sobota, 28 listopada 2015

Iść po makach i ginąć



Rzeczpospolita obojga Biniendów.

MARIAN ŚRUT

Prof. Wiesław Binienda, główny ekspert zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej pod przewo­dem Antoniego Macierewicza, oraz dr Maria Szonert-Binienda, małżonka profesora, przybyli do Polski, żeby wziąć udział w wyborach. Bo choć mieszkają za Wielką Wodą, zameldo­wani są w kraju natrętnie mylonym w USA z Czechami-i prawo wyborcze posiadają.
Profesor nie zdradził, na której li­ście postawili krzyżyk, ale zaznaczył, że glosowali po polsku, czyli najpierw kościół, potem urna, co raczej trudno uznać za przejaw preferowania ZLe­wu lub Adriana Zandberga. Tak czy siak Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu wykorzystał okazję i poprosił państwa Biniendów o wygłoszenie referatów. Zgodzili się ochoczo.

Wykład samca
Binienda samiec solo produkował się na Politechnice Poznańskiej, gdzie zaprezentował wykład „Eksperymen­talne i numeryczne badania przyczyn katastrofy Tu-154 M w Smoleńsku”.
W nowej Polsce, a więc prawej, sprawiedliwej i grosza na dzieci nie- szczędzącej, nikt nie zapytał rektora uczelni o zgodę na jego wygłoszenie. W wywody profesora, wskazujące, że
przyczyną katastrofy w Smoleńsku była eksplozja ładunku liniowego umieszczonego na skrzydle samolotu, z uwagą wsłuchiwało się kilkunastu profesorów i kilkudziesięciu dokto­rantów, ale żaden nie zadał choćby pytania. Tym samym teoria Biniendy zy­skała silną legitymację, co dziwić nie może, albowiem prawda budzi wątpli­wości wyłącznie w umysłach tępych i niepojmujących wyzwań dziejo­wych. Lecz było to ledwie marne pre­ludium.

Wykład samicy
Wieczorem profesor te same rewe­lacje ogłosił w poznańskim Pałacu Działyńskich, ale przedstawienie skradła mu małżonka. Zapowiedzia­no ją jako bohaterkę intelektualną, czyli zasługującą na większy szacunek niż bohaterka wojenna odnosząca rany na barykadach powstańczych. Dr Maria Szonert-Binienda w pełni zasłużyła na tę pochwałę w trakcie prezentacji wykładu „Kontekst kata­strofy smoleńskiej", rozwijając skrzy­dła niczym tupolew.
Publikę stanowili wyłącznie człon­kowie i sympatycy AOK im. Lecha Kaczyńskiego, zatem naukowy wy­wód rozpoczęła zgodnie ze standarda­mi nauki smoleńskiej: od stwierdze­nia, że Polacy nie wybrali do Senatu Marii Anders, córki generała Ander­sa, bo wskutek działania postkomuni­stów mają niską świadomość histo­ryczną. Po czym zrugała Polaków za to, że do tego samego Senatu wy­brali Bogdana Klicha, człowieka, któ­ry rozkazał generałom Wojska Pol­skiego, żeby wleźli na pokład tupolewa, a sam z nimi nie poleciał. Dr Szonert-Binienda nie wyjaśniła, czy psychiatra kierujący resortem obrony wiedział, że szykowany jest zamach i dlatego nie wybrał się w podróż do Katynia, ale nie musiała: publiczność wyraziła dezaprobatę wobec wyboru zdrajcy głośnymi pomrukami.

Tezy i dowody samicy
Amerykańska uczona uspokoiła at­mosferę, wyrażając nadzieję, że w na­stępnych wyborach elektorat się zre­habilituje i zdrajcom mandatów nie powierzy, ale zaznaczyła, iż aby to by­ło możliwe, jest jeszcze wiele do zro­bienia. Wtedy na ekranie pojawił się długo wyczekiwany napis: „Dlaczego Prezydent Lech Kaczyński musiał zginąć?” - co znaczyło, że prawdziwe przedstawienie czas zacząć. Pani dok­tor konieczność uśmiercenia prezy­denta wyjaśniła jasno i przekonująco:

a) w kwietniu 2008 r. podczas szczy­tu NATO w Bukareszcie do Sojuszu nie przyjęto Gruzji i Ukrainy ani nawet nie obiecano tym krajom, że kiedykol­wiek zostaną przyję­te, ale Lech Kaczyń­ski odniósł wielkie zwycięstwo: szefowie paktu oświadczyli, że z radością witają aspiracje obu państw do przystąpienia do NATO; Rosjanie po­nieśli straszną poraż­kę i ze zgryzoty kilka miesięcy później na­jechali na Gruzję;

b) Lech Kaczyń­ski natychmiast pole­ciał do Tbilisi na wy­wołaną wskutek swe­go zwycięstwa wojnę i tam ogłosił, że sąsiedzi pokazali twarz znaną Polsce od lat, co Rosjan doprowa­dziło do furii;

c) wyrazem wściekłości sowietów było oświadczenie ichniego ministra od sytuacji nadzwyczajnych; stwier­dził on, że ruski parlament powinien wprowadzić odpowiedzialność za ne­gowanie sowieckiego zwycięstwa w wielkiej wojnie ojczyźnianej, a lide­rzy krajów, którzy temu zaprzeczają, czytaj: Lech Kaczyński, powinni mieć zakazany wstęp na ziemię rosyjską;

d) oddziały ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych jako pierwsze dotar­ły na miejsce tragedii smoleńskiej;

e) we wrześniu 2009 r. z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny Lech Ka­czyński przypomniał, że w 1938 r. wy­brano hańbę zamiast honoru, a wojny i tak nie uniknięto, co Putina dopro­wadziło do szewskiej pasji, bo nasz prezydent powiedział światu, iż poli­tyka ustępstw zawsze prowadzi do tra­gedii;

f) świat co prawda nie słuchał Le­cha Kaczyńskiego i Barack Obama ogłosił politykę resetu wobec Rosji, ale myśl o konieczności zgładzenia polskiego prezydenta zaczęła nabie­rać realnych kształtów;

g) 17 września 2009 r. - rocznica napaści ZSRR na Polskę; tego dnia USA wycofały się z pomysłu instalo­
wania tarczy antyrakietowej w RP; sowieci także wiedzieli, jak ważna to dla nas data, przeprowadzili więc atak cybernetyczny na polskie instytucje rządowe;

h) nasz Sejm podjął uchwałę, że w 1939 r. Polska padła ofiarą dwóch totalitaryzmów, czyli postawił stali­nizm i nazizm na tym samym pozio­mie, co było kolejnym policzkiem wy­mierzonym Rosjanom przez Lecha Kaczyńskiego;

i) prezydent poleciał do Nowego Jorku i powiedział, że trzeba zmienić sposób myślenia o Rosji; ponadto za­powiedział, że mimo iż nie przysparza mu to popularności, lecz jedynie bólu, będzie kontynuował walkę, co było prawie jak wypowiedzenie wojny.
  Wniosek: Za tę postawę Lech Ka­czyński musiał zapłacić cenę najwyższą.

Postulaty samicy
Już tym logicznym wywodem uczo­na dowiodła, że prezydent musiał zgi­nąć, ale aby nie pozostawić złudzeń, przypomniała, że Rosja z Polską prowadzi wojnę. Na razie hybrydo­wą, opartą na dezinfor­macji i manipulacji.
Według dr Biniendy moda na wy­śmiewanie licznych dokonań prezy­denta tysiąclecia jest tejże wojny prze­jawem, a udział w niej biorą nie tylko ruskie służby, lecz także media pol­skojęzyczne typu „Gazeta Wyborcza” Zmagania wojenne zapoczątkowano w 2008 r. po ogromnym sukcesie Le­cha Kaczyńskiego na szczycie NATO w Bukareszcie, polegającym na wyda­niu oświadczenia o radosnym powita­niu aspiracji Ukraińców i Gruzinów. Od tego czasu aż po dziś samotnie walczący z imperializmem rosyjskim bohater wielu narodów przedstawia­ny jest w Polsce jako uparty nieudacz­nik i zawistnik mający problem z ope­rowaniem językiem polskim, co jest zgodne ze starą zasadą zamachowców: polityczne morderstwo najpierw trze­ba sprzedać społeczeństwu, a propa­gandową akcję należy zacząć długo przed egzekucją. Innymi słowy Pola­kom wmówiono, że Lech Kaczyński był takim głąbem, że Rosjanie nie mieli powodów, by go zgładzić.

Owacje dla samicy
„Operacja Kaczyński” prowadzona przez Rosjan przy pomocy polskich zaprzańców trwa, ale nie jest to jedy­na kampania sowietów. W najlepsze prowadzą „operację Macierewicz” (dowód: Macierewicz po przeczytaniu pytania, czy Tusk byt agentem Stasi, odpowiedział: „poznacie go po owo­cach”, a szum medialny powstał taki, jak gdyby przespał się z papieżem), „operację Jarosław Kaczyński” (ten dobrotliwy i łagodny patriota przed­stawiany jest jako demon), a także „operację Binienda”. Ta ostatnia jest kluczowa z punktu widzenia polskiej racji stanu, co uczona pominęła za­pewne przez skromność. W jej ra­mach w organie Michnika ukazał się tekst oskarżający ekspertów zespołu Macierewicza, w tym małżonka pani doktor, iż ich wiedza o wypadkach lot­niczych opiera się na tym, że w mło­dości sklejali modele samolotów i wi­dzieli w szopie wybuchy. Publikacja ujrzała światło dzienne 17 września, a Grand Press za najlepszego newsa otrzymała 13 grudnia. To oczywisty dowód, że maczali w tym palce opraw­cy Lecha Kaczyńskiego, bo kto, jeśli nie oni, lubi policzkować Polaków w momentach ważnych i symbolicz­nych?
Na koniec Maria Szonert-Binienda zaprezentowała dane wręcz porażają­ce: w 2008 r., gdy prezydent Lech Ka­czyński jeszcze walczył z rosyjskim imperializmem, 71 procent Polaków wyrażało gotowość oddania życia za ojczyznę. 6 lat później już tylko co
piąty.
-Ale to już się skończyło, bo wresz­cie nadeszły lepsze czasy dla patrio­tów i niepokornych uczonych! - za­wołała radośnie Binienda.
Głos z sali: - Niech pani doktor wskaże tych, co nam młodzież zdeprawowali, nam potrzebne są nazwiska!
Pani doktor: - Okay!
Owacje na stojąco.
Cóż, w Polsce Macierewiczów i Bi­niendów nazwiska sprawców są naj­ważniejsze. A gdy wojna hybrydowa przejdzie w totalną, Polacy pokażą, że gotowi są nie tylko wybierać wy­łącznie Marie Anders, ale także ginąć pięknie jak pod Monte Cassino. Be­ata Szydło to tylko pokrywka, a pod nią maki zamiast rosy piją pol­ską krew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz