Szczególną
w tym gronie postacią jest Antoni Macierewicz, który dostanie tekę
ministra obrony narodowej. Był zaledwie 11-letnim Antosiem, gdy został oddany
na wielomiesięczną „kurację” w Ośrodku Wychowawczym Salezjanów w Rumi koło Gdyni.
Ten okres odcisnął niezatarty ślad w jego psychice... Rywalizując w 2002 roku
z Lechem Kaczyńskim o posadę prezydenta Warszawy, zapowiedział, że jeśli
wygra, wzmocni stołeczną policję „patrolami św. Michała”, czyli krzyżówką
niegdysiejszego ORMO ze strażnikami rewolucji islamskiej. „Patrole św.
Michała (...) będą się składać z ochotników, np. sąsiadów, kolegów. Będą
zwracali uwagę, czy w pobliżu ich miejsca zamieszkania nie kręcą się podejrzane
elementy ludzkie” - obiecywał Macierewicz. Cierpiał, gdy bracia
Kaczyńscy nie traktowali jego zasług poważnie. „ On często zbyt ostro widzi
rzeczywistość: tam gdzie jest różowo, to on mówi, że jest czerwono ” -
diagnozował zaburzenia Macierewicza Lech. Jarosław był wręcz brutalny: „
Trzeba jasno powiedzieć, że obraz, jaki chwilami tworzy, twierdząc, że niemal
wychowywał się w podziemiu kościołów, jest oczywistą nieprawdą”. Prezes
jawnie kpił, że w stanie wojennym przyszły szef MON szalał ze strachu: „Przychodzę
do niego, ale nie pali się tam światło. Zona Macierewicza, Hanka, wprowadza
mnie do łazienki. Antek siedzi w zamkniętej łazience na sedesie.
Podekscytowany krzyczy: niech mnie rozstrzela ją!” (w wywiadzie rzece „O
dwóch takich...” z 2006 r.). Demolowanie wojskowych służb specjalnych,
nielegalne kopiowanie tajnych dokumentów, chowanie się za immunitetem, żeby
uniknąć odpowiedzialności karnej, wyroki nakazujące odszczekiwanie kłamstw,
paranoje „smoleńskie”, absorbowanie prokuratury setkami zawiadomień o
wyimaginowanych przestępstwach... Czy warto to przypominać? Macierewicz sam to
nam wkrótce odświeży.
Zbigniew Ziobro będzie ministrem sprawiedliwości. Podczas studiów przez kilka miesięcy mieszkał w Krakowie wspólnie z Jarosławem G., kolegą z liceum, którego wspomina: „Nie bardzo mi odpowiadał jego styl bycia, zwłaszcza towarzystwo, w jakim się obracał, no i to, że był na moim wikcie. Zacząłem go grzecznie wypraszać. Bez skutku. Musiałem więc to zrobić bardziej stanowczo. Mój gość zniknął, ale ja zacząłem dostawać anonimy, telefoniczne pogróżki, a wreszcie żądania pieniędzy pod groźbą śmierci. Dość szybko zidentyfikowałem autorów anonimów. Postawiłem komuś dobrą wódkę, dowiedziałem się, kto i co” - to były pierwsze testy „wydobywczych” metod śledztwa Z.Z. Ziobro dodaje: „Zaprosiłem autorów anonimów na piwo, ukryłem w kurtce dyktafon i zacząłem szantażystów nagrywać. Zadawałem mimochodem różne pytania, które miały wyjaśnić, kim oni są, co robią. Nagranie pokazywało, że w sposób oczywisty kręcili”. Pobiegł z zebranym dossier na policję, która niezwłocznie zapuszkowała Marka K., wspólnego kolegę Zbyszka i Jarka. „Jestem w pełni przekonany, że Marek K. wraz z Jarosławem G. są sprawcami anonimów żądających złożenia okupu kierowanych pod moim adresem” - zeznał Ziobro podczas konfrontacji. „Uważam, że pokrzywdzony Ziobro Zbigniew ma zmiany w mózgu” - odparł podejrzany Marek K. Gdy sprawa znalazła swój finał w sądzie, okazało się, że w procederze tajnego nagrywania rozmówców Ziobro próbował - wobec serdecznie go traktujących kumpli - najpodlejszych zagrywek. Włącznie z prowokacjami polegającymi na nieudanych próbach kupienia od nich narkotyków... „Chciałem się przeciwstawić w sposób aktywny działaniom sprawców” - tłumaczył sądowi. Po wieloletnim procesie (sprawa dotarła aż do Sądu Najwyższego) rzekomy autor pogróżek został uniewinniony. Ziobrze skrzywienie zostało. Ilekroć zapewniał publicznie - jako minister i prokurator generalny w rządzie Kaczyńskiego - „mamy twarde, niezbite dowody”, można było stawiać dolary przeciwko guzikom, że kłamie.
Mariusz Kamiński otrzyma stanowisko koordynatora do spraw służb specjalnych. Nie wiadomo, na jak długo, bo ma na
koncie nieprawomocny jeszcze wyrok trzech lat więzienia z 10-letnim zakazem
zajmowania stanowisk publicznych. Za to, że będąc szefem CBA, przekraczał
uprawnienia, m.in. podżegał do popełnienia przestępstw w tzw. aferze
gruntowej. „[Kamiński] twierdził, że motywacją jego działania była walka z
korupcją, której obiektywnie w... (tu nazwy dwóch instytucji - red.)
nie było (...), więc zdecydowano się na wykreowanie przestępstwa” -
czytamy w uzasadnieniu orzeczenia. Sąd podkreślił, że skazany „zachowywał
się, jak osoba stojąca ponad prawem, bo zlecał czynności, co do których już w
początkowym okresie funkcjonowania CBA był informowany, że przeprowadzić ich
nie może”. Wyroki nie robią na Kamińskim wrażenia. Miał 16 lat, gdy dostał
pierwszy: rok poprawczaka (w zawieszeniu) za dewastację pomnika żołnierzy
radzieckich w Sochaczewie. Angażował się później we wszystko, co - jego zdaniem
- mogło dokuczyć komunie. M.in. pikietował sklep monopolowy, dzierżąc w dłoni
transparent z napisem „Nie pij!”. W1995 roku ukończył w trybie zaocznym
studia. Jako temat pracy magisterskiej wybrał „sztyletników” - dywersyjną organizację, która wykonywała wyroki śmierci na
szpiegach i zdrajcach powstania styczniowego. „Nie czuję do komunistów
nienawiści. Jeżeli można mówić o jakichś emocjach, to jest to pogarda”
- uspokajał zaniepokojonych współobywateli, gdy w
1997 roku ubiegał się o mandat poselski. Kaczyński nie wskazał jeszcze kapelana
Rady Ministrów. Ktokolwiek nim będzie, czeka go dużo pracy nad Kamińskim, bo
jest on zatwardziałym ateistą.
Podnóżek biskupów Jarosław Gowin obejmie funkcje wicepremiera
oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Zgadzał się na każde stanowisko,
byleby tylko coś dostać. Mógłby nawet być ministrem rolnictwa. „Zdarzało mi
się doić krowy, pracować w polu. Lubię też uczestniczyć w dożynkach. Czuję się
tam jak ryba w wodzie. Cenię ochotniczą straż pożarną, koła gospodyń
wiejskich” (wywiad dla „Wprost”, listopad 2009). Gowin uczepił się nogawki
Kaczyńskiego świadom ogromnego ryzyka. „PiS uprawia zimną wojnę domową (...)
i brnie w ślepą uliczkę. Jarosław Kaczyński sam eliminuje się z polityki, obrażając
najważniejsze osoby w Polsce” (portal Onet.pl, wrzesień
2010). Gowin okazał się kompletnym ignorantem, gdy z mównicy dowodził, że
prawo do zawarcia związku partnerskiego jest sprzeczne z konstytucją. Kłam jego
teoriom zadała prof.
Ewa Łętowska: „To argumenty absurdalne. Rzekomo z konstytucji, rzekomo z
ustaw, rzekomo z nauki prawa”. Gowin już w 2008 roku zapowiadał, że znajdzie
bat na ludzi nauki, bo „korporacja akademicka jest jedną z najbardziej
egoistycznych w Polsce”.
Ministrem zdrowia zostanie Konstanty Radziwiłł - lekarz,
zwolennik prywatyzacji służby zdrowia, co kłóci się totalnie ze stanowiskiem
PiS. W latach 2001- 2010 był prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej. Przed
nominacją sprawował mandat senatora z ramienia PiS jako kandydat Gowinowej Polski
Razem. W ubiegłym roku zagorzale bronił prof. Chazana. Twierdzi, że lekarze powinni postępować w zgodzie z
własnym, katolickim sumieniem. Jest totalnym przeciwnikiem aborcji. O in vitro mówi, że to „odroczony wyrok śmierci (...) manipulacja
na człowieku w bardzo wczesnym okresie jego życia ”. Sprzeciwia się
finansowaniu tej procedury z budżetu państwa. Prawo kobiet do decydowania o
własnym zdrowiu to dla Radziwiłła żadne prawo.
Tekę wicepremiera i ministra rozwoju obejmie Mateusz Morawiecki. Człowiek
banków, prezes BZ WBK - drugiego co do wielkości prywatnego banku w Polsce
- i przewodniczący rady nadzorczej Konfederacji
Lewiatan - organizacji postulującej ograniczenie praw pracowniczych na rzecz
poszerzenia przywilejów przedsiębiorców. W 2009 roku w czasie kryzysu gospodarczego
w geście pozornej solidarności z masowo zwalnianymi z pracy ludźmi Morawiecki
obniżył swoją pensję. Zamiast dotychczasowego 1,8 min zł rocznie, na jego
konto zaczęło wpływać tylko... 1,5 min zł. Z naszych ustaleń wynika, że jest
on jednym z bohaterów „afery taśmowej”. Miał spotkać się w restauracji „Sowa i
Przyjaciele” ze Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PKO BP, Tomaszem Misiakiem,
byłym senatorem PO, oraz Krzysztofem Kilianem, przyjacielem Donalda
Tuska i byłym prezesem PGE. Tematem rozmowy miała być chęć przejęcia
przez PKO BP Banku Pocztowego.
Za finanse będzie odpowiadał Paweł Szałamacha - związany z Opus
Dei skrajny liberał gospodarczy. Były ekspert Centrum im. Adama Smitha i
założyciel Instytutu Sobieskiego - pisowskiej fundacji. Sierota po UPR Janusza
Korwin-Mikkego. Pisywał do „Gazety Polskiej” i Korwinowego „Najwyższego
Czasu”. Zwolennik prywatyzacji. Uczestniczył w posiedzeniach zespołu
Macierewicza ds. Smoleńska, bo uważa, że ta sprawa to „kwestia życia i
śmierci”. We wczesnych latach jego umizgów do PiS, nawet Jarosław Kaczyński
uznawał, że poglądy Szałamachy są gospodarczo zbyt liberalne i nie pasują do
socjalnych planów partii...
Dyplomacja wpadnie w ręce Witolda Waszczykowskiego. Pełnił
on już funkcję wiceministra Spraw Zagranicznych. Od
2008 do 2010 r. był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Był także dyplomatą
dwa razy odwoływanym z placówek. Pierwszy raz z Brukseli, gdzie miał bruździć
ambasadorowi przy NATO Andrzejowi Towpikowi, a drugi raz - z Teheranu.
O wywaleniu go z pracy ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz mówi
tak: „ Witold Waszczykowski był jednym z nielicznych ambasadorów,
których odwołałem przed upływem kadencji. Zapewniam, że miałem bardzo istotne
powody z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa ”. Swego czasu
Waszczykowski oskarżył rząd PO, że jest... antyamerykański. Od początku
popierał sankcje, jakimi UE obciążyła Rosję i wzywał do ich rozszerzenia. Do
Sejmu w 2011 r. kandydował z Łodzi. Swoją kampanię oparł na tragicznej śmierci
Marka Rosiaka w biurze poselskim PiS. Kwilił i błagał, chyba sam nie wiedząc
kogo: „Nie zabijajcie nas!”. Zapowiada, że jego priorytetem
będzie walka o wrak tupolewa.
Ministerstwo Środowiska przypadło przyjacielowi Rydzyka - Janowi
Szyszce - kompletnemu dyletantowi i żywemu zaprzeczeniu idei tego resortu.
To on jest odpowiedzialny za wprowadzenie skrajnie restrykcyjnych przepisów
dotyczących ograniczania hałasu, przez które w Polsce powstały setki
kilometrów często kompletnie niepotrzebnych ekranów akustycznych. Wydał
zezwolenie na budowę obwodnicy przez chronioną dolinę rzeki Rospudy. Jest
zapalonym myśliwym i sam mówi: „ Tradycje łowieckie wyssałem z mlekiem
matki”. Apelował o zniesienie zakazu polowania na niektóre gatunki
zwierząt i nawoływał do wycinania drzew w Puszczy Białowieskiej. Globalne
ocieplenie to według niego „decyzja polityczna”. Załatwił ks.
Rydzykowi 27 min zł dotacji na geotermalny biznes. Jednym z jego znaków
firmowych była dekomunizacja Lasów Państwowych. Skuteczna do spodu, czyli do
dna. Pod jego ręką jedna z najbogatszych firm państwowych pierwszy raz w
historii - w latach 1999-2001 - przynosiła
straty idące w setki milionów. W 2007 roku na konferencji nt. GMO korzystał z
wiedzy pseudoeksperta Jeffreya Smitha - człowieka,
który zasłynął stwierdzeniem, że połączenie umysłów 7 tysięcy joginów
ograniczy w USA falę przestępczości.
ANNA TARCZYŃSKA, ARIEL KOWALCZYK
ŹRÓDŁO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz