niedziela, 28 maja 2017

Jaki jest najlepszy



11 maja Patryk Jaki na swoje 32. urodziny dostał prezent od Beaty Szydło - nominację na szefa komisji reprywatyzacyjnej. Nowo powołanego organu, który ma wyjaśnić afery związane z reprywatyzacją warszawskich nieruchomości.

Traktuję to jako wielkie zobowią­zanie do walki o lepszą Polskę” - napisał na Facebooku Jaki. Nie zwykł unikać patosu; w niedaw­nym wywiadzie dla „Rzeczpo­spolitej” oznajmił, że zatrzymanie islamizacji to jego Westerplatte.
   Wiceminister sprawiedliwości i prawa ręka Zbigniewa Ziobry w resorcie to je­den z najczęściej goszczących w mediach polityków obozu władzy. Jego notowania poszły w górę na tyle, że zaczęło się o nim mówić w kontekście walki o prezydenturę Warszawy. Zwłaszcza że PiS nie ma oczy­wistego kandydata, a Jarosław Kaczyński powiedział ostatnio, że w wyborach samo­rządowych trzeba postawić na młodych.
   Pytany o to w TVN 24 Jaki odparł, że nie ma takich planów, ale zaznaczył, że w poli­tyce niczego nie można wykluczyć. Kariera Jakiego zdaje się skądinąd potwierdzać tę banalną tezę. Mimo młodego wieku wice­minister przeszedł długą drogę - od młodzieżówki PiS przez PO, ponownie PiS, Solidarną Polskę w wydaniu antyPiS po So­lidarną Polskę podporządkowaną PiS.
   - Patryk nie pali się do walki o Warsza­wę, wie, że jest słoikiem. Atutem mogłoby być doświadczenie w samorządzie - mówi jego znajomy z Solidarnej Polski. W PiS te­mat kandydatury Jakiego budzi mieszane uczucia. - Moglibyśmy powtórzyć kampa­nię Lecha Kaczyńskiego z 2002 r., a moty­wem przewodnim byłaby walka z dziką reprywatyzacją - uważa posłanka PiS.
   Reakcje dwóch polityków z otoczenia Kaczyńskiego były natomiast chłodne w porywach do lodowatych: „Proszę py­tać Zbigniewa Ziobrę. Patryk Jaki to poli­tyk Solidarnej Polski z Opola” i „Brzmi jak koszmar z ulicy Wiązów”.

   Jaki ważny w Opolu
   Wiceminister wywodzi się z Opola i jest w mieście bardzo ważną figurą. W 2014 r., mimo dobrych sondaży, nie zdecydował się na kandydowanie na prezydenta. - Po­stawił na Arkadiusza Wiśniewskiego. Sa­morządowca, którego Platforma wyrzuciła z partii. Jaki dał m u swoje poparcie i kilka tysięcy złotych na kampanię. To był sprytny ruch, bo inwestycja wciąż przynosi zyski. Wiśniewski jest jego dłużnikiem i pozwala Jakiemu sterować miastem - mówi radny Opola. Wiceminister lubi powtarzać, że musi mieć swoją drużynę, aby zmieniać miasto. Obsadza swoimi ludźmi kluczowe miejsca i kontroluje największych praco­dawców. W „Rzeczpospolitej” przyznał, że dzięki niemu jego ukochany klub Odra Opole zyskał pomoc sponsorów, w tym ze spółek Skarbu Państwa. Ludzie Jakie­go są w ratuszu, w spółkach miejskich i państwowych, w kuratorium i w telewi­zji regionalnej. Drużyna Jakiego spod flagi Solidarnej Polski bije tu na głowę drużynę PiS.
   Katarzyna Czachora, posłanka PiS, która trzy miesiące temu została szefową opol­skich struktur, nie jest tym zachwycona.
   - Niedawno wykreśliła z listy członków PiS Jana Stępkowskiego, którego Jaki zrobił dy­rektorem opolskiego oddziału ARiMR. Sze­fowej struktur nie podoba się to, że wielu z naszych partyjnych kolegów tak wiele cie­płych posad zawdzięcza Jakiemu - mówi poseł PiS. Syn Stępkowskiego został człon­kiem zarządu spółki z grupy Azoty.
   Lista stanowisk jest długa i rzeczywiście może irytować kolegów z PiS. W ARiMR poza Stępkowskim pojawiło się też dwóch wicedyrektorów powiązanych z Jakim. W TVP Opole do gabinetu dyrektora wprowadził Mateusza Magdziarza, który wcześniej przez rok pracował w ratuszu na stanowisku ds. promocji, które stworzył dla niego prezydent Wiśniewski. Kolejny człowiek Jakiego to Sławomir Brzeziński, wiceprezes Zakładów Azotowych Kędzie­rzyn, spółki państwowej zatrudniającej 1,5 tys. ludzi. Do frakcji wiceministra na­leżą wicedyrektor Powiatowego Urzędu Pracy Tomasz Kwiatek i kurator oświaty Michał Siek.
   Do byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza wysyłał listy polecające do spółek dla swoich ludzi. Na Nowo­grodzką szły za to donosy na Jakiego od lu­dzi opolskiego PiS. Jaki tłumaczył się już kiedyś Joachimowi Brudzińskiemu, że ma lepsze zasoby kadrowe.
Z pozycji syna w Opolu skorzystał też Ireneusz Jaki. Najpierw został wicepreze­sem miejskiej spółki Wodociągi i Kanaliza­cja, a kilka miesięcy później jej prezesem, z roczną pensją ponad 150 tys. zł. Ten prze­jaw nepotyzmu Patryk Jaki nazywa „wy­równaniem dawnych krzywd”, bo jego ojciec - wieloletni sekretarz prezydenta miasta z PO Ryszarda Zembaczyńskiego - musiał odejść z ratusza, gdy junior prze­szedł z PO do PiS.
   Uchem Jakiego w opolskim ratuszu jest jego były asystent 27-letni Marcin Rol, obecnie wiceprezydent. Rol wszedł też do rady nadzorczej państwowej spółki Ob­roki, co oznacza, że nadzoruje największy rynek hurtowy w regionie. Rol, z wykształ­cenia politolog, został - w nawiązaniu do Bartłomieja Misiewicza - okrzyknięty pierwszym Jakiewiczem.
   Projektem Jakiego jest też wielkie Opole. Przeforsował w rządzie włączenie do mia­sta części gminy Dobrzeń Wielki i czterech sąsiednich gmin. Dobrzeń jest tu kluczowy, bo na jego terenie mieści się Elektrownia Opole, która co roku zostawiała w gminnej kasie 25 mln zł. Nie pomogły strajki głodo­we, teraz elektrownia będzie zasilać kasę miasta, a Dobrzeń - jak mówią mieszkańcy - popadnie w ruinę. Z 14 tys. mieszkańców aż 62 proc. wzięło udział w konsultacjach dotyczących przyłączenia do miasta. Pra­wie 100 proc. powiedziało, że nie chce mieszkać w Opolu. Jaki mówił w TVP Opole: „dopóki ja będę miał na to wpływ, mniejszość niemiecka nie będzie ustala­ła granic Rzeczpospolitej Polskiej”. Ale z 14 tys. wszystkich mieszkańców Dobrze­nia mniejszość niemiecka to 2,5 tys.
   Rafał Kampa, radny z Dobrzenia: - Kil­ka razy próbowaliśmy spotkać się z panem wiceministrem w sprawie naszej gminy, ale choć się z nami umawiał, to nie przycho­dził. Zamyka przed nami drzwi urzędu miasta, kiedy organizuje tam konferencję, i obstawia się policjantami. Kiedy czekali­śmy na niego w biurze poselskim, to straż miejska wynosiła nas na krzesłach.
   Wielkie Opole według Patryka Jakie­go musi pozostać wolne - jak cała Pol­ska - od imigrantów. Kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. szedł na czele marszu antyimigranckiego. „W 1683 Jan III Sobieski zatrzy­mał marsz tej dziczy na Europę. Obro­nił nasze chrześcijańskie, te prawdziwe korzenie” - zagrzewał maszerujących. Dwa miesiące później został wicemini­strem sprawiedliwości.

   Jaki ważny w resorcie
   Po wyborach Jakiego ściągnął do swego ministerstwa Ziobro. Minister, zamęcza­jący wszystkich występami w mediach w kadencji 2005-07, teraz postanowił się wyciszyć, dlatego Jaki został ustami resortu. Poza polityką medialną odpo­wiada za wykonanie budżetu resortu, nadzoruje służbę więzienną, kuratorów i komorników. W rozmowie z POLITYKĄ wylicza swoje osiągnięcia: upowszech­nienie dozoru elektronicznego, program pracy dla więźniów, ustawę o komorni­kach. Na Facebooku w kwietniu zapo­wiedział, że przygotował program refor­my Służby Więziennej. Po zmianach ma stać się nowoczesną formacją. „Zmieni się wszystko” - obiecuje.
   Były szef więziennictwa Paweł Moczy­dłowski: - Pan wiceminister ma bardzo dużo zapału i to dobrze, że chce dalej poprowadzić zaczęte kiedyś reformy. Ale chyba jeszcze dziś jest za wcześnie na wy­stawianie pozytywnych ocen, które sam sobie wystawia.
   Jaki lubi mówić, że chce coś po sobie zostawić. Jego pasją jest Muzeum Żołnie­rzy Wyklętych, powstające w dawnym areszcie przy Rakowieckiej w Warszawie. Otwarcie zaplanowano w marcu za dwa lata. Polityk PiS z Opola mówi, że Jaki ma z tyłu głowy to, że nawet wrogowie Lecha Kaczyńskiego oddają mu zasługi przy budowie Muzeum Powstania Warszaw­skiego: - Patryk chce, żeby o nim mówiono „budowniczy Muzeum Żołnierzy Wyklę­tych”. Za budowę formalnie odpowiada Arkadiusz Karbowiak, znajomy Jakiego z Opola, którego ściągnął do stolicy.

   Jaka przyszłość?
   Jaki twierdzi, że dojrzał; że z liberała marzącego o podatku liniowym wyrósł na socjalistę opowiadającego się za pro­gresją podatkową. I że dziś nie wysłał­by już do redakcji anonimowego listu, w którym sam siebie chwalił, co zda­rzyło mu się w latach młodzieńczych. Teraz kończy pracę doktorską z polity­ki penitencjarnej.
   - Jestem zadowolony z tego, co mam. Sensem polityki jest posiadanie wpływu na zmianę rzeczywistość na lepszą, a ja mam na to realny wpływ. Cieszę się, że mam okazję pracować dla obozu prezesa Kaczyń­skiego i premier Szydło - mówi POLITYCE.
   - Jeśli doprowadzimy do naprawy krzywd choćby jednej osoby wyrzuconej niesłusz­nie z kamienicy w Warszawie, to zna­czy, że zrobiliśmy więcej niż inne organy wymiaru sprawiedliwości razem wzięte i uznam to za sukces komisji - dodaje.
   Pozostaje jednak radykałem; kiedyś sam Kaczyński powiedział w TVP Opo­le, że to dynamiczny i przyzwoity czło­wiek, ale czasem go ponosi. Dla Jakiego sędziowie to „kasta nadludzi”; twierdzi, że „sędziom nie można zabrać autoryte­tu, bo go nie mają”; że „trzeba oddzielić ziarno od plew”. Sędzi, która zajmowała się jego sprawą (o pomówienie posła PO, że w wynajmowanym przez niego miesz­kaniu mieści się agencja towarzyska), groził dyscyplinarką. W apogeum kryzysu konstytucyjnego drwił z nieuznawanego przez rząd wyroku Trybunału Konstytu­cyjnego: „Sędziowie Trybunału mogą się spotykać, kiedy chcą, mogą sobie zamó­wić espresso i ciasteczka”.
   Teraz nieść go ma komisja reprywaty­zacyjna. Chciałby przesłuchiwać Hannę Gronkiewicz-Waltz i byłych ministrów skarbu z PO. O prezydent stolicy, która zapowiada, że nie stawi się przed komisją, powiedział, że „nie jest pępkiem świata”.
Przekonuje, że warto zachować szyld Solidarnej Polski, choć nie chce mówić o różnicach programowych między małą a dużą partią. - Te kwestie załatwiamy w gabinetach - zaznacza. Nie jest wy­kluczone, że plotki o jego kandydatu­rze na prezydenta stolicy nie wzięły się znikąd. Kandydat dyżurny - Jacek Sasin - przepadł przez klęskę ustawy metro­politalnej, kandydat potencjalny - Jaro­sław Krajewski - nie wybił się na sprawie Amber Gold. A wiadomo - cytując memy - „Jaki jest najlepszy kandydat”.
Anna Dąbrowska, Wojciech Szacki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz