Na tłusty czwartek,
wizytę w liceum i koncert kolęd prezydent lata do Krakowa samolotem. W zimie wypady
łączy z jazdą na nartach. Wylatał już ponad 700 tysięcy złotych.
Wojciech Cieśla, Michał Krzymowski
Kiedy prezydent
zamawia na piątek rządowy odrzutowiec, w pałacu wiedzą, że szykuje się
kolejny weekend w Krakowie lub na nartach. Twitter zamilknie,
prezydent RP będzie wypoczywać. Do Warszawy wróci za kilka dni.
EMBRAER Z PRETEKSTEM
W ciągu 7 miesięcy rządowy embraer
23 razy zawoził Andrzeja Dudę do Krakowa lub go stamtąd odbierał. Powody, dla
których prezydent lata do rodzinnego miasta, najczęściej są błahe: odwiedziny
dawnego liceum, wypad na konkurs skoków do Zakopanego, uczestnictwo w zawodach
narciarskich w Rabce-Zdroju, wizyta w sanktuarium maryjnym w Ludźmierzu. Zdarza
się też, że prezydent leci do Krakowa, ot tak, bez pretekstu.
Lot embraera z Warszawy do Krakowa trwa 55 minut i kosztuje ok. 32 tys.
zł. Oznacza to, że dotychczasowe podróże Andrzeja Dudy do rodzinnego miasta kosztowały
ponad 730 tys, zł (nie licząc kosztów ochrony BOR, powrotów odrzutowca na
Okęcie i dolotów do Krakowa).
Andrzej Duda pochodzi z Krakowa, tutaj nadal mieszkają jego rodzice i
córka. Większość lotów embraerem odbyła się w okolicach weekendów, a zwłaszcza
od końca listopada.
Oprócz odrzutowca prezydent ma
także do dyspozycji śmigłowiec. To nim przyleciał z ośrodka wypoczynkowego w
Wiśle, by tuż po Bożym Narodzeniu podpisać PiS-owską ustawę o Trybunale Konstytucyjnym.
Jak często Andrzej Duda używa śmigłowca?
Nie wiadomo. Kancelaria Prezydenta
nie odpowiedziała na to pytanie w ciągu przepisowych dwóch tygodni, o których
mówi ustawa o dostępie do informacji publicznej.
LOT NA OPŁATEK
10 października. Przed Pałacem Prezydenckim staje
portret Lecha Kaczyńskiego w złotej ramie. Obok
wieniec z biało-czerwonych róż i baner: „Oni
zginęli, a my będziemy trwać!” Jarosław Kaczyński jak w każdą miesięcznicę
wdrapuje się na drabinkę i przypomina o konieczności upamiętnienia brata.
Andrzej Duda nie słucha wystąpienia prezesa. Nie ma go ani na miesięcznicy, ani w pałacu. Jest w
Krakowie. Do Warszawy przyleci dopiero w niedzielę wieczorem: na mecz Polska -
Irlandia na Stadionie Narodowym.
Dwa tygodnie później prezydent jest z powrotem w Krakowie, spędza tu
weekend i pół poniedziałku. W niedzielę oddaje głos w wyborach, w telewizji
ogląda zwycięstwo PiS, a nazajutrz odwiedza liceum, w którym zdawał maturę. Po
południu ląduje na Okęciu i jedzie do pałacu zawetować trzy ustawy nadesłane
jeszcze przez koalicję PO-PSL.
Prezydent zagląda do Krakowa, kiedy może, choćby na kilka godzin. Już w
sierpniu, dzień po zaprzysiężeniu, ląduje w Balicach i samochodem udaje się na
Wawel. Składa kwiaty w krypcie Marii i Lecha Kaczyńskich i krótko rozmawia z
metropolitą krakowskim kard. Stanisławem Dziwiszem. Spotkanie, jak informuje
proboszcz katedry ks. Zdzisław Sochacki, ma charakter prywatny i nie
towarzyszą mu komentarze dla mediów. Godzinę później Duda siedzi już w
embraerze. Wieczór spędzi w Warszawie.
Część wypadów do Krakowa z logistycznego punktu widzenia wydaje się
dyskusyjna. Bo jak wyjaśnić serię podróży, którą Andrzej Duda odbywa podczas
pierwszego wrześniowego weekendu? W niedzielę rano zjawia się na rolniczych
dożynkach na Jasnej Górze (prawdopodobnie dociera prezydencką limuzyną), po
czym na parę godzin jedzie do Krakowa, skąd o 22.30 wylatuje do Warszawy. W
poniedziałek przyjmuje w pałacu listy uwierzytelniające od pięciu ambasadorów
(między innymi Peru, Mongolii i Słowacji), a wieczorem ponownie wsiada do
samolotu i leci do Krakowa, by we wtorek otworzyć Forum Ekonomiczne w Krynicy.
Zastanawiająco wyglądają też loty prezydenta z 22 grudnia. Andrzej Duda
spędza w Krakowie tylko kilka kwadransów. Ląduje, idzie na opłatek z
żołnierzami i pakuje się wdrogę powrotną do stolicy.
TWEET, LOT, TWEET
Kolejny weekend, 14
listopada; dzień po zamachach w Paryżu. Prezydent
składa kwiaty przed ambasadą Francji i spotyka się z szefem ABW. Zapewnia, że
sytuacja jest pod kontrolą, a Polacy są bezpieczni, po czym wylatuje do
Krakowa. Do Warszawy wróci w niedzielę w nocy, samolotem.
18 grudnia: Duda przylatuje do Krakowa w piątek późnym wieczorem, wraca
po dwóch dniach. Znów korzysta z embraera. To prywatny weekend - strona
prezydenta nie informuje o żadnych
wydarzeniach z udziałem głowy państwa, milczy też Twitter.
W piątek 1 stycznia prezydent tweetuje z Wisły: „Sezon narciarski
otwarty! (dopiero dziś mi się to udało, taka sytuacja...;-) Serdeczne życzenia
Noworoczne dla Wszystkich na TT!”. Do 5 stycznia siedzi w Wiśle, wraca we
wtorek po sylwestrze samolotem.
Ponownie prezydent przylatuje do Krakowa w piątek 15 stycznia na mecz
Polska - Serbia. Weekend znów mija w
spokoju - zamilkły służby prasowe głowy państwa i konta na portalach społecznościowych.
W piątek 22 stycznia Duda wręcza w Warszawie ordery i udaje się do
Krakowa (tym razem nie samolotem). W sobotę zapada cisza, a w niedzielę para
prezydencka pojawia się na zawodach narciarskich w Zakopanem. Dudowie zostają w
Małopolsce do poniedziałku. Na Okęciu wylądują dopiero o 13.30.
Mijają cztery dni i prezydent znów szykuje się na weekendowy wypad do
Krakowa. Najpierw musi jednak wziąć udział w sejmowym expose szefa MSZ (kamery uchwycą, jak będzie przysypiać
na galerii) i pojechać na galę
„Gazety Polskiej”, gdzie odbierze nagrodę dla człowieka roku. Na lotnisko
jedzie prosto z imprezy. Wróci do Warszawy w niedzielę w nocy - znów samolotem.
Kancelaria poinformuje, że w weekend Duda uświetnił swoją obecnością
krakowski koncert kolęd.
4 lutego, kolejny koncert: podhalańscy dudziarze z okazji tłustego
czwartku. Podróż w obie strony embraerem.
Dwa tygodnie później Duda przylatuje do Krakowa, by wziąć udział w narciarskim
Memoriale Marii Kaczyńskiej w Rabce-Zdroju. W Małopolsce para prezydencka
zostanie do niedzieli. To dla nich ważny weekend, obchodzą 21. rocznicę ślubu.
Prezydent tym razem odzywa się na Twitterze, dziękuje internautom za rocznicowe
życzenia.
Po tygodniu kolejny lot do Krakowa i znów góry. Prezydent otwiera VII
Bieg Szlak bez Granic Witów - Oravice i spotyka się z prezydentem
Słowacji w Łomnicy. Jeździ na nartach.
Kancelaria Prezydenta w e-mailu
przesłanym „Newsweekowi” informuje, że podróże do Krakowa były związane z
wydarzeniami, w których uczestniczył Andrzej Duda.
Znajomy Dudy: - W Krakowie prezydent jest u siebie. Może zatrzymać się
w dawnym mieszkaniu na Białym Prądniku, w którym na co dzień mieszka dziś jego
córka. Odwiedza mamę. Ludziom z kancelarii te loty też są na rękę. Część
ministrów pochodzi z Krakowa, więc w piątek zabierają się razem z Andrzejem.
Oficer BOR: - Dla nas taki weekend to spore komplikacje. Najpierw jedzie
grupa przygotowawcza, pirotechnicy, ludzie od sprawdzania żywności. Każdy
wyjazd angażuje ok. 10 funkcjonariuszy i 6-7 samochodów, ale to żadna nowość.
Za Bronisława Komorowskiego przerabialiśmy to samo, tyle że w Budzie Ruskiej.
KRÓTKI DEMON PRĘDKOŚCI
Co najmniej cztery
przeloty do Krakowa łączą się z narciarstwem. Grudzień, Wisła. Andrzej
Duda wysiada pod stokiem z BOR-owskiej limuzyny. Jeden z ochroniarzy podaje mu
jaskrawożółte narty. Niezbyt długie i lekko zużyte, mają długą i profesjonalną
nazwę: Head Worldcup Rebels i.Speed Pro. Za takie narty trzeba zapłacić trzy tysiące. Z daleka
widać, że to lepszy towar, mają krótszy promień skrętu niż narty do giganta.
Sprzedawcy reklamowali je jako „demona prędkości”, chwaląc, że „gwarantują
każdemu ekspertowi superszybką jazdę przez cały dzień”. Heady prezydenta to model szybki, ale nie najnowszy. - Wielu
krakowskich instruktorów SITN miało taki sprzęt na wyposażeniu, sprzedawano go
dla nich w promocji opowiada „Newsweekowi” jeden z warszawskich narciarzy.
Odznaka SITN na kurtce (SITN to Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów
Narciarskich) to dla narciarza nobilitacja, wejście do elity. Teoretycznie
każdy instruktor SITN na stoku powinien błyszczeć nienagannymi umiejętnościami.
Prezydent udziela się na zawodach SITN, córka Kinga jest instruktorką
stowarzyszenia. Żona Agata nie jeździ na nartach, w każdym razie od dwóch lat
nie pojawiła się u boku męża na stoku.
Mówi jeden z warszawskich instruktorów: - Jeszcze przed
zaprzysiężeniem, w lipcu, Duda przyjechał do krakowskiej kwatery głównej
Polskiego Związku Narciarskiego. Działacze pękali z dumy. Spotkanie umówił
Piotruś. Załapał się nawet na oficjalne zdjęcia: prezydent, szef PZNi Piotruś,
pan od wuefu.
PIOTRUŚ PRZECINA WSTĘGĘ
Kim jest Piotruś? To Piotr Nowacki, narciarz,
instruktor i dobry znajomy Dudy, absolwent geografii (specjalność: geografia
turyzmu). Od września jest oficjalnym doradcą prezydenta RP do spraw sportu. -
Nikt go tu właściwie nie znał, a dzięki jego pracy ma się wrażenie, że Andrzej
Duda to prezydent wszystkich sportowców - tak kilka tygodni temu zachwalał
Nowackiego nasz rozmówca z prezydenckiej kancelarii. - Świetny, wesoły facet - charakteryzują go byli kursanci.
Według naszych rozmówców pozycja doradcy ds. sportu w pałacu jest z
miesiąca na miesiąc silniejsza. Słuchy o tajemniczym panu Piotrusiu doszły już
do prezesa PiS. Podobno Jarosław Kaczyński zainteresował się nowym człowiekiem
w otoczeniu Andrzeja Dudy.
Przez kilka lat Nowacki
współprowadził rodzinną firmę nauki jazdy na nartach (szkółka reklamuje się
obozami na stokach w Kluszkowcach na Sądecczyźnie). Był starszym wykładowcą wychowania
fizycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po przejściu do Kancelarii
Prezydenta już nie uczy, jako etatowy doradca zarabia od 6 do 10 tys. zł.
Rodzina Nowackich jest związana z Dudą od dawna. Magdalena Nowacka, bratanica
Piotra Nowackiego, była asystentką Dudy w europarlamencie w Brukseli, mimo że
na co dzień mieszka w Dublinie i zajmuje się zawodowo fotografią.
Każdy z doradców, zwłaszcza (jak Nowacki) etatowych, powinien się
wykazać jakąś aktywnością. O każdej z nich donosi strona Prezydent.pl. Dokonania doradcy do spraw sportu trudno odnaleźć.
„Newsweek” ustalił, że Piotr Nowacki brał udział w przecinaniu wstęgi w ośrodku
rehabilitacji Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, spotkał się z
reprezentacją windsurferów, wręczał Krzyż Zasługi Andrzejowi Bargielowi,
narciarzowi wysokogóskiemu. Gdy w piątek dzwonimy do kancelarii, jest w delegacji.
Krakowskie środowisko SITN ma nadzieję, że w jakiś bliżej nieokreślony
sposób prezydent z doradcą wpłyną na narciarstwo w Polsce. - Może będą chcieli
cofnąć otwarcie zawodu instruktora? - zastanawia się jeden z krakowskich
zjazdowców.
Narciarstwo, prawdziwa pasja prezydenta, coraz bardziej ciąży mu
wizerunkowo - tak jak „haratanie w gałę” ciążyło Donaldowi Tuskowi. Nawet
działacze PiS żartują, że Duda nie jeździ na nartach, tylko do prezesa PiS po
instrukcje. A jeśli coś sobie złamie, to jedynie konstytucję.
DORADCA OD SKŁADANIA SIĘ NA TYCZKACH
Końcówka lutego, Witów k.
Zakopanego. Andrzej Duda za chwilę otworzy bieg narciarski między Polską a
Słowacją. Zawodnicy obserwują, jak prezydent majestatycznie wjeżdża do nich
krzesełkiem narciarskiego wyciągu.
- To był ładny obrazek, bo
krzesełko jest na cztery osoby. Zmieścił się miejscowy urzędnik, prezydent,
chłopak z BOR, a z boku Piotruś - opowiada jeden z naszych rozmówców.
- Na czym polega jego rola na
takich imprezach? Stoi z boku. Tydzień po Witowie Duda znów jest na nartach, tym razem w
Istebnej ściga się w zawodach parlamentarzystów. Kiedy prezydent rusza walczyć
z tyczkami, kamery telewizyjne wyłapują niską sylwetkę, która sunie za Dudą jak
cień. To doradca Piotr Nowacki.
- Jechał za nim, bo doradza
prezydentowi w sprawie techniki. Mówi, jak ma się składać na tyczkach - uważa
nasz rozmówca. Według niego Nowacki podpowiedział też Dudzie, żeby oddał narty
na licytację WOSP: - Andrzej oddał Owsiakowi zużyte heady, teraz ma czerwone, zawodnicze atomiki za kilka tysięcy.
Piotr Nowacki dobrze doradza prezydentowi RP, z którego superszybką
jazdą ostatnio jest coraz lepiej. - Pędzi tak, że BOR-owcy, próbując go
dogonić, przewracają się na stoku - zapewnia nas jeden ze współpracowników prezydenta.
Również tabloidy piszą, że Andrzej Duda na nartach jeździ jak opętany.
Ale narciarze, którzy widzieli prezydenta w akcji, nie są tak entuzjastyczni.
Na jednym z forum świadek zjazdów Dudy pisze: „Porusza się na nartach jak
dziadek 70-letni, w przeszłości dobry narciarz, żadna rewelacja”.
Chcieliśmy porozmawiać z doradcą prezydenta. Nie udało się: - Jestem na kursokonferencji.
Teraz nie mogę. A o czym mielibyśmy rozmawiać? - O tym, jak doradza pan
prezydentowi.
- Ja nie bardzo jestem za kontaktami
z prasą. Po tych wszystkich publikacjach, co były. Nie, nie będę rozmawiał -
mówi Nowacki i wyłącza telefon.
Sprawdzamy: jedyna sportowa kursokonferencja na początku kwietnia to
kurs dla instruktorów SITN w Zakopanem. Tematy wykładów to między innymi „Co
boli w kolanie?” i „Trentino latem”. Do tego warsztaty z doskonalenia skrętu
równoległego. No i na koniec zawody.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń