia sprzedać. Ministerstwo Kultury zaproponowało ich dzierżawę na 30 lat.
   Decyzję o utworzeniu muzeum getta wicepremier Gliński podpisał 28 stycznia 2018 r., a 7 marca ogłosił na konferencji w towarzystwie premiera Morawieckiego. Zbieżność dat nie jest przypadkowa. 27 stycznia w Auschwitz premier Morawiecki rozpętał bowiem burzę polsko-izraelską, mówiąc (w związku z przyjętą dzień wcześniej przez Sejm ustawą o IPN) o „drzewie dla Polski”, którego rzekomo brakuje w jerozolimskim Yad Vashem. Z kolei 8 marca w muzeum POLIN ot­wierano wystawę „Obcy w domu” do­kumentującą antysemickie wydarzenia Marca '68. Minister Gliński odmówił jej dofinansowania.
   Na konferencji inaugurującej budowę muzeum getta Morawiecki mówił o two­rzeniu instytucji, „która uczci czyn po­wstańców getta, by ich krzyk był bardziej słyszalny”. A Gliński dodawał, że będzie to „muzeum miłości i braterstwa między oboma narodami”. Trudno nie widzieć w tym próby pudrowania antysemickiej gęby, jaką rząd PiS przyprawił Polsce, forsując ustawę o IPN.
   Kwestia budowy muzeum getta ma jeszcze jeden ważny aspekt. Ma ono pod­legać ministerstwu i nietrudno sobie wyobrazić, że może posłużyć do prze­jęcia przez PiS muzeum POLIN. Tak już wcześniej zrobiono przecież z Mu­zeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Połączono je z Muzeum Westerplatte, przerywając w ten sposób kadencje do­tychczasowego kierownictwa i obsa­dzając placówkę swoimi ludźmi. Ci zaś szybko przystąpili do zgodnych z wytycz­nymi władzy zmian: ekspozycje poświę­cone partyzantom zastępują wystawą poświęconą rodzinie Ulmów zamordo­wanej za ukrywanie Żydów.
   Z POLIN sprawa jest trudniejsza, bo ma trzech właścicieli: resort kultury, war­szawski ratusz i ŻIH. W wywiadzie dla tygodnika „Sieci” minister Gliński powie­dział ostatnio: „Obecna dyrekcja POLIN zbytnio się angażuje w bieżącą politykę. Mam inną niż ona ocenę pewnych kwe­stii, ale przecież jej nie zabronię. Zresztą nie mam takich narzędzi, to jest muzeum prowadzone przez trzy różne podmio­ty. Musimy takie rzeczy wytrzymywać”. W PiS tajemnicą poliszynela jest to. że choć to Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy dał działkę dla POLIN. to jego brat nigdy w tym muzeum nie był.
   Kadencja obecnego dyrektora POLIN kończy się jednak w marcu 2019 r. O prze­dłużeniu kontraktu albo wyborze nowego dyrektora muszą zgodnie zadecydować wszyscy trzej właściciele. W razie impasu resort kultury może na rok wprowadzić w muzeum komisarza. Gliński zdradził ostatnio, że pewne nadzieje pokłada także w zbliżających się wyborach: „Aby zmie­nić tę instytucję, musimy wygrać wybo­ry samorządowe” - napisał na Twitterze.
   Partia ma zupełnie inne priorytety, je­śli chodzi o muzea. Gliński zapowiedział właśnie utworzenie 20 nowych placówek - w tym Muzeum Historii Polski, Muze­um Kresów w Lublinie, Muzeum Żołnie­rzy Wyklętych w Ostrołęce i filii muzeum Ulmów w Nowym Jorku.

PIS BIERZE PISF
W filmie sytuacja nie jest lepsza. PiS przejęło kontrolę nad pieniędzmi polskiej kinematografii, zmieniając w grudniu ubiegłego roku szefa Polskiego Instytu­tu Sztuki Filmowej, głównej instytucji finansującej nowe projekty filmowe.
   Jakie przedsięwzięcia będą mogły li­czyć na dotację, okaże się już w kwiet­niu, ale środowisko reżyserów nie kryje niepokoju. - Jeśli będzie podobnie jak w wypadku promocji i upowszechnia­nia kultury filmowej, to czeka nas zapaść - mówi osoba z branży. PISF przyznał już bowiem dotacje na promocje. Naj­większą, w wysokości 450 tys. zł, otrzy­mało TBA Group na wydanie pakietu filmów DVD o Janie Pawle II i albumu z jego zdjęciami. Mają trafić m.in. do szkół z instruktażem lekcji dydaktycz­nej z okazji 40. rocznicy wyboru Wojtyły na papieża. Przyznając tę dotację, PISF odmówił wielu zasłużonym inicjatywom - np. obchodzącemu w tym roku 20-lecie działalności festiwalowi Kino na Grani­cy, który prosił o wsparcie w wysokości 70 tys. zł.
   Nowy szef PISF Radosław Smigulski to człowiek światopoglądowo związany z Przemysławem Wiplerem - był człon­kiem jego stowarzyszenia Republikanie. Do PISF trafił z Totalizatora Sportowe­go. skąd przyprowadził także Małgorzatę Szczepkowską-Kalembę. Tam odpowia­dała za produkcję programu „Studio Lot­to” - w PISF kieruje najważniejszym działem Rozwoju Projektów Filmo­wych i Produkcji Filmowej, który decy­duje o podziale pieniędzy na filmy. Gdy Szczepkowska-Kalemba obejmowała
nowe stanowisko, była jednocześnie sze­fową sklepu internetowego handlującego legginsami.
   - Nie wiemy, czego spodziewać się po ludziach zarządzających finansami prze­znaczonymi na polską kinematografię - mówi jeden z reżyserów i dodaje: - Naj­ważniejsze pytanie brzmi dziś, czy cze­ka nas era rewanżyzmu, czy podstawową zasadą w przyznawaniu funduszy będzie zgodnie z zapowiedziami wicepremiera odwet?
   Minister Gliński powtarza, że skoń­czył się czas pedagogiki wstydu i filmów szkalujących Polaków - jak „Pokłosie" Pasikowskiego, „Ida” Pawlikowskiego, „Pokot” Holland czy nagrodzony w lutym na Berlinaie film Szumowskiej „Twarz”, który nazwał „produkcyjniakiem z pro­stą jak cep tezą, że polskie społeczeństwo to kupa prymitywnych ksenofobicznych kretynów, do tego brzydkich nie tylko moralnie, lecz i fizycznie”.
   Teraz - jak zapowiada minister - po­wstać mają filmy o Piłsudskim, Pileckim, żołnierzach Andersa, rodzinie Ulmów i Szmulu Zygielbojmie, którego rela­cja jest kamieniem węgielnym Muzeum Getta Warszawskiego.
   Partia rządząca nie może zapomnieć PISF, że odmówił dofinansowania „Smo­leńska” Antoniego Krauzego. Film, który okazał się kompletną klapą, jest promo­wany w instytutach polskich za granicą. Jeśli któryś odmawia współpracy, jego dyrektor jest odwoływany ze stanowiska (jak zdarzyło się to w Berlinie).
   Za głównego rewanżystę w PISF ucho­dzi dziś Rafał Wieczyński, reżyser filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Gło­si. że za poprzedniego rozdania w PISF „powstały tylko dwa filmy w duchu uciś­nionej konserwatywnej wrażliwości: »Historia Roja« i »Wyklęty«”. Na ostat­nim Forum Stowarzyszenia Filmowców' Polskich, które towarzyszy festiwalo­wi filmowemu w Gdyni, mówił o „spra­wiedliwości dziejowej, w ramach której nadszedł czas, aby dzielić wreszcie po równo”. Jacek Bromski, reżyser i pro­ducent filmowy, nie wytrzymał i zapytał: „Czy aby rozmawiać z ministrem Gliń­skim, trzeba się teraz przebierać w mun­dury żołnierzy wyklętych?”.

TEATRY W STANIE WYJĄTKOWYM
W gotowości bojowej są też aktorzy i reżyserzy teatralni. W krakowskim Sta­rym Teatrze Gliński wymienił dyrektora, bo „Jan Klata nie prowadził placówki na odpowiednim poziomie”. Jednak nowy dyrektor nie jest w stanie nawet zapełnić repertuaru. Największe gwiazdy sceny zawiązały więc właśnie Radę Artystycz­ną i żądają wpływu na repertuar, zaś re­żyserzy teatralni ogłosili bojkot teatru. Krystian Lupa tak tłumaczył ich decyzję:
- Polityka kulturalna PiS rodzi najgroź­niejsze zniewolenie, które przez kom­promis robi z nas zakładników.
   Kryzys - spowodowany narzuceniem przez ministerstwo nowego kierowni­ctwa - trwa także od ponad roku w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Scena, z którą związane były takie nazwiska jak Lupa, Strzępka czy Demirski, wystawia dziś spektakle o żołnierzach wyklętych i lu­dziach prześladowanych za wiarę - oba w adaptacji ultrakatolickiego tarnowskie­go Teatru Nie Teraz, występującego goś­cinnie we Wrocławiu. Ostatnią decyzją Glińskiego jest wstrzymanie finansowa­nia „Notatnika Teatralnego” wydawane­go od 1991 r. tylko dlatego, że najnowszy numer poświęcony jest „Dziadom" wy­stawionym we wrocławskim teatrze dwa lata temu przez Michała Zadarę i zdjętym z afisza przez nową władzę.
   Większość teatrów podejmujących kontrowersyjne tematy to wprawdzie in­stytucje podległe samorządom, ale w śro­dowisku pamiętają, jak - po wystawieniu „Klątwy" w warszawskim Teatrze Po­wszechnym - Gliński doprowadził do zerwania z nim współpracy przez Instytut Adama Mickiewicza i kontroli sanepidu, który na kilka tygodni zamknął placów­kę. - Niepokoją ciągłe deklaracje ministra kultury, że pieniądze publiczne muszą służyć umacnianiu wspólnoty - mówi Pa­weł Lysak, dyrektor Powszechnego. Oba­wia się, że najgorsze dopiero nastąpi: gdy w wyborach samorządowych PiS przejmie władzę, a tym samym finanse dla teatrów. Gildia reżyserów teatralnych nazywa obecną sytuację stanem wyjątkowym.

KASA, MISIU
Temu wszystkiemu towarzyszy zdu­miewająca wręcz rozrzutność Minister­stwa Kultury. Właśnie się okazało, że 100 min euro, za jakie Gliński kupił ko­lekcję Czartoryskich z „Damą z łasiczką”, wyprowadzono z Polski do raju podatko­wego. Innym przykładem rozrzutności są powoływane przez resort liczne in­stytuty. Instytut Solidarności i Męstwa, który ma upowszechniać wiedzę „o oso­bach zasłużonych dla Narodu Polskie­go”, dostał budżet 75 min zł. To więcej niż połowa rocznego budżetu PISF na kinematografię! Jak na razie wiado­mo tylko, że instytut będzie przyznawać nowo ustanowione odznaczenia: Krzyż Wschodni, Krzyż Zachodni oraz Medal Virtus et Fraternitas.
   Inna nowo powołana jednostka to Narodowy Instytut Architektury i Ur­banistyki. Resort kultury nawet nie zo­rientował się, że podobny utworzyło właśnie Ministerstwo Infrastruktury. Różnica jest taka, że tamten powstał na bazie istniejących instytucji, za to twór Glińskiego może nosić przymiotnik „na­rodowy”. Jest też Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą, który choć minęło już prawie pół roku od powstania, wciąż nie posiada nawet strony internetowej.
   - Centralizacja, ideologizacja i ręczne sterowanie. To jest propozycja obecnej władzy dla kultury - mówi Paweł Łysak z Teatru Powszechnego. - Dla kultury to śmierć, bo jak żadna inna przestrzeń życia publicznego kultura potrzebuje wolności i różnorodności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz