Prezydencka
kancelaria i Ministerstwo Spraw Zagranicznych garną się z orderami do działaczy
Polonii, którzy walczą z żydokomuną, a o PiS mówią, że to „partia
żydowsko-amerykańska”
Wojciech Cieśla
Koniec
maja, prezydent Andrzej Duda w Norwegii wręcza odznaczenia Polonii.
Fotografowie uwieczniają moment, w którym Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia
Polski dostaje Bogdan Kulas „za wybitne zasługi na rzecz środowisk polonijnych,
krzewienie polskiej kultury i tradycji narodowych”. Kilka dni później wybucha
skandal. „Gazeta Wyborcza” donosi, że Kulas krytykował rządy PO i PiS za
wspieranie Ukrainy, wychwalał Putina, wskazywał na Żydów jako
popleczników Stalina.
W MSZ afera, minister Witold Waszczykowski wszczyna śledztwo w sprawie
odznaczenia. „Była znana jedynie działalność patriotyczna pana Kulasa, a nie
jego publicystyka” - głosi oficjalny komunikat. Kancelaria Prezydenta umywa
ręce: ze sprawą nie ma nic wspólnego, wniosek o order
zatwierdzał ambasador w Oslo (mianowany w czasach PO).
Z informacji „Newsweeka” wynika jednak, że order dla Kulasa to
niejedyny wypadek przy pracy. Jeszcze w kwietniu Kancelaria Prezydenta
próbowała odznaczyć dwóch działaczy Polonii, którzy zasłynęli albo z
antysemickich wypowiedzi, albo z wypowiedzi atakujących Andrzeja Dudę. Tego
samego, który miał im osobiście wręczać ordery.
Kto w kancelarii wpuszcza prezydenta na miny z odznaczeniami?
Koniec kwietnia. Urzędnicy kancelarii przygotowują wizytę Andrzeja Dudy
w Kanadzie. Mówi jeden z dyrektorów w MSZ: - Od ubiegłego roku w ministerstwie
leży około 200 wniosków o odznaczenia, które przysłali ambasadorzy mianowani
jeszcze za czasów PO. Dostał je na biurko wiceminister Jan Dziedziczak. Z tego,
co wiem, wszystkie zostały wstrzymane. Obecna władza nie ufa dyplomatom z
poprzedniego nadania. Część to wnioski o odznaczenia dla Polonii, część o
odznaczenia dla obywateli innych państw zasłużonych dla spraw Polski, biznesmenów,
polityków. W kwietniu okazało się, że z ludzi z PiS zeszło napięcie, iż część
wniosków można już odblokować.
Zaczyna się ruch na linii ambasady.
- MSZ. Nasze źródła w Kancelarii Prezydenta
twierdzą, że przed wizytą w Kanadzie urzędnicy Andrzeja Dudy akceptują trzech
kandydatów do odznaczeń, których zgłosił odchodzący ambasador Marcin Bosacki.
A dwa dni później proponują dwa kolejne nazwiska. - Z pałacu prezydenckiego
przyszła prośba, żeby Bosacki wypisał dodatkowo wnioski o odznaczenia dla
Jerzego Czartoryskiego i Andrzeja Kumora. I informacja, że prezydent osobiście
ich odznaczy - wspomina jeden z dyplomatów. - Koledzy na placówce w Kanadzie
pospadali z krzeseł.
CZARTORYSKI I ŻYDOWSKA
MASONERIA
Jerzy Czartoryski do 2013 r. był prezesem Kongresu
Polonii Kanadyjskiej (KPK) w okręgu Ottawa.
Część działaczy pamięta, że konsekwentnie popierał Unię Stowarzyszeń i
Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ) antysemity Jana Kobylańskiego.
Wizytował jeden ze zjazdów USOPAŁ i jako przedstawiciel Polonii z Kanady
podpisywał komunikaty ze zjazdu z frazami o żydokomunie. Jego podpis widnieje
też pod tekstem atakującym ambasadora w USA Ryszarda Schnepfa - m.in.
wytykający mu żydowskie korzenie.
Mówi jeden z pracowników MSZ: - Czartoryski
za występy z USOPAŁ dostał w 2009 r. naganę od ówczesnego szefa Kongresu
Polonii Kanadyjskiej, zresztą późniejszego posła rządzących wtedy Kanadą
konserwatystów. Kanadyjskie organizacje żydowskie odmawiały współpracy z
kierowanym przez Czartoryskiego oddziałem kongresu w Ottawie.
W 2015 r. Czartoryski wraz ze Stanisławem Michalkiewiczem - publicystą
znanym z Radia Maryja i TV Trwam - prowadzi rozmowę, której nagranie można znaleźć w sieci.
Jej tytuł: „Żydzi w chaosie semantycznym”. Dopytuje w niej o „organizacje
żydowskie atakujące Polskę w sprawie odszkodowań”. W rozmowie padają tezy o
istnieniu czegoś na kształt żydowskiej masonerii i o tym, że Żydzi, bojąc się
arabskiego zagrożenia dla Izraela, szykują już sobie miejsce w Polsce i stąd
roszczenia o zwrot majątków. Rozmówcy dochodzą do wniosku, że PiS nie jest prawdziwą
prawicą.
DUDA, CZŁOWIEK MAGDALENKI
Według naszych źródeł w MSZ Bosacki odpisuje
Kancelarii Prezydenta, że nie rekomenduje odznaczenia Czartoryskiego. Ostrzega,
że może ono spowodować szkody wizerunkowe dla Polski. Radzi też, by
zrezygnować z pomysłu odznaczenia Andrzeja Kumora, wydawcy i redaktora
naczelnego polonijnego pisma „Goniec” w Mississaudze. Kumor uchodzi za
antysemitę, jest zwolennikiem teorii spiskowych, od lat obraża niemal każdy
polski rząd i każdego prezydenta, również Andrzeja Dudę. Gdy Antoni Macierewicz
odwiedzał Kanadę, zatrzymywał się właśnie u niego.
Prezydentowi ma podobno jednak zależeć na tym odznaczeniu. Jego urzędnicy
domagają się, żeby Kumor koniecznie był na planowanym spotkaniu prezydenta RP
z Polonią w Toronto. Mówi jeden z dyplomatów pracujących w ministerstwie: -
Prezydent nie powinien dawać orderu komuś, kto o drugiej turze wygranych przez
niego zeszłorocznych wyborów pisze: „partia WSIowo-ruska kontra partia
żydowsko-amerykańska”.
Pierwszy z brzegu cytat: „Dlaczegóż to Andrzej Duda - nawet gdy miał po
temu okazję - nigdy publicznie nie zapytał urzędującego oberkompradora o związki
z WSI (...)? Dlaczego nie pytał? Bo obowiązuje Magdalenka, my nie ruszamy
waszych”.
Nasz rozmówca z MSZ: - Podobnych tekstów
Kumora można znaleźć mnóstwo. To przyjaciel Grzegorza Brauna, człowiek, który
rząd Ukrainy nazywa banderowskim, a o sprawie Jedwabnego twierdzi, że to
kolejne kalumnie rzucane na Polskę i Polaków.
Jeden z działaczy Polonii kanadyjskiej (chce zachować anonimowość): -
Czartoryski i Kumor już w kwietniu chodzili dumnie po Toronto i Ottawie, pół
środowiska wiedziało, że zostaną lada dzień odznaczeni.
Po kilku dniach namysłu kancelaria znajduje wyjście: blokuje nominacje
do orderów dla Kumora, Czartoryskiego i wszystkich pozostałych kandydatów.
Jakich orderów? - Chodziło o Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski - zdradza nasz rozmówca z kancelarii.
KTO ROZGRYWA PREZYDENTA
Urzędnik MSZ: - Nominacje dla tych ludzi oraz
wpadka w Norwegii to kompromitacja urzędu prezydenta. Według mnie tu nie ma
mowy o przypadku. Świadczą o tym naciski na ambasadora, żeby podpisał
nominację. Tak było w Norwegii z orderem dla antysemity Kulasa. Tamtejszy
ambasador zgodził się podpisać wniosek i teraz na niego spadają wszystkie
gromy. Bosacki w Kanadzie nie chciał podpisać i uratował Dudzie tyłek.
Tydzień po zakończeniu wizyty prezydenta w Kanadzie Bosacki zostaje odwołany
z funkcji ambasadora z dniem 31 lipca.
Kto z pracowników kancelarii wpycha Andrzeja Dudę na minę? Nie wiadomo.
Człowiekiem, który załatwia odznaczenia dla Polonii, jest Adam Kwiatkowski,
prezydencki minister, były działacz Unii Wolności. Kilka lat temu w kampanii
wyborczej docierał do Polonii z opowieściami o katastrofie smoleńskiej, którą
się pasjonuje. Dzięki jej głosom w 2011 r. wszedł do Sejmu. Według źródeł
„Newsweeka” Kwiatkowski jest nielubiany w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej. Z
Dudą zna się od lat, ale Kaczyński go nie cierpi; ma opinię sprawnego, pozbawionego
polotu biurokraty.
Według urzędników z MSZ Kwiatkowski w kancelarii pilnuje spraw PiS. To
on i jego współpracownicy forsują odznaczenia dla kontrowersyjnych działaczy.
- Nie ma pojęcia, kto jest kim w
Polonii, za oceanem spotyka się z Klubami Gazety Polskiej - opowiada jeden z
dyplomatów.
- Ale ci ludzie, na pewno ideowi i
mili, nie rządzą w Kongresach Polonii.
Mówi nasz rozmówca z MSZ: - Z czego wynikają te wpadki przy orderach? Według
mnie to wygląda jak próba wymiany elit polonijnych. Zawsze były konserwatywne,
teraz chodzi o to, żeby były wręcz partyjne, PiS-owskie. W Kanadzie ludzie z
MSZ i od prezydenta forsują wiceprezesa Kongresu Polonii, który jesienią wygra
wybory w tej organizacji. Na oficjalne imprezy, które organizują dla Polonii,
nie zapraszają jego kontrkandydatów. Dla ludzi z PiS Ameryka i Polonia to
fetysz.
Nasz informator z centrali partii na Nowogrodzkiej broni Kwiatkowskiego: - Według mnie tu nie ma żadnej
tajemnicy. Zaliczamy wpadki, wnioskujemy o ordery dla antysemitów i freaków,
dlatego że w sprawie odznaczeń brakuje procedury. To jest urząd; do
odznaczenia liczą się wniosek od ambasadora i papier z IPN, że kandydat nie był
agentem.
- Nie sprawdzacie, co kandydaci mówią i piszą?
- Nie ma na to procedury - powtarza rozmówca „Newsweeka”. - To dlatego
Lech Kaczyński odznaczył przed laty Krzyżem Zesłańców Sybiru generała
Wojciecha Jaruzelskiego. Ale w sumie za czasów Lecha odznaczenia były traktowane
bardzo poważnie. Polityka orderowa to była najsilniejsza strona tej
prezydentury. Priorytetem było honorowanie cichych bohaterów, ludzi zasłużonych
dla wolności, niedocenionych.
Program orderowy Lecha Kaczyńskiego nazywał się „Przywracanie pamięci”.
Szukamy tej zakładki na stronach Andrzeja Dudy. „Nie znaleziono żadnych
wyników” - odpowiada wyszukiwarka.
Tydzień przed publikacją tego tekstu prosimy Kancelarię Prezydenta o
informację, kto wnioskował o order dla Kulasa, Czartoryskiego i Kumora? Na
czyj wniosek prezydent osobiście wręcza odznaczenia? Kto w kancelarii lub MSZ
proponował osobiste odznaczenie przez prezydenta tych właśnie osób? Kto
sprawdza kandydatury do odznaczeń? Na przykład pod kątem antysemickich
wystąpień kandydata?
Nie dostajemy odpowiedzi.
Mówi pracownik MSZ: - Zerowa polityka orderowa? Być może. Na pewno
istnieje polityka negatywna: to trzymanie w szafie - mimo pozornej odwilży
- większości odznaczeń od „ambasadorów niepewnych”,
mianowanych za rządów Platformy.
HONOROWA KONSUL MACIEREWICZA
Wymiana elit Polonii w Ameryce rzeczywiście się odbywa
nawet i bez prezydenckich odznaczeń. O Marii
Szonert-Biniendzie, prawniczce, do niedawna wiadomo było głównie to, że jest
żoną prof. Wiesława Biniendy, jednego z głównych ekspertów smoleńskich
Antoniego Macierewicza. Gdy półtora roku temu zostawała wiceprezeską Kongresu
Polonii Amerykańskiej, opinia publiczna usłyszała nieco więcej i o niej, i o
jej poglądach na Smoleńsk - na przykład, że „zamach został przygotowany przez
polskie i rosyjskie służby specjalne”. Zasłynęła też mocnym komentarzem do
okładki tygodnika „wSieci” z Donaldem Tuskiem i Władimirem Putinem: - Według
mnie to zdjęcie jest naocznym dowodem spisku i zdrady
narodowej o wymiarze niespotykanym w historii - oznajmiła.
Mówi urzędnik MSZ: - Pan Binienda został kilka miesięcy temu członkiem
rządowej komisji, która ma badać katastrofę smoleńską. A pani Binienda
zostanie konsulem honorowym RP w Ohio. Na tę funkcję zgłosił ją Jan
Dziedziczak, wiceminister spraw zagranicznych. Konsulami honorowymi zostają
zazwyczaj zaufani ludzie, znani w lokalnej społeczności, zamożni, bo na
spotkania do MSZ latają za własne pieniądze, muszą opłacić biuro. Ta pani poza
koneksjami z Antonim Macierewiczem ma skromne referencje.
Według informacji „Newsweeka” procedura mianowania Szonert-Biniendy od
kilku miesięcy się opóźnia. Podpisu pod wnioskiem o nominację nie składa
ambasador w Stanach Ryszard Schnepf. Niedługo sprawa może nabrać tempa
Schnepfowi MSZ nie przedłużyło kadencji,
pod koniec lipca wraca z placówki do Warszawy.
Raz wladzy zdobytej nigdy nie oddamy mimo całej naszej ignorancji!!
OdpowiedzUsuń