Wiadomość, że właśnie
zostaje prezydentową, przyjęła z wyraźnym niedowierzaniem. To nie pierwsza
rola, w jaką weszła mimochodem i jakby bez przekonania.
Właśnie
2 kwietnia skończy 44 lata. „Nazywam się Agata Kornhauser-Duda. Wszystko, co
wżyciu osiągnęłam, zawdzięczam mojemu ojcu albo mojemu mężowi” - taka odważna
deklaracja pada w fabularyzowanej biografii „Pierwsza Dama Rzeczypospolitej
Autorka, ukrywająca się pod pseudonimem Anna Nowak, była studentką w Katedrze
Slawistyki UJ kierowanej przez ojca Agaty Juliana Kornhausera. Wydawca
książki, reklamowanej jako pierwsze polskie political fiction, zapewnia,
że informacje o przyszłej prezydentowej pochodzą z prywatnych rozmów z
profesorem. Mimo to prawdy o Agacie Kornhauser-Dudzie trzeba szukać w kolejnych
rolach, w których ją obsadzano. I na które - na niejasnych zasadach - wciąż
musi się godzić.
Rola 1
Dziecko opozycjonisty
Jej dom jest inteligencki, po krakowsku mieszczański, ale z ducha
lewicowy. Julian Kornhauser, wykładowca i poeta, nie ukrywa żydowskich korzeni.
Nie kryje się też ze swoją niechęcią do komuny. U Kornhauserów - obok kolegów
poetów z Nowej Fali - bywają intelektualiści, którzy razem z Julianem podpisują
List 59 (protest przeciwko zmianom w konstytucji PRL), wreszcie przedstawiciele
KOR. Po 1989 r. wpadają zaprzyjaźnieni dziennikarze z „Gazety Wyborczej”,
„Tygodnika Powszechnego” czy „Rzeczpospolitej”, z którymi Julian na stałe
współpracuje. Mimo to prasa prawicowa, która obsadza Agatę w roli bohaterskiej
córy opozycjonisty, niechętnie o tym pisze. Chętnie za to przytacza, że jako
dziecko została adresatką tomiku Kornhausera „Wiersze dla Agatki”. „Co się
dzieje, co za rumor. Każdy przedmiot traci humor. To Agatka kaszy nie je. Cały
pokój z niej się śmieje. Nawet miś pluszowy, który zwykle zły jest i ponury”.
Albo przytacza inne wspomnienie przyszłej pani prezydent. Jest połowa grudnia
1981 r., ktoś dzwoni do drzwi. Dziewięcioletnia Agatka wpuszcza milicjantów.
Internują ojca, a przyszła prezydentowa - jak pisze tygodnik „Do Rzeczy” -
„do końca życia będzie miała przed oczami wigilijny stół ze zdjęciem taty oraz
płacz domowników”. Po kilkunastu dniach internowania ojciec wraca do domu.
W roli dziecka skrzywdzonego przez komunę obsadził ją również kiedyś w
rozmowie z POLITYKĄ sam Andrzej Duda. To w jej domu rodzinnym szukał źródeł
niechęci żony do jego aktywności politycznej. Ktoś dobrze zorientowany w
sytuacji rodzinnej Kornhauserów opowiada, że w domu ciągle mieli podsłuchy, a
rozmowy na tematy polityczne z dziećmi były zakazane. W swoim dorosłym domu
Agata, po traumie z dzieciństwa, polityki nie chciała. W krakowskim PiS
słychać, że ojciec Agaty był zniesmaczony, kiedy jej mąż politycznie związał
się z partią Kaczyńskiego.
A i sama partia, choć sporo pierwszej damie zawdzięcza, to jej rodzinę
uważa za kłopot. W sztabie wyborczym o mało nie zwołano zespołu od zarządzania
kryzysowego, kiedy okazało się, że szwagier kandydata Dudy, przychylny
Zielonym, zebrał kilka podpisów potrzebnych, by zgłosić w wyborach
transseksualną posłankę Annę Grodzką. Krakowskiej „Gazecie Wyborczej” Jakub
mówił, że nie utrzymuje z siostrą bliskich kontaktów. Dzieli ich wiek, bo Jakub
jest od siostry młodszy o 12 lat, i charaktery
- ona typ germański, on bardziej otwarty. A poglądy? „Zgaduję - przyznaje
Jakub Kornhauser - że jej poglądy są umiarkowane. Racjonalne i wyważone”.
Rodzeństwo o polityce nigdy nie rozmawia, a w ogóle to rozmawia ze sobą
sporadycznie.
Rola 2
Religijna pani domu
„Gość Niedzielny”, który widzi Agatę Dudę w roli religijnej i pilnej uczennicy Jedynki, czyli I Liceum Ogólnokształcącego
im. B. Nowodworskiego, nie ma wątpliwości, że przyszła prezydentowa od zawsze
wiedziała, że jej przyszłość jest w domu, przy przyszłym mężu. Któremu ta
„ładna, wysoka i subtelna dziewczyna” pozwala się zdobywać długo i mozolnie.
Po pierwsze, co wymienia większość prawicowych tygodników, Andrzej chodzi do
krakowskiej Dwójki (II LO im. Króla Jana III Sobieskiego), która od zawsze
konkuruje z Jedynką. Po drugie, oboje - on student prawa, ona germanistyki -
dużo czasu poświęcają nauce. Miłością do kultury i języka naszych zachodnich
sąsiadów zapałała w czasach licealnych. Ojciec dostał w Niemczech stypendium i
na rok zabrał ze sobą rodzinę. Po trzecie, Agatka kocha psy, a Andrzej się ich
boi. Wizyty u Kornhauserów (bo para, oczywiście, nie mieszka razem przed
ślubem) odpadają również ze względu
na jamnika, który gryzie
przyszłego prezydenta po kostkach. Widać ich za to w kościele św. Idziego. Są
na każdym Triduum Paschalnym. Od czasu do czasu pozwalają sobie na chwilę oddechu,
ale jeśli się bawią, to tylko „po krakowsku”, czyli chodzą na tańce do Pałacu
pod Baranami.
Wedle tej narracji jedyne szaleństwo, na jakie ich stać, to „szalona
podróż autostopem”. Bez pieniędzy, żywiąc się chlebem z nutellą, docierają
przez Holandię i Niemcy do Włoch. Od tej pory przyszły prezydent nie może
patrzeć na nutellę, co różni go od przyszłej pani prezydentowej, która do dziś
lubi słodkości, szczególnie czekoladę. Na szczęście - co zauważa „Do Rzeczy”
-zmienia się jego podejście do psów. Znajduje sposób na jamnika Kornhauserów:
kiedy musi wyjść z nim na spacer, bierze ze sobą przywiązaną na sznurku
kiełbasę i wtedy czworonóg zajmuje się wędliną, a nie jego kostkami. Happy end jest więc nieunikniony.
Andrzej i Agata biorą ślub 18 lutego 1995 r. w kościele Wizytek.
Religijność Agata ma po matce Alicji. Obie są praktykującymi katoliczkami.
Sakramentu udziela przyjaciel rodziny Dudów ksiądz Mieczysław Maliński. Młodzi
sami czytają Ewangelię i „Pieśń nad Pieśniami”. Po dziewięciu miesiącach, co
również podkreślają prawicowe gazety, pojawia się córka. Od tej pory już we
trójkę bywają w kościele św. Idziego. W praktyce, zanim powiedzieli sobie
sakramentalne „tak”, dwa miesiące wcześniej wzięli ślub cywilny. W
fabularyzowanej biografii czytamy, że już wtedy Agata była w ciąży. „Rodzice
Andrzeja wreszcie doprosili się, żeby ich syn wziął ślub kościelny pod koniec
lutego, w przerwie semestralnej, z matką swoich przyszłych dzieci”. Prezydent
w oficjalnych wypowiedziach lubi przywoływać jednak owe „narodziny równo w
dziewięć miesięcy po ślubie”. Którym - nie wiadomo. Nie zdołaliśmy ustalić
dokładnej daty urodzin córki Dudów.
Wiadomo jednak, że za każdą kolejną rocznicę ślubu dziękują podczas
specjalnie zamawianych mszy. W tym roku to będzie już po raz 21.
Rola nr 3
Oddana żona i opoka dla męża
O tym, jak naprawdę wygląda małżeństwo Agaty i Andrzej a, ludzie z ich
otoczenia mówią niechętnie. Wiadomo, że ultrakatolickiej rodzinie Dudów jest nie
po drodze z lewicującymi Kornhauserami. Wedle znajomych początkowo dzielą
weekendy na sobotnie obiady u rodziców Agaty i niedzielne spotkania przy
rodzinnym stole Andrzeja. Po jakimś czasie ten obyczaj wygasa - ale i Dudo- wie
zaczynają żyć oddzielnie. Fakt ten odnotowuje także tygodnik „wSieci”, z uporem
pokazujący Agatę jako wierną towarzyszkę życia męża stanu - podkreślając
jednak, że to wszystko dla dobra i rozwoju przyszłego prezydenta. Agata
częściej widuje się z rodziną męża, relacje się zacieśniają. Jej rodzice i
brat nawet niewiedzą, jak urządziła mieszkanie z Andrzejem. Nie bywają u nich w
domu.
I tak kiedy ona oddaje się wychowaniu córki, on żyje w rozjazdach. W jedynej
rozmowie, w gazetce promującej kandydaturę jej męża (konsekwentnie odmawia
wywiadów), Agata chwali męża, że „nawet jeśli w danym momencie nie ma go w
domu, zawsze potrafi przez telefon udzielić niezbędnych porad”. Ci, którzy obserwowali
rozjeżdżoną kampanię Dudy z bliska, z pozycji fotela w dudabusie, nie pamiętają
jednak, aby ze sobą rozmawiali przez telefon. Z córką - owszem, ale nie z żoną.
Dr Monika Kaczmarek-Śliwińska, autorka podręczników o kształtowaniu wizerunku i
opracowań o sztuce komunikowania się, obejrzała, na naszą prośbę, kilka nagrań
z kampanii: -Relacja między prezydentem a żoną wygląda na dość chłodną.
Inaczej z córką-tę obdarza spojrzeniem pełnym uczucia, podziwu. W realnym
życiu ona siedzi więc sama w ich 70-metrowym mieszkaniu w bloku na Osiedlu
Prądnik Biały i czyta powieści Isabel Allende oraz kryminały Marka
Krajewskiego. On realizuje się w kolejnych rolach wiceministra sprawiedliwości,
ministra w kancelarii prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego, posła, europosła, a w
weekendy dorabia na prywatnej uczelni.
Jeden z działaczy PiS przyznaje, że oni trwają w tym małżeństwie, bo
każde zbudowało własny świat, żyje własnym życiem, starają się działać
bezkolizyjnie. Nawet wypoczywać lubią inaczej. On uwielbia jeździć na nartach,
ona lubi ciepłe kraje i dalsze wyjazdy.
Do momentu przyjęcia roli kandydatki na first lady Agata nie pokazywała
się publicznie, choć wiele żon innych polityków aktywnie wspiera mężów. A kiedy
Andrzej wracał do domu, najpierw witał się z workami śmieci, które czekały na
jego przyjazd na balkonie. Znajomi mówią, że ona tak z lekką złośliwością
przypomina mu, że razem mają ciągnąć wózek z przyziemnymi domowymi obowiązkami.
Szybko strzepuje z niego polityczny blichtr, którym się zachłysnął. Ale kiedy
przed wyborami pojawia się zapotrzebowanie na szczęście rodzinne,
najcenniejszą walutę przedwyborczą, ona z tych opowieści o workach ze śmieciami
robi atut męża: „Andrzej uważa, że to nie wypada, abyśmy my, kobiety, chodziły z workami do kontenera”.
Jeszcze przed wyborami na stronie internetowej prezydent in spe pisze: „Jestem szczęściarzem, mam wspaniałą i mądrą
żonę”. W wywiadach podkreśla „Bardzo ją kocham”. Akurat w rolę żony kandydata
Agata Kornhauser-Duda wchodzi niespodziewanie łatwo, choć wcale nie tak
chętnie. Po długich namowach zgadza się na udział w krótkometrażowym serialu
kampanijnym, który mógłby nosić tytuł „Szczęśliwa żona kandydata na
prezydenta”. „Za moim mężem stoję ja i moja córka” - mówi podczas konwencji
podsumowującej kampanię wyborczą męża. Miała zbić argumenty tych, którzy
twierdzą, że za plecami Dudy stoi Jarosław Kaczyński. Zgrabnie wypowiada
napisane dla niej kwestie.
Prezydent Duda wielokrotnie powtarza dziennikarzom, że najchętniej
jeździ do Krakowa, żeby „przy swoich dziewczynach” naładować akumulatory. A
Kinga dodaje, że „tata potrafił rzucić nawet dużą ilość pracy, duże obowiązki,
właśnie po to, by co roku zjawić się na jej urodzinach z bukietem kwiatów i życzeniami”.
Prawicowi komentatorzy wzmacniają ten przekaz. Tomasz Terlikowski pisze o
rodzinie Dudów, że to ideał młodych Polaków, którzy marzą o trwałych
związkach, lojalnych małżonkach i dzieciach. A
recenzująca przedwyborczy spektakl Marta Kaczyńska ocenia: „wiem, że zarówno
Agata, jak i Kinga to dziewczyny z charakterem. Nie dadzą się zniszczyć”.
Rola nr 4
Pani prezydentowa
Kiedy w pierwszą niedzielę wyborczą Agata zobaczyła słupki sondażowe, a
ten z napisem Duda okazał się wyższy od tego z Komorowskim, nie umiała ukryć
zdziwienia, wręcz niedowierzania. Andrzej dopiero upomniany - zresztą niezbyt
dyskretnie - przez Beatę Szydło: „Idź, pocałuj”, podszedł do Agaty, by musnąć
ją w policzek. Dla niej zaczęła się rola w serialu tasiemcu zakontraktowanym
na pięć lat.
Organizatorzy kampanii wyborczej przyznają, że Agata Duda jest „trudna
wprowadzeniu”. Wymaga jasnych wskazówek, co i jak powinna robić, a przecież
wielu sytuacji nie sposób przewidzieć. Na szczęście prawicowi scenopisarze mogą
odwołać się do jej najbardziej udanej roli, czyli kariery pedagogicznej.
Dyrektor Liceum nr 2, w którym od 17 lat Agata Kornhauser-Duda uczy niemieckiego,
a wcześniej uczył się tu jej przyszły mąż, przyznaje, że rzadko bierze
zwolnienia i nigdy nie spóźnia się na lekcje. Uczniowie dodają, że lekcja
zaczyna się i kończy równo z dzwonkiem, a pani Duda jest nauczycielem
wymagającym, ale sprawiedliwym. I wyjątkowo obowiązkowym, bo przez całą
kampanię prezydencką nie było jej w pracy tylko przez jeden dzień. W
poniedziałek, po niedzielnym sukcesie wyborczym, jakby nigdy nic się nie
stało, przychodzi do szkoły. Mknie do klasy, mijając czekających na korytarzu
dziennikarzy i - co podkreślają prawicowe tygodniki - witającą ją delegację
nauczycielskiej Solidarności. „Agata jest bardzo energiczna, więc nie
spodziewam się, że jako prezydentowa usunie się w cień” - wieszczy na łamach
„wSieci” poseł PiS Adam Kwiatkowski („przyjaciel Andrzeja Dudy, znajomość
przerodziła się w przyjaźń po katastrofie smoleńskiej”).
Ale Agata Kornhauser-Duda, którą „Głos Niedzielny” nazywa „damą, która
prezesa się nie boi”, w roli prezydentowej jest dość nijaka. Po zwycięstwie,
zagłuszana okrzykami „pierwsza dama”, zapewniała: „Ja postaram się być dobrą
pierwszą damą”. Na tym specyficznym urzędzie jest jednak niesamodzielna, nie
ma własnego zdania, a nawet jeśli - nikomu się z nim nie zdradza. Pisze listy,
które w większości zaczynają się i kończą nieomal identycznie („przyjmijcie
moje uznanie i szacunek”, „życzę wspaniałych wrażeń”), wita w Pałacu
Prezydenckim m.in. delegacje gimnazjalistów i ministrantów, uczestniczy w
wizytach zagranicznych i podejmuje obiadami. W swojej działalności skupia się
- jak poprzednie pierwsze damy- na promowaniu olimpiad specjalnych i pomocy
niepełnosprawnym. Chętnie występuje też w swojej sprawdzonej roli-czyli
wizytując szkoły, prowadzi lekcje niemieckiego, np. w Krościenku nad Dunajcem
czy klasie menedżerskiej stołecznego liceum Goethego. Prowadzi też - pro bono -
kółko języka niemieckiego w warszawskim Liceum Polonijnym. I - jak zapewnia
wicedyrektor szkoły Jacek Strzałkowski - jest zawsze punktualna i świetnie
przygotowana do zajęć. Ale nie wypowiada się na temat reformy szkolnictwa czy-
co zarzucają jej działaczki organizacji kobiecych - zmian w ustawie o in vitro. Maria Kaczyńska miała tu więcej odwagi. Podpisała się pod
apelem do polityków, aby nie zmieniać kompromisu aborcyjnego i nie zaostrzać
prawa. Matka Agaty jak na katoliczkę poglądy ma dość liberalne, uważa, że
kobiety mają prawo do aborcji, a śmiertelnie chorzy do eutanazji. Co myśli Agata?
Nie wiadomo.
Nie zmienia się też - przynajmniej na płaszczyźnie oficjalnych
gestów-jej relacja z mężem. Choć dali już raz powód plotkarskim portalom do
tekstów pt. „Kryzys w małżeństwie Agaty i Andrzeja Dudów?”. A więc: na kilka
dni przed rocznicą ślubu para prezydencka pojawia się na Dudaskim Tłustym
Czwartku. Pierwsza dama nie jest w najlepszym nastroju, co widać szczególnie wyraźnie
na tle tryskającego humorem męża. Ten śmieje się, opowiada żarty, wywija z
góralską gospodynią. Kiedy prosi do tańca żonę, ona stanowczo odmawia.
Nieoficjalnie słychać, że to przez wymianę zdań na Twitterze. Zaczęła
rzeczniczka kampanii jednego z kandydatów na prezydenta: że jeżeli Andrzej
Duda przyjmie przysięgę od trzech sędziów TK, to ona zamieści w sieci zdjęcie
„bez kiecki”. Dołączył się jeden z jej znajomych, wpisując na Twitterze, żeby
w swoim poście oznaczyła prezydenta, bo wtedy Duda to przeczyta. Na co odezwał
się sam prezydent, że „już obserwuje, uważnie Kilka tygodni później okazało się także, że prezydent na swoim
prywatnym profilu ochoczo wchodzi w twitterowe interakcje z internautkami o
nickach „Karolina Wazelina”, „Foczka”, „Nuleczka”, „ruchadło leśne”. Pociesza,
radzi i wysyła uśmieszki, często w nocy albo w porach obiadowych.
Dochodzą głosy, że w salonikach vipowskich bez
obecności kamer między pierwszą parą panuje dość lodowata atmosfera, nie
uświadczy się gestów czułości i małżeńskiego wsparcia. Doświadczone eksperckie
oko zauważa to też w sytuacjach oficjalnych: -Przytulenie, objęcie,
wyciągnięcie dłoni czy pocałunek sprawiają
wrażenie sztucznego i bardziej
na potrzeby mediów niż wynikające z rzeczywistej potrzeby i odruchu osób
bliskich sobie -mówi dr Monika
Kaczmarek-Śliwińska. Dodaje, że nie oczekuje od pary prezydenckiej, że będą
zachowywać się jak zakochane nastolatki, ale uczucia miłości i szacunku można
okazywać na wiele sposobów i w polityce, nawet tej najwyższej rangi, nie byłyby
one odbierane negatywnie. Symptomy tego emocjonalnego chłodu między nimi widać
było też zaraz po zdetronizowaniu Komorowskich. Agata Duda długo nie chciała
rozstać się z Krakowem. Nie spieszyło się jej do przeprowadzki do Pałacu
Prezydenckiego. Podobno Andrzej Duda miał się nawet skarżyć, że nie najlepiej
to wygląda, że on w Warszawie, a ona wciąż tam. Kiedy w czerwcu, jeszcze przed
zaprzysiężeniem, bohatersko podnosił z ziemi hostię na mszy przy Świątyni
Opatrzności Bożej, jej przy tym nie było.
Za to kiedy się pojawia, wzbudza zachwyty specjalistów od mody. Zbiera
dobre noty za prezencję. Z powodu tego, jak się ubiera, i jej prezencji jest
zresztą nazywana polską Claire Underwood. Akurat w tej roli sprawdza
się idealnie i czuje się wyjątkowo dobrze. Chętnie korzysta z zaplecza tzw.
biura prezydentowej, gdzie pomagają jej ci sami ludzie, którzy organizowali
działalność jej poprzedniczki. Stara się może nawet nadmiernie. Według swojego
otoczenia czasami pojawia się w szpilkach tam, gdzie akurat nie powinna. - Pani
prezydentowa z pewnością potrafi wykorzystywać swój nauczycielski atut. Nawet jeśli
jej pierwsze wypowiedzi publiczne ujawniały stres - mówienie zbyt podniesionym
głosem, nienaturalne patrzenie w bok, obserwowanie męża, jak gdyby szukała potwierdzenia swoich słów, czy dość nerwowy śmiech - to szybko wyeliminowała wiele z wymienionych błędów-
ocenia ekspertka od komunikacji.
Pierwsza dama ubiera się u Polaków - w Mario Menezzi, prowadzonym w
warszawskim Wawrze przez projektanckie małżeństwo Pieniaków, i działającej w
Ozorkowie firmie odzieżowej Modesta.
Ma poczucie, że była mocną kartą
męża w grze o prezydenturę. Wygląda to trochę tak, jakby postanowiła dobrze
wykorzystać prawie pięć najbliższych lat skazania na Pałac. Ktoś opowiada, że
choć Agacie nie leży ocieplanie wizerunku męża, kontrowersyjnego prezydenta,
to postanowiła wykorzystać przywileje pierwszej damy i „mieć z tego trochę przyjemności”.
Tymczasem do grona warszawskich urzędniczek dołączyła niedawno
serdeczna koleżanka Agaty ze szkolnej pracy, matematyczka. Ma pomagać pani
prezydentowej. Być może to lek na warszawską samotność pierwszej damy.
Anna Dąbrowska, Elżbieta Turlej
Kinga Duda urodziła się 20 listopada. Tego dnia w tamtym roku prezydent zabrał ją na gokarty i na stronie tego toru gokartingowego powiedzieli, że Kinga ma urodziny.
OdpowiedzUsuńŚlub wzięli 18 lutego, więc łatwo policzyć, że JEST dzieckiem ślubnym.