To funkcjonariusze są niezbędni do tego, by wykręcać ręce antyrządowym demonstrantom, blokować ulice, obsadzać urzędy, cenzurować, zabraniać, zatrzymywać i zakładać kajdanki.
Nawet gdy formalnie nie są funkcjonariuszami, a tylko pracują tam, gdzie władza „każe”.
Podczas sejmowego protestu niepełnosprawnych naprzeciwko miejsca, gdzie rozłożyli się chorzy oraz ich opiekunowie, stanęła kamera telewizji publicznej.
Jej obiektyw był non stop skierowany na wąski obszar wyznaczony dla protestujących przez straż marszałkowską.
Czy cały czas nagrywała? Czy jej zadaniem było wyłapanie kompromitujących, czy ośmieszających momentów? Tak wynika z telewizyjnych migawek, gdzie dialogi protestujących ledwo słychać, ale czułe mikrofon wyłapały, że np. ktoś przeklina.
Może sfilmowano też takie scenki jak dłubanie w nosie, drapanie się po głowie czy grzebanie w spodniach? Bardzo prawdopodobne, bo filmowani ludzie byli bezbronni, nie mogli się schować.
TVP zaprzecza, że nagrywała. Ale tylko jej kamera była ustawiona tam na stałe. A do kamery podłączony był kabel bezpośredniej transmisji. Obraz przekazywano do „centrali”. To tam nagrywano lub nie.
Tej kamery nie ustawił i nie włączył szef TVP Jacek Kurski, polecenia nie wydawał prezes Kaczyński. Ktoś na końcu łańcucha decyzyjnego – kierownik ekipy, producent, operator – dostał po prostu takie polecenie. I wykonał. Gdzieś tam na drugim końcu ktoś zrobi z jego pracą to, co będzie chciał. Zmanipuluje, zniekształci, wykorzysta.
Opresyjny system na tym właśnie się opiera. Na posłusznych wykonawcach.
Są ich tysiące. Ich tłumaczenia i motywacje są różne. Mówią: „jeśli tego nie zrobię, to na moje miejsce przyjdzie ktoś inny”, „wykonuję polecenia”, „kazali mi”. Tłumaczą: „mam dzieci”, „mam kredyt”, „muszę...”, „takie są realia”.
Prywatnie klną i złorzeczą na aparatczyków i przełożonych. Prywatnie przekonują, że są w porządku. Że gdyby nie okoliczności... że chcieliby robić coś uczciwego, dobrego, ale warunki na to nie pozwalają.
Jedni stoją za kamerą, inni w policyjnym kordonie. Część się wykruszy, nie wytrzyma, ale i tak zawsze będzie ich wystarczająca liczba.
Gdy będzie trzeba, staną do „ścieżki zdrowia”, na wieżyczce strażniczej czy w plutonie egzekucyjnym.
Po latach powiedzą, że wykonywali rozkazy.
Bez wykonawców system nie istnieje.
Wojciech Czuchnowski