Rzeczpospolita obojga Biniendów.
MARIAN ŚRUT
Prof. Wiesław Binienda, główny ekspert zespołu badającego
przyczyny katastrofy smoleńskiej pod przewodem Antoniego Macierewicza, oraz dr
Maria Szonert-Binienda, małżonka profesora, przybyli do Polski, żeby wziąć
udział w wyborach. Bo choć mieszkają za Wielką Wodą, zameldowani są w kraju
natrętnie mylonym w USA z Czechami-i prawo wyborcze posiadają.
Profesor nie zdradził, na której
liście postawili krzyżyk, ale zaznaczył, że glosowali po polsku, czyli
najpierw kościół, potem urna, co raczej trudno uznać za przejaw preferowania
ZLewu lub Adriana Zandberga. Tak czy siak Akademicki Klub Obywatelski im.
Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu wykorzystał okazję i poprosił państwa Biniendów o
wygłoszenie referatów. Zgodzili się ochoczo.
Wykład samca
Binienda samiec solo produkował
się na Politechnice Poznańskiej, gdzie zaprezentował wykład „Eksperymentalne i
numeryczne badania przyczyn katastrofy Tu-154 M w Smoleńsku”.
W nowej Polsce, a więc prawej, sprawiedliwej
i grosza na dzieci nie- szczędzącej, nikt nie zapytał rektora uczelni o zgodę
na jego wygłoszenie. W wywody profesora, wskazujące, że
przyczyną katastrofy w
Smoleńsku była eksplozja ładunku liniowego umieszczonego na skrzydle samolotu,
z uwagą wsłuchiwało się kilkunastu profesorów i
kilkudziesięciu doktorantów, ale żaden nie zadał choćby pytania. Tym samym
teoria Biniendy zyskała silną legitymację, co dziwić nie może, albowiem prawda
budzi wątpliwości wyłącznie w umysłach tępych i niepojmujących wyzwań dziejowych.
Lecz było to ledwie marne preludium.
Wykład samicy
Wieczorem profesor te same rewelacje
ogłosił w poznańskim Pałacu Działyńskich, ale przedstawienie skradła mu
małżonka. Zapowiedziano ją jako bohaterkę intelektualną, czyli zasługującą na
większy szacunek niż bohaterka wojenna odnosząca rany na barykadach
powstańczych. Dr Maria Szonert-Binienda w pełni zasłużyła na tę pochwałę w
trakcie prezentacji wykładu „Kontekst katastrofy smoleńskiej", rozwijając
skrzydła niczym tupolew.
Publikę stanowili wyłącznie
członkowie i sympatycy AOK im. Lecha Kaczyńskiego, zatem naukowy wywód
rozpoczęła zgodnie ze standardami nauki smoleńskiej: od stwierdzenia, że
Polacy nie wybrali do Senatu Marii Anders, córki generała Andersa, bo wskutek
działania postkomunistów mają niską świadomość historyczną. Po czym zrugała
Polaków za to, że do tego samego Senatu wybrali Bogdana Klicha, człowieka, który
rozkazał generałom Wojska Polskiego, żeby wleźli na pokład tupolewa, a sam z
nimi nie poleciał. Dr Szonert-Binienda nie wyjaśniła, czy psychiatra kierujący resortem obrony wiedział, że
szykowany jest zamach i dlatego nie wybrał się w podróż do Katynia, ale nie musiała: publiczność wyraziła dezaprobatę wobec
wyboru zdrajcy głośnymi pomrukami.
Tezy i dowody samicy
Amerykańska uczona uspokoiła atmosferę,
wyrażając nadzieję, że w następnych wyborach elektorat się zrehabilituje i
zdrajcom mandatów nie powierzy, ale zaznaczyła, iż aby to było możliwe, jest
jeszcze wiele do zrobienia. Wtedy na ekranie pojawił się długo wyczekiwany
napis: „Dlaczego Prezydent Lech Kaczyński musiał zginąć?” - co znaczyło, że
prawdziwe przedstawienie czas zacząć. Pani doktor konieczność uśmiercenia
prezydenta wyjaśniła jasno i przekonująco:
a) w kwietniu 2008 r. podczas szczytu NATO w Bukareszcie do
Sojuszu nie przyjęto Gruzji i Ukrainy ani nawet nie obiecano tym krajom, że
kiedykolwiek zostaną przyjęte, ale Lech Kaczyński odniósł wielkie
zwycięstwo: szefowie paktu oświadczyli, że z radością witają aspiracje obu
państw do przystąpienia do NATO; Rosjanie ponieśli straszną porażkę i ze
zgryzoty kilka miesięcy później najechali na Gruzję;
b) Lech Kaczyński natychmiast poleciał do Tbilisi na wywołaną
wskutek swego zwycięstwa wojnę i tam ogłosił, że sąsiedzi pokazali twarz znaną
Polsce od lat, co Rosjan doprowadziło do furii;
c) wyrazem wściekłości sowietów było oświadczenie ichniego
ministra od sytuacji nadzwyczajnych; stwierdził on, że ruski parlament
powinien wprowadzić odpowiedzialność za negowanie sowieckiego zwycięstwa w
wielkiej wojnie ojczyźnianej, a liderzy krajów, którzy temu zaprzeczają,
czytaj: Lech Kaczyński, powinni mieć zakazany wstęp na ziemię rosyjską;
d) oddziały ministerstwa sytuacji nadzwyczajnych jako
pierwsze dotarły na miejsce tragedii smoleńskiej;
e) we wrześniu 2009 r. z okazji 70. rocznicy wybuchu II
wojny Lech Kaczyński przypomniał, że w 1938 r. wybrano hańbę zamiast honoru,
a wojny i tak nie uniknięto, co Putina doprowadziło do szewskiej pasji, bo
nasz prezydent powiedział światu, iż polityka ustępstw zawsze prowadzi do tragedii;
f) świat co prawda nie słuchał Lecha Kaczyńskiego i Barack
Obama ogłosił politykę resetu wobec Rosji, ale myśl o konieczności zgładzenia
polskiego prezydenta zaczęła nabierać realnych kształtów;
g) 17 września 2009 r. - rocznica napaści ZSRR na Polskę;
tego dnia USA wycofały się z pomysłu instalo
wania tarczy antyrakietowej w RP; sowieci także wiedzieli,
jak ważna to dla nas data, przeprowadzili więc atak cybernetyczny na polskie
instytucje rządowe;
h) nasz Sejm podjął uchwałę, że w 1939 r. Polska padła ofiarą
dwóch totalitaryzmów, czyli postawił stalinizm i nazizm na tym samym poziomie,
co było kolejnym policzkiem wymierzonym Rosjanom przez Lecha Kaczyńskiego;
i) prezydent poleciał do Nowego Jorku i powiedział, że
trzeba zmienić sposób myślenia o Rosji; ponadto zapowiedział, że mimo iż nie
przysparza mu to popularności, lecz jedynie bólu, będzie
kontynuował walkę, co było prawie jak wypowiedzenie wojny.
Wniosek: Za tę postawę Lech Kaczyński musiał zapłacić cenę najwyższą.
Postulaty samicy
Już tym logicznym wywodem uczona
dowiodła, że prezydent musiał zginąć, ale aby nie pozostawić złudzeń,
przypomniała, że Rosja z Polską prowadzi
wojnę. Na razie hybrydową, opartą na dezinformacji i manipulacji.
Według dr Biniendy moda na wyśmiewanie
licznych dokonań prezydenta tysiąclecia jest tejże wojny przejawem, a udział
w niej biorą nie tylko ruskie służby, lecz także media polskojęzyczne typu
„Gazeta Wyborcza” Zmagania wojenne zapoczątkowano w 2008 r. po ogromnym
sukcesie Lecha Kaczyńskiego na szczycie NATO w Bukareszcie, polegającym na
wydaniu oświadczenia o radosnym powitaniu aspiracji Ukraińców i Gruzinów. Od
tego czasu aż po dziś samotnie walczący z
imperializmem rosyjskim bohater wielu narodów przedstawiany jest w Polsce jako
uparty nieudacznik i zawistnik mający problem z operowaniem językiem polskim,
co jest zgodne ze starą zasadą zamachowców: polityczne morderstwo najpierw trzeba
sprzedać społeczeństwu, a propagandową akcję należy zacząć długo przed
egzekucją. Innymi słowy Polakom wmówiono, że Lech Kaczyński był takim głąbem,
że Rosjanie nie mieli powodów, by go zgładzić.
Owacje dla samicy
„Operacja Kaczyński” prowadzona
przez Rosjan przy pomocy polskich zaprzańców trwa, ale nie jest to jedyna
kampania sowietów. W najlepsze prowadzą „operację Macierewicz” (dowód:
Macierewicz po przeczytaniu pytania, czy Tusk byt agentem Stasi, odpowiedział:
„poznacie go po owocach”, a szum medialny powstał taki, jak gdyby przespał się
z papieżem), „operację Jarosław Kaczyński” (ten dobrotliwy i łagodny patriota
przedstawiany jest jako demon), a także „operację Binienda”. Ta ostatnia jest
kluczowa z punktu widzenia polskiej racji stanu, co uczona pominęła zapewne
przez skromność. W jej ramach w organie Michnika ukazał się tekst oskarżający
ekspertów zespołu Macierewicza, w tym małżonka pani doktor, iż ich wiedza o
wypadkach lotniczych opiera się na tym, że w młodości sklejali modele
samolotów i widzieli w szopie wybuchy. Publikacja ujrzała światło dzienne 17
września, a Grand Press za najlepszego newsa otrzymała 13 grudnia. To oczywisty
dowód, że maczali w tym palce oprawcy Lecha Kaczyńskiego, bo kto, jeśli nie
oni, lubi policzkować Polaków w momentach ważnych i symbolicznych?
Na koniec Maria Szonert-Binienda
zaprezentowała dane wręcz porażające: w 2008 r., gdy prezydent Lech Kaczyński
jeszcze walczył z rosyjskim imperializmem, 71 procent Polaków wyrażało gotowość
oddania życia za ojczyznę. 6 lat później już tylko co
piąty.
-Ale to już się skończyło, bo
wreszcie nadeszły lepsze czasy dla patriotów i niepokornych uczonych! - zawołała
radośnie Binienda.
Głos z sali: - Niech pani doktor
wskaże tych, co nam młodzież zdeprawowali, nam potrzebne są nazwiska!
Pani doktor: - Okay!
Owacje na stojąco.
Cóż, w Polsce Macierewiczów i Biniendów
nazwiska sprawców są najważniejsze. A gdy wojna hybrydowa przejdzie w totalną,
Polacy pokażą, że gotowi są nie tylko wybierać wyłącznie Marie Anders, ale
także ginąć pięknie jak pod Monte Cassino. Beata Szydło to tylko pokrywka, a
pod nią maki zamiast rosy piją polską krew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz