wtorek, 22 sierpnia 2017

Podkarpacie już nie kocha Dudy



Andrzej Duda to zdrajca. Dołączył do Zachodu, który chce obalić Prawo i Sprawiedliwość. Tak woltę prezydenta widzą zwolennicy PiS w bastionie partii na Podkarpaciu

Renata Grochal

W poniedziałek tuż przed godz. 10 pan Janek zasiadł przed telewizorem wraz z synem. O tej po­rze prezydent Andrzej Duda wygłaszał oświadczenie na temat ustaw dotyczą­cych sądownictwa. Pan Janek założył się z synem o to, czy będzie weto. On uwa­żał, że Duda nie odważy się zablokować ważnej reformy PiS. Syn był przeciwnego zdania, bo projekty były niezgodne z kon­stytucją, a Duda jest prawnikiem.
   Obaj głosowali na PiS i Dudę, bo Pol­ska potrzebuje zmian. Pan Janek, któ­ry generalnie lubi się zakładać, jeszcze przed wyborami prezydenckimi zało­żył się z kolegą o skrzynkę niemieckiego piwa, że Duda pokona Komorowskiego. Chciał zrobić na złość Michnikowi, któ­ry powiedział, że Komorowski przegra tylko wtedy, jeśli pijany przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży. 24 piwa wypi­li na dwóch spotkaniach.
   - Prezydent nie powinien był weto­wać. Mam do niego żal, bo w kampanii obiecał, że będzie popierał dobrą zmia­nę - mówi pan Janek. Krótko ostrzyżony, wysoki mężczyzna po pięćdziesiątce prowadzi kwiaciarnię w samym cen­trum prawie 200-tysięcznego Rzeszo­wa, tuż przy dworcu kolejowym. Już od ósmej rano jest duży ruch. Pan Janek rozkłada na zewnątrz słoneczniki i bu­kiety różowych gerber, żeby przyciąg­nąć klientów.
   - Duda powinien podpisać wszystkie trzy ustawy. Ale była za duża presja za­granicy i protesty w całym kraju, to się przestraszył. Dziwię się, że PiS nie orga­nizowało kontrmanifestacji. Czy Jaro­sław Kaczyński jeszcze nad tym panuje? Przecież to on jest wodzem. Kiedyś, jesz­cze w opozycji, na manifestacje potrafi­li zwieźć do Warszawy tysiące ludzi. Ale kto pojedzie ze wsi czy z małych miaste­czek protestować, jak w domu jest robo­ta - tłumaczy niemoc PiS mój rozmówca. Uważa, że zmiany w Krajowej Radzie Są­downictwa i Sądzie Najwyższym i tak wejdą w życie, ale kilka miesięcy później. Nie wierzy, że teraz zacznie się wojna PiS z prezydentem.
   - Żadnej wojny nie będzie. Oni wiedzą, że jak się będą między sobą żarli, to bę­dzie koniec - twierdzi pan Janek.
   Nie przeszkadza mu to, że politycy chcą wziąć sądy pod but. Za posłami PiS powtarza, że gdyby Prawo i Sprawied­liwość nie obsadziło swoimi sędziami Trybunału Konstytucyjnego, TK zablo­kowałby reformy. A w sądach są układy i PiS musi je rozbić.
   - Jak nie zmienią sądów, to dalej będzie korupcja. Tu, w Rzeszowie, wszyscy się znają, ręka rękę myje. Kancelaria prawna chciała 25 tys. zł za uniewinnienie w są­dzie człowieka, który potrącił pieszego. Facet nazbierał tylko 6 tys., to dostał wy­rok w zawiasach - opowiada.
   - Ale w ustawach PiS nic nie było o przyspieszeniu orzekania ani innych rozwiązań korzystnych dla obywateli - zwracam uwagę.
   - Za to też się wezmą, ale po wymianie kadr - zapewnia mój rozmówca.
   Z rządów PiS jest zadowolony, ale tyl­ko w 75 procentach.
   - Dali 500+. Kiedyś tu, na Podkarpa­ciu, była bieda. A teraz, gdy ludzie dostali 500+, to, co się w weekendy dzieje w mar­ketach budowlanych, to jest koniec świa­ta! Takie są kolejki. Ludzie remontują na potęgę. Kolejna rzecz to obniżenie wieku emerytalnego. Nikt mi nie będzie mówił, kiedy mam przechodzić na emeryturę. PiS odkręciło to, co wprowadziła PO, dało ludziom wybór. Widać, że chce reformo­wać - zachwala pan Janek.
   - A te 25 proc., które się panu nie podoba?
   - To, że w nocy przepychają usta­wy. Ten styl pracy Sejmu nawet dla mnie, zatwardziałego PiS-owca, jest nie do przyjęcia. Mają przecież więk­szość, po co tak dopychać kolanem? - podkreśla.
   Kolejną rzeczą, która go drażni, są czystki w spółkach i urzędach.
   - W PO też są tacy, którzy się znają na robocie. Ja to bym w ogóle po 10 proc. działaczy powyrzucał z PiS i Platformy i zrobił PO-PiS.
   - Kogo by pan wyrzucił? - dopytuję.
   - Na pewno nie Macierewicza, bo on robi dobrą robotę - mówi pan Ja­nek i deklaruje, że znowu zagłosu­je na PiS, a może nawet na Dudę, jeśli nie będzie za bardzo przeszkadzał rządowi.

SOROS PŁACI ZA DEMONSTRACJE
Pan Andrzej, 49-letni wdowiec, któ­rego spotykam na rzeszowskim rynku, jest bardziej radykalny. Siadamy na ław­kach, otoczeni kamieniczkami. Mimo wczesnej pory obsługa ogródków ka­wiarnianych już się krząta. Rzeszowia­nie z dumą podkreślają, że w knajpkach wokół rynku, czynnych w sezonie prawie do białego rana, jest ponad tysiąc miejsc. Z wieży ratusza co godzina słychać hejnał Rzeszowa, nagrany przez znanego muzy­ka jazzowego Tomasza Stańkę, który wy­chował się w tym mieście.
   - Na Dudę już nie zagłosuję, to zdraj­ca! Dołączył do Zachodu, który chce oba­lić PiS. Skoro Sejm uchwalił te ustawy, to prezydent powinien je podpisać. Jakie niekonstytucyjne? Wszystko konstytu­cyjne, mówili przecież w TVP. W sądach jest korupcja i sędziowie z PRL. Wszyst­kich trzeba pogonić i wprowadzić nowych - pan Andrzej wyrzuca z siebie słowa ni­czym serię z karabinu maszynowego.
   - Ale średnia wieku sędziów to 38 lat, co oni mogą pamiętać z PRL? - oponuję.
   - Pani ma swoją prawdę, a ja swoją. Ja tam wierzę PiS - upiera się mój rozmów­ca. Nie przekonuje go, że proponowane przez PiS zmiany krytycznie oceniły Ko­misja Europejska, a nawet Departament Stanu USA.
   - PiS dobrze robi. Dało 500+, obniżyło wiek emerytalny. A że Europa się burzy? To są sprawy mafijne. Teraz już Unia nie będzie tyle z nas ciągnąć i dlatego chce pozbawić PiS władzy - przekonuje.
   Gdy nieśmiało przypominam, że na razie to Polska ciągnie z Unii, bo dostali­śmy najwięcej w unijnym budżecie, mój rozmówca się denerwuje.
   - I co z tego, tyle samo stąd wypro­wadzają, sprzedając u nas swoje towa­ry! - wykrzykuje argumenty PiS-owskiej propagandy. Do Unii nie jest przywiąza­ny. Jeśli PiS nas z niej wyprowadzi, to nie będzie problemu, bo „Polska musi być suwerenna”.
   Pan Andrzej najbardziej zły jest na tych, którzy w ostatnich tygodniach wy­chodzili na ulice protestować przeciwko zmianom w sądownictwie.
   - Te protesty są opłacane przez Soro­sa, tego Żyda z Zachodu. To on dał pie­niądze młodym, żeby wyszli na ulice.
   - Jakieś dowody?
   - Co, pani się dzisiaj urodziła? Prze­cież w telewizji publicznej eksper­ci o tym mówili. W internecie huczy, co pani nie czyta?!

DALI LUDZIOM PIENIĄDZE
Podkarpacie to bastion PiS. W ostatnich wyborach parlamentarnych w Rzeszowie, stolicy regionu, na partię Jarosława Kaczyńskiego glosowało 56,11 proc. wyborców. Więcej było tylko w No­wym Sączu w Małopolsce - 60,56 proc.
Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszo­wa od 15 lat, długo zastanawia się, zanim odpowie na pytanie, dlaczego Podkarpa­cie jest za PiS. Ferenc jest z SLD, chociaż lubi mówić o sobie, że należy do partii Rzeszów.
   - To jest tym dziwniejsze, że Rze­szów jest najmłodszym miastem w Pol­sce, średnia wieku wynosi u nas 39 lat, 35 proc. ludzi ma wyższe wykształce­nie. Mamy najwięcej studentów na ty­siąc mieszkańców w UE, bo aż 353 - wylicza. Mówi, że sporo tutaj robi te­ren, gdzie poparcie dla PiS jest wysokie. W gabinecie Ferenca wisi mapa Rze­szowa z okolicznymi powiatami. W po­bliskim Krośnie na PiS głosowało 51,10 proc. wyborców.
   Według Ferenca PiS kupiło poparcie Polaków. Zdecydowało m.in. 500+.
   - To, że PiS utrzymuje wciąż poparcie na poziomie 35-38 proc., mimo otwarcia wielu frontów, wynika właśnie z tego, że dano ludziom pieniądze - mówi mi pre­zydent. Sam uważa, że program 500+ spowodował, iż ludzie zwalniają się z pra­cy. - To jest niezwykle niebezpieczne, że daje się pieniądze za darmo, bo taki pie­niądz jest traktowany inaczej niż za­robiony własną pracą. Jak ogłaszamy konkursy w mieście, np. na księgowych, nikt się nie zgłasza. Deweloperzy mają problem ze znalezieniem dekarzy czy murarzy - narzeka prezydent. Ale - do­daje - ludzie zaczynają widzieć, że teraz wszystko drożeje, bo 500+ trzeba z czegoś sfinansować.
   - Za chwilę pójdą w górę ceny wody i gazu, to się odbije na notowaniach PiS - przewiduje Ferenc.

MATKA BOSKA W DRODZE DO PRACY
Wielu rozmówców podkreśla, że nie tylko dzięki 500+ poparcie dla PiS na Podkarpaciu jest tak duże i stabilne.
O wiele ważniejsze są wartości.
   - Tu jest naród katolicki. Kościoły są u nas pełne. A PiS to jedyna partia, któ­ra jest blisko Kościoła, promuje tra­dycyjny model rodziny, sprzeciwia się nowinkom z Zachodu, takim jak związki gejowskie. To jest dla nas bardzo ważne - mówi mi 30-letni Przemek. W połu­dnie na rynku w Krośnie czas płynie wol­niej niż w Warszawie. Dzieci chlapią się wodą z fontanny, a młodzież siedzi na le­żakach rozłożonych na małej plaży urzą­dzonej w rynku.
   - Kilka razy w tygodniu jestem w koś­ciele. Dlatego mi się ukazała Matka Bo­ska, jak szedłem do pracy. Znajomi często się dziwią, dlaczego akurat mnie się uka­zała. To ja im odpowiadam pytaniem: a ty się modlisz w drodze do pracy? - mówi Przemek. Od dawna głosuje na PiS. Za dwa lata znowu odda na niego głos. - To jedyna partia, która nie jest obojętna na los najbiedniejszych - argumentuje.
   Zagłosował także na Dudę. Ma do nie­go pretensje, że zawetował ustawy o sądownictwie, bo to na jakiś czas zastopuje zmiany, ale go rozumie.
   - On chciał pokazać, że jest prezy­dentem wszystkich Polaków. Przecież obiecał to w kampanii. To o co takie halo? PiS powinno nauczyć się większe­go szacunku do prezydenta, a nie cią­gle go upokarzać. Trzeba się otrząsnąć i dalej współpracować, bo konflikt tyl­ko napędzi głosów opozycji i przegramy - podkreśla.
   Pani Anna, atrakcyjna 50-letnia blon­dynka z dużymi niebieskimi ocza­mi, która odpoczywa na krośnieńskim deptaku, nie obawia się, że weta pre­zydenta są zapowiedzią wojny na pra­wicy. Jej zdaniem Duda nie ma szans, by przejąć partię po Kaczyńskim, bo nie ma jego charyzmy. I dwa weta tego nie zmienią.
   - Jarosław wie, dokąd poprowadzić Polskę, jakie reformy trzeba podjąć. Tyle w życiu przeszedł, stracił brata i matkę, a mimo to wciąż jest w polityce. Duda bez niego byłby nikim. Dlatego niech się uspokoi, przeprosi prezesa i przygotu­je ustawy podobne do PiS-owskich - ra­dzi. Głosowała na Dudę, bo gdy jeszcze przed kampanią przyjechał na Podkar­pacie, wydal jej się taki grzeczny i bogo­bojny. Poza tym był przystojny i młodszy od Komorowskiego. Teraz trochę przy­tył. Po podwójnym wecie zmieniła o nim zdanie i uważa go za niewdzięcznika. Wolałaby, żeby Kaczyński wystawił in­nego kandydata w następnych wyborach prezydenckich, na przykład Beatę Szyd­ło. Bo ona nie zdradzi.

POLITYKA GODNOŚCIOWA
Mieszkańcy Krosna chwalą przede wszystkim PiS, a nie prezydenta. Po­wód? Znowu 500+. Pani Janina ze skle­pu z ubraniami mówi, że młodzi stąd uciekają, bo nie ma perspektyw. Jej syn ukończył Politechnikę Rzeszowską i nie chciał wrócić do Krosna, bo pracy za 2,5 tysiąca złotych tu nie znajdzie. Za­trudnił się w Krakowie jako informatyk. Mąż pani Janiny już 16 miesięcy pracu­je na umowach czasowych, a za chwi­lę przerzucą go do spółki córki, żeby nie dawać mu etatu, bo to się pracodaw­cy bardziej opłaca. To stała praktyka w Krośnie.
   Większość ludzi tutaj nie zarabia nawet pensji minimalnej, dostają do tysiąca złotych. Dlatego jak słyszę pa­nią Gersdorf, która mówi, że za dzie­sięć tysięcy można dobrze żyć tylko na prowincji, szlag mnie trafia. Tu jest bie­dota. Emeryci do baru obok przychodzą po cztery pierogi albo biegną na pro­mocje do Kauflandu. PiS dało ludziom nie tylko pieniądze, lecz także poczu­cie godności, a to jest znacznie więcej. Dlatego będę na nich głosować - mówi pani Janina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz