poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Cel: TVN ?



Przejęcie TVN przez amerykański koncern Discovery zbiegło się w czasie ze spekulacjami, że PiS spróbuje ugrać i swój interes - „odzyskać" TVN24 i przekazać tę stację w inne, słuszniejsze ręce. Ma w tym pomóc dekoncentracja mediów.

Stałoby się faktem to, o czym w branży medialnej mówi się od dawna, czyli przejęcie wy­łuskanego z grupy medialnej TVN24 przez jedną ze spółek Skarbu Państwa lub firmę neutralną wo­bec władz. W ten sposób partia Jarosława Kaczyńskiego pozbyłaby się z przestrzeni publicznej telewizji, która „manipuluje”, „wprowadza widza w błąd”, „szczuje prze­ciwko sobie Polaków”, „rozbija narodową jedność”, „demoralizuje” czy „zaszczuwa posłów i przedstawicieli obecnych władz” (wszystkie cytaty za skargami polityków PiS i ich sympatyków do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji). Zrealizowałaby też ogłoszony niedawno w TV Trwam plan prezesa, dla którego uchwalenie ustawy dekoncentracyjnej to obok ponowne­go skoku na Sąd Najwyższy najważniej­sze wyzwanie.
   Od ludzi związanych z rynkiem telewi­zyjnym można usłyszeć, że podchody pod TVN24 odbyły się kilka miesięcy temu. Do amerykańskich właścicieli TVN z kon­cernu Scripps Networks Interactive mieli się zgłosić emisariusze, którzy złożyli ofertę zakupu największej polskiej telewizji infor­macyjnej. Żeby transakcję uwiarygodnić biznesowo i nie sprawiać wrażenia prostac­kiego przejęcia przez podporządkowaną rządowi spółkę, nowy podmiot powstały na bazie informacyjnej części TVN miałby trafić na giełdę.

News i amerykańskie DNA
Posłańcy odeszli z kwitkiem, podobno ze względu na zaporową cenę. Ale nie­długo mogą wrócić. Gdy jesienią wejdzie w życie zapowiadana przez PiS ustawa dekoncentracyjna, właściciel stacji być może nie będzie miał innego wyjścia, jak przyjąć ofertę. Do ustawy ma być wprowadzony zakaz posiadania przez zagraniczny kapitał więcej niż 20 proc. udziałów w polskich spółkach medial­nych. Najłatwiej byłoby wykorzystać ten zapis właśnie przeciwko TVN, jedy­nemu dużemu graczowi na tym rynku, którego właściciel, w przeciwieństwie np. do niemiecko-szwajcarskiego Ringier Axel Springer, w całości wywodzi się spo­za ochronnego parasola UE.
   - Nie za bardzo wierzę, że ta ustawa zo­stanie uchwalona. PiS wykazał się igno­rancją już przy prostszych projektach, tak­że medialnych, poza tym będzie im jeszcze trudniej niż z sądami, bo w grę wchodzą bardzo poważne kwestie gospodarcze skali międzynarodowej - twierdzi Jan Dworak, producent telewizyjny, do nie­dawna szef KRRiT.
Zastanawiające, że spekulacje na temat odbicia TVN24 przy pomocy ustawy dekoncentracyjnej wracają tuż po ogłoszeniu informacji o przejęciu właściciela Grupy TVN, czyli koncernu SNI, przez inny ame­rykański koncern medialny Discovery Com­munications. Trzy lata temu transakcja nie wzbudziłaby zbyt wiele emocji. A jeśli już, to pewnie wyłącznie pozytywne - nie tylko dlatego, że polska firma medialna stanie się częścią dużej międzynarodowej korporacji, słynącej z dobrej jakości programów, znanej i uznanej również przez polskich widzów. Również ze względu na skalę przedsię­wzięcia. - To jedna z największych, jeśli nie największa transakcja w branży audiowizu­alnej w zachodnim świecie w tym roku. I jed­na z najbardziej śmiałych - mówi Izabella Wiley, dyrektor generalna na Europę Środ­kowo-Wschodnią A+E Networks, nadawcy mającego w swym portfolio takie kanały jak History czy Crime+Investigation.
   Obecne w naszym kraju od 17 lat Disco­very to właściciel takich kanałów jak Disco­very Channel, Discovery Historia, Animal Planet, a od niedawna także Eurosportu, który dysponuje m.in. prawami do relacjo­nowania igrzysk olimpijskich na całą Europę w latach 2018-24. Po zakupie SNI za prawie 15 mld dol. (transakcja ma być sfinalizo­wana na wiosnę 2018 r.) Discovery rozsze­rzy swoją ofertę o takie kanały jak HGTV Food Network, Travel Channel i oczywiście te spod znaku TVN.
   Jak wiele te ostatnie znaczą w tym zesta­wieniu? Otóż, co może niektórych zaskaki­wać, całkiem dużo. Discovery, czyli nadawca silny od lat obecnością na rynku telewizji tematycznych dostępnych w kablówkach, od pewnego czasu konsekwentnie inwestu­je w telewizje bezpłatne, odbierane z anten naziemnych. A to dlatego, że tzw. segment FTA (Free To Air) jest znacznie mniej na­sycony niż rynek kanałów kodowanych. To wzmacnia atrakcyjność TVN. - Od dawna ma bardzo mocną pozycję w tym segmencie. To nadawca, który nie tylko odniósł sukces komercyjny i wizerunkowy, ale imponuje też sztuką robienia telewizji wysokiej ja­kości, z programami świetnie nagranymi i obsadzonymi, w których nie widać wielu kompromisów - zauważa Wiley. - Po prostu dobrze mieć w portfolio taką telewizję, której nie trzeba naprawiać, ale można sprawnie wkomponować w nową strukturę i korzystać z jej potencjału.
   Warto w tym miejscu zauważyć jeszcze jedno - w obszernym portfolio Discovery/ Scripps nie znajdzie się kanałów informa­cyjnych typu TvN24 czy TVN24 BiS. A to dla­tego, że - jak mówi jeden z ekspertów branży audiowizualnej - „w DNA tej firmy nie ma telewizji informacyjnej”.
   Po połączeniu wartość Discovery wzro­śnie do około 24 mld dol., z czego sama Grupa TVN wyceniana jest na około 1,5 mld dol. Na polskim rynku audiowizu­alnym nowy twór będzie potęgą, szczegól­nie w segmencie lifestylowo-rozrywkowym. Czy mając przed sobą perspektywę świetnie prosperującego biznesu, szefowie Discovery zaryzykują jego powodzenie dla jednej sta­cji? To pytanie zadaje sobie dziś wiele osób z branży. Na razie pozostaje bez odpowiedzi, choć jak twierdzą ci, którzy znają kuchnię tak dużych transakcji, decyzja na temat przyszłości TVN24 mogła już zapaść.

Podszczypywanie i karanie
Ustawa dekoncentracyjna to niejedyna forma nacisku, którą rząd może się posłu­żyć dla zneutralizowania nielubianego me­dium. „Nie daliśmy rady potężnemu fron­towi, do którego, nie ukrywam, zaliczam także pańską telewizję” - te słowa premier Jarosław Kaczyński rzucił w twarz reporte­rowi TVN24 dziesięć lat temu, gdy stało się jasne, że PiS przegrał wybory i będzie musiał oddać władzę PO. Wtedy szokowały - po raz pierwszy polski premier w tak jawny i bez­ceremonialny sposób obarczył przedstawi­ciela świata mediów winą za swoją wybor­czą porażkę.
   Tamta niechęć szybko przeszła w niena­wiść, a TVN został obsadzony w roli jedne­go z głównych wrogów PiS. Partia ustami swych polityków i sympatyków cyklicznie przypomina o tym, jaki los spotka stację. Tuż przed ostatnimi wyborami prezydenckimi do amerykańskich właścicieli TVN trafił list podpisany m.in. przez obecnego posła PiS i szefa Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego oraz Piotra Glińskiego, dziś szefa resortu kultury, w którym powstaje ustawa dekoncentracyjna. „TVN całkowicie jawnie kłamie” - napisali, ewidentnie licząc na to, że konserwatywni Amerykanie ze SNI dokręcą śrubę w TVN.
    „Po wakacjach weźmiemy się za was” - to uwaga rzucona, podobno żartem, przez posłankę Krystynę Pawłowicz do dziennika­rza Onetu, w czasie gdy PiS przepychał przez Sejm ustawy sądowe. Właśnie Pawłowicz przoduje dziś w wywieraniu presji na KRRiT w sprawie TVN. Domagała się już odebrania koncesji na nadawanie, a nawet zakazania emisji „Faktów” jako rzekomo nierzetelnych i stronniczych, uderzających w posłów PiS. „Jesteśmy obiektami permanentnego »przemysłu pogardy«, aktów napadów medial­nych, kłamstw, aktów nienawiści, chamstwa i braku kultury oraz demoralizowania opi­nii publicznej” - napisała w jednej ze skarg na TVN wysłanych do KRRiT.
   W ślad za wysiłkami ekscentrycznej po­słanki poszli zatroskani obywatele, którzy w 2016 r. wysłali do Rady ponad 12 tys. wnio­sków o identycznej treści z żądaniem cof­nięcia koncesji zarówno głównemu kanało­wi, jak i informacyjnemu flagowcowi TVN.
Podporządkowana w całości PiS KRRiT zwykle z troską pochyla się nad gniewem ludu, od czasu do czasu pomrukując w kierunku Wiertniczej, głównie głosem wiceszefowej Rady Teresy Bochwic, która niedawno rozgrzała Twittera krótkim „bra­wo!”, komentując wpis anonimowego twitterowicza wzywającego do wprowadzenia powszechnego abonamentu dla „zarżnię­cia Polsatu i TVN”. To Bochwic podpisała się pod pismem KRRiT wysłanym na Wiert­niczą, w którym Rada wyrażała „głębokie zaniepokojenie” tym, że TVN24 przypisał wypowiedź przypadkowej osoby jednemu z pilotów ze Smoleńska, który dziś wspiera teorie spiskowe związane z katastrofą.
   Teoretycznie odebranie koncesji nie jest proste, choć PiS mógłby sięgnąć po jeden z wytrychów, które można znaleźć w usta­wie o radiofonii i telewizji. Konkretnie w artykule 38. Punkt 2. pozwala odebrać koncesję w sytuacji, gdy „rozpowszechnia­nie programu powoduje zagrożenie inte­resów kultury narodowej, bezpieczeństwa i obronności państwa lub narusza normy dobrego obyczaju”. Z kolei punkt 4. tego samego artykułu mówi, że koncesja może być cofnięta, jeśli „nastąpi przejęcie bezpo­średniej lub pośredniej kontroli nad działal­nością nadawcy przez inną osobę”.

Pełna swoboda?
To byłoby oczywiście trudne do prze­prowadzenia, szczególnie z zastosowa­niem ostatniego przepisu, który nigdy nie został użyty w przypadku tak dużego nadawcy jak TVN. Ale dla PiS niemożliwe nie istnieje, przynajmniej w kwestii zgła­szania nawet najbardziej księżycowych projektów. Poza tym nie zawsze trzeba odpalić bombę, by osiągnąć zamierzony efekt. Czasem wystarczy zagrozić jej uży­ciem. - Samo wszczęcie procedury odebra­nia koncesji nawet dla tak dużego nadawcy oznacza poważne problemy, bo jak w takiej sytuacji podpisywać np. umowy reklamo­we? - mówi Juliusz Braun, prezes TVP w la­tach 2011-15.
   Tym bardziej gdy w ręku ma się jeszcze inne narzędzia. Podszczypywanie TVN wzięły też na siebie inne organy pisow- skiego państwa. Pod koniec czerwca spół­ka odebrała decyzję mazowieckiej Izby Administracji Skarbowej bezpośrednio podległej resortowi finansów, która zażą­dała 110 mln zł rzekomo niezapłaconego podatku z tytułu połączenia platformy cyfrowej n z Cyfrą+. Mimo że - jak twier­dzi TVN - wcześniej Ministerstwo Finan­sów nie miało zastrzeżeń do rozliczenia tego projektu. Tyle że było to w 2013 r., czyli za rządów PO. Jak można usłyszeć na Wiertniczej, za rządów SNI i wywodzą­cego się z tej firmy prezesa Jima Samplesa zarówno dziennikarze „Faktów”, jak i obu kanałów TVN24 cieszyli się dużą swobodą - niezależnością. - Bez przerwy dostajemy sygnały od amerykańskich właścicieli, że wykonujemy znakomitą robotę i że w nas wierzą - mówi jeden z dziennikarzy stacji. - Oni odkryli ku swemu zaskoczeniu, że w Polsce mogą produkować wysokiej jakości programy za ułamek kwoty, którą wydają w Stanach. Nie chce mi się wierzyć, by pozwolili sobie to teraz odebrać pod na­ciskiem politycznym. Do tej pory stanowi­sko ludzi ze SNI było jasne. Jak powiedział Samples w rozmowie z „Dziennikiem Ga­zetą Prawną”: „ożywiona dyskusja, spór z formułowaniem wyrazistych poglądów to sól demokracji. To czasem powinno być głośne i niewygodne”. Mniej więcej to samo, wraz z zapewnieniem o pełnej swobodzie dziennikarzy, powtarzał w in­nych wywiadach.
   Pytanie, czy nowi właściciele będą równie stanowczy, wiedząc, że chodzi tak napraw­dę tylko o jeden kanał, i to w dodatku nie- pasujący do ich dotychczasowego bizne­su. Pojawiają się głosy, że Discovery będzie chciał się TVN24 pozbyć albo przynajmniej złagodzić jego polityczny przekaz, tak jak zrobili to niektórzy konkurenci. - TVN24 w tej formie nie jest Discovery do niczego potrzebny, a może tylko nastręczyć pro­blemów. Dlatego sądzę, że spróbują wyjść
z twarzą z tego biznesu. Pieniądze lubią ci­szę, a Amerykanie działalność w stabilnym - przewidywalnym otoczeniu - mówi mene­dżer jednej z międzynarodowych korpora­cji medialnych.

Wola suwerena
To wyjście z twarzą mogłoby przybrać inną formę niż wspomniana sprzedaż in­formacyjnej gałęzi stacji spółce Skarbu Państwa czy bardziej strawnej dla PiS fir­mie. TVN 24 mogłaby przejąć np. grupa me­nedżerów wspartych kredytem udzielonym na preferencyjnych warunkach przez pań­stwowy bank. Spekulacje na ten temat po­tęgują środowiskowe informacje o dobrych relacjach menedżerów Discovery z preze­sem TVP Jackiem Kurskim, który niedawno kupił od Amerykanów sublicencję na rela­cjonowanie olimpiad w 2018 i 2020 r.
   Są jeszcze analogie z bliskiej nam coraz bardziej Rosji. Rok temu obecny jeszcze właściciel TVN pozbył się 80 proc. udzia­łów w rosyjskiej wersji kanału Travel Chan­nel, sprzedając je dwóm menedżerom związanym z tamtejszym rynkiem tele­komunikacyjnym i muzycznym. SNI nie miało wyjścia. Jak przypomniała „Gazeta Wyborcza”, w reakcji na zachodnie sankcje po agresji na Krym w 2014 r. przyjęto w Ro­sji prawo, które zabrania zagranicznemu kapitałowi posiadania więcej niż właśnie 20 proc. akcji w spółkach medialnych. Oczywiście ten lub podobny scenariusz nie musi się zrealizować w przypadku TVN. Discovery może chcieć zatrzymać TVN24, który odnosi spektakularne suk­cesy. Przychody stacji rosną, a wręcz sen­sacyjne są ostatnie wyniki oglądalności. 24 lipca, czyli w dniu, gdy prezydent za­wetował ustawy sądowe, dostępne jedy­nie w kablówkach i platformach cyfro­wych TVN24 oglądało więcej widzów niż ogólnodostępne Jedynkę i Dwójkę TVP z osobna. I nie był to jednorazowy wybryk - 17 lipca było podobnie. Rzecz jeszcze nie do pomyślenia dwa lata temu.
   Również PiS może nie chcieć pójść na wojnę z Amerykanami i zadowoli się złagodzeniem linii. Tym bardziej jeśli Di­scovery mógłby liczyć na wsparcie rządu USA. Ale jak byłoby ono silne - nie wia­domo. - Jeszcze za kadencji Obamy z Wa­szyngtonu płynęły sygnały, by Scripps się mocno w Polsce trzymał. Jednak gdy nastał Trump, zapadła cisza - twierdzi ważna oso­ba na rynku telewizyjnym. Wygląda więc na to, że podobnie jak w przypadku skoku na sądy zdecydować może wola „suwere­na”. W Polsce PiS mocny głos ulicy zatrzy­mał już niejeden eksces władzy.
Grzegorz Rzeczkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz