Nos wywraca
Wiosna zawsze
pachnie optymizmem. W tym roku też, tylko jakimś takim, że nos wywraca na
drugą stronę.
A tam już czeka Marek Magierowski
z pewnej kancelarii. Zapytany o bezpieczeństwo Polski, nie miał cienia
wątpliwości: „Do ilu zamachów terrorystycznych doszło w ostatnich latach w
Polsce? Ani jednego. Na tej podstawie uważamy, że jesteśmy bezpieczni”. Zgoda.
A ja na przykład nie umrę. Długie dziesięciolecia mojego życia dają mi
stuprocentową gwarancję, że umierają wyłącznie inni.
Przy okazji podziwiam lwią odwagę Magierowskiego. Polska jest
bezpieczna? Jego krzesłodawca, prezes znaczy, głośne larum trąbi. Zachód na
kolanach przed terrorystami, rosyjski niedźwiedź kły i pazury ostrzy, a KOD i
opozycja brudny zamęt sieją. Co zatem mamy robić? Zaprzestańmy walk
politycznych w Polsce, nie wynośmy ich na zewnątrz przynajmniej do wizyty Ojca
Świętego. Facet dobrze kombinuje. Zrobi sobie parasol ochronny z papieża i pod
tym parasolem dalej będzie młócił Trybunał, konstytucję i demokrację. Pięknie
za to będą wyglądały „Wiadomości” w TV pana Kurskiego.
Oto wódz narodu spokój sieje, leje oliwę na wzburzone fale, proszę bardzo,
właśnie sierotkę przeprowadza przez jezdnię, a w tym czasie KOD za rosyjskie
ruble gryzie go po nogach. Ale to już ich ostatnie kęsy. Szykowana przez rząd
PiS tzw. ustawa antyterrorystyczna zabroni demonstracji, gdy tylko któryś z
duetu Mariuszów - Kamiński lub Błaszczak - uzna, że stan zagrożenia wisi w
polskim powietrzu. Aż strach pomyśleć, że im więcej lampek żałobnych zapłonie
na ulicach zachodniej Europy, tym więcej kolczastych specustaw spadnie nam na
głowy.
Pokój, pokój, to jest to, czego my, Polacy, najbardziej potrzebujemy. I
pewnie dlatego do Rady Ministrów wpłynął projekt ustawy o utworzeniu Akademii
Sztuki Wojennej. Do tej pory mamy jeszcze Akademię Obrony Narodowej. Już samo
słowo „obrona” mówi wszystko - to taka akademia tchórzów. Jakby coś się działo,
brońmy się, panowie. Tymczasem minister Macierewicz wie, że najlepszą obroną
jest atak. To my musimy na kogoś napaść, dlatego pan Antoni na co dzień
chodzi w masce przeciwgazowej i spodniach maskujących. Prawda jest jednak
obezwładniająca.
Likwidacja starej akademii i powołanie
nowej oczyszcza pole, pozwalając całkowicie wymienić kadry uczelni. Doświadczonych
fachowców wysłać gdzieś na rubieże, a w akademii wojny zatrudnić młodych
aptekarzy z podwarszawskich miejscowości. Byle tylko należeli do Klubów Gazety
Polskiej. Ojczyznę dojną pobłogosław, Panie.
Jakimś
potwornym cyklonem obłudy i cynizmu rząd próbuje nam urwać głowy. Niech się
społeczeństwo od rządu nie odróżnia, tak będzie najbardziej demokratycznie.
Oto pierwszy zastępca naszej premier Piotr Gliński udzielił wywiadu Monice
Olejnik. Na 91 proc. pytań odpowiedział: nie wiem, nie widziałem, nie czytałem,
nie słyszałem, nie znam się, to nie ja decyduję, tym się nie zajmuję, to są
nieprawdziwe dane i sondaże, pani się mnie czepia po prostu. Z pozostałych 9
proc. dwie rzeczy wiedział na pewno: że Jerzy Sosnowski został wyrzucony z
radiowej Trójki, bo ma lewicowo-liberalne poglądy, oraz że PiS, biorąc władzę,
zastał Polskę w stanie „makabrycznym”. No i jeszcze dwie - że tylko 16 proc.
społeczeństwa wie, co to jest Trybunał Konstytucyjny, a w protestach przeciwko
władzy uczestniczy zaledwie nic nieznaczący promil.
Nieznaczący? Ale drąży! Nie powiem, że skałę, bo nie jestem idiotą. Na
wszelki wypadek to drążone już szuka pomocy. Oczywiście nie we własnym domu.
Dziennikarz „Financial Times’a” doniósł właśnie, że w rządzie
Beaty Szydło gwałtownie rośnie potrzeba upiększenia swojego wizerunku.
Londyńskie agencje PR są więc cichaczem przepytywane, jak dokonać solidnego
liftingu, ale tak, by pępek nie wylądował na podbródku.
Przypomniał mi się wiersz
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, a jako że miejsca mam mało, więc samą
końcówkę zacytuję: „Gdy wieje wiatr historii,/ludziom jak pięknym ptakom/rosną
skrzydła, natomiast/trzęsą się portki pętakom”.
Stanisław Tym
Wiatr został posiany
O projektowanej
ustawie antyterrorystycznej piszemy, że jest to mieszanka propozycji
potrzebnych, zbędnych i niepokojących. i będzie wokół tego kolejna awantura -
być może Komisja Wenecka powinna się już przenieść na stałe do Polski - bo
organizacje obrony praw człowieka i opozycja boją się, że broń na terrorystów
może być bez trudu użyta przeciwko politycznym oponentom. Jeśli „zdarzeniami
terrorystycznymi" mogą być„działania wymierzone w państwo i
społeczeństwo", a o tym, co jest terrorystycznym zagrożeniem, decydować
będzie szef ABW (czyli w praktyce jego zwierzchnik Mariusz Kamiński), to
oczywiście można wyobrazić sobie delegalizacje demonstracji czy inwigilację podejrzanych
„środowisk antypolskich" (czyli antyrządowych). Załóżmy - jak twierdzą
politycy PiS - że te obawy są przesadne i histeryczne.
Czy nie powinno to jednak choć
trochę dać do myślenia?
Może
gdyby doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa (!) nie nazwał demonstracji KOD
putinowską „wojną hybrydową" obawy przed ograniczeniem wolności
demonstracji byłyby mniejsze? Gdyby tzw. ustawę inwigilacyjną skontrolował Trybunał
Konstytucyjny, dziś może nie byłoby tylu protestów przed poszerzeniem
uprawnień służb specjalnych? Gdyby prokuratorem generalnym nie był Zbigniew
Ziobro, a szefem tajnych służb pan Kamiński, nie lęgłyby się podejrzenia, że
przed jakąś manifestacją KOD zadzwoni anonim z informacją, że będzie podłożona
bomba, a więc trzeba odwołać zgromadzenie? Takie alarmy bywały i w przeszłości,
normalnie należałoby je traktować poważnie, ale kto uwierzy, że to nie jest
prowokacja? Problem jest jeden: brak zaufania.
Odkąd nowa ekipa objęła władzę, powtarzamy, że arogancki sposób
uchwalania prawa i prowokacyjne nominacje personalne, wpisywanie do ustaw
przepisów wyłączających służby specjalne czy prokuraturę spod zewnętrznej
kontroli oraz przyszłej odpowiedzialności czy próba sparaliżowania Trybunału
muszą rodzić niepokój co do intencji tej władzy. Widać, że ostrzą narzędzia,
szykują jakieś prawne kastety i pałki - niby na razie nic się nie dzieje i może
ich nie użyją, ale po co to robią?
Kiedy
po upadku PRL nieoczekiwanie do władzy powrócili tzw. postkomuniści, ostrzegano
ich, że będą pod szczególnym nadzorem, bo „mniej im wolno". W podobnej
sytuacji znalazł się PiS: po ekscesach rządów 2005-07, aktach agresji wobec
różnych środowisk, licznych przypadkach nadużycia władzy (za to wszak Mariusz
Kamiński został skazany, choć ułaskawiony) PiS, poza ścisłym gronem zwolenników,
miał zszarganą reputację. Kampania wyborcza tamten wizerunek partii ułagodziła.
Po tym jednak, co się zdarzyło od wyborów, wróciły, i to z nawiązką, wszystkie
stare obawy i podejrzenia. Neo-PiS przybrał postawę pamiętnego szatniarza z
„Misia" według Stanisława Tyma: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam
zrobi?". Otóż właśnie: na pozór nic. Ale jeśli się atakuje instytucje
państwa, łamie konstytucję, pomiata wielomilionowymi grupami obywateli, to
sytuacja będzie się mścić.
W dzisiejszym świecie i w naszym jego regionie żadne państwo nie może
funkcjonować tylko w oparciu o przymus - władza
musi mieć jakiś szacunek, powagę, zaufanie ze strony własnych obywateli i
zewnętrznych partnerów. Brak Trybunału Konstytucyjnego jest oczywistym zagrożeniem
dla wolności obywatelskich, ale także dla rządu. Niepewność prawna będzie
odstraszać inwestorów (już to się dzieje), dewastując romantyczne plany
ministra Morawieckiego. Brak zaufania do odpowiedzialności, rozwagi i umiaru
ministra obrony będzie dla naszych sojuszników argumentem przeciwko daniu mu do
ręki niebezpiecznej broni. Połajanki wobec urzędników, polityków i instytucji
Unii Europejskiej rodzą po tamtej stronie nieufność wobec nowego rządu jako
wiarygodnego, wartościowego partnera. Więc jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Każda
zapowiadana zmiana, nawet jeśli sensowna, będzie rodzić opór, bo z pazerności
personalnej można odczytać, że nie chodzi o sprawę, ale o swoich. Podważając
zaufanie do własnych intencji, władza, jak magnes, ściąga na siebie kłopoty. W
teoriach pisologicznych powraca ostatnio hipoteza, że „zaplączą się we własne
sznurowadła"; pootwierają tyle frontów, że sami zaczną do siebie strzelać
(jak już się dzieje w mediach); społeczna nieufność przerodzi się w masowy
bierny opór, z którym lepsi od PiS nie dawali sobie rady. Fakt, rzucone przez
prezesa partii propozycje jakichś rozmów z opozycją są odbierane tak jak można
się było spodziewać-jako tzw. ścierna. Nikt nie ma zaufania do człowieka
niepohamowanego w poniżaniu opozycji. Nawet jeśli kiedyś PiS naprawdę będzie
chciał się porozumieć z przeciwnikami, odbije się od muru, który zbudował.
Jest takie porzekadło: „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę". Są już
pierwsze pomruki nadciągającej burzy, ale nie widać, aby powstrzymywało to ekipę
przed radosnym robieniem wiatru.
Jerzy Baczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz