Na taśmach nic było
niczego kompromitującego. Kazek Sowa delektował się plotkami politycznymi, jak
to on mówią znajomi. Inni uważają, że zbyt ostro krytykował PiS, że się
zblatował z politykami PO. Pogubił się w tym wszystkim
Renata Kim, Ewelina Lis
Siedzą
po nocach, oglądają TVP
Info i zacierają ręce. Już snują wizje, jak
biskup go ukarze. Pewnie mu zabroni występować w mediach, poleci, by przestał
prowadzić program - znany duchowny z Krakowa opowiada, jak krakowscy księża
zareagowali na kolejne ujawnione przez telewizję taśmy nagrane w 2014 r. w
warszawskiej restauracji Sowa i Przyjaciele. Jest na nich ksiądz Kazimierz
Sowa (zbieżność z nazwą lokalu przypadkowa), ówczesny rzecznik rządu Paweł
Graś, były szef BOR Marian Janicki i przedsiębiorca Jerzy Mazgaj.
- Sowa drażni duchownych. Występuje w mediach, obraca się w
środowiskach, w których oni się nie obracają, a może chcieliby? Nie wiedzą, jak
Kazio się tam dostał, więc sobie z niego dworują, że jest kapłanem celebrytów;
co z niego za ksiądz? Wstyd, mówią - duchowny wyjaśnia powody ekscytacji
współbraci.
NIE TŁUMACZYŁ SIĘ
Piątek 9 czkrwca. TVP Info informuje,
że jej dziennikarze dotarli do nieznanych dotąd taśm z tej samej restauracji,
w której trzy lata temu nielegalnie nagrani zostali członkowie rządu PO-PSL.
„Rozmowy dotyczą spraw kadrowych, w tym obsady stanowisk w spółkach skarbu
państwa, interesów, a także polityki w stosunku do mediów i Kościoła” -
podaje telewizja.
Pierwsze skrzypce - według TVP Info - gra w rozmowie ksiądz
Kazimierz Sowa. Z jednego z fragmentów nagrań ma wynikać, że przewiduje
powołanie byłego ministra skarbu Aleksandra Grada do zarządu spółki Tauron
Polska Energia. Z innego, że podsuwa rządowi Platformy przedwyborczą
strategię. Z jeszcze kolejnego, że sugeruje zniszczenie „Gazety Polskiej” i
krytykuje niektórych polskich biskupów, a innych chwali. Kilka razy przeklina.
Internet szaleje: Google Trends pokazuje, że afera,
którą ochrzczono na wyrost mianem Sowagate, to najczęściej wyszukiwane hasło
dnia. Stacja robi z taśm trzydniowe show: przygotowuje specjalne wydania
dzienników, przerywa program, by podać najnowsze doniesienia, zaprasza do
studia prawicowych publicystów, którzy wyliczają oskarżenia: ksiądz Sowa to
piarowiec PO, uwikłany w polityczno-biznesowe układy, zblatowany z politykami.
Sam ksiądz udziela jedynie wypowiedzi katolickiemu tygodnikowi „Gość
Niedzielny”, tłumacząc, że nagrane spotkanie miało charakter prywatny, choć
rozmawiano o polityce. Stanowczo też zaprzecza, jakoby mówił o zniszczeniu
„Gazety Polskiej”; reagował jedynie na nieprawdziwe zarzuty, jakie
dziennikarze tego pisma stawiali Jerzemu Mazgajowi.
Pisze na Facebooku, że nie zamierza się tłumaczyć z tego, że czasem
spotyka się ze znajomymi - na przykład przy okazji ich imienin. „Przepraszam
natomiast za ubogą wersję kuchennej łaciny. Po prostu nic należy przeklinać i
to nie tylko, kiedy jest się księdzem” - podkreśla.
- Moment ujawnienia taśm nie był przypadkowy. Chodziło o to. by przykryć
informację, że dotychczasowa szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska
trafi do zarządu PZU i dostanie gigantyczną pensję. 90 tysięcy złotych
miesięcznie - ocenia warszawski ksiądz.
- Ale cel akcji, która musiała być
przygotowana wcześniej, jest oczywisty: obcięcie głowy Sowie, wyłączenie go z
życia publicznego, to dlatego telewizja od razu zażądała stanowiska kurii.
Odpowiedź przychodzi szybko: arcybiskup krakowski Marek Jędraszewski wydaje
polecenie, by ksiądz Sowa. który od lat mieszka w Warszawie, wrócił do swej
macierzystej diecezji. Prawicowe media podsumowują z satysfakcją: to może być
początek końca jego celebryckiej kariery.
DELEKTOWAŁ SIĘ
PLOTKAMI
- U nas nie musi skończyć kariery - zaprzecza Andrzej Morozowski. dziennikarz TVN24. Sowa był dyrektorem należącej do Grupy TVN stacji Religia TV, a teraz w TVN BiŚ prowadzi
publicystyczny program „Piąta strona świata”. - Na tych taśmach nie było
niczego kompromitującego. Kazek tylko delektował się plotkami politycznymi
Jak to on - tłumaczy.
Kiedy wybuchła afera, wysłał do księdza SMS, a potem
zadzwonił. - Był podłamany. Wie, że stoimy za nim murem, ale zdaje sobie
sprawę, że może być niewygodny dla Kościoła - mówi Morozowski. On też jest
przekonany, że chodziło o to, by zaszkodzić księdzu Sowie. - Jest liberalną
twarzą Kościoła i chodzi o to. by tę twarz skompromitować.
- Kazek publicznie wypowiada się na tematy, w których Kościół albo
milczy, albo mówi w sposób zupełnie odmienny - potwierdza warszawski duchowny.
- W kwestii uchodźców promuje
słowa papieża Franciszka, co nie jest dobrze widziane przez część
duchowieństwa. Krytykuje ojca Rydzyka, księdza Oko i byłego księdza Międlara.
On też zadzwonił do księdza Sowy. Rozmawiali o tych taśmach. - Ma świadomość,
że chluby mu nie przynoszą - relacjonuje. -
Ale mnie zabolało to, że w akcję upubliczniania i analizowania wypowiedzi
Kazika ochoczo włóczyły się tygodniki katolickie, które albo przemilczają
skandale w Kościele, albo traktują je przez palce, tak jak sprawę arcybiskupa
Wesołowskiego. Szczyt hipokryzji!
- Czym sobie nagrabił? Tym samym, co ksiądz Lemański. Ośmielił się mieć
inne zdanie niż inni księża i nie popierał prawicy - denerwuje się Jacek Neumann, znajomy z czasów, gdy Sowa był dyrektorem katolickiego
Radia Plus. - A do tego zazdrość o znajomość z aktorami, z pięknymi kobietami.
O to, że Kaziu, fajnie ubrany, jeżdżący dobrym samochodem, bywa w świecie. Tu
restauracja, tam podróż zagraniczna, wywiad. Jak to? My, prawdziwi Polacy,
księża patrioci, a nas tam nie biorą?! - mówi. Pamięta, że ksiądz Sowa miał w
krakowskim Kościele znakomitą pozycję, był oczkiem w głowie kardynała
Macharskiego, często u niego bywał. W kurii uważano go za specjalistę od mediów.
- Ale dla niego to było zdecydowanie za mało. Tam wielka polityka, poważne
rozmowy, a tu jakieś dyskusje o czynszach w Krakowie. Miał parcie na większy
świat - opowiada.
Duchownego z Krakowa irytuje zarzut, że ksiądz Sowa zblatował się z
politykami. - On uwielbia politykę. Pamiętam go z czasów młodości, pisał do
„Gościa Niedzielnego” z pozycji katolickich nauk społecznych komentarze do
ówczesnej rzeczywistości. Tłumaczył zawiłości naszych reform, bronił ich. A
wielu polityków, na przykład Pawła Grasia, Tomasza Arabskiego czy Bogdana
Klicha, zna od lat. Jego brat Marek Sowa przez wiele lat działał w PO, a
ostatnio przeszedł do Nowoczesnej. Podobnie z celebrytami - to nie są
powierzchowne znajomości, tylko wieloletnie przyjaźnie - mówi.
- Problem polega na tym, że on się zachłysnął bywaniem wśród tych
wszystkich znanych ludzi. Ich towarzystwo mu schlebiało. Poza tym doprowadził
do zachwiania proporcji - coraz więcej tej jego politycznej aktywności, coraz
mniej kościelnej, religijnej - przyznaje znana dziennikarka TVN.
Inna dziennikarka tej stacji, Brygida Grysiak, nie ma wątpliwości:
ksiądz Kazimierz przekraczał granice dopuszczalnych kontaktów z politykami. -
Jego wypowiedzi na tematy polityczne też budziły wątpliwości, szedł za daleko
w komentowaniu tego, co się w kraju dzieje. To nie
jest miejsce kapłana, nie on jeden się w tym pogubił - mówi. - Ale chciałabym
podkreślić: w dyskusjach studyjnych, w rozmowach z ludźmi, których byłam
świadkiem, Kazik był zawsze bardzo wierny nauczaniu Kościoła. Jest dobrym
księdzem i człowiekiem.
PRZYBLIŻYŁ DO BOGA
Szymon Hołownia, dziennikarz i publicysta, pracował razem z Sowa w stacji Religia
TV - Kazek zawsze kochał politykę. Nie władzę, nie zaszczyty, tylko politykę.
Ale jest księdzem i to bardzo trudne połączenie. Często mu mówiłem, że nie
powinien tak otwarcie wypowiadać się jako zagorzały zwolennik jednej partii. Bo
jeśli postulujemy, by księża nie mieszali się do polityki i mamy na myśli
tych, którzy zakochali się w PiS, to wtedy ktoś może wskazać na Kazka Sowę i
powiedzieć: przecież on robi to samo, tylko inną
partię kocha - mówi Hołownia.
Ale widział też drugą stronę sytuacji: dzięki kontaktom z politykami,
biznesmenami i mediami Sowa robił rzeczy, których nie mogliby zrobić inni
duchowni: - Rozwiązywał problemy życia duchowego ludzi, którzy mieli pod
górkę z Kościołem - opowiada. - Chrzcił im
dzieci, dawał śluby, pomagał rozwiązywać zawikłane kwestie związane ze
statusem kanonicznym. Kazek jest księdzem specyficznym, nieprostym, ale
kochającym Kościół. Znam ludzi, których do Boga przybliżył.
Ma też gorzkie spostrzeżenie: dopóki rządziła Platforma. Sowa był bardzo
pożyteczny dla ludzi Kościoła, którzy chcieli załatwić jakieś sprawy w państwowych
instytucjach. - I jakoś nie mieli problemu z tym, że się z ludźmi władzy
spotyka. Jak potrzebowali, dzwonili do Kazka Sowy. A on dzwonił do znajomych i
załatwiał. Od swoich bogatych znajomych wypraszał pieniądze na różne kościelne
akcje i cele charytatywne - mówi.
Inni opowiadają: Sowa od lat w ramach akcji Caritasu funduje stypendia
naukowe dla kilkorga dzieci z niezamożnych rodzin. Zna tylko ich imiona, bo na
Boże Narodzenie przysyłają mu listy, w których opisują, co im się udało w
ciągu roku osiągnąć. Wysyła też pieniądze zakonnicy, która na Papui-Nowej
Gwinei zajmuje się dziećmi porzuconymi i sierotami po ofiarach AIDS.
Bywa też negocjatorem. Krakowski duchowny pamięta wielką aferę o krzyże
ustawione na żwirowisku w Oświęcimiu przez Kazimierza Świtonia w 1998 r.. w
obronie stojącego tam już krzyża papieskiego. - Usunięcia go domagała się
część środowisk żydowskich. Nikt nie wiedział, co z tym zrobić. Dopiero Kazek
doradził i krzyże, z wyjątkiem papieskiego, zostały przeniesione do klasztoru
Franciszkanów w podoświęcimskich Harmężach. Wszyscy byli zadowoleni - księża,
urzędnicy, Żydzi - uśmiecha się.
- Czy Kazek pomagał PO? - uśmiecha się zakonnik. - A pewnie. Pomógł na
przykład zorganizować w Krakowie rekolekcje dla Platformy. Skoro jedna partia
instrumentalnie sięga do symboliki religijnej, to każda inna partia ma do tego
prawo. Znaleziono miejsce, Kazek kardynała udobruchał. On wie, z kim
rozmawiać.
DOSTANIE KNEBEL
- Jestem antyklerykałem, ale ponieważ znam Kazka, to tylko w połowie antyklerykałem.
Zawsze myślę, że może z tego Kościoła coś będzie, skoro jest tam Kazek - mówi
Andrzej Morozowski. Bo nikogo na siłę nie nawraca. - Co roku odprawiał msze za
duszę naszego kolegi Marcina Pawłowskiego, który zmarł na raka. Ja też na nie
chodziłem, chociaż jestem niewierzący - opowiada. Ale gdy raz poszedł do Sowy,
prosząc o pomoc dla kolegi, który miał jakieś problemy z przedmałżeńskimi
formalnościami, to Sowa strasznie się oburzył. - Powiedział, że tego się nie
załatwia na skróty. Traktuje Kościół poważnie. Jest twardym katolem - mówi Morozowski.
A równocześnie - dodaje dziennikarz - można
mu opowiedzieć dowcip na temat Kościoła, nie obrazi się. Sam też uwielbia
żartować, potrafi jemu, Żydowi, opowiedzieć antysemicki żart. Bywał u niego w
programie „Tak jest". Nigdy w sutannie, tylko po cywilnemu, bez koloratki,
czasem w rozpiętej koszuli. - Pokazał mi kiedyś SMS, jakiego dostał, że nie
wypada, by kapłan pokazywał włosy na klacie. I od tej pory zakładał koloratkę.
- Wypowiadał się na tematy polityczne w sposób jednoznaczny. Walił
wprost to, co myśli. To był jego wybór. Ale mógł się spodziewać, że takie ostre
wypowiedzi doczekają się kontry - przyznaje aktywny duszpastersko w
środowiskach dziennikarskich ksiądz Andrzej Luter.
Duchowny z Krakowa: - Biskup Jędraszewski w takich sprawach może być pokazowo
surowy. Sam sprzyja PiS. Może
Kazimierzowi zakazać wykładów,
wystąpień publicznych, nakazać pracę w archiwaliach. Zakazać mu pisać i
mówić. To byłaby śmierć dla księdza Sowy.
- To byłaby wielka niesprawiedliwość. To by znaczyło, że coś z Kościołem
jest niedobrze - dodaje Andrzej Morozowski.
To bardzo trudna sytuacja, ale
Kazek będzie się umiał w niej odnaleźć - uważa Hołownia. - To silny i mądry
człowiek. Życzę mu dobrze, bo sporo mu zawdzięczam. Na przykład Afrykę, bo to
po jego rekomendacji pojechałem do Kasisi, gdzie teraz działa moja fundacja.
I dzięki niemu dotarła tam pomoc. Na własne oczy widziałem, jak Kazek nie
tylko spalał się w politycznej walce, ale też wykorzystywał swoje znajomości,
by łączyć ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz