środa, 23 sierpnia 2017

Kto pierwszy do odstrzału



Sędziowie się boją, ale nie tylko tego, że stracą pracę. Odkąd PiS zaczęło nagonkę na sądy, wielu dostaje e maile z pogróżkami. Na przykład takie: „Już naostrzyłem nóż i upier... ci łeb”

Renata Grochal

Jak jest? - pytam rzecznika Sądu Najwyższego sędzie­go Michała Laskowskiego. Przegłosowana przez Sejm ustawa pozwala przenieść wszystkich sędziów SN w stan spoczyn­ku. - Jeszcze się nie spakowałem. Jeste­śmy rozgoryczeni. Gdy widzę w TVP, że przedstawia się nas jako obrońców pe­dofilów i gwałcicieli, to ogarnia mnie poczucie niesprawiedliwości i bezradności. To przekreślenie całej mojej kariery. A przecież zawsze staramy się orzekać na rzecz obywateli - mówi Laskowski.
   - Będzie bunt?
   - Nie wiem. My przez całe życie zaj­mujemy się egzekwowaniem prawa. Ciężko się teraz przełamać i okupować gmach. Chociaż są i takie pomysły - odpowiada.
   W czwartek zbierze się zgromadzenie ogólne sędziów SN i zdecyduje, co dalej. Kilku moich rozmówców przyznaje, że pewnie skończy się na uchwale krytycznej wobec zmian w sądownictwie, bo co więcej można zrobić? Konstytucja za brania sędziom działalności politycznej. Muszą więc uważać, żeby nie dać ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze pretekstu do wszczęcia dyscyplinarek. Część sędziów z nadzieją patrzy na instytucje międzynarodo­we. Ale zanim one coś zrobią, to potrwa. Moi rozmówcy nie mają zawodowego planu B.
   - Przez całe życie orzekałem. Mam teraz, przed sześćdziesiątką, otwierać kancelarię adwokacką? To nie jest takie proste. Większość z nas pewnie przej­dzie w stan spoczynku - mówi mi jeden z sędziów SN.
   Ci bardziej bojowi chcą odwołać się od decyzji o przeniesieniu w stan spo­czynku, ale skarga i tak trafi do nowej Izby Dyscyplinarnej SN, którą obsa­dzi minister Ziobro. - Już dziś można przewidzieć, jaki będzie wyrok. Ale przynajmniej otwiera to drogę do od­wołania się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W nim cała nadzieja - podkreśla jeden z moich rozmówców.

MORDA W KUBEŁ
Sędziowie w całym kraju siedzą jak na bombie. Im dalej od Warszawy, tym obawy są większe.
   - Po czystce w Sądzie Najwyższym strach się bać, co będzie z nami. Politycy obsadzą Krajową Radę Sądownictwa, a później będzie wymiana ludzi w są­dach apelacyjnych, okręgowych i rejo­nowych - mówi mi sędzia z południowo-zachodniej Polski. Śmieje się z wypo­wiedzi polityków PiS, że celem zmian jest przyspieszenie pracy sądów i odesła­nie na emeryturę tych, którzy orzekali jeszcze w PRL. O przyspieszeniu orzeka­nia nic w ustawie nie ma, a średnia wieku sędziów w Polsce to 38 lat.
   - Mamy orzekać po myśli władzy i morda w kubeł. A jak nie, to usuną nas ze stanu sędziowskiego albo przeniosą do Suwałk czy na drugi koniec Polski - prze­widuje mój rozmówca. Według sędziów temu ma służyć powołana w Sądzie Najwyższym Izba Dyscyplinarna.
   - Wielu sędziów, szczególnie w mniej­szych ośrodkach, się boi. Mówią, że mają kredyty, rodziny na utrzymaniu i nie chcą się narażać - przyznaje sędzia z Małopolski.
   - Boi się pan? - pytam sędziego Kry­stiana Markiewicza ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, które kryty­kowało zmiany w sądownictwie.
   - Pewnie, że się boję. Też mam kre­dyt i nie jestem ulubieńcem tej władzy - mówi Markiewicz.
   Ma 41 lat i też nie ma planu B. Na razie zamierza zostać w sądownictwie. - Lu­dzie muszą sobie odpowiedzieć na pyta­nie, jak traktują swój zawód. Czy chcą być sędziami, czy też chcą być jak urzędni­cy z Ministerstwa Sprawiedliwości, któ­rzy w tych złych zmianach widzą szansę dla siebie - mówi Markiewicz.
   Najważniejsze - według niego - to pokazywać ludziom, że sędziowie nie walczą o własne profity, ale o prawa i wolności obywatelskie. - I coraz więcej Polaków to rozumie, o czym świadczą protesty w całym kraju w obronie nieza­leżności sądów, w których po raz pierw­szy wzięło udział tyle młodych osób - podkreśla Markiewicz.

KRĄŻY LISTA ZIOBRY
- Może nie będzie tak źle? - pytam moich rozmówców. Jednak nikt w to nie wierzy.
   - Celem tej władzy jest przede wszyst­kim zemsta, dlatego wszyscy, którzy na­razili się PiS, muszą liczyć się z tym, że teraz zostaną ukarani - mówi sędzia z wieloletnim stażem z Warszawy. Przypomina, że sędziowie, którzy nadep­nęli na odcisk Ziobrze, już są gnębieni. Używa się do tego prokuratury.
   W sprawie sędzi Agnieszki Pilarczyk, która uniewinniła lekarzy oskarżonych o spowodowanie śmierci ojca Zbignie­wa Ziobry, Jerzego, wszczęto śledztwo o przekroczenie uprawnień. Według matki ministra, która złożyła doniesie­nie, Pilarczyk zleciła „najdroższą w histo­rii polskiego sądownictwa ekspertyzę” lekarską, czym naraziła na straty skarb państwa. Prokurator, który przyłączył się do procesu po stronie rodziny Ziobry, próbował wyłączyć sędzię z orzekania, argumentując, że w jej sprawie wszczęto śledztwo. Jednak sąd wniosek odrzucił. Pilarczyk nie chce o sprawie rozmawiać.
   - Wydałam wyrok, jaki uważałam za słuszny. Na tym moja rola się kończy - mówi. Jeszcze nie była przesłuchiwa­na przez prokuraturę, ale uważa, że jej telefon jest na podsłuchu.
   - Boi się pani? - pytam.
   - To nie jest kwestia strachu. Nie mo­gę mówić o sprawie, w której orzeka­łam. Chcę normalnie pracować - kończy rozmowę.
   Inna sędzia, Justyna Koska-Janusz, która ukarała Ziobrę za niestawienie się na rozprawę karą 2 tys. złotych, została odwołana z delegacji do sądu okręgowe­go. Musiała wrócić do Sądu Rejonowego w Warszawie, gdzie orzeka.
   Podstawą do odwołania sędzi z delega­cji był donos wysłany do biura jednego z senatorów PiS, choć był zaadresowa­ny do Ziobry. Senator przesłał donos do ministerstwa.
   - To był wydruk z komputera przesłany rzekomo przez sędziów zaniepokojonych tym, jak Koska-Janusz orzekła w jednej ze spraw. Podkreślali, że są bardziej do­świadczeni sędziowie, którzy zasługują na delegację do sądu okręgowego - opo­wiada osoba znająca szczegóły sprawy.
- Mam wątpliwości, czy ten anonim zo­stał w ogóle wysłany. Myślę, że stworzo­no go na potrzeby tej sprawy - dodaje.
   Koska-Janusz wytoczyła Ziobrze pro­ces cywilny o ochronę dóbr osobi­stych. Zapewnia, że nie boi się, iż teraz zostanie ukarana.
   - Trzeba mieć kręgosłup, żeby się temu nie poddawać - podkreśla. Ma 46 lat, w zawodzie pracuje 23 lata, była asesorem i adwokatem. Jak każdy z mo­ich rozmówców ma kredyt do spłacenia.
- Bardziej się martwię o to, co będzie na starość. Bo o ile teraz sobie poradzę, to jeśli odbiorą nam możliwość przecho­dzenia w stan spoczynku, a sędziowie nie mają opłacanych składek emerytalnych, bo mają odrębny system emerytalny, to nie będziemy mieli z czego żyć - mówi.
   Wśród sędziów krąży lista nazwisk tych, którzy będą pierwsi do odstrzału. Oprócz Pilarczyk i Koski-Janusz są na niej sędzia Wojciech Łączewski, który skazał Mariusza Kamińskiego, a także sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajo­wej Rady Sądownictwa, który krytykował w mediach zmiany w sądach.
   Łączewskiego niedawno atakowali za­równo minister Ziobro, jak i premier Beata Szydło. Powód? Zawiesił postępo­wanie w sprawie przedsiębiorcy, który procesuje się z Trybunałem Konstytu­cyjnym. Tłumaczył, że musi poczekać na orzeczenie Sądu Najwyższego, czy Julia Przyłębska została właściwie wybrana na prezesa TK i czy może reprezentować Trybunał w procesie.
   - Ja akurat wiem, co ze mną będzie. Będę pierwszy do rozstrzelania, jak po­wiedział prof. Strzembosz, a z takim au­torytetem nie śmiałbym dyskutować - śmieje się Łączewski.
   Mówi, że w jego sprawie prokuratu­ra prowadzi dwa śledztwa: o ujawnienie nazwisk funkcjonariuszy CBA w jawnej części uzasadnienia do wyroku na Ma­riusza Kamińskiego, a także w sprawie podszywania się pod niego na Twitterze.
- Od 17 miesięcy próbują dowieść, że na­ruszyłem jakieś przepisy, ale nic nie zna­leźli - zaznacza. Jego zdaniem śledztwa są wszczynane po to, by służby mogły założyć mu podsłuch na telefon.
   - Prowadzenie różnego rodzaju po­stępowań przez prokuraturę to jest for­ma presji na sędziego. Przez to moja niezawisłość jest zagrożona - podkreśla.

W KOMITECIE WOJEWÓDZKIM PIS
Według Łączewskiego po przejęciu przez władzę wykonawczą kontroli nad sądami wrócimy do PRL. - Będzie jak za komuny, że sędzia mógł spokoj­nie przeżyć swoje życie zawodowe, jeśli nie trafił na sprawę, w której pojawiał się polityk partii rządzącej. Bo jeśli tak, to będzie wzywany do komitetu wojewódz­kiego partii i instruowany, jaki wyrok ma wydać. A gdy się przeciwstawi, będzie miał kłopoty - przewiduje.
   Łączewski nie zamierza rezygnować ze swojej niezawisłości. Odkąd jest oso­bistym wrogiem PiS, dostał całą serię gróźb. Ostatnio do sądu przyszedł taki e-mail: „Już naostrzyłem nóż i upier... ci łeb”.
   Groźby dostaje także Waldemar Żurek, rzecznik KRS, który w mediach krytyku­je PiS. Prokuratura z urzędu wszczęła śledztwo w sprawie tych gróźb. Według Żurka zrobiono to po to, żeby podsłu­chiwać jego telefony i inwigilować po­cztę e-mailową. Od dziewięciu miesięcy Żurek musi się także tłumaczyć w CBA z oświadczeń majątkowych.
   - Wzywają mnie po kilka razy i szcze­gółowo przepytują, ile kilka lat temu miałem pieniędzy na koncie, a ile w domu, licząc, że się pomylę i będzie po­wód, żeby postawić mi zarzuty składania fałszywych zeznań - mówi Żurek.
   Wielu sędziów ma dość. Jeśli zmiany wejdą w życie, chcą odejść ze stanu sę­dziowskiego i przejść na przykład do ad­wokatury. Tak robili sędziowie w PRL. Młodzi, którzy brali pod uwagę zostanie sędziami, przy takich przepisach rezyg­nują z asesury, bo nie chcą politycznych nacisków.
   W Katowicach kilku sędziów dobie­ga wieku emerytalnego, ale chciało­by dalej orzekać. Jednak przejdą w stan spoczynku.
   - Nie będę się płaszczył przed Ziobrą, żeby pozwolił mi pracować, ani przed­stawiał zaświadczeń lekarskich, że ze mną wszystko dobrze. Godność ludzka jest ważniejsza od pieniędzy - mówi mi jeden z nich.
   Sędzia Markiewicz z Iustitii przy­znaje, że determinacja PiS w rozwa­laniu trójpodziału władzy zaskoczyła sędziów: - Spodziewaliśmy się, że zmiany będą mocne. Ale nie tego, że to będzie brutalna czystka i to dokonywa­na w tak barbarzyński sposób. Wyrzu­ca się sędziów pod pretekstem zmiany ustroju sądów, a zasada nieusuwalno­ści jest przecież zapisana w konstytucji. To tak, jakby złodziej wyrzucił wszyst­kich z mieszkania i powoływał się na ochronę własności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz