W Poznaniu bronił
abp. Paetza. W Łodzi zostawił pomnik smoleński. - Można być pisowcem, ale żeby
aż tak? - słyszę w Krakowie o nowym metropolicie abp. Marku Jędraszewskim
Aleksandra Pawlicka
Ostatni
czwartek kwietnia. Kolegiata św. Anny w Krakowie, godzina 20.15. Kościół pęka
w szwach. To drugie spotkanie z nowym metropolitą krakowskim, abp. Markiem
Jędraszewskim, na którym wierni mogą zadawać pytania. Na odpowiedzi hierarchy
czeka sześć kamer telewizyjnych, w tym TVP.
„Czy Kościół powinien dostosowywać się do
otaczającego świata, czy raczej dostosowywać świat do ewangelii?”. Abp
Jędraszewski w odpowiedzi przywołuje wspomnienie wiedeńskiego kościoła, w
którym na posadzkę wylano asfalt na znak, że świątynia otworzyła się na ulicę.
„Nie zgadzam się na takie otwarcie. Nie możemy pozwolić, aby czarny asfalt nas
zalał” - mówi hierarcha. W kościele rozlegają się oklaski.
Kolejne pytanie dotyczy uchodźców. Biskup odpowiada:
„Ideologia multi-kulti przyniosła fiasko, bo prowadzi do upadku państw narodowych,
tworzą się getta, które są ośrodkami terroryzmu. Więc dlaczego to, co stało się
nieszczęściem innych krajów, ma stać się nieszczęściem naszego? Polska na tle
państw Europy jest wciąż bezpieczna, czy chcemy to zmieniać?”.
Pytania zostały wcześniej zgłoszone
e-mailem i starannie wyselekcjonowane. Biskup odpowiada tylko na kilka z 60
pytań. Na koniec jest czas na „pytania z sali”. Ustawiam się w kolejce jako
trzecia, ale tylko dwóch stojących przede mną kleryków zostaje dopuszczonych
do mikrofonu.
- Pytanie należy zgłosić wcześniej - tłumaczy
szeptem prowadzący spotkanie proboszcz kościoła św. Anny. Stojąca obok mnie
kobieta mówi: „Ten proboszcz to pierwszy polityk w Krakowie”. Ks. Tadeusz
Panuś zasłynął twierdzeniem, że wybór etyki w szkole zamiast religii to grzech.
LEJ SMOLEŃSKI
Chciałam zapytać metropolitę krakowskiego o katastrofę w Smoleńsku. W kazaniu wygłoszonym na Wawelu
podczas niedawnych obchodów siódmej rocznicy tragedii abp Jędraszewski mówił:
„Dziś wiemy z całą pewnością: nie było czterokrotnego podchodzenia rządowego
samolotu do lądowania. Po siedmiu latach smoleńska mgła powoli ustępuje i
wreszcie przybliżamy się do chwili, w której poznamy prawdę”.
Biskup od lat wygłasza emocjonalne kazania
w tej sprawie, ale dotychczas w jego homiliach „mgła nad
Smoleńskiem utrzymywała się gęsta”. W piątą rocznicę katastrofy mówił, że
„niewytłumaczalne jest zawieszenie działania praw dynamiki Newtona, bo
przecież bezpośrednie uderzenie samolotu w ziemię musiałoby skutkować ogromnym
lejem, a tego leju nie było, mimo że grunt był dość miękki”. Rok później
przekonywał, że kłamstwo smoleńskie jest jak kłamstwo związane ze śmiercią
Jezusa, gdy próbowano zatuszować prawdziwe przyczyny jego ukrzyżowania.
Gdy w 2012 r. abp Jędraszewski objął diecezję
łódzką, rozpoczął starania o budowę pomnika smoleńskiego. Ufundowany z
diecezjalnych pieniędzy pomnik zostanie odsłonięty przed łódzką katedrą 19
maja. Proboszczowie dostali już list z zaproszeniem na mszę „w intencji osób,
które 10 kwietnia 2010 r. oddały swoje życie w służbie Rzeczpospolitej
Polskiej”. Po mszy pomnik poświęci abp Jędraszewski.
„Newsweek”
dotarł także do innego listu. Napisanego przez księży i wiernych łódzkich w
dniu, w którym Watykan ogłosił, że abp Jędraszewski przeniesie się z Łodzi do
Krakowa, czyli 29 grudnia 2016 roku. Ten drugi list jest poufny, adresowany do
ośmiu osób, między innymi do nuncjusza apostolskiego, przewodniczącego
episkopatu i abp. Jędraszewskiego. Autorzy piszą w nim o pomniku smoleńskim:
„Zapakujemy i wyślemy do Krakowa. Poprosimy o zwrot diecezjalnych pieniędzy
przeznaczonych na budowę oraz zwrot kosztów transportu tej ikony religii
smoleńskiej”.
W Krakowie można dziś usłyszeć, że gdyby
Jędraszewski był tam biskupem w 2010 r., to nie tylko prezydent Kaczyński
byłby pochowany na Wawelu, ale w każdym krakowskim kościele stanąłby grób
smoleński. „Można być pisowcem, ale żeby aż tak? Dziwisz przy Jędraszewskim
to liberał” - mówi mi krakowski duchowny.
ŁÓDZKA CZYSTKA
Ale w łódzkim liście sprawa pomnika to tylko jeden z zarzutów stawianych biskupowi. „Przez
ostatnie cztery lata i trzy miesiące rządów ks. arcybiskupa archidiecezja
łódzka doznała wielu gwałtownych wewnętrznych wstrząsów. (...) Proboszczowie
określają ten okres jako czas robienia czystki wśród duchowieństwa”. Biskup
wymienił ponad połowę proboszczów, dwudziestu zmusił do podpisania rezygnacji
- przejścia na emeryturę. Tylko jeden odważył się
zaprotestować - ks. Wojciech Danka z parafii Podwyższenia św. Krzyża w Łodzi.
- Nie podpisałem się pod tym listem, ale
prawdą jest, że udałem się do biskupa i poprosiłem o zachowanie na dotychczasowym
probostwie. Biskup przyjął moje argumenty - mówi „Newsweekowi” ks. Danka.
Inny łódzki duchowny: - Czas abp.
Jędraszewskiego to był dla diecezji okres apodyktycznych rządów. Biskup zmuszał
księży do uczestnictwa w spotkaniach z ks. Oko czy prof. Żarynem i nakłaniał do kupowania ich książek.
Na proboszczach wymógł dystrybucję
wydawanego przez kurię warszawsko-praską czasopisma „Idziemy” o zabarwieniu
prawicowo-nacjonalistycznym. Egzemplarze pisma rozdawano już w dniu łódzkiego
ingresu Jędraszewskiego. Co ciekawe, biskup był swego czasu rywalem abp. Hosera
do objęcia diecezji warszawsko-praskiej. W 2008 r. przegrał, cztery lata
później dostał metropolię łódzką. Dla biskupa pomocniczego z Poznania był to
poważny awans.
Jedną z pierwszych decyzji Jędraszewskiego
w Łodzi było wprowadzenie zasady, że księża muszą uzyskać zgodę na każdy
zagraniczny wyjazd. Niezależnie od tego, czy to pielgrzymka do Ziemi Świętej,
czy wyjazd na narty na Słowację. Wiernych oburzyła likwidacja ekumenicznej
drogi krzyżowej w Wielki Piątek, gdy zamiast przedstawicieli różnych religii
Jędraszewski zaprosił aktorów do odczytywania przygotowanych przez siebie
rozważań. Do skandalu doszło podczas pochodu z okazji święta Trzech Króli.
Pojawiły się na nim grupy działaczy ONR i Młodzieży Wszechpolskiej w czapkach z
napisem „Śmierć wrogom ojczyzny”. Odgrywając rolę aniołów i diabłów,
wykrzykiwali: „To jest jakaś obca nacja, ta z widłami demokracja”.
- Gdy do Łodzi dotarła wiadomość o przenosinach
arcybiskupa do Krakowa, były prezydent miasta, do szpiku kości prawicowy
Jerzy Kropiwnicki, zadzwonił do poprzednika Jędraszewskiego, bp. Ziółka, i
powiedział: „Dzięki Bogu! Łódź znowu może robić wszystko po swojemu” - opowiada
przedstawiciel łódzkiej kurii.
Księża i wierni napisali w liście do
nuncjusza i szefa episkopatu: „Radykalizm i ideologiczne zaangażowanie ks.
arcybiskupa po stronie partii rządzącej odwiodło od Kościoła wiele osób. On
sam zyskał przydomek biskupa narodowców oraz PiSkupa”.
KRAKÓW Z KRÓLEM
Nic więc dziwnego, że
w Krakowie oczekiwano nowego metropolity
z niepokojem.
- Na spotkanie z arcybiskupem szliśmy pełni
obaw - przyznaje Artur Sporniak z „Tygodnika Powszechnego”. Okazało się, że
pełen obaw był także arcybiskup. - Wzajemne napięcie topniało z każdym
pytaniem i z zaplanowanych dwudziestu minut spotkanie wydłużyło się do
czterdziestu - dodaje Sporniak.
Redaktorom „Tygodnika Powszechnego” udało
się uzyskać patronat metropolity nad organizowanymi w maju przez czasopismo
obchodami 150. rocznicy urodzin kard. Adama Sapiehy, twórcy „Tygodnika”. To
małe zwycięstwo, bo w Krakowie nie jest tajemnicą, że w otoczeniu nowego
metropolity coraz większą rolę odgrywają środowiska, od których dystansowali
się poprzedni biskupi: wydawnictwo Biały Kruk, wydające m.in. książki ks. Oko
i nacjonalistów, oraz Klub Gazety Polskiej. To te grupy apelowały w
przeszłości, by kuria wypowiedziała „Tygodnikowi Powszechnemu” siedzibę
mieszczącą się w kamienicy diecezjalnej oraz odebrała prawo do nazywania się
tygodnikiem katolickim.
- Na Wawelu zawsze polityka stała przed
ołtarzem, baliśmy się, że teraz trafi do kazań - mówi krakowski ksiądz. Obawy
okazały się uzasadnione. Pierwsza po ingresie homilia metropolity krakowskiego
była poświęcona żołnierzom wyklętym, w czasie ostatniej - wielkanocnej -
oskarżył Unię Europejską o to, że jej wartością jest „prawo kobiety do tego, by
zabijać własne dziecko”.
Po spotkaniu w kościele św. Anny, w czasie
którego biskup odpowiadał na pytania, wolontariusze rozdają ulotki z apelem do
władz RP o jak najszybszą ustawową „intronizację Pana Jezusa na Króla naszej
Ojczyzny i wszystkich Polaków”. - Ze wstawiennictwem nowego biskupa może się
to udać - przekonuje starszy mężczyzna. Ulotkę przygotowało Stowarzyszenie
Sympatyków Ładu Obywatelskiego z Gdyni. – Pomorze i Małopolska to teraz jedna pięść. Abp Jędraszewski i abp
Głódź to jeden głos - zapewnia wolontariusz.
Gdy 19 listopada 2016 r. w krakowskich
Łagiewnikach intronizowano Jezusa na króla Polski, w Łodzi tamtejszy biskup
Marek Jędraszewski odprawił w tej intencji specjalną mszę.
OJCIEC CHRZESTNY
Abp Jędraszewski zapewniał, że nominacja na następcę kard. Dziwisza jest dla niego kompletnym zaskoczeniem.
- Tymczasem już kilka miesięcy wcześniej mieliśmy sygnały, że prowadzi on
bardzo intensywny lobbing w sprawie objęcia tego stanowiska - mówi osoba z
kręgów episkopatu. Lobbing w imieniu Jędraszewskiego prowadziło w Rzymie dwóch
wysoko postawionych watykańskich urzędników: abp Konrad Krajewski (z pochodzenia
łodzianin), związany z kolejnymi papieżami począwszy od Jana Pawła II, a
obecnie jałmużnik papieża Franciszka, oraz emerytowany kard. Zenon
Grocholewski, przez lata kanclerz papieskiego uniwersytetu.
- Franciszek jest papieżem dopiero cztery
lata, Grocholewski działa w Watykanie od lat czterdziestu - opowiada jeden z
moich rozmówców. - Poprzedni nuncjusz apostolski w Polsce, Celestino
Migliore, opuszczając nasz kraj, przekazał do Watykanu listę proponowanych
następców kard. Dziwisza. Nie było na niej nazwiska Jędraszewskiego - dodaje.
Grocholewski nazywany jest w środowisku
duchownych ojcem chrzestnym Jędraszewskiego. Łączy ich nie tylko poznańskie
pochodzenie, ale i watykańskie doświadczenie. Po święceniach młody ksiądz
Marek Jędraszewski przepracował jako wikariusz tylko dwa lata, po czym trafił
na studia do Watykanu, które ukończył ze złotym papieskim medalem.
Po powrocie do Polski został biskupem
pomocniczym w rodzinnej poznańskiej diecezji kierowanej przez abp. Juliusza
Paetza. Jego rywalem do objęcia tej funkcji był ks. Tomasz Węcławski. Ten sam,
który kilka lat później wystąpił przeciwko abp. Paetzowi oskarżonemu o
molestowanie kleryków i księży, stał się obrońcą jego ofiar. Jędraszewski w
tym czasie bronił Paetza. Zarzucano mu, że tuszował skargi molestowanych
kleryków, które do niego trafiały. Poznański ksiądz pamiętający tamte czasy
wspomina:
- Jędraszewski był sitem, które
sprawiało, że sprawa przez lata nie wypływała na światło dzienne. Wiedział,
że musi udowodnić swoją lojalność wobec instytucji, w której chce robić karierę.
Zadziałała solidarność plemienna - mówi.
Ks. Węcławski, który ostatecznie odszedł z
Kościoła i zmienił nazwisko na Tomasz Polak, pisał wówczas o bp. Jędraszewskim:
„W sprawie abp. Paetza zachował się fatalnie. Współorganizował akcję
podpisywania listów poparcia dla Paetza, zmuszając do ich podpisywania księży
dziekanów dekanatów Archidiecezji Poznańskiej. Dlatego napisałem, że biskupi
pomocniczy utracili moralne prawo do kierowania Kościołem w Poznaniu”.
Dziś w rozmowie z „Newsweekiem” dodaje: -
Zwołał dziekanów i wymusił podpisanie tego listu. Działał według podstawowego
schematu chronienia instytucji, który w pierwszym kroku zakłada całkowite
zaprzeczenie i wyparcie niewygodnych dla Kościoła faktów. Jestem przekonany,
że wiedział o skłonnościach i zachowaniach swojego przełożonego, bo był z nim
zaprzyjaźniony od czasów studiów rzymskich.
GRA O KAPELUSZ
W Krakowie panuje przekonanie, że Wawel to dla Jędraszewskiego najprostsza droga do
zdobycia kapelusza kardynalskiego. - Czy odgrywana przez Jędraszewskiego rola
radykała zapewni mu w inteligenckim Krakowie osiągnięcie celu? - zastanawia
się jeden z moich rozmówców i przypomina, że biskup potrafi zmieniać swój
wizerunek.
W Poznaniu najpierw bronił abp. Paetza,
potem stał się walczącym homofobem. Wymusił na władzach Poznania zakaz
organizacji parady równości w obronie praw gejów i lesbijek. Z kolei w Łodzi
rozpoczął urzędowanie prawie jak lokalny Franciszek - tak go zresztą ochrzciły
łódzkie media, pisząc, że sam chodzi do sklepu po bułki, zrezygnował z
limuzyny z kierowcą i wymienił meble z „Bizancjum na IKEA”. Szybko jednak się
okazało, że pod maską pokornego duchownego ukrywa się ideologiczny radykał.
Dziś, gdy biskupi wydają oświadczenie, że „nacjonalizm to antyteza prawdziwego
patriotyzmu”, Jędraszewski wygłasza w Krakowie kazania w zupełnie innym duchu,
choć jest wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu.
Za abp. Jędraszewskim ciągnie się od czasów
studenckich anegdota mówiąca, że z kolegami lubił się zakładać, kto pierwszy
zostanie biskupem. Teraz gra o kapelusz kardynała.
ŹRÓDŁO http://pintient.com/1NCk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz