Marek
Magierowski nie mógł się pogodzić z tym, że traci wpływy w Kancelarii
Prezydenta. Wolał odejść, zanim zostanie kozłem ofiarnym z powodu kiepskich
notowań Andrzeja Dudy
Renata Grochal
Piątkowa
dymisja dyrektora prezydenckiego biura prasowego Marka Magierowskiego zaskoczyła
wszystkich. A najbardziej samego prezydenta i jego współpracowników. Według
informacji „Newsweeka” pałac dowiedział się o odejściu rzecznika z prawicowego
portalu wPolityce.pl.
To Magierowski zadzwonił do dziennikarza
portalu z informacją, że złożył wypowiedzenie.
- Sposób, w jaki Magierowski rozstał się z
prezydentem, najlepiej świadczy o tym, że nie nadawał się na rzecznika - mówił
mi tuż po dymisji zirytowany współpracownik Andrzeja Dudy.
Ale znajomy Magierowskiego twierdzi, że tu
chodziło o polityczną demonstrację. Sam zainteresowany nie chciał o tym
rozmawiać. Esemesem wysłał mi tylko informację, że odejście z pałacu było jego
decyzją.
Chociaż Magierowski był rzecznikiem
prezydenta prawie półtora roku, to dla współpracowników Dudy wciąż był ciałem
obcym. Człowiek spoza polityki, były dziennikarz prawicowego tygodnika „Do
Rzeczy”, publicysta od spraw międzynarodowych.
Ojciec Rydzyk w Radiu Maryja wypomniał mu
nawet, że kiedyś pracował w „Gazecie Wyborczej”, gdy odmówił zabrania w
zagraniczną podróż prezydenta kilku dziennikarzy z jego mediów. Magierowski
tłumaczył się potem znajomemu, że i tak zrobił gest wobec Rydzyka, bo wziął na
pokład samolotu dwóch jego dziennikarzy, a
inne redakcje mogły wysłać tylko po jednym.
POLOWANIE NA WINNEGO
Kiepskie notowania prezydenta spowodowały, że
atmosfera w pałacu w ostatnich tygodniach gęstniała. Współpracownicy Dudy
zaczęli obwiniać Magierowskiego o to, że media nie informują o tym, co robi
prezydent. Mieli pretensje, że rzecznik, zamiast promować Dudę, promuje
siebie.
- Prezydent sporo jeździ po kraju i za
granicę. Czy widziała pani jakieś informacje na ten temat? Nawet media PiS-owskie
nic o tym nie wspominają. Pytam Marka, dlaczego? A on na to, że media nie lubią
prezydenta - mówił mi tuż przed majówką bliski współpracownik głowy państwa.
W pałacu krążyła historia, jak do jednego z
ludzi Dudy zadzwoniła dziennikarka z pytaniem o kalendarz prezydenta.
Magierowski nie mógł z nią rozmawiać, bo - jak jej powiedział - musi się przygotować
do spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
- Oczywiście w żadnym spotkaniu nie brał
udziału. Ale przy każdej zagranicznej wizycie główną kwestią było to, że Marek
musi mieć miejsce przy stole rozmów - opowiadał mi jeden z rozmówców.
Czarę goryczy przelała - jak twierdzi
współpracownik prezydenta - wizyta Andrzeja Dudy w Meksyku. W pałacu liczono,
że ta podróż podbuduje wizerunek głowy państwa. Ale internauci ją wyśmiali,
bo pierwsze zdjęcia, jakie biuro prasowe puściło w sieci, przedstawiały
rozmodlonego Dudę z żoną. - Widziała pani te memy z podpisem: „Na kolanach
przez świat”? Po co to było w ogóle dawać do internetu? - zżymał się współpracownik
prezydenta.
Winą obarczono Magierowskiego, który był w
Meksyku z Dudą. Po powrocie do kraju otoczenie prezydenta stwierdziło, że to
była ostatnia wizyta, w której rzecznik towarzyszył prezydentowi.
RZECZNIK WSADZA PREZYDENTA NA
MINĘ
Magierowski czuł, że jego pozycja w pałacu słabnie. W
nieoficjalnych rozmowach mówiło się o coraz silniejszym konflikcie w otoczeniu
prezydenta. Jednym z głównych krytyków Magierowskiego był Marcin Kędryna,
przyjaciel prezydenta z czasów szkolnych. Formalnie jego rola nie jest wielka,
jeździ z Dudą po kraju i wrzuca filmiki z tych podróży do internetu. Ale
długoletnia znajomość sprawia, że jest blisko ucha głowy państwa. Na początku
kwietnia Duda wymienił szefa swojego gabinetu, mało znanego Adama Kwiatkowskiego
zastąpił Krzysztof Szczerski, minister ds. międzynarodowych. Magierowski,
który do tej pory podlegał szefowej kancelarii Małgorzacie Sadurskiej, miał
teraz podlegać Szczerskiemu.
- Marek owinął sobie Sadurską wokół palca.
Nie mogła mu nic powiedzieć - opowiadał mi jeden z ludzi prezydenta. Dodał, że
teraz Magierowski będzie szczegółowo rozliczany przez Szczerskiego z tego, ile
publikacji związanych z aktywnością głowy państwa ukaże się w mediach.
Ale Magierowskiemu nowy szef nie bardzo się
podobał. Od miesięcy rywalizował ze Szczerskim o to, kto będzie grał pierwsze
skrzypce w kwestiach międzynarodowych.
- Marek jest bardzo ambitny. Uznał, że skoro
teraz ma podlegać Szczerskie- mu, to woli unieść się honorem i odejść - mówi
osoba z pałacu.
Współpracownicy Dudy mieli do Magierowskiego
pretensje o ostatnią, mało elegancką wypowiedź pod adresem rzeczniczki PiS
Beaty Mazurek. Na jej utyskiwania, że prezydent i szef MON powinni się
spotykać, a nie wymieniać listami, Magierowski odparował, że „według
prezydenta pisemna forma kontaktu między urzędami zazwyczaj nie odpowiada tym
osobom, które mają problem z czytaniem”. - Ten brak można uzupełnić w szkole -
radził. Politycy PiS uznali te słowa za wyjątkowo aroganckie. W pałacu
komentowano, że Magierowski niepotrzebnie wsadził prezydenta na minę.
- Trzeba było trochę utrzeć nosa pani
Mazurek, ale Marek poszedł za daleko. Niepotrzebnie powołał się na prezydenta,
bo prezydent nigdy nie użyłby takich słów - mówił mi jeden z ludzi Dudy.
NIEWYPAŁ KONSTYTUCYJNY
Kolejnym sygnałem słabnącej pozycji rzecznika była
sprawa konstytucji. Magierowski nie został poinformowany, że prezydent ogłosi
3 maja pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie zmian w konstytucji.
Współpracownik prezydenta tłumaczy, że grono
wtajemniczonych było wąskie, bo Duda chciał uniknąć przecieku. Dodaje, że
Magierowski odebrał to jako wotum nieufności. Nie wiedział nawet, co mówić
dziennikarzom, którzy dzwonili do niego, by dopytać o szczegóły pomysłu.
Jeśli przyjąć, że zmiany kadrowe mają być
początkiem nowego otwarcia w Kancelarii Prezydenta, to na razie wychodzi
kiepsko. Pomysł z referendum konstytucyjnym, który miał pokazać, że Duda ma
jakąkolwiek inicjatywę polityczną, okazał się niewypałem.
Prezydent nie potrafił nawet określić, w
jaką stronę miałyby pójść ewentualne zmiany w konstytucji. Inicjatywę zdezawuowali
nie tylko publicyści, ale także politycy PiS. Szefowa gabinetu premiera
Elżbieta Witek wprost powiedziała, że to stary pomysł Jarosława Kaczyńskiego.
Dalszego ciągu nie widać też w sprawie
szefa MON Antoniego Macierewicza. Magierowski miał duży wpływ na to, jak
Kancelaria Prezydenta rozgrywała konflikt z Macierewiczem. To rzecznik stał za wyciekiem do TVN pierwszego
listu Andrzeja Dudy do ministra obrony. Jednak po wymianie kilku listów sprawa
przycichła, a polityka epistolarna obnażyła tylko niemoc głowy państwa.
- Magierowski uważał, że prezydent powinien
odkleić się od PiS. Bez tego nie ma szans na drugą kadencję. Ale nie miał planu, jak to zrobić, bo nigdy nie zajmował się
krajową polityką i się na tym nie zna. Przekazanie listu TVN było tak czytelne, że aż przeciwskuteczne - mówił mi
znajomy rzecznika.
W zaufanym gronie Magierowski podkreślał,
że prezydent musi pamiętać o twardym elektoracie PiS, bo to jego baza. Dlatego
musi balansować między centrum a wyborcami PiS. Jednak na najmniejsze nawet
próby usamodzielnienia się prezydenta prezes Kaczyński reaguje alergicznie. Duda mimo
to próbuje, ale nieśmiało. Efekt jest taki, że ludzie z politycznego
centrum patrzą na niego z pobłażaniem, a własne środowisko - z krytycyzmem.
Przy okazji obrywał sam Magierowski.
- On był trochę odgromnikiem Dudy. W PiS już
się utarło, że jak Duda idzie do centrum, to musiał to wymyślić Magierowski -
opowiada jeden z moich rozmówców.
Magierowskiego zastąpił poseł PiS Krzysztof
Łapiński, w partii uznawany za polityka centrowego. Wiele razy podkreślał, że
PiS nie powinno otwierać aż tylu frontów, bo nie wygra kolejnych wyborów.
WSZYSTKIE WOLTY MAGIEROWSKIEGO
Kiedy Magierowski zgodził się zostać rzecznikiem
prezydenta, spalił za sobą mosty. Powrotu do dziennikarstwa raczej
nie ma. Paweł Lisicki, naczelny tygodnika „Do Rzeczy”, były szef
Magierowskiego, uważa, że lepiej się czuł w roli publicysty niż urzędnika. -
Przy jego kompetencjach i wiedzy bardziej mu pasowała rola komentatora, który w
ten sposób wpływa na rzeczywistość - mówi
Lisicki. Przyjmując pracę u prezydenta, Magierowski wykonał woltę. Niegdyś
twardy liberał i zwolennik podniesienia wieku emerytalnego, nagle zaczął
chwalić obniżenie wieku przechodzenia na emeryturę, co było jedną z kluczowych
obietnic wyborczych Andrzeja Dudy. Bronił także łamania konstytucji przez
prezydenta, mówiąc, że wszyscy, którzy wysyłają Dudę przed Trybunał Stanu, będą
się kiedyś wstydzić.
Ale to nie pierwsza wolta Magierowskiego.
Dziennikarską karierę zaczynał w „Gazecie Poznańskiej”. Później przez sześć lat
pracował w „Gazecie Wyborczej”, czym się dzisiaj nie chwali. Później był w
„Newsweeku” szefem działu zagranicznego. Część moich rozmówców uważa, że to
wtedy prawicowe poglądy stały mu się bliskie. W wydanej w 2013 r. książce
zatytułowanej „Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej” Magierowski
przestrzegał przed kryzysem tradycyjnej rodziny, małżeństwami homoseksualnymi,
a także przed muzułmańskimi imigrantami. Pisał o konieczności obrony
chrześcijaństwa w Europie, któremu, jego zdaniem, zagrażają muzułmanie.
W 2006 r. Paweł Lisicki, wówczas naczelny
„Rzeczpospolitej”, zaproponował Magierowskiemu stanowisko swojego zastępcy.
- Był jedynym wicenaczelnym, który zawsze
chodził w eleganckim prążkowanym garniturze, miał idealnie wyprasowaną
koszulę i modny zegarek. W jego gabinecie nie było ani jednego pyłku - opowiada
jeden z dziennikarzy. Dodaje, że Magierowski był wściekłym erudytą: - Lubił na
kolegiach zabłysnąć specjalistyczną wiedzą.
Inny dziennikarz wspomina, jak Magierowski
dbał o to, żeby gazeta trzymała linię bliską PiS. - Lisicki z Magierowskim
przyszli do „Rzepy” jako ekipa polityczna. Mieli zadbać o to, żeby PiS było
dobrze przedstawiane na łamach. Marek siadał w sali łamań i w ostatniej chwili
zmieniał teksty polityczne. Kiedyś pytam go: co ty robisz? A on na to:
„Pracuję nad twoim tekstem” i mnie pogonił. To był pierwszy gość w „Rzepie”,
który ingerował w teksty polityczne - opowiada były dziennikarz tej gazety.
Magierowski odszedł z dziennikarstwa, bo -
jak mówią jego znajomi z prawicy - w publicystyce doszedł do ściany. Mówiło się,
że marzy o dyplomacji i stanowisku ambasadora w Hiszpanii, a rzecznikowanie u
prezydenta to tylko przystanek w karierze. Jednak politycy PiS twierdzą, że
każdego kandydata na ambasadora osobiście zatwierdza Jarosław Kaczyński, który
Magierowskiego nie lubi. Nie może mu zapomnieć, że publicznie skrytykował PiS
za nocny tryb prac nad zmianami w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym.
Kaczyński osobiście zganił prezydenckiego rzecznika w wywiadzie dla Radia
Koszalin.
W pałacu panuje opinia, że Magierowski jest
jak ryba i nie utonie. A dzięki przyjaźni z szefową kancelarii Dudy Małgorzatą
Sadurską szybko odnajdzie się w jakiejś spółce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz