Zamiast premiery - niesnaski. Reżyser z producentem drą koty o film, który miał już wchodzić do kin, a wciąż jest w proszku. Prawica ma dylemat: komu kibicować? I komu w kłótni o „Smoleńsk” sprzyja najważniejszy widz, czyli Jarosław Kaczyński?
Wojciech Cieśla, Michał Krzymowski
Grudzień
2015 roku, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych
i Fabularnych w Warszawie, kolaudacja filmu „Smoleńsk”. Po projekcji, gdy
zapalają się światła, słychać oklaski. Niemrawe.
- Pokaz filmu o katastrofie był katastrofą - mówi jeden z uczestników
ko- laudacji. - Montaż był katastrofą.
Kolaudacja to początek wojny między Antonim Krauzem, reżyserem, a Maciejem
Pawlickim, producentem. Ten drugi przekonuje reżysera, że powinni się spotkać
w gronie przyjaciół, którzy pomogą w poprawieniu montażu. - Mówił, że ma
poczucie winy, bo nie dał Krauzemu wystarczająco dobrego montażysty. Okazało
się, że pierwszą wersję zmontował debiutant - mówi jedna z osób znających
kulisy kłótni. - Wśród „naprawiaczy” miała być Ewa Stankiewicz.
Pawlicki z Krauzem przechodzą na korespondencję e-mailową. Ton jest
oschły. Tak pozostaje do dziś. W marcu w Warszawie pojawiają się plakaty
zapowiadające film na 15 kwietnia. Kilka dni później Pawlicki odwołuje
premierę „z uwagi na trudności przy realizacji i stopień technologicznego
skomplikowania”. W polskim kinie to sytuacja bez precedensu. - Spektakularna
wtopa - ocenia członek ekipy
- Pierwszy raz coś takiego widzę.
Na film o katastrofie widzowie czekają czwarty rok; najbardziej ci, którzy
szukają „ukrywanej prawdy o Smoleńsku”, Twórcy scenariusza, producent i
reżyser o filmie piszą dużą literą: Sprawa.
Budżet „Smoleńska” to niecałe 10 min zł, ale dotacji odmówił PISF,
publiczne zbiórki datków idą jak po grudzie. Kilku aktorów odrzuciło
propozycję zagrania w filmie.
Kolaudacji, a raczej niepublicznych pokazów „Smoleńska”, od grudnia
2015 r.
jest kilka. Ostatni w poniedziałek
4 kwietnia dla ludzi spoza branży. Na żadnym nie ma Jarosława Kaczyńskiego. Na
jednym jest Marta Kaczyńska, córka Lecha. Film widzieli też dziennikarze TV Republika i „Uważam Rze”. Entuzjazmu nie było.
Producent filmowy: - Wszyscy się boją tego projektu. Nie wypalił. Nawet
ludziom z PiS ten film nie bardzo się podoba.
Od kilku tygodni surowy „Smoleńsk” krąży na płytkach wśród ludzi
prawicy. Mówi jeden z naszych rozmówców: - Oficjalnie film z ramienia prezesa
obejrzał Piotr Gliński. Nie był poruszony.
Inny dodaje: - Krauze i Pawlicki chcieli za wszelką cenę zdążyć z filmem
na rocznicę katastrofy. Płyta z ponad dwugodzinnym materiałem trafiła do
siedziby PiS na Nowogrodzką. Surowizna, miejsce efektów specjalnych zajmują
zielone plansze, na których te efekty dopiero się pojawią. Ale tak naprawdę
problem leży gdzie indziej : „Smoleńsk” to gniot. Niedobry film.
Jeden z warszawskich dziennikarzy: - Jerzy
Zelnik, który go widział, bąkał coś o tym, że
naród czeka teraz wstrząs moralny. Między wierszami dało się wyczytać, że
„Smoleńsk” to artystyczna słabizna.
„Smoleńsk” zostaje przemontowany na początku roku. Teraz czas na dogranie
efektów specjalnych.
Na tym tle dochodzi do kolejnej wojny. Dziś Antoni Krauze niemal
w każdym wywiadzie mówi, że właśnie zbyt późne wgrywanie efektów specjalnych
opóźniło premierę. Kto za to odpowiada? Pawlicki. W TV Republika reżyser pomstuje na ludzi od efektów specjalnych:
- Od wielu miesięcy domagałem się, żeby zobaczyć jakieś efekty ich pracy,
niestety, zostali objęci przez producenta jakąś specjalną ochroną.
Krauze zdradza, że efekty przygotowuje nowa firma: -1 nie może zrobić
wszystkiego w tak krótkim terminie, jak chce producent, który popełnił
falstart, zapowiadając film na 15 kwietnia. To jest sprawa wykraczająca poza
efekty specjalne w filmie. To niekompetencja ludzka.
Do niedawna jako specjalista od efektów specjalnych w materiałach prasowych
„Smoleńska” występował Piotr Pawłowski, wykładowca Polsko-Japońskiej Akademii
Technik Komputerowych. Wcześniej pracował przy „Czarnym Czwartku” i „Układzie
zamkniętym”. Prosimy o kontakt przez rzeczniczkę uczelni. Pawłowski milczy.
Informacja o tym, że przełożeniu
„Smoleńska” winny jest Pawlicki, pojawia się na Twitterze Józefa Orła,
prawicowego publicysty: „Film Smoleńsk nie będzie miał premiery 15.04, bo Maciej
Pawlicki nie dopilnował efektów specjalnych”.
NIEZADOWOLENIE PREZESA
Jacek Bromski, reżyser, prezes Stowarzyszenia
Filmowców Polskich, jest zdziwiony tym, co dzieje się wokół filmu: - Nie
spotkałem się z podobną sytuacją. Film powinien zostać skończony, przejść
kolaudację. W tym przypadku zbyt wczesna data premiery została chyba wymuszona
przez rocznicę. Dlaczego tak się stało? W środowisku krążą te same pogłoski, o
których pisały media, czyli że film się komuś nie spodobał. Mówiąc żartem, gdyby
mojego brata grał Lech Łotocki, też byłbym niezadowolony.
Pół Warszawy huczy o rzekomej kolaudacji „Smoleńska”, w której jakoby
brał udział Jarosław Kaczyński. Niezadowolenie prezesa miało przesądzić o
opóźnieniu premiery.
Mówi jeden z warszawskich polityków;, kiedyś w PiS: - To kłamstwo.
Smutne, że wojenka Krauzego i Pawlickiego trafia rykoszetem w Bogu ducha
winnego prezesa. Ale temat Smoleńska to faktycznie bomba z opóźnionym
zapłonem. Od tego trzeba uciekać jak najdalej. Wiem, że ekipa musiała
sprawdzać, czy Łotocki, który odgrywa Lecha, nie był kiedyś w PZPR, czy nie zagrał gdzieś pijaczka, czy w filmie nie ma czegoś,
co ośmieszy brata prezesa. Kilka lat temu Jacek Kurski na zlecenie Kaczyńskiego
robił film o III RP. Stawał na uszach, żeby się podobało prezesowi. W filmie,
gdzie tylko pojawili się bracia Kaczyńscy, kłaniały im się łany zbóż, deszcz
przestawał padać, a krowy zaczynały dawać lepsze mleko. Wazelina. Ale
Jarosławowi film był nie w smak. Miał inną wizję. Wydziwiał: jak można kręcić
poważny dokument i nie wiedzieć, że tamten zarząd koła PC z Piły to byli zdrajcy?! Film powędrował na półkę. Twórcy „Smoleńska” też wiedzą, kto będzie ich
najważniejszym widzem.
KUZYN NA HORYZONCIE
Maciej Pawlicki to dziennikarz, producent, reżyser,
współpracownik tygodnika „wSieci”. Człowiek o wielu talentach. Kandydował do
Sejmu z list PiS, produkował programy Jana Pospieszalskiego, nakręcił kilka
dokumentów. Udziela się w zrzeszającym właścicieli kredytów frankowych Ruchu
Stop Bankowemu Bezprawiu.
W 2012 r. razem z ni.in. Bronisławem Wildsteinem, Antonim
Krauzem i Michałem Lorencem zakłada Fundację Smoleńsk 2010. To ona ma się zająć
zbieraniem funduszy na film. Po roku zbiórki na koncie jest 208 tys. zł. Po
dwóch latach - 860 tys. zł. Budżet filmu
trzeba okroić z 11 do 9,5 min złotych. Producentem zostaje Pawlicki. Zdjęcia
ruszają na początku 2015 r., kończą się po kilku miesiącach.
Jesienią 2015 r. portal Dziennik.pl ujawnia umowę Pawlickiego z
Krauzem. Według niej z chwilą wypłaty ostatniej raty wynagrodzenia reżyser
przenosi na Pawlickiego całość praw autorskich. Krauze dostaje w zamian 226
tys. złotych płatne w czterech ratach; 30 tys. zł po rozpoczęciu, 45 tys, zł
po zakończeniu zdjęć, 75 tys. zł po kolaudacji i reszta po przyjęciu kopii
wzorcowej filmu. Gdyby „Smoleńsk” był hitem, Pawlicki zarobiłby dużo pieniędzy.
Działacz PiS z Nowogrodzkiej: - Dziś trwa szukanie winnego. Krauze
twierdzi, że wszystko przez Pawlickiego. A Pawlicki, że przez Krauzego. We
wszystko wmieszał się jeszcze kuzyn prezesa, Jan Maria Tomaszewski, który kręci się przy „Smoleńsku”. Czy wprowadza
zmiany? Nie. I dzięki Bogu.
Poseł PiS: - Kuzyn Kaczyńskiego od niedawna kolęduje po prezesach państwowych
spółek i prosi o pieniądze na jakiś historyczny serial do TVP. Ma trzy scenariusze. Na pewno był u Wojciecha Jasińskiego w
Orlenie, nie wykluczam, że przy okazji rozmawiał o dofinansowaniu „Smoleńska”.
Człowiek związany z TVP: - Janek jest postacią rozrywkową.
Nikt nie traktuje go poważnie. Kaczyński też ma do niego dystans. Mówi
wszystkim, żeby być uprzejmym, bo to w końcu rodzina, ale by go nie słuchać.
Znajomy Krauzego: - Antek to poważny
człowiek, artysta z dorobkiem. Trzyma się od kuzyna z daleka, nie ma z nim kontaktu.
Co innego Pawlicki. Liczył, że dzięki „Smoleńskowi” awansuje do wyższej ligi,
znajdzie nowe zlecenia. Z Jankiem szybko znalazł wspólny język.
SKOK WIĘCEJ
NIE DA
Działacz PiS: - Kuzyn wspiera Pawlickiego w
staraniach o wejście do telewizji. Pawlicki dostał90-minutowy program w TVP Info „Studio Polska”. To strasznie droga produkcja. Z e-maila TVP do redakcji „Newsweeka”: „Studio Polska jest w fazie
projektu, a zatem końcowy format, a tym bardziej decyzja o emisji nie są przesądzone.
Jeśli TVP zdecyduje się na realizację, poinformuje o szczegółach”.
Działacz PiS z Nowogrodzkiej: - Pawlicki w kwestiach finansowych ma nóż na gardle. Wziął kredyt we
frankach, ma trudną sytuację. Liczy na sukces filmu. Krauze już miesiąc temu
mówił, że gdyby miał dodatkowe 2-3 min zł, to przełożyłby premierę i jeszcze
popracował nad „Smoleńskiem”.
Rozmówca „Newsweeka” związany ze SKOK-ami: - Na nas Krauze już nie może
liczyć. Dołożyliśmy się do filmu na początku i więcej dać nie możemy.
Jeden z filmowców: - Antoni to
miły, kulturalny pan, ale gdy pojawia się temat Smoleńska, strasznie się
napina. Uważa, że to był zamach, nie znosi w tej sprawie sprzeciwu. Maciek
chciał zrobić film, który się sprzeda. Nie zależało mu tak bardzo na
propagandzie.
Na stronie Fundacji Smoleńsk 2010 można znaleźć informację o wpłatach na
produkcję. Do 12 stycznia zbiórka wyniosła 2,4 min zł. Fundacja podaje, że do
ukończenia filmu wciąż brakuje jej 1,3 min zł. Jednak jeśli budżet produkcji
to 9,5 min zł, to z rachunku wynika, że ok, 5,7 min zł Fundacja dostała z
innych środków niż zbiórka publiczna. Kiedy? Od kogo?
Pytamy o to Fundację. Nie odpowiada. Pytamy Pawlickiego - też nie.
Mówi jeden z warszawskich filmowców:
- Teraz przełożą premierę na jesień. To okres żniw w kinach. Szkoda, bo choć
film celuje w target,
który raczej nie chodzi do kina, to ma szansę
na frekwencję jak „Popiełuszko” czy „Układ zamknięty”, na które chodzili
ludzie stroniący od wielkiego ekranu.
Reżyser Jacek Bromski: - Od trzech lat organizujemy w kinie Kultura pokazy
przedpremierowe dla ambasadorów. Jest koktajl, przychodzą aktorzy, pojawia się
nuncjusz, można porozmawiać. „Smoleńsk” też mieliśmy pokazywać, dyplomaci byli
zainteresowani. Trzeba było odwołać. Może uda się to zrobić w maju?
Na „Smoleńsk” wciąż można wpłacać dobrowolne datki.
Antoni Krauze publicznie zapowiada, że filmem o katastrofie pożegna się
z zawodem i zakończy karierę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz