Nepotyzm, kolesiostwo, wycinanie ludzi „spoza rodziny”
- PiS kontynuuje obyczaje tych, których krytykował.
Tylko na dużo większą skalę i z większą bezwzględnością.
„Trzeba jasno powiedzieć, że po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik
naszej partii, który wykrwawiał się w kampaniach wyborczych, nie może cierpieć
głodu i niedostatku” - taką wykładnię zasady „Teraz, k..., my” prezentowano w
2006 roku na zebraniach partyjnych po objęciu przez Jarosława Kaczyńskiego funkcji
premiera. Koalicja PO-PSL stosowała później podobne praktyki, ale dyskretnie.
Dzisiejszy PiS, nauczony przykrym doświadczeniem przedterminowego oderwania od
koryta, uprawia je teraz na skalę totalną z wdziękiem buldożera.
Zdymisjonowano już i zastąpiono „swojakami” zarządy niemal wszystkich
najważniejszych dla partii instytucji. Na zaspokojenie pierwszego głodu poszły
spółki Skarbu Państwa, służby specjalne, policja, cło, izby skarbowe,
kuratoria oświaty, Lasy Państwowe oraz agencje rolne. Było przy tym trochę
hałasu w mediach, ale temat wkrótce przyschnie. Pod zaufanym nowym kierownictwem
powstaną nowe miejsca pracy dla towarzyszy i ich rodzin, a jak stanowisk
zabraknie, to
personel
„wysłużony” zastąpi się zasłużonym.
Widać już efekty tej taktyki. O takich ignorantach jak towarzysze Mastalerek
czy Jasiński usadzonych na najwyższych stołkach w Orlenie wiedzą
wszyscy. Ale rządzi też nami armia pociotków, przyjaciół króliczków. Na
przykład prezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej (ponad 60 spółek, 5 mld zł
rocznych obrotów, 17,5 tys. zatrudnionych) został Arkadiusz Siwko, który
nigdy dotychczas w branży militarnej nie pracował. Był natomiast w latach
1991-1992 dyrektorem gabinetu ministra spraw wewnętrznych, gdy funkcję tę
sprawował Antoni Macierewicz. Lepszej rekomendacji chyba nie
potrzebował.
W skład trzyosobowego kierownictwa Grupy wszedł także Maciej
Lew-Mirski - kolejny wspólnik Macierewicza w byłej Komisji Weryfikacyjnej
WSI, a następnie w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Największą jednak sensacją
w zarządzie PGZ jest niejaki Radosław Obolewski (rocznik 1970),
przewodniczący klubu „Gazety Polskiej” w Łomiankach pod Warszawą. O jego
talencie oraz umiejętnościach świadczy fakt, że jest mężem właścicielki apteki
„Aronia” w Łomiankach, w której szef gabinetu politycznego i rzecznik prasowy
MON Bartłomiej Misiewicz pracował, gdy był asystentem posła
Macierewicza. Pan Radosław miał nawet okazję poznać słynnego szefa swojego kolegi.
Działał też trochę w lokalnym stowarzyszeniu zajmującym się m.in. zbiórką i
spieniężaniem makulatury na pomoc dla katolickich misjonarzy w Afryce, ale już
mu się odechciało. Przepuszczenie przez nasze państwo cudownej okazji, że taki
specjalista jest akurat wolny, byłoby niewybaczalnym błędem...
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, prawa ręka przyszłego
prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, pochodzi z Opola. „Jest
mocnym punktem mojego rządu” - podkreśla
premier Beata Szydło. W wyborach samorządowych 2014 roku Jaki hojnie
wspomagał finansowo kampanię prezydencką swojego kolegi Arkadiusza
Wiśniewskiego. Gdy Wiśniewski wygrał, wiceprezesem miejskiej spółki
Wodociągi i Kanalizacja został Ireneusz Jaki, tatuś Patryka. „Wiem, że
w związku z zatrudnieniem ojca mam
potężne
straty wizerunkowe,
ale chodzi mi o to, żebyśmy nie doszli
za chwilę do takiego wniosku, że rodzinę posła można krzywdzić” - żartuje Jaki junior na łamach lokalnej prasy.
„Dobra zmiana” kadrowa PiS prowadzi czasem do sytuacji co najmniej
niezręcznych. Oto prezesem potężnej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa został działacz Daniel Obajtek, dotychczasowy wójt Pcimia.
Pan Daniel ma obecnie status oskarżonego o korupcję. Zdaniem prokuratury
przyjął 50 tys. zł łapówki i wyłudził sobie „na boku” 700 tys. zł. Jego proces
przed sądem w Sieradzu jeszcze trochę potrwa. „Minister rolnictwa i rozwoju
wsi Krzysztof Jurgiel, wnioskując do Prezesa Rady Ministrów o powierzenie
pełnienia obowiązków Prezesa (...) Danielowi Obajtkowi, posiadał wiedzę na
temat sytuacji Pana Daniela Obajtka, w jakiej się on znalazł w związku z
kierowanymi przeciwko niemu zarzutami” - przyznaje radca ministra Dariusz
Mamiński. I przypomina, że „każdy, kto nie jest skazany prawomocnym
wyrokiem sądowym, jest w Polsce uznawany za niewinnego, a zarzuty nie utrudnią
[Obajtkowi] pracy na nowym stanowisku”.
Nowy dyrektor generalny Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski nie
jest żadną niespodzianką. Pełnił krótko tę funkcję za rządów AWS, ściśle
współpracował z radio- maryjnym ministrem środowiska Janem Szyszką. No i
jest krewniakiem ciotecznego brata samego prezesa Kaczyńskiego, a jego
osobisty brat Grzegorz pełni funkcję prezesa PiS-owskiej spółki „Forum”
wydającej gazetę, której tytuł wstyd wymieniać. „Pomiędzy Jarosławem
Kaczyńskim a Konradem Tomaszewskim nie
ma więzów krwi” - uspokaja nas Grażyna
Zagrobelna, przewodnicząca Krajowej Sekcji Pracowników Leśnictwa NSZZ
„Solidarność”. Jan Maria Tomaszewski, słynny kuzyn Kaczyńskiego, któremu
udało się pracować jednocześnie na trzech etatach (Orlen, TVP, Wodociągi Miejskie w Warszawie), jeszcze czeka na ofertę
godną jego kwalifikacji. Jest plastykiem...
Szansę na piękną karierę polityczną otrzymał Antoni Duda,
wujek pana
prezydenta.
Z Powiatowego Urzędu Pracy w Opolu przeskoczył od razu do Sejmu.
„Bawiłem Andrzejka w Krakowie, gdy był dzieckiem” - opowiada o swoich
zasługach świeżo upieczony poseł. Drugi z Dudzich wujków Wiesław Kamiński był
dotychczas szefem Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Radomsku. Został
teraz oddelegowany przez premier Szydło na komisarza zarządzającego miastem,
bo poprzednia prezydent zdobyła mandat poselski i musiała zwolnić posadę w
magistracie. „Babcia Andrzeja jest rodzoną siostrą mojej mamy” - bagatelizuje
koligacje komisarz Kamiński.
Nagłe awanse objęły m.in. Tomasza Waszczykowskiego, brata
ministra spraw zagranicznych Witolda. Mianowano go - oczywiście bez
konkursu - szefem Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi. Pan Tomasz pracuj e w
skarbówce od kilku lat, więc z pewnością da sobie radę. Bardziej „pod górkę”
będzie miał 25-letni
Paweł Kurtyka, syn Janusza, tragicznie zmarłego w Smoleńsku prezesa
Instytutu Pamięci Narodowej. Siedział sobie człowiek spokojnie w krakowskim
biurze architektonicznym, a Macierewicz brutalnie wcisnął mu posadę szefa rady
nadzorczej Agencji Mienia Wojskowego. Ale podobno ma w plecaku buławę. „ Od
początku działalności publicznej angażuje się po stronie obozu patriotycznego.
Kontynuowanie troski o pamięć o »żołnierzach wyklętych«, którą przejawiał jego
ojciec, świadczą o tym, że i merytorycznie, i ideowo jest dopasowany do tego,
by pełnić określone funkcje” - czytamy w rekomendacji pana Pawła.
Za zasługi
na odcinku
„żołnierzy wyklętych” wysoko awansował
też wiceburmistrz Cieszyna Bogdan Scibut, którego Macierewicz wziął do
MON na etat dyrektora generalnego. Pan Bogdan ma już pewne doświadczenia w tej
dziedzinie, bo w latach 90. służył pryncypałowi w MSW. Później był prezesem
oddziału spółki Polskapresse, czyli pracował „u Niemca”. Jest pasjonatem
„pogłębienia wiedzy na temat konspiracji niepodległościowej”, więc robota w
„niepolskich mediach” wcale mu nie zaszkodziła.
Ciekawie rozwija się Kacper Kamiński, syn Mariusza, wiceprezesa
PiS i ministra koordynatora ds. służb specjalnych. Kacper (rocznik 1988) miał
zaledwie 22 lata i wykształcenie bardzo średnie, gdy w 2010 roku zdobył mandat
radnego powiatowego w Otwocku. Dostał takie miejsce na partyjnej liście, że
wystarczyło mu 749 głosów. Z łatwością (942 głosy) załapał się też na drugą
kadencję. „W związku z informacjami dotyczącymi rzekomego nepotyzmu
związanego z moją osobą pragnę je zdementować i poinformować, że ubiegając
się o mandat radnego powiatu otwockiego, poprosiłem o zgodę Prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego, który zgodził się na moją kandydaturę i wsparł mnie
swoim poparciem” - tak odpierał wredne pogłoski o popychaniu przez tatę.
CBA życzliwie mu się przyglądało, bo jakimś cudem nie zakwestionowało
oświadczenia majątkowego, w którym radny Kacper nie ujawnił swojego
zatrudnienia w spółce związanej ze Srebrną. Młody Kamiński niedawno
zrezygnował z zasiadania w radzie powiatu. Nasi informatorzy twierdzą, że jest
przygotowywany do tajnych zadań w tajnych służbach...
Prezes Kaczyński ostrzegał swoich ludzi, że będą surowo karani za każdy
przypadek nepotyzmu lub zatrudniania znajomych. Czyżby odbierał jakieś lekcje
obłudy u samego mistrza Rydzyka?
MARCIN KOS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz