środa, 4 listopada 2015

Przepis na Polskę w ruinie



Propozycje gospodarcze PiS z kampanii wyborczej przypominają garść trybików, których nie da się złożyć w działający mechanizm.

Marek Rabij

Polska skręciła ostro w pra­wo - powtarzają zagraniczne media po wygranej Prawa i Sprawiedliwości. Prawda jest bardziej skomplikowana, bo w kwestiach gospo­darczych zwycięskie PiS od dawna repre­zentuje program raczej lewicowy.
Nie wiadomo, na ile poważnie PiS trak­tuje swoje obietnice z kampanii. Oto naj­większe zagrożenia dla gospodarki, jakie czają się w przedwyborczych obietnicach Prawa i Sprawiedliwości.

Budżet i finanse publiczne, czyli kosztowne obietnice
1. Na lipcowej konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości w Katowicach Beata Szydło zapowiedzia­ła fiskalny oksymoron: obniżkę podatków połączoną ze znaczącym wzrostem wy­datków publicznych. W tym samym pa­kiecie obiecano między innymi po 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko, darmo­we leki dla seniorów, podniesienie kwo­ty wolnej od podatku z ok. 3,1 do 8 tys. zł oraz obniżkę VAT (do 22 proc.) i ulgi po­datkowe dla firm na dorobku.
  Według PiS wszystko to ma kosztować rocznie około 36 mld zł, ale pieniądze bez problemu się znajdą - przecież samo uszczelnienie poboru podatków VAT i CIT przyniesie budżetowi dodatkowe 23,5 mld zł rocznie. A z nowych podat­ków dla banków i hipermarketów wyciś­nie się kolejne 8,5 mld zł. Da radę.
  Tyle że według szacunków Między­narodowego Funduszu Walutowego uszczelnienie podatków może dać pol­skiemu budżetowi w najlepszym razie 5 mld zł. Zabraknie więc co najmniej 23,7 mld zł, a wówczas rządowi pozostanie albo wycofać się rakiem z obietnic, albo zadłużyć jeszcze bardziej. Tyle że tak du­żego pakietu obligacji skarbowych nie da się sprzedać wyłącznie polskim nabyw­com. - Ostatnie ekipy w resorcie skarbu państwa próbowały zmniejszać nasze za­dłużenie zagraniczne - podkreśla prof. Dariusz Filar, były członek Rady Polityki
Pieniężnej. - Odwrót od tej polityki może narazić Polskę na konsekwencje zawiro­wań w światowej gospodarce.
  Ale są jeszcze gorsze rozwiązania; prze­de wszystkim dokończenie zaczętej przez PO likwidacji OFE, które mają jeszcze ponad 100 mld zł w akcjach giełdowych spółek, albo...

Banki centralny i inne, czyli tam, gdzie są pieniądze
2.... albo ekonomiczna broń masowego rażenia, czyli dodruk pieniądza. Do tego PiS potrzeba tylko jednego: kon­troli nad bankiem centralnym.
  - Niektórzy próbowali się z nas śmiać, kiedy dawno temu powiedzieliśmy bilion złotych [na inwestycje - przyp. red.]. To ja w tej chwili mówię bilion i 400 miliar­dów zł! - obiecywał w połowie paździer­nika Jarosław Kaczyński na spotkaniu z wyborcami w Bielsku-Białej.
  To nie żart. PiS serio mówi o zasile­niu gospodarki kwotą równą niemal całe­mu rocznemu PKB Polski! Fakt - wlicza to ponad 500 mld zł już zaplanowanych funduszy z UE. Ale aż 350 mld zł chce „pozyskać” z Narodowego Banku Pol­skiego, który miałby działać podobnie jak Europejski Bank Centralny, pompujący gotówkę do strefy euro w nadziei na oży­wienie rachitycznego wzrostu gospodar­czego. Wprawdzie konstytucja zapewnia bankowi centralnemu autonomię i zaka­zuje finansowania deficytu budżetowe­go, ale kadencja obecnego prezesa Marka Belki kończy się w czerwcu 2016 r. No­wego szefa NBP wyznaczy prezydent An­drzej Duda, a wybór potwierdzi Sejm zdominowany przez PiS. Tuż po Nowym Roku prezydent wyznaczy też dwóch no­wych członków Rady Polityki Pieniężnej, a sześciu kolejnych wskaże parlament. Słowem - programem NBP od przyszłe­go roku faktycznie może się stać program PiS, które uważa, że bank centralny ma nie tylko stać na straży stabilności walu­ty, ale też – jak w USA - dbać o rozwój go­spodarczy.
  Na prywatne banki PiS też ma po­mysł: mają wesprzeć budżet planowa­nym podatkiem od aktywów i wziąć na siebie koszty rozwiązania problemu kre­dytów we frankach. W partyjnej retoryce opodatkowanie banków ma zatrzymać transfer zysków za granicę. W rzeczy­wistości ten transfer jest dosyć umiarko­wany. - W ciągu ostatnich 20 lat banki wypracowały w Polsce ok. 150 mld zł zy­sku, z czego na podnoszenie funduszy własnych przeznaczyły ponad 135 mld zł - przypomina Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
Kilka dni temu prof. Piotr Gliński, szef rady programowej PiS, zapowiedział ła­godniejsze traktowanie banków: podatek bankowy miałby dać budżetowi już nie 5, lecz tylko 2 mld zł rocznie.

Emerytury, czyli nie ruszamy wsi i górników
3.Tuż przed końcem kadencji Sejmu Andrzej Duda złożył projekt obni­żenia wieku emerytalnego do 65 lat dla mężczyzn i do 60 lat dla kobiet. Koszt: nawet do 10 mld zł rocznie. Sejm nie za­jął się tą ustawą, bo i tak nie było kiedy, a poza tym po co - była to jedynie przed­wyborcza gra pod elektorat PiS. Czy pre­zydent wróci z tą propozycją do nowego parlamentu? A jeśli tak, to czy doda kry­terium stażu pracy uprawniającego do emerytury i ograniczającego koszty?
  Nie wiadomo też, co PiS zamierza zro­bić z kosztownymi przywilejami eme­rytalnymi - chociażby górników? I czy mając samodzielną większość w Sejmie, zdecyduje się na reformę KRUS, torpe­dowaną przez kilkanaście ostatnich lat przez PSL? Raczej wątpliwe, bo górnicze związki to sojusznicy PiS, a głosy wsi to podstawa poparcia tej partii.
  W tym roku ZUS wystarczy jeszcze pieniędzy na 70 proc. świadczeń, resztę dopłaci budżet. Za pięć lat - jak wynika z prognoz Zakładu - państwo będzie mu­siało dołożyć już niemal 40 proc. sumy wszystkich wypłacanych emerytur.

Wolny rynek, czyli politycy wiedzą lepiej
4. Wygrana PiS może wyhamować w Polsce inwestycje i ograniczyć wykorzystanie unijnych dotacji. Do­świadczenia poprzednich rządów tej par­tii każą się obawiać choćby o przetargi publiczne, które może sparaliżować at­mosfera podejrzliwości.
  Z pewnością turbulencje czekają spół­ki skarbu państwa. Serwis Przeswietl.pl w analizie dla „Gazety Wyborczej” wy­liczył niedawno, że na każdy dzień rzą­dów Jarosława Kaczyńskiego przypadało średnio 3,07 zmiany we władzach spó­łek skarbu państwa. Pod tym względem wydajniejszy był jedynie gabinet Lesz­ka Millera po objęciu władzy w 2001 r. średnio 3,41 zmiany dziennie. - Politycy PiS wiele razy dawali do zrozumienia, że gospodarka to dla nich przede wszystkim wielkie zakłady, przemysł ciężki i górni­ctwo - zauważa prof Filar. - Przetasowa­nia kadrowe w spółkach skarbu państwa dadzą im realny wpływ na ich funkcjono­wanie. Obawiam się, że wtedy problemy małych firm czy nowoczesnego sektora usług przestaną partię interesować.
  Czym kończą się polityczne na­ciski na decyzje spółek skarbu, naj­lepiej wiedzą w Orlenie: w 2014 r. spółka spisała na straty ponad 4 mld zł tyle kosztowała mocarstwowa decyzja z 2006 r. o zakupie rafinerii w litewskich Możejkach.
  Ciężkie czasy na pewno czekają hiper­markety, na które PiS chce już w nowym roku nałożyć 2-proc. podatek obrotowy. Zresztą w projekcie ustawy przewidzia­no opodatkowanie każdego sklepu więk­szego niż 250 mkw. (z wyłączeniem stacji paliw). Oczywiście koszty poniesie klient.
  W partyjnej retoryce wielkie zagranicz­ne sieci pasożytują na polskiej gospodar­ce. W swoich opracowaniach PiS szacuje, że „w 2013 roku 175 sieci handlowych (...) wpłaciło łącznie podatki dochodowe w wysokości 440 min zł”. Resort finansów podaje zupełnie inne dane: w 2013 r. 20 największych sieci zapłaciło 700 min zł podatku dochodowego.

Energetyka, kopalnie i klimat
5. Aby nie stracić sympatii górniczych związków zawodowych, PiS bę­dzie podtrzymywać uzależnienie polskiej energetyki od węgla. Ale jak sobie poradzi z nierentownymi kopalniami? Związko­wi sojusznicy nie pozwalają ich zamykać, a Bruksela nie pozwala już do nich dopła­cać z publicznej kasy. Cóż, pewnie nowa władza pójdzie w ślady starej: kontrolo­wane przez państwo elektrownie kupią kontrolowane przez państwo kopalnie, a rachunek za tę operację zapłaci Kowal­ski wyższym rachunkiem za prąd.
  A jednocześnie na linii z Brukselą bę­dzie iskrzyć coraz bardziej. W pakiecie klimatycznym UE, na który rząd Ewy Kopacz przystał w ubiegłym roku, Jaro­sław Kaczyński widzi kapitulację polskiej racji stanu przed interesami lobby ener­getycznego Niemiec i Francji. W przed­wyborczej debacie „Newsweeka” polityk PiS Adam Bielan zapowiadał wręcz wy­powiedzenie pakietu. Pierwsza salwa w tym sporze już padła: we wtorek prezy­dent Duda zawetował ustawę o ratyfikacji protokołu klimatycznego z Kioto. Kolej­ny sprawdzian już w grudniu w Paryżu na klimatycznym szczycie ONZ.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. A ja tobie miesiac, jak cie rozjadą na placu czerwonym, hołdującego Stalinowi.

      Usuń