Decyzja o wetach
zapadła w weekend, w tajemnicy przed partią i ludźmi z pałacu. - Jest inny
ośrodek który ma wpływ na prezydenta - twierdzą jego współpracownicy
Michał Krzymowski
Piątek
21 lipca, wieczorem. PiS w pośpiechu przepycha w Senacie ustawę o Sądzie Najwyższym.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości już wiedzą, że w projekcie jest kompromitujący
błąd. Artykuł 12. mówi, że prezydent wybiera prezesa SN spośród pięciu
kandydatów, a artykuł 18. - że spośród trzech. Ustawę można poprawić, ale
trzeba by zwołać dodatkowe posiedzenie Sejmu. Posłowie musieliby ponownie głosować,
byłyby kolejne awantury, przedłużyłyby się protesty.
Późnym wieczorem marszałek Senatu Stanisław Karczewski dzwoni do
prezydenta. Musi go wysondować, bo jeśli Andrzej Duda miałby zawetować ustawę
przez jej feler, to pośpiech nie ma sensu. Lepiej złożyć poprawkę, naprawić
błąd i zwrócić projekt do Sejmu. - Duda zapewnił Karczewskiego, że weta nie
będzie. Mówił, że może skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, ale na
pewno jej nie zawetuje - opowiada człowiek z głównej siedziby PiS przy
Nowogrodzkiej.
Gdy w poniedziałek 24 lipca Duda ogłasza swoją decyzję na konferencji,
politycy PiS są w szoku. Prezydent oszukał, zdradził. Współpracownik
Kaczyńskiego: - Jeszcze przed wetami Krzysztof Szczerski, szef gabinetu
prezydenta wyznaczony do kontaktów z partią, ostrzegał nas, że jest jakiś inny
ośrodek, który ma wpływ na Andrzeja.
ŻONA, OJCIEC, KRAKÓW
Czy prezydent z
premedytacją okłamał Karczewskiego? A
może nagle zmienił decyzję? Jeśli tak, to co takiego wydarzyło się w weekend?
Czy zadziałał ów inny ośrodek?
- W piątek Andrzej nie miał jeszcze konkretnego planu. Jest prawnikiem,
więc wahał się, ale jeszcze nie wiedział, co zrobi - twierdzi polityk z
otoczenia głowy państwa. Zresztą nawet gdyby wiedział, to nie mógł odkryć się
przed Karczewskim. Gdy kilka tygodni wcześniej wyciekło, że zamierza zawetować
podwyżkę cen paliw, PiS sprytnie wycofało się z tego pomysłu, twierdząc, że to
Jarosław Kaczyński wsłuchał się w głos społeczeństwa.
Co do innego ośrodka: rozmówcy z pałacu przyznają, że Duda liczy się ze
zdaniem bliskich - szczególnie żony i ojca - oraz że często konsultuje się z
krakowskimi kolegami prawnikami.
Polityk PiS: - Wszyscy wiedzą, że pierwsza dama odgrywa w pałacu ważną
rolę. Za jej namową Andrzej o mały włos zawetowałby likwidację gimnazjów.
Znajomy: - Jeszcze większy wpływ ma Duda senior, konserwatysta,
człowiek bardzo pobożny i o silnym charakterze. Andrzej radzi się go w wielu
sprawach, dzwoni do niego kilka razy dziennie. To, że tak długo nie umiał się
sprzeciwić Kaczyńskiemu, wynikało z tradycyjnego wychowania, według którego
starszemu mężczyźnie należy się respekt. Ale Duda senior też ewoluował, z
czasem spostrzegł, że Jarosław nie szanuje jego syna.
Znaczenie krakowskiego środowiska nie jest tajemnicą dla ludzi z
pałacu. Znajomych Dudy nie da się jednak łatwo zaszufladkować; to nie jest
jednorodne towarzystwo przeciwników czy zwolenników PiS. W maju na biurko
prezydenta trafiła kontrowersyjna ustawa o aptekach. Duda miał wobec niej liczne
zastrzeżenia. Z wizerunkowymi doradcami kalkulował też, że dokument idealnie
nadaje się na pierwsze weto. Zwrócenie ustawy do Sejmu byłoby politycznym
wydarzeniem i pomogłoby prezydentowi uwolnić się od łatki partyjnego
notariusza. Z drugiej strony sprawa nie miała dla Kaczyńskiego
pierwszorzędnego znaczenia i zawetowanie jej nie wywołałoby politycznej wojny.
Decyzja była już podjęta, ale z jej ogłoszeniem Kancelaria Prezydenta
postanowiła się wstrzymać do kolejnego tygodnia. Opowiada prezydencki
minister: - No, i Duda pojechał na weekend do Krakowa. Wrócił odmieniony,
nakazał w tył zwrot i we wtorek podpisał ustawę. Okazało się, że spotkał się
tam z jakimś znajomym profesorem, który przekonał go, że to jednak dobry
projekt.
Inny: - Przed zawetowaniem ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie
Sądownictwa Andrzej konsultował się ze znajomymi prawnikami z Krakowa.
Nietrudno się domyślić, co od nich usłyszał. Znamienne, że decyzję o wetach
poparł też historyk prof.
Andrzej Nowak, bardzo ważna postać w
środowisku krakowskich konserwatystów.
Duda dostał też mocne wsparcie z Warszawy - i to od osób, których
prezes PiS nie może zaatakować. Do niepodpisywania ustaw nakłaniała go współtwórczyni
Biura Interwencyjnego KOR Zofia Romaszewska (Kaczyński pisze w swoich
wspomnieniach, że w pierwszych latach działalności opozycyjnej „traktował ją
jako szefa”), a także były członek Trybunału Konstytucyjnego Wiesław Johann (prezes PiS regularnie bywa na kolacjach w jego domu na
warszawskim Bemowie; ostatni raz był tam kilka tygodni temu). - To, że Duda w
swoim wystąpieniu powołał się na Zofię Romaszewską, która na dodatek osobiście
znała mamę Jarosława, było bardzo zręczne. Kto przygotował prezydentowi ten
tekst? Jego PR-owiec Piotr Agatowski - twierdzi dobrze zorientowany polityk
PiS.
WSPARCIE BISKUPA
Prezydencki „inny
ośrodek” działa bardzo dyskretnie. Jeszcze
w niedzielę po południu portal wPolityce.pl
donosi: „NASZ NEWS. Prezydent skłania się ku odesłaniu ustawy o Sądzie
Najwyższym do Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa o KRS zostanie podpisana”.
„Decyzja została już właściwie podjęta” - zapewnia w tekście anonimowy
rozmówca.
Źródło tej informacji łatwo odgadnąć, bo w tym samym czasie na portalu
braci Karnowskich ukazuje się wywiad z szefem gabinetu prezydenta Krzysztofem
Szczerskim, który - podobnie jak inni politycy PiS - jest przekonany, że weta
nie będzie. Gdy nazajutrz biuro prasowe Kancelarii Prezydenta zapowie
konferencję, będzie wydzwaniać z urlopu w Austrii do prezydenta i jego współpracowników
z pytaniami o to, jaka będzie decyzja.
Kilkanaście godzin przed swym wystąpieniem Duda niespodziewanie pojawia
się w Częstochowie, gdzie bierze udział w wieczornym Apelu Jasnogórskim. Po
mszy dostaje od ojców paulinów ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Jasnogórskiej
i wzmocniony wraca do Warszawy. - Dostałem wsparcie od swojego biskupa
- zdradza znajomemu. Nie precyzuje jednak, Poniedziałek rano. Ludzie w pałacu dowiadują
się o decyzji prezydenta tuż przed konferencją, do której Duda przygotowuje
się w towarzystwie Zofii Romaszewskiej, wiceszefa Kancelarii Pawła Muchy i
rzecznika Krzysztofa Łapińskiego. Choć sprawia wrażenie pewnego siebie, to na
początku wystąpienia jest bardzo zdenerwowany. Błądzi wzrokiem, ciężko
oddycha.
- Kogoś to dziwi? To była najważniejsza decyzja w jego politycznej
karierze, znał jej ciężar - twierdzi współpracownik głowy państwa.
- A dlaczego prezydent ogłosił decyzję, której tak naprawdę
jeszcze nie było? Dokumenty zostały podpisane dopiero
kilkadziesiąt godzin po
konferencji.
- Gdyby prezydent chciał zrobić wszystko po bożemu, musiałby zawczasu
zaangażować dział prawny. Nie zrobił tego, bo bał się przecieku na Nowogrodzką.
- To znaczy, że prezydencki prawnik Andrzej Dera nie znał decyzji głowy
państwa?
- Oczywiście, że nie. Przecież to człowiek Ziobry, mógł mu donieść.
Szczerski z kolei jest w kontakcie z Jarosławem, więc też nie był
wtajemniczony. Mucha i Łapiński również dowiedzieli się o wszystkim rano.
- Czyli Duda naprawdę podjął decyzję pod wpływem innego ośrodka?
- Rodzina i znajomi na pewno mieli znaczenie. Podobnie jak wsparcie
Kościoła - przecież decyzję prezydenta publicznie pochwalili szef Konferencji
Episkopatu abp Stanisław Gądecki i abp Henryk Hoser. Ale równie istotna była
kalkulacja polityczna.
Już po porannej konferencji Duda zauważy w jednej z prywatnych rozmów:
- Gdybym nie zawetował, zostałbym z tym sam. Czy ludzie chodziliby protestować
pod Ministerstwo Sprawiedliwości, czy siedzibę PiS? Nie. Demonstrowaliby u mnie
pod oknami!
PREMIER NA POSYŁKI
Na Nowogrodzkiej,
gdzie trwa już narada prezesa PiS z partyjnymi współpracownikami, ta
argumentacja raczej nie znalazłaby zrozumienia. Kaczyński jest wściekły. Jak
będzie później relacjonować jeden z polityków PiS, „chodzi po ścianach”. -
Duda jest niepoważny, łatwo nim zachwiać. Jak można podejmować tak ważne
decyzje pod wpływem niepolitycznych czynników? - denerwuje się prezes.
Bywalec Nowogrodzkiej, który uczestniczył w poniedziałkowych naradach:
- Nie chcę zabrzmieć jak Jerzy Targalski [współautor książki „Resortowe
dzieci”, który stwierdził, że serial „Ucho Prezesa” był prowokacją bezpieki i
powstał po to, by wpłynąć na Dudę - red.], ale ktoś mądry po drugiej stronie
naprawdę musiał wytypować Dudę jako najsłabsze ogniwo. Sporządził jego portret
psychologiczny i ładował w niego, aż w końcu coś pękło Przecież on jeszcze w
zeszłym tygodniu machał rękami że jak uchwali my jego poprawkę o trzech
piątych, to wszystko podpisze I co? Nie podpisał.
Po kilku godzinach Kaczyński wzywa Zbigniewa Ziobrę i Jarosława Gowina.
- To lęki typowe dla Jarosława. „Co? Kradną mi partię? Czy to już się dzieje?”.
Dlatego najpierw zawsze sonduje najbliższych współpracowników. Jeśli nikt nie
pęka, sprawdza dalsze kręgi - tłumaczy doświadczy polityk PiS. Po prezydenckim
wecie cień podejrzeń pada przede wszystkim na wicepremiera Jarosława Gowina,
któremu ludzie z Nowogrodzkiej od dawna zarzucają konszachty z Pawłem Kukizem
i Andrzejem Dudą
Kaczyński pyta Gowina wprost, czy bierze udział w antyrządowym spisku.
- Czy to prawda, że posłowie Kukiza i Polski Razem rozważają złożenie wniosku o
konstruktywne wotum nieufności? - przyciska
go. Scenariusz jest o tyle nierealistyczny, że taki wniosek może złożyć 46
posłów, co znaczy, że musieliby się pod nim podpisać nie tylko posłowie
Kukiz’15 i PR, ale też politycy opozycji. Według koncepcji krążącej od pewnego
czasu wśród polityków PiS kandydatem na premiera rządu mniejszościowego miałby
być sam Gowin, a patronem nowo powstałego obozu - Andrzej Duda Wicepremier
zaprzecza, ale na wieczór zwołuje prezydium Polski Razem. Chce uzgodnić treść
oświadczenia wspierającego prezydenta.
Mimo że Duda już ogłosił weto publicznie, to Kaczyński wysyła do niego
swoich współpracowników z żądaniem zmiany decyzji. Prezydent przyjmuje premier
Beatę Szydło, marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i marszałka Senatu Stanisława
Karczewskiego w Belwederze. Spotkanie trwa półtorej godziny, jest nieprzyjemne.
Wysłannicy prezesa zarzucają Dudzie nielojalność żalą się, że wstrzymał ważną
reformę. - Ale o co chodzi? Przecież zawsze byłem w porządku, niczego wam nie
blokowałem - odpowiada prezydent i wskazuje na błędy w ustawie. Ultimatum w
imieniu prezesa przekazuje mu Kuchciński: - Jarek daje ci godzinę na zmianę
decyzji.
Duda odmawia.
Marszałkowie będą później zapewniać, że takie słowa nie padły, ale
informacje „Newsweeka” o ultimatum postawionym prezydentowi potwierdzają też
„Fakty” TVN oraz dziennik „Fakt”.
Po zakończonym spotkaniu telewizje informacyjne pokazują, jak Beata
Szydło jedzie na Nowogrodzką poinformować prezesa o fiasku swej misji. Z kolei
prezydent wzburzony zrelacjonuje rozmowę swoim współpracownikom: - Ich żądania
były dla mnie niewyobrażalne i obraźliwe. Jak mogę odwołać coś, co publicznie
zadeklarowałem?
Przed zebraniem władz Polski Razem do siedziby koalicjantów PiS
przyjeżdża jeszcze wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka z Kukiz’15. Gowin
opowiada mu o wizycie na Nowogrodzkiej i rozmowie z Kaczyńskim. W naradzie
uczestniczą dwaj wiceszefowie Polski Razem: wicemarszałek Senatu Adam Bielan i
wiceminister cyfryzacji Marek Zagórski. - Potwierdzam, że takie spotkanie miało
miejsce - mówi „Newsweekowi” Tyszka poproszony o odniesienie się do naszych
informacji. Kto był jego inicjatorem? - Odmawiam komentarza.
Wicepremier zapytany o rozmowę z Kaczyńskim i spotkanie z Tyszką milczy. Spotkanie władz PR kończy się bez jednoznacznej konkluzji.
Za wsparciem weta jest sam Gowin, przeciw - poseł Jacek Żalek, który twardo
opowiada się po stronie Kaczyńskiego. Nazajutrz partia Gowina wyda
oświadczenie, w którym odniesie się do weta „ze zrozumieniem”, ale też
zaapeluje o „spokój i jedność” , zapewniając o swym poparciu dla rządu.
PREZES OCHŁONIE W BORACH
- Czy Kaczyński ma
jakiś plan, co z tym zrobić? Skoro
Duda zawetował naszą reformę, musi się teraz wykazać - mówi człowiek z
Nowogrodzkiej. - Niech przygotuje taką ustawę, która zadowoli nasz elektorat i
którą będziemy mogli poprzeć w Sejmie. Nie życzę mu tego, ale jeśli nie podoła,
to zostanie z głosami posłów Kukiz 15. Mimo wszystko liczę, że się opamięta.
Zresztą z tego, co do nas dociera, przestraszył się krytycznej reakcji twardego
elektoratu PiS. Jest bliski histerii.
Człowiek prezydenta: - Dawno nie słyszałem gorszej bzdury. Czym
Andrzej miałby się przejmować? Tym, że jego decyzję pochwalili hierarchowie i
były premier Jan Olszewski? A może tym, ze publicznie poparli go posłowie PiS
Jerzy Polaczek i Łukasz Rzepecki? Kolejni przekazują nam słowa otuchy
prywatnie, skala poparcia nawet dla nas jest zaskakująca. Gdyby Duda był w panice,
to Łapiński nie drwiłby w mediach z Ziobry, Jakiego i Suskiego. Przecież jego
wypowiedzi są uzgadniane z prezydentem.
Inny. - Te weta były jak wyzwolenie. Andrzej odetchnął po nich z
ulgą. Power, który dziś u niego widzę, przypomina mi najlepsze chwile z
kampanii.
Kalkulacja ludzi prezydenta jest prosta. Otwarta wojna PiS z
prezydentem jest wbrew interesowi partii. Kaczyński musi zdawać sobie sprawę,
że jeśli zaatakuje Dudę, to ten zrewanżuje mu się kolejnymi wetami, których jego
partia nie będzie w stanie odrzucie w parlamencie. Dla PiS oznaczałoby to
koniec realnych rządów. Poza tym Dudzie sprzyja kalendarz wyborczy: zanim
dojdzie do walki o reelekcję, to Kaczyński najpierw będzie musiał przejść przez
wybory samorządowe, europejskie i parlamentarne, i jest mało prawdopodobne, by
wyszedł z tego cyklu wzmocniony. Jeśli PiS wygra wybory parlamentarne, ale nie
uzyska samodzielnej większości, to władza prezesa zostanie dotkliwie
uszczuplona.
A konieczność budowy koalicji, szczególnie z Kukizem,
wzmocni pozycję prezydenta, otworzy mu pole do prowadzenia własnej gry.
Współpracownik głowy Państwa: - Śmieszą mnie te pogróżki, że
PiS w 2020, wystawi kandydaturę Szydło. Już widzę to starcie par w tabloidach.
Andrzej z Agatą naprzeciw Beaty z Edwardem. A tak serio, to myślę, że prezes
daje sobie czas na ostudzenie emocji Za chwilę tradycyjnie jedzie na urlop w
Bory Tucholskie, wszystko przemyśli i wróci ze świadomością, że musi to
wszystko jakoś załagodzić. Innego wyjścia nie ma.
To już wiem dlaczego wichura powaliła Bory Tucholskie - bo prezes tam jeździ. To znak od Boga. Na opamiętanie.
OdpowiedzUsuń