PiS wydało setki
tysięcy złotych na ochronę prezesa, adwokatów, którzy go reprezentują, i
zaprzyjaźnionych ekspertów, którzy teraz obsadzają państwowe stanowiska.
Anna Dąbrowska
Przeanalizowaliśmy
tysiące stron wyciągów z kont bankowych PiS. To wydatki partyjne za 2015 r.,
finansowane z subwencji (pieniądze pochodzące z budżetu państwa) i w mniejszej
części ze składek członkowskich. PO z budżetu dostała 17,7 min zł, a PiS 16,5
min zł. Do końca marca partie miały obowiązek złożyć do Państwowej Komisji
Wyborczej sprawozdania finansowe.
Ostatni rok to podwójne wybory i spora część pieniędzy poszła na fundusz
wyborczy: PiS przeznaczyło na to prawie 5,4 min zł, a PO niespełna 10,3 min zł.
Z ostatniej subwencji PiS spłaciło też 5 min kredytów bankowych.
Platforma najwięcej wydała w zeszłym roku na wynagrodzenia dla
pracowników - 5,8 min zł. Skarbnik zarabia 8
tys. zł miesięcznie, a szeregowi pracownicy aparatu od 2 do 7 tys. Choć z
wyciągów bankowych wynika, że PiS wcale nie zatrudnia mniej pracowników, to
jednak mniej wydało na ich pensje - 1,7 min zł, bo w partii Kaczyńskiego są
one po prostu mniejsze. Głównodowodząca sekretariatu prezesa Barbara Skrzypek
dostaje 5,5 tys. zł, a Maciej Wąsik (dziś poseł i zastępca Mariusza
Kamińskiego w rządzie) zarabiał w centrali partii prawie 7 tys. zł.
Z wydatków na cele statutowe w rozliczeniu PiS największą pozycją są
faktury zapłacone firmom zewnętrznym: 3,8 min, a w PO niespełna 600 tys. zł. Po
tym jak kilka lat temu wyszło na jaw, że partia Tuska wydaje krocie na drogie
garnitury (w 2011 r. wydali na nie 120 tys. zł), wina i cygara dla swojego ówczesnego szefa, zarządzono, że tak zwane wydatki
reprezentacyjne będą pokrywane tylko ze składek członkowskich. PO ma na ten
cel oddzielne konto i rzeczywiście z analizy dokumentów wynika, że w zeszłym
roku bardzo tej zasady pilnowano.
Platforma zebrała ze składek i darowizn 2,2 min zł, a PiS niespełna
milion. W PO mocno rzuca się w oczy zaciskanie pasa. Już nie kłują w oczy
niebotyczne rachunki za ubrania i ekskluzywne restauracje. Widać wyciągnęli
wnioski. Partia Kaczyńskiego wciąż nie rozdziela tych wydatków, za większość
rzeczy płaci z konta, na które wpływają składki członkowskie i subwencja. Nie
ma rozróżnienia, za co płaci się tu z pieniędzy sympatyków, a za co z budżetowych.
Zresztą PiS mało wydaje na restauracje. Znaleźliśmy jeden rachunek na prawie 3
tys. za catering z warszawskiej restauracji z adresem przy ul. Smoleńskiej.
Mocno za to rzuca się w oczy łańcuch pokarmowy, na którym korzystają
ludzie od dawna związani z partią. Teraz część z nich, wcześniej opłacanych z
partyjnej kasy, dostała państwowe posady.
Partia rządząca nie oszczędza na ochronie swojego prezesa. W zeszłym roku firma Grom Group zarobiła na pilnowaniu
prezesa, 24 godziny na dobę przez cały tydzień, prawie 700 tys. zł (faktura za
grudzień opiewała na 135 tys. zł). W czasie kampanii wyborczej pieniądze
na ochronę prezesa płyną z
funduszu wyborczego (w latach bez wyborów rocznie GG zarabia około miliona).
PiS to największe źródło dochodów dla agencji założonej przez emerytowanych
snajperów. Prezes ma do nich pełne zaufanie, bo część ochroniarzy pracowała w
CBA jeszcze w czasach poprzednich rządów Mariusza Kamińskiego w tej formacji.
W PO nie znaleźliśmy ani jednego przelewu dla firmy ochroniarskiej.
Najważniejszych polityków tej partii prawie do końca roku chroniło BOR, ale i
po zdjęciu ochrony państwowej PO nikogo nie wynajęła. - Nasz prezes to
najważniejsza postać na scenie politycznej, wielu osobom może przeszkadzać i
potrzebuje ochrony. Proszę pamiętać, że zabójca Marka Rosiaka też chciał
zamachnąć się na życie Jarosława - tłumaczą
przy Nowogrodzkiej.
Wśród stałych odbiorców przelewów z konta PiS, opiewających co miesiąc,
przez okrągły rok, na kwotę 36,9 tys. zł, jest gdańska kancelaria adwokacka Gotkiewicz
Kosmus Kuczyński. Prawnicy specjalizują się między innymi w ochronie dóbr
osobistych i reprezentowali prezesa PiS w kilku sprawach. Dlaczego prezes nie
płaci za nie z własnej kieszeni? W PiS tłumaczą, że Jarosław Kaczyński to
„organ partii” i partia musi wziąć na siebie te wydatki. Ta gdańska kancelaria
reprezentuje też SKOK oraz Marka Falentę, łączonego z tym, że miał zlecać
kelnerom podsłuchiwanie polityków. W zeszłym roku PiS opłacało także
warszawskiego prawnika Piotra Pogonowskiego - ponad 7 tys. każdego miesiąca.
Wcześniej był dyrektorem gabinetu szefa CBA Mariusza Kamińskiego, a kiedy PiS
znów wygrało wybory, mianowało go szefem ABW.
W roku wyborczym mniej pieniędzy z partyjnego konta poszło na obsługę
agencji piarowych. Większość zleceń była opłacana z funduszu wyborczego (partie
dostają zwrot kosztów poniesionych na kampanię parlamentarną; PiS i PO po około
30 min zł). Ale kampania nie trwała przecież cały rok, dlatego w przelewach
bankowych znajdujemy fakturę zapłaconą w lutym agencji New Story Media - 15
tys. zł. W zarządzie agencji zasiadała Katarzyna Adamiak-Sroczyńska,
współtwórczyni prawicowego radia Wnet. Później, choć na krótko, Andrzej Duda zatrudnił
ją jako prezydencką rzeczniczkę. Nie sprawdziła się i zastąpił ją publicysta
„Do Rzeczy” Marek Magierowski.
Swoje zarobili też ludzie powiązani z Adamem Hofmanem, choć on sam za
aferę madrycką musiał pożegnać się z PiS. I tak jeszcze w czerwcu
Weber&Saar, którą prowadzą znajomi byłego rzecznika PiS, zainkasowała od
tej partii 19 tys. zł. Co miesiąc w zeszłym roku (już po wyrzuceniu Hofmana)
4,4 tys. zł miesięcznie PiS przelewało na konto Michała Wiórkiewicza, asystenta
byłych premierów PiS
Kazimierza Marcinkiewicza i
Jarosława Kaczyńskiego. Wiórkiewicz już od kilku miesięcy dzieli biuro na 26.
piętrze jednego z najbardziej prestiżowych biurowców w Warszawie z Adamem
Hofmanem i Mariuszem Sokołowskiem, do niedawna rzecznikiem prasowym policji. W
zeszłym roku na liście płac była też firma One Media Solution (24 tys.), która świadczy usługi marketingowe. Wspólnikami
w tej firmie byli właśnie Michał Wiórkiewicz i Robert Pietryszyn. Ten ostatni
pożyczał pieniądze Adamowi Hofmanowi, a kiedy ten po zmianie władzy odzyskał
wpływy, najwyraźniej spłaca dług wdzięczności. Najpierw Pietryszyn wskoczył do
zarządu PZU, a w zeszłym tygodniu okazało się, że pokieruje paliwowym gigantem
Lotos.
Przypomnijmy, że Hofman na madryckim placu dobrze bawił się również z
żoną Dawida Jackiewicza, który dziś jako minister skarbu rozdaje posady w
państwowych spółkach.
Najwięcej politycznych eventow, między kampaniami, choć mocno
z nimi powiązanymi, organizowała Prawu i Sprawiedliwości warszawska agencja Just Point. Poszło na to z partyjnej kasy prawie milion
złotych. Dla PiS niezmiennie od 2005 r. pracuje też Guru Control System z siedzibą w podwarszawskich Łomiankach. To firma z
ponad trzydziestoletnią historią. Czym się zajmuje? - Dystrybucją komputerów
przemysłowych i podzespołów do ich budowy oraz produkcją komputerów i
sterowników przemysłowych - poinstruowano nas w firmie.
W PiS przekonują, że płacą firmie za sondaże i badania
socjologiczne. Część przelewów idzie z
konta, na którym gromadzone są środki z subwencji: ponad 140 tys. zł, a część
z funduszu eksperckiego: 57 tys. zł. Ten ostatni rachunek to za badania
sondażowe, bo Guru
Control System ma swoich ankieterów. Prezes
lubi, jak na biurko trafiają te właśnie wyniki, bo zazwyczaj są dla PiS dość korzystne.
Nawetw2011 r. przyniosły wieści, że to PiS wygra, a nie PO.
Wszystkie partie od 5 do 15 proc. swojego budżetu muszą ustawowo
przeznaczać na fundusz ekspercki. Zazwyczaj trzymają się tej dolnej granicy i,
co też jest regułą, na stałe zlecenia mogą liczyć przede wszystkim związani z
partiami ludzie i ich firmy. Na liście płac z funduszu eksperckiego PiS jest think tank Instytut Sobieskiego. W zeszłym roku, tak jak i w
latach ubiegłych, w połowie miesiąca partia przelała na jego konto 22 755 zł.
Na przedwyborczej katowickiej Konwencji PiS wystąpiło kilku ekspertów z tego
instytutu, którzy byli przedstawiani jako „niezależni”. Założycielem
instytutu w 2005 r. i przez kilka lat prezesem
był Paweł Szałamacha, dziś minister finansów w rządzie Beaty Szydło. Prezesem
przez krótki czas był też Paweł Soloch, ale Andrzej Duda po - wołał go na szefa
BBN. Dziś think tankiem PiS kieruje Marek Dietl, od lutego jeden z prezydenckich
doradców.
Na eksperckiej liście wypłat PiS jest też Waldemar Paruch, w zeszłym
roku zarobił 25 tys. zł. Nie udało mu się dwa razy zdobyć mandatu poselskiego,
ale został członkiem komitetu naukowego konferencji smoleńskich, zasiada
również w radzie programowej PiS. W ramach „dobrej zmiany” PiS odwołało cały
zespół „Przeglądu Sejmowego”, jednego z najbardziej wartościowych czasopism
prawniczych, który upomniał się, by nowa władza przestrzegała konstytucji. Na
czele nowego zespołu postawiono właśnie Waldemara Parucha. W grudniu, być może
w związku z kryzysem konstytucyjnym wywołanym przez PiS, fakturę partii na 11
tys. zł wystawił Bogdan Szczęśniak, przedstawiający się jako ekspert ds.
komunikacji kryzysowej i wystąpień publicznych. Jego motto zawodowe brzmi:
„Kryzys to nie jest kara za grzechy, to naturalne ogniwo organizacji”.
Jednak najlepiej opłacanym ekspertem okazał się Piotr
Agatowski. W zeszłym roku z tego funduszu
PiS zapłaciło mu 436 tys. zł, a dorobił jeszcze jako ekspert w kampaniach
wyborczych 226 tys. zł (ta ostatnia kwota z funduszu wyborczego). Nie wiadomo
dokładnie, jakie ekspertyzy pisał dla partii. Wiadomo, że stał się dla nich
guru od politycznego PR. Pracował nad wizerunkiem Beaty Szydło i kandydata na
prezydenta Andrzeja Dudy. Miał kluczowe zdanie w wielu sprawach. To on wpadł na
pomysł z proporczykiem z logo PO, który w czasie debaty przed drugą turą
wyborów prezydenckich Duda położył na pulpicie Komorowskiego.
W rachunkach PiS próżno szukać faktur za drogie hotele czy garnitury.
Ale trzeba gdzieś zaoszczędzić, aby wystarczyło na ochronę prezesa czy na
kosztowną obsługę prawną. A także na comiesięczne datki na Fundację LuxVeritatis ojca Tadeusza Rydzyka. Szczególnie w roku wyborczym
płynęły one szerokim strumieniem - 286 tys.
zł, a rok wcześniej „zaledwie” 81 tys. zł. W kwietniu, co oczywiste, z okazji
rocznicy smoleńskiej naroiło się przelewów za kwiaty i znicze na około 10 tys.
zł.
Teraz wydatkom PiS i innych partii, które otrzymały subwencje (Twój
Ruch, PO, PSL, SLD) przyglądają się eksperci w Krajowym Biurze Wyborczym. To
zespół zaledwie pięciu osób, który ma ocenić zasadność tych wydatków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz