środa, 10 maja 2017

PiSkup



W Poznaniu bronił abp. Paetza. W Łodzi zostawił pomnik smoleński. - Można być pisowcem, ale żeby aż tak? - słyszę w Krakowie o nowym metropolicie abp. Marku Jędraszewskim

Aleksandra Pawlicka

Ostatni czwartek kwiet­nia. Kolegiata św. Anny w Krakowie, godzi­na 20.15. Kościół pęka w szwach. To drugie spotkanie z nowym metropolitą krakow­skim, abp. Markiem Jędraszewskim, na którym wierni mogą zadawać pytania. Na odpowiedzi hierarchy czeka sześć ka­mer telewizyjnych, w tym TVP.
   „Czy Kościół powinien dostosowywać się do otaczającego świata, czy raczej do­stosowywać świat do ewangelii?”. Abp Jędraszewski w odpowiedzi przywołu­je wspomnienie wiedeńskiego kościoła, w którym na posadzkę wylano asfalt na znak, że świątynia otworzyła się na ulicę. „Nie zgadzam się na takie otwarcie. Nie możemy pozwolić, aby czarny asfalt nas zalał” - mówi hierarcha. W kościele roz­legają się oklaski.
   Kolejne pytanie dotyczy uchodźców. Biskup odpowiada: „Ideologia multi-kulti przyniosła fiasko, bo prowadzi do upadku państw narodowych, tworzą się getta, które są ośrodkami terroryzmu. Więc dlaczego to, co stało się nie­szczęściem innych krajów, ma stać się nieszczęściem naszego? Polska na tle państw Europy jest wciąż bezpieczna, czy chcemy to zmieniać?”.
   Pytania zostały wcześniej zgłoszo­ne e-mailem i starannie wyselekcjono­wane. Biskup odpowiada tylko na kilka z 60 pytań. Na koniec jest czas na „pyta­nia z sali”. Ustawiam się w kolejce jako trzecia, ale tylko dwóch stojących prze­de mną kleryków zostaje dopuszczo­nych do mikrofonu.
   - Pytanie należy zgłosić wcześniej - tłumaczy szeptem prowadzący spot­kanie proboszcz kościoła św. Anny. Stojąca obok mnie kobieta mówi: „Ten proboszcz to pierwszy polityk w Kra­kowie”. Ks. Tadeusz Panuś zasłynął twierdzeniem, że wybór etyki w szkole zamiast religii to grzech.

LEJ SMOLEŃSKI
Chciałam zapytać metropolitę kra­kowskiego o katastrofę w Smoleńsku. W kazaniu wygłoszonym na Wawelu podczas niedawnych obchodów siód­mej rocznicy tragedii abp Jędraszewski mówił: „Dziś wiemy z całą pewnością: nie było czterokrotnego podchodzenia rządowego samolotu do lądowania. Po siedmiu latach smoleńska mgła powo­li ustępuje i wreszcie przybliżamy się do chwili, w której poznamy prawdę”.
   Biskup od lat wygłasza emocjonal­ne kazania w tej sprawie, ale dotychczas w jego homiliach „mgła nad Smoleń­skiem utrzymywała się gęsta”. W piątą rocznicę katastrofy mówił, że „niewy­tłumaczalne jest zawieszenie działania praw dynamiki Newtona, bo przecież bezpośrednie uderzenie samolotu w zie­mię musiałoby skutkować ogromnym le­jem, a tego leju nie było, mimo że grunt był dość miękki”. Rok później przeko­nywał, że kłamstwo smoleńskie jest jak kłamstwo związane ze śmiercią Jezusa, gdy próbowano zatuszować prawdziwe przyczyny jego ukrzyżowania.
   Gdy w 2012 r. abp Jędraszewski objął diecezję łódzką, rozpoczął starania o bu­dowę pomnika smoleńskiego. Ufundo­wany z diecezjalnych pieniędzy pomnik zostanie odsłonięty przed łódzką kate­drą 19 maja. Proboszczowie dostali już list z zaproszeniem na mszę „w inten­cji osób, które 10 kwietnia 2010 r. odda­ły swoje życie w służbie Rzeczpospolitej Polskiej”. Po mszy pomnik poświęci abp Jędraszewski.
    „Newsweek” dotarł także do innego listu. Napisanego przez księży i wier­nych łódzkich w dniu, w którym Wa­tykan ogłosił, że abp Jędraszewski przeniesie się z Łodzi do Krakowa, czy­li 29 grudnia 2016 roku. Ten drugi list jest poufny, adresowany do ośmiu osób, między innymi do nuncjusza apostol­skiego, przewodniczącego episkopatu i abp. Jędraszewskiego. Autorzy piszą w nim o pomniku smoleńskim: „Zapa­kujemy i wyślemy do Krakowa. Popro­simy o zwrot diecezjalnych pieniędzy przeznaczonych na budowę oraz zwrot kosztów transportu tej ikony religii smoleńskiej”.
   W Krakowie można dziś usłyszeć, że gdyby Jędraszewski był tam biskupem w 2010 r., to nie tylko prezydent Kaczyń­ski byłby pochowany na Wawelu, ale w każdym krakowskim kościele stanąłby grób smoleński. „Można być pisowcem, ale żeby aż tak? Dziwisz przy Jędraszewskim to liberał” - mówi mi krakowski duchowny.

ŁÓDZKA CZYSTKA
Ale w łódzkim liście sprawa po­mnika to tylko jeden z zarzutów sta­wianych biskupowi. „Przez ostatnie cztery lata i trzy miesiące rządów ks. ar­cybiskupa archidiecezja łódzka dozna­ła wielu gwałtownych wewnętrznych wstrząsów. (...) Proboszczowie określa­ją ten okres jako czas robienia czystki wśród duchowieństwa”. Biskup wymie­nił ponad połowę proboszczów, dwu­dziestu zmusił do podpisania rezygnacji - przejścia na emeryturę. Tylko jeden odważył się zaprotestować - ks. Woj­ciech Danka z parafii Podwyższenia św. Krzyża w Łodzi.
   - Nie podpisałem się pod tym listem, ale prawdą jest, że udałem się do bisku­pa i poprosiłem o zachowanie na dotych­czasowym probostwie. Biskup przyjął moje argumenty - mówi „Newsweekowi” ks. Danka.
   Inny łódzki duchowny: - Czas abp. Jędraszewskiego to był dla diecezji okres apodyktycznych rządów. Biskup zmuszał księży do uczestnictwa w spot­kaniach z ks. Oko czy prof. Żarynem i na­kłaniał do kupowania ich książek.
   Na proboszczach wymógł dystry­bucję wydawanego przez kurię warszawsko-praską czasopisma „Idziemy” o zabarwieniu prawicowo-nacjonalistycznym. Egzemplarze pisma roz­dawano już w dniu łódzkiego ingresu Jędraszewskiego. Co ciekawe, biskup był swego czasu rywalem abp. Hosera do objęcia diecezji warszawsko-praskiej. W 2008 r. przegrał, cztery lata później dostał metropolię łódzką. Dla biskupa pomocniczego z Poznania był to poważny awans.
   Jedną z pierwszych decyzji Jędra­szewskiego w Łodzi było wprowadzenie zasady, że księża muszą uzyskać zgodę na każdy zagraniczny wyjazd. Niezależ­nie od tego, czy to pielgrzymka do Ziemi Świętej, czy wyjazd na narty na Sło­wację. Wiernych oburzyła likwidacja ekumenicznej drogi krzyżowej w Wiel­ki Piątek, gdy zamiast przedstawicie­li różnych religii Jędraszewski zaprosił aktorów do odczytywania przygotowa­nych przez siebie rozważań. Do skan­dalu doszło podczas pochodu z okazji święta Trzech Króli. Pojawiły się na nim grupy działaczy ONR i Młodzieży Wszechpolskiej w czapkach z napisem „Śmierć wrogom ojczyzny”. Odgrywa­jąc rolę aniołów i diabłów, wykrzykiwa­li: „To jest jakaś obca nacja, ta z widłami demokracja”.
   - Gdy do Łodzi dotarła wiadomość o przenosinach arcybiskupa do Kra­kowa, były prezydent miasta, do szpi­ku kości prawicowy Jerzy Kropiwnicki, zadzwonił do poprzednika Jędraszewskiego, bp. Ziółka, i powiedział: „Dzięki Bogu! Łódź znowu może robić wszystko po swojemu” - opowiada przedstawiciel łódzkiej kurii.
   Księża i wierni napisali w liście do nuncjusza i szefa episkopatu: „Radyka­lizm i ideologiczne zaangażowanie ks. arcybiskupa po stronie partii rządzą­cej odwiodło od Kościoła wiele osób. On sam zyskał przydomek biskupa naro­dowców oraz PiSkupa”.

KRAKÓW Z KRÓLEM
Nic więc dziwnego, że w Krakowie oczekiwano nowego metropolity z niepokojem.
   - Na spotkanie z arcybiskupem szli­śmy pełni obaw - przyznaje Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego”. Okazało się, że pełen obaw był także ar­cybiskup. - Wzajemne napięcie topnia­ło z każdym pytaniem i z zaplanowanych dwudziestu minut spotkanie wydłuży­ło się do czterdziestu - dodaje Sporniak.
   Redaktorom „Tygodnika Powszech­nego” udało się uzyskać patronat me­tropolity nad organizowanymi w maju przez czasopismo obchodami 150. rocz­nicy urodzin kard. Adama Sapiehy, twórcy „Tygodnika”. To małe zwycię­stwo, bo w Krakowie nie jest tajemnicą, że w otoczeniu nowego metropolity co­raz większą rolę odgrywają środowiska, od których dystansowali się poprzedni biskupi: wydawnictwo Biały Kruk, wy­dające m.in. książki ks. Oko i nacjona­listów, oraz Klub Gazety Polskiej. To te grupy apelowały w przeszłości, by ku­ria wypowiedziała „Tygodnikowi Po­wszechnemu” siedzibę mieszczącą się w kamienicy diecezjalnej oraz odebra­ła prawo do nazywania się tygodnikiem katolickim.
   - Na Wawelu zawsze polityka sta­ła przed ołtarzem, baliśmy się, że teraz trafi do kazań - mówi krakowski ksiądz. Obawy okazały się uzasadnione. Pierw­sza po ingresie homilia metropolity kra­kowskiego była poświęcona żołnierzom wyklętym, w czasie ostatniej - wielka­nocnej - oskarżył Unię Europejską o to, że jej wartością jest „prawo kobiety do tego, by zabijać własne dziecko”.
   Po spotkaniu w kościele św. Anny, w czasie którego biskup odpowiadał na pytania, wolontariusze rozdają ulotki z apelem do władz RP o jak najszybszą ustawową „intronizację Pana Jezusa na Króla naszej Ojczyzny i wszystkich Polaków”. - Ze wstawiennictwem nowe­go biskupa może się to udać - przekonuje starszy mężczyzna. Ulotkę przygotowa­ło Stowarzyszenie Sympatyków Ładu Obywatelskiego z Gdyni. – Pomorze i Małopolska to teraz jedna pięść. Abp Jędraszewski i abp Głódź to jeden głos - zapewnia wolontariusz.
   Gdy 19 listopada 2016 r. w krakow­skich Łagiewnikach intronizowano Je­zusa na króla Polski, w Łodzi tamtejszy biskup Marek Jędraszewski odprawił w tej intencji specjalną mszę.

OJCIEC CHRZESTNY
Abp Jędraszewski zapewniał, że nominacja na następcę kard. Dziwisza jest dla niego kompletnym za­skoczeniem. - Tymczasem już kilka miesięcy wcześniej mieliśmy sygna­ły, że prowadzi on bardzo intensywny lobbing w sprawie objęcia tego stano­wiska - mówi osoba z kręgów episkopa­tu. Lobbing w imieniu Jędraszewskiego prowadziło w Rzymie dwóch wysoko postawionych watykańskich urzędni­ków: abp Konrad Krajewski (z pocho­dzenia łodzianin), związany z kolejnymi papieżami począwszy od Jana Pawła II, a obecnie jałmużnik papieża Fran­ciszka, oraz emerytowany kard. Zenon Grocholewski, przez lata kanclerz pa­pieskiego uniwersytetu.
   - Franciszek jest papieżem dopiero cztery lata, Grocholewski działa w Wa­tykanie od lat czterdziestu - opowiada jeden z moich rozmówców. - Poprzed­ni nuncjusz apostolski w Polsce, Celestino Migliore, opuszczając nasz kraj, przekazał do Watykanu listę propono­wanych następców kard. Dziwisza. Nie było na niej nazwiska Jędraszewskiego - dodaje.
   Grocholewski nazywany jest w środo­wisku duchownych ojcem chrzestnym Jędraszewskiego. Łączy ich nie tylko poznańskie pochodzenie, ale i waty­kańskie doświadczenie. Po święceniach młody ksiądz Marek Jędraszewski przepracował jako wikariusz tylko dwa lata, po czym trafił na studia do Waty­kanu, które ukończył ze złotym papie­skim medalem.
   Po powrocie do Polski został bisku­pem pomocniczym w rodzinnej po­znańskiej diecezji kierowanej przez abp. Juliusza Paetza. Jego rywalem do objęcia tej funkcji był ks. Tomasz Węcławski. Ten sam, który kilka lat póź­niej wystąpił przeciwko abp. Paetzowi oskarżonemu o molestowanie kle­ryków i księży, stał się obrońcą jego ofiar. Jędraszewski w tym czasie bro­nił Paetza. Zarzucano mu, że tuszował skargi molestowanych kleryków, któ­re do niego trafiały. Poznański ksiądz pamiętający tamte czasy wspomina:
- Jędraszewski był sitem, które spra­wiało, że sprawa przez lata nie wypły­wała na światło dzienne. Wiedział, że musi udowodnić swoją lojalność wo­bec instytucji, w której chce robić ka­rierę. Zadziałała solidarność plemienna - mówi.
   Ks. Węcławski, który ostatecznie od­szedł z Kościoła i zmienił nazwisko na Tomasz Polak, pisał wówczas o bp. Jędraszewskim: „W sprawie abp. Paetza zachował się fatalnie. Współorganizo­wał akcję podpisywania listów poparcia dla Paetza, zmuszając do ich podpisy­wania księży dziekanów dekanatów Archidiecezji Poznańskiej. Dlatego na­pisałem, że biskupi pomocniczy utracili moralne prawo do kierowania Kościo­łem w Poznaniu”.
   Dziś w rozmowie z „Newsweekiem” dodaje: - Zwołał dziekanów i wymu­sił podpisanie tego listu. Działał według podstawowego schematu chronienia instytucji, który w pierwszym kroku zakłada całkowite zaprzeczenie i wy­parcie niewygodnych dla Kościoła fak­tów. Jestem przekonany, że wiedział o skłonnościach i zachowaniach swojego przełożonego, bo był z nim zaprzyjaźnio­ny od czasów studiów rzymskich.

GRA O KAPELUSZ
W Krakowie panuje przekonanie, że Wawel to dla Jędraszewskiego naj­prostsza droga do zdobycia kapelusza kardynalskiego. - Czy odgrywana przez Jędraszewskiego rola radykała zapewni mu w inteligenckim Krakowie osiągnię­cie celu? - zastanawia się jeden z moich rozmówców i przypomina, że biskup po­trafi zmieniać swój wizerunek.
   W Poznaniu najpierw bronił abp. Pa­etza, potem stał się walczącym homofobem. Wymusił na władzach Poznania zakaz organizacji parady równości w obronie praw gejów i lesbijek. Z ko­lei w Łodzi rozpoczął urzędowanie pra­wie jak lokalny Franciszek - tak go zresztą ochrzciły łódzkie media, pisząc, że sam chodzi do sklepu po bułki, zre­zygnował z limuzyny z kierowcą i wy­mienił meble z „Bizancjum na IKEA”. Szybko jednak się okazało, że pod ma­ską pokornego duchownego ukrywa się ideologiczny radykał. Dziś, gdy biskupi wydają oświadczenie, że „nacjonalizm to antyteza prawdziwego patriotyzmu”, Jędraszewski wygłasza w Krakowie ka­zania w zupełnie innym duchu, choć jest wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu.
   Za abp. Jędraszewskim ciągnie się od czasów studenckich anegdota mówią­ca, że z kolegami lubił się zakładać, kto pierwszy zostanie biskupem. Teraz gra o kapelusz kardynała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz