środa, 3 kwietnia 2019

Jak przywrócić konstytucję?



Przyszły ład konstytucyjny muszą gwarantować niezależne sądy i niezawiśli sędziowie. Powinna tu zadziałać metoda kija i marchewki

Marek Chmaj

Postępujący od grudnia 2015 r. stan alertu konsty­tucyjnego, polegający na omijaniu czy wręcz depta­niu przepisów ustawy za­sadniczej, przypomina w pewien sposób PRL. Obowiązująca wtedy konstytucja z 22 lipca 1952 r. nie mogła być stosowa­na bezpośrednio. Oznaczało to, że nikt nie mógł się powoływać na jej przepisy w postępowaniach sądowych czy przed organami administracji.
   Konstytucja, zgodnie z obowiązującą wtedy doktryną, miała być konkretyzo­wana przez ustawy zwykłe. W praktyce otwierało to pole do bardzo licznych nad­użyć zwłaszcza w zakresie wolności i praw obywatelskich. Przykładowo, je­żeli konstytucja PRL gwarantowała wol­ność słowa i druku, to ustawa o kontroli publikacji i widowisk wprowadzała cen­zurę prewencyjną, co w istocie oznacza­ło konieczność uzyskania zgody cenzora na każdą publikację, przedstawienie pub­liczne czy program artystyczny Jeśli do tego dodamy brak organu stojącego na straży zgodności aktów prawnych z kon­stytucją (Trybunał Konstytucyjny roz­począł pracę dopiero w 1986 r.), to obraz całości robi się coraz bardziej znajomy

OBEZWŁADNIENIE
Konstytucja z 2 kwietnia 1997 r. może być już stosowana bezpośrednio przed
sądami i organami administracji, nad jej przestrzeganiem ma czuwać prezydent, zaś Trybunał Konstytucyjny ma rozstrzy­gać o zgodności z nią ustaw, rozporządzeń czy umów międzynarodowych. Do 2015 r. ten system był wystarczający do zagwa­rantowania ładu konstytucyjnego, jednak dość szybko został rozmontowany.
   Najpierw prezydent Andrzej Duda przestał być strażnikiem konstytucji, do­puszczając się wielokrotnego deptania jej przepisów i podpisując niemal wszystko, co trafiało na jego biurko. Później PiS wy­wołało wojnę z Trybunałem Konstytucyj­nym, zakończoną wrogim przejęciem tej instytucji, wybraniem sędziów dublerów, odsunięciem od orzekania części „sta­rych” sędziów i niezgodnym z prawem wyborem Julii Przyłębskiej na prezesa. Obecnie już nie ma wątpliwości, że ręcz­nie manipuluje się składami Trybunału i że często dochodzi do „ustawki”. Proste: obóz władzy wysyła wniosek do Trybuna­łu o zbadanie zgodności z konstytucją jakiejś nowej ustawy, a „ręcznie” wybrany przez Przyłębską skład TK stwierdza, że wszystko jest w porządku. W rozstrzyg­nięcia takiego Trybunału nie wierzą już pewnie nawet autorzy wniosków.
   Pozostaje też problem udziału duble­rów. Formalnie jeżeli w orzekaniu bie­rze udział osoba nieuprawniona, to nie ma orzeczenia, a wyrok czy postanowie­nie muszą być uważane za nieistniejące.
   Obezwładnienie Trybunału Konstytu­cyjnego otworzyło drogę do uchwalenia wielu niekonstytucyjnych ustaw. Rozpra­wiono się w ten sposób z systemem sądow­nictwa powszechnego (wymiana prezesów sądów), niezależnością prokuratury (po­nowne podporządkowanie jej ministrowi sprawiedliwości), Krajową Radą Sądowni­ctwa. Wrogie przejęcie Sądu Najwyższego zostało częściowo zablokowane przez Try­bunał Sprawiedliwości UE.
   Do tego należy dodać ominięcie pozy­cji ustrojowej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i przekazanie znacznej części jej konstytucyjnych uprawnień Radzie Mediów Narodowych. Efektem było zu­pełne podporządkowanie mediów pub­licznych obozowi władzy.
   Niezgodna z konstytucją jest też postę­pująca centralizacja i osłabianie samorzą­du terytorialnego, m.in. przez odebranie mu wojewódzkich funduszy ochrony śro­dowiska czy przymusową dekomunizację nazw ulic połączoną z nadawaniem no­wych patronów, wśród których dominu­je Lech Kaczyński.
   Na to nakłada się łamanie wolności i praw człowieka. Ograniczono wolność zgromadzeń przez wprowadzenie na po­trzeby miesięcznic smoleńskich uprzy­wilejowanych zgromadzeń cyklicznych. Kolejnym przykładem jest tak zwana dezubekizacja polegająca na rażącym zmniej­szeniu emerytury kilkudziesięciu tysiącom funkcjonariuszy, często też takim, któ­rzy przepracowali w PRL kilka miesię­cy, a potem nienagannie pełnili służbę w III RP. Nie dano im nawet realnej moż­liwości ochrony swoich praw przed sądem.
   Złamano trójpodział władz. Obezwład­niono sądy, przejęto trybunały i władzę wykonawczą, a z władzy ustawodawczej zrobiono niemal marionetkę. Z raportu „Barometr prawa” firmy Grant Thornton wynika, że w 2018 r. odsetek ustaw, nad którymi nie prowadzono żadnych prac w drugim czytaniu, wynosi aż 76 proc. ogółu ustaw (np. w 2005 r. - 51 proc.). Se­nat wnosi poprawki zaledwie do co piątej ustawy, podczas gdy jeszcze pięć lat temu do co drugiej. Na czele sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka stoi zaś „niezłomny obrońca” tych dwóch warto­ści, czyli poseł Stanisław Piotrowicz.
   Jak przywrócić ład konstytucyjny? Najprościej byłoby uchwalić stosowną ustawę konstytucyjną, ale do tego trze­ba mieć dwie trzecie głosów w Sejmie, a uzyskanie jej przez obecną opozycję będzie nawet po zwycięskich wyborach trudne. Pozostaje zatem niełatwa droga ustawy zwykłej. Andrzej Duda pozostaje strażnikiem „ładu niekonstytucyjnego” do sierpnia 2020 r. i może każdą ustawę przed jej podpisaniem kierować w trybie prewencyjnym do Trybunału Konsty­tucyjnego, a Trybunał może nad każdą z nich procedować przez długie miesią­ce czy lata. Kancelaria Prezydenta może być okopami Świętej Trójcy, czyli będzie to bastion PiS odsuniętego od władzy.
   Czy zatem grozi nam sytuacja, w której żadna ustawa nie wejdzie w życie od listo­pada 2019 do sierpnia 2020 roku? Zde­cydowanie nie. Jest rzeczą powszechnie znaną, że Andrzej Duda dopuścił się wie­lu deliktów konstytucyjnych i w związ­ku z tym powinien być postawiony w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu. Do tego jednak potrzebna jest większość dwóch trzecich ustawowego składu Zgro­madzenia Narodowego i takiej większości pewnie nie będzie. Należy jednak pamię­tać o instytucji referendum ogólnokrajo­wego, które zarządza m.in. Sejm. W takim referendum można zadać wiele napraw­dę interesujących suwerena pytań, w tym także o model prezydentury czy związa­ne z tym skrócenie kadencji prezydenta.

SZABROWNICY KONSTYTUCYJNI
Trzeba powiedzieć jasno i wyraź­nie, że w obecnej kadencji parlamentu wiele ustaw było w sposób oczywisty nie­zgodnych z konstytucją i że na ich pod­stawie opróżniono wiele stanowisk, na które powołano nowe osoby. Takie oso­by to szabrownicy konstytucyjni, bo kan­dydowały, mając świadomość, że objęcie posady umożliwiło im niekonstytucyj­ne odwołanie poprzednika bądź nie­konstytucyjne odwołanie, a następnie powołanie organu dokonującego wyboru. Szabrownik zatem stawał się beneficjen­tem łamania konstytucji. Osiągał z tego tytułu osobistą korzyść.
   Przyszły ład konstytucyjny muszą gwa­rantować niezależne sądy i niezawiśli sę­dziowie. Powinna tu zadziałać metoda kija i marchewki. Przede wszystkim na­leży przywrócić sędziowskich członków KRS, których odwołano przed upływem gwarantowanej w konstytucji czterolet­niej kadencji. Następnie należy stwo­rzyć absolutnie niezależny od polityków nowy model wyboru tych członków. Naj­lepiej przez zgromadzenia sędziowskie w każdej z apelacji sądów powszechnych oraz w SN, sądach administracyjnych i są­dach wojskowych. Ta nowa KRS powinna zweryfikować wszystkich sędziów powo­łanych przez poprzednią pod kątem ich niezawisłości.
   Nie ma wątpliwości, że w Trybuna­le Konstytucyjnym jest trzech duble­rów. Sejm będzie zmuszony uchylić swoje uchwały dotyczące wyboru du­blerów, a legalnie wybrani w listopadzie 2015 r. sędziowie powinni mieć wybór, czy chcą dalej objąć mandat i złożyć ślu­bowanie wobec prezydenta, czy już nie.
   Pozostaje jeszcze problem wyboru dwóch sędziów TK przez Sejm w grud­niu 2015 r., czyli Julii Przyłębskiej i Pio­tra Pszczółkowskiego. Nie są dublerami, ale zostali wybrani wbrew postanowieniu TK o zabezpieczeniu wniosku. Trybunał wydał to postanowienie, aby mieć moż­liwość wydania wyroku co do legalności wyboru pięciu sędziów TK dokonanego w listopadzie 2015 r. przez Sejm ubiegłej kadencji. Postanowienie takie ma moc prawomocnego orzeczenia i jest wiążą­ce dla wszystkich. Większość PiS w Sej­mie złamała je i nie czekając na wyrok TK, wybrała nowych sędziów. Status Ju­lii Przyłębskiej i Piotra Pszczółkowskiego jest zatem wątpliwy.
   Podobnie jak w przypadku KRS należy odpolitycznić wybór kandydatów na no­wych sędziów TK. Muszą być zgłaszani wyłącznie przez środowiska prawnicze, a wybór będzie należeć do Sejmu, bo tak jest w konstytucji. Posłowie kandydatów zgłaszać nie powinni.

KONIEC Z BEZKARNOŚCIĄ
Bilans rządów PiS jest przytła­czający. Dlaczego do tego wszystkiego doszło? Bo mamy system zapewniają­cy bezkarność! O postawieniu w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu decyduje Sejm, a w przypadku prezy­denta - Zgromadzenie Narodowe. Ma­jąc większość w parlamencie, PiS mogło podeptać konstytucję, chroniąc jedno­cześnie swoich polityków przed odpo­wiedzialnością konstytucyjną. Jakaż to gwarancja praworządności, kiedy o po­stawieniu polityka w stan oskarżenia mają decydować jego koledzy?
   Wracając do kija i marchewki. Kijem będą wszystkie konieczne, bolesne, ale i niezbędne zmiany wskazane powyżej. W tym także odwołanie szabrowników konstytucyjnych. Marchewką - gwaran­cje powodujące, że sytuacja pozwalająca na deptanie konstytucji już nigdy nie na­stąpi. Bezwzględnie należy wprowadzić zasadę, że o postawieniu w stan oskar­żenia przed Trybunałem Stanu decydu­je np. cała izba karna SN, a w przypadku prezydenta - Zgromadzenie Ogólne SN, czyli wszyscy jego sędziowie.
   W przyszłości polityk łamiący kon­stytucję będzie w związku z tym szybko stawiany w stan oskarżenia, a do czasu wyroku zawieszony w pełnieniu swoich funkcji. W takiej sytuacji nawet najlep­si koledzy nie pomogą, a władza sądow­nicza zyska znakomity mechanizm obronny. Tego typu rozwiązanie wyma­gać będzie jednak zmiany konstytucji i może być przy okazji jednym z pytań referendalnych.

Marek Chmaj jest profesorem nauk prawnych i politologiem, specjalizuje się w prawie konstytucyjnym i administracyjnym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz