Awanturami wokół
opolskiego festiwalu TVP wystawiła się na pośmiewisko. Jacek Kurski
może jednak spać spokojnie, bo jego najważniejszy widz wie, że doszło
do prowokacji.
Michał Krzymowski
Kilkanaście
godzin po tym, jak prezydent Opola wypowiedział TVP umowę na organizację
festiwalu, Jacek Kurski pojawił się w wieczornym programie „Gość Wiadomości”.
Ubrany w czarny krawat i ze zbolałą miną zaczął: - Jestem porażony, że w dniu
śmierci takiego artysty [Zbigniewa Wodeckiego - red.] można coś takiego
zrobić. Mogliśmy się umówić, że zorganizujemy koncert jego pamięci. To niewybaczalny
skandal, prezydent Opola okrył się hańbą.
- Chcę powiedzieć jasno. Jedynym powodem odwołania koncertu Maryli
Rodowicz była śmierć jej mamy. Ja wiem, co to jest śmierć mamy. Sam noszę
żałobę po mamie, która zmarła kilka miesięcy temu - ciągnął Kurski,
spuszczając wzrok na swój krawat.
TO PROTEST FEMINISTEK, NIE FILM PORNOGRAFICZNY
Oskarżenia o
cenzurowanie artystów, odwołanie
koncertów przez większość muzyków, wyrzucenie festiwalu z Opola i
zadeklarowanie przeniesienia go do Kielc. Ktoś mógłby pomyśleć, że po takiej
serii los Kurskiego jest przesądzony. Tymczasem Jacek Kurski jest pewny swego,
co zresztą widać było w „Gościu Wiadomości”. Atakował w nim wszystkich dookoła.
Prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego za zerwanie umowy i nieuszanowanie
śmierci Zbigniewa Wodeckiego, Kayah - za fałszywe zarzuty pod adresem władz TVP i manipulacje, internautów - za podburzanie artystów, a na
koniec także Marylę Rodowicz za uleganie środowiskowej presji i wydanie
nieprawdziwego oświadczenia.
Poseł: - A dlaczego Kurski miałby wylecieć? Gdyby telewizja wyemitowała
film pornograficzny, to można by spekulować o dymisji, ale tu zaprotestowało
kilka feministek. Za takie rzeczy nie traci się stanowisk w PiS.
Współpracownik Kurskiego: - Prawda o tej aferze jest banalna. Spór z
prezydentem Opola narastał od miesięcy, bo Jacek nie chciał miastu przekazać
puli 20 procent darmowych biletów, które dostawało od lat. Kiedy kilkanaście
dni temu menedżer Kayah powiedział, że TVP cenzuruje
festiwal, Wiśniewski wykorzystał okazję i zadeklarował, że piosenkarka jest
mile widziana w jego mieście, ł konflikt eskalował.
Kurski mógł spokojnie zaatakować prezydenta Opola, bo - idąc do studia -
był już po wizycie na Nowogrodzkiej. - Jacek wyszedł z tej rozmowy bardzo
wzmocniony. Dostał błogosławieństwo od Jarosława, usłyszał, że ma się nie
cofać - mówi osoba z otoczenia szefa Telewizji Polskiej. Rozmówca „Newsweeka”
z Nowogrodzkiej potwierdza: - Pozycja Kurskiego jest
mocna. Kaczyński jest przekonany, że afera wokół Opola była prowokacją
zaplanowaną i wymierzoną w nas. Kurski nie popełnił nigdzie błędu. W krótkiej
perspektywie to zamieszanie wręcz go wzmocniło. Odwołując go, Jarosław musiałby
przyznać rację salonowi, a to nie wchodzi w grę. W dłuższym okresie może to
Kurskiego oczywiście osłabić, bo odwołanie festiwalu to cios dla TVP, ale dziś Jacek może spać spokojnie.
KUZYN JEDZIE NA ŻOLIBORZ
Sierpień 2016 roku. W głównej siedzibie PiS trwa narada, podczas której świeżo
upieczony szef Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański, zdeklarowany
przeciwnik Kurskiego, nalega na wyrzucenie obecnego prezesa TVP.
Dzień później na posiedzeniu Rady Joanna Lichocka - posłanka PiS
związana ze środowiskiem „Gazety Polskiej”, także niechętnym Kurskiemu -
zgłasza uchwałę o usunięciu szefa TVP. Gdy wniosek zostaje przejęty,
Czabański informuje dziennikarzy o wyniku głosowania. Po przerwie w obradach
Rada ma wybrać tymczasowego prezesa, który pokieruje telewizją do października!
W kuluarach mówi się, że pewniakiem jest Małgorzata Raczyńska, przyjaciółka
rodziny Kaczyńskich i była szefowa TVP1, która jeszcze niedawno
prowadziła wywiady w telewizji internetowej PiS.
W trakcie przerwy Czabański i Lichocka zostają wezwani na Nowogrodzką.
Na miejscu czeka na nich Kaczyński, który każe wszystko odkręcać. Mówi, że
zgodził się na wyrzucenie Kurskiego, ale dopiero na jesieni, po rozstrzygnięciu
konkursu na nowego prezesa. Czabański i Lichocka jak niepyszni wracają na
obrady i przyjmują nową uchwałę, w myśl której szef TVP zakończy swoją pracę, tyle że nie od razu, ale dopiero w
październiku.
Rozmówca zbliżony do rządu: -
Kurski nie miał łatwej sytuacji. Oprócz Czabańskiego i „Gazety Polskiej” cały
czas zwalcza go także wicepremier Piotr Gliński, który już w połowie 2016 r.
szukał następcy Jacka. Proponował prezesurę TVP chociażby
Jackowi Karnowskiemu, redaktorowi naczelnemu „wSieci”.
Karnowski jednak odmówił. Całe jego środowisko - redakcje tygodnika i
portalu wPolityce.pl,
a przede wszystkim kontrolujący je senator
PiS Grzegorz Bierecki - od kilku miesięcy było już w sojuszu z szefem TVP.
Wtedy, latem 2016 r., do sprzymierzeńców Kurskiego należy jeszcze kuzyn
prezesa PiS Jan Maria Tomaszewski, formalnie doradca zarządu TVP. Za każdym razem, gdy szef telewizji popada w tarapaty,
Tomaszewski jedzie na Żoliborz i go broni. W zamian oczekuje wpływu na decyzje
podejmowane przez kierownictwo stacji.
Dwa miesiące po szarży Czabańskiego Kurski znów czuje się pewnie Kilka
dni przed rozstrzygnięciem konkursu na prezesa TVP Newsweek”
przygotowuje tekst o wpływach Tomaszewskiego i związanego z nim szefa Agencji
Produkcji Telewizyjnej i Filmowej Wojciecha Hoflika. Kurski wykorzystuje to
jako pretekst. Wyrzuca Hoflika i zabiera Tomaszewskiemu posadę doradcy. Kuzyn
trafia na boczny tor: traci przestronny gabinet, służbowy samochód i ląduje w
redakcji Teatru Telewizji. - Jacek rozegrał to bardzo brutalnie. Póki był w
potrzebie, korzystał z wpływów Janka. Gdy poczuł się silniejszy, zaczął
opowiadać, że wokół kuzyna coś się dzieje. „Kręcą się przy nim dziennikarze -
mówił - nie ma wyjścia, trzeba go na jakiś czas odsunąć”. To „na jakiś czas”
oczywiście trwa do dziś. Sprytne to było - opowiada
rozmówca zbliżony do
TVP.
KUKIZ REKRUTUJE DZIENNIKARZY
Posiedzenie klubu
Kukiz’15 kilka miesięcy temu. - Wynegocjowaliśmy
sobie wpływ na obsadę portalu Tvp.info - informuje swoich posłów
Paweł Kukiz. - Jeśli znacie jakichś dziennikarzy, przekażcie mi ich CV. Szukamy
kandydatów na szefa serwisu i członków zespołu.
Posady dla nominatów ruchu ma zapewnić wiceprezes TVP Maciej Stanecki, który trafił na Woronicza dzięki
rekomendacji Kukiza. - Od dawna stawiamy na internet, więc portal wydawał się
dla nas idealnym miejscem. Stanecki obiecywał, że znajdą się tam miejsca dla
naszych ludzi - mówi jeden z posłów. Inny przyznaje: - Sam przekazałem Pawłowi
jedno CV, ale człowiek nie dostał pracy. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Może Kukiz
miał innych kandydatów.
W lutym szefem portalu Tvp.info został były publicysta
„Rzeczpospolitej” Dominik Zdort, który w 2015 roku zasłynął tekstem „Dokąd
deportować Tatarów”. Snuł w nim rozważania nad stopniem asymilacji tej kilkutysięcznej
społeczności i zastanawiał się, czy polscy Tatarzy mogą stanowić zagrożenie
terrorystyczne. „Ostrożność nie zaszkodzi. Mam nadzieję, że tatarskimi
wyznawcami islamu opiekują się troskliwie odpowiednie polskie służby” - pisał.
Członek ruchu zapewnia: - Stanecki dużo nam obiecywał, ale na końcu się
na nas wypiął. Żaden z naszych ludzi nie trafił ostatecznie do portalu. Paweł
ma tatarskie korzenie i nie przyłożyłby ręki do nominacji dla Zdorta. Miał mu
za złe tamten skandaliczny tekst.
Czy rzeczywiście muzyk i polityk prosił swoich posłów o CV kandydatów na szefa portalu Tvp.info i członków zespołu redakcyjnego?
- Taka sytuacja rzeczywiście mogła mieć miejsce pod koniec zeszłego roku
- przyznaje w rozmowie z „Newsweekiem” Kukiz.
- To był czas, gdy się jeszcze błędnie łudziłem, że będziemy mieć wpływ
na TVP.
- A ma pan jeszcze kontakt ze Staneckim?
- Nie rozmawiałem z nim od pół roku. Na to, co się dzieje w telewizji,
patrzę dziś bardzo krytycznie. To tuba propagandowa PiS, nie chcę mieć z nią
nic wspólnego.
Poseł z klubu Kukiz’15: - Czy szukając kandydatów do pracy w portalu,
chcieliśmy zadbać o własną propagandę? Nie nazwałbym tego w ten sposób. Może
czasem napisaliby tam o nas coś dobrego, tylko tyle.
Stanecki ostatecznie odbił od Kukiza i podryfował w kierunku Kurskiego.
Dziś, jak twierdzą ludzie z ruchu, muzyk całkowicie stracił kontrolę nad swoim
nominatem. - Stanecki lubi blichtr. Służbową limuzynę, gabinet, podróże. Kurski
się w tym połapał - go kupił. Wysyła go w
zagraniczne delegacje i w zamian oczekuje lojalności. Wysługuje się nim,
załatwia jego rękami wszystkie kontrowersyjne kwestie. Jak coś się wywróci, to
Stanecki zostanie zrzucony z sań - twierdzi współpracownik Kukiza.
Polityczne rozstanie ze Staneckim pieczętuje sam Kukiz. W styczniu
składa do CBA doniesienie o nieprawidłowościach w dziale TVP, za który odpowiada jego były nominat. Kontrola trwa.
KURSKI KONTRA RESZTA ŚWIATA
Lista osób i frakcji
PiS, które są dziś przeciw Kurskiemu, robi wrażenie. To: - Piotr Gliński („Wiadomości”
atakują żonę wicepremiera za pracę w organizacji pozarządowej), - środowisko
„Gazety Polskiej” (ludzie Tomasza Sakiewicza oskarżają Kurskiego o potajemne
związki z ludźmi Romana Giertycha; mają mu też za złe niewystarczające otwarcie
TVP na ich kadry.
- Rada Mediów Narodowych (Czabański od początku był w konflikcie z
Kurskim), - kuzyn prezesa Kaczyńskiego (do dziś nie odzyskał utraconych
wpływów),
- Paweł Kukiz.
Jest też na tej liście od niedawna drugi najbardziej wpływowy polityk
PiS, czyli Joachim Brudziński. Kurski naraził mu się kilka tygodni temu,
wyrzucając jego protegowanego Piotra Lichotę, dotychczasowego szefa
Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Po swojej stronie Kurski ma tylko grupę kojarzoną z tygodnikiem
„wSieci”. To wpływowe środowisko w mediach, ale niekoniecznie w partii. Jego
lider Grzegorz Bierecki od dwóch lat pozostaje na politycznym aucie. Ludzie
senatora nie weszli ani do rządu, ani do państwowych spółek. Wyjątek stanowi Maciej
Łopiński, który po odejściu z Pałacu Prezydenckiego trafił do rady nadzorczej TVP. Dla szefa telewizji jest on dziś tym, kim jeszcze do
niedawna był kuzyn. Gdy Kurski wywołuje pożar, Łopiński pierwszy jedzie na
Nowogrodzką, aby go gasić.
- Gdy przed laty Jacek zdradził i
popadł w niełaskę, to Maciek pierwszy wprowadził go potem do Kaczyńskiego.
Jarosław ceni Łopińskiego, z jakiegoś niezrozumiałego powodu uważa go za
eksperta do spraw mediów, ale to nie jest zaplecze, które mogłoby zapewnić
przetrwanie - opowiada polityk PiS.
Tak naprawdę Kurski jest dziś osamotniony. Powiedzieć, że nie stoi za
nim żadna frakcja, to mało. Kurski w rzeczywistości nie ma dziś w Sejmie nawet
jednego zaprzyjaźnionego posła, dzięki któremu mógłby próbować prowadzić grę
polityczną. Dla Kaczyńskiego to sytuacja idealna. Kurski jest pod ostrzałem i
nie ma jak się bronić, więc jego los jest w rękach szefa PiS. Dzięki temu
telewizja jest na każde skinienie. Dopóki Kurski będzie lojalny, dopóki
będzie, jak sam siebie kiedyś nazwał, „bulterierem prezesa”, dopóty będzie
pracować w TVP.
Poseł PiS: - To, co się dzieje w samej stacji, nie ma znaczenia, nie
jest żadnym kryterium oceny. Dlaczego? Bo prezes nie ogląda telewizji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz