Rozmowa z Dariuszem
Zawadką, byłym dowódcą GROM, o kulisach zmian w tej jednostce specjalnej
JULIUSZ ĆWIELUCH: -
Wybiera się pan na święto GROM?
DARIUSZ ZAWADKA: - O
które święto pan pyta?
To z okazji oficjalnego
powołania 13 czerwca 1991 r. Jednostki Wojskowej 2305, czyli GROM.
Tyle się domyśliłem. Chodzi mi o
to, o którym święcie mówimy, bo w tym roku będą dwa. Jedno oficjalne na terenie
jednostki i drugie nieoficjalne poza jednostką dla weteranów oraz przyjaciół
GROM. Pierwsze organizuje dowodzący jednostką płk Mariusz Pawluk i nie jestem
na nie zaproszony, więc się nie wybieram. Uprzedzając pana ewentualne pytanie,
gdybym został zaproszony, również bym się nie wybrał.
To już chyba tradycja, żeby nie
zapraszać byłych dowódców, pan nie zapraszał gen. Romana Polko. Trudno byłoby świętować w towarzystwie człowieka, który
publicznie atakował jednostkę.
Atakował głównie pana.
Pod wnioskiem o odebranie gen. Polko
odznaki GROM podpisało się około 200 osób z GROM, więc trudno sprowadzić tę
sytuację do konfliktu personalnego. Zresztą obecnie dowodzący jednostką płk
Pawluk wtórował panu generałowi w tym ataku, a nawet można powiedzieć, że uczeń
przerósł mistrza. Pod wnioskiem o odebranie jego odznaki GROM podpisało się
ponad 400 żołnierzy jednostki posiadających taką odznakę.
To chyba nie będzie wesołe
świętowanie.
Za to w tym roku wreszcie będzie
godnie i z podniesionym czołem. Nawet jednostka GROM wstaje z kolan po latach
upadku. A posłańcem „dobrej zmiany” jest obecny dowódca, który z GROM żegnał
się w aurze skandalu. Człowiek, który jako jedna z dwóch osób w całej
26-letniej historii GROM gremialną decyzją żołnierzy pozbawiony został prawa
do noszenia odznaki jednostki.
Zdaje się, że jako dowódca płk
Pawluk z automatu zasiada w tej kapitule.
Kapituła jest ciałem niezależnym od dowódcy, faktem jest jednak, że dowódca zatwierdza jej decyzje. Ale na szczęście honor nie jest dekretowany komisyjnie. Ludzie sami wiedzą, kto go ma, a kto nie. Prawnik, który niemal od początku istnienia GROM związany był z jednostką, w dniu objęcia dowództwa powiedział panu płk. Pawlukowi, co o nim sądzi.
Kapituła jest ciałem niezależnym od dowódcy, faktem jest jednak, że dowódca zatwierdza jej decyzje. Ale na szczęście honor nie jest dekretowany komisyjnie. Ludzie sami wiedzą, kto go ma, a kto nie. Prawnik, który niemal od początku istnienia GROM związany był z jednostką, w dniu objęcia dowództwa powiedział panu płk. Pawlukowi, co o nim sądzi.
I?
I nie jest już prawnikiem
jednostki.
Mocne wejście. Skoro nowy
dowódca ma takie możliwości, to może wreszcie uda mu się postawić pomnik twórcy
jednostki gen. Sławomira Petelickiego, który już od ponad roku leży w komórce,
bo nie ma politycznej zgody na jego postawienie.
Sprawa pomnika gen. Petelickiego
przypomina mi sowiecką mentalność, w której każdy autorytet trzeba zgnoić, żeby
na jego tle nie było czasem widać miałkości tych, którzy przyszli przejąć
pałeczkę. Według mnie to polityczna zemsta. Zwykła małość. GROM utworzył gen.
Petelicki, były oficer wywiadu PRL. Dla wielu polityków to był ubek i jednostka
jest dla nich tworem ubeckim. Ale to właśnie żołnierzom GROM minister
Macierewicz powierzył w 1992 r. transport teczek agentów do Sejmu, bo tylko
nam ufał.
Z gen. Petelickim nie zawsze się
zgadzałem, ale go szanowałem. Dokonał rzeczy niemal niemożliwej, tworząc jedną
z najlepszych jednostek na świecie w kraju, który pogrążony był w kryzysie i
politycznym chaosie. Wychował wielu wspaniałych żołnierzy. Należy mu się pamięć
i szacunek. Z tego, co wiem, pomnik gen. Petelickiego został wywieziony z
jednostki. To chyba najlepiej oddaje klimat panujący w jednostce pod nowym
dowódcą.
Zaczynam mieć wrażenie, że jest
pan do niego uprzedzony.
Przesada. Po prostu nie podaję mu
ręki, a jak dostałem świąteczną kartkę z życzeniami, to odesłałem ją z adnotacją,
żeby mnie skreślono z listy adresatów jego życzeń.
A łopatkę kto komu podwędził?
Rozmawiamy sobie na luzie i żartujemy,
ale prawda jest taka, że podejmowane są decyzje, których negatywne
konsekwencje będą ciągnąć się latami. Nie rozmawiam z panem dlatego, że się
obraziłem, jestem sfrustrowany albo ktoś mnie gdzieś nie zaprosił, to mu w
rewanżu przywalę w mediach. Przez lata konsekwentnie milczałem. GROM to coś
więcej niż jednostka specjalna, to narodowe dobro, na które podatnik wyłożył
wiele milionów. W zamian ma prawo oczekiwać najwyższego profesjonalizmu.
Minister Macierewicz pochwalił
się przed opinią publiczną, że wojska specjalne uwolniły 11 afgańskich
zakładników.
Podobnych akcji na przestrzeni
ostatnich lat było już parę. Nie wszystkie były tak nagłaśniane przez
ministerstwo. Widocznie minister potrzebuje sukcesów, bo jakie ma notowania w
społeczeństwie, każdy wie. Zawsze dobrze jest podeprzeć się
sukcesem wojsk specjalnych. Prawda jest jednak taka, że kiedy żołnierze GROM
zaangażowani są w trudną i niebezpieczną misję zwalczania ISIS, minister
Macierewicz w ciągu bardzo krótkiego czasu już trzykrotnie zmieniał dowódcę
jednostki. Za każdym razem bez podania przyczyn. Piotr Gąstał, który pierwszy
stracił stanowisko dowódcy, to człowiek z ogromnym doświadczeniem i
wszechstronnym międzynarodowym wykształceniem.
Ciągnęła się za nim opinia, że
jest człowiekiem Zawadki.
Płk Gąstał był moim zastępcą.
Wybierałem go na podstawie kompetencji, a nie osobistej sympatii. Jego
następcę płk. Roberta Kopackiego ledwo znałem. Stanowisko stracił nocą, po
zaledwie paru miesiącach dowodzenia. Zastąpiono go człowiekiem, któremu brakuje choćby odrobiny odwagi i
honoru, żeby osobiście odebrać przepustkę do jednostki płk. Gąstałowi, więc
kazał to zrobić ochroniarzowi na bramie. O takim poziomie dowodzenia dziś
rozmawiamy. Proszę sobie wyobrazić, jak czują się operatorzy.
Skoro uwalniają zakładników, to
chyba w niczym im to nie przeszkadza?
Ze spadkiem poziomu wyszkolenia
jest jak z gospodarką. Z dnia na dzień nie upadnie, to jakiś czas potrwa, ale
budowanie tego od początku zajmuje jeszcze więcej czasu. GROM trafił do tzw.
elitarnego klubu najlepszych jednostek na świecie poprzez lata szkoleń,
prowadzenia operacji bojowych i budowania relacji. Obecność w tym klubie nie
jest gwarantowana, łatwiej z niego wypaść, niż wejść. Myśli pan, że partnerzy
nie mają świadomości, co się w jednostce dzieje?
GROM powstał właśnie po to, żeby
ratować życie zakładników, w pierwszej kolejności Polaków. Było kilka takich
przypadków i GROM ani razu nie został wysłany do działania.
Dlaczego?
Dlatego, że nie mamy dobrze
funkcjonującego systemu ani sił i środków, żeby takie akcje samodzielnie
przeprowadzić. GROM potrzebuje odpowiedniego sprzętu, informacji wywiadowczych
i sprawnego systemu dowodzenia. Powszechnie wiadomo, jaka jest jakość naszych
służb wywiadowczych dzięki non stop prowadzonym reformom, ujawnianiu źródeł
oraz kuriozalnej karuzeli kadrowej. Jeśli minister Macierewicz mianuje
pełnomocnikiem Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu 27-letniego byłego pracownika
apteki, to kto będzie się dzielił z nami informacjami wywiadowczymi?
Jeśli na odpowiednie śmigłowce czekamy
latami, a później w wyniku politycznej zawieruchy uwala się przetarg i
opowiada, że śmigłowce nie są już strategicznie istotne, to jak w takich warunkach
można budować profesjonalną siłę?
Ci wojskowi, którzy widzieli te absurdy,
musieli odejść. Ci, którzy zostali, wiedzą, że trzeba siedzieć cicho i nie pro
- testować. To nie jest przypadek, że obecny dowódca GROM urzędowanie zaczął
od powieszenia w gabinecie zdjęcia Lecha i Marii Kaczyńskich, pozbył się pomnika
Petelickiego. Wie, skąd wieje wiatr i przylatują
awanse.
Pan chyba nie ma prawa się
czepiać. On ma zdjęcie byłego
prezydenta na ścianie, a pan biegał z premierem Tuskiem po boisku jednostki.
Pan premier przejeżdżał akurat
obok, jak my graliśmy mecz, no i tak się złożyło, że zagraliśmy wspólny.
Wiadomo, że premierowi się nie odmawia.
Przejeżdżał w korkach i
szortach, jak to premier.
Dobry premier przygotowany jest na
każdą okazję. A mówiąc nieco bardziej serio, nie będę zaprzeczał, że mój
powrót do jednostki związany był z politycznym poparciem. Ale też z konkretnym
zadaniem, które sobie postawiłem. Po pierwsze, zadbać o to, żeby GROM znów
współpracował i ćwiczył z najlepszymi jednostkami na świecie, i to udało mi się
osiągnąć. Drugim punktem było doprowadzenie do sytuacji, w której jednostka
staje się narzędziem szybkiej reakcji, kiedy państwo dotyka kryzys
bezpieczeństwa. Do dziś procedury i paraliż decyzyjny powodują, że w sytuacji
kryzysowej na reakcję trzeba będzie czekać godzinami, gdy czasem liczą się
minuty.
Osoby, które podjęły decyzję o
moim powrocie, znały prawdziwą sytuację w GROM i wiedziały, że potrzeba wizji
i zmian. Wszyscy pamiętamy, co się stało w 1998 r. Publiczne prucie kasy
pancernej jednostki, kłamstwa o nieprawidłowościach i nadużyciach. W jedną noc
zmieniono całe dowództwo jednostki. Na miejsce tych, którzy stworzyli ją od
podstaw, rzucono magazyniera i jakichś dziwnych ludzi. Szkoda gadać. Wracając
do jednostki w 2008 r., miałem za zadanie przywrócić jej należną rangę.
Politycy popierający płk.
Pawluka opowiadają mniej więcej to samo. On tak samo jak pan odszedł z
jednostki, a następnie dzięki politycznym koneksjom do niej wrócił.
Płk Pawluk powinien być wyrzucony
z jednostki. To, że odszedł, zawdzięcza jedynie temu, że ja wiem, co znaczą słowa
gentleman agreement, niestety
on nie. Częścią tej dżentelmeńskiej umowy było skierowanie go na kurs angielskiego,
gdzie miał podnieść swoje niskie kwalifikacje językowe, a następnie sam odejść
z jednostki, co zresztą zaproponował. Obecność na kursie jest tożsama z
obecnością w pracy, Pawluk w trakcie kursu miał 25 dni nieobecności, z czego
23 dni nieusprawiedliwione. Już to stanowi wystarczający powód, żeby go zwolnić
dyscyplinarnie.
Skoro był taki zły, jakim cudem
przetrwał tyle lat w jednostce? Dlaczego powierzono mu dowodzenie jednym z
zespołów bojowych?
Jak już mówiłem, GROM był po przejściach
i różne rzeczy miały tam miejsce. Zespół B, zwany również wodą, którym dowodził
Pawluk, to specyficzny zespół. Niemal autonomiczny, bo zlokalizowany poza
główną bazą jednostki. Działający według własnych zasad, szkolący się do innych zadań i w innych warunkach. Dowódcy zespołu B
siłą rzeczy zawsze mieli więcej swobody. Ja to rozumiałem również jako więcej
obowiązków. Nie chcę komentować wyznaczenia go na to stanowisko, bo nie ja taką
decyzję podjąłem. Po objęciu przeze mnie dowództwa w GROM odbyłem rozmowę z
każdym z operatorów zespołu B. Opinia, którą wystawili dowódcy, nie była
budująca. Osobiście przeprowadziłem rozmowę z Pawlukiem, w trakcie której
powiedziałem o swojej decyzji. Nie robiłem tego za pomocą szarej czy innej
koperty albo zabierając przepustkę przy pomocy pracownika firmy ochrony.
Płk Pawluk publicznie zarzucił panu
mobbing i brak kompetencji.
Sprawę badała komisja z poziomu
MON oraz Dowództwa Wojsk Specjalnych. Szczególnie tej z DWS trudno byłoby
zarzucić przychylny do mnie stosunek, bo moje relacje z Dowództwem były więcej
niż napięte. Mimo to komisje nie dopatrzyły się uchybień.
Pan również skierował kilka
doniesień do prokuratury.
Kiedy wróciłem do jednostki, dałem
ludziom kredyt zaufania, ale zdziwiło mnie, że część przetargów rozbijana jest
na mniejsze zamówienia tak, żeby obejść ustawę o zamówieniach publicznych.
Pomijając fakt, że to samo w sobie było nielegalne, zaciekawiło mnie, dlaczego
tak się dzieje. Zarządziłem kontrolę w magazynie mundurowym. Pamiętam, że
wybrałem nietypowy dzień, bo piątek rano. A po południu na bramie jednostki
zameldował się przedstawiciel dostawcy z wielką partią goreteksów, za które
już dawno zapłaciliśmy i które według dokumentów od dawna znajdowały się w
magazynie.
Przekręt.
Dosyć bezczelny. Kontrola wykazała
sporo nieprawidłowości. Nie miałem innego wyjścia i złożyłem zawiadomienia do
stosownych organów. W wyniku zupełnego zbiegu okoliczności tak się złożyło, że po tych wydarzeniach zaczął się na mnie atak.
Od tamtych wydarzeń minęło
dziewięć lat, winni, jeśli byli, zdążyli już pewnie nawet odpokutować.
Zaskoczę pana, do dziś jestem wzywany
na przesłuchania, choć czasem już nawet nie pamiętam, o co chodziło w danej
sprawie, bo zajmuję się już zupełnie innymi kwestiami. Dochodzenie coraz
bardziej przypomina szopkę, w której nie wiadomo, czy bardziej winny jest ten, który dostrzegł nieprawidłowości, czy ten, który je
spowodował.
Odnośnie do dochodzeń to
kolacja u Sowy panu smakowała?
Smakowała, ale do dziś mam zgagę.
W sprawie nielegalnych nagrań występowałem jako pokrzywdzony. Nie byłem zbyt
wylewny w czasie tego spotkania, co dzięki uprzejmości nagrywających każdy może
sprawdzić w internecie. Poniosłem publiczne i zawodowe konsekwencje obecności
na kolacji w restauracji Sowa i Przyjaciele. Być może po tym wywiadzie również
będę musiał ponieść jakieś konsekwencje, ale nie mam zamiaru milczeć, bo
oddałem GROM kawał swojego życia i zdrowia i nie chciałbym, żeby to poszło na
marne.
A idzie?
Skoro jest pomysł, żeby GROM wykorzystywać
do szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej, to otwarcie mówię, że to więcej niż
absurd. Nie uczyni to Polski bezpieczniejszą, wręcz przeciwnie. A o aspekcie
finansowym tego pomysłu szkoda w ogóle mówić. GROM powinien być jak najdalej od
politycznych gierek.
Jest?
Nie, skoro dowódca w imię oportunizmu
nie angażuje się w święto patronów jednostki - cichociemnych, a zamiast tego
wysyła żołnierzy na święto związane z żołnierzami wyklętymi. Oburza mnie ta
gra historią i dzielenie bohaterów na swoich i nie swoich. Miałem ten
zaszczyt, że osobiście poznałem kilku cichociemnych, na czele ze świętej pamięci
gen. Bałukiem. Byli to wielcy patrioci, którzy poświęcili ostatnie lata swojego
życia jednostce. Przekazali niezwykłe pamiątki do sali tradycji GROM, wyrazili
zgodę na nadawanie honorowej naszywki Cichociemny żołnierzom jednostki. Oni
nie wahali się poświęcać życia dla kraju. Dzisiejszy dowódca boi się narazić
swoim politycznym patronom i bojkotuje doroczny zjazd cichociemnych.
Może czas zmienić patrona na
Burego? A GROM od razu zmienić na kolejną
brygadę obrony terytorialnej, bo chyba w tym kierunku to zmierza.
Rozmawiał Juliusz Ćwieluch
Dariusz Zawadka był jednym z pierwszych przyjętych do GROM. W aktach
jednostki ma numer 41 (numeracja zaczynała się od 13, która była ulubioną cyfrą
gen. Petelickiego). Przeszedł wszystkie szczeble kariery od szturmowca do
zastępcy dowódcy zespołu bojowego. Zaliczył misje na Haiti, w Jugosławii,
Kosowie. Dwukrotnie służył w Iraku. W 2008 r., cztery lata po odejściu z
jednostki, wrócił na stanowisko jej dowódcy. W 2010 r. złożył rezygnację ze
stanowiska. Nieoficjalną przyczyną odejścia był konflikt z ministrem obrony
narodowej i niemożność zrealizowania własnej wizji rozwoju JW 2305.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz